Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N kwi 28, 2024 6:22



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 33 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona
 Czy buddyjska medytacja Tonglen jest bezpieczna dla katolika 
Autor Wiadomość
Post Czy buddyjska medytacja Tonglen jest bezpieczna dla katolika
wyznaję rzymski katolicyzm.
Ale podobają mi się buddyjskie medytacje, a zwłaszcza Tonglen.

"Techniką używaną w praktyce jest świadome oddychanie połączone z wizualizacją "wdychania cierpienia" (własnego lub obserwowanego), przekształcania go na poziomie serca w otwartość, ulgę i uspokojenie, a następnie dzielenia się tym doświadczeniem ze wszystkimi cierpiącymi z powodu konkretnego problemu istotami (podczas swobodnego wydechu). Przyjmowane cierpienie wizualizowane bywa najczęściej jako czarny dym, a dzielenie się jako promienne światło. Istnieje wiele wariantów wizualizacji. Na przykład dla osób o mocno zakorzenionych lękowych tendencjach ostatni etap może być wizualizacją dzielenia się ulgą i otwartością także z samym sobą, a w przypadku początkujących lub mających problemy z doświadczaniem wizualizacji praktykę można uzupełnić o zwielokrotnione, kosmiczne wręcz obrazy (wariant ten bywa stosowany na przykład w szkołach buddyzmu tantrycznego).

Technika może być używana w stanie medytacyjnym, ale też w postaci "natychmiastowej", gdy zostajemy zaskoczeni przez nagły kontakt z cierpieniem."

[źródło : Wikipedia]

CO o tym myślą katolicy? Ja tu niewiele widzę niebezpieczeństwa, a raczej pogłebianie w sobie współczucia dla wszystkich żyjących istot. DOdam, że w najmniejszym stopniu nie ciągnie mnie do zmiany wyznania i jest to po prostu wykluczone.


So sty 26, 2008 9:28
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 16, 2003 21:19
Posty: 5389
Post 
hmm NUC zastanawiając się nad tego typu zapożyczeniami trzeba przede wszystkim rozważyć ku czemu/na co dana technika czy sposób postępowania nas kieruje. Z istoty te techniki (oczywiście w uproszczeniu tutejszej rozmowy) prowadza ku dezintegracji ludzkiej osoby - osiągnięcia Nirvany, nie bycie bardziej człowiekiem, a zjednoczenie się z... no właśnie z czym? Rozpłynięciem w niebycie?

Dla Chrześcijanina, a Katolika w szczególności każdy przejaw życia duchowego ma być nakierowany ku Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu inaczej jest to jakaś farsa. Piszesz, że ta metoda ma Cię prowadzić do "pogłębienia w sobie współczucia dla wszystkich istot żyjących" hmm... Czy to jest tożsame z samym Panem Bogiem? Czy szacunek ma być równy dla wszystkich istot żyjących? Czy rozjechanej żabie na drodze należny jest takie samo współczucie jak cywilnej ofierze działań wojennych? To pytania do Ciebie na które nie musisz odpowiadać na forum, ale powinieneś sam sobie na nie odpowiedzieć.

Oczywiście jesteś wolnym człowiekiem i tę wolność właśnie czerpiesz z Chrześcijaństwa, więc możesz robić co tylko zechcesz, ale... czy to co robisz przyniesie Ci korzyść? czy doprowadzi Cię do Prawdy?

Życzę owocnych przemyśleń :)


ps. a tak mi przyszło do głowy, może warto byłoby zainteresować się modlitwą Jezusową?

_________________
Nie nam, Panie, nie nam, lecz Twemu imieniu daj chwałę za łaskę i wierność Twoją...

Użytkownik rzadko obecny na forum.


So sty 26, 2008 21:19
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24
Posty: 4028
Post 
zielona_mrowka napisał(a):
Z istoty te techniki (oczywiście w uproszczeniu tutejszej rozmowy) prowadza ku dezintegracji ludzkiej osoby - osiągnięcia Nirvany, nie bycie bardziej człowiekiem, a zjednoczenie się z... no właśnie z czym?

No właśnie jak się nie wie o co chodzi, to lepiej się nie wypowiadać ;]
Nie każda praktyka lub nauka buddyjska służy rozwijaniu postrzegania, są takie które służą kreowaniu własnej postawy, które pomagają się zmienić tak, aby być lepszym człowiekiem - medytacja o której pisze NUC jest jedną z tych drugich. Ma ona za zadanie stworzenie i umocnienie zdolności/skłonności reagowania w sposób pozytywny na to co negatywne. Dobrem na zło, miłością na nienawiść, współczuciem na agresję. Człowiek ma z reguły bardzo silne nawyki reagowania na zasadzie "oko za oko" lub stosowania różnych technik obronnych - te nawyki nie znikną same z siebie i przezwyciężęniu nich służą różne buddyjskie praktyki, w tym własnie tonglen.

NUC, muszę Cię uprzedzić że jeśli będziesz rozwijał współczucie dla wszystkich żyjących istot, to w końcu nastąpi konflikt z chrześcijaństwem. Dojdziesz pewnego dnia do pewnego etapu współczucia dla zwierząt (bądź innych istot, np. demonów, ale najprawdopodobniej to o czym piszę zaistnieje w związku ze zwierzętami) gdy chrześcijaństwo powie Ci "ok, tyle wystarczy". Ty wtedy sobie powiesz "ale jak to wystarczy? Przecież to współczucie jest jeszcze takie niedoskonałe?". Zwiększysz współczucie bardziej, a chrześcijaństwo powie Ci że Twoje współczucie i miłość dla wszystkich istot jest niewłaściwe, że jest za duże. Tak zresztą jak zielona_mrówka teraz, która mówi Ci że to niewłaściwe współczuć wszystkim istotom tak samo. Innymi słowy buddyzm nie nakłada na współczucie i miłość granic, chrześcijaństwo tak. Jeśli będziesz chciał więc rozwijać współczucie i miłość przy pomocy metod buddyzmu, natrafisz na konflikt z chrześcijaństwem.
W końcu, pewnego dnia coś zacznie Ci nie grać. Zauważysz, że masz w sobie więcej współczucia dla zwierząt niż postacie biblijne. Będziesz czuł radość ratując życie osy, podczas gdy chrześcijanie będą się śmiać z Ciebie, że łapiesz ją w domu w pojemnik i wypuszczasz na dworzu, zamiast zabić. Dla Ciebie będzie czymś złym zabicie myszy lub może nawet owada, a jednocześnie będziesz miał stawiany za wzór biblijnego Boga, który żądał zabijania dla siebie zwierząt w ofierze.
Może się nawet zdarzyć, że poczytasz o ideale Bodhisattwy, który zakłada kochanie każdej istniejącej czującej istoty tak, jakby była najukochańszym i jedynym dzieckiem, a wtedy wzory postaw które znasz z Biblii, a które wydawały Ci się czymś doskonałym, zbledną. Zbledną bo są ograniczone tam gdzie to do czego prowadzi buddyzm jest nieograniczone - do nieograniczonej niczym miłości, współczucia, troski i pragnienia szczęścia dla wszystkich żyjących istot bez wyjątku.
Z medytacji tonglen na pewno nic złego dla Ciebie jako człowieka nie wyniknie, bo ona uczy reagowania dobrem na zło. Może jednak wpłynąć negatywnie na Twoje chrześcijaństwo, bo spostrzeżesz, że to co uważałeś za bezgraniczne dobro ma jednak swoje granice - i te właśnie granice będą kolidować z tonglen.


So sty 26, 2008 22:19
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17
Posty: 1998
Post 
Praktykowanie medytacji buddyjskich jest sprzeczne z zasadami chrześcijaństwa.
Nie można dwom bogom służyć, a w centrum chrześcijaństwa jest Osoba Jezusa Chrystusa.
Zamiast szukać czegość w medytacjach wschodu lepiej zainteresować sie medytacjami chrześcijańskimi, których celem jest osobowa więź z Jezusem.


So sty 26, 2008 22:34
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24
Posty: 4028
Post 
akacja napisał(a):
Nie można dwom bogom służyć, a w centrum chrześcijaństwa jest Osoba Jezusa Chrystusa.

Buddyzm nie polega na służeniu komukolwiek. Żaden Buddha, ani żaden Bodhisattwa nie oczekuje od buddysty, że będzie mu służył. Jeśli zaś rozumieć służenie jako działanie dla czyjegoś dobra, to buddyzm zakłada służenie wszystkiemu - celem buddystów na poziomie Mahajany jest dążenie do dobra i pomyślności wszystkich istot jakie tylko istnieją, bez żadnego wyjątku.


So sty 26, 2008 22:43
Zobacz profil
Post 
Akacjo, ja podobnie jak Zencognito uważam, że w medytacji buddyjskiej nie służy się nikomu.

Chcę rozwijać współczucie dla wszystkich żyjących istot, bo przynosi mi to ulgę i odprężenie. Jednocześnie "wdychanie" w siebie cierpienia innych w postaci czarnego dymu kojarzy mi się z chrześcijańskim poświęceniem dla wszystkich ludzi.

Może wejdę w konflikt z katolicyzmem (choć wątpię w to), ale buddyzm pomógł mi wyleczyć się z wielu ran emocjonalnych. Chcę wyleczyć je wszystkie. Nie będę czcić Buddy ani żadnego mistrza... Czy Jezus nie wziął na siebie cierpienia wszystkich ludzi? Ja tak to widzę.


N sty 27, 2008 10:34

Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24
Posty: 4028
Post 
NUC napisał(a):
buddyzm pomógł mi wyleczyć się z wielu ran emocjonalnych. Chcę wyleczyć je wszystkie.

:spoko:
NUC napisał(a):
Czy Jezus nie wziął na siebie cierpienia wszystkich ludzi? Ja tak to widzę.

Ok, ale zauważ że w Tonglen nie chodzi o wzięcie na siebie cierpienia wszystkich ludzi, tylko o wzięcie na siebie cierpienia wszystkich istot - ludzi, zwierząt i istot duchowych. No chyba, że chcesz praktykować zmodyfikowaną wersję Tonglen, ograniczoną tylko do cierpienia ludzi.


N sty 27, 2008 10:48
Zobacz profil
Post 
Zencognito, biorę pod uwagę obie opcje, aczkolwiek nie wiem, czy udałoby mi się powstrzymać przed zabiciem komara, który brzęczy mi całą noc nad uchem ;)

Zencognito, skoro jesteś buddystą, mam ochotę zadać Ci pytanie co myślisz o takim cytacie z de Mello (Przebudzenie) "Aby jednak dojść do krainy miłości, trzeba przejść przez ból śmierci, gdyż kochać ludzi oznacza nie potrzebować ich, umrzeć dla tej potrzeby i być całkowicie samotnym" ?


N sty 27, 2008 11:14
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06
Posty: 4608
Post 
zielona_mrowka napisał(a):
Z istoty te techniki (oczywiście w uproszczeniu tutejszej rozmowy) prowadza ku dezintegracji ludzkiej osoby - osiągnięcia Nirvany, nie bycie bardziej człowiekiem, a zjednoczenie się z... no właśnie z czym? Rozpłynięciem w niebycie?

Mrówka, ja Cię błagam... Ja wiem, że "kłamstwo powtarzane 1000 razy staje się prawdą", ale lepiej odkręcać zakłamania niż je powtarzać, bo nieprawda mówiona nawet ze względu na niewiedzę nie niesie ze sobą nic dobrego.

zielona_mrowka napisał(a):
ps. a tak mi przyszło do głowy, może warto byłoby zainteresować się modlitwą Jezusową?

Tu się zgadzam z zielonym insektem ;]
Hezychazm jest lepszą opcją dla chrześcijanina, bo praktyka buddyjska wymaga jednak podbudowy z wiedzy i filozofii buddyjskiej, bo bez tego można łatwo zbłądzić na manowce, własnych wyobrażeń o niej.

NUC napisał(a):
CO o tym myślą katolicy? Ja tu niewiele widzę niebezpieczeństwa, a raczej pogłebianie w sobie współczucia dla wszystkich żyjących istot. DOdam, że w najmniejszym stopniu nie ciągnie mnie do zmiany wyznania i jest to po prostu wykluczone.

Najprościej mówiąc, Tonglen służy przypominaniu nam o źle wokół nas, niewłaściwości obojętności wobec niego oraz świadomości, że również my czynimy zło ludziom wokoło. Jednak skoro zainteresowałeś się Tonglen to oznacza, że prawdopodobnie już posiadasz świadomość tego co właściwe a co nie.

Wystarczy, że włączysz do modlitw chęć wybaczania bliźnim i będziesz prosił Boga o siły aby zawsze starać się odpowiadać dobrem na zło i będziesz miał równocześnie świadomość, że na odwal się tego nie można urzeczywistnić i prawdziwe dobro i niesienie pomocy zawsze wiąże sie z jakimś samopoświęceniem - poświęceniem swojego czasu, kliku złotych, swojej kanapki, swoich myśli, czy choćby poświęcenia chęci poleniuchowania i aby mieć wszystko pomiędzy pośladkami, a w skrajnym wypadku poświęcenie i porzucenie chęci aby komuś dowalić :] - wyjdzie na dokładnie to samo bez drażnienia niektórych purystów.

_________________
"Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
Obrazek
"Inter faeces et urinam nascimur".


N sty 27, 2008 11:19
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 16, 2003 21:19
Posty: 5389
Post 
Widziałam, że zaraz mnie zaatakujecie za to stwierdzenie dlatego zaznaczyłam, że chodzi o uproszczenie bo niezależnie od Waszego zdania i tak wszelkie wschodnie techniki nigdy nie będą nastawione na Chrystusa, na Boga Jedynego. A więc dla chrześcijanina nie będzie to właściwie życie duchowe. I nie będę łagodzić słów aby ktoś tutaj poczuł się lepiej.

Zencognito bardzo proszę nie propaguj tutaj swojego wyznania rysując go jako lepszego od Chrześcijaństwa. Niestety (stety!) pełnia Objawienia i Prawdy została przyniesiona przez Chrystusa a nie współczucie demonom. I to, że Ci się coś wydaje prawdą i dobrem w wielu przypadkach takich jak ten system modlitwy dla katolika nie jest dobrem.

_________________
Nie nam, Panie, nie nam, lecz Twemu imieniu daj chwałę za łaskę i wierność Twoją...

Użytkownik rzadko obecny na forum.


N sty 27, 2008 12:38
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24
Posty: 4028
Post 
@NUC
Nic nie sądzę o tym cytacie, ale mogę Ci napisać jak go rozumiem. Moim zdaniem ma on wspólną płaszczyznę z "miłość nie szuka swego" św. Pawła. Moim zdaniem "nie potrzebować ludzi" oznacza w tym cytacie nie mieć w stosunku do ludzi oczekiwań, nie oczekiwać wdzięczności, ani nie wiązać swojego szczęścia z określonymi relacjami z ludźmi. Bycie samotnym rozumiem w tym miejscu jako nie bycie związanym z kimś, nie bycie uzależnionym od kogoś. Wtedy jest się całkowicie wolnym i miłość może być w pełni miłością, nieograniczona strachem.
Jak to powiedział Joel Fleishman w "Przystanku Alaska", Miłość jest altruistyczna, nie zaborcza. Jeśli naprawdę kogoś kochasz, nie masz pragnienia posiadania tej osoby. Nie zatrzymujesz jej.


N sty 27, 2008 12:38
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24
Posty: 4028
Post 
zielona_mrowka napisał(a):
I to, że Ci się coś wydaje prawdą i dobrem w wielu przypadkach takich jak ten system modlitwy dla katolika nie jest dobrem.

Wytłumacz więc proszę NUCowi jakie są dla katolika negatywne konsekwencje rozwijania nieskończonej miłości, współczucia i troski w stosunku do wszystkich istot, bez żadnych wyjątków. Sam chętnie to uzasadnienie przeczytam.


N sty 27, 2008 13:25
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 16, 2003 21:19
Posty: 5389
Post 
Zencognito sam we wcześniejszym poście pisałeś o tym, że takowe współczucie prowadzi do konfliktu z chrześcijaństwem. Wynika to z tego, że człowiek i tylko on jest stworzony na podobieństwo Boże a reszta stworzenia została mu dana w posiadanie, aby mu służyła. Nie ma tutaj równouprawnienia, jest hierarchia. Więzi tu z ziemi, takie jak miłość są odbiciem relacji Boskich, a nie sensem samym w sobie.

A teraz konkretnie. Rozbudzam w sobie współczucie do wszystkich ludzi. Tutaj już mi się nie zgadza bo celem nie powinno być współczucie a miłość do człowieka która przynagla do współczucia (tutaj jest współczucie które trzeba doczepić do miłości). Potem rozbudzam sobie współczucie do psa i karalucha hmm... powinnam stworzenie szanować, ale czy podnosić je do godności człowieka? Potem rozbudzam w sobie współczucie do demonów tylko, że te dokonały ostatecznego wyboru - odrzuciły Boga więc tu współczucie jest zupełnie błędne. Jestem w miejscu gdzie wszystkiemu współczuję, jest mi tego żal i nagle się okazuje, że moja wizja świata zupełnie nie zgadza się z prawdą. Zarzucam Bogu jakąś niesprawiedliwość a tak naprawdę samemu stworzyłam sobie wykrzywioną wizję Jego Samego. Zamiast szukać Prawdziwego Boga tworzę Jego karykaturę, zamiast odnosić się do Żywego Słowa szukam w jakiś technikach, które były tworzone bez Boga. I tu jest właśnie całe niebezpieczeństwo dla katolika.

_________________
Nie nam, Panie, nie nam, lecz Twemu imieniu daj chwałę za łaskę i wierność Twoją...

Użytkownik rzadko obecny na forum.


N sty 27, 2008 14:07
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24
Posty: 4028
Post 
zielona_mrowka napisał(a):
A teraz konkretnie. Rozbudzam w sobie współczucie do wszystkich ludzi. Tutaj już mi się nie zgadza bo celem nie powinno być współczucie a miłość do człowieka która przynagla do współczucia (tutaj jest współczucie które trzeba doczepić do miłości).

Ja nic nie pisałem o tym jakie są relacje między współczuciem a miłością w buddyzmie, to Ty sobie stworzyłaś własne wyobrażenie jakiegoś doczepiania, które jest błędne.
zielona_mrowka napisał(a):
Potem rozbudzam sobie współczucie do psa i karalucha hmm... powinnam stworzenie szanować, ale czy podnosić je do godności człowieka?

Co ma godność człowieka do tego? Twoim zdaniem na współczucie zasługuje tylko to, co jest człowiekiem?
zielona_mrowka napisał(a):
Potem rozbudzam w sobie współczucie do demonów tylko, że te dokonały ostatecznego wyboru - odrzuciły Boga więc tu współczucie jest zupełnie błędne.

1. Czemu jest błędne? Jak w ogóle współczucie może być czymś negatywnym?
2. Chrześcijański Bóg współczuje demonom, czy nie? Jeśli tak, to jak współczucie demonom może być błędem? Jeśli nie, to czy wniosek z Twojego posta nie jest taki że "to jest złe, bo rozwiniesz przez to współczucie większe od współczucia Boga i wtedy przestanie on dla ciebie być atrakcyjny"?


N sty 27, 2008 14:19
Zobacz profil
Post 
Zamotaliście. Nie wiem już czy praktykować Tonglen czy nie. Może ksiądz się wypowie? Jego opinia byłaby dla mnie ostateczna.


N sty 27, 2008 17:51
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 33 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL