[quote="krysialorent"]niestety w polskich szkołach nie są dobrze prowadzone lekcje religii za. katecheci nie potrafią przyciągnąć młodzierzy

z uporem maniaka będę zadawać pytanie: Na jakiej podstawie wypowiadasz o prowadzeniu religii w polskich szkołach? Badania, ankiety, obserwacje lekcji religii w reprezentatywnej ilości polskich szkół, czy może jeszcze coś innego upoważnia cię do uogólnienia podanego w twoim poście?

Bo albo sama się z tym zetknęła - słabym, na odwal katechetą - albo jej dzieci.

Tak, takich ludzi trochę jest. I nie - nie jest to reguła. Pisałem już w innym wątku o własnym teściu - starszym już panu katechecie, który przygotowuje uczniom prezentacje w powerpoincie, ściąga filmy, robi quizy i naprawdę umie zachęcić. Nie tylko tym, co nowoczesne, co swoim podejściem. I widać, na ulicy mu się sami z siebie kłaniają - uczniowie obecni, dawni (często sami już z dziećmi).

Ja mam lekcje na bardzo wysokim poziomie.
może mi pomożecie, mam napisać refleksje na tenat:
Jaki obraz Boga objawił nam Chrystus? ;>

A kto za tą pracę będzie oceniany - my czy ty?Ewangelia Jana.
Więcej poszukaj samodzielnie.

Dopisze się do tematu.Miałem swego czasu lekcje religii w salkach i były to niezapomniane lekcje (w pozytywnym tego słowa znaczeniu)- po pierwsze chodziło więcej dzieciaków niż później gdy chodziliśmy na katechezy do szkoły podczas lekcji.Po drugie tematyka zajęć w salkach mówiono o Miłości Pana Boga do ludzi, pokazywano filmy, rozmowa i poszanowanie nawet odmiennego zdania był dialog lekcje były" żywe" interesujące zachęcały do uczęszczania .Wielu z nas wynioslo pozytywne doświadczenie w chodzeniu -wiele z tych lekcji pamietam .
Sorki za subiektywne opinie - uważam że w salkach na lekcje przychodzili by wierni którzy chcą i korzystają z lekcji(niż zamiast w szkole gdzie Ci co chcą nie mogą w pełni uczęstniczyć w lekcjach ze względu na innych przeszkadzających , wyśmiewających niejednokrotnie katechetę,przedmiot i tych co są gorliwi,itp).Uważam że nauka religii w salkach zmieniłaby podejście do przedmiotu (pozytywnie) - myślę że należy poważnie podejść do tematu nauczania religii .Po pierwsze postawić na jakość a nie na ilość jak to ma obecnie miejsce- gdybyśmy wrócili do nauki w salkach ten przedmiot nie byłby traktowany po "macoszemu" jak ma to miejsce teraz sorki -wiem wiem zaraz będzie że to kłopot iść do salek, że rodzice by musieli poświęcać swój czas ,okazałoby się że wśród parafi niektórych brakuje salek(zamieniono je na inne pomieszczenia niż docelowo miały być przeznaczone) . Ale tak uczciwie podchodząc do tematu zastanówmy się nad debatą która wcale nie jest pozbawiona sensu -Przez lata nauka religii była w salkach i jakie Ona przyniosła owoce co teraz z lekcja religii?Pozdrawiam i zapraszam do komentarzy .

poniekąd podzielam zdanie przedmówcy: można by spojrzeć na to jak na szansę stworzenia lepszych zajęć, a nie jako na zesłanie i cios w katolicyzm
DzikiNeonie - będzie lepiej jeśli założysz nowy temat

Jeżeli chodzi o moje lekcje religii w liceum to.. nie ma co ukrywać-są beznadziejne. Religie mam na zerówce, więc prawie nikt nie przychodzi, a jak już ktoś przyjdzie to przez pięć minut piszemy notatkę np. o tym co to jest wigilia, a później mamy czas wolny. Większość klasy jest zadowolona bo ksiądz jest naprawde lajtowy ale np. mi to nie wystarcza. W gimnazjum miałam świetnego katechetę- facet był pisarzem, filozofem i nauczycielem w jednym. Naprawde duzo mnie nauczył, a do tego cała klasa chętnie przychodziła na lekcje [mimo iż była to cala godzina nauki- nie siedzenia i opowiadania dowcipów].
Uważam, że religia w szkole powinna być, ale jeśli juz jest, to niech będzie chociaż na jakimś poziomie..
pozdrawiam!

No właśnie... Czy o to chodzi, żeby było "lajtowo"? Moim zdaniem - nie. Wtedy to nie ma sensu. Co to jest wigilia to każdy wie bez chodzenia na religię - a na religii (na tym przykładzie) powinni tłumaczyć, co symbolizuje ten dzień, co się dokonało, spróbować wyjaśnić, ile w tej historii jest prawdy i co jest sednem - a co może być dodatkiem powstałym przy spisywaniu (mędrcy, pastuszkowie, pokłon itp).

Moim zdaniem katecheza powinna skupić się na tym, czym jest: kontakcie księdza z młodymi ludźmi. Im lepszy ten kontakt, tym lepiej i dla Kościoła i dla nich. Niestety niezależnie, czy ksiądz jest lajtowy czy surowy, jego kontakt z młodzieżą często jest niewielki, każda strona jest "sobie", on mówi A, a uczniowie mówią B i nie dochodzi do żadnego porozumienia. Młodzi nie chcą słuchać księdza, on z kolei ignoruje ich uwagi. Ja wiem, że czasem są głupie albo buńczuczne. Ale w końcu na innych lekcjach też czasem takie są.

moje lekcje religii były zawsze bardzo ciekawe:)

Ja miałam religię z wieloma księżmi (kilka razy zmieniałam miejsce zamieszkania i szkoły) i niestety w każdym przypadku widać było kompletny brak zrozumienia, zerowy kontakt i ignorancję pomiędzy uczniami a księdzem; uczniowie ogólnie uznawali religię za przedmiot zbędny i zupełną stratę czasu, natomiast księża traktowali uczniów jak mało rozgarniętych i niezdolnych do poważnego dialogu :/ niestety porażka na całej linii, na pewno z winy obydwu stron.

Lekcje religii i ich poziom uzależnione są od samych katechetów i ich charyzmy. To jest bój o wiele trudniejszy niż ewangelizacja w Afryce. Ludzie muszą być odpowiednio przygotowani.

Religia w szkole dotknięta jest tymi samymi problemami co inne przedmioty - po latach nauki większości uczniów nie zostaje nawet ślad po przekazywanej im wiedzy.
Gimnazjaliści na lekcjach chemii tłuką na pamięć wzory estryfikacji,polimeryzacji itd. Ale rok po otrzymaniu dyplomu nie potrafią powiedzieć co to jest płomień i spalanie.
Na fizyce wkuwane są wzory na dylatację czasu ale nie wiadomo jaki procent dorosłych ludzi potrafiłoby powiedzieć na jakiej zasadzie słońce generuje światło.

Po 13-14 latach katechezy szkolnej, 80% polskich katolików nie zna wszystkich dziesięciu przykazań ani imion czterech ewangelistów. To nie jest po prostu zaniedbanie, to potężny dzwon alarmowy który powinien przebudzić hierarchów z poobiedniej drzemki. 80% ludzi uczęszczających do kościoła nie ma praktycznie żadnej wiedzy na temat "swojej" wiary.Owszem, według doktryny wiara jest ważniejsza niż wiedza,ale to nie są jakieś wysokie arkana teologii, tylko totalne,absolutne podstawy. Skoro wyznanie wiary większości Polaków brzmi:
"Wierzę w jakiegoś boga i czasami się modlę jak czegoś bardzo potrzebuję, i mam nadzieję,że jest jakieś życie po śmierci, amen."
To w rzeczywistości Katolicyzm jest religią mniejszościową, bo taka postawa pasuje do połowy światowych religii i nie zrobiłoby to większości ludzi różnicy gdyby z dnia na dzień w Polsce zapanował Islam,albo Zaratusztrianizm.

Kiedyś na lekcji religii, ksiądz katecheta opisał proces odchodzenia z Kościoła w sposób tyleż obrazowo co dosłowny - dzieci często stoją na mszy pod samym ołtarzem lub w pierwszych ławkach. Z czasem niektóre wybierają miejsca w środkowych ławkach, po latach chowają się gdzieś w tylnych rzędach. Później stają pod chórem lub obierając się o ścianę koło drzwi. W końcu mszę spędzają przed kościołem i ostatecznie odchodzą. Tak to się dzieje krok po kroku.
I dokładnie to dzieje się teraz z całym Kościołem. Z pokolenia na pokolenie ludzie oddalają się, dziadkowie uczęszczają na każdą mszę,różańce,drogę krzyżową,jeżdżą na pielgrzymki. Ich dzieci ograniczają się już tylko do niedzielnej mszy i świąt. Wnuki tylko od święta i przy okazji chrztów,ślubów i pogrzebów. Co zrobi następne pokolenie? Odejdzie na zawsze.

Nie oszukujmy się, obecny system katechizacji jest bardzo wygodny dla instytucji Kościoła. Państwo zapewnia miejsce i opłaca pensję. Ksiądz przychodzi, odbębnia swoje,starając się przymykać oczy na to,że dzieciaki które dopuszcza do komunii i bierzmowania piją,palą i noszą w kieszeniach noże. Dla uczniów, religia jest tylko kolejnym przedmiotem, przymusowym przedmiotem bo przecież żadne dziecko nie przekona praktykujących rodziców do tego,że nie chce na nią uczęszczać. Skończyłoby to się tylko krzykiem i wielką awanturą.

Kościół musiałby podjąć wysiłek by poprawić jakość ewangelizacji. Przenieść religię ze szkół do salek katechetycznych,albo po prostu kościołów, zrezygnować z państwowych pensji dla katechetów i zacząć nauczać wiary i moralności, zamiast działać jak biurokratyczna machina której celem jest przepchnięcie jak największej ilości dzieciaków przez sakramenty.

Parafrazując pewnego znanego księdza separatystę - jeżeli 1/3 klasy po bierzmowaniu idzie je uczcić kupując piwo i wino w monopolowym(true story), to coś się dzieje i biskupi nie powinni udawać,że tego nie widzą.

Rzekłem

Wystarczy porozmawiać z nastolatkami. Jedna wielka tragedia. Ani księża ani katechetki (piszę to generalnie) nie mają pomysłu na atrakcyjne lekcje. Wydaje się mi, że lepsze byłyby lekcje o religii (religioznawstwo chrześcijańskie?). Stawiać oceny z wiary? Relacji z Bogiem nie da się przełożyć na stopnie szkolne.

Chyba lepiej byłoby gdyby lekcje religii jak dawniej odbywałyby sie w salkach katechetycznych. Obecna forma zakrawa na ironię czy wręcz kpinę z religii.