Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So maja 18, 2024 2:28



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 40 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona
 Czy warto? 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): So lut 09, 2008 23:12
Posty: 5
Post Czy warto?
Witam!

Jestem studentem Uniwersytetu Śląskiego, obecnie w stanie załamania duchowego.

Czasami tracisz wiare? chciałbyś zaspokoić swoje obłudne rozkosze obłudnego życia?

zadaj sobie pytanie czy warto?

Odpowiem Ci, że napewno NIE!

Kiedyś byłem bardzo wierzący, kochałem Boga bardzo mocno (dalej również kocham), chodź to już nie to samo, od 2 lat zmieniłem się na gorsze. Pewna osoba zadała mi pytanie: "A wierzysz w Boga i chodzisz do Kościoła?" odpowiedziałem twierdząca, że Tak. Wyraz twarzy bezcenny, kto jak kto, ale ja "wierzący"? z takim życiem jakie prowadze? niemożliwe.

Jestem na przegranej pozycji, nie potrafie pogodzić się z Bogiem, i rzucić nałogów jakie mnie dręczą.

Jeśli chcesz iść tą samą drogą, NIE IDŹ, żyj z Bogiem, bądź pobożny, a napewno lepiej będziesz się czuł i żył niż ja i moje przegrane życie

Bóg z wami


N lut 10, 2008 0:43
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24
Posty: 4028
Post 
Dobrze że ostrzegasz na własnym przykładzie, ale utrata wiary nie jest jednoznaczna ze stoczeniem się. Człowiek tracąc wiarę traci pewne założenia światopoglądowe, ale nie kręgosłup moralny. No chyba że przed popełnianiem zła i skrajnie hedonistycznym życiem powstrzymywała go jedynie perspektywa piekła.


N lut 10, 2008 1:13
Zobacz profil

Dołączył(a): So lut 09, 2008 23:12
Posty: 5
Post 
Dzięki :)


N lut 10, 2008 12:22
Zobacz profil

Dołączył(a): So sie 18, 2007 13:38
Posty: 1656
Post 
Człowieku jesteś dopiero na studiach , a już mówisz o przegranym zyciu?
A czy Ty czasem nie przesadzasz? Kryzysy w życiu okresowo zdarzają się każdemu ,po siedmiu latach tłustych następuje siedem lat chudych i jest to normalne.


N lut 10, 2008 12:42
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lut 09, 2008 16:40
Posty: 2603
Post 
Ja powiem, że ze mną było fatalnie, Jako dziecko byłem wychowywano w wierze katolickiej, ale wiara ta nie była pielęgnowana, rodzice ograniczyli się do chrztu i pierwszej mojej komunii świętej no i nauczyli mnie modlić się, ale wiara naszej rodziny podupadła gdy tata zaczął pić i sytuacja stała się b. trudna.
Ja osobiście przestałem wierzyć w Boga i byłem ateistą dobrych kilka lat ( gdzieś od 13 do 17 roku życia) bierzmowanie przyjąłem raczej z obowiązku.
później jednak odnalazłem Boga i chciałem się nawrócić i popełniłem największy błąd na świecie jak skłamałem na spowiedzi świętej... Świadomie nie powiedziałem wszystkiego.
Strasznie tego żałuje i ciągnie się to za mną do teraz, tzn wstąpiłem do ruchu światło życie i na spotkaniu jak przyjechał ksiądz wyspowiadałem się z fałszywej spowiedzi, ale jakoś nie czuje się rozgrzeszony bo mam uczucie, że Bóg mi jeszcze nie wybaczył bo coś jest jeszcze nie tak z tamtą spowiedzią choć nie wiem co.( Nie chodzi o to, że nie wierze, że Bóg mi wybaczy bo wiem, że jest nieskończenie dobry, ale chodzi o to, że czuje, że jeszcze nie zrobiłem wszystkiego co trzeba i że to z mojej winy nie mam rozgrzeszenia a nie ze strony Boga)
Staram się żyć jak najlepiej, mam narzeczoną i nie mieszkamy razem i nawet no nie współżyjemy przed ślubem, moja wiedza na temat wiary rośnie teraz w szybkim tempie i mogę powiedzieć , iż uważam, że jest już duża. Nawet ojciec poprosił mnie o prowadzę przygotowania do bierzmowania z gimnazjalistami, na co się zgodziłem. Udzielam się dużo w kościele, pomagam sprzątać jak trzeba, pomagam w pielgrzymkach itp.
Ale mimo tego wszystkiego i mojego nawrócenia męczy mnie ta spowiedź...
Mimo, że wyspowiadałem się z złej spowiedzi myśl ta prześladuje mnie nadal...

Więc i ja przestrzegę na swoim przykładzie, NIGDY ale to PRZENIGDY nie kłamcie podczas spowiedzi...


N lut 10, 2008 13:42
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz paź 04, 2007 20:54
Posty: 819
Post 
To Twoj czuły punkt.Szatan wykorzystuje to bezwzględnie do wytrącanie Cię z rownowagi tym wspomnieniem gdy chcesz np.modlić się.Dla Boga ten czyn już nie istnieje,bo 'Milość nie pamięta zlego'.Pamiętaj o tym.
Taki stan przeżywa wielu,ja też.Nasz pobyt na tej ziemi to nieustanna walka.Takie narzucanie Ci negatywnych wspomnień,dla Boga nie istniejących,jest silną bronią Szatana.Jest to o tyle dobre,że przypomina Ci Twoją małość i nie wpadasz w największy,niewidzialny,śmiercionośny stan grzechu - pychę.Szatan jest wlaściwie sługą Boga.W ten sposob Bog dopuszczjąc te myśli podsyłane Ci przez Zlego 'trzyma Cię ' w pionie wiary.
:razz:


N lut 10, 2008 14:06
Zobacz profil

Dołączył(a): N mar 25, 2007 18:09
Posty: 3831
Post 
Nie wiem ,dlaczego zataiłeś grzech na spowiedzi świętej ,przecież kapłan by Cię nie wydał.Ale równie dobrze mogłeś nieprzystepować do komuni św.i poczekać, aż nabierzesz odwagi by ten grzech wyznać.Kto spożywa ciało Chrystusa będąc nieczystym ,staje sie winnym Jego smierci.Odwagi na ramiona kapłana możesz położyć wszystkie grzechy nawet te najcięższe i wyjść od konfesjonału zupełnie czysty.Ta perspektywa niech Cię pociesza .Ja odchodzac od konfesjonału świadomy ,że o niczym niezapomniałem ,czuje sie jak świety ,ta chwila długo nie trwa ,ale do najbliższej komuni wystarczy.Jeżeli przed każdą spowiedzią przypomnisz sobie grzechy to staraj sie je wszystkie dobrze zapamietać , a i jeszcze jedno ,po wyznaniu grzechów przeproś za te które zapomniałeś.Twoja sytuacja nie jest aż taka ciężka pociesze cię tym ,że ja u spowiedzi i komuni nie byłem już kilka lat i jakoś jeszcze sie trzymam .Powodzenia.


N lut 10, 2008 22:46
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lut 09, 2008 16:40
Posty: 2603
Post 
Dlaczego nie powiedziałem wszystkiego... bo wmawiałem sobie, że niektóre rzeczy nie są takie złe i w chwili spowiedzi sam siebie okłamywałem, nie było to na zasadzie czystej premedytacji, ale oszukiwania samego siebie. Z czasem dopiero zrozumiałem, że od samego początku wiedziałem, że niektóre czyny to grzechy śmiertelne...

Nie chce się specjalnie usprawiedliwiać, ale moje podejście było kiedyś całkowicie inne niż teraz, wtedy to był początek powracania do Boga... zły początek...


Pn lut 11, 2008 0:59
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lut 08, 2008 23:21
Posty: 15
Post 
Kiedyś jak miałem 5 lat to popełniłem grzech, z którego nigdy sie właściwie nie spowiadałem , bo tak se myślę, że wtedy nie zdawałem sobie jeszcze sprawy co czynie i jak złe to jest. Czy Bóg wybaczył mi to już wtedy???

_________________
" I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia już przeminęły....."Ap. św. Jana 21,1


Pn lut 11, 2008 13:35
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lut 08, 2008 23:21
Posty: 15
Post 
Kiedyś jak miałem 5 lat to popełniłem grzech, z którego nigdy sie właściwie nie spowiadałem , bo tak se myślę, że wtedy nie zdawałem sobie jeszcze sprawy co czynie i jak złe to jest. Teraz byłby on bardzo ciężki. Czy Bóg wybaczył mi to już wtedy???

_________________
" I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia już przeminęły....."Ap. św. Jana 21,1


Pn lut 11, 2008 13:36
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lis 29, 2007 22:40
Posty: 176
Post 
A ja nie popełniam grzechów, jestem więc jak Jezus i Maryja - bez grzechu.
Kiedyś zdarzyło mi się tylko popełnić czyny zagrożone karą przez Kodeks Karny 8) Teraz jestem już świadomym obywatelem i staram się takich czynności unikać.

_________________
Nie ma darmowych obiadów.


Pt lut 15, 2008 13:01
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lut 09, 2008 16:40
Posty: 2603
Post 
Oj, chyba masz na myśli to, że nie popełniasz grzechów śmiertelnych (ciężkich )
Bo nie wierze, żebyś był idealnym człowiekiem. ( bez urazy ;P )
Po prostu niemożliwością jest podejmować zawsze idealne decyzje.
Człowiek jest grzeszny i slaby i popełnia błędy.

Nie okradłem nie zgwałciłem nie pobiłem oki. ;)
Ale leniuchowałem, nie zawsze pomagałem, przeklinałem, dawałem nie najlepszy przykład.

Nie mów, że nie masz ani jednego z malutkich grzeszków. ;)


Pt lut 15, 2008 13:07
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 01, 2007 11:14
Posty: 10
Post 
Każdy przed spowiedzią czuje strach, ja też. Najpiękniejsza moja spowiedź była w Częstochowie. Najpierw długo sie modliłam do Ducha Św. i naszej Matki o pomoc. A później stałam i czekałam :oops: , gorąc lał się. Miałam chwile, że nie pójdę, ale nie....... Uklękłam i spowiadam się i wydaje mi się, że ojciec śpi? A on mnie tak dokładnie słuchał, każde moje słowo wyłapał, dużo się pytał, miał dla mnie czas, cały czas wyciągał "i co jeszcze", w końcu powiedział żeby zaufać Panu Jezusowi w pewnych sprawach.
My nie boimy sie grzechów, tylko tego człowieka który tam siedzi.

_________________
"W górę serca"


Pn lut 25, 2008 22:08
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt mar 04, 2008 23:54
Posty: 96
Post 
[quote] Obcy_astronom: Oj, chyba masz na myśli to, że nie popełniasz grzechów śmiertelnych (ciężkich ).
Bo nie wierze, żebyś był idealnym [/quote]

NT mówi tylko o jednym grzechu śmiertelnym i jest on niewybaczalny (przeciwko Duchowi Świętemu). Nie rozróżnia natomiast grzechów lekkich i ciężkich, nie ma takiego podziału. KAŻDY grzech oddziela od Boga.


Śr mar 05, 2008 22:23
Zobacz profil

Dołączył(a): N lut 19, 2006 17:18
Posty: 7422
Post 
Nie jest to prawdą. NT rozróżnia pomiędzy grzechem ciężkim i lekkim, chociaż nie używa takich nazw. Posłużę się dobrym omówieniem tej kwestii, które podał Jan Paweł II w adhortacji "Reconciliatio et poenitentia"
Cytuj:
17.
Jednakże istnieje w tajemnicy grzechu nowy wymiar, nad którym umysł człowieka nigdy nie przestał się zastanawiać: jego ciężar. Nieuniknionym pytaniem, na które sumienie chrześcijańskie zawsze chciało dać odpowiedź, jest: dlaczego i w jakiej mierze grzech jest ciężki ze względu na to, że obraża Boga oraz ze względu na skutki dla człowieka? Istnieje nauka Kościoła na ten temat, nauka, którą potwierdza on w jej istotnych elementach, chociaż zdaje sobie sprawę, że nie zawsze jest łatwo w konkretnych sytuacjach określić wyraźne granice.

Już w Starym Testamencie za liczne grzechy - popełnione rozmyślnie[75], za różne formy nieczystości[76], bałwochwalstwo[77], kult fałszywych bogów[78] - skazywano winnego na "wyłączenie spośród jego ludu", co również mogło oznaczać skazanie na śmierć[79]. Tym grzechom przeciwstawiano inne, przede wszystkim popełnione z nieświadomości, które mogły być odpuszczone przez złożenie ofiary[80].

Odwołując się do owych tekstów Kościół od wieków zawsze mówi o grzechu śmiertelnym i o grzechu powszednim. Jednak to rozróżnienie i te określenia otrzymują wyjaśnienie przede wszystkim w Nowym Testamencie, w którym obok wielu tekstów, wyliczających i surowo ganiących grzechy szczególnie zasługujące na potępienie[81], znajduje się potwierdzenie zasad Dekalogu przez samego Jezusa[82]. Pragnę odwołać się tu do dwóch szczególnie znamiennych i przejmujących tekstów.

W swym Pierwszym Liście św. Jan mówi o grzechu, "który sprowadza śmierć" (prós thánaton), w przeciwieństwie do grzechu, "który nie sprowadza śmierci" (me prós thánaton)[83]. Oczywiście, w tym wypadku wchodzi w grę pojęcie śmierci duchowej: chodzi o utratę prawdziwego życia czy "życia wiecznego", którym według św. Jana jest znajomość Ojca i Syna[84], komunia i ścisła więź z Nimi. Grzech, który sprowadza śmierć, zdaje się być w tym fragmencie zaprzeczeniem Syna[85] lub kultem fałszywych bogów[86]. W każdym razie przez takie rozróżnienie pojęć św. Jan chciał zapewne zaakcentować nieobliczalny ciężar tego, co jest istotą grzechu, odrzucenie Boga, które ma miejsce nade wszystko w apostazji i w bałwochwalstwie, czyli w odrzuceniu wiary w prawdę objawioną i w przyrównaniu do Boga pewnych rzeczywistości stworzonych, czyniąc z nich bożyszcza czy fałszywych bogów[87].

Apostoł chce także w tym miejscu zwrócić uwagę na pewność, która płynie dla chrześcijanina z faktu, że jest "zrodzony z Boga" przez "przyjście Syna": jest w nim jakaś moc, która go zachowuje od upadku grzechowego; Bóg go strzeże, "Zły go nie dotyka"; że jeśli grzeszy ze słabości czy niewiedzy, ma nadzieję dostąpienia odpuszczenia, także dzięki pomocy płynącej ze wspólnotowej modlitwy braci.

Na innym miejscu Nowego Testamentu, w Ewangelii św. Mateusza[88], Jezus sam mówi o "bluźnierstwie przeciwko Duchowi Świętemu", które nie będzie "odpuszczone", ponieważ jest w swoich przejawach upartą odmową nawrócenia się do miłości Ojca miłosierdzia.

Chodzi tu oczywiście o krańcowy i radykalny tego wyraz: o odrzucenie Boga, odrzucenie Jego łaski, a więc o sprzeciw przeciwko samej zasadzie zbawienia[89], przez co człowiek zdaje się dobrowolnie wyłączać siebie z drogi przebaczenia. Trzeba żywić nadzieję, że nieliczni są ci, którzy zechcą trwać uparcie do końca w owej postawie buntu czy wręcz wyzwania rzuconego Bogu, który jednak w swej miłości miłosiernej, jak uczy nas św. Jan, "jest większy od naszego serca"[90], i może pokonać wszelkie nasze opory psychiczne czy duchowe, tak że - jak pisze św. Tomasz z Akwinu" o nikim nie można zwątpić w tym życiu, biorąc pod uwagę wszechmoc i miłosierdzie Boże"[91].

Jednak w obliczu problemu spotkania zbuntowanej woli z Bogiem nieskończenie sprawiedliwym trudno nie doznawać zbawiennych uczuć "bojaźni i drżenia", jak sugeruje św. Paweł[92], podczas gdy napomnienie Jezusa odnoszące się do grzechu, "który nie może być odpuszczony", potwierdza istnienie win, mogących ściągnąć na grzesznika jako karę "śmierć wieczną".

W świetle powyższych, a także innych tekstów Pisma Świętego, doktorzy i teolodzy, mistrzowie życia duchowego i duszpasterze rozróżniają grzechy śmiertelne i powszednie. Między innymi św. Augustyn mówi o letalia czy mortifera crimina, przeciwstawiając im venialia, levia czy quotidiana[93]. Znaczenie, jakie przypisuje on tym cechom kwalifikującym, miało wpływ na późniejsze Magisterium Kościoła. Następnie św. Tomasz sformułował w terminach możliwie najjaśniejszych naukę, którą Kościół stale głosi.

Przy definiowaniu i rozróżnianiu grzechów śmiertelnych i powszednich, nie mogło być obce św. Tomaszowi i teologii grzechu, która do niego nawiązuje, odniesienie biblijne, a zatem pojęcie śmierci duchowej. Według Doktora Anielskiego, człowiek, aby żyć duchowo, winien trwać w komunii z najwyższą zasadą życia, którą jest Bóg, jako ostateczny cel całego istnienia i działania człowieka. Grzech zaś jest nieładem, wprowadzonym przez człowieka przeciwko tej życiodajnej zasadzie. Gdy na skutek grzechu nieład w duszy posunie się aż do odwrócenia się od celu ostatecznego, czyli od Boga, z którym jednoczy nas miłość, wówczas ów grzech jest śmiertelny; kiedy zaś ów nieład dotyczy innych rzeczy, a nie odwrócenia się od tegoż celu, wówczas grzech jest powszedni[94]. Dlatego grzech powszedni nie pozbawia łaski uświęcającej, przyjaźni z Bogiem, miłości, a zatem szcześliwości wiecznej, podczas gdy pozbawienie tych dóbr jest bezpośrednią konsekwencją grzechu śmiertelnego.

Rozważając ponadto grzech w aspekcie kary, którą zawiera, św. Tomasz z innymi Doktorami nazywa śmiertelnym grzech, który, jeśli nie zostanie odpuszczony, pociąga za sobą wieczną karę; powszednim - grzech, który zasługuje na zwykłą karę doczesną (to znaczy częściową i możliwą do odpokutowania na ziemi lub w czyśćcu).

Gdy następnie spojrzy się na materię grzechu, wówczas pojęcie śmierci, całkowitego zerwania z Bogiem, najwyższym dobrem pojęcie zboczenia z drogi wiodącej do Boga czy przerwania wędrówki ku Niemu (wszystkie sposoby określenia grzechu śmiertelnego), wiążą się z pojęciem ciężkości treści przedmiotowej: dlatego grzech ciężki utożsamia się w praktyce, w nauce i działalności duszpasterskiej Kościoła z grzechem śmiertelnym.

Sięgamy tu istoty tradycyjnego nauczania Kościoła, potwierdzanego często i z mocą w ciągu ostatniego Synodu. Synod ten nie tylko powtórzył to, co stwierdził i ogłosił sobór Trydencki o istnieniu i naturze grzechów śmiertelnych i powszednich[95], ale pragnął przypomnieć, że grzechem śmiertelnym jest ten, który dotyczy materii poważnej i który nadto został popełniony z pełny świadomością i całkowitą zgodą. Należy dodać - jak uczynił to Synod - że niektóre grzechy z racji swej materii są z natury ciężkie i śmiertelne. Istnieją więc akty, które jako takie, same w sobie, niezależnie od okoliczności, są zawsze wielką niegodziwością ze względu na przedmiot. Akty te, jeśli spełnione z wystarczającą świadomością i dobrowolnie, są zawsze ciężką winą[96].

Ta nauka, oparta na Dekalogu i przepowiadaniu Starego Testamentu, podjęta na nowo w kerygmacie apostolskim i należąca do najdawniejszego nauczania Kościoła, który powtarza ją do dzisiaj, znajduje dokładne potwierdzenie w doświadczeniu człowieka wszystkich czasów. Człowiek wie dobrze z doświadczenia, że na drodze wiary i sprawiedliwości, która go prowadzi do poznania i miłości Bożej w tym życiu i do doskonałej jedności z Nim w wieczności, może przystanąć lub zwolnić kroku, nie porzucając jednakże drogi Bożej: w tym przypadku mamy do czynienia z grzechem powszednim, który jednakże nie powinien być pomniejszany, tak jakby automatycznie był czymś, na co można nie zwracać uwagi, lub grzechem mało ważnym. Człowiek wie przecież z bolesnego doświadczenia, że świadomym i dobrowolnym aktem swej woli może zawrócić i iść w kierunku przeciwnym woli Bożej, oddalając się w ten sposób od Niego (aversio a Deo), odrzucając komunię miłości z Nim, odrywając się od zasady życia, którą jest On, a zatem wybierając śmierć.

Wraz z całą Tradycją Kościoła nazywamy grzechem śmiertelnym ten akt, którym człowiek dobrowolnie i świadomie odrzuca Boga, Jego prawo, ofiarowane człowiekowi przez Boga przymierze miłości, gdyż woli zwrócić się do siebie samego, do jakiejś rzeczywistości stworzonej i skończonej, do czegoś przeciwnego woli Bożej (conversio ad creaturam). Może stać się to w sposób bezpośredni i formalny, jak w grzechach bałwochwalstwa, odstępstwa, ateizmu; lub w sposób równoważny, jak we wszelkim nieposłuszeństwie przykazaniom Bożym w materii ciężkiej. Człowiek czuje, że to nieposłuszeństwo wobec Boga zrywa więź z jego życiodajny zasadą: jest to grzech śmiertelny, czyli akt, który ciężko obraża Boga, a w końcu zwraca się przeciwko samemu człowiekowi z ciemną i potężną, niszczycielską siłą.

W czasie trwania Synodu niektórzy Ojcowie zaproponowali potrójne rozróżnienie grzechów, które byłyby określane jako powszednie, ciężkie i śmiertelne. Ten podział mógłby naświetlić fakt, że między grzechami ciężkimi istnieje pewna gradacja. Pozostaje jednak zawsze prawdą, że istotna i decydująca różnica zachodzi między grzechem, który niszczy miłość a grzechem, który nie zabija życia nadprzyrodzonego: pomiędzy życiem i śmiercią nie ma drogi pośredniej.

Podobnie powinno się unikać sprowadzania grzechu śmiertelnego do aktu "opcji fundamentalnej" - jak się dzisiaj zwykło mówić - przeciwko Bogu, rozumiejąc przez to wyraźne i formalne wzgardzenie Bogiem i bliźnim. Mamy bowiem do czynienia z grzechem śmiertelnym także wtedy, gdy człowiek świadomie i dobrowolnie, dla jakiejkolwiek przyczyny, wybiera coś, co jest poważnym nieporządkiem. W rzeczy samej taki wybór już zawiera w sobie wzgardę Bożym przykazaniem, odrzucenie miłości Boga do ludzkości i całego stworzenia: człowiek sam się oddala od Boga i traci miłość. To nastawienie podstawowe może zatem ulec zasadniczej zmianie przez poszczególne akty. Niewątpliwie mogą zaistnieć sytuacje bardzo złożone i niejasne pod względem psychologicznym, które wywierają wpływ na podmiotową poczytalność grzesznika. Jednakże od rozważań ze sfery psychologii nie można przejść do budowania kategorii teologicznej, jaką jest właśnie "opcja fundamentalna" rozumiana w taki sposób, że przedmiotowo zmienia lub poddaje w wątpliwość tradycyjne pojęcie grzechu śmiertelnego.

O ile trzeba docenić każde szczere i roztropne usiłowanie zmierzające do wyjaśnienia psychologicznej i teologicznej tajemnicy grzechu, to jednak Kościół ma obowiązek przypomnienia wszystkim uczonym zajmującym się tą dziedziną, z jednej strony o konieczności pozostania wiernym Słowu Bożemu, które poucza nas także o grzechu, z drugiej - o ryzyku przyczynienia się do jeszcze większego osłabienia we współczesnym świecie poczucia grzechu.


Śr mar 05, 2008 23:00
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 40 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL