iouzek napisał(a):
Zdaje się że wątek doszedł do punktu gdy trzeba powiedzieć: wierzę chociaż nie rozumiem.
No to w tym momencie dyskusja utknęła w złym punkcie. Wierzyć to ja moge w prawdy wiary, sprawy nienamacalne, niebadalne. A tu jest prosta sprawa. Małzeństwo to poniekąd umowa z której powinno sie wywiazać. A po co nam czystośc i monogamia? Pozornie to złe i krepujące ale czy któreś przykazanie działa na niekorzyśc człowieka?
Jak by sobie nie wmawiać, wmawiać sobie szlachetność wbrew rozsądkowi, pomoć litośc wobec drugiej osoby ale poza małzeństwem w duszy pozostaje niesmak, niespełnienie, złośc na siebie wręcz niesmak. Tylko przy tej najblizszej osobie można zaznać prawdziwy spokój i miłość własną.
Choc by nawet człowiek zył bez wiary do w jego rossądku zrodzi sie poczycie winy wobeć odstepstwa choćbby z przyczyn ekonomicznych , społecznych i odpowiedzialności.
Świat jest całkiem inny niż w filmach i czasopismach, nawet tych wysokich lotów.