Swoją drogą, czy popracowanie nad akcentem to jest jakieś niebotyczne wyzwanie?

Jak ich obu słyszę, to mnie w uszy kłuje. Z przerwami na momenty, w których chce mi się śmiać. Duda nie może w miarę płynnie wydukać, o co mu chodzi, a gdy już Morawiecki czyta "through", jakby po polsku "tru", to tylko pozostaje zapytać, kto go uczył, aby móc go pomścić.

I dla wyjaśnienia, mój akcent też nie jest doskonały ale ja nie próbuję wypowiadać się przed kamerą do zachodnich mediów. Gdybym musiał, najpierw znalazłbym sobie odpowiedniego nauczyciela i porządnie trenował aż do skutku. Angielski nie wymaga koniecznie nauki od dziecka, jak choćby podobno francuskie "r".

Ależ napisał.



Nie, hejlowanie jest objawem poważnych problemów psychicznych. Wszystko jedno czy prywatne czy publiczne.



Nie, nie ma być nieograniczone. Nigdy nie pisałem, że ma być nieograniczone.



I wzajemnie.



Dla wielu ludzi tak, z różnych powodów. Przy czym warto pamiętać, że ludzie pochodzący z krajów zachodnich nie mają z tym problemu i nie widzą nic zdrożnego w mówieniu po angielsku np. z niemieckim akcentem. A Francuzi to już w ogóle totalny koszmar pod tym względem - dla wielu z nich angielskie reguły wymowy zdają się kompletnie nie istnieć.

Soul napisal :
"Angielski nie wymaga koniecznie nauki od dziecka, jak choćby podobno francuskie "r"."

Alez wymaga, nigdy nie osiagniesz tego samego pronunciation co native speakers, nawet jesli zyjesz w kraju anglojezycznym od 5r zycia. Te pierwsze lata sa krytyczne A juz nasz polski akcent jest naprawde w angielskim tragiczny.
Skreca mnie jak slysze siebie samego, jako ze tak naprawde wymowy angielskiego uczylem sie zaraz przed czterdziestka. Dzieci niejednokrotnie kulaja sie ze smiechu jak cos z zona powiemy, specjalnie urodzona tu corka.
I to wszystko mimo czytania gory anglojezycznej literatury, codziennego pisania i to w jez technicznym czy medycznym. Na szczescie w Kanadzie jest tylu imigrantow, ze nikt na akcent uwagi nie zwraca.

Proponuje posluchac 5 min prawidlowego kanadyjskiego angielskiego w wykonaniu mego kolegi Ricka Harrett, z ktorym dzielimy wspolne hobby - odbudowe i jazde na angielskich motocyklach z lat 50 - 70 ubieglego wieku :

https://www.youtube.com/watch?v=q-b6v9rvIaI

Poemat o zolnierzach kanadyjskich w I wojnie swiatowej.

Brzmi bardzo fajnie. Ale umknęło mi, co chciałeś tym przykładem przekazać.


Gdy ktoś wymawia r po polsku i th jak polskie t, to jest jakiś koszmar. Można jednak nauczyć się lepiej bez wielkich trudności. Nie chodzi mi o doskonałość ale znośny wydźwięk bez rażących błędów.


Co ma czytanie i pisanie do akcentu?

Ja mam na myśli naukę ze specjalistą od nauki wymowy. Kimś w rodzaju logopedy, który w tym się specjalizuje.

Przykladem chcialem pokazac poprawny angielski.
Co do nauki ze specjalista od wymowy, to masz racje ze raczej jest to opcja dla ludzi ktorzy ta wymowa pracuja biorac pod uwage koszta.

Słychać odmienny akcent niż w USA, GB, Australii, Szkocji i Irlandii. Choć ja bym nie poznał, że to kanadyjski i szukałbym w kierunku... nie jestem pewien, chyba irlandzkiego.

Przyznam, że nie wiem, jakie są koszty nauki akcentu. Tym bardziej w Kanadzie.

Można, ale po co? Na zachodzie raczej nie mają z tym problemu. Ważne żeby być zrozumiałym. Zresztą angielski to specyficzny język, o charakterze międzynarodowym. Wykształciło się już tyle akcentów i odmian, że właściwie na dobrą sprawę nie wiadomo, co to znaczy "poprawna" angielska wymowa. Czy np. Amerykanie mówią po angielsku "poprawnie"? Przecież ich wymowa jest bardzo znacząco różna od tradycyjnie angielskiej. Na zachodzie powszechny jest pogląd, że nie ma już sensu utrzymywać, iż istnieje jakiś jeden obowiązujący kanon mówienia po angielsku - ten język należy do całego świata i każdy ma prawo z niego korzystać tak, jak uważa, byle tylko inni mogli go zrozumieć. Polski akcent języka angielskiego jest więc tak samo uprawniony, jak np. amerykański, szkocki czy francuski.

Pogląd teoretyczny nie ma znaczenia. Większość ludzi, gdy słyszy, że ktoś ewidentnie kaleczy język odbiera to negatywnie. A tym bardziej dotyczy to dzieci w szkole.

Tylko ktoś, kto naprawdę wychował się wśród obcokrajowców może nie zwracać na to uwagi.

I mnie naprawdę nie chodzi o doskonałość. Ale nie widzę powodu, aby być uznawanym za Rosjanina, gdzie by się nie poszło i to tylko z powodu wymawiania r tak, że Anglik nie dałby rady, choćby sobie język złamał. Z kolei lepszą wymową dla th jest polskie f niż t. Szczególnie ostatnie to banał nie wymagający treningu.

Po pierwsze, polski akcent jest tak egzotyczny, że na Zachodzie nie potrafią go zaszeregować do żadnego kraju świata. Rosyjski rozpoznają świetnie. Polskiego nie.

Po drugie, zelżywy jesteś w stosunku do języka polskiego, któremu widocznie przyznajesz niższe miejsce od mowy angielskiej. Poprawne podejście jest takie: skoroś Polak, to dbaj o czystość swojego języka i zarażaj nim obcą mowę, a od Innego wymagaj, żeby twoje ciamki, śmarki i mlaski wymawiał z precyzją niedoścignioną. Jak tego dokonasz – Twoja sprawa, ale weź pod uwagę, że nie język człowieka winduje do znaczenia, ale odwrotnie, to ludzie udzielają chwały własnej osobistej językom, w jakie swoją myśl ubierają.

Polski bywa mylony z rosyjskim. Może to tak przeszkadza Soulowi?



.. no właśnie. Mnie to akurat nie przeszkadza. Ale dlaczego miałbym chcieć być uznawany np. za Anglika, skoro nim zwyczajnie nie jestem?

Ktoś w miarę dobrze rozeznany łatwo się nie pomyli, ponieważ rozumie, że może być to brzmienie wschodnioeuropejskie. Natomiast faktem jest, że wcale nie chciałbym być brany za kogoś, kim nie jestem. Tyle, że, jak zaznaczyłem wyżej, moim zdaniem wystarczą niewielkie korekty. Chyba, że ktoś chce mówić na wysokim poziomie, jak powinni przedstawiciele państwa w kontaktach międzynarodowych. Wtedy już przydałby się sensowny trening wymowy.

Osobiście mogę też przyznać, że jeśli chodzi o naukę języka angielskiego jestem perfekcjonistą (w innych sferach życia taki nie jestem ale tutaj każdy błąd mi przeszkadza). Nie uważam jednak, że wymagania, które stawiam premierowi, czy prezydentowi były wygórowane, ponieważ nie oczekuję od nich doskonałości. Ale może są zbyt biedni, aby regularnie trenować z wykwalifikowanym native speakerem?

Tak się zastanawiam, trochę złośliwie, czy poglądów Soula nie dałoby się podciągnąć pod dyskryminację i rasizm.

Rozważmy bowiem hipotetycznych Amazończyków, co siódmy raz dopiero wyszli z dżungli, bo im kompania amerykańska wycięła i zaorała, a oni idą przemawiać w Oenzecie. Jasne jest, że będą to robić przez tłumacza. Jasne też, że zaskarbią sobie w ten sposób podziw sporej części audytorium, hołdującego równości kultur i pomysłom pokrewnym, a część audytorium uzna ich za dzielnych ludzi stających w obronie swojej kultury. Jasne jest też, że jeśli się od nich zażąda, to będą odpowiadali w łamanym angielskim, tak jak potrafią.

Dlaczego, zdaniem Soula, Polak w podobnej sytuacji się skompromituje?

Pytanie pomocnicze: czy Poroszenko kompromituje się również?

W moim odczuciu to nie jest kompromitujące. Jest natomiast osłabiające przekaz.

Bo o człowieku z dżungli wszyscy wiedzą, że może nie znać dobrze angielskiego. A Poroszenko co? Poza tym na forum ONZ bez problemu można mówić przez tłumacza. Trochę trudniej płynnie udzielać wywiadu.

Jednak Poroszenko i tak mówi lepiej niż Morawiecki, który chwilami mnie rozśmiesza oraz Duda, który chyba zardzewiał (a może to jego głupkowate chichotanie ma wpływa na moje odczucia?).

Mysle, ze warto dzis i jutro sledzic ten link. I wspomoc modlitwa badz dobra mysla.

https://www.tvp.info/35779631/akcja-rat ... cu-na-zywo