Witam was kochani.
Jadę dzisiaj autem po ulicy, przede mną jedzie inny samochód. Nagle jakiś kotek wyskoczył mu na ulicę. Facet go potrącił i pół biedy gdyby go zabił, ale ten kotek nadal żył, wił się i skakał jak karp na patelni, krótko mówiąc strasznie cierpiał. Ja jestem wrażliwy, więc zaraz łezka w oku mi się zakręciła. Pierwsze co zrobiłem to krzyknąłem "Panie Boże, pomóż mu, błagam!". Czy jest szansa, że Bóg mu pomógł, że złagodził jego cierpienia? Wiem, że ten kotek to 'tylko' zwierzę, które nie ma duszy i zostało stworzone tylko po to, aby służyć człowiekowi, no ale o ile ludzkie cierpienie ma zawsze jakiś sens, tak cierpienie tego niewinnego kotka idzie na marnę... Proszę, powiedzcie, że Bóg może (mógł) mu pomóc.

Najwięcej mogłeś pomoc mu Ty, który sądząc po pytaniu jesteś wierzący. Ale nie pomogłeś. Wątpię czy w cudowny sposób kotek nagle ozdrowiał albo przestał czuć ból.

W jaki sposób?

Zatrzymać się i zawieść zwierzaka do weterynarza.

Spanikowałem, nawet nie pomyślałem o weterynarzu. Teraz żałuję

Co prawda Alus Ci już odpowiedziała, ale pytanie w jaki sposób pomóc jest co najmniej dziecinne. Nic totalnie nie przyszło Ci do głowy gdy je przeczytałeś? A że spanikowałeś... A co tam się takiego wydarzyło że spanikowałeś? Przecież Ciebie ta sytuacja, poza pewnymi emocjami, w ogóle nie dotyczyła.Staram się podejść ze zrozumieniem, ale zastanawiam się czy nie powinieneś oddać tego prawa jazdy dla swojego i cudzego dobra.

Trzeba bylo zawieść do weta i wet by go uśpił i kot by nie cierpiał.