Re: Moja droga do Boga - czyli kiedy naprawdę zacząłem wierz
Fajny temat. Zastanawiam się czy nie warto by było wpisywać to co wiemy na temat nawróceń też innych osób. W końcu mamy tzw obowiązek misyjny ,a taki temat pozwala zrozumieć innych, co może się jakoś przełożyć na większą ,,wydajność''
./////
Co do mnie...
Ja nawróciłem się w skrajnie małomodny sposób- jak na dzisiejsze czasy. Wychowałem się w katolickiej rodzinie, przez pewien etap mojej młodości byłem wierzący i praktykujący, ale po pewnym czasie tak się złożyło że praktykujący już nie za bardzo. W zasadzie to samo co inni nie-praktykujący, jednak z pojedynczym wyjątkiem ,ze chodziłem do kościoła w niedziele i święta.
Nawrócenie rozpoczęło się wtedy kiedy uświadomiłem sobie ,że jeżeli nie chce dostać się do piekła, to niestety nie mam wyboru, muszę przestrzegać Bożego prawa. Nie chciałem się nawrócić bo pogański styl życia mi się bardzo podobał..i podoba nadal (gdybym wiedział ,że za to nie grozi mi piekło to w przeciągu sekundy stał bym na nowo poganinem).Od momentu kiedy powziąłem decyzje ,że się nawracam dostałem lekką depresje i przez kila dni nie było mnie w szkole do której jeszcze chodziłem ( to był okres szkoły średniej).W końcu musiałem zrobić nowy porządek w swoim życiu który musiał spełniać katolickie standardy..a tu np byłem tuż tuż od romansu z jedną ładną koleżką...
, było co tracić.Ale ostatecznie poszło dość gładko. W nawróceniu tym pomógł mi pewien wierzący znajomy, ale o prostym, przejrzystym,rzeczowym oraz nie-emocjonalnym sposobie mówienia- no przynajmniej kiedy porównać go do większości księży.
Co śmieszne przez ładnych kilka lat chodziłem do kościoła jako nie praktykujący( z przyzwyczajenia, żeby nie mieć problemów w rodzinie itd) i żaden ksiądz nie zachwiał przez najdosłowniejszą sekundę moim odstępstwem. Dzisiejsze Kazania są skonstruowane dla ludzi którzy w jakiś sposób postrzegają/ są skłonni postrzegać boże prawo jako coś ładnego, fajnego, jako ideał itp.Ale ideały to rzecz względna- a moje ideały wg których chciałbym żyć były i są w paru punktach przeciwne... . Tak więc dopiero jak mi ktoś wprost powiedział ,że jeżeli nie chce skończyć w wiecznym piekle to muszę i nie ma dyskusji, to był przełom. Potem na nowo zastanowiłem się czy wierzę w Boga ( i co za tym idzie też w piekło) i od tamtego momentu jak na razie jestem wierzący.
No ,ale o kazaniach w tym kontekście założyłem już jakiś czas temu inny temat.:
viewtopic.php?f=36&t=27757 ( straszenie piekłem a kryzys praktyki)