[...]Kościół czy sekta?
czyli:
lekarzu, ulecz się sam
Czytelnicy zainteresowani wierzeniami i praktykami, które nie mieszczą się w repertuarze dopuszczanym aktualnie przez Kościół katolicki mogą poczuć się zaskoczeni tym, iż prawdopodobnie należą do sekty. Okazuje się, że nie trzeba żadnych specjalnych wysiłków w tym kierunku.
Od kilku lat trwa w mediach (szczególnie elektronicznych) prawdziwa nagonka na niektóre religie, związki wyznaniowe, szkoły rozwoju duchowego czy praktyki ezoteryczne wrzucane do jednego worka i etykietowane właśnie jako sekty, czyli w powszechnym mniemaniu coś podejrzanego, destruktywnego, diabolicznego. Kościół, dyskretnie wspierając, a czasem wręcz firmując takie działania, staje się sędzią we własnej sprawie i przyznaje sobie uprzywilejowane stanowisko wobec innych grup wyznaniowych, próbując stworzyć wrażenie, że stoi ponad nimi.
Dominikańskie Centrum Informacji o sektach opracowało test pozwalający rozpoznać, czy grupa z którą mamy do czynienia, jest sektą. Sprawdźmy, jak w tym teście wypadnie sam Kościół katolicki. [1]
JAK ROZPOZNAĆ SEKTĘ?
Już pierwszy kontakt z grupą otworzył całkowicie nowe widzenie świata (tzw. przeżycie kluczowe).
Trudno to odnieść do współczesnych realiów Kościoła. Przytłaczająca większość jego uczestników zostaje ochrzczona we wczesnym dzieciństwie, nieświadoma tego, co się dzieje. Ten sposób rekrutacji członków wydaje się bardziej perfidny niż podobno typowe dla sekt metody polegające m. in. na różnego rodzaju dezinformacji czy sztuczkach perswazyjnych. Praktyka werbowania niemowląt do związku wyznaniowego jest tutaj poza konkurencją, nie daje żadnych szans rozeznania sytuacji, obrony czy protestu.
Z tzw. przeżyciem kluczowym wiąże się natomiast wiele nawróceń znanych zarówno z Ewangelii jak i późniejszych relacji chrześcijańskich (por. Dz 8:36, Dz 16:33). Wydaje się wręcz, że jest to żelazny element większości religii oraz powód ich zadowolenia z siebie, a Kościół nie stanowi tu wyjątku.
Obraz świata jest bardzo prosty i wyjaśnia rzeczywiście każdy problem.
Przypomnijmy, że obraz świata, jakim posługuje się Kościół, wyrósł z wierzeń koczowniczego, pasterskiego ludu. Takie terminy jak Bóg, stworzenie, grzech, zbawienie, potępienie, niebo, piekło, obecne w nauczaniu Kościoła, są zrozumiałe dla każdego (w odróżnieniu o np. od naukowego opisu świata - choćby w wydaniu biologii ewolucyjnej) i pozwalają odnieść się z religijnego punktu widzenia do każdego właściwie problemu. Na dogmatach, które wyrosły z tych pojęć, oparta jest w wydaniu katolickim cała historia świata i sens ludzkich działań. Dopiero filozoficzne rozwinięcie podstawowych nauk wymaga głębszych studiów, ale nie zmienia ono sedna teologii katolickiej. Obraz świata przedstawiany przez katolicką teologię i filozofię jest obrazem kompletnym. Pozwala on odnieść się wiernym do wszystkich zagadnień a często zawiera gotowe recepty postępowania.
W grupie znajdziesz wszystko, czego do tej pory na próżno szukałeś.
Ten punkt dotyczy osobistych potrzeb i preferencji, trudno więc sformułować ogólną odpowiedź.
Należałoby postawić pytanie, czego ludzie szukają w religii? Wydaje się, że recepty na przedłużenie egzystencji, zakończenia własnych problemów, rzadziej - poznania prawdy, kontaktu z absolutem, dobra innych. Kościół obiecuje wszystkie te rzeczy - tyle, że na płaszczyźnie eschatologicznej. Dostępując obiecywanego przez KK zbawienia otrzymasz to czego szukałeś i to w idealnej postaci.
Można więc uznać, że oferta Kościoła spełnia wymogi tego punktu.
Grupa ma mistrza lub przywódcę, Ojca, Guru lub największego myśliciela, który jedynie posiada całą prawdę i często jest czczony jako Bóg.
Tak, nawet więcej niż jednego. Tym przywódcą i "największym myślicielem, który posiada calą prawdę" jest Jezus, czczony przez katolików jako Bóg. Ponieważ Jezus, głowa Kościoła, jako Bóg nie jest dostępny dla wiernych bezpośrednio, na tym świecie według nauki katolickiej zastępuje go papież, zwany przez wiernych Ojcem Świętym. Papież, kiedy wypowiada się w sprawach doktrynalnych, jest nieomylny, stanowi więc doskonały odpowiednik guru (termin ten oznacza m. in. tego kto uwalnia od niewiedzy). Dodatkowo niektórzy papieże zostają świętymi, a wierni modlą się do nich, aby uzyskać różne korzyści. Kościół katolicki spełnia więc ten warunek i to w dwójnasób.
Świat zmierza nieuchronnie ku katastrofie i tylko grupa wie jak go uratować.
Chrześcijaństwo w swoich początkach miało charakter wybitnie apokaliptyczny. Wiele świadczy o tym, że współcześni Jezusowi oczekiwali jego ponownego przyjścia jeszcze za swojego życia. Ponowne przyjście Jezusa miało być równoznaczne z końcem świata. Koniec świata był wielokrotnie przekładany i z czasem nauka Kościoła w tej kwestii rozmyła się i złagodniała. Nie zmieniła się jednak w podstawowej kwestii - świat zmierza nieuchronnie ku katastrofie spowodowanej grzechami ludzkimi i działaniem szatana, który jest "panem tego świata", koniec świata będzie miał kiedyś miejsce, ludzie zostaną osądzeni a Kościół jest jedyną drogą do zbawienia, jest poza tym jedynym depozytariuszem prawdy objawionej, o czym przypomniał niedawno kard. Ratzinger w dokumencie Dominus Iesus. Można uznać, że Kościół spełnia i ten punkt testu.
Grupa odrzuca naukę w szkołach i uczelniach. Jedynie nauka grupy jest uważana za wartościową i prawdziwą.
Obecna sytuacja może sugerować, że jest inaczej. Kościół od wieków prowadzi działalność edukacyjną. Wystarczy jednak rzut oka na fakty historyczne, aby przekonać się, jaką pogardą i nienawiścią darzono przez stulecia wszystko, co było zagrożeniem - choćby wyimaginowanym - dla katolickiej doktryny.
Zniszczenie przez chrześcijan Musejonu i części Biblioteki Aleksandryjskiej (391 r.), okrutne zamordowanie Hypatii (415 r.) czy zamknięcie Akademii Platońskiej przez Justyniana I (529 r.) było wyrazistym początkiem romansu chrześcijaństwa z nauką.
Późniejsze "zasługi" Kościoła w tej dziedzinie są tak dobrze znane, że przechodzi się wobec nich obojętnie, traktując zwalczanie odkryć Kopernika, Galileusza, Newtona, Darwina i wielu innych, wśród których nie brakowało zresztą księży i zakonników, nie jako patologię, ale historyczny banał.
Sprzeciwiano się nie tylko teoriom ale też praktycznym, przynoszącym wymierne korzyści badaniom - przypomnijmy choćby średniowieczny zakaz dokonywania sekcji zwłok. Ze strachu przed represjami wyniki swoich doświadczeń ukrywał Leonardo da Vinci, a Kartezjusz, dowiedziawszy się o procesie Galileusza, zniszczył swoje dzieło "O świecie". Takie przykłady można mnożyć. Na kościelnych uczelniach królowała oparta na objawieniu teologia, a wszystko, co pozostawało w sprzeczności z jej twierdzeniami, bezlitośnie rugowano.
Jak widać, przez długie wieki "jedynie nauka grupy była uważana za wartościową i prawdziwą". To, że wykładano ją w szkołach zmienia jedynie skalę problemu ale nie jego charakter.
Samo istnienie cenzury katolickiej świadczy chyba wymownie o stosunku tej religii do niezależnej wiedzy. Przypomnijmy, że Kościół przestał chronić w ten sposób swoją naukę dopiero w 1966 roku, kiedy Indeks Ksiąg Zakazanych przestał obowiązywać wiernych (ostatnie wydanie: 1948r.), natomiast ekskomunika i inne kary za czytanie niedozwolonych dzieł były normą przez wieki.
Obecnie ta sytuacja się zmienia, ale dzieje się tak raczej z konieczności niż z dobrej woli Kościoła - autorytet nauki jest najwyraźniej większy niż autorytet religii i Kościół zdaje sobie sprawę, że tę walkę na autorytety prawdopodobnie by w oczach opinii publicznej przegrał. Mamy w związku z tym do czynienia z paradoksalną sytuacją, kiedy z jednej strony Kościół głosi irracjonalne prawdy religijne, z drugiej zaś wiąże się z instytucjami oświatowymi i to od początku procesu edukacji, lekcje religii prowadzone są bowiem już nie tylko w szkołach ale i w przedszkolach.
Grupa odrzuca racjonalne myślenie, umysłowe rozumienie, jako negatywne, sataniczne, nieoświecone.
Obecne stanowisko Kościoła w tej sprawie jest podobne jak w przypadku nauki, ale trzeba powiedzieć, że uległo ono ewolucji i nigdy nie było jednoznaczne. Kościół zaadaptował dla swoich celów grecką i hellenistyczną filozofię i to na niej opiera się racjonalny nurt myśli kościelnej. Filozofia ta była jednak traktowana instrumentalnie, tylko jako teoretyczny szkielet dla teologii (Tomasz z Akwinu: filozofia jako służebnica teologii). Prawdy objawione oraz polityka związana z ich krzewieniem zawsze miały w Kościele pierwszeństwo wobec krytycznego myślenia. Innymi słowy - Kościół popiera rozum, kiedy rozum popiera Kościół.
Inspirację takiego stanowiska znaleźć można u źródeł chrześcijaństwa; nastawienie apostołów - ludzi niewykształconych - było antyintelektualne i spotykało się z szyderstwami ze strony ówczesnych filozofów, o czym świadczą choćby fragmenty dziejów apostolskich i listów apostoła Pawła, w których ostrzega on przed poleganiem na rozumie i filozofii (por. Dz 17 : 32, 1 Kor 1 : 18 - 21, Kol 2 : 4 -
. Podobne wypowiedzi znaleźć można także w tekstach późniejszych pisarzy chrześcijańskich.
Współcześnie, mimo racjonalistycznej tomistycznej filozofii będącej podporą nauczania kościelnego, wiele dogmatów KK, stanowiących podstawę jego nauki, wymyka się racjonalnemu, logicznemu myśleniu - wśród nich najważniejszy: że jest jeden Bóg ale w trzech osobach, z których każda jest Bogiem w pełnym sensie tego słowa.
Krytyka i odrzucenie przez stojących z zewnątrz jest właśnie dowodem, że grupa ma rację.
Kościół - mimo, że przez wieki stał się potęgą religijną, finansową i polityczną - zachował mentalność oblężonej twierdzy i do dziś szuka wszędzie spisków wymierzonych w chrześcijaństwo. Wynika to poniekąd z samej doktryny katolickiej, która uznaje, iż ten świat znajduje się we władzy szatana a Kościół jest wyspą cnoty w morzu nieprawości. Siłą rzeczy Kościół musi więc być odrzucany i prześladowany. Obrazu tego nie mąci najwyraźniej fakt, iż potężny Kościół katolicki przez wieki sam był prześladowcą i inspirował świeckich władców do wojen, podbojów i prześladowań.
Grupa ocenia siebie jako prawdziwą rodzinę lub wspólnotę.
Każda religia ocenia siebie w ten sposób i Kościół katolicki nie stanowi tutaj wyjątku. Inne podejście oznaczałoby zakwestionowanie przez grupę sensu własnego istnienia. Gdyby tego było mało, wewnątrz Kościoła istnieją mniejsze grupy, których zadaniem jest m. in. integracja wiernych, np. - nomen omen - Ruch Rodzin Nazaretańskich. Członkowie tego ruchu "Przez zawierzenie się Maryi oddają się na wyłączna służbę Kościołowi".
Grupa chce by wszelkie dawne relacje z rodziną, przyjaciółmi i środowiskiem zostały zerwane, ponieważ przeszkadzają w Twoim rozwoju.
Istnieją wydzielone społeczności wewnątrz Kościoła katolickiego, które rygorystycznie przestrzegają tej zasady. Współcześnie wymóg ten przestrzegany jest np. w niektórych zakonach katolickich. Ich uczestnicy porzucają normalne życie, zamykają się w klasztorach, izolują od rodziny i przyjaciół i tworzą hermetyczną społeczność, która poświęca się modlitwie, kontemplacji lub pracy dla dobra zakonu i Kościoła. Istnieją jednak także wspólnoty świeckie, w których podobne wymogi traktowane są serio i stają się - choć w mniej rygorystycznej formie - jednym z warunków uczestnictwa. Przykładem takiej grupy może być neokatechumenat.
Grupa oddziela się od reszty świata poprzez ubiór, żywienie, własny język, ograniczanie swobody w relacjach międzyludzkich.
Jak wyżej. Zakonnicy i księża wyróżniają się specyficznym ubiorem, mówią specyficznym językiem, szkolą się nawet w specyficznym używaniu głosu dla nadania swoim wypowiedziom autorytarnego, namaszczonego charakteru. Podlegają poważnym ograniczeniom relacji międzyludzkich, czy to przez śluby zakonne i zamknięcie w klasztorze, czy przez narzucony celibat lub miejsce zamieszkania.
Grupa żąda ścisłego posłuszeństwa regułom albo dyscypliny, ponieważ jest to jedyna droga do zbawienia.
Jak każda religia także katolicyzm ma swój żelazny kanon nakazów i zakazów i w dużej mierze od jego przestrzegania uzależnia osiągnięcie zbawienia. Trzeba zauważyć, że niektóre wyznania chrześcijańskie są tu mniej radykalne i uznają np. zbawienie poprzez wiarę, a w mniejszym stopniu przez określone czyny. Dyscyplina, wstrzemięźliwość, praktykowanie cnót są jednym z czynników prowadzących wg nauki katolickiej do zbawienia.
Jedną z grup w obrębie KK jest Opus Dei. Była uczestniczka tego ruchu mówi:
- "Mój udział w Opus Dei o mały włos nie zakończył się rozwodem - zwierza się Monika, synowa znanego malarza. Odeszła z Dzieła, bo jej życie rodzinne i towarzyskie było całkowicie podporządkowane organizacji. - Każda osoba zdawała szczegółowy raport swojemu kierownikowi duchowemu, co robiła i jakie poczyniła postępy. Nie wolno było się nam odzywać spontanicznie. Punktualność, rzetelność, dyscyplina". ("Przekrój" 48/2005)
Grupa narzuca sposób zachowań seksualnych, np. kontakt z partnerami za zgodą kierownictwa, seks grupowy, całkowity zakaz kontaktów seksualnych dla osób z niższych rang w hierarchii grupy.
Kościół posiada dokładne zalecenia regulujące życie seksualne swoich uczestników. Obejmują one m. in. "całkowity zakaz kontaktów seksualnych" dla księży i zakonników oraz zakonnic, ograniczenie współżycia płciowego do małżeństw, zakaz używania większości środków antykoncepcyjnych, zakaz kontaktów homoseksualnych, dawniej: zakaz współżycia mającego na celu jedynie przyjemność partnerów, zakaz używania niektórych pozycji seksualnych. Trudno sobie wyobrazić bardziej szczegółowe narzucanie zachowań seksualnych.
Cały czas jest wypełniony zadaniami, np. sprzedażą książek, czasopism, werbowaniem nowych członków, udziałem w kolejnych kursach, medytacją.
Punkt ten dotyczy części wiernych - zakonników i zakonnic, niektórych księży, osób zaangażowanych w wewnątrzkościelne ruchy odnowy, neokatechumenat itp. Zadania te obejmują także prace bez wynagrodzenia na rzecz Kościoła - szczególnie w przypadku zakonników.
W punkcie tym wyróżniono medytację, ale - z niewiadomych względów - pominięto modlitwę. Jest to istotne niedopatrzenie, bowiem członkowie wielu grup uznawanych przez Kościół za sekty spędzają na niej mnóstwo czasu.
Jeżeli obiecany przez grupę sukces, bądź uzdrowienie nie nastąpią, grupa uzna, że Ty sam jesteś za to odpowiedzialny, ponieważ nie zaangażowałeś się dostatecznie, lub nie wierzyłeś wystarczająco silnie.
Takie stanowisko można znaleźć w samych ewangeliach, gdzie Jezus naucza, iż wiara jest ważnym czynnikiem uzdrawiającym i gwarantującym skuteczność modlitwy ("... wiara twoja uzdrowiła cię, idź w pokoju" (Łk. 8,48), "Według wiary waszej niechaj się wam stanie" (Mt. 9,29), "Wszystko, o cokolwiek byście się modlili i prosili, tylko wierzcie że otrzymacie, a spełni się wam" (Mt. 11,24), etc.). Czyżby dominikanie kwestionowali to ewangeliczne stanowisko?
Zwróćmy uwagę, że sukcesem, do którego dąży się w Kościele katolickim, jest zbawienie, Kościół zaś naucza, że jego osiągnięcie jest uwarunkowane wiarą i zaangażowaniem w zalecane przezeń działania. Zatem każdy ponosi w tym względzie odpowiedzialność za siebie - właśnie tak jak opisano to w teście.
Członkiem grupy powinieneś zostać natychmiast, już dzisiaj.
Nie ma takiej potrzeby. Jeśli czytasz ten tekst to prawdopodobnie zostałeś ochrzczony w Kościele katolickim jako niemowlę. O perfidii tej metody pozyskiwania wyznawców była już mowa.
Natomiast o nawracaniu innowierców dawniej i dziś możnaby napisać całe tomy. Wielu z nich nie miało wyboru i musiało katolikiem "zostać natychmiast, już dzisiaj" - pod groźbą śmierci. Przypominają się tu choćby praktyki nawracania Słowian, Prusów albo Indian.
Nie istnieje możliwość uzyskania obiektywnego obrazu grupy, gdyż ważniejsze od refleksji jest przeżycie, zgodne z zasadą: Tego nie da się po prostu wyjaśnić. Proszę przyjść do nas i wziąć udział w spotkaniu. Kiedy przeżyjecie, zrozumiecie.
Jak głosi nauka Kościoła - trzeba posiadać specjalną łaskę wiary. Bez niej właściwy obraz Kościoła i jego przesłania jest nieosiągalny. Często można spotkać się z takim stanowiskiem w trakcie dyskusji światopoglądowych. Zrozumienie niektórych prawd wiary wymaga osobistego zaangażowania, modlitwy, chęci z naszej strony a także zaakceptowania tradycji Kościoła (co jest jednoznaczne z zaakceptowaniem samego Kościoła), będącej - oprócz objawienia - jednym z filarów jego nauki. Zobiektywizowane metody badawcze (np. eksperyment naukowy, badania statystyczne, badania języka religii) są bezużyteczne dla zrozumienia istoty wiary.
Jak widać Kościół katolicki spełnia - czasem z nadwyżką - kryteria charakteryzujące sekty według dominikańskiego testu. Przyjrzyjmy się teraz, jak wypadnie KK w zestawieniu z cechami typowej sekty prezentowanymi na stronach serwisu Centrum Przeciwdziałania Psychomanipulacji:
Pięć głównych cech sekty, grupy kultowej i N.R.R.
1. EKSKLUZYWIZM - wyłączność, polegająca na przekonaniu, że tylko ktoś, kto należy do sekty czy ruchu, zna prawdę i może się zbawić. Wszyscy inni są w błędzie, a tym samym są skazani na potępienie. Potępieni będą także ci, którzy porzucili sektę czy ruch i odeszli.
Ekskluzywizm jest cechą wielu religii, szczególnie tzw. religii księgi. Kościół katolicki również głosi, że jest jedyną drogą do zbawienia. Stanowisko Kościoła w tej kwestii nigdy nie uległo liberalizacji, o czym przypomniał dokument Dominus Iesus. Nadal istnieje praktyka ekskomuniki, której oddziaływanie ma także sens eschatologiczny. Kościół nie różni się w tym względzie od religii oraz sekt z którymi konkuruje, ba - jest od nich bardziej radykalny. Istnieją wielkie religie (np. hinduizm), które - mimo, iż w swoim przekonaniu przekazują prawdziwy obraz świata - nie uzurpują sobie prawa do wyłączności na tę prawdę.
2. IZOLACJA - oddzielenie się od świata, sięgające aż zupełnego zerwania z rodziną. Cały czas i dochody poświęca się wyłącznie sekcie lub ruchowi. Sekta lub ruch organizują członkom ich czas, zajmując ich najrozmaitszymi czynnościami i nigdy nie pozostawiając ich samotnie. Wyznawca sekty czy ruchu jest przekonany, iż całe jego otoczenie zewnętrzne jest zepsute i złe.
Jak zauważyliśmy w teście dominikańskim - wielu członków KK (księży, zakonników i zakonnic, uczestników grup wewnątrzkościelnych) podlega izolacji, ma zorganizowany przez Kościół czas, wykonuje na jego rzecz różne prace.
Wyznawcy wszystkich religii misyjnych uważają, że ich otoczenie jest "zepsute i złe" - w przeciwnym razie ich działalność nie miałaby sensu - po cóż mieliby głosić swoją dobrą nowinę?
3. WOLUNTARYZM - psychiczny nacisk na wolę członka sekty czy ruchu, by postępował zgodnie z obyczajami sekty czy ruchu. Musi on wystąpić ze swojej macierzystej religii, jest indoktrynowany prawdami "nowej wiary", powinien wyrzec się wszystkich przyjemności, zobowiązany jest płacić sekcie lub ruchowi znaczną część swych dochodów, jest nieustannie zajmowany, kontrolowany i popędzany.
Nacisk, aby postępować "zgodnie z obyczajami sekty czy ruchu" obecny jest we wszystkich wspólnotach religijnych i nie tylko. W przeciwnym razie takie wspólnoty nie miałyby racji bytu, stałyby się luźnym zbiorem indywidualności myślących i działających według swego widzimisię. Będąc członkiem KK nie można uczestniczyć w innej religii (przypomnijmy, że do niedawna można było zostać ekskomunikowanym np. za samo wejście na teren świątyni innego wyznania), natomiast będąc uczestnikiem różnych grup wyznaniowych można pozostawać katolikiem (przykład - buddyzm zen). Przez setki lat obowiązywał podatek kościelny (np. w postaci dziesięciny), który zresztą istnieje nadal, choć przybrał bardziej zawoalowane formy (dotowanie Kościoła i związanych z nim instytucji z budżetu państwa). Od wiernych oczekuje się, że będą Kościołowi płacić za jego usługi i na różne sposoby egzekwuje się te opłaty (śluby, pogrzeby).
Kościół decyduje o tym, jakie przyjemności są właściwe dla jego uczestników zaś o innych formach kontroli zachowania wiernych była mowa wyżej.
4. ŚLEPE PODPORZĄDKOWANIE PRZYWÓDCY - którego decyzje nie mogą być dyskutowane, ponieważ uważa się je za natchnione przez Boga i stąd nieomylne. Słowa przywódców sekt czy ruchów bywają stawiane na równi albo i wyżej od słów Pisma Świętego i uznawane za Trzeci Testament czy Nowe Objawienie.
Trudno sobie wyobrazić dyskusje na temat dogmatów kościelnych, które traktowane są na równi z prawdami objawionymi, nawet jeśli dotyczą spraw niezwiązanych bezpośrednio z chrześcijańskim objawieniem i mają całkiem współczesny rodowód (dogmat o nieomylności papieża - 1870 r. albo o wniebowzięciu Maryi - 1950 r.). Nawet krytyka innych tekstów kościelnych a także przywódców kościoła jest zwalczana, czego przykładem może być choćby casus Stanisława Obirka, byłego księdza i zakonnika, któremu zabroniono publicznych wypowiedzi po tym, jak wyraził się krytycznie o papieżu Janie Pawle II. Papież w KK uważany jest za nieomylnego, kiedy wypowiada się ex cathedra w sprawach wiary, a nauczanie papieskie jest w Kościele przedmiotem studiów podobnie jak prawdy objawione.
Znaczące jest tutaj wzięcie Biblii za punkt odniesienia. Gdyby potraktować ten wymóg poważnie, sekciarzami zostaliby wszyscy niechrześcijanie uznający inne niż Biblia autorytety.
5. FANATYZM - przekonanie o posiadaniu wyłącznej, absolutnej prawdy i racji pozbawia jakichkolwiek wątpliwości i uniemożliwia prawdziwy dialog. Dyskusja z członkiem sekty sprowadza się wyłącznie do tego, by zostać przez niego "nawróconym", nigdy zaś do tego, by zostać przez niego zrozumianym. Członkowie sekt są zresztą przekonani, że zbawienia dostąpią tylko ci, którzy pozwolą się im "nawrócić".
Zacznijmy od wspomnianego "prawdziwego dialogu". "Dialog", który Kościół prowadzi z innymi wyznaniami, ma miejsce od niedawna, na przestrzeni dziejów Kościoła to tylko chwila wobec długich wieków wojen religijnych, nawracania siłą, bezlitosnego karania wszelkich odstępców, heretyków, skazywania na banicję tych, którzy w jakiś sposób narazili się Kościołowi. Tak przez stulecia wyglądał dialog Kościoła z innowiercami, chrześcijanami innych denominacji, ateistami. W porównaniu z krwawym fanatyzmem oprawców występujących w imieniu Jezusa, psychomanipulacje i przemoc we współczesnych sektach wydają się doprawdy łagodne. Być może jednak zdaniem autorów testu jest tak, że psychomanipulacja to coś karygodnego, a setki lat terroru światopoglądowego i politycznego to norma, coś co nie budzi podejrzeń o społeczną szkodliwość.
W ciągu ostatniego półwiecza Kościół zmienił taktykę. Ale jaki jest tego cel? Czy nastąpiło rzeczywiste zbliżenie pomiędzy religiami, wykraczające poza kurtuazyjne wizyty, które pozwalają lansować w mediach wizerunek Kościoła otwartego i przyjaznego? Czy w wyniku tego "dialogu" zmieniło się nauczanie Kościoła? Nadal pozostaje on w swoim mniemaniu jedyną drogą do zbawienia. Kościół wciąż traktuje inne religie z góry, a ich osiągnięcia jako błędy lub w najlepszym razie niższe formy duchowości, sam dialog zaś jako jedną z form ewangelizacji.
Dobrą ilustracją "dialogu" jest stosunek Kościoła do innej wielkiej religii - buddyzmu. Głośnym echem w środowiskach buddyjskich odbiła się książka Jana Pawła II "Przekroczyć próg nadziei" (KUL, Lublin 1995). Pokazuje ona jak bardzo papież nie rozumie nauk buddyjskich, co zgodnie stwierdziło wielu przedstawicieli tej religii, poproszonych o ustosunkowanie się do tez zawartych w książce papieża. Aby zakończyć ten wątek proponuję cytat z artykułu zamieszczonego w jednym z wiodących katolickich serwisów internetowych. Jego autor, ks. dr M. Dziewiecki pisze tak: "Podejmowanie dyskusji z buddyzmem przypomina podejmowanie dyskusji z człowiekiem chorym psychicznie. Aby chory mógł podjąć z kimś racjonalną dyskusję, musiałby uwolnić się z choroby, w której tkwi. Podobnie jest w przypadku buddysty." Wobec takich deklaracji szacunek wobec innych religii, o którym mowa choćby we wspomnianej deklaracji Dominus Iesus, staje się jawną kpiną.
Jak dotąd nikły skutek przyniosły nawet próby dialogu wewnątrz samego chrześcijaństwa - wciąż pozostaje ono podzielone, a słychać oskarżenia (np. że strony Kościoła prawosławnego), że KK pod pozorem dialogu próbuje zagarnąć strefy wpływów innych denominacji.
"Cechy charakterystyczne grupy zdrowej"
Aby uniknąć odwoływania się jedynie do negatywnych wzorców przyjrzyjmy się "cechom charakterystycznym grupy zdrowej" (za książką Pawła Królaka "Sekty - co warto wiedzieć"). Porównajmy właściwości zdrowej grupy (tekst pogrubiony) z cechami Kościoła katolickiego (zwykły tekst).
1. Twoje pytania zostaną wysłuchane bez osądzania i otrzymasz odpowiedzi. Otrzymasz również wszelkie informacje na temat finansów i wydatków, także z niezależnych od grupy źródeł.
Niestety autor nie wyjaśnia, o jakiego typu pytania chodzi. Wątpliwości dotyczące kwestii światopoglądowych są często zbywane przez księży, którzy nie chcą angażować się w kłopotliwe dyskusje. W tego typu dyskusje tym bardziej nie chcą się wdawać świeccy członkowie Kościoła (autor wielokrotnie miał okazję sprawdzić obie możliwości).
Finanse i wydatki Kościoła to osobna kwestia warta obszernego opracowania. Tajemnicą poliszynela są operacje Banku Watykańskiego, a postaci takie jak były jego szef, biskup Marcinkus z pewnością nie przyczyniły się do stworzenia wizerunku Kościoła jako organizacji prowadzącej przejrzyste i uczciwe interesy. Kościół katolicki jest zresztą niezwykłym fenomenem w dziedzinie ekonomii - od lat boryka się z problemami finansowymi, a jego majątek wciąż rośnie.
W mniejszej skali trudno sobie wyobrazić, aby przeciętny parafianin udał się do proboszcza i zażądał szczegółowych rozliczeń finansowych parafii. Kościół w Polsce nie prowadzi jawnej księgowości, ani nie zdaje nikomu sprawy z popularnego "co łaska" będącego częstą formą zapłaty za usługi religijne. Nie płaci też podatków od prowadzonej przez siebie działalności gospodarczej, zaś duchowni płacą jedynie symboliczny podatek zryczałtowany, nie odzwierciedlający wysokości ich dochodów.
Takie pytania zostałyby zapewne "osądzone" i pozostałyby raczej bez odpowiedzi.
2. Nie ma autorytarnej struktury, decyzje zapadają demokratycznie, a kierownictwo ponosi odpowiedzialność przed członkami za wszelkie błędy.
Kościół katolicki posiada autorytarną strukturę, sztywną hierarchię, jest złożoną organizacją o strukturze quasi-feudalnej, opartej na podległości i autorytecie przełożonych. Kierownictwo nie ponosi przed członkami odpowiedzialności za błędy. Przykładem są rozmaite afery (finansowe, homoseksualne, pedofilskie) które tuszuje się, a winnych kapłanów i hierarchów chroni przed odpowiedzialnością karną, przenosi do odległych parafii, gdzie mogą anonimowo wieść spokojne życie, tudzież pokrywa straty finansowe wynikłe z ich działalności.
3. Lider przyznaje się do błędów i akceptuje konstruktywną krytykę.
Trudno chyba uznać za poważną ekspiację przeprosiny, jakie w imieniu całego Kościoła za jego błędy złożył Jan Paweł II. Nie poszły za tym żadne działania ani próba zadośćuczynienia. Ot, słowa wobec czynów, dodatkowo tonące w usprawiedliwieniach działań Kościoła. Czyny, za które przepraszał papież, były podejmowane rzekomo w służbie prawdy. Podobna sytuacja miała miejsce, kiedy - po prawie 400 latach - papież rehabilitował moralnie Galileusza. Rehabilitacja ta w dużym stopniu skupiała się na usprawiedliwianiu inkwizycji, która skazała uczonego.
Biskup Rzymu przyjmowany jest zwykle bezkrytycznie wewnątrz Kościoła, a rzadkie próby krytyki skutkują zazwyczaj jakimiś represjami - choćby zakazem głoszenia niewygodnych poglądów.
Doprawdy, trudno byłoby znaleźć w naszej części świata organizacje bardziej odporną na krytykę niż Kościół katolicki ze swoim przywódcą i jego nieomylnością zagwarantowaną dogmatem.
4. Nikt nie zakazuje kontaktów z byłymi członkami.
W naszych czasach nie karze się w ten sposób odstępców, jednak przez wieki było inaczej. Odstępca lub ekskomunikowany podlegał prześladowaniom, często tracił prawa cywilne, majątek a nawet życie. Współcześnie panują łagodniejsze formy ostracyzmu, np. dochodzi do podziałów w rodzinach ze względów religijnych. Długa tradycja prześladowań wycisnęła tu swoje piętno i nie potrzeba oficjalnych zakazów.
5. Nikt nie utrudnia komunikacji z rodziną ani tworzenia spontanicznych przyjaźni.
W przypadku duchownych i zakonników jest to utrudnione, że względu na izolację, miejsce zamieszkania dyktowane przez kościół, celibat.
6. Nikt nie manipuluje strachem i poczuciem winy.
Wywoływanie poczucia winy i strachu jest jednym z głównych narzędzi za pomocą których Kościół dyscyplinuje wiernych. Ciągłe koncentrowanie się na grzeszności ludzkiej natury, spowiedź, perspektywa mąk piekielnych (zjawiska w innych religiach istniejące w formie szczątkowej lub wcale; przykład - pobyt w piekle religii wschodu ma charakter tymczasowy, w katolicyzmie - wieczny i nieodwracalny) same w sobie stanowią doskonałą formę manipulacji, z której Kościół od wieków korzysta.
7. Ceni się krytyczne uwagi, gdyż one pomagają w rozwoju grupy.
W Kościele katolickim już dawno zagłuszono inicjatywę zwykłych wiernych oddając ją w ręce kleru. Stąd niewielki wpływ środowisk świeckich na działanie Kościoła. Krytyka wewnątrz duchowieństwa jest zwalczana - dobrze obrazuje to wspomniany przykład Stanisława Obirka. Inną znaną postacią, która ośmieliła się kwestionować zasady rządzące Kościołem katolickim jest były hiszpański jezuita Luis Padrosa. Krytyka dogmatów zakończyła się w jego przypadku apostazją. Oddolne głosy krytyki dotyczące postawy Kościoła wobec antykoncepcji, wyświęcania kobiet czy celibatu księży są od lat zbywane milczeniem przez hierarchów.
8. Grupa nie uzurpuje sobie miana jedynego źródła wiedzy o świecie, ceni dialog i wolną wymianę idei.
Analizując dominikański test zauważyliśmy, że Kościół przez wieki zwalczał idee (a często robi to i dziś) sprzeczne z jego nauką, stawiając się w ten sposób na pozycji ostatecznego punktu odniesienia w kwestiach światopoglądowych, wpływających przecież także na inne dziedziny wiedzy.
Od niedawna Kościół ceni specyficznie pojęty dialog i wymianę idei, z której niewiele jednak wynika. Poza fasadą oficjalnej uprzejmości inne religie nadal uważane są za "niższe" i pełne błędów.
Obserwowana współcześnie walka Kościoła z ruchem New Age (bardzo niejednorodnym i zdecentralizowanym), niektórymi dziełami sztuki czy literatury oraz badaniami naukowymi sprzecznymi z jego stanowiskiem (np. nad niektórymi aspektami klonowania) pokazuje, że wymiana idei może się tu odbywać tylko na warunkach dyktowanych przez Kościół.
9. Szanowana jest indywidualność członków.
W przypadku szeregowych członków Kościoła mamy do czynienia tylko z indoktrynacją religijną i presją na wsparcie finansowe. W przypadku większości zakonników, zakonnic, księży ograniczenie indywidualnej wolności światopoglądowej, fizycznej, finansowej idzie dalej (przybierając choćby postać ślubów posłuszeństwa wobec Kościoła). Osoby, które opuściły zakony lub porzuciły stan duchowny mówią niekiedy wręcz o praniu mózgów. Indywidualność członków jest tutaj poświęcana na ołtarzu wierności organizacji.
10. Każdy ma prawo w każdej chwili zrezygnować z członkostwa, będzie to przez innych uszanowane.
Podobnie jak w punkcie 4 - obecna sytuacja oznacza zdecydowaną zmianę na lepsze. Przez wieki jawne odstępstwo od Kościoła oznaczało ryzyko śmierci. W tej chwili apostata naraża się jedynie na ostracyzm towarzyski wśród katolików. Co znaczy, iż ciągle zdarza się, że taka postawa nie jest "przez innych uszanowana".
Lekarzu, ulecz się sam!
Gdyby potraktować serio powyższe testy, Kościołowi i jego poplecznikom, którzy z taka pieczołowitością osądzają inne związki wyznaniowe, należałoby przypomnieć starożytną radę: "Medice, cura te ipsum" - lekarzu, ulecz się sam.
Próby osądzania innych pokazują, że stosując te same kryteria można uznać za sektę także KK i to zarówno w pierwszych wiekach chrześcijaństwa jak i obecnie, mimo, że przez dwa tysiące lat Kościół rozwinął się pod każdym względem i stał się imperium religijnym. Niektóre punkty prezentowanych testów mają wręcz groteskowy charakter (jak choćby ten o nieomylności przywódcy czy demokratycznym zarządzaniu grupą) i wskazują albo na całkowity brak rozeznania autorów w podejmowanej tematyce, albo na niewiarygodną wręcz hipokryzję.
Wiele wskazuje na to, że gdyby współcześnie miały miejsce wydarzenia opisywane przez ewangelie, grupa zgromadzona wokół Jezusa i apostołów znalazłaby się na celowniku kościelnych łowców sekt, zostałaby metodycznie napiętnowana i próbowano by z nią walczyć nie tylko za pomocą słów, ale też środkami prawnymi. Niepokoi łatwość, z jaką grupa może stać się sektą w oczach kościelnych oskarżycieli, tym bardziej, że wiele grup uznawanych za sekty przez Kościół katolicki nie spełnia, w odróżnieniu od niego samego, warunków wymienionych w testach. Publikacje poświęcone zagadnieniu sekt ostrzegają bowiem zarówno przed małymi, destrukcyjnymi grupami, jak też przed istniejącymi od dawna, dużymi związkami wyznaniowymi (np. Świadkami Jehowy - trzecie miejsce pod względem liczebności w Polsce - ok. 80 tysięcy wyznawców, a około 6 milionów na świecie), a także przed praktykami takimi jak pewne rodzaje medytacji albo terapii, którym w ogóle nie towarzyszą jakiekolwiek struktury organizacyjne, zobowiązania finansowe, jednolita doktryna czy przywódcy, nie mówiąc o fanatyzmie, związanym raczej z doktryną, kultem i organizacją.
Taka polityka łowców sekt prowadzi, pod pozorem walki o dobro społeczeństwa, do napiętnowania nie tylko tego co groźne, ale przede wszystkim tego, co wydaje się niewygodne z punktu widzenia Kościoła, co stanowi konkurencje na rynku "duszpasterstwa". Jest też ona jawnym naruszeniem wolności obywatelskich zagwarantowanych w Konstytucji RP (por. art 25 oraz art. 53). W sytuacji kiedy Kościół systematycznie traci członków, każda konkurencja staje się zagrożeniem, stad zapewne inkwizytorski zapał i próby sztucznego nagłośnienia nowego polowania na czarownice.
--------------------------
Marcin