
systemy władzy: większościowy, ekspercki a może jeszcze inny
Tutaj rozwinęła się dyskusja, która przerodziła się w offtopa:
viewtopic.php?f=37&t=23978&start=60żeby offtopa nie ciągnąć odpowiadam tutaj
Roy Batty napisał(a):
igor napisał(a):
Roy Batty napisał(a):
Rozsądne by było, by instytucje dbające o dobro wspólne posiadały zarządców, którzy byliby nimi z racji posiadanych kwalifikacji.
Moim zdaniem marzy Ci się utopia
A moim zdaniem za czasów tyranów uważałbyś, że nie da się inaczej;
za czasów niewolnictwa uważałbyś, że nie da się inaczej;
za czasów gladiatorów, chodziłbyś na ich pokazy walk;
za czasów monarchii, wierzyłbyś w metafizyczne posłannictwo króla;
za czasów chrześcijaństwa, byłbyś moderatorem na niniejszym forum;
za demokracji, uważałbyś, że inaczej się nie da;
ponieważ...
...ludzie stan zastany widzą jako oczywisty.
"za demokracji, uważałbyś, że inaczej się nie da;" - wcale tak nie uważam

Tylko podchodzę do sprawy racjonalnie - skoro nie potrafię wymyślić nic lepszego co by się jednocześnie dało zorganizować i wprowadzić, to nie neguję zastanego stanu rzeczy tylko w ramach tego zastanego stanu rzeczy staram się minimalizować szkody w ramach swoich możliwości. Czyli w tym konkretnym wypadku idę zagłosować zarówno w czasie wyborów prezydenckich jak i samorządowych.
Jeśli wymyślę coś lepszego, choćby np. system zarządzania państwem poprzez ekspertów, i
jednocześnie będę wiedział jak to przeprowadzić (tzn. rozwikłam dziesiątki wątpliwości jakie się z pomysłem wiążą) to wówczas stanę się gorącym zwolennikiem nowej idei oraz kontestatorem obecnego systemu.
Roy Batty napisał(a):
Zgodne z rozumem jest, że osoby zarządzające państwem powinny zdać karkołomnie trudną ścieżkę egzaminacyjną. Stan obecny nie jest zgodny z rozumem. Temat tym samym uważam za wyczerpany.
Zgodnie z rozumiem nie należy czegoś działającego (raz lepiej raz gorzej) likwidować, dopóki się nie ma
gotowego zastępstwa. Jeśli się tak czyni to powstaje próżnia w której wyrosnąć może cokolwiek. Twoją opozycję względem istniejącego porządku odbieram właśnie jako taką chęć zlikwidowania tego co mamy. Przedstawiony przez Ciebie pomysł na zmianę może i jest niezły, z tym, że obecnie niemożliwy do wprowadzenia. Czyli już odrzucasz jedno a jeszcze nie masz możliwości wskazać choćby cienia szansy na wprowadzenie drugiego.