Ok, nie sprawdziłem dokładnie, w każdym razie, to nic nie zmienia. I tak nie chodzi o katolików.

Nie wieżę. Inne religie zazwyczaj nic nie mówią o Łasce.




Bajanizm.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bajanizm

@Eubulides

Czyli wychodzi, że za największą (licząc ofiary) rzeź przed XX wiekiem odpowiadają wierzący.

Jeśli chodzi o katolików - jak Ci się podoba np. rzeź Jerozolimy w 1099? Spełnia kryteria katolickiej zbrodni?

To chyba oczywiste. A procent katolików? W porównaniu z innymi religiami? - O to chodzi w tym temacie. Czy może ateizm uważasz za religię? Mówię Ci. W porównaniu z innymi religiami to jest znikoma część.



Nie podoba mi się. Przyznaję, że tego dopuścili się katolicy, ale ani Papież, ani żadna prawda naszej wiary nie każe mordować cywilów. Stanąć w gotowości do obrony - tak. To co tam się stało było złe, ale nie wypływało z przekonań religijnych. Była to raczej chwila szału i zemsty za to, że po tak wyczerpującej drodze zastali zamkniętą bramę.

Aha, nie wypływało z przekonań religijnych, bo tak tylko się jakoś katolicy chwilowo (na dwa dni) zezłościli i pomordowali (przypadkiem zapewne) akurat żydów i muzułmanów....

Ok. Nie chcę ciągnąć tego wątku. Przyznaję, iż również wśród katolików zdarzają się ludzie źli. Zapewne należał do nich generał dowodzący akcją mordowania Jerozolimy i duża część krzyżowców. Jednak inne religie są często dużo gorsze.

A jakieś inne przykłady?
W czym jeszcze katolicyzm tak zawinił? Były wojny między katolikami i protestantami. OK, katolicy nie są pacyfistami, nie zawsze jest to złe, czasem trzeba bronić kraju. A oprócz wojen?

A czy ja mówię, że jakoś szczególnie zawinił? Twierdzę po prostu, że wbrew temu co twierdziłeś stronę temu o tym, że takie rzeczy u Was się nie zdarzają, katolicyzm się pod tym względem specjalnie od innych religii nie różni. Są gorsze i są lepsze.

No, dobrze. W tej kwestii powiedzmy i u nas były wypaczenia. Ale podałem wcześniej 2 argumenty teologiczne. W których akurat nasza wiara wypada lepiej. Nie tworzymy eschatologii na wzór doczesności, oraz nie wpadamy w błąd pelagianizmu, który w ukryty sposób człowieka ma za Boga, a przecież nim nie jest.

Nie bardzo rozumiem, dlaczego miałyby to być przewagi katolicyzmu. Ani nie jest powiedziane, że Transcendencja musi się diametralnie różnić od doczesności (czy że w ogóle istnieje jakaś Transcendencja - być może Bóg/Bogowie żyją w świecie, który trwał będzie wiecznie), ani nie dostrzegam, dlaczego wysiłki człowieka, będącego w końcu istotą twórczą, miałyby być daremne w obliczu Stwórcy (jedyna różnica między nimi jest taka, że człowiek nie potrafi kreować z niczego).

Łaska przystoi aniołom; człowiek - to coś więcej.

Nie używają terminu "łaska", ale korzystają z podanej przez Ciebie definicji.


Tak, śmiej się, że bliźni nie trafia w klawisze na klawiaturze!


A wiesz dlaczego była zamknięta? Bo mieszkańcy się i bali...

Swoją drogą, te Twoje "argumenty teologiczne" są dla mnie bardzo dziwne. Równie dobrze mogę stwierdzić, że argumentem za śiwaizmem jest fakt, że opisuje Boga w sposób osobowy i bezosobowy, oraz monistyczny i dualistyczny.

To, że w jednym przypadku coś się sprawdza, to jeszcze nie oznacza, że jest to reguła.

Dobrze byłoby wpierw zapoznać się z tezami religii chrześcijańskich i niechrześcijańskich. Różnice same rzucają się w oczy. A to czy, coś lepsze czy gorsze to każdy niech rozpatrzy własnym rozumem i własnym sumieniem.

To ja napisalam, ze wierzylam, i ze mi to zaszkodzilo. Eubulides prosil, zebym wyjasnila, w jaki sposob zaszkodzilo.
Po pierwsze -strata czasu. Gdy umysl jest najbardziej chlonny ja musialam wkuwac jakies prawdy wiary czy przykazania koscielne. Na pamiec. Obowiazkowa msza w niedziele (rano) i czwartek (wieczor) na ktorej dawali jakies karteczki, trzeba sie bylo potem nimi legitymowac. Spowiedz chyba przed msza w czwartki (jakis pierwszy czy ostatni piatek mialo to chyba znaczyc) na ktorej tez jakies karteczki. Czyli w skali tygodnia co najmniej 5 godzin.
To, czego sie nauczylam kompletnie w zyciu mi sie nie przydalo.
Do tego musze przyznac, ze trafilam na bardzo nieciekawych ksiezy. Najpierw usilowalam cos z tej religii zrozumiec, nie moglam. Wmawiali mi, ze jestem niedorozwinieta... Potem zaczelam kuc na pamiec, coz, juz bylam podpadnieta, bo prosilam o wyjasnienia. Wiec tez zle oceny. Doprowadzilo to do sytuacji, ze zwatpilam w swoje mozliwosci. Wykuje tekst na pamiec, wyrecytuje, i mam gorszy stopien niz ten co nic nie umial? Bylam dobra uczennica, uwazano mnie za pilna i inteligentna. Jakby nie to, jakby nie swieccy nauczyciele, mozliwe, ze bym dala sobie spokoj z dalsza nauka.'
Dalej. Bog sam o sobie mowi, ze jest sprawiedliwy i milosierny. Coz, tak mowi kazdy tyran. A tymczasem co robi? Topi cala ludzkosc z niemowletami, zwierzetami - co one zawinily? Chce wyprobowac Hioba- zabija jego dzieci. Potem daje mu nowe- Hiob szczesliwy, bo te nowe pewnie byly ladniejsze, grzeczniejsze niz te stare... I tak dalej.
Wiec jako dziecko pojelam, ze moze mnie walnac znienacka, bo taki bedzie mial plan. Nic dziwnego, ze go nie lubilam. A ksieza mowili, ze kto nie kocha Boga pojdzie do piekla.
Jeszce mi powtarzali, ze jak sie nie zmienie, to sie nie bede Bogu podobac. Bo dziewczynka ma byc grzeczna, nie miec wlasnego zdania, nie odzywac sie nie pytana i w pieknej sukieneczce kwiatki sypac i spiewac w chorze. No i grzech glowny - za duzo czytam...
Caly czas wzbudzane bylo poczucie winy. Przeciez po to wymyslono grzech pierworodny- zeby nawet ci, co nie grzesza byli winni.
Wiec mialam caly czas poczucie, ze nie spelniam bozych oczekiwan, a nawet jak spelniam, to nic to nie pomoze - patrz przyklady z Biblii.Wiec poczucie bezsilnosci, beznadzieji, braku perspektyw.
Byl okres, gdy postanowilam byc przykladna katoliczka. Horror. czy dwie modlitwy dziennie wystarczy? Czy skupilam sie dostatecznie podczas mszy? Czy moge kupic sobie ciastko, czy raczej dac na ofiare? I tak cale dnie. Malo to mnie do choroby nie doprowadzilo.
Moge napisac duzo wiecej. Ale mysle, ze to wystarczy. Po co psuc sobie zycie - ja uwazam, ze to zniszczylo by mi zycie gorzej niz alkoholizm. Szansa na istnienie jakiegokolwiek boga jest znikoma. Na istnienie akurat katolickiego - juz wlasciwie zerowa.
Jeszce jedno. Jako dziecko bylam pelna marzen o podrozach, odkryciach, widzialam sie jako uczona... A tu mowia, ze to mezczyzni sa przeznaczeni do wielkich zadan..
Kobieta ma byc podporzadkowana. Wiec czarna robota - na tym wlasnie hierarchia polega. Nawet dzisiaj mowie otwarcie - jakbym miala byc przykladna katolicka zona, to wole skonczyc jako narkomanka pod mostem.
Podroze mi sie sprawdzily. Teraz sie zastanawiam - Grenlandia kutrem czy Lofoty zaglowcem.

Wygląda mi to wszystko na zaburzoną osobowość...
W tym świetle te problemy (i inne, o których pisałaś w innych tematach) stają się wytłumaczalne.

trzecia...a gdzie w tym Twoi rodzice byli, rozmawiałaś z nimi o wierze, o swoich problemach ?