Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N kwi 28, 2024 7:34



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 6 ] 
 Wątpliwości.. 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N maja 22, 2005 9:26
Posty: 4
Post Wątpliwości..
Witam!!
Zgodnie z tematem zamieszcze tu moje wątpliwości dotyczące wiary. To będzie dość długi wywód i z góry dziękuje osobom które go przeczytają, szczególnie że jestem tu nowa.

Zacznę od początku. Ostanio zaszła we mnie pewna zmiana, mianowcie zaczęłam poważniej patrzeć na sprawy wiary. Ostatnie 4 lata mojego życia były w dużej mierze zmarnowane. Oddaliłam się od Pana Boga. Oczywiście chodziłam do kościoła i czasami sie modliłam ale to wszystko było takie powierzchowne. Uległam czarowi życia lansowanemu przez media. temu czarowi jak to się określa z "zachodu". Że życie to bycie pięknym, podziwianym człowieiem bez problemów. Uległam konsumpcjonizmowi. Naszczęście nie popełniłam żadnych poważnych błędów życiowych.

Teraz widzę więcej i czuje więcej ale razem z tym pojawiły sie liczne wątpliwości i czasem wielkie, obawy.

Mianowcie, proszę powiedzcie mi, jak odnaleźć się w dzisiejszej cywilizacji aby żyć wg nauk Jezusa i jednocześnie tak normalnie. W świecie gdzie wszytsko jest na wyciągnięcie ręki.
Wiem że to bardzo obszerne pytanie, ale napiszcie chociaż co robicie. Jak patrzycie na to co atakuje nas ze wszystkich stron, chodzi mi o ten cały blichtr. Bo ja zaczęłam się bać. Co jeśli czasami Boga zasłania nam telewizor, albo ciągłe staranie sie o to żeby było co do garnka włożyć, żeby sie ubrać i jako tako wyglądać, żeby nie być do tyłu, żeby zabezpieczyć się finansowo na przyszłość (np. moi rodzice nas na przyszłość).

Boję sie też bardzo o rodziców. Moje obawy biorą się z wyżej wymienionych powodów. Moja Mama np. rano na 8 idzie do pracy, wraca powiedzmy o 15, gotuje dla całej rodziny, potem jest tak zmeczona ze albo spi albo siedzi na telewizorze. Staram sie jej pomagać, boje się jednak ze jej wiara stała się właśnie taka uśpiona. Z drugiej strony nie mogę być tego pewna bo nie czytam jej w myślach. A nie chcę Jej dręczyć ( do czego sie niestety posuwałam). Jak pomóc rodzicom, innym ludziom, sobie. Dobrym przykładem, czy to wytarczy?? Jezus kazał pomagać innym, jak więc zachęciać do tego rodziców. Nie moge przecież kazać im wpłacać pięniedzy na Caritas.Ale jak ich bardziej uwrażliwić zeby zamiast kupować jakieś niepotrzebne jedzenie, ze szczerego serca wpłacili to na głodnych??

I jeszce jedno. Jak poradzić sobie z panicznym lękiem przed potępieniem swoim, bliskich i wogóle tych wsyztskich ludzi którzy żyją daleko od Boga (nie mówiąc ze ja nie żyje, bo nie jestem niestety tak dobra jak chciałabym być).

Na tym skończę, wiem że bardzo to pogmatwane co napisałam i przepraszam serdecznie jeżeli zaśmiecam forum. Proszę o odpowiedź, o wasze refleksje, jakieś przykłady jeżeli Ktoś coś zrozumie z tego co nagmatwałam. :-|


Pn maja 23, 2005 14:35
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Magdolina...

Nie wiem od czego zaczac - moze od rodzicow, najprosciej. W momencie w ktorym wracalam do Kosciola oboje byli od niego daleko. Mowic nawet nie probowalam specjalnie, moze tyle ze czasem zapytalam, czy mama pojdzie w niedziele na Msze Sw (zwykle nie zreszta). Chodzilam z babcia, poki byla w stanie, po nia przychodzilam do rodzicow. Nie wiem, co i kiedy zadzialalo. Pewnie wiele rzeczy. Glownie na pewno smierc babci ze strony mamy. Ale pamietam ich zdziwienie moja radoscia i energia po nieprzespanej nocy Wigilii Paschalnej. Wtedy chyba zaczeli pytac...

Jak bedzie dalej, nie wiem. Mama jakos wrocila, ojciec szuka. Nie oducze jej roznych przesadow itp. Tyle ze wie, ze ja tego nie chce, nie wierze w to (i nie przyjmuje zab z moneta w zebach, figurki Buddy do glaskania brzuszka na pieniadze i czego tam jeszcze). Ale wiem, ze Bog chce ich zbawic. I wierze ze to wystarczy. [Nawiasem mowiac, wlasnie sobie uswiadomilam, ze jest tego drastycznie mniej, no zobacz :) ]

I jeszcze jedno. Wiesz - chocby sie wydawalo, ze nie wiadomo jak daleko odeszli. A jednak - cos zawsze w nich bylo, cos zostawalo, nawet gdzies daleko. I czasem zastanawialam sie, czy nie w nich bylo czasem wiecej ufnosci i wiary, madrej "intuicji"... Czlowiek nie jest taki prosty. I od jakiejs przypadkiem spotkanej w pociagu buddystki tez sie duzo nauczylam o Bogu :)

Bog chce zbawic kazdego czlowieka. Wiec i Ciebie i Ich. I jedyne, co Mu moze przeszkodzic, to uparta wola czlowieka. W pelni swiadoma i dobrowolna. Jesli ktos rowniez chce - na pewno Bog sobie poradzi. Chocby wydawalo sie, ze wszystko uklada sie inaczej niz powinno. A z tego co piszesz - przeciez nie uklada?

Swiat... On jest stworzony dla nas. Dany czlowiekowi. I wszystko, co na nim jest, jest dla czlowieka. Jest cos takiego, bywa takie spojrzenie - i we mnie bylo kiedys: "swiat to przeszkoda na drodze do Boga". Tylko ze z tego wynika albo, ze Bog stworzyl swiat niepotrzebnie (no skoro masz z niego nie korzystac, to po co jest?) albo jako pulapke. Taki ser w pulapce dla myszy - jak sprobuje to sie zatrzasnie. Zakrawa na paranoje? No zakrawa, zwlaszcza jak zestawic ze slowami "Bog jest Miloscia"... Nie mamy wybierac miedzy Bogiem a tym, co lubisz, czego pragniesz, na co masz ochote - poki nie stwierdzisz, ze to wszystko pcha cie w przeciwna strone. Masz tylko wiedziec, Kto jest najwazniejszy... :)

A poza tym - wyobraz sobie taki tlumek szaroburych dziewczyn, ubranych w byle co, uczesanych byle jak i nie majacych pojecia co sie dzieje - juz widze jak kogos by przekonaly, ze Bog jest dobry i ze w ogole warto sie w to (wiare) pchac... ;)

A, jeszcze jedno - a propos staran o rozne rzeczy - mamy byc madrzy :) I starac sie te rzeczy zdobywac normalna droga - razem z zabezpieczeniami, itp. Tylko uczyc sie, ze to moze gruchnac - i ze tak naprawde prawdziwym zabezpieczeniem jest Bog. Oj, ciezko...

[Jak orientacyjnie liczylam oplaty w czerwcu, wyszlo mi ze musze przezyc ten miesiac za jakies 30 zl, jesli sie zapozycze... Juz drugi rachunek przychodzi drastycznie nizszy niz sie spodziewalam ;) To tak jako przyklad - co nie znaczy ze moge przestac pracowac, czy zastanawiac sie, jak to zrobic, by dalej bylo lepiej :) ]

Pozdrawiam ;)

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Pn maja 23, 2005 18:21
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lut 17, 2005 22:28
Posty: 1652
Post 
Również witam :)

Magdolina napisał(a):
Mianowcie, proszę powiedzcie mi, jak odnaleźć się w dzisiejszej cywilizacji aby żyć wg nauk Jezusa i jednocześnie tak normalnie. W świecie gdzie wszytsko jest na wyciągnięcie ręki.
Wiem że to bardzo obszerne pytanie, ale napiszcie chociaż co robicie. Jak patrzycie na to co atakuje nas ze wszystkich stron, chodzi mi o ten cały blichtr. Bo ja zaczęłam się bać. Co jeśli czasami Boga zasłania nam telewizor, albo ciągłe staranie sie o to żeby było co do garnka włożyć, żeby sie ubrać i jako tako wyglądać, żeby nie być do tyłu, żeby zabezpieczyć się finansowo na przyszłość (np. moi rodzice nas na przyszłość).

Napisze Ci jak ja staram się żyć, bo niewiem co dla Ciebie oznacza stwierdzenie "żyć normalnie".
Teoretycznie wszystko jest na wyciągnięcie ręki, ale tylko teoretycznie. Większość ludzi w Polsce i na Świecie jest biedna, bogaci stanowią tylko niewielki odsetek. Ci drudzy mogą sobie prawie wszystko kupić, a reszta musi walczyć tylko o to co dla nich najważniejsze. Myślę, że człowiek powinien posiadać tylko takie rzeczy, które będą mu niezbędne do życia, aby nie stać się za wygodnym. Jest to też odniesienie do słów Jezusa "CO mam zrobić, aby dostać się do Królestwa Niebieskiego", a Jezus temu młodzieńcowi odpowiedział: "Idź sprzedaj wszystko co masz, rozdaj ubogim i pójdź za mną". Ten młodzieniec nie potrafił zostawić swojej majętności, nawet za cenę życia wiecznego. W życiu największą wytyczną drogi człowieka jest Dekalog i Ewangelia i myślę, że to one zawierają wskazówki i odpowiedzi jak normalnie żyć i funkcjonować we współczsnym świecie, trzeba tylko nauczyć się je rozumieć.


Magdolina napisał(a):
Boję sie też bardzo o rodziców. Moje obawy biorą się z wyżej wymienionych powodów. Moja Mama np. rano na 8 idzie do pracy, wraca powiedzmy o 15, gotuje dla całej rodziny, potem jest tak zmeczona ze albo spi albo siedzi na telewizorze. Staram sie jej pomagać, boje się jednak ze jej wiara stała się właśnie taka uśpiona. Z drugiej strony nie mogę być tego pewna bo nie czytam jej w myślach. A nie chcę Jej dręczyć ( do czego sie niestety posuwałam). Jak pomóc rodzicom, innym ludziom, sobie. Dobrym przykładem, czy to wytarczy?? Jezus kazał pomagać innym, jak więc zachęciać do tego rodziców. Nie moge przecież kazać im wpłacać pięniedzy na Caritas.Ale jak ich bardziej uwrażliwić zeby zamiast kupować jakieś niepotrzebne jedzenie, ze szczerego serca wpłacili to na głodnych??

Z moj a Mamą jest podobnie, wychodzi o 7:00 wraca po 17 i robi obiad, później siada i ogląda telewizję. Może warto być wyrozumiałym, wkońcu po godzinach ciężkiej pracy każdy może być zmęczony. Pytanie brzmi: "Czy oglądanie telewizji jest właściwą formą relaksu?" Mnie to nie wystarcza. Wolę wyjść na spacer, do kościoła, do parku, niż siedzieć godzinami przed "pódłem" w którym zresztą i tak same powtóki ciągle. Ograniczam się do oglądania wiadomości i jakiegoś progmaru na "TVN24", najczęściej jest to "Szkło Kontaktowe" ( to nie miała być reklama ;-) )i to mi wystarcza. Nie znam Twoich rodziców więc nie wiem jak dokłądnie im pomóc, ale w doświadczenia wiem, że najlepiej jest pomagać ludziom na którym nam zależy, tak, aby oni wcale o tej pomocy nie wiedzieli i wtedy nie zostanie się też posądzonym o wtrącanie się w nieswoje sprawy. Nie muszą przecież od razu zaczynać wpłącać pieniędzy. W końcu pomagamy nie tylko materialnie, ale też dobrym słowem, można też zamiast pieniędzy oddać ubrania, któych już nie nosicie ubogim. W tej sytuacji i mama będzie zadowolona, bo wkońcu posprzątasz z nią w szafach ;-) i TY będziesz zadowolona, bo dzięki Tobie Obje pomożecie biednym.

Magdolina napisał(a):
I jeszce jedno. Jak poradzić sobie z panicznym lękiem przed potępieniem swoim, bliskich i wogóle tych wsyztskich ludzi którzy żyją daleko od Boga (nie mówiąc ze ja nie żyje, bo nie jestem niestety tak dobra jak chciałabym być).


Najlepiej nie bać się potępienia, bo z tego co wiem Bóg skruszonych grzesznikó nie potępia, a grzeszni jesteśmy wszyscy.

Pozdrawiam :-o


Pn maja 23, 2005 21:53
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lut 04, 2005 2:06
Posty: 899
Post 
Magdolina


Pamietaj; Cokolwiek czynisz w zyciu zawsze wez pod uwage wole Pana.Pytaj sie siebie czy Panu podobaloby sie gdybym uczynila to lub tamto.Innymi slowy szukaj Krolestwa Bozego w swoim codziennym zyciu a Pan doda ci wszystko czego ci potrzeba i wyprostuje twoje sciezki prowadzac cie do nieba.

_________________
Duchu Swiety daj zasluge mestwa, daj wieniec zwyciestwa, daj szczescie bez miary.

Pozdrawiam :)


Pn maja 23, 2005 22:11
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz mar 31, 2005 5:51
Posty: 40
Post 
Kochana Magdolinko

Mogę powiedzieć, że w pewnym stopniu wiem, co czujesz. Sama przeżyłam taki okres, kiedy moja wiara przypominała uschnięte drzewo, które potrzebowalo jednego silnego podmuchu, by je złamać. Albo "wody życia". Na szczęście dla mnie, znalazłam wodę życia. Ale po kolei. Umnie w domu (mam bardzo wierzącą rodzinę) nikt o tych wątpliwościach moich nie wiedział. Chodziłam na Mszę Świętą, modliłam się rano i wieczorem, ale... to było automatyczne, bezmyślne. Nawszelki wypadek. Bałam sięnie wierzyć. A jeśli Bóg jest? Aż przyszedł dzieńrekolekcji wielkopostnych. Siadłam sobie blisko drzwi, żeby łatwiej było wyjść, kiedy mi się znudzi. I... zostałam do końca. Zkażdym dniem rekolekcji byłam bliżej ołtarza, aż w końcu, na zakończenie rekolekcji, po szczerej spowiedzi, usiadłam w prezbiterium. Zrozumiałam, że nie mogętak dłużej żyć. Że to Jezus jest najważniejszy! Zaczęłam codziennie czytać Pismo Święte, odmawiać różaniec. Żyć wiarą.

Nie jest łatwo iść za Jezusem. Mówił o tym papież Jan Paweł II do młodzieży. Jezus nie oferuje nam łatwego życia, bez problemów i cierpienia, jak to robi współczesny świat. Droga Jezusa jest trudna,pełna wyrzeczń, wielokrotnie cierpienia, ale jest to Droga szczęśćia. Droga życia. Tylko tak można naprawdę żyć. Ale uwierzyćJezusowi, znaczy Go naśladować. Być miłym dla wszystkich, chociaż czasem może cię zdenerwować młodsza siostra. Pomagać innym, chociaż czasem sama już padasz z nóg i tobie też przydałaby się pomoc. Modlić się. Z modlitwy i Eucharystii czerpać siłę do życia z Jeusem w sercu. Nie jest to łatwe. Ale jeśli zaufamy Jezusowi, poprosimy Go o pomoc w byciu dobrym, On pomoże i wszystkie przeciwności można pokonać. Z Nim.

Jesli chodzi o Twoich rodziców, to najważniejsze, módl się za nich, ofiaruj Komunię Świętą. Bądź szczęśliwa i pokazuj im, skąd czerpiesz szczęście i radość. Może wtedy sami zapragną tego szczęścia i patrząc na ciebie zrozumieją, gdzie mogą je znaleźć.

Pozdrawiam Cię serdecznie i obiecuję modlitwę. Wytrwaj :papa2:

_________________
"Przez pryzmat wiary wszystko zobaczysz w tęczowych kolorach."


Wt maja 24, 2005 10:43
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N maja 22, 2005 9:26
Posty: 4
Post 
Dziękuje Wam bardzo bardzo za odpowiedzi !!! :-D


Wt maja 24, 2005 14:51
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 6 ] 

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL