Teraz kiedy tak wszystko się zmienia czy za 20 lat kiedy dzisiejsi nastolatkowie dorosną, będzie dla kogo odprawiać mszę świętą w niedzielę ?

Sami sobie bądą prawić.

20 lat temu też pewnie sobie zadawano takie pytania.
40 lat temu zapewne też.
120 lat temu podejrzewam, że również.


Spokojnie. Będzie dla kogo.

Też mi się tak wydaje. Obiektywnie patrząc chrześcijaństwo jest religią formalnie o wiele bardziej elastyczną, lepiej wpisującą się w nowoczesny (czy raczej:y postnowoczesny) świat niż choćby dominujący obecnie islam...

widząc tłumy na Lednicy, rosnące grupy duszpasterstw młodzieżowych, grup oazowych- nie bałabym się..... pamiętam dzień wspólnoty Oazy w tym roku w lipcu. Byliśmy jedyną grupą dorołsych! Cały duży amfiteatr był pełen radosnych, śpiewających grup młodzieżowych. Chrześcijaństwo pokazuje inną drogę niż wyścig szczurów wykańczanych przez korporację (a jeszcze w latach 90-tych wydawało się szczytem marzeń robienie kariery w tym sensie..) , niż bezsensowne gonienie za pieniędzmi, niż spalanie się na imprezach i niszczenie zdrowia piciem, narkotykami. Pokazuje wartości które naparwdę w życiu się liczą, jak miłośc, przyjaźń, rodzina, lojalność, a nie zawiść, pycha, odizolowanie się i wywyższanie nad innych.

Wystarczy choćby spojrzeć ile jest popularnych zespołów muzycznych, których członkowie przyznają się do chrześcijaństwa w porównaniu np. z tymi, którzy przyznają się powiedzmy do islamu... chyba jeszcze tylko satanizm trzyma się pod tym względem mocno, ale to raczej niszowo.

Myślę, że za 20 lat JESZCZE będzie dla kogo, ale za 120?
Ostatnio odwiedził mnie znajomy z Francji. Zwiedzał zabytki, a więc także kościoły. No i był w szoku, jak zobaczył, że w jednym z kościołów (św. Anny chyba) nie było po prostu miejsca. U nas - mówił - pustki w kościołach, a tu.... Wyjaśniłem mu, że trafił akurat do popularnego kościoła w "dobrej" porze. Poinformowałem też, że regularnie do kościoła chadza mniej niż co trzeci Polak, co i tak jest liczbą znaczną w porównaniu do Francji. ALe liczba ta spada systematycznie z roku na rok
Ale wracając do zasadniczego pytania. W zlaicyzowanej Francji nadal odprawia się msze. Tak więc nawet za 120 lat będzie komu i dla kogo je w Polsce odprawiać, z tym że wówczas regularnie na te rytuały uczęszczać będzie, jak sądzę, poniżej 10% społeczeństwa. Wiele kościołów zmieni swego właściciela i zostanie zamienionych w parki rozrywki, hotele, restauracje, domy mieszkalne, meczety i bogowie wiedzą w co jeszcze. Ale katolicyzm będzie nadal obecny. Śladowo.

nie wiadomo Jajko czy będziemy jako świat- jako Europa- istnieć za 120 lat. W takim tempie trując środowisko, napędzając wojny... narody europejskie w dużej mierze wymierają, ich miejsce zajmują Arabowie, Turcy...
wikipedia, żeby nie było że jakieś katolickie źródło:)
W ostatnich dziesięcioleciach spowodowało to niespotykany przedtem wzrost liczby wiernych (wzrost o 56,11% czyli o 424,5 miliona w latach 1978–2009). Połowa światowej populacji katolików żyje na obszarze Ameryki Północnej i Ameryki Południowej, 24% mieszka w krajach Europy, 15% w Afryce, blisko 10% w Azji i pozostałe ok. 1% w krajach Oceanii[2].
w POlsce:
Według badań CBOS, z Kościołem katolickim identyfikuje się obecnie 55% Polaków,
Europa to nie cały świat, to podupadająca cywilizacja świat jest wielki

No ale ja pisałem tylko o naszym lokalnym podwórku. Co do świata, to pewnie katolików przybędzie. Bieda, choroby i analfabetyzm sprzyjają przyjmowaniu nowych idei niosących (płonne) nadzieje.

Czy płonne, wszystkim w swoim czasie przyjdzie się nam przekonać.

a wiesz że większość osob we wspólnotach katolickich jest wykształconych, sporo zamożnych? I nie mówię to o Opus Dei gdzie wogóle jakąś dziwną "elitę" próbują tworzyć
ale o normalnych Ruchach jak Światło Życie, czy Neokatechumenat- ruchach które są otwarte na wszystkich chętnych. I tu nie chodzi o to że osoby wykształcone są jakoś tam "lepsze"- nic z tych rzeczy! Ja żyjąc 3 lata w ruchu, obserwuje tych ludzi. I to jest pewien typ osób- to są ludzie zwykle inteligentni (nawet jeśli bez specjalnych "dyplomów"), tacy którym "nie jest wszystko jedno", jeżeli są zamożni- a wielu jest- nie przywiązują się jakoś bardzo do tego, są otwarci żeby pomagać, dzielić się tym co mają, traktują rzeczy jak rzeczy a nie jak wartość w życiu. Są zwykle uczciwi, są pracowici, nie mają nałogów więc siłą rzeczy radzą sobie w życiu bo dobrze pracują. My mamy w ruchu pana burmistrza:) pana sekretarza miasta, dyrektorów szkół , lekarzy, właścicieli firm, mamy informatyka, mamy główną księgową To w sumie jest bez znaczenia, ale takie sa fakty. Mamy też naturalnie pracowników fizycznych, rolników. Ale wszyscy mają w sobie to coś, mają jakiś szacunek do pracy, do innych, do swoich obowiązków. Wbrew pozorom ludzie "z marginesu" wcale się w kościele nie pojawiają zwykle.

Alus:

Nie wiadomo czy się przekonamy, bo jeśli świadomość po prostu gaśnie, to o niczym się nie przekonasz.

Kropeczka:

Wyjątki się zdarzają. Policz ilu jest katolików w tych ruchach, a ilu w ogóle. To będzie promil.

Poza tym, nie trzeba być katolikiem aby dzielić się tym co się ma z innymi.

Jeśli nie wiesz, to nieuprawione jest mówienie o płonnych nadziejach.

Podobnie nie trzeba być ateistą lub katolikiem, aby wiedzieć, że nauka czy bogactwo nie ma prostego przełożenia na wiarę lub niewiarę.

Dlatego słowo "płonne" napisałem w nawiasie.

Prostego przełożenia nie ma, ale statystyka wyraźnie pokazuje konkretną zależność.

Wykazuje bo w naturze człowieka leży zadufanie w sobie, zwłaszcza gdy posiada sie dużo kasy, intratne stanowiska, Bóg wydaje sie niepotrzebny.