Pam, już wiem o co chodziło... Dowiedziałem się
Więc wyobraź sobie, że organizujesz sympozjum na temat "Życie codzienne w pańskie Inków". Na sali znalazło się jednak paru ludzi, którzy w ramach dyskusji zaczynają rozmawiać o metodach datowania wykopalisk. Nie interesuje ich temat sympozjum, uparli się, żeby prowadzić dyskusję na interesujący ich temat. Usunięcie ich z sali nazwiesz cenzurą? Bo ja nie. Za to ich zachowanie nazwę brakiem znajomości podstawowych zasad współżycia międzyludzkiego.
Bo nikt nie broni Ci organizować czatów na interesujący Cię temat. Ba, możesz go nawet poruszyć na naszym czacie. Ale kiedy o 21 jest czat na podany przez prowadzącego temat, to tego się trzymamy. Chyb mamy prawo rozmawiać o tym, o czym sami chcemy, a nie ciągle wysłuchiwać tych, którzy głośniej krzyczą?
Bo sama mówisz, że jesteś na tym czacie nowa. Jako jego stały bywalec powiem Ci: podobnych sytuacji na naszym czacie była już cała masa. Rozmawiamy sobie na interesujący nas temat, ktoś wchodzi i domaga się, żeby rozmawiać o tym co akurat jego interesuje. Czy my jesteśmy maszynami do zajmowania się tylko tymi, którzy akurat na jakiś temat chcą rozmawiać? Nasze pragnienia się nie liczą? Przecież jesteśmy u siebie...
Jeśli Cię to nie przekonuje to podaj adres. Przyjadę, wejdę w ubłoconych butach do Twojego mieszkania. Poczęstuję sie kawą, posłucham mojej ulubionej muzyki (przez cały dzień, nie dopuszczę Cię do sprzętu ani na moment). Pooglądam programu w teklewizji, które akuat mnie zainteresują, a od Ciebie będę żadał. A to kanapek, a to ciekawej książki, a to żebyś mnie bawiła rozmową, a to zebyś się przymknęła. Dla mnie to nie problem... Może wtedy rozumiesz co znaczy żyć z innymi. Bo do tej pory widzisz głównie czubej własnego nosa...