Re: dostałem paskudny obraz na ścianę jako upominek
ARHIZ napisał(a):
Prezentów się nie wyrzuca, ani nie sprzedaje.
Naturalnie
One same łaskawie niszczą się podczas przeprowadzki. Albo przemeblowania. Czasem pies/kot/myszy czy nawet wsciekłe korniki są głodne. Wszechświat bywa dla nas łaskawy.
Żyjemy we względnym dobrobycie materialnym, być może aż za dobrym, bo mamy tendencje do zarzucania się wzajemnie prezentami, które mają znaczenie jako "prezenty" i nic innego. Najgorzej mają Ci lubiani, ciągle ktoś Ci znosi coś do domu, z podróży przywozi pamiątkę z Grecji made in China, zamyślony Sokrates z zezem, bo wyczerpany pracownik już tylko zmarnuje te oczy w 3 sekundy, bo limity przyśrubowane. Do kolekcji, bo mamy już kilka pseudostarożytnych waz, setkę durnostojek (włączając w to te przerażające skrzaty z tabliczką "w dniu imienin", co im miały rosnąć włosy z trawy, gdyby ktokolwiek pamiętał o podlewaniu prezentu, więc za to ma czapkę z kurzu), bestsellerowe nudne książki, dzięki którym dobra literatura się nie sprzedaje na współczesnym rynku (jak powiesz, że lubisz dobre pikantne powieści, to dostaniesz fanfika, gdzie on jest tępy i bogaty, zaś ona rozpada się na kawałki, ale nigdy nie za swoją sprawą), sprzęt kuchenny, który musi być już głównie w piwnicy, bo kuchnia za mała, a człowiek fondue nie chce codziennie na śniadanie itd.
Stąd mój apel - ludzie dawajcie sobie jedzenie. Albo karnety. Albo bilety. I nie imienne, żeby łatwiej było upłynnić. Albo cegiełki na jakiś zbożny cel, niech zarówno darczyńca jak i obdarowany mogą poczuć to ugłaskiwanie wyrzutów sumienia (
http://www.youtube.com/watch?v=VDb7E3PsDvc). Albo dowód wpłaty za rezerwację miejsca w jakimś hangarze, gdzie można potem przechowywać te wszystkie prezenty, kiedy nie stać nas na większe lokum, a wykładać nimi podłogę jakoś niegrzecznie. No i po brzydkich wazonach źle się chodzi.
Warto pamiętać, że prezenty/przedmioty robione własnoręcznie naturalnie mają większą wartość emocjonalną, ale nie zmienia to faktu, że i tak pozostają przedmiotami. Więc zamiast malować kolejnego anioła w ekstazie twórczej, można np. spytać
Przepraszam, musiałam.
Teraz na poważnie
Autorze - albo będziesz miły i będziesz się potykał o ten i inne dary podczas sprzątania i czuł potworne wyrzuty sumienia, albo będziesz miły, acz troskliwy i troskliwie dar przekażesz, by sprawiał radość innym, albo asertywnie miły i bardzo podziękujesz za pamięć, ale przeprosisz, zaznaczając, że po prostu tego typu rzeczy nie mają zastosowania w Twoim domu i tylko je przesuwasz z kąta w kąt.
Albo będziesz mściwy i darczyńcy z najlepszymi życzeniami podarujesz jakiegoś innego zawadzacza, najlepiej takiego, żeby był przystosowany do ekspozycji (obraz, rzeźba, wazon, zegar - ach te cuda w "obrazach ze sztucznej skóry"). Potem wpadasz znienacka, by gospodarze nie zdążyli wyciągnąć go ze strychu/piwnicy/pokoju babci i pytasz "o, a gdzie ten obraz/rzeźba on nas, nie podobała się wam jednak?". Potem napawasz się ich historiami skleconymi na poczekaniu, jak to zegar jest w naprawie, obraz zniszczyło dziecko, a rzeźbę ciągle osikiwał kot.
Możesz również - podobnie jak ja - rozgłosić wszem i wobec, że starasz się nie powiększać stanu posiadania, bo jest to kłopotliwym bagażem, jeśli czegoś potrzebujesz to mówisz, ale jeśli nie mówisz to znaczy, że nie potrzebujesz i prezenty innego typu sprawiają Ci przykrość. Tym samym prosisz tych, którzy chcieliby już tak bardzo na Ciebie wydać swoje pieniądze, by przekierowali je na nr konta - i tu podajesz jakąś wybraną w tym miesiącu fundację. Ewentualnie sugerujesz jakieś jedzenie albo np. niezłą herbatę. Ludzie są szczęśliwi, bo uspokoili swoją potrzebę dawania za pomocą portfela, człowiek jest szczęśliwy, bo uniknął kłopotu i ktoś jeszcze na tym skorzysta. Jednak wtedy nie ma już odwrotu i najprawdopodbniej nie dostaniesz już nigdy z zaskoczenia jakiegoś przedmiotu.