Czym różni się te stwierdzenia:
1. Księża nie powinni wydawać na siebie więcej niż wynosi średnia krajowa
2. Wynagrodzenie księży nie powinno przekraczać średniej krajowej.

Różnica między nimi też jest subtelna - w końcu wynagrodzenia niekoniecznie trzeba przeznaczać wyłącznie na wydatki "na siebie". Nie ma to jednak znaczenia, bo żadne z tych twierdzeń ze strony Episkopatu nie padło.

Myślałem, że cytowałeś, a ja powtórzyłem za Tobą.

Dużo.
Ale moze jako najlepiej poinformowany na tym forum we wszystkich kwestiach tyczących KK i duchownych, sypniesz statystyką dochodów duchownych.
Konkretnie ilu otrzymuje owe 3.700 zł, ilu ponad ową kwotę, a ilu bieduje na ubogich parafiach.

Nie mam zielonego pojęcia. I nie ma to znaczenia. Senyszyn zauważa pewne niezbyt zręczne sformułowanie.

Niezbyt zręczne sformułowanie biskupów nie jest ewenementem.
Moim zdaniem biskupi są zbyt wyizolowani, oderwani od rzeczywistości.
Fobia zaś p. Senyszyn wobec Koscioła skutkuje tym, że każdy jej komentarz w 90% nafaszerowany jest kąśliwymi, sarkastycznymi komentarzami mijającymi się z rzeczywistością, a wskazującymi na dokładnie podobne jej wyizolowanie, oderwanie od rzeczywistości.
Pasuje do tej sytuacji stare porzekadło urągała motyka gracy....

A ja nadal uważam, że pani Senyszyn świetnie by się spełniała w reklamowaniu farby do włosów...
Podobnie jak Jajko, w pisaniu inteligentnych felietonów, niekoniecznie na temat Kościoła i duchownych

Dlatego też ja te kąśliwe uwagi pominąłem i skupiłem się na meritum, z którym kilka osób się zgodziło, co mnie cieszy, bo utwierdza mnie to w przekonaniu, że sam nie jestem wyizolowany i oderwany od rzeczywistości

Homo: dzięki, że mnie doceniasz

A ja myślałem, że mój post jest wystarczająco prosty i jasny, by każdy był w stanie go zrozumieć..



Tylko nie wiadomo, gdzie je zauważyła, bo ze strony Episkopatu ono nie padło.

Joanna Senyszyn ma trafne spostrzeżenia na temat Kościoła. Nie inaczej jest tym razem, i oczywiście, że ma całkowitą rację
Ja w ogóle lubię ją czytać, odpowiada mi sposób w jaki komentuje, regularnie zaglądam na jej bloga. Mam tę stronę dodaną do ulubionych

Niestety, wręcz przeciwnie - myli się całkowicie. Pisze: "Zamknięta w swoich biskupich pałacach [kościelna hierarchia], otoczona dworem pochlebców, pozbawiona kontaktu z rzeczywistością, życie za 3700 zł na osobę miesięcznie nazywa »prostym życiem w dobrowolnym ubóstwie«", podczas gdy ani "kościelna hierarchia", ani nikt nigdzie nigdy nie nazwał życia za 3700 zł w taki sposób, co pokazałem wyżej. Senyszyn więc albo się pomyliła, albo po prostu kłamie.

Przecież to nie jest cytat z konkretnej osoby. Poza tym skąd wiesz, czy nikt tak tego nie nazwał? To, że chcesz się do czegoś, jak zwykle zresztą, przyczepić, nie zmienia faktu, że Senyszyn ma rację. Tym właśnie jest chyba z założenia służba waszemu Bogu, kapłaństwo... A w ogóle to ty po prostu kontekstu jej wypowiedzi nie zrozumiałeś

Skoro temat taki rozwojowy, to zapytam z ciekawości:
Czy ktoś wie ile Pani Senyszyn, jako wybitna przedstawicielka lewicy, wydaje miesięcznie na biednych?

To nie jest w ogóle wzięte znikąd, poza wyobrażeniami prof. Senyszyn.



Oczywiście, nie wiem też, czy nikt nigdy nie nazwał ateistów idiotami, więc może niech Senyszyn o tym też napisze?



Nic nie zmieni tego, że Senyszyn racji nie ma. A właściwie nie tyle nie ma racji, co po prostu manipuluje. Postawiła dwie tezy:

- "Biskupi uznali, że księża nie powinni wydawać na siebie więcej niż wynosi średnia krajowa, czyli 3700 zł miesięcznie."
- "życie za 3700 zł na osobę miesięcznie nazywa >prostym życiem w dobrowolnym ubóstwie<"

Obydwie są nieprawdziwe. Biskupi ani nie uznali, że księża "nie powinni wydawać na siebie więcej, niż wynosi średnia krajowa", ani nie nazwali życia za 3700 zł "prostym życiem w dobrowolnym ubóstwie". Nic takiego nie miało miejsca. Episkopat stwierdził trzy rzeczy:

- "Wynagrodzenie duchownych powinno kształtować się poniżej średniej krajowej"

Po pierwsze: PONIŻEJ średniej krajowej. Nie: "może być 3700 zł, ale już nie więcej", tylko "ma być MNIEJ niż 3700 zł", czyli: nie może być 3700 zł, tylko mniej. Po drugie: nie ma tu ani słowa o tym, ile księża "mają na siebie wydawać" (o tym będzie mowa później), tylko o "wynagrodzeniach". Wiadomo przy tym, że istnieją parafie, w których proboszcz zarabia nawet 8 tysięcy i więcej. Episkopat wprost stwierdził, że jest to niepożądane.

- "stylem życia duchowni winni być bliscy przeciętnej, a raczej uboższej rodzinie"

Ani w tym fragmencie, ani gdy jest mowa o "dobrowolnym ubóstwie" nie ma ani słowa o tym, że przez "raczej uboższą rodzinę" lub "dobrowolne ubóstwo" rozumie się dochód na poziomie 3700 zł jak to sugeruje prof. Senyszyn. Jest to, po pierwsze, absurd, po drugie, sprzeczność z założeniem, że wynagrodzenie ma wynieść MNIEJ niż średnia krajowa, po trzecie, sprzeczność z faktami, wedle których przez "raczej uboższą rodzinę" nie rozumie się tych rodzin, w których dochód na osobę wynosi 3700 zł

- "Duchowni to, co im zbywa, winni przeznaczyć na dobro Kościoła i dzieła miłości"

Inaczej mówiąc, Episkopat wyraźnie rozróżnia "wynagrodzenie" duchownego oraz to, co "powinien on na siebie przeznaczać". Twierdzenie Senyszyn, że intencją jest wskazanie, iż księża "nie powinni wydawać na siebie więcej niż 3700 zł" jest więc jak najdogłębniej sprzeczne z intencją instrukcji Episkopatu. Senyszyn po prostu ją zmanipulowała dla własnych celów.



Ależ ja go doskonale rozumiem - chodzi, jak zawsze, o dowalenie Kościołowi, nic więcej.

To twoje interpretacje i problemy z rozumieniem tekstu. Jeśli nie rozróżniasz, w którym miejscu zaczyna się, a w którym kończy cytat, a do tego nie za bardzo orientujesz się na czym polega komentowanie... to ja już nic na to nie poradzę. Najwidoczniej powinieneś cofnąć się do szkoły, skoro jesteś taki niedouczony.



No i chcąc teraz partnerować ci w tej dyskusji, należałoby odpisać ci w podobnym tonie, żeby to katolików nazywać idiotami, a już takiego Johnny'ego, który w pewnych rzeczach celuje, zwłaszcza...
Na szczęście nie zamierzam ci partnerować, więc tak nie odpiszę