Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So kwi 27, 2024 7:37



Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 50 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona
 Papież - człowiek wiary i zawierzenia. A inni kapłani? 
Autor Wiadomość
Post 
Pójdź za mną"- słowa te skierował Jezus do rybaków nad Jeziorem Galilejskim. Jaki był efekt owego wezwania? Zostawili wszystko i poszli za Nim. Zostali przy Jezusie. Byli świadkami Jego czynów i słów, stali się świadkami Zmartwychwstałego Pana. Po dziś dzień wola Jezusa jest wypełniana. Wielu odpowiada na wezwanie Pana,a zostawiając wszystko, idą, aby świadczyć o miłości Chrystusa do nas. To Kapłani...

Każdy kapłan po święceniach prezbiteratu idzie do parafii, do której deleguje go biskup. Idzie, aby służyć swoją wiarą, radością swego serca, sobą. I tu, albo się zaczyna, albo kończy sielanka...Wiele, bardzo wiele zależy od wspólnoty parafialnej...
Wierni oczekują, aby ta wiara jego była autentyczna, prawdziwa, promieniująca, niezachwiana. Tylko taki kapłan stanie się przykładem zawierzenia Bogu i będzie wzorem dla tych, do których został posłany, bo takiej postawy od kapłana oczekują wierni.
Zapytam teraz wiernych, należących do parafii: Jakie obowiazki nakładamy na siebie? Było by idealnie w takiej wspólnocie parafialnej, gdyby zarówno kapłan jak i wierni mieli świadomość odpowiedzialności wzajemnej; trzeba, żeby wierni i kapłani byli świadomi swej służby przed Chrystusem.
Pragnę mocno zaakcentować, że potrzeba służby ze strony wiernych! Księżom potrzebna jest nasza modlitwa, bo w taki sposób pomagamy im , aby mogli trwać jako kapłani według Serca Bożego, aby byli godnymi narzędziami Chrystusa. Modlitwą okażemy naszym księżom i wdzięczność i pomoc ale również zrozumienie, że są grzesznymi ludźmi, takimi jak każdy z nas.
Pielgrzymie! Pytasz : "Ile w swym życiu wygłosiłeś homilii o ważności Mszy Świętej oraz sakramentów (zwłaszcza pokuty), ile o różnego rodzaju charyzmatach Ducha Świętego, o objawieniach, znakach i cudach, ile o końcu świata (istny temat tabu), ile o rzeczach ostatecznych człowieka, ile wreszcie po prostu o grzechach?". W pytaniu zawarta jest gorycz . Czytając owo pytanie, powoli dochodzę do wniosku, jakoby autor pytania zarzucał księżom, że na kazaniach zajmuja się ...głupotami? Wiem jedno: trzeba kleczeć i modlić się o to, aby Słowo potrafiło przemieniać umysły i serca.
Przychodzi mi na pamięć kapłan z Ars pod Lyonem- Jan Vianney. Swoją posług e w parafii zaczął od ...klęczenia przed ołtarzem :) Klęczał i tym zwrócił uwagę miejscowych ludzi. W czasie swojej posługi nie wygłaszał płomiennych kazań, ani teologicznych homilii- bo jak mówią- był mało zdolny. Ale do kościoła w Ars przychodziły tłumy, aby słuchać księdza, który mówił: "Gdybyście wiedzieli, co to jest Msza św., gdybyście rozumieli, to chyba musielibyście umrzeć- nie ze strachu, lecz z radości i szczęścia, że bóg jest wsród was".
Podkreślasz Pielgrzymie mierne w Twojej ocenie kazania i homilie. Mówisz:"A przecież wiara rodzi się z tego, co się słyszy" Owsze, mogę się zgodzić, ale po pewnym sprostowaniu. Wiara jest łaską, którą otrzymujemy na chrzcie sw., a o którą przez całe życie mamy dbać i rozwijać ją, bacząc pilnie, aby jej nie utracić. Słuchanie Słowa Bożego jest niewątpliwie czynnikiem sprzyjającym rozwojowi wiary. Wychodząc ze Mszy sw., nie powinniśmy czuć się głodni Słowa, wszak ona jest również Jego Ołtarzem ! (Pamiętasz może, co Ci Bóg powiedział w ostatnią niedzielę we Mszy św. podczas czytania obu lekcji, spiewu Psalmu i czytania Ewangelii? ) Zabierzmy Słowo , które jest głoszone na Eucharystii ze sobą i w Jego świetle układajmy swoje życie.
Drogi Pielgrzymie, to dzięki kapłanom możemy cieszyć się tą radością, że Jezus daje nam Siebie w Eucharystii. Pamiętajmy o tym, że każdy kapłan , nawet ten najgorszy w naszych oczach, może w sposób ważny udzielić nam rozgrzeszenia, może w sposób ważny sprawować i wypełniać to, do czego został przeznaczony. Módlmy się za kapłanów i miejmy zawsze w pamięci słowa Św. Franciszka:" I bądźmy mocno przekonani, że naszą własnością są tylko grzechy i wady"
Pozdrawiam serdecznie i szczęść Boże!
e-sko


Wt cze 03, 2003 12:23
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 14, 2003 15:37
Posty: 883
Post 
Są tutaj na forum tacy, co mnie rozstrzelaja za to stwierdzenia, ale chyba to co powiedział św. Franciszek nie jest do końca poprawne...
co nam po takim przekonaniu?!

_________________
Obrazek
d(~_~)b Psałterz wrześniowy
www.polskastacja.pl


Wt cze 03, 2003 12:32
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Skaja... Nic, jeśli masz się tylko zgnoić i uznać, że nie warto... I wszystko, jeśli zobaczysz to tak, jak kiedyś powiedziała moja znajoma... Że widzi, że wszystko, co ma, zdolność kochania, myślenia itd pochodzi od Boga, że to nie jej, ale jej dane, taki zestaw "talentów"... Bo tylko wtedy możesz nie potepiać, nie sądzić, nie wpadać w pychę - i nie tracić radości :) I nie walczyć o swoją pozycję, o bycie - najlepszym, o swoją - godność itd... I nie tracić życia i radości, jeśli ktoś tobą gardzi... I nie znienawidzieć... :) Koszmarnie trudne, nie? :) Na razie to zdanko mnie głównie kaleczy, może kiedyś tak to zrozumiem... w sercu, nie w głowie :)
Pozdrowienia :)

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Wt cze 03, 2003 12:56
Zobacz profil
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N maja 18, 2003 19:49
Posty: 642
Post Trochę doświadczenia
Skaja, nieważnie, kto to powiedział. Ważne, że jest to prawda.
Natomiast chciałem zwrócić uwagę na inny wątek, często w rozmowach pomijany, a mocno związany z treściami homilii. Opowiadał pewien znajmy ksiądz, potrafiący dostosować swoje homilie zarówno do dzieci jak i do pracowników naukowych, że przeżył w jednej ze swoich parafii coś takiego. Przez pierwszy tydzień pobytu przygotowywał jak zwykle niedzielną homilię. W niedzielę wyszedł, przeczytał Ewangelię, a po "Oto Słowo Pańskie" zobaczył, że ma przed sobą mur. Wszyscy momentalnie wyłączyli się i trwali w tym stanie do końca kazania. Nawet nie próbowali poczekać, czy ma coś sensownego do powiedzenia. Wrócił do domu i płakał. I nawet tymi łzami, i swoim bólem nie miał się z kim podzielić.


Wt cze 03, 2003 15:17
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
To to widać??? Twarze ludzi??? Nie przyszło mi do głowy...!!! :)
A przecież bez problemu można to sobie uświadomić w przypadku wykładowcy, aktora... Wystarczy stanąć po drugiej stronie i mówić choć do kilku - kilkunastu osób... Ciekawe, kto potrafi dobrze mówić do ściany... I widzieć w tym jakiś sens... To jednak straszne, że od księży wymaga się (wymagam?) żeby przestali być ludźmi, a stali się tylko automatami do posługi religijnej...

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Wt cze 03, 2003 15:41
Zobacz profil
Post Uzupełnienie.
Czuję się w obowiązku jeszcze co nieco dodać. Nie kwestionuję tego, że kapłan sprawuje ofiarę in persona Christi. Jednak jak długo mi Bóg pozwoli, będę przedstawiał argumenty broniące przedstawionej we wstępnej wypowiedzi tezy. Jeśli nie po prostu wszyscy, to chyba zdecydowana większość czytających te słowa zgodzi się z tym, że wiara w Kościele w ogóle, a zatem między innymi wśród kapłanów - słabnie. Oczywiście wielu jest głęboko wierzących katolików; takich którzy ogólnie przestrzegają ewangelicznych zasad. Niemniej jednak większość (w tym także kapłani) potrzebuje jakiejś odnowy czy głębszego nawrócenia.
Aby odeprzeć bezzasadne zarzuty, bądź podejrzenia o jednostronną, nieuzasadnioną i nie na miejscu będącą krytykę, niech mi będzie wolno zacytować fragment z "Dzienniczka" siostry Faustyny. Słowa Pana Jezusa, wypowiadane o duszach zakonnych (a zatem nie tylko o kapłanach) są bardziej konkretne: "Dusze bez miłości i poświęcenia, dusze pełne egoizmu i samolubstwa, dusze pyszne i zarozumiałe, dusze pełne przewrotności i obłudy, dusze letnie, które mają zaledwie tyle ciepła, aby się same przy życiu utrzymać." [1702]. To tylko jedno zdanie... Dziś można śmiało je cytować, gdyż wbrew pozorom, od kilkudziesięciu lat niewiele się w tym zakresie zmieniło. Gdzie zatem jest wiara kapłanów? Ta nadprzyrodzona! Jak Papież przybywał do Polski, to nie czułeś gdzieś wewnątrz, że idziesz spotkać się z człowiekiem wiary i zawierzenia? Tymczasem od wielu duchownych często trąci brakiem wiary, zawierzenia, wyrozumiałości i kultury osobistej, a także rutyną i niedostrzeganiem w bliźnim Chrystusa.
Jeszcze o relacji wierny - kapłan. Tak jak zasadniczo błędem (jeśli nie grzechem) jest nie widzieć w kapłanie samego Chrystusa, tak też jest zamykać oczy na poważne uchybienia kapłanów (zresztą raczej powszechne, jawne i piętnowane przez samego Chrystusa). Dlatego chrześcijańskim obowiązkiem jest braterskie upomnienie, prowadzące upominanego do większej zażyłości z Bogiem. I głównie temu winny służyć te wypowiedzi.
Zgadzam się z twierdzeniem, że wierni zbyt mało otaczają kapłanów modlitwą i jest to niewątpliwie zaniedbanie. To kolejny temat do omówienia... Można by o tym anegdoty układać. W pewnej parafii (kilkanaście tysięcy wiernych) widziałem swojego czasu jak przed Mszą Świętą niejednokrotnie modliła się na głos na różańcu jedna osoba (gdy wszedłem do kościoła, to dwie się w nim znajdowały) chyba ze wspólnoty "Apostolstwo modlitwy", i jakby tego było mało, to ten różaniec często był odmawiany "na przełaj", to znaczy: pierwsza, trzecia, piąta... Niemniej jednak i tutaj kapłani powinni współtworzyć takie wspólnoty, a nie jak często obecnie się dzieje, że są niektórzy z nich jedynie biernymi opiekunami tych wspólnot (poza pewnymi wyjątkami).
Zgadzam się również z twierdzeniem, że zbyt mało modlitwy jest w ogóle w Kościele. Ale pytanie pomocnicze: ile czasu spędzają sami kapłani przed Najświętszym Sakramentem? Do standardowych obrazków można zaliczyć widok księdza "uciekającego" z kościoła zaraz po Mszy Świętej. Na własne oczy widziałem, jak pewien ksiądz szedł już schodami (by nie rzec biegł) zaraz po Mszy Świętej, po wyjściu z zakrystii, mimo że pieśń na wyjście jeszcze się nie zakończyła. Z tego co mi wiadomo, Papież codziennie przez około czterdzieści minut przygotowywał się do Mszy Świętej i przez około dwadzieścia minut po jej zakończeniu trwał na modlitwie dziękczynnej (nie wiem jak jest obecnie, ale byćmoże tak samo). Przykład proboszcza z Ars jest bardzo dobrym przykładem. Parafrazując dość znane zwroty można powiedzieć: "Pokaż jak się modlisz, a powiem ci kim jesteś i jaka jest twoja wiara."
Pan Jezus świętej siostrze Faustynie wskazał trzy rodzaje uczynków miłosierdzia: czyn, słowo, modlitwa. Każdy z nich jest niezmiernie ważny w życiu chrześcijanina. Dlatego też niestosowne jest ich rozdzielanie. Tam gdzie nie można czegoś uczynić, można dotrzeć słowem i modlitwą.
Bariera pomiędzy kapłanem głoszącym homilię, a wiernym jest jednak zazwyczaj "winą" tego pierwszego i braku mocy Ducha Świętego (braku modlitwy), gdyż nawet wobec ateisty i zatwardziałego grzesznika można wypowiedzieć słowa, które zapamięta do końca swych ziemskich dni.
A kontynuując dialog ekumeniczny - dwie uwagi. Po pierwsze: polemika według schematu: "moja wiara jest prawdziwa, a twoja fałszywa i będę ośmieszał i podważał twoją różnymi cytatami i subiektywnymi opiniami (nieraz nie szczędząc inwektyw)" nie jest nawet namiastką dialogu. Jak ktoś słusznie zauważył - poziom takiej wypowiedzi nie jest zbyt wysoki. Po drugie: bez względu na to jaką wiarę wyznajesz, nie nawracaj do niej na siłę, a rozmawiaj ze spokojem w sercu i według słów jakie bodaj Jan Paweł II wypowiedział: "Nie szukajmy tego, co nas dzieli, ale tego, co łączy."
Szczęść Boże!


Wt cze 03, 2003 15:59
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post Re: Uzupełnienie.
Cytuj:
Słowa Pana Jezusa, wypowiadane o duszach zakonnych (a zatem nie tylko o kapłanach) są bardziej konkretne: "Dusze bez miłości i poświęcenia, dusze pełne egoizmu i samolubstwa, dusze pyszne i zarozumiałe, dusze pełne przewrotności i obłudy, dusze letnie, które mają zaledwie tyle ciepła, aby się same przy życiu utrzymać." [1702]. To tylko jedno zdanie... Dziś można śmiało je cytować, gdyż wbrew pozorom, od kilkudziesięciu lat niewiele się w tym zakresie zmieniło. Gdzie zatem jest wiara kapłanów?

Pielgrzym, myslisz, że TYLKO o zakonnych??? Bo ja bym sie nie odważyła tak powiedzieć! Bo błogosławię Boga, że to zmienił, jeszcze kilka miesięcy temu czułam się niezdolna do miłosci, przyjaźni, współczucia! Dokładnie tak, jak napisałeś! Co do najdrobniejszej literki! I jeszcze dotąd nie mogłabym powiedzieć, że NIC z tego we mnie nie ma!
Kto z was jest bez grzechu... Ja nie...
Cytuj:
Bariera pomiędzy kapłanem głoszącym homilię, a wiernym jest jednak zazwyczaj "winą" tego pierwszego i braku mocy Ducha Świętego (braku modlitwy), gdyż nawet wobec ateisty i zatwardziałego grzesznika można wypowiedzieć słowa, które zapamięta do końca swych ziemskich dni.

Pod warunkiem, że słucha. A przynajmniej nie zajmuje się czym innym. Proponuję, stań przed grupą ludzi którzy NIE SŁUCHAJĄ i spróbuj im coś przekazać! Nawet nie przeszkadzają, po prostu ich NIE MA! Albo pogadaj z nauczycielami...
Uff... Chyba mnie poniosło :) Sorki :)
Pozdrowienia

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Wt cze 03, 2003 16:14
Zobacz profil
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N maja 18, 2003 19:49
Posty: 642
Post Zaprzeczenie samemu sobie
Przepraszam, Pielgrzymie, ale mam wrażenie, że Twoja wypowiedź przeczy temu, co napisałeś w ostatnim akapicie. Bo jaką masz podstawę, by osądzać wiarę tego drugiego. Mogę powiedzieć o sobie: jestem człowiekiem małej wiary. I wołać: "Panie, przymnóż mi wiary". Ale nie mam prawa z góry, a priori, zakładać, czy osądzać, że ktoś jest małej wiary.
Jest taka opowieść z V wieku. O biskupie, który na Morzu Egejskim odwiedził trzech mnichów. Zorientował się, że nie znają nawet Ojcze nasz. Postanowił ich nauczyć. Gdy odołynął już od brzego, wracając do domu, zobaczył, że biegną za nim po wodzie i krzyczą: Ojcze, jak zaczyna się modlitwa, której nas chciałeś nauczyć. Biskup widząc ich wiarę kazał im modlić się tak, jak to czynili do tej pory.
Mam pytanie może zbyt osobiste, jak na forum. Ty, który odważyłeś się oceniać wiarę innych, jesteś z tych, którzy chodzą po morzu?


Wt cze 03, 2003 17:07
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 14, 2003 15:37
Posty: 883
Post 
Pielgrzym kilka zapytań odnośnie Twojego long-posta...
Sam piszesz:

Cytuj:
wiara w Kościele w ogóle, a zatem między innymi wśród kapłanów - słabnie.

A poźniej dodajesz
Cytuj:
Dziś można śmiało je cytować, gdyż wbrew pozorom, od kilkudziesięciu lat niewiele się w tym zakresie zmieniło. Gdzie zatem jest wiara kapłanów?

Tak więc sam stwierdzasz, ze wiara była i jest nadal słaab - nic się nie zmienia... Tak wiec czy możemy powiedzieć, ze coś słabnie? Oczywistym jest, że gdyby można było narysować wykres wiary byłaby to sinusoida. ty czy się to stwierdzenie nie całego Kościoła ogółem, ale każdego katolika osobno. Nie każdego katolika czy w tym szczególnym przypadku kapłana stać na taką postawę jaką prezentuje Jan Paweł II. Obecny papież jest JEDYNY W SWOIM RODZAJU. Nie trzeba chyba kwestjonować tego Boskiego wyboru? To że Karol Wojtyła został wybrany spośród innych swoich braci kapłanów, świadczy o tym, że coś w nim jest, coś czego może brak a może po prostu mają mniej inni kapłani czy biskupi.
W moich oczach JPII jest swego rodzaju "ziemskim ideałem posługi kapłańskiej" a nawet papieskiej. Nie każdego stac by było, na takie zachowania, jakie towarzyszą JPII.

Następnie Pielgżymie poruszasz problem relacji między kapłanami, a resztą Kościoła. Piszesz:
Cytuj:
Tak jak zasadniczo błędem (jeśli nie grzechem) jest nie widzieć w kapłanie samego Chrystusa, tak też jest zamykać oczy na poważne uchybienia kapłanów (zresztą raczej powszechne, jawne i piętnowane przez samego Chrystusa). Dlatego chrześcijańskim obowiązkiem jest braterskie upomnienie, prowadzące upominanego do większej zażyłości z Bogiem.

Wydaje mi się, że Chrystusa nie powinniśmy się dopatrywać w kapłanach - a w każdym razie nie tylko w nich. Jezus jest w każdym z nas. Dlatego też nie rozumiem tego wyszczegulania kapłanów spośród reszty Kościoła. Upomianć powinniśmy każdego, kto tego potrzebuje, każdego kto postępuje w sposób konieczny do skarcenia. Zgadzam się oczywiście z tym, że kapłan jako duszpasterz powinien być swego rodzaju wzorem dla swej owczarni, ale bez przesady. Gdybyśmy nieli aż tak do bólu segregować i przepuszczać przez sito wszystkich facetów w seminariach, to chyba nie miałby kto sprawować Eucharystii w polskich kościołach.
Tak na marginiesie - Pielgrzym doceniam zwrócenie uwagi na to, iż uwagi kierowane pod adresem owego "zbaczającego z Bożych dróg" kapłana mają być braterskie. Bradzo często przecież zachodzi coś takiego, że ktoś zamiast upomnieć kogoś ośmiesza go publicznie - a czy to nie ejst już wtedy przewinienie gnębiącego a nie gnebionego?

Ciekawi mnie również to, co napisałeś o "pewnym księdzu":
Cytuj:
Na własne oczy widziałem, jak pewien ksiądz szedł już schodami (by nie rzec biegł) zaraz po Mszy Świętej, po wyjściu z zakrystii, mimo że pieśń na wyjście jeszcze się nie zakończyła.
Ten obraz jest mi równiez bardzo często spotykany. Wiesz co Ci powiem Pielgrzymie - nie kazdy kapłan jest taki! U mnie na parafii był, a właściwie nadal jest, ale tylko na święta, też taki pewien ksiądz. Facet jest delikatnie mówiąc niesamowyty. Zawsze po mszy (kiedy jest koncelebrowana) wychodzi jako ostatni. Przemierzając drogę od zakrystii na plebanię zamienia słowo z każdym, kogo spodka na drodze. Jest to człowiek maksymalnie otwarty na różnego rodzaju pytania związane z KK, ale i nie tylko. Np kiedy się dowiedział, że moja koleżanka ma problemy z matematyką poprostu zaczął jej to wszystko tłumaczyć - stał się jej korepetytorem. Innym razem koleżanka zdawała na teologię, to pomagał jej w opracowaniu pytań na egzamin ustny z religii i KKK.
Takich przykładów, kiedy to kapłan jest otwarty względem ludzi możnaby mnożyć, a mnożyć... Chcę Ci Pielgrzymie tylko zwrócić uwagę, że to, iz kapłan uciaka zaraz po mszy do siebie nie jest jednoznaczne z tym, że nie poświęca swego "czasu wolnego" (jeśli kapłani w ogóle coś takiego mają) na ewangelizowaniu czy pomocy innym.
Kolejnym elementem Twojej wypowiedzi, który zmnie zastanowił jest te kilka słów o mocy Duch Świętego:
Cytuj:
Bariera pomiędzy kapłanem głoszącym homilię, a wiernym jest jednak zazwyczaj "winą" tego pierwszego i braku mocy Ducha Świętego (braku modlitwy), gdyż nawet wobec ateisty i zatwardziałego grzesznika można wypowiedzieć słowa, które zapamięta do końca swych ziemskich dni.
Tutaj się chyba z Tobą nie zgodzę... człowiek może przyjść do Kościoła, mieć czyste sumienie (być w łasce uświecającej), a i tak w czasie kazania "podziwiac ściany". Sama często się łapię na tym, że w pewnym momencie przestaję słuchać i rozumieć, co dany kapłan miał na myśli. Wydaje mi sie, że każdemu odpowiada inny sposób wypowiedzi. Każdemu z nas inaczej się kogos słucha. Dodatkowo często też bywa tak, że np widzi się księdza proboszcza zbliżającego się do mikrofonu, w celu wygłoszenia kazania i odrazu pojawia sie komus myśl "O rany, znów stary będzie gledził" - Tak więc Pielgrzynie czy w takim momencie wina lezy po stronie kapłana?! Sam dobrze wiesz, że nie!
Faktem jednak jest, że niektórzy księża głosza homilie schematycznie - tak jakby robili to w/g jakis punktów, a treść dobierali w zalezności od tego jaki dzisiaj mamy dzień. Czy przyczyną tego jest brak modlitrwy? Nie wiem... na to pytanie chyba moga sobie tylko odpowiedziec sami kapłani! Nie mnie to oceniać! Wydaje mi się, że sposób mówienia kazań przychodzi księżom z wiekiem - no chyba, że sa wybitnie utalentowani w tej dziedzinie.

Reasumując - nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni!!!

_________________
Obrazek
d(~_~)b Psałterz wrześniowy
www.polskastacja.pl


Wt cze 03, 2003 18:21
Zobacz profil WWW
Post Re: Uzupełnienie.
Pielgrzym. napisał(a):
Bariera pomiędzy kapłanem głoszącym homilię, a wiernym jest jednak zazwyczaj "winą" tego pierwszego i braku mocy Ducha Świętego (braku modlitwy), gdyż nawet wobec ateisty i zatwardziałego grzesznika można wypowiedzieć słowa, które zapamięta do końca swych ziemskich dni.
[b]STOP HEREZJI !!! Pielgrzymie, jak mam rozumieć słowa, które napisałeś o mocy Ducha Świętego? Odczytałam te słowa jako niezgodne z nauką Kościoła. O modlitwie pięknie uczy św. Augustyn: "Pan nasz, Jezus Chrystus, Syn Boży modli się za nas, modli się w nas i my modlimy się do Niego. Modli się za nas jako nasz Kapłan- Pośrednik, modli się w nas jako nasza Głowa, modlimy się do Niego jako naszego Boga. Rozpoznajemy przeto w Nim nasze głosy i Jego głos w nas" .
Dlatego też przez Niego wypowiada się nasze Amen Bogu na chwałę". Apostołowie w swoich Listach pouczają nas w różnych miejscach o gorliwej i ustawicznej modlitwie, zanoszonej w Duchu Świętym przez Chrystusa do Ojca. /np.:Hbr 13,15 ; 2 Kor 1,20/
Szczęść Boże
e-sko


Wt cze 03, 2003 21:11

Dołączył(a): Śr maja 21, 2003 16:12
Posty: 656
Post 
Właśnie miałem okazję zobaczyć ostatni fragment dokumentalnego filmu o Janie XXIII. Dziś właśnie przypada 40 rocznica jego śmierci. I przyszła mi taka refleksja. Nawiązując do tytułu tego postu, my sobie możemy dyskutować ile chcemy, a i tak księża nie będą dorastać do pięt Papieżowi. To on z woli Ducha Świętego kieruje Kościołem. Duch Święty się stara o to, by urząd ten powierzyć odpowiedniej osobie. Jeśli naodpowiedniejsza osoba jest papieżem, to nie łudźmy się, że inni będą lepsi od niego. Papież natomiast staje się wzorem, który jedni starają się naśladować, a inni niestety nie. Za jednych i drugich z Ojcem Świętym na czele trzeba nam się mocno modlić.


Wt cze 03, 2003 22:24
Zobacz profil
Post Uzupełnienie.
Jak na razie dyskusja ciekawie się rozwija. Na wstępie pragnę uzasadnić chyba najbardziej kontrowersyjne słowa, które notabene podtrzymuję, o braku mocy Ducha Świętego (braku modlitwy). Byćmoże niejasno się wyraziłem. Chodzi o to, że - jak wcześniej wspomniałem - same słowa, jeśli nie są wypowiadane z mocą Ducha Świętego, to przynoszą znikomy (jeśli w ogóle przynoszą) wzrost w wierze słuchających je. Jezus Chrystus powiedział o Bogu Ojcu: "Każdą latorośl, która we mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy." [J 15,2]. Nie zarzucam księżom, że na kazaniach zajmują się głupotami i nie twierdzę, że obecnie głoszone homilie nie przynoszą w większości choćby niewielkich, to jednak dobrych owoców. Ale czy nie mogłyby przynosić obfitszych? Z autopsji mogę stwierdzić (zresztą spotkałem się z podobną opinią jednej osoby na temat pewnej homilii), że spora ilość kazań jest w obecnym czasie głoszona "bez Ducha". Można odnieść wrażenie, że niektórzy kapłani stają się li tylko urzędnikami. A tam, gdzie wchodzi urzędniczość i rutyna, brakuje często miejsca na głęboką wiarę i na modlitwę, bez której nawet papieska homilia odczytana podczas Mszy Świętej może wydać się czczą gadaniną. Na łamach pewnego katolickiego pisma, proboszcz (zachowano jego anonimowość) wypowiadał się o kapłaństwie, używając zwrotu: "w naszym fachu", tudzież wspominał o "nadprodukcji księży"... Już same te słowa nienajlepiej świadczą o przeżywaniu swego kapłaństwa. A Jan Paweł II stwierdził, że potrzeba dziś świadków wiary, to znaczy takich chrześcijan, którzy swoim życiem będą potwierdzać przynależność do Chrystusa i o niej świadczyć. Przed osobami konsekrowanymi stoi szczególne w tym zakresie zadanie, gdyż są one jednocześnie zazwyczaj widzialnym znakiem dla świata.
Zbliża się sierpień - miesiąc trzeźwości. Doroczna biskupia sztampa, jaka zapewne i tym razem zostanie skierowana do wiernych, nie rozwiąże problemu alkoholizmu. Jest to kolejny temat niemal zupełnie nieobecny w homiliach. Już dziś, uprzedzając fakty, odważę się ją streścić: "Alkoholizm jest problemem społecznym, któremu trzeba położyć kres. My, biskupi, apelujemy o zachowanie trzeźwości w miesiącu sierpniu. Bracia i siostry, módlcie się za rodziny dotknięte problemem alkoholizmu. Amen.". Standardowo napisane słowa, odczytane dziennikarskim stylem bez późniejszego odnoszenia się do nich w homiliach - cóż wniosą nowego? Circa trzy miliony ludzi w naszym kraju pewnie dalej będzie "tankować" z dnia na dzień także "za pozostałych", aby w końcu wyszła średnia jakieś sześć - osiem litrów na łebka...
Z pewnością darem Ducha Świętego jest dar głoszenia homilii, które mocno trafią do serc wiernych. Jest to jednak dar, który można otrzymać głównie na kolanach (i w tym miejscu jeszcze raz zwrócę uwagę na trafny przykład proboszcza z Ars). Jeśli chodzi o tych, którzy nie słuchają, to nie tyle istotne są same słowa, ile właśnie towarzysząca głoszonej homilii moc Ducha Świętego i wierność kapłana Jego natchnieniom. Bardziej bowiem mogłaby rozbić taki "mur głuchych" homilia, której w zasadzie nie będzie, niż długie "przemówienie" - ksiądz stanie przed wiernymi, postoi w wymownej ciszy przez parę minut, a potem dalej będzie kontynuował Mszę Świętą. Jestem głęboko przekonany, że zdecydowana większość wiernych zapamiętałaby taką homilię długo, a może i na całe życie. Takiego obecnie księdza, który chyba do dziś głosi oryginalne homilie poznał swego czasu Karol Wojtyła. A zatem pdtrzymuję również słowa, że owa "wina", czy może odpowiedzielność za właściwy przekaz Słowa Bożego podczas homilii, spoczywa zazwyczaj na kapłanach (zazwyczaj, ale nie znaczy, że tylko i wyłącznie). Prawdziwym bowiem głosicielem Słowa Bożego jest sam Bóg, o którego asystencję powinien zabiegać zwłaszcza kaznodzieja.
Niestety, nie bardzo rozumiem zarzut wobec rzekomej sprzeczności, zawartej w poprzedniej wypowiedzi. Nie osądzam wiary drugiego człowieka (nie wymieniłem w tym celu kogokolwiek z imienia czy nazwiska), natomiast jeśli chodzi o słabnięcie wiary, to jest nim już sam brak wzrostu w niej. Generalnie, panuje obecnie niemały zamęt w Kościele, związany często z różnego rodzaju popełnianymi w nim błędami. Jeśli zajdzie taka potrzeba, to postaram się z Bożą pomocą te tematy rozwinąć.
Natomiast sprawa chodzenia po morzu (czy po wodzie)... Raczej każdy chrześcijanin, a zwłaszcza powołany przez Boga do jakiegoś szczególnego zadania, powinien tę umiejętność nabywać. Tak jak czynili do tej pory choćby: Jan Paweł II, Matka Teresa, Prymas Stefan Wyszyński, Ojciec Pio, święta siostra Faustyna, święty Maksymilian Kolbe i wielu, wielu innych...
I jeszcze jedno: nie tylko Papież, ale każdy człowiek jest jedyny w swoim rodzaju.
Szczęść Boże!


Śr cze 04, 2003 3:24
Post Re: Uzupełnienie.
Drogi Pielgrzymie
Tak samo, jak Ty zarzucasz kapłanom wyświęconym mocą Ducha Świętego, że głoszą kazania bez Ducha, tak samo oni mogą nam, ochrzczonym i bierzmowanym, zarzucić, że uczestniczymy we Mszy św, bez tego Ducha.
Nie próbój określać coś, co samo w sobie jest nieogarnięte. Nikt z nas nie wie, ani nie zmierzy, ile jest Ducha w tym, co mówi kapłan. Ponadto św. Augustyn był przekonany o Bożym natchnieniu kazań. Więc trzeba uważać, czy przeciwko Duchowi Świętemu nie występujemy.


Śr cze 04, 2003 6:48
Post re. Pielgrzym
"Nie zarzucam księżom, że na kazaniach zajmują się głupotami i nie twierdzę, że obecnie głoszone homilie nie przynoszą w większości choćby niewielkich, to jednak dobrych owoców. Ale czy nie mogłyby przynosić obfitszych? "
Pielgrzymie! Czy wybrałeś się z misją do swojego proboszcza i wyraziłeś niezadowolenie z powodu niezbyt dobrych i źle przekazywanych homilii? Jeśli nie, to zachęcam, abyś to uczynił:)
Pielgrzymie !! :):):):) Czy ja , nie mogłabym być lepszą żoną i matką, czy Ty nie mógłbyś być lepszym Mężem i Ojcem (??) Czy nasza młodzież nie mogłaby być lepsza i nasze dzieci? I nasz szef i nasi podwładni??? Oczywiście, każdy może i powinien stawać się lepszy, doskonalszy. Jest tylko jeden problem. Dla mnie jest on poważny:słabość ludzka wynikająca ze skażenia grzechem pierworodnym. Proszę, aby zakończyć temat jakości homilii i kazań. Pozdrawiam :)


Śr cze 04, 2003 10:12

Dołączył(a): Śr cze 04, 2003 15:49
Posty: 236
Post Sprawowanie sakramentów.
Temat co nieco się "odleżał", co nie znaczy, że stracił na aktualności. Proponuję poruszyć w tym miejscu inną kwestię, a mianowicie - sprawowania sakramentów. Temat dość szeroki...
Trudno wyobrazić sobie Kościół bez sakramentów, jednak można nieraz odnieść wrażenie, że ich sprawowanie u wielu kapłanów przechodzi w rutynowe spełnianie obowiązków. Oczywiście są kapłani, którzy czynią to z wielką czcią i wiarą, ale zrozumiałe jest także, że taka postawa powinna być normą. Rzeczywistość pokazuje jednak co innego.
Ojciec święty w swej niedawnej encyklice wymienił niektóre pozytywne przykłady wiary i miłości do Eucharystii. Skierował jednak również takie oto słowa: "Niestety, obok tych blasków nie brakuje też i cieni. Istnieją bowiem miejsca, w których zauważa się prawie całkowity zanik praktyki adoracji eucharystycznej. Do tego dochodzą też tu i ówdzie, w różnych środowiskach kościelnych, nadużycia powodujące zaciemnianie prawidłowej wiary i nauczania katolickiego odnośnie do tego przedziwnego Sakramentu. Czasami spotyka się bardzo ograniczone rozumienie tajemnicy Eucharystii. Ogołocona z jej wymiaru ofiarniczego, jest przeżywana w sposób niewykraczający poza sens i znaczenie zwykłego braterskiego spotkania." [Ecclesia de Eucharistia, 10].
Kościoły, w których odbywa się wieczysta adoracja Najświętszego Sakramentu są niczym rodzynki w cieście. Zdecydowana większość kapłanów jakby nie miała czasu na dłuższą niż kilkuminutową (o ile w ogóle będzie miała miejsce) adorację, modlitwę przed Najświętszym Sakramentem. Nie jest zatem dziwne, że tacy nie potrafią rozbudzić zamiłowania do tejże adoracji w sercach wiernych. We wspomnianej encyklice Papież zacytował słowa świętego Alfonsa Marii Liguori'ego: "Wśród różnych praktyk pobożnych adoracja Jezusa sakramentalnego jest pierwsza po sakramentach, najbardziej miła Bogu i najbardziej pożyteczna dla nas".
Zbyt mało jest - w moim odczuciu - zachęty ze strony kapłanów tak do głębokiego przeżywania Mszy Świętej (z wiarą i świadomością uczestniczenia w najważniejszym wydarzeniu dnia), jak i do adoracji (a może: tym bardziej) Chrystusa eucharystycznego. Można odnieść wrażenie, że sporej części nawet samych kapłanów niemałą trudność sprawia modlitwa, która powinna być przecież czymś nieustannym. Dający się zaobserwować gdzieniegdzie słabnący szacunek dla Sakramentów (brak dostrzeżenia i zwrócenia szczególnej uwagi na sacrum) może być tego skutkiem...
Słyszałeś może słowa o Janie Pawle II, że jest człowiekiem modlitwy. Mogłeś zauważyć z jakim wewnętrznym zaangażowaniem sprawuje Mszę Świętą, czy udziela sakramentów świętych. A jak rzecz się ma z pozostałymi, którzy zostali powołani do kapłaństwa?

Mam nadzieję, że słowa te przeczyta choćby jeden kapłan i zechce coś w odpowiedzi napisać...
Czas to pieniądz? A może lepiej zacytować prymasa Stefana Wyszyńskiego i powiedzieć: czas to miłość...?


N lip 06, 2003 15:42
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.   [ Posty: 50 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL