Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So kwi 27, 2024 18:12



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 17 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
 "pozwolenie na śmierć" 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58
Posty: 3890
Post "pozwolenie na śmierć"
pod takim tytułem na głównej stronie portalu pojawiła sie notatka takiej treści:

Cytuj:
Kiedy 11-miesięczna Charlotte Wyatt znowu przestanie oddychać, nie będzie można jej reanimować - postanowił sąd w Londynie - informuje Rzeczpospolita.

Wyrok ten może stać się na wyspach precedensem, jeśli chodzi o orzecznictwo w sporach o prawo do życia.

Załamał on rodziców dziewczynki, którzy - jak pisze "The Times" - są pobożnymi chrześcijanami. Ich córka przebywa w inkubatorze w szpitalu w Portsmouth w Wielkiej Brytanii. Ma problemy z oddychaniem, nerkami, mózg uszkodzony na tyle, że może pozostać niewidoma i głuchoniema, bez szans na samodzielne życie.

Podstawą orzeczenia były dane lekarzy, które dowodziły, że stan dziewczynki nie ulegnie poprawie. To oni zwrócili się do sądu o podjęcie decyzji o przyszłości dziewczynki. Rodzice wierząc, że cud ocali ich córkę, walczyli o podtrzymywanie jej życia.


przyznam sie, ze nie bardzo umiem zając w tej sprawie stanowisko...
w świetle tego:

Cytuj:
Rodzice walczą o życie swego dziecka pomimo opinii lekarzy, że lepiej pozwolić mu umrzeć. Charlotte, urodzona trzy miesiące za wcześnie, waży pół kilo i mierzy niecałe piętnaście centymetrów.

Rodzice noworodka, 32 letni Darren i 23 letnia Debbie Wyatt, są jednak zdecydowani walczyć o dziecko do końca. "Uchwycimy każdą możliwą szansę. Czekamy i mamy nadzieję" - powiedziała matka.

Charlotte leży w szpitalu Św. Marii w Portsmouth już 11 miesięcy, od samego urodzenia. Karmiona jest przez rurkę, ponieważ nie potrafi ssać, potrzebuje również stałego dostępu do tlenu. Już trzykrotnie przestawała oddychać, ponieważ jej płuca i serce są zbyt słabo rozwinięte. Pediatrzy są pewni, że nie przeżyje dzieciństwa.

Lekarze szpitala zwrócili się do Sądu Najwyższego o zgodę, aby wbrew życzeniom rodziców dziecku dano spokojnie umrzeć, zamiast poddawać go kolejnej, czwartej już reanimacji. Zarząd szpitala stwierdził, że jest gotowy do pomocy noworodkowi, jednak uważa, że sztuczne utrzymywanie go przy życiu jest "wbrew interesom samego dziecka". "Choć rodzice mogą decydować o losie swego potomka, nie powinni nalegać na postępowanie, które przynosi mu więcej cierpienia niż korzyści" - powiedział zarząd szpitala.

Darren i Debbie są praktykującymi chrześcijanami. Karolinę odwiedzają codziennie. Ze względu na ciężką sytuację oboje porzucili pracę i przenieśli się do Portsmouth. Do lekarzy ze Św. Marii nie mają pretensji. Doradca rodziny, David Wolfe, stwierdził: "Rodzice chcieliby podziękować szpitalowi za troskę i dobre traktowanie Charlotte."

W ciągu dwudniowego procesu sąd wysłucha zdania lekarzy specjalistów, którzy wypowiedzą się na temat jej szans przeżycia.


chyba sąd ma rację...

a w świetle tego:

Cytuj:
Debbie i Darren Wyatt, rodzice ciężko chorej 11-miesięcznej Charlotte walczą w Sądzie Najwyższych Wielkiej Brytanii o prawo do leczenia dla swojej córeczki. Zdaniem lekarzy nie ma ona szans na godne życie, i dlatego chcą przestać ją leczyć i tym samym pozwolić umrzeć.

David Lock, reprezentujący szpital w sądzie opisuje życie Charlotte jako "przebywanie w plastikowym boksie" i jedno "pasmo bólu i cierpienia". Dlatego, zdaniem lekarzy i specjalistów, należy zaprzestać leczenia dziewczynki i skazać ją na śmierć. - Jej jakość życia jest straszna i niezmienna. Nie można mieć nadziei na to, że się poprawi - uważa Lock.

Dodatkowym argumentem za zlikwidowaniem dziewczynki jest to, że zdaniem specjalistów, nigdy nie będzie ona zdolna do odwzajemnienia uczuć rodziców i normalnego życia. Dlatego należy pozwolić jej umrzeć w pokoju, zamiast męczyć leczeniem.

Lekarze od momentu urodzin dziewczynki - 11 miesięcy temu - przekonywali rodziców, że nie ma sensu utrzymywać jej przy życiu i należy wstrzymać leczenie. Rodzice jednak, ku rozpaczy specjalistów, okazali się chrześcijanami, którzy uznali, że nie można wartościować życia i należy o nie walczyć wszystkimi możliwymi sposobami.

Państwo Wyatt są przekonani, że ich dziecko ma szansę na życie i nie jest sprawą lekarzy decydowanie o jego jakości.

foto: pourtsmouthtoday.co.uk

* * *
Nie wiem jaki jest rzeczywisty stan dziewczynki. Nie wiem, czy zaprzestanie jej leczenia byłoby tylko - dopuszczalnym moralnie "wstrzymaniem uporczywej terapii" czy też zbrodniczą "aktywną eutanazją" dokonywaną w imię "jakościowania życia". Ale przeraża mnie sytuacja, w której lekarze występują do sądu przeciwko rodzicom, którzy chcą ratować swoje dziecko. Przeraża mnie sytuacja, w której to sąd na wniosek lekarza ma decydować, które dziecko ma wystarczającą jakość, by żyć, a które nie. Argument przeciw aborcji czy eutanazji z "równi pochyłej" nie jest może najsilniejszy, ale niestety wiele wskazuje na to, że prawdziwy. Pozostaje czekać, co będzie dalej. Czy sąd pozwoli, by prawo do życia i prawo rodziców do decydowania zostało zniesione... A jeśli tak to jakie procesy bedą następne. Kto jeszcze okaże się niegodny życia i niewystarczająco poinformowany, by decydować.


- nie wiem :(

http://www.ekumenizm.pl/article.php?sto ... 2#comments a tu jeszcze komentarze ....


N paź 10, 2004 8:32
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Też o tym myślałam...

Bo z jednej strony czasem trzeba się pogodzić z tym, że ludzie umierają, nawet bardzo bliscy. I jeśli reanimacja - respirator - leki presyjne - mają posłużyć do tego, że "przeciągnę" kogoś przez następne kilkanaście godzin, aż siądzie wrażliwość organizmu na "poganianie batem" i odmówi współpracy ostatecznie - to to zdecydowanie nie ma sensu...

Jeśli natomiast to jest tak, że to kwestia przetrzymania kryzysu, nie wiem - spowodowanego infekcją choćby - po którym jest szansa powrotu do istniejącego status quo, to mówimy o zupełnie innej rzeczywistości...

Argumenty o godności życia, braku szans na samodzielność, itd tylko "zamącają" - i dla mnie są nie do przyjęcia...
A jaka jest sytuacja tego dziecka - nie wiem...

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


N paź 10, 2004 20:37
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr cze 30, 2004 16:24
Posty: 3075
Post 
trudno jest nam cos powiedziec...
mnie tez jest trudno, nie wiem jak bym sie zachowala w takiej sytuacji, gdyby to dotyczylo bezposrednio mnie... z boku jest latwo radzic, ale samemu ciezko podjac taka decyzje...

_________________
Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie...
Obrazek
Obrazek


N paź 10, 2004 23:46
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58
Posty: 3890
Post 
jakie status quo? takie?:

Cytuj:
Charlotte leży w szpitalu Św. Marii w Portsmouth już 11 miesięcy, od samego urodzenia. Karmiona jest przez rurkę, ponieważ nie potrafi ssać, potrzebuje również stałego dostępu do tlenu. Już trzykrotnie przestawała oddychać, ponieważ jej płuca i serce są zbyt słabo rozwinięte.


Cytuj:
Ma problemy z oddychaniem, nerkami, mózg uszkodzony na tyle, że może pozostać niewidoma i głuchoniema, bez szans na samodzielne życie.


Cytuj:
Argumenty o godności życia, braku szans na samodzielność, itd tylko "zamącają" - i dla mnie są nie do przyjęcia...
- moze czegos nie zrozumialam... ale w takim razie jakie argumenty by do ciebie przemawiały?


ale mnie chodziło tez o cos innego:
Cytuj:
Rodzice wierząc, że cud ocali ich córkę, walczyli o podtrzymywanie jej życia.


cóz, moze ja za bardzo biologicznie patrze na świat, ale wydaje mi sie, ze Pan Bóg nie czyni cudów wbrew naturze.... nierozwinięte płuca, chore nerki, uszkodzony mózg...
ale może moja wiara jest nijaka...

wydaje mi sie, ze nam umyka, ze kazde narodzenie zdrowego dziecka jest cudem, nam sie wydaje normą... do czasu...

człowiekowi wydaje sie ze łapie Pana Boga za nogi, stosując coraz to lepsze medyczne nowinki w celu ratowania zdrowia, zycia, za wszelką cene... a tymczasem staje wobec dylematów go przerastających - musi decydować jak Bóg - mając przy tym znacznie ograniczoną wiedze i zdolność pojmowania przyszłości - co byłoby lepsze.... życie czy śmierc - i dla kogo...


Pn paź 11, 2004 7:08
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Ela:
Cytuj:
Charlotte leży w szpitalu Św. Marii w Portsmouth już 11 miesięcy, od samego urodzenia. Karmiona jest przez rurkę, ponieważ nie potrafi ssać, potrzebuje również stałego dostępu do tlenu. Już trzykrotnie przestawała oddychać, ponieważ jej płuca i serce są zbyt słabo rozwinięte.

Przez rurkę karmiony jest każdy noworodek, który nie ma odruchu ssania. Ten opis oznacza, że płuca serce i inne podstawowe organy dziecka pracują samodzielnie. Przekładając na "dorosły" przykład - jest jak ktoś, kto jest nieprzytomny, odżywiany sztucznie, może potrzebuje maseczki z tlenem do oddychania...

Już trzykrotnie przestawała oddychać... Dlaczego? Bo rozumiem że w tej chwili oddycha samodzielnie, czyli pod tym względem jej stan uległ poprawie. Pytanie, czy poprzednie pogorszenia to był skutek tego niedorozwoju (jeśli tak - to dlaczego się poprawiło?), czy usuwalnego czynnika (i stąd poprawa).

Ogólnie - myślę... Jesli miałoby być tak, że kolejna reanimacja miałaby być wynikiem postępującego nieodwracalnego uszkodzenia płuc i serca [wchodzimy na respirator, leki które mają "pogonić" to co zostało i ciągniemy na siłę, aż się w końcu nie uda], to jest to zupełnie inna sytuacja, niż infekcja wirusowa, która "podcina" i tak fatalną czynność płuc, ale która minie...
Wyrok sądu nie rozróżnia takich sytuacji - albo takiego rozróżnienia nie opisano...

Cytuj:
Ma problemy z oddychaniem, nerkami, mózg uszkodzony na tyle, że może pozostać niewidoma i głuchoniema, bez szans na samodzielne życie.

Szans na samodzielne życie w ten sam sposób nie ma osoba w tzw stanie wegetatywnym - zero świadomego kontaktu z otoczeniem, zero samodzielności, wymaga karmienia, pojenia, przewijania, przekładania... I nadal żyje, bo pracują serce i płuca... Czy można odstąpić od jej leczenia? Nie - moim zdaniem. Od reanimacji - jeśli dojdzie do zatrzymania krążenia...?

Natomiast nie przyjmuję argumentów typu:
Cytuj:
Zdaniem lekarzy nie ma ona szans na godne życie, i dlatego chcą przestać ją leczyć i tym samym pozwolić umrzeć.

David Lock, reprezentujący szpital w sądzie opisuje życie Charlotte jako "przebywanie w plastikowym boksie" i jedno "pasmo bólu i cierpienia". Dlatego, zdaniem lekarzy i specjalistów, należy zaprzestać leczenia dziewczynki i skazać ją na śmierć. - Jej jakość życia jest straszna i niezmienna. Nie można mieć nadziei na to, że się poprawi - uważa Lock.

Dodatkowym argumentem za zlikwidowaniem dziewczynki jest to, że zdaniem specjalistów, nigdy nie będzie ona zdolna do odwzajemnienia uczuć rodziców i normalnego życia. Dlatego należy pozwolić jej umrzeć w pokoju, zamiast męczyć leczeniem.

Bo nie można w ten sposób wartościować życia...

Cytuj:
Rodzice wierząc, że cud ocali ich córkę, walczyli o podtrzymywanie jej życia.

Ela, to jest - może być - pytanie, czyja wola ma się stać. Boga - czy moja... Bo to ktoś ukochany, wymarzony, dla kogo żyję. To - mój bożek? Nie wiem - nie mnie oceniać. Wiem, że trudno się pogodzić ze śmiercią. Trudno nie walczyć, tylko być... Pytanie tylko, czy rezygnacja nie jest przedwczesna?

I czy w ogóle człowiek może mieć pewność dobrej decyzji?
Czy pozostaje mu tylko ufać, że zrobił to, co uważał za najlepsze, najlepiej jak potrafił - i że Bóg, który jest miłosierny, weźmie to pod uwagę, jeśli popełnił błąd?

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Pn paź 11, 2004 7:43
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58
Posty: 3890
Post 
Cytuj:
Wyrok sądu nie rozróżnia takich sytuacji - albo takiego rozróżnienia nie opisano...


no własnie - jest tu za mało danych... moze na stronach anielskojęzycznych jest więcej danych... tylko ja nie znam angielskiego :(


Pn paź 11, 2004 8:13
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Ok...
Cytuj:
Decyzja sądu (7.10.2004) oznacza, że kolejny raz, kiedy Charlotte z powodu jakiejkolwiek infekcji przedstanie oddychać, nie nalezy jej reanimować. Powinna być natomiast wyjęta z inkubatora, który zapewnia odpowiednią ilość tlenu i mieć szansę umrzeć spokojnie w ramionach swoich rodziców.

Dziewczynka, 11 miesięcy, urodzona w 26 tygodniu ciąży cięciem cesarskim. Pierwsze trzy miesiące wymagała respiratora. Obecna waga znajduje się na poziomie 3-miesięcznego niemowlęcia. Nie widzi i nie słyszy, nie wykazuje celowych ruchów. Ma najcięższą formę porażenia mózgowego. Ponadto ma zaawansowaną chorobę płuc, nie może oddychać bez tlenu.

W ciągu ostatnich pięciu miesięcy trzykrotnie doszło do zatrzymania oddechu. Po ostatnim takim epizodzie lekarze w szpitalu poprosili rodziców o zgodę na nie-reanimowanie dziecka po kolejnym zatrzymaniu oddechu. Uzasadnienie: "Po każdym takim epizodzie dziewczynka doznaje większych uszkodzeń (mózgu zapewne, przyp.) i bólu i reanimowanie jej byłoby daremnym i wręcz okrutnym"

Rodzice odmówili, twierdząc że ich wiara każe im chronić życie "za wszelką cenę". Matka powiedziała: "Jeślibym się zgodziła z lekarzami, nienawidziłabym siebie do końca swojego życia. Uchwyciliśmy się nadziei, że ona jeszcze będzie z nami w domu. Cuda się zdarzają."

8 specjalistów wyraziło opinię, że życie Charlotty jest "nietolerowalne". Specjalista powołany przez adwokata państwa Wyatt stwierdził, że jedynym powodem dla reanimowania dziewczynki byłoby danie jej rodzicom więcej czasu na pogodzenie się z nieuniknioną śmiercią dziecka. Najbardziej optymistyczne opinie dają 25% szansy, że dziecko przeżyje rok (po skutecznej reanimacji). Większość ekspertów określa jej szanse na poniżej 1%.

Rodzice upierają się, że Charlotte ich rozpoznaje, może chwycić za palec i odczuwa radość (komfort) z bycia trzymaną. Matka powiedziała w sądzie: "Wierzę, że sa środki medyczne, które mogą jej pomóc wyzdrowieć, chociaż na kilka lat, że będzie mogła opuścic szpital i zobaczyć drzewa i wszystko"

Lekarze uważają, że w ciągu kilku tygodni przy chłodnej pogodzie Charlotte rozwinie infekcję i przestanie oddychać.


Uzasadnienia opinii sądu już tłumaczyć nie będę - cały tekst tutaj (ang).:
http://www2.netdoctor.co.uk/news/index. ... =10&Y=2004

A propos tego chwytania za palec... Każdy zdrowy noworodek ma odruch chwytny, wynikający z niedojrzałości układu nerwowego - zwykle koło 3 miesiąca życia to zanika (jeśli nie, to to bardzo niepokojący znak co do rozwoju mózgu), później rozwija się chwyt celowy... Dziecko zaraz po urodzeniu potrafi chwycic palce dorosłego tak silnie, że można je za nie podnieść...

I jako dodatek i może szansa na lepsze zrozumienie - zdjęcie dziecka... http://news.bbc.co.uk/2/hi/health/3724194.stm

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Ostatnio edytowano Pn paź 11, 2004 10:48 przez jo_tka, łącznie edytowano 3 razy



Pn paź 11, 2004 9:46
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Elka - tak czytam... Nie wiem - Bogu dziękuję, że nie muszę podejmować takich decyzji. Przerażające to jest :(

Rezygnacja z uporczywej terapii... Jeśli gra idzie o godziny, dni, jeśli nie ma szans chocby na chwilową poprawę - to trochę inaczej. Ale jeśli jest szansa, że dziecko odzyska własny oddech i pożyje jeszcze - kilka miesięcy? Pół roku?

Ci lekarze oceniali szansę przeżycia roku - nie szansę przeżycia kolejnego epizodu...

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Pn paź 11, 2004 10:13
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 16, 2003 21:19
Posty: 5389
Post 
Hmm wlasciwie "problemu" by nie bylo jeszcze kilka/kilkanascie lat wczesniej gdy urodzenie dziecka w 26tygodniu ciazy bylo niemozliwe. Wydaje sie, ze gdyby do porodu mialo dojsc gdzies na terenie wiejskim ze slaba opieka medyczna, mozliwe, ze i obecnie rowniez sytuacja zakonczylaby sie smiercia dziecka.

W tej chwili sa prawie nieskonczone mozliwosci podtrzymywania ludzkiego zycia, ktorych wczesniej nie bylo. Terapie sa zapewne bardzo kosztowne, ale daja ludziom nadzieje, podtrzymuja ich wiare, ze kiedys bedzie dobrze.

Temat sam w sobie jest trudny, bo tak naprawde mamy dziecko z uszkodzonymi glownymi narzadzami, ktore ma wielkie klopoty z oddychaniem, pewnie z milionem roznych aparatow w kolo siebie, zajmuje jakos sale, blokuje te aparaty z ktorych korzysta a jak zdarzy mu sie przestac oddychac to jeszcze klopocze lekarzy zabierajac im czas i energie. No i oczywiscie jeszcze watek pieniezny - przeciez ile to kosztuje? Ano wlansie ile kosztuje ludzkie zycie?

Skoro sa mozliwosci to dlaczego z nich nie skorzystac? Dlaczego nikt nie pisze o tym co rodzice tak naprawde przezywaja i co to dziecko wnosi do ich zycia? Dlaczego w cytowanych fragmetnach okazuje sie ze rodzice sa zli bo sa chrzescijanami - wychodzi na to, ze sa zli dlatego, iz kochaja zycie.

hmm... chyba nie rozumiem :?

_________________
Nie nam, Panie, nie nam, lecz Twemu imieniu daj chwałę za łaskę i wierność Twoją...

Użytkownik rzadko obecny na forum.


Pn paź 11, 2004 10:41
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Myślę i wałkuję...
Cztery lata temu - w podobnej sytuacji zapewne, tylko u dorosłego - podpisałabym się pod zdaniem w raporcie: "Nie podejmowano akcji reanimacyjnej". Teraz chyba także. Ale przyjmuję założenie, ze dorosłego by się nie dało "zdjąć" z maszyny (respiratora). A nawet jeśli - to na chwilę. Zakładam - na tyle, na ile wiem - że jedynie przedłużałabym sztucznie agonię...

Dlaczego zakładam - tutaj - że być może by się udało? Na czas jakiś? Chyba tylko dlatego, że już trzy razy się udało...

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Ostatnio edytowano Pn paź 11, 2004 23:00 przez jo_tka, łącznie edytowano 1 raz



Pn paź 11, 2004 17:24
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
A swoją drogą...

W którymś tekście padło zdanie, że sędzia czuł się w tej sytuacji "niekomfortowo". Osobiście mu się nie dziwię.

Tylko kto powinien w takiej sytuacji podjąć decyzję?
Rodzice (a nie jest sadyzmem wymaganie od nich takiej decyzji?), lekarze (komisja?), właśnie sąd? W Anglii dokonuje się to decyzją lekarzy i rodziny, w sytuacjach spornych, takich jak ta - sądu...

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Pn paź 11, 2004 19:29
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
No i jeszcze jedno... Watykańska Karta Pracowników Służby Zdrowia:
Umieranie z godnością

119. Prawo do życia ukonkretnia się u śmiertelnie chorego jako « prawo do umierania w spokoju, z zachowaniem godności ludzkiej i chrześcijańskiej ».

Nie może ono oznaczać prawa do zadania sobie śmierci lub zadawania śmierci, ale do przeżywania śmierci po ludzku i po chrześcijańsku oraz nie uciekania przed nią za wszelką ceną. Człowiek współczesny uświadomił sobie stopniowo to prawo, by bronić go w chwili śmierci przed « "technicyzacją", która niesie z sobą niebezpieczeństwo nadużyć ».

Medycyna dzisiejsza dysponuje rzeczywiście środkami będącymi w stanie sztucznie opóźniać śmierć, przy czym pacjent nie otrzymuje żadnej realnej korzyści. Jest po prostu utrzymywany przy życiu lub jest się w stanie dać mu jakiś czas życia za ceną kolejnych i ciężkich cierpień. Określa się taki przypadek tak zwaną « uporczywością terapeutyczną», polegającą na «stosowaniu środków szczególnie wyniszczających i uciążliwych dla chorego, skazując go na sztucznie przedłużaną agonię».

Jest to sprzeczne z godnością umierającego i zadaniem moralnym przyjęcia śmierci oraz pozwolenia na jej naturalny przebieg. «Śmierć jest nieuniknionym faktem życia ludzkiego»; nie można opóźniać jej bezużytecznie, chroniąc się przed nią za wszelką ceną.

120. Pracownik służby zdrowia, świadomy, że nie jest « ani panem życia, ani zdobywcą śmierci », w ocenie środków, «powinien dokonać odpowiednich wyborów, to znaczy odnieść się do pacjenta i odpowiedzieć odpowiednio do jego rzeczywistej sytuacji».

Stosuje tutaj wspomnianą już zasadą « proporcjonalności zabiegów », którą należy tak sprecyzować:

«Gdy zagraża śmierć, której w żaden sposób nie da się uniknąć przez zastosowanie dostępnych środków, wolno w sumieniu podjąć zamiar nie korzystania z leczenia, które może przynieść tylko niepewne i bolesne przedłużanie życia, nie przerywając jednak zwyczajnej opieki, jaka w podobnych przypadkach należy się choremu. Nie stanowi to powodu, dla którego lekarz mógłby odczuwać niepokój, jakoby odmówił pomocy komuś znajdującemu się w niebezpieczeństwie».

Pokarm i napój, podawane także sztucznie, należą do normalnych zabiegów zawsze należnych choremu, jeśli nie są ciężarem dla chorego; ich odmówienie może oznaczać prawdziwą i właściwą eutanazję..

121. W przypadku lekarza i jego współpracowników nie chodzi o decydowanie o życiu lub śmierci jednostki. Chodzi po prostu o bycie lekarzem, czyli o poszukiwanie oraz decydowanie zgodnie z wiedzą i sumieniem, o zabiegu szanującym życie i śmierć powierzonego mu chorego. Ta odpowiedzialność nie wymaga zawsze i w każdym przypadku odwołania się do każdego środka. Może także wymagać rezygnacji ze środków, ze względu na pogodne i spokojne zaakceptowanie śmierci ściśle związanej z życiem. Może także oznaczać szacunek dla woli chorego, który odrzuciłby zastosowanie takich środków.

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Pn paź 11, 2004 23:12
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58
Posty: 3890
Post 
mrówko - ja na to patrze w taki sposob, że jesli czlowiek tak daleko poszedl w ingerencje w biologie, to nie powinno sie w ogole przytaczac argumentow natury finansowej

ale tu problem jest inny - wg mnie

jesli ci lekarze nie kłąmią [a czemu mieliby to robic?] to to maleństwo umiera.... i jak długo mam mu przedłużac umieranie....
to co podała jotka jest wazne - i wymaga głebokiego zastanowienia sie - ale kto ze zwyklch ludzi zna naukę Kosciola w tym zakresie? ci rodzice ją znają?

Cytuj:
Jest to sprzeczne z godnością umierającego i zadaniem moralnym przyjęcia śmierci oraz pozwolenia na jej naturalny przebieg. «Śmierć jest nieuniknionym faktem życia ludzkiego»; nie można opóźniać jej bezużytecznie, chroniąc się przed nią za wszelką ceną.


Wt paź 12, 2004 18:03
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Cytuj:
Adaś noc przespał spokojnie. Rurkę znosi dobrze. – Trzeba pojechać z lekarzem do szpitala. U 12-letniego chłopca, w przypadku którego wyczerpano już możliwości leczenia onkologicznego, nadal prowadzi się dializę. Rodzice nie są przygotowani, że umrze.

Gdy do hospicjum trafia dziecko, rodzice podpisują zgodę: „Przyjmuję do wiadomości, że pracownicy nie będą stosowali metod mających na celu przedłużanie życia”. To trudne. Zwykle wierzą w cud. Ale nie ma cudów.

Z badań amerykańskich psychologów wynika, że już trzylatek potrafi zrozumieć, że umiera. Lepiej, żeby to było w domu. [...] lekarze średnio 206 dni przed śmiercią dziecka wiedzą już, że nie ma szans na wyleczenie. Natomiast rodzice dopiero 100 dni później. Dziecko, jeżeli uzyska wypis do domu, trafia tam 50 dni przed śmiercią. W ten sposób zostaje okradzione ze 156 dni.

Mama sześcioletniego Wiktora: – Rano powiedział, że dziś umiera. Mama Tomka: – Ludzie mnie pytali: „Po co ty mu mówisz, co będzie jutro?”. A ja wiedziałam, że będzie spać spokojniej, wiedząc, że jutro będzie. Sześć dni przed śmiercią chciał pojeździć na rowerze, zobaczyć działkę dziadków. Miał zaplanowany dzień po dniu. Zachowywał się jak dorosły żegnający się ze światem.

Dzieci, mówią pracownicy hospicjum, wiedzą, że ich czas się zbliża. Któreś chce wędkę albo gołąbka. Nie przełknie ze względu na spalony chemią przełyk, ale... Inne oddaje swoje zabawki albo w pośpiechu haftuje serwetkę dla mamy. Żeby zdążyć. [...] Do podopiecznych w promieniu 100 km jeździ autkiem z widocznym logo. Rodzice często każą zaparkować dwie ulice dalej. – W domu pełna konspiracja, a ono mi zdradza w sekrecie: „Wiesz, ja umieram, ale nie chcę, żeby mama płakała”.


Umierać i musieć to ukrywać ...
To wyjątki z tego tekstu: http://kiosk.onet.pl/art.html?NA=1&ITEM=1197696&KAT=239

Czasem nam się wydaje, że ktoś nie wytrzyma prawdy - że jej nie można wytrzymać... Może wtedy trzeba pomyśleć, czy to nie mój strach - jak powiedzieć? Samemu stanąć przed faktem, że życie przemija?

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Pt paź 29, 2004 8:18
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Ciąg dalszy sprawy Charlotte...

Cytuj:
W Wielkiej Brytanii rodzice półtorarocznej Charlotte przegrali w czwartek batalię o jej życie. Dziewczynka urodziła się jako wcześniak z niedorozwojem kilku narządów, w tym płuc, nerek i mózgu - podała Polska Agencja Prasowa.

Lekarze twierdzą, że bardzo cierpi i nie dają jej szans na przeżycie.

Sąd w Londynie potwierdził w czwartek wyrok niższej instancji, jaki zapadł w październiku. Zgodnie z nim lekarze nie będą mieli obowiązku uciekać się do sztucznego oddychania, jeśli dziewczynka z powodu wrodzonych wad płuc przestanie oddychać. Będzie to oznaczało, że Charlotte umrze.

Rodzice sprzeciwili się temu wyrokowi. Twierdzą, że zdrowie ich córki się polepsza. Sąd przychylił się jednak do opinii lekarzy, którzy są zdania, że uporczywa akcja reanimacyjna przedłuża tylko cierpienia dziewczynki i byłaby nieludzka. W krótkim życiu Charlotte trzykrotnie trzeba było ratować ją za pomocą sztucznego oddychania.

Zdaniem sędziego, utrzymywanie przy życiu za wszelką cenę "nie jest w interesie Charlotte".

Dziewczynka przyszła na świat 14 tygodni przed terminem, w październiku 2003 roku. Ważyła wówczas 450 gramów i miała 13 centymetrów wzrostu. Od urodzenia nie opuściła szpitala w Portsmouth na południu Anglii. Jest cały czas w inkubatorze poza momentami, kiedy rodzice przychodzą wziąć ją na ręce. Lekarze są zdania, że dziewczynka nie będzie już długo żyła.


http://www.wiara.pl/wiadomosc.php?idenart=1114084115

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Cz kwi 21, 2005 13:51
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 17 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL