Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Wt kwi 16, 2024 11:53



Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 20 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
 Konkubinat a oslabienie wiary 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pt cze 12, 2009 13:25
Posty: 1
Post Konkubinat a oslabienie wiary
Od ponad 2,5 lat zyje w konkubinacie. Ok. 2 lata temu poszlam do spowiedzi i nie uzyskalam z tego powodu rozgrzeszenia.
Ja kocham mojego faceta i chce z nim mieszkac, a na slub nie jestesmy jeszcze gotowi, chociaz planujemy go w przyszlosci. Ten stan rzeczy akceptuja tez nasi rodzice.
Martwi mnie, ze od tego czasu, kiedy zdecydowalam sie z nim zamieszkac moja wiara sukcesywnie slabnie. Dawniej chodzilam co miesiac albo czesciej do spowiedzi, moglam oczyscic sie z grzechow i na nowo odnalezc sens zycia w Bogu, przyjac Komunie.... Kiedy zostalo mi to uniemozliwione zaczelam coraz zadziej chodzic do Kosciola, bo myslalam, jaki to ma sens skoro i tak jestem "brudna", zyje w grzechu i nic nie moge na to poradzic. Zaprzestalam calkowicie sie modlic, powierzac swoje radosci, smutki, zycie Bogu. Martwi mnie to i ciezko mi sie z tym zyje, bo czuje, ze odeszlam od Boga daleko.
Chcialabym na nowo pojednac sie z Bogiem, ale coz moge zrobic, slubu teraz przeciez nie wezme, a wyprowadzenie sie tez nie wchodzi w gre nawet ze wzgledu na moja sytuacje finansowa nie stac mnie na to.
Czy sa tu moze osoby w podobnej do mojej sytuacji i moga mi cos doradzic?


Pt cze 12, 2009 15:37
Zobacz profil
Post 
No cóż - myślę, że to szatan tak przedstawia Ci Twoją sytuacje, że każde wyjście poza grzechem wydaje się niemożliwe....

Każdemu wydaje się, że jego sytuacja jest wyjątkowa i daje sobie pozwolenie na grzech...

Grzech ciężki wygania Boga z naszego serca i potem musimy nieść konsekwencje swojej decyzji...

Musisz sie zdecydować co jest ważniejsze...


Pt cze 12, 2009 15:43
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post Re: Konkubinat a oslabienie wiary
Nie jestem w takiej sytuacji, ale pozwolę sobie odpowiedzieć...

Luiza_Z napisał(a):
Chcialabym na nowo pojednac sie z Bogiem, ale coz moge zrobic


Pojednać się z Bogiem. Bez względu na trudności w osiągnięcu tego. Dążyć do tego z całych swoich sił i postawić to jako priorytet w swoim życiu.

Decydujecie się na wspólne życie, ale na ślub nie jesteście gotowi? To w końcu jesteście gotowi na wspólne życie czy nie? Bo z tego co widzę to jednocześnie nie jesteście gotowi na wspólne życie, ale żyjecie wspólnie.

Może zamieszkaj na jakiś czas z rodzicami? Do czasu aż weźmiecie ślub, aż będziecie małżeństwem. Gdybyś powiedziała rodzicom o swoich wątpliwościach, to na pewno by Cię przyjęli. Albo może wynajmij wspólnie mieszkania z jakąś znajomą. Coś na pewno da się wymyślić.

Może Bóg dopuścił taką sytuację do zaistnienia, pozwolił na to, żeby pokazać Ci, że wcale nie jest najważniejszy w Twoim życiu? Może chciał pokazać, że mimo, że uważałaś siebie za wierzącą, to szłaś prostą drogą do piekła... Kwestia jest taka, że ostatecznie nie da się żyć jednocześnie z Bogiem oraz z czymś co Go przesłania, co jest ważniejsze. Nie da się żyć z Bogiem nie stawiając Go na pierwszym miejscu, bo inaczej nie będzie to Bóg, a tylko jakieś koślawe wyobrażenie Boga, które ma służyć własnemu szczęściu, czuciu się dobrze, poczuciu bezpieczeństwa i pokoju w sercu. Bóg nie jest narzędziem, tylko sensem, celem i największą wartościa w życiu. Gdybyś traktowała swojego partnera intrumentalnie lub jako kogoś kim nie jest, to z pewnościa taka relacja do niczego dobrego by nie prowadziła. Podobnie z Bogiem - albo jest dla Ciebie Bogiem - Panem, Zbawicielem, Królem królów, wszechwiedzącym i wszechpotężnym kochającym Ojcem, albo koncepcją filozoficzno-teologiczną mającą prowadzić do uprzyjemnienia i uszczęśliwiania wybranej przez siebie i na swój sposó drogi życia. Jeżeli nie traktuje się Boga jako Boga to znaczy, że jeszcze nie jest się dojrzale wierzącą osobą i o ile to nie jest przejściowy etap prowadzący do dojrzałej wiary (a więc widzenia Boga jako Boga, takim jakim jest naprawdę), to bardzo niedobrze, wręcz tragicznie. Postawienie Boga na pierwszym miejscu, jako wartości numer 1 dopiero ukazuje wartość wszystkiego innego taką jaka ona jest.

Popatrz na swoje pragnienia - jest w nich pragnienie Boga, jego bliskości, życia znowu z Nim, dzielenia się z Nim wszystkim, itd. Idź za tym pragnieniem, bo wierzę, że Bóg je włożył w Twoje serce!

Bóg z Tobą!

_________________
Piotr Milewski


Pt cze 12, 2009 17:54
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): So kwi 18, 2009 9:49
Posty: 61
Post 
Ja tam nie bardzo rozumiem co to za problem zawrzeć małżeństwo?? Skoro chcesz żyć z tym człowiekiem, a tak bardzo ci źle będąc w konkubinacie to droga jest tylko jedna, ja tam nic innego nie mogę poradzić...

_________________
Cechą ludzi Myślących jest to, że myślą dogłębnie, nigdy nie zatrzymują się w pół drogi- Michał Heller


Pt cze 12, 2009 18:52
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
Jeden post (autorstwa Rozmyślacza) łamiący zasady działu został usunięty. Wszelkie uwagi na priv lub w temacie "Uwagi do moderacji".
pozdrawiam
jumik


Pt cze 12, 2009 21:46
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N maja 24, 2009 16:31
Posty: 340
Post 
jakoś nic nie dostałem na priv, żadnej informacji....???

Miałem na myśli, że wszelkie ewentualne uwagi do mnie (jeśli takie się pojawią) na priv lub w tamtym temacie.
pozdrawiam
jumik


N cze 21, 2009 8:09
Zobacz profil
Post Re: Konkubinat a oslabienie wiary
Luiza_Z napisał(a):
Od ponad 2,5 lat zyje w konkubinacie. (...)
Ja kocham mojego faceta i chce z nim mieszkac, a na slub nie jestesmy jeszcze gotowi (...)Martwi mnie, ze od tego czasu, kiedy zdecydowalam sie z nim zamieszkac moja wiara sukcesywnie slabnie.

To proste.
Jak ktoś nie żyje tak jak wierzy, prędzej czy później zaczyna wierzyć tak jak żyje

Luiza_Z napisał(a):
Ten stan rzeczy akceptuja tez nasi rodzice.
A to już skrajna smarkateria. Wszystko OK, bo mamusia się zgodziła :)

Luiza_Z napisał(a):
Dawniej chodzilam co miesiac albo czesciej do spowiedzi, moglam oczyscic sie z grzechow i na nowo odnalezc sens zycia w Bogu, przyjac Komunie.... Kiedy zostalo mi to uniemozliwione
Sama sobie to uniemożliwiłaś.
Nie można jednocześnie uprawiać rozpusty i otrzymywać rozgrzeszenia - to chyba oczywiste ?
Jeśli odrzucasz Boga, to po co chcesz jednocześnie chodzić do sakramentów które mają CIę do Niego zbliżać ? Jaki to ma sens ?

Zdaje się że wciąż CI się wydaje że wszystko jest OK - to uniemożliwia CI nawrócenie. Bo skoro wmawiasz sobie że Boga nie odrzucasz i kochasz grzech (nie mylić z kochaniem Twojego Partnera) to nie masz jak się nawrócić.

I nie wymawiaj się sytuacją finansową oraz "śluby przecież teraz nie wezmę". Bez żartów.


N cze 21, 2009 11:30

Dołączył(a): Śr cze 17, 2009 14:46
Posty: 64
Post 
No, niestety - tak jak zostało powiedziane - jedyne rozwiązanie to albo wziąć ślub, albo wyprowadzić się - do rodziców, wynająć z kimś mieszkanie, jeśli studiujesz - to może do akademika?
Na pewno nie jest to łatwa decyzja i łatwiej jest żyć razem...

Ale jeśli chodzi o sakramenty - żeby spowiedź była "ważna" - potrzebne jest postanowienie poprawy... W Twojej sytuacji - takiego postanowienia nie ma... Więc nawet jeśli byś poszła do spowiedzi, nawet gdyby ksiądz udzielił Ci rozgrzeszenia - to tak naprawdę go nie otrzymujesz. Bo warunki spowiedzi nie zostały spełnione.

Jeśli naprawdę chcesz pojednania z Bogiem, chcesz być bliżej Niego - to na pewno dasz radę :)
I może warto jeszcze odpowiedzieć sobie szczerze na pytanie, dlaczego nie chcecie brać teraz ślubu?


N cze 21, 2009 15:30
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn lip 13, 2009 13:07
Posty: 8
Post 
Im dłużej to będzie trwać tym bardziej się pogrążysz.. W wątpliwościach, może w depresji.. Przez to Twój związek też zacznie się sypać, bo takie układy nigdy nie przynoszą nic dobrego..

Postaw sprawę jasno - ślub albo wyprowadzka. Jeśli Twój facet zacznie Ci ściemniać, że teraz nie, że nie ma funduszy na ślub, itd., to powiedz mu, że dla Ciebie ważny jest poprostu ślub, a nie huczne weselisko (bo tak jest, prawda?) i chcesz żyć w zgodzie ze sobą, z Bogiem, i być szczęśliwa. Spokojnie z nim porozmawiaj, wyjaśnij.. Jeśli tego nie uszanuje, to chyba powinnaś zastanowić się nad tym, czy Twój partner faktycznie Cię kocha i zależy mu na Tobie.


Śr lip 15, 2009 10:42
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz paź 04, 2007 20:54
Posty: 819
Post 
Zastanawiałem się kiedyś nad tym problemem i wbrew pozorom sprawa nie jest tak oczywista jak się wydaje.
1.Weźmy np. osoby, które uzyskały stwierdzenie nieważności małżeństwa. To nie jest rozwiązanie czegoś co było lecz stwierdzenie, że pomimo obrzędu ślubu w obecności księdza faktycznie małżeństwo nigdy nie zaistniało. Czyli w rzeczywistości taka para żyła w konkubinacie :) Mimo to mogli przystępować do sakramentów
2.Sakrament małżeństwa jako jedyny nie jest zawieraniem relacji bezpośrednio pomiędzy człowiekiem a Bogiem lecz relacji człowiek - człowiek przed Bogiem.
3.Grzech cudzołóstwa wynika bezpośrednio z przykazania milości bliźniego. Jeżeli są trwali jak prawdziwe małżeństwo to kto tu na czyją szkodę dziala?
Nie na tym polega grzech cudzołóstwa.
4. Grzech cudzołóstwa polega na pożądaniu czyli pragnieniu posiadania drugiej osoby dla siebie niczym jakiegoś przedmiotu a w milości jedna osoba powinna być oddana drugiej za darmo i calkowicie. Czyli nie wyrywać od kogoś dla siebie lecz dawać siebie drugiej osobie za darmo czyli z miłości. Dlatego pełno jest cudzołóstwa u par po formalnie zawartym sakramencie małżeństwa.
5.Ze zrozumialych względów sytuacja związków par musi być unormowana stąd moim zdaniem nacisk na ślub. Jednak samo uczestnictwo w obrzędzie nic nie da bez rzeczywistego oddania siebie drugiej osobie co jest nauką milości na wzór oddania się Chrystusa wybranym. I o to tu chodzi.


Śr lip 15, 2009 15:44
Zobacz profil
Post 
Nie ściemniać !
Jak się nie jest gotowym na ślub to się nie musi mieszkać razem.
A tak "na ślub jest się niegotowym" s seksu się chce - i tyle.


Śr lip 15, 2009 18:51

Dołączył(a): Cz paź 04, 2007 20:54
Posty: 819
Post 
Marek MRB napisał(a):
Nie ściemniać !
Tak jest, generale! :)
Marek MRB napisał(a):
Jak się nie jest gotowym na ślub to się nie musi mieszkać razem.
Można mieszkać osobno a robić wszystko razem... ;)
Marek MRB napisał(a):
A tak "na ślub jest się niegotowym" a seksu się chce - i tyle.
Czyli jak u niemal 100% par ślubnych.
Przecież jeśli jest się ze sobą głównie dla seksu to nie ma różnicy czy jest się przed czy po formalnie zawartym ślubie. Seks, kobieta są bożkami czyli 'uziemiają' człowieka - I przykazanie.

Ja w żadnym przypadku nie neguję wartości małżeństwa ale tego prawdziwego a nie formalnego, które mimo iż niby zawarte faktycznie nim nie jest co widać w praktyce.


Śr lip 15, 2009 19:45
Zobacz profil
Post 
On napisał(a):
Marek MRB napisał(a):
Nie ściemniać !
Tak jest, generale! :)
Spocznij !
On napisał(a):
Marek MRB napisał(a):
Jak się nie jest gotowym na ślub to się nie musi mieszkać razem.
Można mieszkać osobno a robić wszystko razem... ;)
Pewnie tak. Ale jest to dużo prawdopodobniejsze jak się mieszka.
On napisał(a):
Marek MRB napisał(a):
A tak "na ślub jest się niegotowym" a seksu się chce - i tyle.
Czyli jak u niemal 100% par ślubnych.
Gołosłowne.
On napisał(a):
Ja w żadnym przypadku nie neguję wartości małżeństwa ale tego prawdziwego a nie formalnego, które mimo iż niby zawarte faktycznie nim nie jest co widać w praktyce.
Niby jakie jest to formalne a jakie prawdziwe ?


Śr lip 15, 2009 20:33

Dołączył(a): Cz paź 04, 2007 20:54
Posty: 819
Post 
Marek MRB napisał(a):
Spocznij !
Dzięki! Skatowałem się pływaniem i pozycja na baczność mnie męczyła ;)

On napisał(a):
Marek MRB napisał(a):
A tak "na ślub jest się niegotowym" a seksu się chce - i tyle.
Czyli jak u niemal 100% par ślubnych.
Gołosłowne.[/quote]Niestety nie. To "niemal" to na pewno ja, być może Ty i trochę innych osób. Ale z racji wykonywanego zawodu, gdzie mam szeroki kontakt z całym przekrojem spoleczeństwa to jednak tak jest. "Nie poznasz sąsiadów, dopóki z nimi nie zamieszkasz."
On napisał(a):
Ja w żadnym przypadku nie neguję wartości małżeństwa ale tego prawdziwego a nie formalnego, które mimo iż niby zawarte faktycznie nim nie jest co widać w praktyce.
Niby jakie jest to formalne a jakie prawdziwe ?[/quote]Prawdziwe to takie, ktore zawiera cele opisane w KKK. Formalne to takie, które jedynie na pozór zawiera te cele i takie, gdzie małżonkowie nawet tych celów nie znają lub je olewają.
To nazewnictwo to oczywiście moje określenia.


Śr lip 15, 2009 21:39
Zobacz profil
Post 
On, to jest tzw. perfekcjonizm. To że nie jesteśmy w stanie zrobić czegoś (małżeństwa) perfekcyjnie nie oznacza że mamy je olewać i uprawiać rozpustę żyjąc na kocią łapę.


Cz lip 16, 2009 7:08
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.   [ Posty: 20 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL