Kryzys kapel chrześcijańskich? - to pytanie, które często zadaje sobie czytając Gościa Niedzielnego.

Czy rzeczywiście ich brakuje?

Czy rzeczywiście nie ma już bardów, czy zespołów, które stanęły by na czele buntu, buntu przeciwko złu tego świata?

Zapraszam do dyskusji.

Nie czytam Gościa Niedzielnego, ale wydaje mi się, że są takie zespoły i działają - np. 2 TM2,3, Maleo, Antonina Krzysztoń, Mietek Szcześniak, SDM- owi też sie zdarzało.

Tak jest.
Jeśli zazwyczaj słyszy się o chrześcijańskim zespole jest to Tymoteusz, Armia, Maleo... ,,Marki" dobrze znane. Te kapele tworzą muzycy z dużym, bardzo dużym doświadczeniem i wieloma sukcesami. Wystarczy spojrzeć na projekty wcześniej podejmowane przez tych muzyków.

Przykład Robert Friedrich ,,Litzy" :

- Turbo
- Acid Drinkers
- Creation of Death
- Flapjack
- Kazik Na Żywo

Fenomenem Tymoteusza jest fakt, że na szerokiej drodze życia spotkali się świetni muzycy, którzy zaczęli coraz głębiej poznawać Boga, lub przeżyli gwałtowne nawrócenie. Wobec tego nie dziwi mnie specjalnie sukces tego zespołu.


Jeśli nie chcemy żeby ,,świeżego pieczywa" zabrakło na chrześcijańskiej scenie muzycznej, warto było by podjąć może jakieś konkretne kroki w tym kierunku?

Trzeba wg mnie pomóc młodym muzykom, bo niełatwo jest kilku młodym chłopakom ni z tego ni z owego zaczął śpiewać o Bogu. Wymaga to dużej odwagi z ich strony.

Może by tak pomóc? Właśnie! Pomóc!
Ale w jaki sposób?
Warsztaty? Rekolekcje?
Czy może nie ma sensu im pomagać?

Różnych warsztatów zapewne jest całkiem sporo. W pobliżu mnie choćby corocznie odbywają się kolejne edycje "szkoły rocka" zakończone publicznym koncertem.

Mi się raczej wydaje, że małe zainteresowanie jest tym tematem. Jak na mój gust, muzyka chrześcijańska to radosne pitu-pitu na pielgrzymka w rytm "Maryja tu, Maryja tam"... Jeśli ktoś, tak jak ja, inwestuje w elektryka to chce w telegraficznym skrócie naku... tak, że otworzą się bramy piekieł i wyskoczy przez nie banda szatanów żeby pogować...

Kryzys jest na pewno - bo zmienia się poziom. Jakiś czas temu pisał o tym GN - najdobitniejszym dowodem jest śmierć naturalna festiwalu SoS czyli Song of Songs w Toruniu, głównej i najbardziej chyba rozpoznawalnej takiej imprezy w kraju, a chyba swego czasu największej w Europie. Organizatorzy mówili wprost - w kółko ci sami wykonawcy, a nowych nie ma, bo poziom za niski (w sam raz na granie w kościołach, ale bez własnych kawałków).

Muzyki chrześcijańskiej jest bardzo dużo ale dlaczego tak niewiele jej można usłyszeć w katolickich rozgłośniach radiowych, zwłaszcza polskiej muzyki? Mam na myśli stacje dostępne na antenie zwykłego radia nie tylko w Internecie. Może to też jest przyczyną kryzysu, że za mało jest starań o jej upowszechnienie? Słucham jej z przyjemnością. Jest doskonałą ilustracją treści religijnych, wzmacnia przesłanie Ewangelii, kieruje umysł ku sprawom duchowym. Na portalu wiara.pl trafiłam na artykuł, którego fragment przytaczam poniżej.

http://info.wiara.pl/doc/638379.Jezus-o ... rygodnosci

„Przypominając ostatnią pielgrzymkę Benedykta XVI do Wielkiej Brytanii, abp Migliore zacytował papieża, który przestrzegał: “Kościół, który stara się być atrakcyjny, jest pomyłką. Kościół nie może pracować dla siebie, lecz ma ukazywać Chrystusa. Co w praktyce oznacza, że ma być świadkiem miłości i pojednania, pomagać w dostrzeżeniu drugiego człowieka, być przejrzystym, aby bez zakłóceń przekazywać autentyczne światło Ewangelii”.

Ewangelia jest atrakcyjna sama w sobie (przynajmniej dla mnie), nie trzeba jej przemycać między piosenkami w stylu „Lady in red” - słuchając tego rodzaju muzyki, choć przyznaję, że jest piękna i romantyczna, raczej nabiera się ochoty na randkę niż na wizytę w kościele. Ewangelię wystarczy pięknie zilustrować. Nie po to żeby ją uatrakcyjnić - każda pieśń czysta, prawdziwie religijna jest jakby świadectwem wiary jej twórcy, dowodem siły z jaką przesłanie Biblii i Kościoła oddziałuje na ludzi. I jest taka piękna.

Dodam, że doceniam wartość i lubię radiowe programy religijne, ale moim zdaniem nie zaszkodziłoby w ich tle więcej muzyki chrześcijańskiej.

I nie zapominajmy o Mate.o!

I jeszcze Katolika Front, hard rock.

Clerboyz

Korzeń z kraju Melchizedeka nie każdemu będzie się podobać ale od serca jakoś tak grają.Ale najlepsza muzyka religijna i tak była w średniowieczu.

"Chrześcijanin tańczy". Na jutubie do zobaczenia. Gorzej na mózg wali niż "Jozin z bazin". Nie idzie się pozbyć tego z głowy. Zdaje się że nie wspaniała aranżacja czy niesamowita umiejętność grania tylko "to coś" decydują co zostanie zapamiętane

A ja słucham TGD, New life, Mateo. Zarówno na płytach jak i koncertach są świetni.
Lubię też niektóre kawałki Deus Meus. Lumen też fajnie gra i śpiewa.

A o kryzysie kapel chrześcijańkich pierwsze słysze.

pozdrawiam

Ciekawa jestem, czy ma ktoś jakieś opinie na temat koncertów muzyki klasycznej w kościołach? Moim zdaniem mają szczególny urok. Na przykład „Ave Maria” – przepiękny utwór sam w sobie a jeśli jeszcze zabrzmi w przestronnym wnętrzu kościoła – witraże, symbole religijne na ścianach, światło wokół złotego krzyża, ołtarz w białych kwiatach i uśmiech Jezusa Miłosiernego – naprawdę można „odpłynąć”.

I koniecznie ANASTASIS!!!

Nie