Bezimienny napisał(a):
A co do równości kobiet i mężczyzn... Nie traktuję kobiet jak swoich służących. Ani żony, ani sióstr, ani koleżanek. Mimo to mnie też się obrywa w tych wszystkich gadkach. Bo "mężczyźni tacy są". Jestem winny tylko dlatego, że jestem mężczyzną. Jak to nazwać jak nie dyskryminacją ze względu na płeć?
Właśnie dyskryminacją ze względu na płeć. Mówię Ci to jako feministka, nawet radykalna:) Jakbyś nie miał alergii na słowo feminizm czy patriarchat, to może byś skojarzył, że mówisz dokładnie to, co mówią feministki, co postulują. Tylko ponieważ jest przedrostek femi-, a w Polsce mamy troch nieprzerobioną drugą falę, uważasz, że to się nie łączy. Błąd.
To, czego doświadczasz jest po prostu seksizmem i nie znam feministki, która dyskryminację ze względu na płeć nazwałaby inaczej, jeśli dyskryminowani są mężczyźni. Z drugiej strony - warto czasem spojrzeć w lustro i jeżeli Ty sam generalizujesz, albo uważasz, że "kobiety takie są" (vide dalsza część posta), to dlaczego uważasz, że tylko Tobie należy się zrozumienie jako facetowi, ale już o kobietach możesz się w ten sposób wypowiadać. W tym momencie trafiamy na pętlę, bo pewnie pomyślisz, "ale one mnie tak traktują i tak jest, to ja generalizuję...". Takie myślenie jest kołem bez końca i wpadłeś w nie i Ty i kobiety w Twoim otoczeniu. Być może ich wizja mężczyzn była budowana w opozycji do tego co narzucano im jako kobietom, co naturalnie nie jest usprawiedliwieniem, ale próbą poszukania przyczyn. Jakbyś na takie sytuacje spojrzał całkowicie z zewnątrz, wyglada to jak kłótnia dzieci w piaskownicy: jesteś brzydka, a ty głupi, mama, a bo on/ona coś tam, a bo ona/on powiedział/a, że brzydki/głupia itd.". U dorosłych to przestaje być zabawne, zaczyna być tragiczne.
Bezimienny napisał(a):
Parę lat temu w kampanii przeciw domowej przemocy użyto plakatu z pobitym dzieckiem i kobietą. Podpis brzmiał: "bo zupa była za słona". Jakiś plakat o biciu mężów przez żony? O wyrzucaniu z domu? Zero. Kobiety są zawsze niewinne. Czemu? To oczywiste. Bo są kobietami. Sama przynależność do tej płci czyni aniołem, podobnie jak sama przynależność do płci męskiej czyni diabłem/draniem/nieudacznikiem itd...
1. Hint: doedukuj się z zakresu działań społecznych na dużą skalę, co to reklama społeczna i dlaczego akurat na bilboardach ląduje to, a nie co innego. To są kwestie związane z socjologią i marketingiem, a także skutecznością. Tworzy się je w oparciu o statystyki, analizę danych zarówno ilościowych (dane dot. przemocy) jak i jakościowych (uwarunkowania społ.-kulturowe), a potem po kazdej akcji ma nastąpić podsumowanie i wnioski. Przemyśl jak tragiczne były statystyki oraz, że okazało się, że przemoc faktycznie ma "płeć" na tych wielkich plakatach. Akurat zupna akcja ma wiele opracowań teoretycznych, wystarczy pogrzebać w necie i arty naukowe masz jak na dłoni. Polecam.
2. Czy jak widzisz reklamę społeczną "pijesz-nie jedź" to od razu uważasz, że należy się oburzać na to, że twórcy nie uwzględnili zagrożeń, jakie stwarzają kierowcy, którzy alkoholu nie spożyli? Czy tu rozumiesz jak tworzone są reklamy społeczne?
3. W akcjach, gdzie bardzo wyraźnie wskazuje się na to, że "przemoc ma płeć" twórcy mają żelazne statystyki i to one są podstawą do tego, by coś inicjować. Fajnie jest zastanowić się dlaczego mamy takie tragiczne wyniki.
4. Być może bardziej efektywnym działaniem, który może zmienić takie postrzeganie mężczyzn z którym - jak piszesz - się spotykasz, byłoby nie idiotyczne przerzucanie się nic nie wartymi "a one to takie", a działania nakierowane na zmianę. To jest też częsty problem. Jak mówię w towarzystwie, że patriarchat (rozumiany bardzo szeroko) wali mężczyzn też bardzo mocno, podnosi się męskie larum. Jednak gdy wskazuję konkretne sytuacje, okazuje się, że się ze mną zgadzają. Tylko wygodniej jest pizgnąć sobie na feministki i walnąć kielicha, jako ciemiężony przez baby co za dobrze mają i w głowie im się przewraca, trudniej jest przeanalizować sytuację pod wieloma kątami. Polecam refleksję, zamiast jęczenia, działanie zamiast narzekania.
Czy kiedykolwiek w sytuacji w której słyszysz jacy to są faceci, wstałeś i powiedziałeś "drogie panie, wasze insynuacje są uwlaczające. To nie kwestia biologii tylko osoby. Tak jak różnych rzeczy nie można przypisywać kobietom w ogólności, tak i mówienie tak o mężczyznach jest nie w porządku. proszę o nie komentowanie w ten sposób, gdyż jako mężczyźnie jest mi przykro, że insynuujecie mi to, czego nie praktykuję"
Czy próbowałeś pokazać jak patowa jest sytuacja, w której mówi się "mężczyźni są tacy a kobiety takie"? A nie, nie próbowałeś bo sam tak robisz:)
Kiedykolwiek płeć była dla Ciebie wykrętem? "Bo ja facet jestem..."
Jeżeli na dwa pierwsze pytania odpowiedziałeś nie, a na trzecie tak, to znaczy, że po prostu lublisz sobie popłakusiać na forum na okrutny świat i tyle.
I facetom i kobietom zwykle mówię - nie płakać, działać, tyle jeszcze do zrobienia.
Ja widziałam akcje przeciwdziałajace agresji domowej nie ukierunkowane na mężczyzn, działam społecznie, pomagałam nawet w akcji naswietlenia problemów z agresją w związkach lesbijskich. Ale to trzeba otworzyć oczy, a nie płakusiać po forum bo się cały czas ma żal po akcji bilboardowej sprzed lat.
5. Jeżeli uważasz, że feministki kreują kobiety na anioły na ziemi, zaś facetów, na dzikie, nieokrzesane i chamskie bestie to wsadź to sobie międz bajki.
Pomyśl, kto i w jakich sytuacjach podpiera się argumentami w stylu:
- mężczyźni to są tacy genetyczni myśliwi, są dzicy, agresja jest w nich wpisana, by chronić kobietę, zas powołaniem kobiety jest zajmować się ogniskiem domowym, z natury jest łagodniejsza, dba o innych
- mężczyźni nie mają cierpliwości do dzieci, kobiety zaś mają ją z natury
- mężczyźni lepiej sobie radzą na kierowniczych stanowiskach, faceci są lepsi w polityce, bo tam trzeba twardej ręki i agresjii
- faceci są poligamiczni (zapladnianie jak największej ilości kobiet), a kobiety monogamiczne (opieka nad dziećmi i ogniskiem domowym)
- kobiety lepiej zajmuja sie domem, maja rękę do "prac domowych", facet to nie ma cierpliwości i może życ w syfie, facet potrzebuje kobiety co się nim zaopiekuje
- dziewczynki są zawsze grzeczne, chłopcy to urwisy
- dziewczynki sie nie biją, tylko troszczą o siebie, chłopcy - o to nawet zdrowo jak się pobije, od razu pokaże, że facet (AGRESJA!)
itd.
Nie znam feministki, która dąży do zlikwidowania dyskryminacji ze względy na płec, a która na widok powyższych nie walnęła by się ręką w głowę. Bo to slepy zaułek. Jeżeli zależy Ci na zmianie, sam tez musisz się z tym zmierzyć.
Bardzo brakuje głosu mężczyzn, którzy innym mężczyznom by zwracali uwage, że płeć nie stanowi uzasadnienia do zachowania krzywdzącego (agresji, zdrad, braku odpowiedzialności), czy ogólnego nieogarnięcia życiowego, czy zachowań seksistowskich. Bo na głos kobiet, to tacy panowie reagują alergicznie, aj feministka mi mówi jak mam żyć.
Bezimienny napisał(a):
Znam to od lat. Faceci to świnie. Zdradzają się, łajdaczą z innymi kobietami itd itp. Żony wiernie czekają i płaczą. Taki obraz zaszczepiano mi podczas różnych pogadanek. Tyle że ci faceci z kimś te swoje żony musieli zdradzać, nieprawdaż? Z kim? Pewnie na 1 zdradzającego męża przypadała 1 zdradzająca żona. Tak mniej więcej. No ale tak nie można mówić...
<ironia> Znam to od lat. Kobiety nie nadają się do polityki. W kółko tylko zakupy i babskie kosmetyki. Nic tylko plotkują. Faceta na ciąże i ślub tylko chcą złapac, od dziecka marzą tylko o mężu. lepiej pracować z facetami, z babami to jak w gnieździe os. Kobiety to intrygantki, tylko czekają, żeby faceta przywalić pantoflem i żegnaj wolności. Facet to walnie raz i drugi w pysk i załatwione (ach ta męska agresja), a kobiety to latami będą cie niszczyc... </ironia>
Masz powyżej dwie strony tego samego medalu. Obie do [tylniej części ciała], obie nieprawdziwe, obie okrutne.
Odnośnie zdrad i ilości partnerów - Kinseyowi wybaczono jakoś raport na temat seksualnosci amerykanów, ale naprawdę dostał po tyłku jak próbował opublikować badania na temat amerykańskich kobiet. Społeczeństwo przeżyło dużo, ale twarde statystyki, które pokazywały, że kobiety tez zdradzaja już nie. Pomyśl dlaczego i z jakich powodów to feministki starają się w badaniach wykazywać, że opresja ze strony społeczeństwa i kultury powoduje, że negatywne i krzywdzace zachowania (jak zdrada) ze strony mężczyzn nie są drastycznie potępiane i czasem spotykają się z aprobatą (ogier), zaś te same zachowania u kobiet są często... przemilczane, gdyż nie pasują do społecznej wizji. Wiesz, że kiedy kobiety i mężczyźni odpowiadają na pytania ankietowe dot. ilości partnerów seksualnych to w przypadku anonimowych, pisemnych ankiet liczby rozkładają się mniej więcej po równo. Gdy zaś pytaja ankieterzy/rki liczna partnerów kobiet się zmniejsza, a partnerek mężczyzn rośnie:) To odprysk patriarchatu, z którym UWAGA walczą feministki.
Bezimienny napisał(a):
Wiem nawet jaka jest reakcja pań o zacięciu feministycznym na takie argumenty. "Biedny, pokrzywdzony" z szyderstwem, że taki ze mnie nieudacznik, że niby pokrzywdzony. No pewnie. Obrzucać błotem facetów - im się należy. Ale jak facet mówi, ze to draństwo, to maminsynek i nieudacznik, co się nie potrafi bronić. I podłości takiego postępowania większość kobiet o zacięciu feministycznym nie widzi. No bo wszystkiemu są przecież winni mężczyźni, nie tak?
1. Bo to tak wyglada: płakusiasz, że jako mężczyzna jesteś odsądzany od czci i wiary przez kobiety. te kobiety, które są gnębione pierdyliardem przesądów i stereotypów na temat kobiet, wchodza w system, mechanizmem obronnym jeżą się na facetów. Wszyscy tkwicie w systemie, który wali Cię po łbie z jedej strony, ale i stawia w pozycji uprzywilejowanej w drugiej. Nigdy nikogo nie nazwałam mamisynkem i nieudacznikiem, bo to są krzywdzące słowa i obelgi w dodatku, a ja nie mam w zwyczaju obrażać. Ani błotem obrzucać facetów.
Ale że płakusiasz i jęczysz to Ci trzeba przyznać:))) Nie wiem tylko, czy widzisz, że zachwujesz się w dokładnie taki sam sposób jaki krytykujesz, tylko okopujesz się na pozycji ofiary, impregnujesz na realia i tak naprawdę to nie kobiety Cie obrzucają błotem, tylko sam to robisz, machając ich rękami (bo w twoich wypowiedziach wyranie widać, że wydaje Ci się, że wiessz lepej co myślą panie o "zacięciu feministycznym"):) Dzięki temu pasywno-agresywnemu zagraniu od razu zabezpiezasz sobie tyły, bo jeśli ktokolwiek Ci cokolwiek zarzuci, będzie to potwierdzenie Twojej tezy, że to feministki Cię gnębią. Być może skutecznie ale mało dojrzale i występuje niezależnie od płci. Polecam książkę "W co graja ludzie". Grasz Ty, gra Twoje otoczenie z tego co piszesz:)
2. Ja, jako feministka nie obrzucam nikogo błotem, ja szukam rozwiazań i punktuję problemy. Pozwolisz, że wypunktuję pewne rzeczy w związku z Twoją wypowiedzią.
- brakuje Ci wiedzy i edukacji w zakresie ruchu feministycznycznego, jego historii i odłamów.
Jeżeli posługujesz się terminem "feministki" wypadałoby tak mniej więcej kojarzyć kilka faktów. To niestety częsty problem i staram się temu przeciwdziałać, często rozmawiając o historii i zróznicowaniu ruchu feministycznego, o tym, że jest i feminizm chrześcijański i anarchofeminizm i radykalny i polityczny i czarny feminizm itd. Że w ciągu lat pojawiało się bardzo wiele różnych kierunków i teorii i choć wszystkie mają ten sam cel, to często niezgadzają się co do metod, jak się ma queer (jako ruch/kultura) do feminizmu itd. To wśród ludzi, których lubię i chcę im pomóc. Ludziom, których ledwo znam, radzę - dedukuj się. Moja wiedza wynika z lat kształcenia osobistego i nie jest moim obowiązkiem wykładać to teraz innym:) Wiele osób ma pewien problem poznawczy, bo już im się wydaje, że dużo wiedzą i np. feministki są przeciw pornografii, a tu okazuje się, że to nie jest pełny obraz:)
Niestety czesto spotykam się z sytuacjami w których mężczyźni dorywją się do cytatów z np. pani Dworkin, a potem mnie nimi zarzucają i karza udowadniac, że nie jestem wielbłądem. Tak się już od dawna nie bawię:)
- na wiele rzeczy patrzysz kanałowo, bez zrozumienia kontekstu.
Warto czasem na rzeczy dla nas wydawałoby się irracjonalne spojrzeć od innej strony i pobawić się w adwokata diabła. Zamiast "a bo nie ma wielkich plakatów o wyrzucaniu mężczyzn z domu przez kobiety", należałoby się zastanowić dlaczego i uciąć od razu rojenia "spisek przeciwko mężczyznom". Sięgnąć do źródeł, do opracowań, czytać. Często korzystam z tej metody, gdy stykam się z bardzo opresyjnym traktowaniem kobiet przez mężczyzn - dzieki temu, zamiast od razu wpadać w kanał narzekania uczę się i szukam przyczyn. A one tkwią często bardzo głęboko i okazuje się, że płakusiać można do woli, ale to szukanie źródła jest drogą do porozumienia.
- robisz z siebie ofiarę. Ty sam. Ale nigdzie nie piszesz, byś próbował jakoś świat naprawić. Zmienić nastawienie. Rozbijać szkodliwe stereotypy. Dlaczego?
Może Ci to na rękę, bo wtedy, co złego to nie ja, co?:) Zdrową reakcją jest poszukiwanie rozwiązań (ale nie odwrócenia sytuacji), a nie okopywanie się i już.
- masz w sobie dużo spostrzegawczości i predyspozycje wręcz feministyczne (tak, tak), jednak przez w/w punkty para idzie w gwizdek. szkoda.
- negaywne przykłady z Twojego otoczenia traktujesz jako podstawę do generalizacji. Jak tak można? Znam masę facetów alkoholików, ale nigdy bym się nie odważyła powiedzieć, że jak facet to alkoholik, bo Misia nakrecono już dawno temu, a ja tam nie gram:) Wyciągasz jakieś toksyczne despotyczne osobowości i przenosisz to na "kobiety", po czym płakusiasz jak ktoś tak robi. Trochę logiki.
- nie szukasz przyczyn, wystarczają Ci proste odpowiedzi, pozwalające kogoś obwinić. To się nazywa lenistwo umysłowe i jest wygodne, ale nieskuteczne. Twój wybór.
Bezimienny napisał(a):
"Ja mu tylko mówię, ale on mnie nigdy nie słucha". Nie raz słyszałem takie skargi kobiet, które swoich mężów traktowały jak popychadła... Szkoda gadać więcej...
No właśnie, szkoda gadać...
A protestujesz wtedy? Gdy to się dzieje? Mówisz, że związek to układ partnerski i każdy wnien mieć przestrzeń osobistą i wolność, że dominacja w którąkolwiek ze stron nie służy? Czy przyjmujesz taki stan rzeczy i masz jeszcze kogoś do obwiniania i jest cacy i wygodnie?
To jest problem w związku, a nie feminizm:) Często Ci panowie tak traktowani też mają swoje asy w rekawie o których żony nie wiedzą. Zawsze sie znajdzie toksyczny typ despotyczny czy to kobieta czy to mężczyzna. Radzę od takich się odciąć i żyć swoim życiem. Szkoda czasu i osobistego szczęścia. Chyba, że ktoś tak lubi, co mnie osobiscie szokuje, ale nie zamierzam układać komuś życia.
Wiesz ile razy w życiu kobieta usłyszy "ale to męska sprawa, ale kobieta nie zrozumie..., ale coś tam"? Bardzo dużo. W drugą stronę też to działa. I komunikacja umiera, a wraz z nią cały nasz ludzki potencjał sprawiania, by było lepiej, by ludzie czuli się swobodnie i szczęśliwie. Widzisz problem, gdzie go nie ma, za to gdzie tam gdzie jest - nawet go nie werbalizujesz:)
Życzę Ci duzo szczęścia i ujrzenia jasnych barw tego świata, bo za dużo ciemnych widzisz:)