Chciałabym zadedykować wszystkim forumowiczom opowieść, która bardzo przypadła mi do serca i często ją sobie przypominam gdy przekraczam osobistą godność jakiejkolwiek jednostki ludzkiej, po prostu mówiąc plotkuję, co niestety często graniczy z oczernianiem.
Zdarza się na tym forum, że dyskutanci zarzucają sobie to i owo ,czasem bez zdania racji. Nie będę tu nikogo cytować bo zajęłoby to mnóstwo miejsca a przecież nie o to idzie.Tak więc do rzeczy.
Przeszkoda
Kto ci pomógł odnależć drogę do oświecenia? - pytali mistrza uczniowie.
- Pies.
Lakoniczna odpowiedź wywołała zdziwienie i uśmiechy. Gdy uczniowie ucichli i nawet najbardziej butni powstrzymywali się od dalszych uszczypliwości, poczęli nalegać, by mistrz uchylił rąbka tajemnicy.
- Lubiłem siadywać pod drzewem, by uczyć się i czytać; byłem zadowolony z siebie i ze świata, gdyż byłem przekonany, że kroczę słuszną drogą. Pewnego dnia przybłąkał się bezpański pies; wychudzony, okulały, ledwie żywy z pragnienia, na trzech łapach dowlókł się do sadzawki. Zobaczywszy w wodzie swe odbicie, przerażony rzucił się w tył, ponieważ zdało mu się że spotkał wroga.Jeszce dwa razy podchodził do wody i wycofywał się; widziałem, że bardzo cierpi. wreszcie jego męka sięgnęła zenitu, przemógł się i ostatkiem sił wskoczył do wody. Domniemany przeciwnik zniknął i okazało się, że pies sam sobie stawał na przeszkodzie w dotarciu do celu.
To zdarzenie nadało memu życiu nowy bieg. Co bowiem uważałem za swoją osobowość, w istocie było przeszkodą, którą należało pokonać.
I tak pies pokazał mi drogę.
Szkoda, że stając przed lustrem nie widzimy więcej...
Pozdrawiam - olaBoga