Pozostawił wybór Tobie, ba nawet nie chciał wiedzieć co będziesz jutro jeść na śniadanie, bo Twoje grzeszne ciało na nic Mu się przyda.Bardziej obchodzi Go Twój duch nie metabolizm

No to jest wszechwiedzący czy nie? Naprawdę proste pytanie. Nie obchodzi mnie, czy chce wiedzieć czy nie chce wiedzieć, tylko czy z góry wie o tym.
Właśnie w tym rzecz. Skoro wybór zostawił mi, to nie wie co wybiorę. Nie jest wszechwiedzący.
Grzeszne ciało? Cóż, Bóg je stworzył. Jeśli tworzy grzeszne rzeczy, to nie moja wina. Mogę popełnić samobójstwo poprzez zagłodzenie się. Tak powinienem postąpić? Jeśli jedzenie i wszystkie sprawy cielesne to grzech...

Oj "podkręcasz" słówka
Jest Wszechwiedzący, wie wszystko, Ty wiedzieć/znać swoich wyborów wcześniej nie musisz
Bóg nie musi Cię informować o każdym Twoim przyszłym wyborze, bo właśnie taka wiadomość mogłaby mieć wpływ na zmianę wolnego wyboru... a wtedy nie byłby już wolny
To tak np. dziś objawiłby się całemu światu informując że jutro wszystko to co istnieje zniknie...ilu ludzi zmieniłoby jutrzejszy wolny wybór? Ilu nadal pozostaloby ateistami?
Gdyby się nie objawił, a świat by się skończył wszyscy trwaliby przy swoich własnych wyborach.

Jeśli nie potrafi dzisiaj powiedzieć, co zjem jutro nie ingerując przy tym w moją wolność wyboru (np. zabierając inne możliwości), nie jest wszechwiedzący. Jeśli potrafi, nie istnieje wolna wola. Nic więcej w tym temacie mówić nie trzeba.
Naprawdę, nie obchodzą mnie konsekwencje. Ja chcę odpowiedź na prosty przykład. Jeśli nie potrafisz udzielić odpowiedzi, proszę - nie udzielaj żadnej.
Wskazywanie przykładu, gdzie wydarzenie (np. koniec świata) jest niezależne od człowieka nie wnosi nic nowego. Nie kwestionuję teraz wszechmocy (choć wszechmoc również nie może istnieć), tylko wszechwiedzę. Choć nawet w tym przykładzie, Bóg nie mógłby zmusić nikogo do wiary, bez pozbawiania wolnej woli.
To, że człowiek wiedziałby więcej wcale nie oznaczałoby, że nie ma wolnej woli. Po prostu wiedziałby więcej. Wiedza sama w sobie nie jest zła i nie oznacza wolności lub jej braku.
Osobiście pozostałbym ateistą nawet gdyby Bóg rzeczywiście dzisiaj powiedziałby o tym że istnieje, a świat się kończy. Po prostu nie wierzę w Boga. Niewiara nie oznacza kwestionowanie istnienia.

To znaczy nie pasuje Ci taki Bóg nawet gdyby istniał i stałby się wiedzą, a nie tylko wiarą lub jej brakiem.
Ok rozumiem.
Człowiek to tylko stworzenie, stworzone tak by nim być, Bóg nie ma obowiązku go informować o (dzielić się z nim swoją wiedzą) dalszych ludzkich wyborach.
Jego drogi to nie te które są naszymi, razi Cię to?
On majestatem, my u podnóżka...stworzeni w konkretnym celu, nie godzisz się z celem masz wybór, na dodatek w pełni świadomy.... nawet gdyby się pojawił nie uznasz Go.
No i jest ok, nikt do niczego Cię nie przemusza

Już milczę

To że gardzi ludźmi to dla mnie nie nowina. Dlatego przecież nie wierzę. Ale nie to jest istotą tematu

Bóg Kalart gardzi ludźmi?

Oczywiście że tak. Saqura w swoim poście przedstawia jeden z przykładów totalnej pogardy Boga wobec ludzkości. Ale.. to naprawdę nie wątek na ten temat, stąd skupmy się na wszechwiedzy Boga. Jeśli masz pytania offtopic, możesz je napisać na PW. Tematy w tym forum są naprawdę zaśmiecone, nie ma sensu powiększać bałaganu.
Chyba, że to pytania dotyczące pojęcia wszechwiedzy, to można jak najbardziej tutaj

Nie zrozumiałeś, to raczej ty gardzisz ludźmi i przenosisz to na Boga

Pogardą byłoby gdyby Wszechwiedzący Bóg widząc bunt ludzi wcześniej zrezygnował z obdarzenia ich wolnym wyborem.
Wtedy nie klikałaby sobie Saqura z Kalartem na temat: jest czy nie jest Wszechwiedzący, pasuje mi jako ktoś wyżej czy nie, a oboje by teraz siedzieli i słuchali Boga
no i to bez wyboru czy chcą słuchać co ma do powiedzenia czy nie

Od kiedy imię Boże brzmi Kalart?

Chodzi o boga Kalarta (a duża litera bo początek zdania), gdyby Kalart był bogiem.

Cóż. Też źle zrozumiałem, uznając po prostu że zabrakło przecinka. Jakie ma znaczenie jaki byłbym, gdybym był Bogiem? Ja nie gardzę ludzkością, tylko Bogiem. Bo i zasłużył. Odwzajemniam uczucie, jakim On darzy ludzi.
Powtórzę znowu, bo moderatorom chyba nie chce się wykonywać swojego zadania - temat dotyczy Wszechwiedzy. Jeśli chcesz atakować moje poglądy, możesz to robić przez prywatne wiadomości, ewentualnie zakładając nowy temat o roboczej nazwie "Bóg gardzi ludzkością".
Tutaj postaraj się powstrzymać od offtopicu.

No cóż, wobec tego gardzisz nie Bogiem, który jest prawdziwy i objawił się ludziom, ale bogiem, którego sobie wymyśliłeś i uznałeś za prawdziwego.

Po prostu Bogiem, który jest opisany w Biblii, jako ten, który ma za nic ludzkie życie i dowolnie je odbiera.
Choć trudno powiedzieć - czy uznajcie Gomorę i Sodomę, potop czy dzieje Hioba za wydarzenia faktyczne, czy tylko opowieści symboliczne?
Tak czy inaczej, Bóg - symbolicznie lub faktycznie - zabija ludzi. Możecie interpretować to jako łaskę, miłosierdzie, prawo, słuszny gniew - cokolwiek. Dla mnie to pogarda dla ludzi.
Nie żebym miał coś przeciwko. Szkoda, że Bóg nie gardzi grzesznikami również współcześnie. Świat byłby piękniejszy, gdyby pozabijał wszystkich grzeszników. Nawet gdyby musiał zabić i mnie, wtedy trudno. I tak byłoby na świecie lepiej.
Przecież Bóg jest "wszechwiedzący". Albo wie, że się nawrócę i zostawi mnie przy życiu, albo uzna że nigdy się nie nawrócę i mnie zabije. Z góry wie, co zrobię. Nieprawdaż?
W sumie mógł mnie zabić jeszcze przed narodzeniem. Na jedno by wyszło. I tak nie miałbym wolnej woli.
Dlatego wszechwiedza, rozumiana jako doskonałe pojęcie przyszłości, nie może istnieć jednocześnie z wolną wolą.