Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So kwi 27, 2024 3:23



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 137 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5 ... 10  Następna strona
 Bóg istnieje! Dowody i świadectwa wiary... 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Śr cze 04, 2003 15:49
Posty: 236
Post Bóg istnieje! Dowody i świadectwa wiary...
Wydaje się, że niektórzy ludzie są niejako zamknięci na miłość, jaką Bóg pragnie ich obdarzyć. Nie ma natomiast takiego człowieka, którego Bóg pozbawiłby możliwości poznania Go. Gdyby na świecie było tylu świadków wiary, co nauczycieli, możliwe, że ci drudzy umarli by śmiercią naturalną. Niektórzy opisali na tym forum różne przypadki z własnego życia, które szczególnie ich dotknęły, dały wiele do myślenia, a może wprost pozwoliły doświadczyć Wszechmogącego. Jeśli chcesz, to zachęcam abyś i Ty bracie, siostro podzielił/podzieliła się tym doświadczeniem, które może jakoś szczególnie przybliżyło Cię do Boga. A może masz jakiś dowód na Jego istnienie? Jeśli tak, to zechciej go wówczas zamieścić.
Zachęcam szczególnie kapłanów do złożenia świadectwa wierze. Podręcznikowe wykłady nawet u wierzących nie tylko mogą ich wiary nie pogłębić, ale ją wręcz sformalizować.
Mimo że temat może wydać się jednostronnym, to zachęcam także tych, którzy nie wierzą w istnienie Boga, aby podzielili się tym, co szczególnie wpłynęło na zmianę ich mentalności, albo dowiadczeniem, którego do dzisiaj nie potrafią wytłumaczyć czy zrozumieć.


Pn gru 29, 2003 14:50
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lis 29, 2003 12:52
Posty: 1364
Post 
Może skoro założyłeś ten topik, to uczynisz raz wyjątek i powiesz coś od siebie ? jakie jest twoje świadectwo Pielgrzymie ?


Pn gru 29, 2003 22:14
Zobacz profil
Post 
Mowiłeś, Pugu, że nie chcesz już dyskutować z "Pielgrzymem". A jednak odpowiedziałeś mu jako pierwszy :biggrin: :biggrin: :biggrin: Cóż więc Cię do tego skłoniło ? Czyzby przewrotność ? Albo wyrzuty sumienia ? :biggrin: :biggrin:

Cóż, Pielgrzymie !
Dla mnie "podstawowym", na bieżąco doświadczanym "cudem" jest - nazwię to "cud modlitwy"
Jestem człowiekiem jak każdy inny... Ze swoimi zaletami i wadami.
I kilkakrtotnie zdarzało mi się znaleźć w sytuacji pozornie "bez wyjścia".
W sytuacji, gdy przestało pomagać jakiekolwiek "racjonalne myślenie" znalazłem autentyczną pomoc w modlitwie...
To jest dla mnie wręcz niepojęte, jak szybko i skutecznie można znaleźć wyjście po wyspowiadaniu się i solidnej modlitwie... Nawet, jeżeli ktoś próbowałby wytłumaczyć w jakiś "racjonalny" sposób sam fakt, że po modlitwie znalazło się drogę wyjścia z trudnej sytuacji - nie jest w stanie zrozumieć tej wewnętrznej radości i spokoju, jakich się wtedy doświadcza...


Wt gru 30, 2003 10:05
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lis 29, 2003 12:52
Posty: 1364
Post 
Ddv, ten człowiek mnie zwyczajnie wkurza, bo sam nigdy nic nie mówi ... To forum dyskusyjne, mam dość oceniania, czy przytaczania słów innych. A ten topik to kolejna zabawa w wyciąganie zwierzeń od innych samemu pozostając w cieniu ...


Cz sty 01, 2004 20:24
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 08, 2004 14:13
Posty: 77
Post 
Ludzie przedewszystkim nie kochaja siebie samych. Nauczeni zostali przez społeczeństwo, religie, kościół do ktorego należą, że nalezy kochac Boga, luzi wokół, a siebie samego to juz narcyzm itd.
Tak więc biedni ludzie odłączyli się od Boga w swoim sercu, zablokowali swoja własną miłość do ich samych - a to sprawia , że nagle im tej miłości brakuje i zaczynają ją żądać, tak ŻĄDAĆ! od innych. Tak zaczyna się rodzić strach o przetrwanie i o miłość za wszelką cenę!

Gdyby ludzie zaczęli od siebie samych - świat stałby się rajem, kazdy zaczął by innych kochac nie dlatego, że musiałby, ale dlatego że taka była by jego własna wola!

Dziś ludzie sa "nadętymi kukłami" którzy nie maja głosu, mają same autorytety w które wierzą, choć nie do końca rozumieją - zatracili siebie samych i szukaja szczęścia i miłości , której nie znajdują, bo jak człwoiek ktory nie pojmuje miłości może dać miłość komuś innemu???!!!

POzdrawiam.

_________________
Kto zobaczy we mnie coś dobrego, zobaczy siebie. Niech nie łudzi się ten, który na głupotę skazany, bo nic więcej nie zobaczy, tylko ból i winę swoją. Ten zrozumie, kto rozumem i sercem włada. Kto ma oczy zamknięte niechaj się martwi.


Cz sty 08, 2004 15:51
Zobacz profil ICQ
Post 
Bredzisz "współczujący".


Cz sty 08, 2004 16:16
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 08, 2004 14:13
Posty: 77
Post 
Teofil, Jan napisał(a):
Bredzisz "współczujący".


Tak mówi człowiek który mówi o sobie chrześcijanin. Może wierzysz w to co mówią inni, bo samemu sie tobie nie chce poszukać prawd zycia. Może wolisz pomyłki innych ludzi.
Może nawet wiele spraw jest dla ciebie jasnych - ale to nie znaczy ze to co dla ciebie jest jasne - jest prawdą.

"Po owocach poznacie dobre i złe drzewa" - Twój owoc raczej miernie smakuje. Nie będę więc Cię oceniał. Przebaczam Tobie bo nie wiesz co czynisz.

_________________
Kto zobaczy we mnie coś dobrego, zobaczy siebie. Niech nie łudzi się ten, który na głupotę skazany, bo nic więcej nie zobaczy, tylko ból i winę swoją. Ten zrozumie, kto rozumem i sercem włada. Kto ma oczy zamknięte niechaj się martwi.


Cz sty 08, 2004 17:17
Zobacz profil ICQ
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 19, 2003 8:14
Posty: 487
Post 
Współczujący , napisałes:

Dziś ludzie sa "nadętymi kukłami" którzy nie maja głosu, mają same autorytety w które wierzą, choć nie do końca rozumieją - zatracili siebie samych i szukaja szczęścia i miłości , której nie znajdują, bo jak człwoiek ktory nie pojmuje miłości może dać miłość komuś innemu


Zadziwiasz mnie Współczujący czyżbyś zapomniał, że jesteś człowiekiem?
Czy Ty znasz, rozumiesz i znalazłeś miłość: Współczujący?
Z Twojego pisania wynika, że tak, że ją znalazłeś…. Proszę, jeśli chcesz i możesz podziel się tym z nami. Poznana Miłość tak bardzo rośnie w sercu, że nie można jej utrzymać, ona chce wyjść by „powiedzieć” innym, że jest jedno serce, to dla niej za mało … Człowiek, który ją poznał i jej doświadczył, jest jej „narzędziem” – roznosi ja jak listonosz mający adres – „bliźni”.

A co powiesz na takie określenie „dobry widzi wszędzie dobro”?

Miłość Boża [Amor de Dios] – Sprawuje podobieństwo pomiędzy miłującym, a miłowanym //Jan od Krzyża//

_________________
Bóg zna Twoją przeszłość, ofiaruj mu teraźniejszość a On zatroszczy się o twoją przyszłość.


So sty 17, 2004 20:55
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 08, 2004 14:13
Posty: 77
Post 
To tylko uzasadnienia, chcesz świecić, trudno się Tobie przyznać do tego, żeś jest "kupą gówna"! Wiesz - mówisz prawdę, taki jestem, każde Twoje słowo mówi prawdę, tylo co z tego masz? Udowodniłeś właśnie, że człowiek nie wart jest niczego, że to zgniłe zgliszcza, że człowiek to pomyłka. Powiedziałeś tyle, że ja już nic nie mam do dodania. PO prostu nie potrafię być lepszy od Ciebie. Widzę, żeś jedyny doskonały na tej ziemii. Pięknie ująłes na samym końcu - dobry człowiek widzi dobre rzeczy - bardzo pasuje to do tegoś co napisał wczesniej. Szkoda, że ludzie tak pojmuja innych. Wybaczam Tobie. Ja wiem że jestem kupą gówna i nie będę udowadniał że nei jestem, Ty zaś rób jak chcesz, masz prawo walczyć o przetrwanie.

"Sam powiedziałeś - dobry człowiek widzi - to jakim Ty jesteś człwoiekiem, jesli nie widzisz?"


Współczujący!
Potraktuj to jako oficjalne ostrzeżenie ... następnym razem uważnie dobieraj słowa i myśli.

_dzika_

_________________
Kto zobaczy we mnie coś dobrego, zobaczy siebie. Niech nie łudzi się ten, który na głupotę skazany, bo nic więcej nie zobaczy, tylko ból i winę swoją. Ten zrozumie, kto rozumem i sercem włada. Kto ma oczy zamknięte niechaj się martwi.


So sty 17, 2004 23:25
Zobacz profil ICQ
Post 
Wspólczujący !

Ktoś, kto otwiera się tylko na na czerpanie od innych a nie potrafi sam z siebie dobra dawać bezinteresownie - tem nie wie, co to prawdziwa radość i miłość...
Jest faktem, że więcej radośći jest w dawaniu niż w braniu.... Ale do tego trzeba dojrzeć !!!
A w tym "dorzewaniu" pomaga nam religia...
Nie zapominaj również, iż szkodzenie sobie w jakikolwiek sposób jest grzechem...
Egoizm jest potwornym grzechem...
A dla mnie - działanie egoisty (człowieka nadmiernie kochającego samego siebie)- jest działaniem o podobnych skutkach, jak działanie człowieka niedowartościowanego...


So sty 24, 2004 8:09
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 08, 2004 14:13
Posty: 77
Post 
Mówiłem o tym, że wyschnięte drzewo nie potrafi dawać dobrych owoców, mówiłem o tym, że jeśli nie znajdziesz w sobie tej miłości którą już masz - to nigdy nikomu nie pomożesz.

Tylko człowiek szczęśliwy potrafi dawać i dzielić się szczęściem z innymi. To proste prawo, prosty mechanizm;)

Dzika, nie będę pysznił się mówiąc tak jak pasuje innym wbrew temu co myślę, powiedziałem po prostu to co myślę i czuję, tak traktuję pokorę, móc powiedzieć swemu bliźniemu dokładnie to co myślę i czuję i pozwalając bliźnim mówić dokładnie to samo.
Ale dziękuję za ostrzeżenie - będę więc sposował język przypowieści w momentach gdy zaistnieje taka potrzeba, skoro istnieją ludzie którym nazywanie biaym białe i czarnym czarne wielce się nie podoba.
Kiedys zadawałem sobie pytanie - czy lepiej jest mówić naokoło, czy lepiej prosto do celu. Ten drugi sposób jest na tyle fajny, że pozwala żyć szczęśliwie;)
A czy przez to zawsze muszę być grzeczny, idealny - czy gdyby m był doskonały we wszelkiej dobroci - byłbym szczęśliwym człowiekiem - NIE - ale jeśli jestem w środku mogę być nie tylko szczęśliwy, mogę również kochać. Sam mówię prosto i nie wymagam od innych aby mówili na około.

_________________
Kto zobaczy we mnie coś dobrego, zobaczy siebie. Niech nie łudzi się ten, który na głupotę skazany, bo nic więcej nie zobaczy, tylko ból i winę swoją. Ten zrozumie, kto rozumem i sercem włada. Kto ma oczy zamknięte niechaj się martwi.


Śr sty 28, 2004 3:07
Zobacz profil ICQ

Dołączył(a): Śr cze 04, 2003 15:49
Posty: 236
Post Pielgrzym jest pielgrzymem.
Msza Święta jest chyba najdoskonalszą modlitwą; ponadto jest ona centrum i szczytem życia Kościoła. Gdy jest celebrowana przez namiestnika Chrystusa - papieża, uczestnictwo w takiej liturgii jest z pewnością wielką łaską Bożą. Być może niejednokrotnie uczestniczyłeś we Mszy Świętej celebrowanej przez Jana Pawła II. Takie wydarzenie być może nawet odmieniło Twoje życie, skierowało je na inne tory, napełniło szczególną mocą Ducha Świętego potrzebną do dalszego głoszenia Ewangelii...
Było mi dane dzięki Bożej Opatrzności uczestniczyć w obchodach jubileuszowych dwudziestej piątej rocznicy pontyfikatu Jana Pawła II. Obrazek to niecodzienny, gdy na placu Świętego Piotra pojawiają się tysiące Polaków. Choć miejsca były już zajmowane na długo przed rozpoczęciem celebry, to jednak plac dopiero wówczas na dobre się zapełnił, gdy oczom wiernych ukazała się sylwetka Papieża. Ten przybity do krzyża człowiek nie tyle mówi o Chrystusie co o Nim świadczy... Jeśli jesteś chrześcijaninem, to zapewne siłą rzeczy dostrzeżesz w Ojcu świętym Chrystusa działającego poprzez jego posługę.
Jawił się moim oczom człowiek o, potocznie mówiąc, niewielkich siłach fizycznych, ale za to - potężnym duchu. I to właśnie Duch Święty udziela Janowi Pawłowi II takiej mocy, aby był on w stanie kontynuować wyznaczoną mu przez Boga misję...
Beatyfikacja matki Teresy również była wielkim wydarzeniem. Spotkanie z ludźmi z całego praktycznie świata przypominało tę prawdę, że Kościół jest jeden, święty, powszechny i apostolski. I właśnie ta bezpośrednia bliskość jakiej było mi dane doświadczyć, wspólne uczestnictwo w celebrze bez podziału na "lepszych" i "gorszych", na "bogatych" i "biednych", na "duchownych" i "świeckich", na "dojrzałych" i "niedojrzałych" niejako przypominało, że Bóg nie ma względu na osobę i wszyscy stanowimy jedną rodzinę...
Takie wydarzenie jak wspomniane jest przede wszystkim spotkaniem z Bogiem, ale również jest to spotkanie z bliźnim oraz... sobą samym. Wystarczy, że zrozumiesz wtedy jedną rzecz, że Bóg ukaże Tobie choć jeden szczegół, który dotąd był przed Tobą zakryty, to wówczas Twoje życie duchowe z pewnością ulegnie pogłębieniu.

Blado wypadają jakiekolwiek transmisje medialne takich uroczystości wobec pełnego w nich uczestnictwa. Trudno się najeść przez telewizor czy radio. Czym innym jest jedynie duchowa obecność ubogacona przekazem z którejś tam ręki, a czym innym obecność również fizyczna dzięki której stajesz się naocznym świadkiem wydarzeń...
A tym bardziej, gdy masz jeszcze 1500 kilometrów "w nogach"...

Pragnę tu choć trochę Cię zachęcić do pielgrzymowania - zwłaszcza pieszego pielgrzymowania. Tego rodzaju pielgrzymka ma specyficzny charakter - to taka wyjątkowa podróż z Panem Bogiem. Nie powinno się tego rozpatrywać w kategorii: "co jest lepsze: pielgrzymka - czy jakieś inne "zajęcie", pielgrzymka - czy adoracja Najświętszego Sakramentu, pielgrzymka - czy nie-pielgrzymka?". Nie powinno, bo to Bóg sam powołuje określonego człowieka do określonego zadania, z określoną misją, i ważne jest to, aby jak najdoskonalej wypełnić wolę Bożą, a nie to, żeby zmierzać do Nieba "po swojemu". Nie każdego Bóg powołuje do danej rzeczy (na przykład podjęcia pielgrzymki), ci jednak powołani, którzy odpowiedzą na Jego wezwanie z pewnością nie będą zawiedzeni.
Pielgrzymki nie należy również rozpatrywać w kategoriach wyczynu zasługującego na mniejsze lub większe uznanie w oczach "innych".
Podczas pieszej pielgrzymki Bóg pozwala spojrzeć na świat z pewnego dystansu, jakże potrzebnego w życiu chrześcijanina; niejako przypomina również tę prawdę, że jako ludzie - jesteśmy ciągłymi pielgrzymami Absolutu; wreszcie udziela łask zarówno podejmującemu wyzwanie, tym, za którymi się on wstawia, jak i innym znanym Bogu duszom.
To również wspaniałe antidotum na wszelką głupotę, jaka ciągnie od świata...


Śr sty 28, 2004 13:20
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sty 26, 2004 16:10
Posty: 1251
Post 
www.egzorcyzmy.katolik.pl/index.php?id= ... swiadectwa

_________________
www.youtube.pl/wilczeoko69


Wt cze 22, 2004 14:57
Zobacz profil

Dołączył(a): N mar 28, 2010 21:56
Posty: 1
Post Re: Bóg istnieje! Dowody i świadectwa wiary...
Jestem stosunkowo młodą osobą, ale wiele w swoim życiu przeszłam. Kiedy niecałe dwa lata temu zawalił mi się cały świat, o wszystko obwiniłam Boga. Nie widziałam żadnych konkretnych znaków czy dowodów jego istnienia. W tym czasie nieźle wmieszałam się w okultyzm i spirytyzm, kręciło mnie wszystko, co oddalało mnie od Boga. W pewnym momencie wyrzekłam się Go i wręcz zarzekałam się, że Jego pomoc jest mi w życiu niepotrzebna...
Im bardziej oddalałam się od Boga, tym bardziej podświadomie Go szukałam.
Przez długi czas nie uczestniczyłam w Eucharystii, więc kiedy w końcu wybrałam się do kościoła, poczułam się jak w sekcie głoszącej nowinę o Bogu. Śmiałam się z pełnego kościoła ślepo wierzących i naiwnych ludzi.
Czegoś jednak w życiu mi brakowało, nie miałam konkretnej ostoi. Mimo kochającej rodziny i oddanych przyjaciół czułam się niesamowicie samotna. Nic nie sprawiało mi radości, mechanicznie przeżywałam każdy dzień, nie widziałam dla siebie ratunku.
Wtedy jakaś niesamowita siła pokierowała mnie do nauczycielki z fizyki, teraz wiem, że był to zamierzony cel Boga. Owa pani jest świeżo upieczoną nauczycielką, zaraz po studiach, o wierze takiej, że mogłaby góry przenosić. Odbyłam z nią długą rozmowę na temat tego, jak pogubiłam się w swoim życiu, a ona obiecała pamiętać o mnie w modlitwie, aby Bóg działał w moim sercu.
Początkowo uznałam ją za nawiedzoną, przecież nikt nie zapewniał mnie wcześniej o modlitwie...
Pewnego dnia otrzymałam smsa od niegdyś kolegi, obecnie chłopaka, o odnowie w Duchu Świętym w Częstochowie. Nieświadoma niczego, co dzieje się podczas mszy, pojechałam z zamiarem przywrócenia Boga na pierwsze miejsce w swoim życiu. Zabrałam ze sobą bliską koleżankę, co by mnie wspierała i wiadomo - we dwoje zawsze raźniej.
Sam widok mnie przeraził... Ludzie padali na ziemię, śmiali się, płakali, krzyczeli męskim głosem.
W pierwszej chwili miałam ochotę opuścić katedrę i na własną rękę wrócić do domu, ale wtedy głos w mojej głowie powiedział "Zostań!".
Udałam się do spowiedzi, szczerze żałowałam swoich grzechów, przystąpiłam do Komunii Świętej.
Podczas modlitwy wstawienniczej napełnił mnie Duch Święty i przywrócił moją wiarę. Doznałam także wylania Ducha Świętego (tzw. spoczynek w Duchu Świętym) i leżąc na podłodze, modląc się, zobaczyłam przed sobą Chrystusa, który podaje mi rękę i zaprasza na swoją ścieżkę. Poczułam przyjemne ciepło i falę nieograniczonej miłości.
Chwilę później podeszłam do ołtarza i gorąco modliłam się o wiele łask dla siebie.
Był to cud mojego zbawienia!
Na owe spotkania jeżdżę do Częstochowy raz w miesiącu z coraz większą grupą zagubionej młodzieży, szukającej Boga w swoim życiu.
Na marcowym spotkaniu otrzymałam od Jezusa charyzmat ewangelizacji i staram się świadczyć o Jego miłości swoimi czynami i głęboką wiarą.
Modlitwa przynosi niesamowite owoce, a Bóg powiernikiem moich radości i mojego cierpienia. Jego miłość jest niepojęta! Gdybyśmy wiedzieli jak bardzo nas umiłował, umarlibyśmy ze szczęścia!
Wiem, że ma dla nas wiele łask, lecz musimy poprzez swoją miłość, umieć o nie prosić.

"Gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko jest na swoim miejscu".


N mar 28, 2010 22:21
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt mar 27, 2009 20:51
Posty: 55
Lokalizacja: Warszawa
Post Re: Bóg istnieje! Dowody i świadectwa wiary...
[quote="Pielgrzym."]Wydaje się, że niektórzy ludzie są niejako zamknięci na miłość, jaką Bóg pragnie ich obdarzyć. Nie ma natomiast takiego człowieka, którego Bóg pozbawiłby możliwości poznania Go. .[/quote]
Wydawało mi się, że właśnie jestem tym "zamkniętym na miłość". Ale starałem się Go poznać. I wreszcie mnie pokonał. A jak to było opowiem.
Urodziłem się w 1926 r. z ojca niewierzącego i matki obojętnej ale wychowany byłem po katolicku. Znałem katechizm i nic więcej. Straszne lata wojny właściwie ani mnie nie oddaliły ani nie przybliżyły do Boga. Na studiach (chemia, fizyka) zacząłem się interesować czy można udowodnić istnienie Boga. Jednak po studiach przyszły kobiety, praca, potem małżeństwo, dzieci co oddaliło mnie od wiary. Trzeba zaznaczyć, że były to lata szalejącej propagandy ateistycznej. Jednym z argumentów ówczesnych ateistów był pogląd, że wszechświat nie został stworzony przez Boga, jak nauczała Biblia, lecz, że materia, wszechświat nie miały początku ani końca. Jednak z chemii i fizyki to nie wynikało tak oczywiście. Gdy w latach 60 uzyskałem częściowy dostęp do naukowej literatury zachodniej, okazało się, że astronomia i fizyka wyraźnie sugerują, że wszechświat mógł mieć początek. (W literaturze radzieckiej i polskiej o tym była cisza lub nieśmiałe wzmianki, że kapitaliści wprowadzają fałszywe teorie o możliwości początku wszechświata.). Znowu zacząłem się interesować tym zagadnieniem i wreszcie w latach 80 po odkryciu i potwierdzeniu istnienia tzw. promieniowania resztkowego uzyskałem pewność, że wszechświat został stworzony kilkanaście miliardów lat temu. Szczegóły tego stworzenia i rozwój wszechświata wg astronomii, fizyki i chemii tylko częściowo zgadzały się z opisem biblijnym co dla mnie jest zupełnie zrozumiałe ale sam fakt stworzenia czy jeśli ktoś woli powstania wszechświata jest zgodny tak z biblią jak i nauką. Ubocznym dowodem jest to, że ateiści teraz tego problemu nie poruszają ograniczając się do forsowania teorii ewolucji. Na tym zakończę ten post a następny będzie o prawdzie ewangelii.
Jeśli będzie zainteresowanie tematem stworzenia wszechświata mogę to w dalszych postach rowinąć.
Andrzej Kotarski


So kwi 24, 2010 20:41
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 137 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5 ... 10  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL