Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N kwi 28, 2024 1:57



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 24 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
 Leczenie heroiną 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post Leczenie heroiną
Cytuj:
Holandia rozszerza program darmowego dostarczania heroiny ciężko uzależnionym narkomanom. Poinformowały o tym holenderskie ministerstwa zdrowia oraz sprawiedliwości.

Do 2007 roku obydwa ministerstwa przeznaczą na ten cel 7 milionów euro. Pozwolą one na eksperymentalne leczenie heroiną prawie tysiąca uzależnionych narkomanów z 15 miast.

Z onetu...

Fascynujący pomysł :(
Bo moim zdaniem załatwia jedno - mam narkotyk, więc nie muszę go kraść, nie muszę schodzić na dno. Istnieją programy metadonowe również w Polsce - ale różnica jest jedna - metadon nie euforyzuje, usuwa tylko objawy zespołu odstawiennego. Heroina nadal usuwa problem.

Trochę to takie stwierdzenie: "chcesz uciekać - uciekaj, możesz w cokolwiek, nieważne czy to dobre, nieważne czy z sensem, ważne że najprostsze i tego chcesz - i jeszcze żebyś mógł żyć nie łamiąc norm społecznych".

"Chcesz uciekać - uciekaj - życie mądrze i dobrze i odważnie nie ma sensu" staje się głównym zawołaniem. Uciekaj w narkotyki. Uciekaj w eutanazję...

Tylko żyj tak, żebyśmy Cię mogli tolerować. Nie kalecz naszego życia - napadem, kradzieżą, leżeniem na ulicy. To boli - to przykre - to wymaga "zrobienia czegoś". Jesteśmy ludźmi - budzi się w nas żal, bunt, gniew, strach, obrzydzenie... To trudne - człowieka trzeba przecież tolerować. Uczucia typu gniew i obrzydzenie nie powinny się pojawiać - mówią jak małymi/ słabymi jesteśmy ludźmi. To trudne - bo co i jak zrobić? To wymaga pogodzenia się z bezradnością - kiedy pomóc się nie daje, bo ktoś nie chce/ nie potrafi wyjść.

Więc pomożemy Ci być szanowanym obywatelem uzależnionym od narkotyków (skoro szanowany może być obywatel uzależniony od nikotyny to czemu tu inaczej? każdy ma prawo wybrać swoją drogę, a reszta powinna to tolerować, o ile nie wchodzi w drogę innym!)

Tyle że do wyzwolenia z nałogu trzeba czasem osiągnąć swoje dno...

To oczywiście moje refleksje na temat możliwych motywów - nie czytałam uzasadnienia. Ale nie widzę uzasadnienia dla takiej "terapii"

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


N cze 26, 2005 9:04
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 29, 2005 15:56
Posty: 1576
Post 
Jedną z intencji tego programu jest uderzenie w przemytników i ograniczenie ryzyka zakażenia wirusem HIV.
Sam pomysł dosyć kontrowersyjny, dlaczego akurat hera?

_________________
Mors dicit


N cze 26, 2005 10:44
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr lut 25, 2004 22:09
Posty: 339
Post Re: Leczenie heroiną
jo_tka napisał(a):
Cytuj:
Holandia rozszerza program darmowego dostarczania heroiny ciężko uzależnionym narkomanom. Poinformowały o tym holenderskie ministerstwa zdrowia oraz sprawiedliwości.

Do 2007 roku obydwa ministerstwa przeznaczą na ten cel 7 milionów euro. Pozwolą one na eksperymentalne leczenie heroiną prawie tysiąca uzależnionych narkomanów z 15 miast.

Z onetu...

Fascynujący pomysł :(
Bo moim zdaniem załatwia jedno - mam narkotyk, więc nie muszę go kraść, nie muszę schodzić na dno. Istnieją programy metadonowe również w Polsce - ale różnica jest jedna - metadon nie euforyzuje, usuwa tylko objawy zespołu odstawiennego. Heroina nadal usuwa problem.

Trochę to takie stwierdzenie: "chcesz uciekać - uciekaj, możesz w cokolwiek, nieważne czy to dobre, nieważne czy z sensem, ważne że najprostsze i tego chcesz - i jeszcze żebyś mógł żyć nie łamiąc norm społecznych".

"Chcesz uciekać - uciekaj - życie mądrze i dobrze i odważnie nie ma sensu" staje się głównym zawołaniem. Uciekaj w narkotyki. Uciekaj w eutanazję...

Tylko żyj tak, żebyśmy Cię mogli tolerować. Nie kalecz naszego życia - napadem, kradzieżą, leżeniem na ulicy. To boli - to przykre - to wymaga "zrobienia czegoś". Jesteśmy ludźmi - budzi się w nas żal, bunt, gniew, strach, obrzydzenie... To trudne - człowieka trzeba przecież tolerować. Uczucia typu gniew i obrzydzenie nie powinny się pojawiać - mówią jak małymi/ słabymi jesteśmy ludźmi. To trudne - bo co i jak zrobić? To wymaga pogodzenia się z bezradnością - kiedy pomóc się nie daje, bo ktoś nie chce/ nie potrafi wyjść.

Więc pomożemy Ci być szanowanym obywatelem uzależnionym od narkotyków (skoro szanowany może być obywatel uzależniony od nikotyny to czemu tu inaczej? każdy ma prawo wybrać swoją drogę, a reszta powinna to tolerować, o ile nie wchodzi w drogę innym!)

Tyle że do wyzwolenia z nałogu trzeba czasem osiągnąć swoje dno...

To oczywiście moje refleksje na temat możliwych motywów - nie czytałam uzasadnienia. Ale nie widzę uzasadnienia dla takiej "terapii"


Szczerze powiem, że umyknęła mi myśl przewodnia.
Pogubilem sie. Gdzie eufemizmy, gdzie twierdzenia?

Wydaje mi sie, ze chcialas powiedziec:
A) pomysl jest zły bo:
1) Nie daje szansy (opóźnia uderzenie w dno) narkomanom.
2) Tworzy klase ludzi uzaleznionych i akceptowalnych spolecznie

B)
1) Kazdy moze wybrac wlasna droge ucieczki i to jest niewlasciwe.
2) Program ten pokazuje narkotyki jako akceptowalna spolecznie forme istnienia.

O ile w pkt A mamy do czynienia ze sprawami gdzie moje stanowisko nie jest ostre choc raczej nie zgadzam sie z tak postawionymi twierdzeniami to juz punkt B budzi moj sprzeciw.

A1) Wyleczyc sie moze tylko ten kto chce. Zapenwienie narkotykow chroni innych przed konsekwencjami braku tej woli. Blednym wydaje mi sie zalozenie, iż kontakt z brudem życia ludzi nieuzaleznionych ma wplyw na decyzje ludzi uzaleznionych. Taka postawa to nadmiar. Nie widze powodu dla ktorego nie nalezaloby chornic innych przed konsekwencjami zachowan ludzi uzaleznionych. Dobro uzalenionych i nieuzaleznionych jest rownowazne. Nie ma powodu by wystawiac sie na zbedne ryzyko.

A2) Tego bym sie nie obawial. Nie sadze aby tworzylo to motywację typu: to sie uzaleznie a potem bede dostawal za darmo.
Po drugie spsob uzyskiwania narkotykow nie ma wplywu na fakt akceptowania nalogu przez nieuzaleznionych. Nie bedzie tak ze wszsycy naraz dostana bodziec - "heroina jest ok". To nieprawda.

Resume: Malo wiemy jak to ma byc realizowane ale znow wraca jak bumerang przyklad prohibicji.
Legalizacja narkotyku (alkoholu w tym przypadku) po okresie jego nielegalnosci byla jedynym mozliwym srodkiem walki z cala fala problemow.

B1) Rozumiem źródło twego sprzeciwu. Tym niemniej twierdzę, iż kazdy nie tyle ma prawo (bo ma) do szukania wlasnych drog ucieczki co wiecej to czyni. Narkotyki to tylko przyklad ekstremalny. Nie oznacza to biernosci wobec takich wyborow. Absolutnie nie. Oznacz tylko tyle: akceptuje twoj wybor. Z pragmatycznego punktu widzenia i tak nie mzona zrobic nic wbrew woli uzaleznionego. To dotyczy wszystkich sfer. Zycia codziennego, religii, polityki.

Prawo do wolnosci jest najwazniejszym prawem jakie posiadamy.
Jest ograniczone tylko prawem do wolnosci innych.

"Chesz brac - trudno, ja nie chce byc okradany." Sytuacja ktora podalas z narkomanami powraca wciaz i wciaz w kazdej sekundzie. Ludzie scieraja sie i zderzaja ze swymi grnicami wolnosci.
Ty chesz czegos - ja czegos innego. Poki nie bedziemy szanowac wlasnej i cudzej wolnosci, takze narkomana do brania heroiny, a takze tego kto nie chce byc przedmiotem napadu (zauwaz ze i jedno i drugie to 'ucieczki') bedziemy ( i tak sie dzieje) krazyc w konflikcie i cierpieniu.

Jelsi mam wybor: dac narkotyk uzaleznionemu lub nie dac i narazic kogos na zostanie ofiara to dla mnie wybor nie jest az taki skomplikowany. I nie dlatego, ze krew brzydko wyglada. Dlatego, ze nie da sie nikogo uszczesliwic na sile. Raz jeszcze: nie oznacza to obojetnosci wobec narkomana i tego kto panicznie boi sie byc ofiara. Oboje wymagaja pomocy. Z pewnoscia nie jest pomoca eskalowanie ich problemow.

Przyklady 'odgornego' uszczesliwiania mielismy juz w historii dosc.

B2) Tu juz chyba zle cie zrozumialem albo sie troszke zagalopowalas :).

Pozdrawiam,

M.


Wt cze 28, 2005 9:55
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post Re: Leczenie heroiną
Pomysł jest zły, bo nie jest sposobem leczenia pojedynczych ludzi (bo podtrzymuje nałóg, a nie prowadzi do wyjścia z niego), tylko społeczeństwa (oczywiście moim zdaniem).

Cytuj:
Wyleczyc sie moze tylko ten kto chce. Zapewnienie narkotykow chroni innych przed konsekwencjami braku tej woli.

- bez wątpienia
I oczywiście - trzeba chronić nieuzależnionych, ale nie kosztem uzależnionych. A podawanie im narkotyków taki koszt stanowi.

Cytuj:
Nie sadze aby tworzylo to motywację typu: to sie uzaleznie a potem bede dostawal za darmo.

- i nie zamierzałam czegoś takiego twierdzić

Sposób uzyskiwania narkotykow ma wplyw na fakt akceptowania nalogu przez nieuzaleznionych. I nie chodzi o stwierdzenie "heroina jest ok", tylko o to, że nie musi używać sposobów nielegalnych w celu jej zdobycia - mniej oczywista jest społeczna degradacja, do której nałóg prowadzi.

Przenieś to na alkohol - nie słyszałeś, że każdy czasem musi się nawalić? Ważne że za swoje pije? Ważne że nie leży pod płotem? To, co prowokuje reakcje niechęci, to często nie jest fakt, że ktoś jest pijany albo naćpany - jeśli nie jest agresywny, nachalny, jeśli jest normalnie ubrany, czysty itd. Jeśli toczy życie, które mieści sie w naszych codziennych schematach, można drugiego nawet nie zauważyć. Jest jego sprawą co robi z sobą i swoim życiem. Jest jego sprawą, póki nie wejdzie mi w drogę. A w ten sposób przez jakiś czas nie wejdzie...

Cytuj:
chcesz uciekać - uciekaj, możesz w cokolwiek, nieważne czy to dobre, nieważne czy z sensem, ważne że najprostsze i tego chcesz - i jeszcze żebyś mógł żyć nie łamiąc norm społecznych.
chcesz uciekać - uciekaj - życie mądrze i dobrze i odważnie nie ma sensu

Tak napisałam.
Każdy jest wolny, mushin. Może uciekać w co mu się żywnie podoba. Ale to nie oznacza że mam to akceptować (uciekanie, nie jego) i jeszcze w tym pomagać. Bo to NIE JEST dobre. A przynajmniej nie zawsze i nie wszystkie rodzaje ucieczek.

Cytuj:
Chcesz brac - trudno, ja nie chce byc okradany.

- i dlatego dam Ci narkotyki?

Człowiek ucieka dlatego, że to wyjście uważa za najprostsze. I nie zmienia się łatwo - nie lubi się zmieniać. Zwłaszcza jeśli zmiana boli. Bez motywacji do zmiany, tak sobie, nikt nie będzie wyłaził z żadnego nałogu - musi mu zacząć przeszkadzać. Powiedzenie: skoro nie chce się leczyć/ nie podejmuje decyzji o leczeniu to dam mu narkotyki znacznie opóźnia lub wręcz uniemozliwia podjęcie takiej decyzji.

I nie chodzi o uszczęśliwianie na siłę, bo żeby cokolwiek zadziałało trzeba chcieć. Chodzi o to żeby mógł zechcieć, a nie zabijał się na raty. I nie mówię o eskalowaniu ich problemów tylko o nieusuwaniu kłód spod nóg. .

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Wt cze 28, 2005 15:58
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr lut 25, 2004 22:09
Posty: 339
Post Re: Leczenie heroiną
jo_tka napisał(a):
Pomysł jest zły, bo nie jest sposobem leczenia pojedynczych ludzi (bo podtrzymuje nałóg, a nie prowadzi do wyjścia z niego), tylko społeczeństwa (oczywiście moim zdaniem).



To nie leczy spoleczenstwa w zaden sposob ale je chroni. Tu sie zgadzamy.

Cytuj:

Sposób uzyskiwania narkotykow ma wplyw na fakt akceptowania nalogu przez nieuzaleznionych. I nie chodzi o stwierdzenie "heroina jest ok", tylko o to, że nie musi używać sposobów nielegalnych w celu jej zdobycia - mniej oczywista jest społeczna degradacja, do której nałóg prowadzi.



Dostrzegam sprzecznosc. Skoro alkohol jest legalny to czemu narkotyki nie? Szczegolnie te slabsze? Sa mniej grozne.
A przede wszystkim argument ten w zaden spsob nie odnosi sie do problemu postrzegania heriony i jej 'akceptowalnosci'. To jest chyba najgorsze swinstwo jakie mozna wziac. I NIC tego nie zmieni i NIC nie zmieni faktu nieakceptowania narkomanii.
Cytuj:

Przenieś to na alkohol - nie słyszałeś, że każdy czasem musi się nawalić? Ważne że za swoje pije? Ważne że nie leży pod płotem? To, co prowokuje reakcje niechęci, to często nie jest fakt, że ktoś jest pijany albo naćpany - jeśli nie jest agresywny, nachalny, jeśli jest normalnie ubrany, czysty itd. Jeśli toczy życie, które mieści sie w naszych codziennych schematach, można drugiego nawet nie zauważyć. Jest jego sprawą co robi z sobą i swoim życiem. Jest jego sprawą, póki nie wejdzie mi w drogę. A w ten sposób przez jakiś czas nie wejdzie...



Rozumiem. Rozumiem czego sie boisz ale Twoj lek jest nieuzasadniony.
NIE jest tak, ze pozbywamy sie problemu neutralizujac zagrozenie w postaci potencjalnych przestepstw popelnionych przez uzaleznionych od heroiny. Nie wierze aby wystepowal taki efekt. Nie wierze aby pomyslodawcy traktowali to jako probe zepchniecia problemu pod dywan.

Jesli jednak cena za 'uwrazliwienie spoleczenstwa maja byc przestepstaw i tragedie wynikajace z dzialan uzaleznionych to i tak uwazam, ze jest to cena ktorej nie wolno placic.

Mamy dwa dobra:
1) Dobro uzaleznionego w postaci 'odbierania szansy uderzenia w dno' - nie do konca sie zgadzam ale czesciowo jest tu jakas racja. Podobne programy zwykle zakaladaly koniecznosc uczestniczenia w terapii.

2) Dobro nieuzaleznionego. To jest bezsporne bo tragednie sie zdarzaja.

Tu jest chyba druga roznica miedzy nami.

Osoba uzalezniona podjela mniej lub bardziej (raczec zdecydowanie mniej niz bardziej ale to inny temat) by wdepnac w bagno.
Ofiara przestepstwa NIE podejmuje decyzji o tym ze chce byc ofiara.

Tak wiec wracjac do sytuacji, w ktorej mam wybor : podac narkotyk czy pozwolic na popelnienie przestepstwa wybieram to pierwsze.

NIE OZNACZA to ze sprawa jest zalatwiona. NIE OZNACZA to, ze nalezy pominac uzaleznionego i uznac sprawe za zakonczona.

Nie mozna jednak, wbrew woli innych uzywac ich do naprawy bledow tych, ktorzy wdepneli w bagno.

Problem nie konczy sie na zafundowaniu narkotykow - to chyba jest Twoja obawa i powodem watpliwosci co do takiego rozwiazania.

Nawet gdyby tak bylo ( a nie wierze ze tak jest) uwazam ze nie mamy prawa 'uzywac' ofiar przestepstw jako srodkow trzezwiacych dla uzaleznionych.

Jednoczesnie nie uwazam za wlasciwe wystawianie problemu na widok publiczny. Wpychanie tego problemu ludziom, do ktorych on i tak nie dociera. Aby narkoman chcial wytrzezwiec musi chciec on sam. Aby inni chcili pomagac musi to wynikac z ich wnetrza a nie odruchu litosci.




Cytuj:
Cytuj:
chcesz uciekać - uciekaj, możesz w cokolwiek, nieważne czy to dobre, nieważne czy z sensem, ważne że najprostsze i tego chcesz - i jeszcze żebyś mógł żyć nie łamiąc norm społecznych.
chcesz uciekać - uciekaj - życie mądrze i dobrze i odważnie nie ma sensu

Tak napisałam.
Każdy jest wolny, mushin. Może uciekać w co mu się żywnie podoba. Ale to nie oznacza że mam to akceptować (uciekanie, nie jego) i jeszcze w tym pomagać. Bo to NIE JEST dobre. A przynajmniej nie zawsze i nie wszystkie rodzaje ucieczek.

Cytuj:
Chcesz brac - trudno, ja nie chce byc okradany.

- i dlatego dam Ci narkotyki?

Człowiek ucieka dlatego, że to wyjście uważa za najprostsze. I nie zmienia się łatwo - nie lubi się zmieniać. Zwłaszcza jeśli zmiana boli. Bez motywacji do zmiany, tak sobie, nikt nie będzie wyłaził z żadnego nałogu - musi mu zacząć przeszkadzać. Powiedzenie: skoro nie chce się leczyć/ nie podejmuje decyzji o leczeniu to dam mu narkotyki znacznie opóźnia lub wręcz uniemozliwia podjęcie takiej decyzji.

I nie chodzi o uszczęśliwianie na siłę, bo żeby cokolwiek zadziałało trzeba chcieć. Chodzi o to żeby mógł zechcieć, a nie zabijał się na raty. I nie mówię o eskalowaniu ich problemów tylko o nieusuwaniu kłód spod nóg. .


Kwestia ucieczek jest bardzo interesujaca, ale to inny temat troche.
Ludzie przesuwaja sie z jednej ucieczki do drugiej. Narkotyki, seks, hazard, praca, obżarstwo, anoreksja, poczucie winy, narcyzm, religijnosc czy antyreligijnosc. Caly czas uciekamy.


Piszac te posty takze uciekamy. Nie wierze bysmy mogli sprawic, ze ktos przejzy na oczy. To nie w naszej mocy. Mozemy pomoc ale ten ktos musi byc gotowy na przyjecie pomocy.

M.


Śr cze 29, 2005 22:50
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
A to jedyny sposób chronienia nieuzależnionych?

Mushin - mówienie o "uwrażliwianiu społeczeństwa" brzmi strasznie - i jednak nie o to mi tak dokładnie chodziło.

Kiedy alkoholik decyduje się na odwyk? Wtedy, kiedy alkohol zaczyna powodować takie straty, że warto przestać go stosować jako sposób radzenia sobie. Jakie to mogą być straty? Różne - rozpad rodziny, utrata pracy, kontaktów, inne bagno - każdy ma swoje.

Z drugiej strony - te argumenty "za swoje pije", "nie leży pod płotem" połączone z obojętnością i niezauważaniem stanowią potężny sposób samooszukiwania. Alkoholika, jego rodziny, itd. A dopóki jesteś w stanie sobie powiedzieć "to nie jest mój problem - alkoholik to leży pod płotem i bije żonę i dzieci", NIC nie ruszysz. Nie zaczniesz chcieć...

Mówisz - narkotyki to najgorsze świństwo i nikt nie uzna ich za akceptowalne. I jednym tchem - o słabszych narkotykach, które są mniej groźne...

Widziałam chłopaka po amfie i alkoholu. 16 lat. Miał taki zespół z odbicia po ustąpieniu działania, że żadne leki nie wystarczały - gdyby nie kaftan, pozabijałby siebie lub otoczenie. Nie wiem, czy i ile brał wcześniej, bo rozmowa nie wchodziła w grę.

Inny po tygodniowym ciągu (uczył się?) wyglądał jak wrak - roztrzęsiony, nakręcony, ręce chodzą, nerwy w strzępkach. Pomóżcie!

Wspomnienia z oddziału/izby przyjęć. Może epizody. Zresztą w sumie to tylko ponarkotykowy wariant kaca ;) Alkoholem też się można tak spacyfikować, że po 12 godzinach pod kroplówką człowiek się zaczyna wybudzać, owszem, ale nie na tyle jeszcze żeby odpowiedzieć na pytanie jak się nazywa.

Ale to już nie jest izba, tylko osobista znajoma. Normalna, dorosła, pracująca kobieta - czasem tylko ekperymentująca.

Na jointy narzekała - miała potem problem z przejściem na drugą stronę ulicy do hotelu, bo jej siadła ocena odległości od jadących samochodów. Ale to w końcu drobiazg - poza tym ze dotarła do hotelu żywa ale w dzikim stresie. Może za malo wypaliła, bo jednego na spółkę, przy większej dawce nie zauwazyłaby problemu...

Już nie pamiętam, który to był halocynogen. Jedna, pojedyncza dawka. Wspaniale! Fruwała pod sufit. Tylko potem tydzień takiej depresji, że z trudem przetrzymała, żeby nie wziąć znowu i nie odlecieć. Nic nie było dobrze. Nic nie miało sensu. Jak opowiadała, stwierdziła, że gdyby wzięła drugi raz, nie byłaby pewnie w stanie przestać. A wie co mówi...

W sumie co to szkodzi, że ktoś się spacyfikuje jakimś świństwem?
Przecież jakoś funkcjonuje, a każdy musi czasem się oderwać od życia! Czasem trzeba odpocząć od codziennego kołowrotka. Ja piję, on pali jointy - co za różnica, że inny bierze herę? Nie musi dożylnie, a przecież "narkoman to ten, co wali w żyłę"...

Nie wierzę, że akceptowalności narkotyków nic nie może zmienić. Niestety nie wierzę. Zbyt wiele rzeczy staje się akceptowalnych.

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Śr cze 29, 2005 23:32
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr lut 25, 2004 22:09
Posty: 339
Post 
jo_tka napisał(a):
A to jedyny sposób chronienia nieuzależnionych?
Mushin - mówienie o "uwrażliwianiu społeczeństwa" brzmi strasznie - i jednak nie o to mi tak dokładnie chodziło.

Kiedy alkoholik decyduje się na odwyk? Wtedy, kiedy alkohol zaczyna powodować takie straty, że warto przestać go stosować jako sposób radzenia sobie. Jakie to mogą być straty? Różne - rozpad rodziny, utrata pracy, kontaktów, inne bagno - każdy ma swoje.



Nie wiem czemu umyka to co pisze: ochrona innych przed uzaleznionym nie jest koncem problemu.

No i po drugie dlaczego za szanse narkomana czy alkohlokia ma placic jego rodzina czy obcy ludzie. To JEGO zycie. JEGO decyzje. JEGO koszt.
Oczywiscie nie jest jego los obojetny. Ale nie kosztem tych ktorzy nie sa bezposrednio winni sytuacji.


Cytuj:
Z drugiej strony - te argumenty "za swoje pije", "nie leży pod płotem" połączone z obojętnością i niezauważaniem stanowią potężny sposób samooszukiwania. Alkoholika, jego rodziny, itd. A dopóki jesteś w stanie sobie powiedzieć "to nie jest mój problem - alkoholik to leży pod płotem i bije żonę i dzieci", NIC nie ruszysz. Nie zaczniesz chcieć...

Mówisz - narkotyki to najgorsze świństwo i nikt nie uzna ich za akceptowalne. I jednym tchem - o słabszych narkotykach, które są mniej groźne...



Rzuc okiem jeszcze raz: to co pisalem o slabszych narkotykach pisalem w porownianiu do alkoholu. Bo skoro tacy kategoryczni jestesmy co do narkotykow to alkohol powinien budzic TAKI sam sprzeciw. TO TEZ JEST NARKOTYK. Moj sprzeciw jest taki sam. Tyle tylko, ze dostrzegam zasadnicza roznice w szybkosci i skutkach dzialania heroiny i marihuany. Ta ostatnia jest mniej szkodliwa od alkoholu, ale z fundamentalnego punktu widzwnie tak samo zla.

Cytuj:

Widziałam chłopaka po amfie i alkoholu. 16 lat. Miał taki zespół z odbicia po ustąpieniu działania, że żadne leki nie wystarczały - gdyby nie kaftan, pozabijałby siebie lub otoczenie. Nie wiem, czy i ile brał wcześniej, bo rozmowa nie wchodziła w grę.

Inny po tygodniowym ciągu (uczył się?) wyglądał jak wrak - roztrzęsiony, nakręcony, ręce chodzą, nerwy w strzępkach. Pomóżcie!

Wspomnienia z oddziału/izby przyjęć. Może epizody. Zresztą w sumie to tylko ponarkotykowy wariant kaca ;) Alkoholem też się można tak spacyfikować, że po 12 godzinach pod kroplówką człowiek się zaczyna wybudzać, owszem, ale nie na tyle jeszcze żeby odpowiedzieć na pytanie jak się nazywa.

Ale to już nie jest izba, tylko osobista znajoma. Normalna, dorosła, pracująca kobieta - czasem tylko ekperymentująca.

Na jointy narzekała - miała potem problem z przejściem na drugą stronę ulicy do hotelu, bo jej siadła ocena odległości od jadących samochodów. Ale to w końcu drobiazg - poza tym ze dotarła do hotelu żywa ale w dzikim stresie. Może za malo wypaliła, bo jednego na spółkę, przy większej dawce nie zauwazyłaby problemu...

Już nie pamiętam, który to był halocynogen. Jedna, pojedyncza dawka. Wspaniale! Fruwała pod sufit. Tylko potem tydzień takiej depresji, że z trudem przetrzymała, żeby nie wziąć znowu i nie odlecieć. Nic nie było dobrze. Nic nie miało sensu. Jak opowiadała, stwierdziła, że gdyby wzięła drugi raz, nie byłaby pewnie w stanie przestać. A wie co mówi...



Ja znam wiele innych przypadkow mowiacych co innego. (Z autopsji tez).
Jelsi ktos ma sklonnosci depresyjne to po alkoholu wyjda tak samo.
Tak czy owak to byly decyzje ludzi o ktorych piszesz. Ich decyzje za ktore osoby postronne nie powinny placic.

Dodam dla jasnosci, ze absolutnie nie powinnismy byc wobec takich osob obojetni. ALE NIE KOSZTEM tych ktorych skatuja, okradna, zgwalca czy zabija.

Cytuj:


W sumie co to szkodzi, że ktoś się spacyfikuje jakimś świństwem?
Przecież jakoś funkcjonuje, a każdy musi czasem się oderwać od życia! Czasem trzeba odpocząć od codziennego kołowrotka. Ja piję, on pali jointy - co za różnica, że inny bierze herę? Nie musi dożylnie, a przecież "narkoman to ten, co wali w żyłę"...

Nie wierzę, że akceptowalności narkotyków nic nie może zmienić. Niestety nie wierzę. Zbyt wiele rzeczy staje się akceptowalnych.


Straszliwy fatalizm wyczytuje :).
Sprobuj patrzec bardziej pragmatycznie a nie fundamentalistycznie.
Czasem czesc zla trzeba akceptowac aby ochronic wieksze dobro.
Znow jak bumerang wraca pomysl w USA z prohibicja.

Pozdrawiam,

M.


Cz cze 30, 2005 0:30
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Cytuj:
dlaczego za szanse narkomana czy alkoholika ma placic jego rodzina czy obcy ludzie. To JEGO zycie. JEGO decyzje. JEGO koszt.
Oczywiscie nie jest jego los obojetny. Ale nie kosztem tych ktorzy nie sa bezposrednio winni sytuacji.

A kto jest winny sytuacji, mushin? Poza nim samym? Bo mnie się wydaje, że - ostatecznie - nikt. A dlaczego inni ludzie ponoszą ten koszt? - bo tak jest urządzony świat. W drugą stronę również...

Cytuj:
Tyle tylko, ze dostrzegam zasadnicza roznice w szybkosci i skutkach dzialania heroiny i marihuany. Ta ostatnia jest mniej szkodliwa od alkoholu, ale z fundamentalnego punktu widzwnie tak samo zla.

Z jedną różnicą. Alkoholem można się nie nawalić. Alkoholu można używać z umiarem. Marihuany się zwyczajnie nie da. Najmniejsza dawka istotnie wpływa na mózg - zachowanie - itd.

Cytuj:
Dodam dla jasnosci, ze absolutnie nie powinnismy byc wobec takich osob obojetni. ALE NIE KOSZTEM tych ktorych skatuja, okradna, zgwalca czy zabija.

Owszem - tylko co to oznacza? Można im dać narkotyki, można przymusowo odizolować, można eksterminować. Sami zapłacą. Przepraszam za ostatni przykład, ale podtrzymywanie uzależnienia jest w jakiś sposób zabijaniem na raty.

Cytuj:
Straszliwy fatalizm wyczytuje :) Sprobuj patrzec bardziej pragmatycznie a nie fundamentalistycznie. Czasem czesc zla trzeba akceptowac aby ochronic wieksze dobro.


Mushin - ja tylko pokazuję pewien sposób myślenia. Który funcjonuje - i który moża zadziałać tutaj. Wiara w to, że ludzie, których głównym zajęciem jest uciekanie, w tej konkretnej sytuacji nagle uciekać przestaną, wydaje mi się nierealna.

Każdy ma jakieś granice, które wydają mu się nieprzekraczalne. Tyle że wśród technik negocjacji/ manipulacji znajduje się jedna, o której zapominać nie należy. Jeśli chcesz uzyskać wielkie ustępstwo, spróbuj uzyskać najpierw małe. Nie - nie wynagradzaj za nie. Po prostu poproś i tyle. Jeśli potem poprosisz o rzecz trudniejszą, trudniej będzie Ci odmówić. Człowiek potrzebuje być konsekwentny. A skoro raz się zaangażował - nieważne, że w drobiazg...

To samo działa i w przypadku przekraczania granic. Najpierw wykonujesz mały - "nieistotny" krok. Ale tworzysz furtkę dla większych. Bo skoro można tyle, to czemu nie oczko więcej? A jeśli Twoja poprzednia granica zaczyna "krzyczeć" - zawsze się znajdą jakieś metody oszukania siebie.

I to nie jest fundamentalizm tylko psychologia, niestety.

I czy możesz mi powiedzieć JAKIE większe dobro chronisz, dając komuś narkotyki? Bo ja widzę następujące dobra:
1/ szansę, że nie będzie w zwiazku z tym napadał na nikogo w celu zgobycia narkotyków (być może - pod wpływem, ale to już drugi problem);
2/ utrącenie dochodów organizacji przestępczych je rozprowadzających (bo zastępuje je państwo);
3/ utrącenie lub zmniejszenie patologii społecznej (typu: prostytucja za działkę) i uzależnienia tych ludzi od handlarzy;
4/ zmniejszenie szans na przypadkowe przedawkowanie związane z używaniem bardziej lub mniej oczyszczonej substancji;
5/ zmniejszenie rozpowszechniania się w tej populacji zakażeń typu HIV.

Pytanie - czy nie da się ich osiągnąć inaczej? Czy skoro jako państwo wydajemy pieniądze na darmowe narkotyki (płacą wszyscy), nie lepiej je wydać na przywrócenie tych ludzi życiu? Rzeczywiste?

Przymusowe umieszczenie człowieka w zakładzie zamkniętym (co nie znaczy, że uważam to za właściwe) daje mu szansę powrotu do świata. Podtrzymywanie uzależnienia ją odbiera.

I dlaczego uważasz te dobra za większe dobro, niż rzeczywiste dobro bardzo konkretnego człowieka?

To jest podobno program leczenie. Mam co do niego duże wątpliwości. Ale mam nadzieję, że czegoś nie wiem...

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Cz cze 30, 2005 5:50
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58
Posty: 3890
Post 
śledzę waszą dyskusję i tak sie zastanawiam, czy można za pomocą mniejszego zła [darmowe narkotyki] uzyskać dobro [nie czynienie zła przez narkomanów innym ludziom] w sumie chyba trzeba by popatrzec na statystyki - ile gwałtów i morderstw dokonuje sie w celu zdobycia narkotyków, a ile - po ich zażyciu...

Cytuj:
Przymusowe umieszczenie człowieka w zakładzie zamkniętym (co nie znaczy, że uważam to za właściwe) daje mu szansę powrotu do świata.


szansę powrotu do świata - o ile zechce... jesli nie zechce, żadne leczenie nie zaskutkuje... nieszczęsna wolność człowieka ;)

co zrobić, by zechciał? czy zawsze musi byc dno? czytałam wyznania narkomana, któremu pomogło to, że rodzina od niego sie nigdy nie odwróciła... napisał, że gdyby sie odwrócili, gdyby opadł na samo dno - zostałby tam...

jak ocenić, gdzie jest "dno" każdego człowieka?

wiele pytań - i brak odpowiedzi - jak zawsze w poważnych sprawach :)

_________________
Staraj się o pokój serca, nie przejmując się niczym na świecie, wiedząc, że to wszystko przemija.[św. Jan od Krzyża]


Cz cze 30, 2005 6:13
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Cytuj:
szansę powrotu do świata - o ile zechce...

Owszem. Ale znieczulony potrzebną dawką narkotyku nie zechce na pewno.

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Cz cze 30, 2005 6:19
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58
Posty: 3890
Post 
Cytuj:
Ale znieczulony potrzebną dawką narkotyku nie zechce na pewno.


czy kazdy narkoman jest znieczulony 24h na dobę? nie ma już zadnych mysli, świadomosci, możliwosci zastanowienia sie nad sobą i swoim zyciem? myślę, że tak nie jest :)
jednak na pewno fakt, że może nie musiec przeczekiwać głodu, bo zaraz "dostanie" potrzebną dawkę narkotyku może osłabić motywację do wyjścia z nałogu

_________________
Staraj się o pokój serca, nie przejmując się niczym na świecie, wiedząc, że to wszystko przemija.[św. Jan od Krzyża]


Cz cze 30, 2005 8:45
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N maja 01, 2005 22:00
Posty: 435
Post 
To straszne, właściwie równie dobrze chyba mogli by ich jakoś "humanitarnie" dobijać (ze względu na dobro nieuzależnionych, oczywiście).

Jeszcze jedna ważna sprawa:

Człowiek uzależniony NIE JEST, powtarzam: NIE JEST wolny. Wpadnięcie w nałóg nie jest nigdy wolną decyzją zainteresowanego.

mushin napisał(a):
Jednoczesnie nie uwazam za wlasciwe wystawianie problemu na widok publiczny. Wpychanie tego problemu ludziom, do ktorych on i tak nie dociera. Aby narkoman chcial wytrzezwiec musi chciec on sam.


Sama wola narkomana nie wystarczy. To o wiele za mało. Musi mu w tym aktywnie pomagać uświadomione społeczeństwo, a także silna, wspierana przez Władzę rodzina. O problemie powinno się jak najczęściej mówić publicznie, bo dotyczy nas wszystkich. Dzisiaj niestety wygląda to tak, że rodziny uzależnionych spotykając się z tym problemem są całkowicie BEZRADNE, bez żadnej fachowej wiedzy, z dużym bagażem stereotypów (np. takich, że uzależnieni mają "słabą wolę"), nie mają co liczyć na pomoc sąsiadów, bliskich, bardziej wstydzą się reakcji społecznej niż odwołują się do społeczeństwa po pomoc.

Musimy koniecznie to w Polsce zmienić i przyglądać się właśnie takim krajom jak Holandia - zabrakło mi tutaj jakiegoś wywiadu z rodzinami dzieci, którym Państwo ładuje heroinę, jakie są ich opinie na ten temat i czy są zadowolone z tego rozwiązania...

_________________
"Nie ma nic gorszego jak życie, którego nikt nie obserwuje."
Irving Yalom


Cz cze 30, 2005 8:58
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr lut 25, 2004 22:09
Posty: 339
Post 
jo_tka napisał(a):
Z jedną różnicą. Alkoholem można się nie nawalić. Alkoholu można używać z umiarem. Marihuany się zwyczajnie nie da. Najmniejsza dawka istotnie wpływa na mózg - zachowanie - itd.


Skutki uzywania alkoholu sa znacznie powazniejsze niz marihuany. Marihuana nie uzaleznia, nie prowokuje stanow agresywnych.

Skad naraz taka dysproporca w ocenie dwu uzalezniajacych substancji? Czemu odcinac od czci i wiary rzeczy MNIEJ szkodliwe?

Tylko dlatego ze są nowe? Mniej znane?

Marihuany mozna uzywac z umiarem. I nie jest prawda to co piszesz o najmniejszej dawce majacej wplyw na mozg. Po prostu nie jest prawda.
A jesli jest to w takim samym sensie jak z alkoholem.



Cytuj:

Można im dać narkotyki, można przymusowo odizolować, można eksterminować. Sami zapłacą. Przepraszam za ostatni przykład, ale podtrzymywanie uzależnienia jest w jakiś sposób zabijaniem na raty.



Narkomani nie zabijaja na raty, ale od razu. I to tych, ktorzy NIE PODEJMUJA decyzji o tym, ze chca byc zabici.

Cytuj:
Cytuj:
Straszliwy fatalizm wyczytuje :) Sprobuj patrzec bardziej pragmatycznie a nie fundamentalistycznie. Czasem czesc zla trzeba akceptowac aby ochronic wieksze dobro.


Mushin - ja tylko pokazuję pewien sposób myślenia. Który funcjonuje - i który moża zadziałać tutaj. Wiara w to, że ludzie, których głównym zajęciem jest uciekanie, w tej konkretnej sytuacji nagle uciekać przestaną, wydaje mi się nierealna.

Każdy ma jakieś granice, które wydają mu się nieprzekraczalne. Tyle że wśród technik negocjacji/ manipulacji znajduje się jedna, o której zapominać nie należy. Jeśli chcesz uzyskać wielkie ustępstwo, spróbuj uzyskać najpierw małe. Nie - nie wynagradzaj za nie. Po prostu poproś i tyle. Jeśli potem poprosisz o rzecz trudniejszą, trudniej będzie Ci odmówić. Człowiek potrzebuje być konsekwentny. A skoro raz się zaangażował - nieważne, że w drobiazg...

To samo działa i w przypadku przekraczania granic. Najpierw wykonujesz mały - "nieistotny" krok. Ale tworzysz furtkę dla większych. Bo skoro można tyle, to czemu nie oczko więcej? A jeśli Twoja poprzednia granica zaczyna "krzyczeć" - zawsze się znajdą jakieś metody oszukania siebie.

I to nie jest fundamentalizm tylko psychologia, niestety.

I czy możesz mi powiedzieć JAKIE większe dobro chronisz, dając komuś narkotyki? Bo ja widzę następujące dobra:
1/ szansę, że nie będzie w zwiazku z tym napadał na nikogo w celu zgobycia narkotyków (być może - pod wpływem, ale to już drugi problem);
2/ utrącenie dochodów organizacji przestępczych je rozprowadzających (bo zastępuje je państwo);
3/ utrącenie lub zmniejszenie patologii społecznej (typu: prostytucja za działkę) i uzależnienia tych ludzi od handlarzy;
4/ zmniejszenie szans na przypadkowe przedawkowanie związane z używaniem bardziej lub mniej oczyszczonej substancji;
5/ zmniejszenie rozpowszechniania się w tej populacji zakażeń typu HIV.

Pytanie - czy nie da się ich osiągnąć inaczej? Czy skoro jako państwo wydajemy pieniądze na darmowe narkotyki (płacą wszyscy), nie lepiej je wydać na przywrócenie tych ludzi życiu? Rzeczywiste?



No i to jest rozsadne pytanie. Niestety ma te wade ze, dzialac trzeba juz a nie wiecznie szukac rozwiazan i unikac rozwiazan nie idealnych tylko dlatego, ze na idealne nas finansowo nie stac.

Sama doskonale wiesz, ze zasoby na tego typu sprawy (jak i zdrowie) sa ograniczone).Nie żyjemy w swiecie bez ograniczen.
Brutalna prawda jest taka, ze pieniedzy nie wystarcza na wszystko. Ludzie umieraja bo nie ma pieniedzy na ich leczenie. Trzeba wybierac kogo leczyc a kogo nie.

Cytuj:


Przymusowe umieszczenie człowieka w zakładzie zamkniętym (co nie znaczy, że uważam to za właściwe) daje mu szansę powrotu do świata.
Podtrzymywanie uzależnienia ją odbiera.

I dlaczego uważasz te dobra za większe dobro, niż rzeczywiste dobro bardzo konkretnego człowieka?



Dlatego, ze:

1) Sa to dobra tak samo rzeczywiste

2) czesc z tych wyliczonych przez ciebie dobr dotyczy tego wlasnie czlowieka (4 i 5)
3) dlatego, ze widze za 1,2 i 3 konkretnych ludzi a nie masy czy koncepcje
4) Wierze w koniecznosc pooszenia konsekwencji swych dzialan i wolna wole.
5) Widze konkretne ofiary, konkretnych ludzi, ktorych nie mam zamiaru poswiecać w imie jakichs idealow.

Cierpienie narkomana jest konsekwencja jego decyzji. W przypadku ofiar juz raczej nie. Jakim prawem chcemy uzywac ludzi (ofiar) do placenia za skutki decyzji i dzialan osob uzaleznionych?


M.


Cz cze 30, 2005 11:12
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post 
jo_tka napisał(a):
I czy możesz mi powiedzieć JAKIE większe dobro chronisz, dając komuś narkotyki? Bo ja widzę następujące dobra:
1/ szansę, że nie będzie w zwiazku z tym napadał na nikogo w celu zgobycia narkotyków (być może - pod wpływem, ale to już drugi problem);
2/ utrącenie dochodów organizacji przestępczych je rozprowadzających (bo zastępuje je państwo);
3/ utrącenie lub zmniejszenie patologii społecznej (typu: prostytucja za działkę) i uzależnienia tych ludzi od handlarzy;
4/ zmniejszenie szans na przypadkowe przedawkowanie związane z używaniem bardziej lub mniej oczyszczonej substancji;
5/ zmniejszenie rozpowszechniania się w tej populacji zakażeń typu HIV.

I dlaczego uważasz te dobra za większe dobro, niż rzeczywiste dobro bardzo konkretnego człowieka?


Wszystkie te pięć punktów to dobra co najmniej równie rzeczywiste (po części nawet bardziej rzeczywiste) jak dobro konkretnego narkomana. W sumie jest to, moim zdaniem, zdecydowanie większe dobro. Wówczas należy zastosować pragmatyczną zasadę większego dobra zamiast fundamentalistycznej zasady dobra za wszelką cenę.

jo_tka napisał(a):
Pytanie - czy nie da się ich osiągnąć inaczej? Czy skoro jako państwo wydajemy pieniądze na darmowe narkotyki (płacą wszyscy), nie lepiej je wydać na przywrócenie tych ludzi życiu? Rzeczywiste?


Rzeczywiste były czasy prohibicji w USA. To eksperyment, który przyniósł realne wyniki. Jak oceniasz bilans strat i zysków z tego okresu?


Pt lip 01, 2005 9:41
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Jasne. Tylko to nie jest albo-albo. Wyleczenie konkretnego człowieka powoduje samo przez się wszystkie wymienione dobra. W co najmniej takim samym stopniu jak podawanie temu człowiekowi heroiny. A dodatkowy zysk jest nie do przecenienia.

Prohibicja oznaczała wprowadzenie ograniczenia na coś, co było dotychczas w pełni dostępne i kulturowo akceptowane. Stąd opór.

W przypadku narkotyków sytuacja jest dokładnie odwrotna - mamy coś, co nie jest społecznie akceptowane i nie jest dostępne. Twierdzenie, że społeczna akceptacja i dostępność zmniejszy zakres zjawiska wydaje mi się mało wiarygodne - potrafisz je w jakikolwiek sposób poprzeć wynikami badań? Bo logika wskazuje zupełnie inny skutek...

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Pt lip 01, 2005 13:14
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 24 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL