Faktycznie, intencje różnice.
Ja krytykowałem rząd PO/PSL za ewentualne balansowanie na granicy prawa, z którego korzystali wyłącznie różni członkowie PO czy PSL "kręcący lody" dla siebie, działając na niekorzyść społeczeństwa.
A dzisiaj mam wrażenie, że przeciwnicy PiS krytykują rząd PiS za ewentualne balansowanie na granicy prawa, z którego korzysta społeczeństwo i nie ma miejsce żaden przypadek typu Sawicka czy zegarkowy minister Nowak.

Jeśli się mylę, poprawcie mnie.

A moglbys sprecyzowac jakie to balansowanie na granicy prawa, z którego korzysta społeczeństwo masz na mysli?
Niepublikowanie wyrokow TK wedlug fanaberii pani Beaty?
Ulaskawienie w trakcie procesu, zeby koles zostal ministrem?
Co ma spoleczenstwo z tego?

Dobre pytanie.
Niepublikowanie posiedzeń przy kawie (nazywanych wyrokami) przyczynia się do umocnienia władzy, a nie do "kręcenia lodów" a la Sawicka.
Ułaskawienie w trakcie procesu miało na celu możliwość uczynienia ministrem kogoś, kogo skrzywdzono wcześniej, a kto, według tego rządu na to stanowisko doskonale się nadaje. Także nie stworzyło sytuacji dla "kręcenia lodów".

Nie mój drogi. Nie ułaskawia się kogoś, kogo jest niewinny (skrzywdzono znaczy niewinny). Ułaskawia się winnych. Nawet nazwa "prawo łaski" to sugeruje. Jeśli Kamiński jest niewinny, powinni odwołać się od wyroku i udowadniać, że sąd niesłusznie skazał.
No, wg tego rządu się nadaje, bo umie chachmęcić. Chociaż, czy umie? Skoro wpadł?

Po pierwsze, krytykuję rząd PiS za łamanie prawa. Do marca 2016 r., choć miałem coraz większe wątpliwości odnośnie działań PiS, dawałem im jeszcze pewien kredyt - do tamtego momentu bowiem można było mówić o "balansowaniu", czy raczej "naciąganiu" prawa, bądź (bardzo ostentacyjnym i bezczelnym) wykorzystywaniu jego luk. Jednak - już otwarta - odmowa publikacji wyroku TK z 9 marca była przekroczeniem granicy "naciągania" i przejściem do otwartego łamania. W tym momencie, niestety, zmuszony byłem zerwać z PiS "stosunki dyplomatyczne".

Po drugie, krytykuję rząd PiS za łamanie (czy też balansowanie na granicy, teraz już nie ma to większego znaczenia) prawa, które służy nie żadnemu "społeczeństwu", tylko umacnianiu władzy PiS, likwidacji "bezpieczników" dla tej władzy i obecnie doprowadziło już do sytuacji, w której PiS może zrobić właściwie wszystko co zechce, a jedynym, co ich w niektórych przypadkach ogranicza, jest z jednej strony ich własny interes czy wewnętrzne problemy (wizerunek, konieczność utrzymywania wewnętrznej spójności, kolejni działacze z "wątpliwościami", walki frakcyjne itp.), a z drugiej te obszary państwa, których jeszcze nie przejęli (sądownictwo powszechne, samorządy, media prywatne). Ale co, oczywiście, planują przejąć (bądź w inny sposób sparaliżować) w przyszłości i przygotowują się do tego. Te działania PiS, które zwykle uważa się za podjęte "w interesie społeczeństwa" (500+, obniżenie wieku emerytalnego, uszczelnienie VAT itp.), jakkolwiek by je oceniać, nie są niezgodne z prawem i nie przypominam sobie, by ktokolwiek tak twierdził. Jestem w stanie zrozumieć, że fani PiS mogą uważać, iż przejęcie przez PiS autorytarnej władzy w Polsce bezprawnymi metodami (w istocie siłą, choć - na razie - nie fizyczną) "służy społeczeństwu", ponieważ PiS jest Dobre i Chce Dla Wszystkich Jak Najlepiej i na pewno swój autorytarną władzę wykorzysta nie dla własnych korzyści, tylko żeby nam wszystkim było Lepiej (no, nie przesadzajmy, nie wszystkim, "postubecji" i kodziarzom ma być źle, ale cóż, czyż nie zasługują?) - niestety, z kolei oni powinni zrozumieć, że we mnie takiej wiary po prostu nie ma i nie tyczy się to tylko PiS. Nigdy i nigdzie nie bywa tak, że jedno ugrupowanie polityczne (ba, właściwie jeden tylko człowiek, bo przecież PiS to Kaczyński) posiadło całą wiedzę o świecie i całą możliwą dobrą wolę świata, więc wystarczy tylko pozwolić mu kontrolować wszystko i decydować o wszystkim, a będzie "dobrze". Jak to zauważył słusznie ErgoProxy, może mogło tak być kiedyś (a ściślej: można było kiedyś tak racjonalnie utrzymywać), ale dzisiaj już tak być nie może. To się nie może udać i się nigdzie nie udaje, w końcu następuje moment przesilenia, w którym owa "czarna dziura", wciągająca w siebie wszystkie sznurki władzy, albo ustępuje, albo musi zacząć używać siły, tym razem już fizycznej. Tworzenie takiej "czarnej dziury" budzi mój zdecydowany sprzeciw i ten sprzeciw bynajmniej nie sprowadza się do samego "łamania prawa". Przykładowo, faktem jest, że istniał w doktrynie spór co do tego, czy prezydent ma prawo odmówić powołania sędziego. Rzecz jednak w tym, że prezydent w ogóle nie powinien próbować szukać dla siebie takich możliwości. Prezydent powinien rozumieć znaczenie sędziowskiej niezawisłości, ba, powinien ją cenić - a zatem powinien rozumieć, że przyznanie sobie prawa do dowolnej odmowy powołania danej osoby na sędziego, nawet bez uzasadniania tej decyzji, oznacza złamanie tej niezawisłości. Minister Sprawiedliwości nie powinien uważać, że przygotowywanie "głębokiej" reformy wymiaru sprawiedliwości może się odbywać w atmosferze tajemnicy, bez jakichkolwiek konsultacji ze środowiskiem, tak jakby on jeden wiedział, co "należy" zrobić, a środowisko owo stanowiło jedynie bandę jakichś durniów (a może i po prostu zdrajców), które należy "wziąć za mordę". Tak się po prostu nie postępuje, takie postępowanie jest prymitywne, butne, sekciarskie. Władza nie powinna uważać, że ona i jej zwolennicy to już właściwie całe państwo, a co najmniej ta jedyna jego część, której zdanie się liczy, zadaniem reszty jest wyłącznie karne dostosowanie się i cierpliwe znoszenie zniewag. Taka władza nie jest dobra, w żadnym sensie tego słowa. Taka była poprzednia władza i temu bardzo ostro się sprzeciwiałem. Niestety, dokładnie taka sama jest obecna władza, z tą różnicą, że jest jeszcze bardziej butna i jeszcze bardziej bezczelna w swoim zadufaniu. Nigdy czegoś takiego nie zaakceptuję i proszę tego ode mnie nie oczekiwać.

To w koncu pani Beatka ma jakies kompetencje, zeby ocenic czy posiedzenie TK bylo posiedzeniem czy nie? A jakie?

Co do biednego ulaskawionego przed prawomocnym skazaniem, to ulaskawienie stworzylo wlasnie temu panu (kolejna) mozliwosc “krecenia lodow“.
Jest to zreszta doskonaly przyklad na zaplecze kadr PiSu, jezeli trzeba ingerowac w proces karny, ulaskawiac kogos i nadajac mu tym samym status przestepcy, bo innego kandydata na ministra nie bylo.

Już rozmawialiśmy na ten temat. Zdania są podzielone. Ciągnięcie procesu Kamińskiego było na rękę opozycji dlatego zostało przecięte i prawo tego nie zabrania.

Kolejną?
To znaczy, że Kamiński wcześniej już "kręcił lody" jak na przykład Sawicka?
Czegoś nie doczytałem?

Był skazany. Wyrok był nieprawomocny. O jakim ciągnięciu i przecięciu mówisz. Jest fakt - wyrok. Jeśli niewinny, powinno być odwołanie od wyroku i doprowadzenie do orzeczenia niewinności i wtedy powołanie na ministra. NIE UŁASKAWIA SIĘ NIEWINNEGO. Skoro Duda ułaskawił, znaczy, że uznał, że Kamiński jest winny.

A skoro uznał, że winny (niewinnego nie można przecież... ułaskawić), to jak osoba z takimi zarzutami, mogła zostać ministrem.
I to ministrem odpowiedzialnym za działanie służb.
To niepojęte.

Co się zmieniło, że teraz ewentualne balansowanie rządu PiS, gdy dotychczas było zapewnianie, dowodzenie, że wszystko co czyni PiS, czyni w 100% respektując obowiązujące prawo.

Społeczeństwo korzysta .... suweren....bo przecież nie gorszy sort, komuniści i złodzieje.

A ponoć wedle Twoich zapewnień włączyłeś sie do dyskusji w obliczu potwornej nagonki na rząd PiS....to kiedy krytykowałeś rząd PO+PSL?

Medieval, przerazadz mnie po raz kolejny.

TK jest “powski“ wiec trzeba go znacjona... tzn spisic, proces karny jest “ciagniety przez opozycje“...
Co jeszcze bezkrytycznie wymyslisz, a nie zauwazysz, ze twoja dobra zmiana robiac skok na wszystko naprawde doprowadzila do upartyjnienia tego, co bylo w zamysle niezalezne?


Wedlug teorii, ze politycy na eksponowanych mniej czy bardziej stanowiskach, “kreca lody“, to niby dlaczego pan Kaminski mialby byc wyjatkiem? Szefem CBA juz raz byl. Nawet mial proces w toku.

Pluj dalej, do was tez sie cos przyklei.

Nie pojmujesz Kael, bo zapewne nie pamiętasz.....pod Belweder (wtedy była to siedziba Prezydenta) marsz prawych Polaków prowadził Kamiński i J. Kaczyński, wrzeszcząc Bolek do Tworek, niosąc słomianą kukłę, którą później przed Belwederem spalili.
Tak to Kaczyński po usunięciu go przez Wałęsę ze funkcji szefa Kancelarii Prezydenta, "zrozumiał" zdradę w Magdalence i wspólnie z Kamińskim "wyswabadzali Polskę z łap komuny".
Weterani musza trzymać sie razem i dbać o siebie.....a PAD tradycyjnie podpisał - do tego wszak służy długopis.

Przykład jak lekceważyć głowę państwa dał Kaczyński, a gdy zło, które sprawił wobec Wałęsy wróciło do jego brata, czuł sie bardzo urażony......"zapomniał" jaką monetą płacisz, taką ci odpłacą.....a taki ponoć geniusz....

Prezydent demokratycznego państwa prawnego, wybierany w wyborach powszechnych, nie powinien "przecinać" w sposób wątpliwy prawnie procesu sądowego tylko dlatego, że jego dalsze trwanie jest na rękę opozycji Nie widzisz, jak to brzmi? Co byś powiedział, gdyby zrobił tak Komorowski? Można na różne sposoby określać pozycję ustrojową prezydenta RP, ale nie można powiedzieć, że w zamyśle ustrojotwórców miał on stanowić "trzecią izbę parlamentu" (używam tego określenia, bo wydajesz się je bardzo lubić). Prezydent nie jest wybierany przez parlament, jego kadencja nie jest związana z kadencją parlamentu (tak jak np. kadencja Senatu), więc jest on wybierany w oddzielnych wyborach, nie jest formalnie nominatem żadnej partii (startować może każdy, kto zbierze odpowiednią ilość podpisów i spełnia pozostałe warunki formalne, typu wiek), nie może być przez nikogo odwołany ze stanowiska (usunięcie go z urzędu wymaga większości "konstytucyjnej" w obydwu izbach i skazania przez TS) itp. A więc prezydent RP być może nie jest "prezydentem wszystkich Polaków", ale z całą pewnością nie jest też prezydentem jednej partii. Prezydent, który uważa się za prezydenta jednej partii i tak rozumie swoją rolę, sprzeniewierza się swojej konstytucyjnej funkcji. Była to przywara wszystkich dotychczasowych prezydentów - może za wyjątkiem Wałęsy - ale żaden z nich, nawet ś.p. Lech Kaczyński, nie był w tym tak ostentacyjnie bezczelny jak Duda, moim zdaniem w stopniu, który można uznać za naruszenie Konstytucji.

A na czym ta korzyść społeczeństwa polega i kto ocenia, że taka korzyść ma miejsce? Prawo jest właśnie po to, żeby można było odróżnić działanie legalne od nielegalnego bez uciekania się w subiektywne oceny.
No tak. Bo to, że ktoś ma drogi zegarek jest tysiąckroć bardziej szkodliwe dla państwa, niż to, że Minister Obrony korzystający z usług informatorów wkręcających mu historię o statkach za dolara buduje oddziały do użytku przeciwko obywatelom polskim.