To ile Pani Senyszyn wydaje miesięcznie na biednych?

A nie wiem. Jej zapytaj się ile, i czy w ogóle, jeśli Cię to interesuje.
Ja śledzę sprawy, które mnie interesują

Pytam we właściwym temacie, który polega na zaglądaniu do cudzych kieszeni i pomiarach cudzego miłosierdzia, mierzonego wielkością jałmużny i w związku z nią - własnego ubóstwa.

Ja nie mówię, że masz tu nie pytać, tylko, że ja akurat Ci na to nie odpowiem, bo to leży poza moim zainteresowaniem.

Natomiast pomiędzy politykiem a księdzem widzę pewną różnicę. Ten pierwszy wykonuje pracę i zarabia pieniądze (co nie znaczy, że to popieram, bo moim zdaniem polityka nie powinna być pracą zarobkową, tylko darmową służbą na rzecz społeczeństwa. Ale jest jak jest.), a ten drugi pełni służbę, pomaga potrzebującym, i z założenia nie zarabia pieniędzy. Pierwszy może swoje oddać, ale nie musi, drugi powinien...

Mniej więcej. Aczkolwiek niedokładnie.
Politycy lewicy bowiem powinni dzielić się swoimi pieniędzmi z ubogimi, gdyż są politykami lewicy.

Natomiast duchowni dzielą się na tych, którzy składali śluby ubóstwa i na tych, którzy ich nie składali. Zwykli księża i biskupi należą do tych, którzy takich ślubów nie składali. I oni mogą się dzielić swoimi pieniędzmi do granic ubóstwa (jak zakonnicy), jednak nie muszą.

Osobiście też tak uważam w przypadku tych, którzy głoszą określone postulaty (w lewicowych partiach są też politycy, którzy popierają kwestie liberalne, a nie typowo lewicowe). Ale nie zmienia to faktu, że to wciąż pozostaje sprawą ich dobrej i wolnej woli.


Kapłaństwo to chyba w ogóle służba, o ile się nie mylę. A pieniądze to przecież dary i ofiary od wiernych (na cele chrześcijańskie), a nie opodatkowany dochód.

Ale ty byś i tak o tym księdzu nie napisał, bo podobne wiadomści nie pojawiają sie na pierwszych stronach gazet . I kto tu jest hipokrytą

Może ten, kto własne koncepcje wkłada w usta i ręce innych osób, a następnie te osoby krytykuje

Gdzie tu jest niby problem z tym, w którym miejscu zaczyna się i kończy cytat?

Gdzie tu jest niby problem z tym, na czym polega komentowanie?

Ja wiem i to, i to. Natomiast ty nie wiesz, na czym polega pisanie prawdy, a na czym pisanie nieprawdy. Pisanie nieprawdy to twierdzenie, że np. zostało powiedziane coś, co nie zostało powiedziane. To właśnie stwierdziła Senyszyn, a więc napisała nieprawdę. Proste.



Niestety, pustymi obelgami nie przykryjesz tego, co sobą reprezentujesz.



Wystarczyłoby przyznać, że się napisało sporą głupotę.

Twoje posty to zawsze to samo – dużo tekstu, trochę chamstwa, mało sensu. Dyskutować z tobą to po prostu wdawać się w niekończące się pyskówki. Mnie to zupełnie nie interesuje. Jak ci już gdzieś indziej napisałam, szkoda mi na twoją plaplaninę czasu.

Ale Wyborcza napisała Daj Panie takiemu księdzu i 200 tys. miesięcznego dochodu.
http://wyborcza.pl/1,75477,11507877,Pro ... _zal_.html

Przeciwnie, ciebie interesują wyłącznie pyskówki. Teraz to już w ogóle nie wdajesz się w żadne merytoryczne spory - ot, napiszesz, że lubisz Senyszyn i że ma rację, ale już nawet nie chce ci się dopisać, dlaczego właściwie tak uważasz. Na merytoryczne argumenty również nie odpowiedziałaś, zamiast tego chcesz znowu wdać się w pyskówkę, obrzucając mnie obelgami. A następnie piszesz, że już nic nie napiszesz, bo nie chcesz wdawać się w pyskówki.. twoje postępowanie jest żałosne. Spójrz czasem w lustro, bo jest z tobą coraz gorzej.

Jesteś strasznie upierdliwy... Jak taki wstrętny giez, który się nie chce odczepić
Skoro nie chcesz zrozumieć, że nie będę z tobą dyskutować, bo twój ton wypowiedzi, twoje notoryczne chamstwo, kompletnie mi nie odpowiadają, to należy cię po prostu traktować ignorami. Albo się w końcu nauczysz, albo wklepuj sobie dalej posty, dla samego ich wklepania...
To wszystko