Skoro tak nie jest, to jednak da się uznać nieważność święceń!

Owszem może on przestać wykonywać swoje zadania i obowiązki w Kościele i żyć podobnie jak świeccy, ale kapłanem pozostanie (nawet gdy nie ma sutanny). Taka jest moc sakramentu kapłaństwa. Jest on nieodwracalny.

A jak to jest w sytuacji, gdy ktoś przyjmuje święcenia kapłańskie w złej wierze

np. "agent" lobby homoseksualnego,
który chce przeniknąć w kręgi duchownych by ich demoralizować
i kompromitować duchowieństwo
(niektórzy uważają, że tak właśnie się dzieje).

Też są ważne, nawet jak osoba, która je przyjmowała
w ogóle w Boga nie wierzyła?

Wtedy taka osoba, powinna zostać czym prędzej suspendowana, nie zaś przenoszona na inne parafie i kryta przez biskupa-zwierzchnika, po to aby dalej demoralizować. Jak już wiele razy o tym pisaliśmy, w kwestii pedofilii wśród księży najgorsze był braki odpowiednich reakcji ze strony władz kościelnych. Chyba że uznamy, że biskup, który krył księży pedofilów też przyjął święcenia (i kapłańskie i biskupie w złej wierze...). Ale taka teoria robi się już za nadto spiskowa...

Zgadzam się z tym. Mogę jeszcze dodać, że osoba, przyjmująca ten sakrament powinna wiedzieć, że całe swoje życie poświęca przez to Chrystusowi. A jak służyć Chrystusowi a równocześnie być niewierzącym?