Kaczyński podobno jest chory. Przeniósł się na leczenie gdzieś poza Warszawę. Wśród pracowników szpitala MSWiA krążą plotki, że przyjmuje chemię. Choć nie wiem, jak to możliwe, skoro włosy mu nie wypadły, a tak rzadkich włosów nie da się zastąpić peruką niezauważalnie. Niemniej faktycznie może być chory na coś poważnego. Sugeruje to ostatnie wystąpienie Szydło, które było skierowane wyłącznie do aparatu partyjnego, bo z żadnego innego punktu widzenia sensu ono nie miało. Dobrze natomiast nadaje się na kampanię wyborczą wewnątrz partii, gdyby można było zająć miejsce prezesa.

Oczywiście walki frakcyjne w takiej sytuacji, po tylu rażących i bezsensownych błędach, są wbijaniem gwoździ do własnej trumny. Ale nie im pierwszym władza oczy przesłania, choćby była to tylko władza nad swoim podwórkiem.

A Kaczyński kichnie i stado sępów podrywa się do lotu.

Skąd takie informacje? Podobno leczy się w Bydgoszczy, ale na kolana - o tym, że lekarze usilnie zalecają mu operację wiadomo prawie że oficjalnie, ale on nadal nie chce się na to zgodzić, bo to wyłączyłoby go z polityki na dłuższy czas. Oczywiście, od dawna chodzą też plotki, że choruje na raka - ale moim zdaniem wygląda na to cały czas zdecydowanie za dobrze. Tego się nie da ukryć. Chyba, że stosuje jakąś nowoczesną terapię, podobno istnieją już takie metody chemioterapii po których włosy nie wypadają. Masz jakieś swoje źródła?



Oczywiście, ale tak jest zawsze. Nie da się nic zrobić, żeby temu zapobiec. To kwestia fundamentalnej psychiki - wszyscy aktorzy dramatu zresztą wiedzą, że to się skończy źle, ale i tak to robią i będą to robić, bo nie da się inaczej. Na reżimowym portalu wPolityce już głoszone są tezy, że po Kaczyńskim także Duda uświadomił sobie, że to koniec i weto degradacyjne jest pierwszym akcentem gry na siebie, z uwzględnieniem nadchodzącej porażki w wyborach parlamentarnych (zwłaszcza, że Tusk w piątek też już na dobre zaczął kampanię prezydencką, o czym Duda wiedział).



Niezależnie od powodów, od dłuższego czasu - co najmniej kilku miesięcy - Kaczyński myli się praktycznie bez przerwy, nie podjął bodaj jednej trafnej decyzji, a podjął kilka mających wręcz dramatyczne skutki, których można był z łatwością uniknąć. Tarczyński może teraz desperacko wzywać do "zaufania geniuszowi prezesa", ale ani on, ani chyba większość partyjnych, już w to nie wierzą. I pewnie m.in. stąd ten chaos. Bo działa także prawo samospełniających się przepowiedni. Kaczyński pewnie nie ma raka - ale krążą takie plotki, więc z całą pewnością mnóstwo szeregowych działaczy PiS, nie mających dostępu do Ciała Kierowniczego, w to wierzy i zachowuje się tak, jakby to była prawda. To samo z tym wiekopomnym sondażem TVN-u - PiS, oczywiście, wcale nie utracił "jednej trzeciej wyborców", bo sondaże nie odzwierciedlają żadnych takich rzeczywistości (w każdym razie nie te przeprowadzane na więcej niż kilka tygodni przed wyborami), ale PiS i tak wpadł w panikę, bo spora część aparatu i spora część elektoratu i tak będzie się zachowywać tak, jakby taka właśnie była rzeczywistość, choćby im nie wiem ile tłumaczono, że to "oszustwo". Tak po prostu jest i nie da się z tym nic zrobić. Moim zdaniem, PiS już przekroczył punkt krytyczny, po którym nie da się sytuacji odwrócić i Kaczyński nie byłby w stanie tego zrobić nawet gdyby był 20 lat młodszy i biegał maratony.

Jedyną szansą dla PiS na uratowanie sytuacji jest odsunięcie Kaczyńskiego od decyzji i przejęcie władzy w Partii (i całym aparacie rządzenia) przez kogoś ogarniętego politycznie, a co za tym idzie fundamentalna zmiana całej filozofii władzy. Pytanie, czy ktoś taki w ogóle tam jest. Ja nikogo takiego nie widzę (Morawiecki wygląda na razie jak śmiech na sali, ale może to efekt podporządkowania Prezesowi).

W PiS w przypadku zdrowia wodza stosowana jest taktyka z byłego ZSRR.....nawet zgon ogłaszali 3-4 dni później.

Znam kogoś, kto pracuje w szpitalu na Szaserów. Kaczyński od dawna leczył się tam na kolana. Tam też proponowano mu operację, której zawsze odmawiał. I nagle, zupełnie niespodziewanie, jak grom z jasnego nieba spadła informacja, że pojechał do Bydgoszczy leczyć kolana.

Pracownicy uważają, że ma raka ale, z tego, co się dopytywałem, wychodzi, że żadnego dowodu nie znają. Po prostu "Kaczyński ma raka" i kropka.


Swoją drogą, Tusk udaje tak nieśmiałego, jak w mordę strzelił. Oczywiście od dawna psychologia wie, że ludzie nieśmiali często robią wrażenie godnych zaufania. Stoi jak wół nawet w najpopularniejszym na świecie podręczniku psychologii Philipa Zimbardo. Albo w jego książce "Nieśmiałość". Nie jestem pewien, bo mam już sklerozę

Jeśli jednak Tusk wybrał strategię bycia godnym zaufania zamiast typowej dla polityków pudrowanej arogancji, to nie ma co narzekać. A on nie jest już taki młody ani głupi, aby myśleć, że płytkie wrażenie może wystarczać. Przynajmniej tak sądzę, skoro nawet ja zdążyłem zauważyć, że udawanie nie jest najefektywniejszą strategią w polityce. Trzeba wierzyć, w to, co się robi i być tym, za kogo chce się uchodzić. Myślę, że ostatnio choćby Clinton pogrążyła się na tym polu.


Dokładnie to samo pomyślałem. Ale słyszałem też, że Morawiecki nie jest dobrym premierem, ponieważ cały czas mocno angażuje się w mikrozarządzanie. Może to dlatego ciągle zasysał kolejne ministerstwa do siebie.

Tusk jest produktem PR-owym w bardzo głębokim sensie, bynajmniej nie płytkim On np. kłamie nie dlatego, że chce coś udawać - on kłamie dlatego, że głęboko i szczerze wierzy w tę metodę walki politycznej. W tym właśnie jest autentyczny. To jest jego prawdopodobnie największa przewaga nad Kaczyńskim, który wprawdzie kłamać niby umie, ale nie jest w stanie być w tym autentyczny. Autentyczny jest tylko wtedy, kiedy - powiedzmy - rzuca z trybuny sejmowej o "zdradzieckich mordach", czyli po prostu mówi to, co myśli, czego Tusk nie robi nigdy (publicznie). W tej chwili np. odgrywa nieśmiałego po to, by wywołać możliwie jak największy kontrast z obecnym wizerunkiem PiS, jako zbieraniny butnych i pysznych świń przy korycie. Jeżeli ten wizerunek ulegnie zmianie, to i zachowanie Tuska ulegnie zmianie (zresztą przecież ulegało - jego tweety odnoszące się do sytuacji w Polsce bynajmniej "nieśmiałe" nie były).

No ciekawych czasow doczekalismy, nie sadzilem ze PiS w ciagu 2ch lat zdola sie tak oderwac od rzeczywistosci ( sprawa nagrod i przemowienie Szydlo ).
Co do Tuska, ciekawym rowniez jak praca w EU wplynela na jego postrzeganie polskich spraw ?
Zawsze uwazam ze spojrzenie z dala pomaga pewne rzeczy zobaczyc wyrazniej i rowniez mam nadzieje ze jest na tyle "nachapany" jesli chodzi o finanse ze te kwestie przestana grac dla niego glowna role.
Moze np. chcialby cos porzadnego po sobie zostawic ?
Ale moze to tylko plonne nadzieje. Co do swobody klamania to na wlasne oczy obserwowalem z podziwem jak mu to dobrze wychodzi.

Możliwe, że jest produktem politycznym w aż takim stopniu, jak piszesz. Podejrzewam jednak, że nie różni się znacząco publicznie i za kamerą. Lepiej narzucić sobie większą dyscyplinę, bo utrzymywanie płytkiej maski nie wychodzi zbyt dobrze w dłuższej perspektywie czasu. Dlatego lepszy jest plan maksimum, czyli realizować strategię dogłębnie.


Dobrze powiedziane o PiS. Ich bezczelność wybija się na tle rządów państw EU. Aby z czymś ich porównać, trzeba zaglądać już pod dno. A ja cały czas myślę, że społeczne poparcie dla PiS jest skutkiem komunizmu i minie z czasem.

Tusk natomiast też nie jest zawsze opanowany. W końcu w liście do Brytyjczyków po referendum pisał dość nerwowo. Chociaż, jak się nad tym zastanowić, to jednak zbyt dziwne... Powtarzam opinię któregoś komentatora i myślałem wtedy, że może mu już nie zależało na UK. Ale przecież równie dobrze mógł grać na odbiór tego listu wewnątrz UE. Sam na pewno nie chciał mieć brexitu na karku ale też bez przesady. To nie był żaden niespodziewany szok ani tym bardziej powód do trudności w panowaniu nad sobą, w dodatku dla doświadczonego polityka. Prędzej Juncker miał ból głowy z rana.

Ale w ostatnim wywiadzie Tusk sprawiał chwilami wręcz zakłopotanego pytaniami. Aż prowadzący wydawał się zbity z tropu, a to przecież doświadczony dziennikarz. I jasne jest dla mnie, że chciał wywołać emocje u widzów, którzy mieli odczuć wiszącą w powietrzu niezręczność sytuacji i zastanawiać z irytacją, dlaczego "on mu takie głupie pytania zadaje". Muszę zauważyć, że nigdy czegoś takiego nie widziałem. Nie w takim stopniu. Tusk potrafi być lepszym męczennikiem niż cały PiS kiedykolwiek mógł marzyć.

W tym rzecz. To nie jest PŁYTKA maska. To jest bardzo głęboka maska. Na potrzeby polityki Tusk nie tyle się przebiera, co cały staje się innym człowiekiem.



To wszak napisałem. Jest opanowany wtedy, kiedy trzeba. Choć, oczywiście, w świecie polityki europejskiej jest w tym daleko mnie sprawny, bo po prostu jest politykiem zaściankowym, prawie w równym stopniu co Kaczyński (tyle, że potrafi grać "europejskiego męża stanu", co byłoby całkowicie poza zasięgiem Kaczyńskiego). M.in. dlatego wróci do Polski - po prostu dobrze wie (i wszyscy inni też to wiedzą), że już osiągnął szczyt tego, co jest w stanie osiągnąć zagranicą. Do zdobycia został mu już tylko "żyrandol" i jestem przekonany, że właśnie tak widzi zwieńczenie kariery.



Oczywiście, Tusk rozgrywa na zimno kwestię swojego męczeństwa i zaczął to robić przecież już w trakcie sławetnych wezwań do prokuratury (to machanie przez okno itp.). Z całą pewnością szykuje coś specjalnego na okoliczność przesłuchania przed komisją Amber Gold - to będzie, myślę, jeszcze lepsze show.

Czyli uważasz, że Tusk musi zanadto się spinać, aby dobrym politykiem europejskim, bo nie leży to w jego naturze? Zasadniczo nie wydaje mi się, aby zrozumieć zachodnią politykę było trudnym zadaniem, gdy na bieżąco czyta się zachodnią prasę, ani też aby trudno było wejść w tamtą mentalność. No ale ja byłem dzieckiem, gdy skończyła się komuna, więc nic ważnego nie pamiętam z polityki, a Tusk miał prawie 30 lat. I tak powiedziałbym, że nieźle mu idzie na tle innych. Nie ma jednak wśród priorytetów dobra kraju, które widać u polityków innych krajów zachodniej i północnej EU. Pewnie to wymaga wielu lat oddolnej demokracji regionalnej, która kształtuje polityków od początku ich kariery na niższych szczeblach.

W Bydgoszczy jest ponoć najlepsze centrum onkologiczne w Polsce. A co do ortopedii w Bydgoszczy nie znam żadnych opinii.

Znanym, cenionym, do którego pacjenci jeżdżą z całej Polsk, jest dr Stanisław Rak pracujący w szpitalu w Otwocku.....czyli bliżej niż Bydgoszcz.

Kaczyński z charakteru, jest kimś kto potrafi wnerwiać ludzi, a przynajmniej tak mi się wydaje więc ja lubie ten typ charakteru i nawet nie raz byłem skłonny zagłosować na PiS, i też nie dużo brakowało żebym tak w 2007 roku zrobił.
No ale do tej pory zawsze głosowałem za PSL, w końcu oni przynajmniej w jakiejś części, są po stronie rolników, a ten zakaz uboju rytualnego bydła, przyniósł rolnikom spore straty, więc byłem trochę negatywnie do PiS nastawiony, bo jak był wprowadzany ten zakaz, to PiS niby nie był u władzy, no ale jednak poparł ten zakaz, więc też to jest w sporej części jego wina.
No ale teraz z tym zakazem handlu w niedziele, to już przegięli do reszty! nikt nie będzie mi mówił, w które dni tygodnia moge robić zakupy a w które już nie! jeszcze by brakowało żeby dodatkowe pomysły w stylu zakazu sprzedaży alkoholu po 22:00, zostały wprowadzone! to niech jeszcze wprowadzą do tego godzine policyjną, i zakaz wychodzenia z domu po 22:00, w końcu wtedy trzeba iść spać, a nie chodzić po ulicach.
Teraz to głosuje tylko na PSL, tu już nie ma żadnej alternatywy

Inaczej - zdecydowanie nie leży w jego naturze bycie politykiem europejskim w takim sensie, w jakim jest nim np. Merkel. Natomiast idealnie do jego natury pasuje jego obecna posada. Zresztą zrobił wiele, żeby Merkel (która mu ją podarowała) do tego przekonać.



Polityka europejska ma to do siebie, że jej realny wymiar skrywa się pod bardzo grubą fasadą nadętego do granic wytrzymałości symbolizmu. Tusk doskonale potrafi się wtopić w tę fasadę, choć realnej polityki europejskiej - moim zdaniem oczywiście - nie jest w stanie uprawiać. Zresztą, gdyby faktycznie chciał się spiąć, to może by był w stanie, ale moim zdaniem po prostu nie chce. Nieprzypadkowo na każdy weekend wraca do Sopotu, a za kulisami podobno z wielkim zaangażowaniem uczestniczy w wewnętrznych gierkach PO (np. to on podobno miał nakłonić Adamowicza do ponownego startu w Gdańsku). On żyje polityką polską, nie brukselską.



Oczywiście że nie. Dobro kraju interesuje go w takim samym stopniu, jak Kaczyńskiego, czyli w ogóle. Dla obydwu polska polityka jest całym życiem, ale obydwaj są w niej dla celów nie mających nic wspólnego z dobrem Ojczyzny. I to jest właśnie nasza wielka tragedia, bo ich konflikt był centralnym motywem polityki ostatnich kilkunastu lat. Wszystko się cały czas kręci wokół wojny Tuska z Kaczyńskim, zamiast wokół dobra Polski. Wciągane są w tę wojnę kolejne grupy, ba - kolejne pokolenia, które marnują na nią czas, zamiast pracować (WSPÓLNIE) na rozwój kraju. Jeżeli Polska ma się rozwijać, to się musi skończyć. Ale skończy się dopiero wtedy, gdy przynajmniej jeden z nich nareszcie odejdzie z polityki. Sądzę zresztą, że oni sami też to wiedzą - naturalnie jednak, widzą tu tylko jedną możliwość: zniszczenie tego drugiego.

Polityka konfliktu cechuje Polskę od pokoleń, stąd liberum veto, konfederacje, Bereza Kartuska...etc...Tusk i Kaczyński w niczym nie odbiegają od wielowiekowych standardów.
Polacy jednoczą się jedynie w sytuacjach za naszą i waszą wolność.

Bardzo proszę nie powielać bezzasadnych kompleksów. Polityka to z definicji jest konflikt, w którym tylko skonfliktowane strony znają miarę i nie uciekają się do polityki przedłużenia, jakim jest wojna. Pytanie zasadniczomoralne w tym wymiarze brzmi, z kim chcemy Polskę porównywać i dlaczego chcemy ją porównywać z Niemcami czy innymi Amerykanami, żeby tę naszą Ojczyznę zbutować i skopać w dół.