Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So kwi 27, 2024 19:48



Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 20 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
 Zagubiona owca - granica pomocy. 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Cz maja 24, 2012 10:25
Posty: 4
Post Zagubiona owca - granica pomocy.
Mam bardzo wielki dylemat.

Jestem na drugim roku studiów licencjackich (studia językowe) i mam 26 lat - mam tylko wykształcenie średnie, wcześniej studiów nie zaczynałam, gdyż byłam w zakonie, ale wystąpiłam z niego. Poznałam pewną osobę. Mieszka ona za granicą. Jest ona w bardzo kiepskim stanie duchowym i psychicznym (podejrzewam u niej pewne zaburzenia osobowości i depresję). Jest to mężczyzna bardzo poraniony przez rodzinę a potem kobiety, które pojawiały się w jego życiu. 6 lat temu wyprowadził się za granicę, mieszka w takim baraku robotniczym, pracuje tylko na rachunki i jedzenie (czyli bardzo mało) - często przesiaduje w internecie, nie wychodzi z tego baraku, urwał prawie wszelkie kontakty z rodziną i znajomymi. Jednak chciał pojechać na Święta Bożego Narodzenia do swojej mamy, ale ta powiedziała, że nie chce go widzieć co bardzo go załamało. Boję się, że w tej samotności coraz bardziej fiksuje, raz mi się przyznał, że czasem leży w łóżku, rozmyśla nad przeszłością i płacze. Kiedy byłam u niego ostatnio widziałam jak bardzo schudł i zmarniał. Jak przyjechałam do niego to miał pustą lodówkę a żywił się podobno tylko ryżem z mlekiem, ale sam mówi, że chce żyć jak mnich (był rok w zakonie). Jest on osobą bardzo dumną, przeczuloną na swoim punkcie, podejrzliwą, czasem agresywną słownie, gdy ktoś się z nim nie zgadza w 100%, ale nigdy nie zrobił mi krzywdy fizycznie. Na szczęście nie pije i nie pali oraz co tydzień chodzi na Msze Święte i mówi, że modli się Różańcem. Ale jest źle. To jest naprawdę bardzo trudne do opisania. Szuka on dziewczyn przez internet, miłości, ale sam nie umie kochać i je bardzo rani, gdyż sam jest poraniony, nie umie kochać siebie i jest mu trudno budować normalne relacje. Sama też byłam jego dziewczyną przez pewien okres czasu, ale teraz nie jesteśmy razem z różnych powodów. Na swój sposób kocham go i jest mi tak przykro, że się taki wartościowy człowiek stacza się coraz bardziej. Jest jeszcze nasz wspólny przyjaciel, który stara mu się pomóc, ale on ma w Polsce stałą pracę i opiekuje się swoją mamą, więc niewiele może zdziałać. Sprawa jest taka: czy wziąć urlop dziekański na studiach aby iść pomóc tej zagubionej owcy? Myślałam na pracy jako au-pair czyli rocznej opieki nad dzieckiem (mieszkanie bym miała u rodziny goszczącej) a po pracy mogłabym mu pomagać np.: zrobić obiad, porozmawiać, wyjść na spacer, namówić do wizyty u psychologa. Zawsze, gdy byłam u niego ożywiał się, motywował się. Myślę, że on potrzebuje kogoś, aby pokazał mu, że jest warty zainteresowania, miłości, których prawie nigdy nie doświadczył. A po tym roku spróbować zaocznie zrobić ten 3 rok. Zamierzałam się osiedlić w tym kraju (bardzo mi się podoba i sama uczę się tamtejszego języka) i pracować jako opiekunka do osób starszych (nie mam wielkich ambicji, chciałabym pomagać ludziom tak jak w zakonie) i raczej moje studia nie są do tego potrzebne - studiuję inny język niż ten używany w tym kraju. Tylko, że jak moja mama to usłyszała powiedziała, że bez studiów (papierka) będę popychadłem (jak szłam do zakonu też tak mówiła), osobą bez wykształcenia, że nie warto poświęcać się dla tej osoby, która mnie tak zraniła. Może i jest głosem rozsądku, ale kto mu pomoże? Czy mam przejść obok jak ci którzy przechodzili obojętnie obok napadniętego bliźniego w Biblii? Modlę się Nowenną Pompejską za tą całą sytuację, ale czuję, że muszę mu realnie pomóc szczególnie teraz, gdy on nagle zerwał ze mną kontakt i z naszym wspólnym przyjacielem, gdy próbowaliśmy mu powiedzieć, że to życie, którym żyje go wyniszcza i prowadzi do nieszczęścia. Wiem, że jest teraz całkowicie sam. Tylko Bóg jest przy nim a ja swoimi modlitwami. Wiem, że jak tam przyjadę mogę zostać odrzucona, ale jestem silną osobą, poradzę sobie z tym. Tylko czy warto wszystko tak zostawić by pomóc tej jednej osobie? Nawet jeśli moja rodzina jest temu przeciwna? Boję się, że ta sytuacja i to jak żyje ten mój przyjaciel może dla niego źle się skończyć. Nie wiem co robić...


Cz maja 24, 2012 11:12
Zobacz profil
Post Re: Zagubiona owca - granica pomocy.
Nie wiem czy ktokolwiek odważy się Tobie coś poradzić.Pytanie,czy Ty czasami już nie postawiłaś na swoim,nie dokonałaś wyboru a czekasz na potwierdzenie.Jest też takie powiedzenie:"Kto nie słucha ojca,matki...".Ja bym wiedział co zrobić ale pewnie byłaby to decyzja odwrotna Twojej.


Cz maja 24, 2012 14:23

Dołączył(a): Wt maja 08, 2012 10:16
Posty: 93
Post Re: Zagubiona owca - granica pomocy.
Witaj Gattone.

Powiedz mi proszę w jakim kraju dzieje się to, o czym piszesz?

Sam mieszkam na emigracji i możeliwe, że coś dam radę podpowiedzieć.

_________________
Krzysztof

Słuchaj zawsze głosu swego serca, a może usłyszysz ten cichy szept Boga który drzemie w każdym z nas.
W nim znajdziesz wskazówki jak zbudować własną drabinę, po której będziesz mógł wspiąć się do Niego.


Cz maja 24, 2012 14:32
Zobacz profil
Post Re: Zagubiona owca - granica pomocy.
Jeśli chcesz się osiedlić w tamtym kraju to może najpierw uporządkuj swoje sprawy. Skończ studia, poczuj grunt pod nogami. Nie pomożesz człowiekowi jak on tego nie chce. Masz internet, możesz go wspierać tą drogą. Nie próbuj żyć za kogoś.
To naprawdę niezdrowa relacja a zaangażujesz się jeszcze bardziej. Żaden psycholog nikomu nie pomoże jak ktoś nie chce pomocy i nie pracuje ciężko nad swoją osobowością. Neurotykowi nie pomożesz, możesz jedynie zgodzić się żyć wg jego warunków. Zawsze będzie winił kogoś za swoje zmarnowane życie, obyś nie była kolejną osobą...Naprawdę chcesz? Jak długo to wytrzymasz?
Kiedyś pracowałam ponad trzy miesiące nad pewną osobą, by wysłać ją do psychiatry (w internecie). Miał myśli samobójcze i był w kiepskim stanie psychicznym. Da się.
To ostre słowa, ale pozwalają człowiekowi żyć w relacjach partnerskich a nie pielęgniarsko- niewolniczych. Uczynisz jak uważasz. To Twoje życie.
Zajrzyj wgłąb siebie i zapytaj czy czasem to nie chodzi o Ciebie a nie o niego...to bardzo trudne.


Cz maja 24, 2012 15:02

Dołączył(a): Cz maja 24, 2012 10:25
Posty: 4
Post Re: Zagubiona owca - granica pomocy.
Dziękuję za odpowiedzi.

Ten kraj to Norwegia.

Może Liza masz rację, że też chodzi o mnie. Studia robię z musu bo to ambicja mojej mamy a ja chciałam jej zrobić przyjemność, więc poszłam na jakiekolwiek a że dobrze mi idą języki to wybrałam studia filologiczne. Kolejny rok przekonuję się, że to był błąd - idzie mi znośnie, ale nie mam do tego kompletnie serca. Teraz zrozumiałam, że wolałabym pomagać ludziom starszym, opuszczonym, samotnym tak jak chciałam to czynić jako zakonnica. Chciałabym też nieść Boga tym ludziom dzięki mojej posłudze. W krajach skandynawskich jest tak mało dawane świadectwo żywego Boga i miłości chrześcijańskiej.

To nie jest tak, że chcę mu stworzyć raj na ziemi. Nie jestem taką osobą, która potulnie się na wszystko zgadza i poświęca, nie umie powiedzieć, że czyjeś zachowanie ją rani czy obraża. Jestem raczej osobą zdecydowaną, silną, dość upartą, mającą swoje zdanie i mówiącą prawdę i to co myśli. Nie jest tak, że jest mi go żal tylko jestem czasem aż zła na to, że ten człowiek, który ma tyle możliwości wegetuje. Wcale nie zamierzam mu matkować ani głaskać go po główce. Właśnie chcę mu tutaj znaleźć psychologa, księdza, ale dla niego trzeba czasu by się na takie coś zgodził. Mam swoje życie i on ma swoje. Jestem świadoma, że może mi zamknąć drzwi przed nosem jak przyjdę go odwiedzić, ale ja się nie załamię z tego powodu. Pójdę dalej pracować, kończyć studia, żyć swoim życiem, ale będę wiedzieć, że próbowałam zrobić wszystko. Chcę zobaczyć tylko czy on jest wstanie chcieć się zmienić, gdy druga osoba będzie blisko, a nie przyleci raz na dwa miesiące na kilka dni. Każda inna odpuściła, znam te wszystkie historie od naszego wspólnego znajomego. A ja chcę być tą "złą", która nim potrząśnie. Jeśli on odrzuci moją pomoc to trudno, ale będę wiedzieć, że próbowałam wszystko. A wiem, że pragnie dobra i ciepła ludzkiego tylko w nie już nie wierzy. Widziałam jak się cieszy z prostych gestów, drobnej pochwały, jak się stara, gdy ma dla kogo posprzątać, ugotować, pozmywać. Tylko, że odległość robi swoje a rozmowa przez internet to nie rozmowa. Pracę ma ciężką, fizyczną, ale tak jak on o siebie dba boję, że kiedyś w chwili nieuwagi albo słabości zrobi sobie krzywdę. Jest jeszcze ten nasz przyjaciel, który też chce pomóc i będzie mnie wspierać, więc nie jestem sama. Tylko, że moja rodzina jest totalnie przeciwko temu bo mam mieć PAPIER. Czy istnieje jakaś granica jeśli chodzi o ludzkie życie? Chcę mu pokazać, że jestem blisko i nie ucieknę jak inni. To on sam musi zdecydować czy chce zmiany czy chce uwierzyć w drugiego człowieka.


Cz maja 24, 2012 15:26
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post Re: Zagubiona owca - granica pomocy.
gattone napisał(a):
Tylko czy warto wszystko tak zostawić by pomóc tej jednej osobie?

Myślę, że nieco inaczej powinnaś sobie zadać to pytanie: czy warto wszystko tak zostawić by spróbować pomóc tej jednej osobie? Moim bardzo skromnym zdaniem koszty spore, a szanse powodzenia marne :-(


Cz maja 24, 2012 15:28
Zobacz profil
Post Re: Zagubiona owca - granica pomocy.
totalnie zgadzam się z tym co napisała Liza.

poza tym, wspomniałaś, ze on, ten człowiek, chodzi co niedziela na Msze. SW.
Jeśli tak rzeczywiście jest, to on nie jest sam.
znam podobna sytuacje...nawet nie wiesz,
jak Bóg pomaga samotnym w ich sercach, tym którzy się do Niego zwracają...

jeśli chodzi o twoich rodziców, to nie wiem czy chodzi im jedynie o jakiś tam papierek.
może po prostu troszczą się o ciebie.
jakby mi córka powiedziała, ze jedzie gdzieś tam, w obcy kraj pomagać jakiemuś nieznanemu mi,
dziwnemu (z opowieści) typowi, to tez nie wiem jakbym zareagowała.


Cz maja 24, 2012 15:50
Post Re: Zagubiona owca - granica pomocy.
Nie można nikogo zmusić do terapii psychologicznej ani duchowej. Byłaś w zakonie i nie wiesz, że nawraca Bóg i uwodzi zainteresowanego a nie osobę trzecią? Nie przyjmujesz do wiadomości, że to dorosły człowiek i ma prawo żyć jak chce. Pomoc drugiemu człowiekowi nie polega na uszczęśliwianiu go na siłę zostawiając swe sprawy niezałatwione. Przeceniasz swoją siłę i możliwości. To twoje głody;masz wolność w tym co chcesz czynić czy raczej obsesyjne myśli kierujące się w kierunku tej osoby? Popełniłaś już dwa błędy życiowe i brniesz dalej mając swe sprawy niezałatwione. Chcesz pomagać starszym ludziom? Skończ studia na poziomie licencjackim i jednocześnie jakieś studium opieki nad starszym człowiekiem.
Czy zajęłabyś się tym człowiekiem mając w Polsce chłopaka? Na pewno?
Obawiam się, że podjęłaś decyzję...


Cz maja 24, 2012 15:55
Post Re: Zagubiona owca - granica pomocy.
gattone

W mojej okolicy mieszkał chłopak, który w młodości próbował dokonać rabunku w sklepie. Nie udało mu się to. Zresztą przebywał w szemranym środowisku. Koniec końców wyjechał daleko do jakiegoś tropikalnego kraju, aby spełnić swoje marzenie.....opieki nad starszymi ludźmi. On nie ma studiów. Nie znał nawet języka kraju, do którego wyjechał.
Tam mu zapewniono warunki bytowe i tam już został.

Jeżeli uważasz, że również masz powołanie do opieki nad innymi, to się na tym skup. Idź do placówki, która się zajmuje takimi ludźmi i pracuj jako wolontariuszka. Chociażby po to, aby zaspokoić potrzebę pomagania innym. Bo na razie to masz w sobie duże pokłady chęci i skoro nie masz gdzie je rozładować, to kierujesz je na tego konkretnego człowieka.
Tak ja to widzę.


Cz maja 24, 2012 18:24
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt sie 05, 2005 12:10
Posty: 1239
Post Re: Zagubiona owca - granica pomocy.
Cytuj:
Jestem raczej osobą zdecydowaną, silną, dość upartą, mającą swoje zdanie i mówiącą prawdę i to co myśli.


oraz
Cytuj:
Studia robię z musu bo to ambicja mojej mamy a ja chciałam jej zrobić przyjemność, więc poszłam na jakiekolwiek a że dobrze mi id


Cz maja 24, 2012 18:57
Zobacz profil
Post Re: Zagubiona owca - granica pomocy.
Awa napisał(a):
Cytuj:
Jestem raczej osobą zdecydowaną, silną, dość upartą, mającą swoje zdanie i mówiącą prawdę i to co myśli.


oraz
Cytuj:
Studia robię z musu bo to ambicja mojej mamy a ja chciałam jej zrobić przyjemność, więc poszłam na jakiekolwiek a że dobrze mi id

Też to zauważyłam... :(


Cz maja 24, 2012 19:36
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So mar 17, 2012 9:05
Posty: 1335
Post Re: Zagubiona owca - granica pomocy.
Ja na twoim miejscu pomogłabym temu człowiekowi, ale decyzję musisz podjąć sama.

_________________
"Wszystko badajcie! Trzymajcie się tego, co dobre, a unikajcie wszystkiego, co złe" (1 Tes 5, 21-22)


Cz maja 24, 2012 20:59
Zobacz profil
Post Re: Zagubiona owca - granica pomocy.
Rzeczywistość na miejscu może się krańcowo różnić od świata wykreowanego przez net.
Jak chcesz pomagać, to zadbaj wpierw o siebie. Gdy ty będziesz bezpieczna i będziesz wiedziała co chcesz do życia, to wtedy możesz się na taki radykalny krok zdecydować.

W samolocie wpierw zakładamy maski tlenowe sobie a potem dopiero rozglądamy się komu pomóc. Inaczej nie tylko nikomu nie pomożemy ale i sami będziemy potrzebować pomocy (prawdopodobnie się powtarzam, ale to porównanie bardzo mi sie podoba).


Cz maja 24, 2012 22:05
Post Re: Zagubiona owca - granica pomocy.
Liza napisał(a):
Pomoc drugiemu człowiekowi nie polega na uszczęśliwianiu go na siłę zostawiając swe sprawy niezałatwione.


to jest sedno sprawy.
jak wszyscy wiemy, aby moc pomagać innym wpierw sobie samemu trzeba pomoc.


Pt maja 25, 2012 2:01

Dołączył(a): Wt maja 08, 2012 10:16
Posty: 93
Post Re: Zagubiona owca - granica pomocy.
Gattone

Norwegia jest niestety nieznanym mi krajem i nie jestem w stanie pomóc.

Znam jednak takie przypadki, jak ten o którym piszesz z innych państw.
Nie wiem na ile ten twój znajomy zna język norweski.
Myślę jednak, że dobrze zrobiłaby mu zmiana pracy.
On żyje i pracuje w jakiś nienormalnych dla zachodniej europy warunkach.
Na zachodzie każda normalna praca zapewnia godziwe życie, bez konieczności oszczędzania na jedzeniu.

Myślę, że zmiana pracy pomogła by twojemu znajomemu otrząsnąć się z marazmu i uwierzyć w siebie.
Niestety to on sam musi tego chcieć.

_________________
Krzysztof

Słuchaj zawsze głosu swego serca, a może usłyszysz ten cichy szept Boga który drzemie w każdym z nas.
W nim znajdziesz wskazówki jak zbudować własną drabinę, po której będziesz mógł wspiąć się do Niego.


Pt maja 25, 2012 9:14
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.   [ Posty: 20 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL