Pracujmy do śmierci, a nie będzie kłopotu z emeryturami......dla byłej prezydentowej itp.

http://www.pudelek.pl/artykul/90627/kwa ... emerytury/

Coraz późniejszy wiek przechodzenia na emeryturę jest konsekwencją zmian demograficznych i pochodną przyjętego przed dekadami, a nie odpowiadającego współczesnym realiom systemu emerytalnego, w którym to obecnie pracujący finansują wypłaty dla obecnych emerytów.

Są tutaj trzy opcje:
1. Wczesny wiek emerytalny i głodowe emerytury - wersja proponowana przez obecnie rządzącą formację przed wyborami.
2. Coraz późniejszy wiek emerytalny i uniknięcie głodowych emerytur - wersja opozycji.
3. Prywatne ubezpieczenia emerytalne.

Niestety wariant, którym często mydli się ludziom oczy, że można wcześnie przechodzić na emerytury i otrzymywać je w godziwym wymiarze raczej, jest całkowicie nierealny.

Takie przedstawienie sprawy to kłamstwo w wykonaniu przeciwników PiS. W Polsce nie ma przymusu przejścia na emeryturę, więc każdy może po osiągnięciu wieku emerytalnego pracować dalej i albo dorobić do emerytury pracami dorwyczymi, albo ją sobie podwyższać pracując na pełen etat bez przechodzenia na emeryturę.


To też jest fałszywa wizja propagowana przez PO, które maskowało podwyższeniem wieku emerytalnego konieczność łatania dziur w budżecie ZUS. Dlaczego to kłamstwo? Patrz wyżej.


Jest też czwarta opcja:
4. Wprowadzić politykę prorodzinną, a będą pieniądze na emerytury.

Nie tylko zmian demograficznych. Także polityki państwa: propagandy i działań -- "żeby każdy miał studia". Przed zmianą systemu edukacji ponad 80% osób rozpoczynało pracę zawodową po zakończeniu szkoły podstawowej lub średniej, obecnie ponad 80% osób zaczyna pracować po studiach, czyli wchodzi na rynek pracy 5 lat później. To daje 5 lat bez składek (ale zaliczanych do okresu pracy przy przyznawaniu emerytur).

Nawet gdyby system działał tak, że każdy finansuje własną emeryturę, byłyby kłopoty z utrzymaniem limitu wieku emerytalnego, ponieważ składki zaczyna się zbierać później niż kiedyś, zaś korzysta się z nich na emeryturze -- dłużej.


1950:
średni czas życia: mężczyźni 56, kobiety 62
wiek emerytalny: mężczyźni 65, kobiety 60 (min. okres pracy: 25 lat i 20 lat)
wcześniejsza emerytura (przywileje branżowe i in.): mężczyźni 60, kobiety 55

1981:
Czternasty "Postulat Gdański" Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego z 17 sierpnia 1980:
"obniżyć wiek emerytalny dla kobiet do 50 lat, a dla mężczyzn do lat 55..."

==zmiana ustroju==

1990-2003:
średni czas życia: mężczyźni 66, kobiety 75
wiek emerytalny: mężczyźni 65, kobiety 60
dodatkowe przepisy zachęcające do wypychania pracowników na wcześniejsze emerytury (nawet w wieku 50 lat)
efektywny wiek przechodzenia na emeryturę: mężczyźni 59,8, kobiety 56,4

2012:
średni czas życia: mężczyźni 73, kobiety 81
...

A jeszcze lepiej: wyciągnąć pieniądze z kapelusza - jak wielkanocnego królika.

A całkiem na serio.
Proszę zatem pokazać kraj, w którym wprowadzono tę cudowną "politykę prorodzinną" i kraj ten przestał borykać się z problemem opóźniania wieku przechodzenia na emeryturę.
Czy może Polska ma być obiektem kolejnego eksperymentu społeczno-gospodarczego i jako pierwsza wdrażać rozwiązanie, które choć cudowne w swoich skutkach, jakoś do tej pory przez nikogo nie zostało odkryte?

Ciemny lud nie wie, ale Yarpen mu wyjaśni: nie ma przymusu emerytalnego, więc można tak, a można siak. Yarpen, nie krępuj się, powiedz wprost: według tej argumentacji żaden limit wieku emerytalnego nie jest do niczego potrzebny. Przecież w dowolnym wieku można pracować dalej albo przejść na odpoczynek i sobie dorabiać. Po co było ciemnemu ludowi mącić w głowie obniżaniem limitu do 65/60? Przecież, jak ktoś chce, niech idzie na emeryturę w wieku 40 lat, albo niech pracuje dalej, jak woli. Trzeba było od razu ogłosić, że PiS zlikwiduje limit wieku przejścia na emeryturę.

Limity wieku emerytalnego wynoszące 65 i 60 lat funkcjonowały w PRL, kiedy średni czas życia był o ponad 15 lat krótszy niż obecnie. To są dodatkowe lata życia na emeryturze. Na które skądś trzeba wziąć pieniądze. Kto ma obecnie zapracować na świadczenia wypłacane emerytowi przeciętnie przez kilkanaście lat dłużej?

Dlatego to, o czym mówi Kwaśniewska, wcale nie jest takie absurdalne.
Ludzie powinni się oswajać z myślą, że - chcąc zachować jaki taki standard życia - będą musieli pracować coraz dłużej. I że granica 65 czy 67 lat, to jest naprawdę wersja optymistyczna i jedynie tymczasowa. A bezmyślne reformy - np. opóźnianie wieku rozpoczynania edukacji - nie zmienią praw ekonomii czy wręcz matematyki.

Myślę, że jej chodzi tylko o emeryturę dla Olka bo Kwaśniewski nabył praw do prezydenckiej emerytury zaraz po ustąpieniu z urzędu, czyli w wieku 51 lat. Inni oczywiście niech pracują do 80 roku.

Problem z wysokością emerytur, które są wypłacane przez takie organizacje jak ZUS, nie polega na wieku przejścia na emeryturę, tylko z liczbą osób, które się na niego składają. Deficyt powstaje w momencie, kiedy przychody ze składek są mniejsze niż wydatki na emerytury. Wysokość przychodu ze składej jest zaś zależna od liczby pracowników, którzy je opłacają. Polityka prorodzinna, czego chyba nie rozumiesz, ma tworzyć warunki w państwie, które będą zachęcały do posiadania wielu dzieci, co, po ich dorośnięciu, przełoży się bezpośrednio na liczbę pracowników na rynku i kwoty wpływające do ZUS.

Ludzie którzy w Polsce są u władzy, taki właśnie mają pomysł, żeby większość skończyła studia, i dopiero w wieku 23 lat, zaczynać pracować, bo sytuacja w której ktoś by poszedł do zawodówki, i po jej ukończeniu w wieku 18 lat, zaczął pracować, rządzącym nie odpowiada.



No nie wiem czy to takie proste.

http://www.bankier.pl/wiadomosc/Ile-moz ... 22923.html

To wieku 80 lat, moge pracować jako Policjant, lekarz, żołnierz?
Chcąc znaleźć prace, moge w tym wieku zarejestrować sie jako bezrobotny?

Praw biologii też się nie zmieni. Ludzie powyżej 70 roku życia rzadko posiadają pełną sprawność fizyczną i umysłową pozwalającą na normalne wypełnianie obowiązków pracowniczych. Nikt nie będzie chciał trzymać w pracy ani zatrudniać pracowników o mocno obniżonej wydajności. Podnoszenie wieku emerytalnego też ma swoje granice i powyżej pewnego pułapu jest de facto likwidacją całego systemu emerytalnego.

Akruk wyjaśnił to dość przekonująco na przykładzie liczbowym.
Jeżeli średnia długość życia wzrosła z 60 do 75 lat, a w ciągu najbliższej dekady czy dwóch wydłuży się o kolejne 5 lat i jeżeli jednocześnie opóźnił się wiek wchodzenia młodych ludzi na rynek pracy, to ile dzieci więcej aniżeli w latach 50-tych czy 60-tych powinna mieć polska rodzina, aby ten system zafunkcjonował? I jak zamierzasz polskie rodziny zachęcić do posiadania, ilu, pięciorga, sześciorga dzieci, bo gdzieś około takiej liczby będzie prawdopodobnie oscylował wynik tych obliczeń?
Na czym polega ta cudowna "polityka prorodzinna", dzięki której kobiety zaczną zamiast jednego rodzić pięcioro dzieci?
I powtarzam pytanie: w którym kraju założenia tej polityki wdrożone w życie przyniosły wymierne rezultaty?

Ale nie jest tak, aby kobieta 61-letnia musiała koniecznie być emerytką. Poza tym, jest coraz więcej zawodów i prac, które z powodzeniem mogą wykonywać także osoby starsze bez jakiegoś znaczącego obniżenia wydajności. Nie mówimy tu przecież o ilości cegieł wymurowanych w ciągu dniówki.

Na pewne problemy może warto też spojrzeć trochę z innej perspektywy. Ludzi na świecie jest coraz więcej. Jeśli w dalszym ciągu będzie nas przybywać w takim tempie, to ziemia nas nie wyżywi. Trwają teraz prace nad sztuczną inteligencją. Za 20 może 40 lat, to może być tak, (ale nie musi), że większość prac, jakie dziś wykonują ludzie, będą wykonywały inteligentne roboty. Pojawi się wtedy problem, jak ograniczyć przyrost naturalny.

Z tego m. in. powodu rozwiązania proponowane tu przez Yarpena Zirgina są całkowicie nie do przyjęcia. Nie da się po prostu coraz większą liczbą dzieci załatać problemu systemu emerytalnego.
Na to potrzebny jest zupełnie nowy pomysł, opierający się na zupełnie odmiennej logice.