Chylę czoła przed SANCZO.
A Big_Mac_ chyba wystarczająco udowodnił ograniczony zasięg zapewnień o oryginalności i jedynej prawdziwości każdych zapisków ludzkich. Jak wspomina Sanczo, być może ego jest przyczyną całego tego zamieszania i zapewnień że my i tylko my....
Odnośnie religii nie monoteistycznych, jak pamiętam, zawsze był tam jakiś główny Bóg
(np. Zeus itp.)
A co do pierwszeństwa: kto napisał pierwszy (albo zniszczył wcześniejsze teksty), jest to raczej mało wartościowy argument i jak mniemam już to uwidoczniono.
Podam tu jako przykład cytat z Tao Te Ching Lao-tsy (Lao-Tze):
„ XXXVIII
Najwyższa Moc nie obnosi się swą Mocą,
Stąd wiadomo, że Ją ma.
Mała Moc pragnie Mocy,
Stąd wiadomo, że Jej nie posiada.
Najwyższa Moc nic nie robi
I nie szuka sobie korzyści.
Mała Moc nic nie robi,
ale ma w tym swój interes.
Dobroduszność robi coś,
ale bezinteresownie.
Etyka też coś robi,
ale ma w tym swój interes.
Obyczajowość robi coś,
a gdy się nie spotyka z odzewem,
zakasując rękawy, siłą się bierze do dzieła.
Jeśli więc stracimy Tao, pozostanie mam Moc;
jeśli stracimy Moc, pozostanie nam Dobroduszność;
jeśli stracimy Dobroduszność, pozostanie nam Etyka;
jeśli stracimy Etykę, pozostanie nam Obyczajowość.
A Obyczajowość to przecież rozrzedzenie wiary i zaufania
Oraz początek chaosu.
Wiedza prorocza to tylko złuda,
Prowadząca do ogłupienia.
Wielkiemu mężowi zależy więc na tym, co gęste,
a nie na tym , co rzadkie;
zależy mu na tym, co prawdziwe,
a nie na tym, co złudne.
Odrzuca więc tamto, a bierze to.”
?.....
Dodam, że Lao-tsy żył około VII-V w.p.n.e.
„Gruntem jego doktryny jest panteizm mistyczny; jego moralność jest ascetyczna, prawie chrześcijańska. Tao jest to rozum, który rządzi światem, i od którego człowiek winien brać natchnienia; temu celowi rozmyślanie sprzyja więcej, niż wiedza”- "Orpheus - Historja Powszechna Religij" - Salomon Reinach, Księgarnia F. Hoesicka, Warszawa 1929r.
A czy nie jest tak, że im dalej od Źródła, tym więcej blichtru i błędnych interpretacji, więcej formy niż treści ? I tu znów przykład taoizmu:
"W II wieku n.e. taoizm przybrał formę zorganizowaną. Niejaki Czang Ling albo Czang Tao-ling, zajmujący się alchemią i uzdrawianiem za pomocą magii, utworzył w zachodnich Chinach tajne stowarzyszenie taoistyczne. Ponieważ od każdego członka pobierał składkę wysokości pięciu miarek ryżu, ruch ten nazywano taoizmem "pięciu miarek ryżu" (wu-tou-mi tao). Czang Tao-ling, który w myśl własnych zapewnień otrzymał objawienie od Lao Tzu, stał się pierwszym "niebiańskim mistrzem". Legenda głosi, że zdołał w końcu sporządzić eliksir życia i wstąpił do nieba, dosiadłszy tygrysa na górze Lung-hu (Góra Smoków i Tygrysów) w prowincji Kiangsi. Od Czang Tao-linga zaczyna się długa, wielosetletnia linia "niebiańskich mistrzów", z których każdy podawał się za jego wcielenie. W VII wieku, za panowania dynastii T'ang (618-907 n.e.), w życiu religijnym Chin coraz bardziej zyskiwał na znaczeniu buddyzm. Dla przeciwwagi okrzyknięto taoizm religią o rdzennie chińskich korzeniach. Lao Tzu został podniesiony do rangi bóstwa, a pisma taoistyczne ogłoszono świętymi. Przystąpiono do budowy świątyń i klasztorów oraz do zakładania zakonów męskich i żeńskich (...) Tak oto pierwotna szkoła mistyczna filozofii przekształciła się w religię skalaną wiarą w istnienie półbogów, nieśmiertelnych duchów i ognia piekielnego"-"Człowiek poszukuje Boga" - Watch Tower Bible And Track Society Of Pennsylvania,1994, s.170-173
didymos napisał(a):
Patrzę na sprawę z perspektywy osoby wierzącej w życie wieczne, które jest tożsame ze "zbawieniem", toteż każdy kto mówi, że życie wieczne nie istnieje (=więc zbawienie jest iluzją), jest wg mnie w błędzie.
Hm..., życie wieczne. A czy Muzułmanie nie wierzą w życie wieczne, a Buddyści.
Czy wiara w życie wieczne = wiara w życie po śmierci, w duszę?
Jeśli tak, to każda z tych religii wierzy w życie po śmierci.
Jeżeli nie, to każda z tych religii ma swoje „niebo”, piekło już niekoniecznie.
Zresztą, skoro życie wieczne jest tożsame ze zbawieniem więc ogni piekielnych nie biorę pod uwagę.
Czy to nie są rzeki prowadzące do jednego morza ? ( tu znów pokłon dla Sanczo).
didymos napisał(a):
Pozwolisz, że nie będę decydował za Tego Który Jest
Myślę, że ten który świadomie odrzuca Dobrą Nowinę o Chrystusie, nie może zostać zbawiony w takim sensie jak to przedstawiłem powyżej. Jakkolwiek, nie znamy granic Kościoła, toteż nie mamy uprawnień aby twierdzić, że Łaska Boża omija "braci w Abrahamie" (jak to niegdyś usłyszałem).
A braci w Buddzie, Krisznie, Jahwe ?
didymos napisał(a):
Jako zaciekły przeciwnik teorii predestynacji muszę wtrącić, że "i owszem", "ale": bez synergii (współdziałanie Boga i człowieka) Jezus - za przeproszeniem - guzik może.
didymos napisał(a):
W jakich sprawach Kościół Święty, założony przez Chrystusa i nad którym czuwa Duch święty się myli? Wyczuwam tu cios w fundamenty chrześcijaństwa...
A co na to powie nos Didymosa ?
viewtopic.php?t=2625&start=675didymos napisał(a):
I dodatkowo jeśli utrzymuje się, że Chrystus nie jest Bogiem. W moim przekonaniu jedno zawsze się wiążę z drugim (trudno mi sobie wyobrazić jednoczesną wiarę w prawdziwość Koranu i Pisma Świętego), toteż będzie to również świadome odrzucenie Chrystusa.
Wyjątkiem są w tym aspekcie wszyscy ci, którzy w życiu nie słyszeli o Chrystusie i nie czytali Ewangelii. Ci są nieświadomi.
Czyli Indianie z dżungli którzy jeszcze nie widzieli białego, cywilizowanego człowieka ?
I jeszcze raz chylę czoła przed Sanczo, bo zaprawdę otwarty umysł jest i w dzisiejszych czasach potrzebny jak woda na pustyni.
„Kto szuka ten znajduje...”
Pozdrawiam, Dobrze że Jesteście