Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pn kwi 29, 2024 7:54



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 144 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5 ... 10  Następna strona
 Dlaczego nie wierzę. 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pn lut 16, 2004 23:02
Posty: 23
Post Dlaczego nie wierzę.
Nie wierzę ponieważ uważam iż wszystko co wiadomo ludziom o Bogu pochodzi od innych ludzi. Wszyscy mowia o Slowie Bozym, ale nikt go nie zna "z pierwszej ręki" - wszystko z podan, relacji, zapisów, niekiedy zupełnie niepewnych, z niewiadomych źródeł. Ktoś coś napisał - ok, Słowo Boże, przyjmujemy, ktos inny - bzzzzt, apokryf, nie nada się do kanonu. Dla mnie to żadna wykładnia, jesli odrzuci sie wszelkie emocje i spojrzy CHŁODNO na WSZYSTKIE religie (nie zebym miał coś do którejś szczegolnie, uwazam ze wszystkie są tak samo fałszywe) to dojrzy sie wylacznie mocną psychologię w stylu "blogoslawieni ktorzy nie widzieli a uwierzyli" bazującą na lęku przed nicością po smierci lub brakiem sensu zycia.

Religie przeczą sobie nawzajem, ich problemem jest to ze nie bazują jedynie na wierze w jakiegos tam Boga (co mozna uznac za wspolny mianownik), ale wyprowadzają z tejze wiary dziesiatki dogmatów (ktorych nawzajem oczywiscie nie uznają), w ktore wierzą z równą mocą co w owego Boga. Innymi słowy - jesli chce sie byc w religii X no to trzeba wierzyć w jej dogmaty i uznawać dogmaty religii Y za fałszywe (więc logiczne: uznawać całą religię Y za błędną, z wyjątkiem owego wspolnego mianownika jakim jest Bóg). Od razu widac ze najbardziej prawdopodobny jest fakt ze zaden z dogmatow ktorejkolwiek religii nie jest prawdziwy, ze to tylko nawarstwienie jakichs teorii powstalych w wyniku jakichs okolicznosci historycznych, społecznych itp. Odwolywanie sie do wspolnego mianownika (Boga) w ramach ekumenizmu z logicznego pktu widzenia nie ma zadnego znaczenia - wszystkie religie nie moga być prawdziwe. Najrozsądniej jest przyjąć że zadna nie jest prawdziwa i zaczac zastanawiac sie samodzielnie nad odpowiedziami na podstawowe pytania.

Co jest po śmierci? Najbardziej NATURALNA odpowiedz na to pytanie brzmi: "to samo co przed urodzeniem". Czyz odpowiedz taka nie nasuwa sie Wam sama, bez dorabiania jakichs dziwnych nieweryfikowalnych ideologii? Ktos powie ze KAZDA odpowiedz jest tak samo nieweryfikowalna. Owszem, ale moja odpowiedz jest intuicyjnie najprostsza i nie trzeba jej zadnymi apologetycznymi czy teologicznymi dywagacjami podpierac, nie trzeba opasłych katechizmow wydawać by ją jakoś objaśniać. Nie rodzi miliona innych pytan na 99% ktorych odpowiedz brzmi "nie mozemy tego ogarnac naszym umyslem".

Jesli o CZYMKOLWIEK powiemy ze "nie mozemy tego ograrnac naszym umyslem", "to nie jest do zrozumienia naszą ludzką logiką" lub cos w tym stylu, to najprawdopodobniej tego czegos obiektywnie nie ma i tyle, jest to jedynie wykwitem naszej bujnej wyobrazni. Logicznie patrząc: mozemy tworzyc nieskonczenie wiele konstrukcji myslowych, nie tylko "Bog" "dusza" "krasnoludki" po czym stwierdzac ze ich percepcja jest dla nas nieosiagalna ale dalej z dumą twierdzić ze konstrukcje te NIE sa tylko wytworami naszej wyobrazni, lecz bytami istniejącymi w rzeczywistosci. Jesli jakiegos wykwitu wyobrazni nie mozemy uzasadnic zdroworozsądkowo, a wykwit ten daje nam rzeczy tak POTRZEBNE jak nadzieję czy sens zycia, to zakładamy sobie blokadkę: "to jest prawda, ale nie da się tego wyjasnic, wiec nie wnikam w to". Czysta psychologia - zapewnianie sobie komfortu psychicznego i nałożenie blokadki. Niewierzący siłą rzeczy tego komfortu się pozbawia, więc w zasadzie nie wierzyć - jest nieatrakcyjne dla człowieka. Stąd liczbowo przewaga wierzących, przy czym 99% wyznawców religii tak narpawde nie ma glebszego pojęcia o swoich religiach, co doskonale potwierdza moją teorie - nie potrzebują zgłębiać wiary, bo po co? Wazne by zaspokoic potrzebe posiadania nadziei i sensu egzystencji i uzyskac komfort psychiczny. Reszta jest niewazna.

Skad wzial sie wszechswiat? Nie wiadomo, ale trzeba mocno sie liczyc z tym ze odpowiedz "Bog go stworzyl" moze zostac obalona przez naukę. Na razie nie ma co sie nad tym zastanawiac. To jest wciaz niezbadana dziedzina, ale dziedzina NAUKI, lekkomyslnoscia byloby przypisywac to zagadnienie do dziedziny TEOLOGII czy czegos w tym rodzaju.

Teologia tak naprawde nie powinna istniec, jest jedną wielką parodia samej siebie, gdyz na kazde inteligentniej postawione pytanie musi odpowiedziec zdaniem w stylu "to poza nasza percepcja/logiką/rozumem itp". Co komu po takiej odpowiedzi? Nic! To po co sie tym zajmowac?

Dziękuję za uwagę.

Pozdrawiam.


Wt lut 17, 2004 0:56
Zobacz profil
Post 
Witaj comrade,

Właściwie przerobiliśmy jednak te zagadnienie z Pug'iem w ciągu ostatniego miesiąca.
Na dobrą sprawę poleciłbym Ci przejrzenie już przerobionych wątków.
Jednakże skoro założyłeś nowy wątek, to niech Ci będzie, napiszę z jedną odpowiedź.
Nawiasem mówiąc to co napisałem nie jest zbyt 'silne'.

Ja nie jestem teologiem i nie posiadam ich ochoty do wyjaśniania wszystkiego w ciągu jednego pokolenia. Wychowałem się w rodzinie katolickiej, ale przez pierwsze 19 lat swego życia byłem skrajnie sceptyczny. Dało mi to tę świadomość, że w tej kwestii dowodów nie ma, a emocje, które ona budzi są dosyć niepotrzebne.
Patrząc pobieżnie na zagadnienie można uznać kwestię nawet za nieinteresującą, gdyż skoro nie można nic udowodnić to po co się tym interesować.
Mimo to niedawno, kilka lat temu, uznałem teizm.
Przyznam od razu mężnie, że sama religia, katolicyzm, który ostatecznie zaakceptowałem, był już o wiele bardziej konsekwencją tego, że urodziłem się w rodzinie katolickiej.
Do teizmu doszedłem jednak drogą rozumową, mimo że jak wiemy dowodów empirycznych nie ma (i być nie może).

Otóż podstawową kwestią, którą zarzucał religiom kilkunastoletni PTR było to, że mógłbym urodzić się w dowolnej innej. I gdyby się tak stało nie byłbym katolikiem i wierzyłbym w coś całkowicie innego. Otóż mógłbym urodzić się w islamie i żyłbym sobie jako muzułmanin. Dowiedziałbym się też, że chrześcijanie są przez Allacha potępiani, albowiem ich święta księga - Koran, określa chrześcijan jako ludzi wierzących w wielu bogów.
Nie wiedziałem wtedy jeszcze, że Kościół Rzymski w swym nauczaniu powiada, że owe Mistyczne Ciało Chrystusa to nie tylko KRzK. Stąd też każdy może być zbawiony -- na dobrą sprawę również ateista. Zauważ więc, że moja katolickość nie oznacza abym przekreślał jakiegokolwiek człowieka ze względu na jego światopogląd.

A więc w tym miejscu dosyć wyraźnie odpada zarzut, że katolicyzm odrzuca inne drogi do Boga.
(Tego muzułmanin Ci nie powie)

Ponadto to co napisałeś jest poszukiwaniem cudu w sensie ludowym jako dowodu na istnienie Boga. Przecież nie trudno zauważyć, że Bóg nie jest Twórcą tylko tego co nieznane. On jest Twórcą również tego co znane bardzo dobrze. Sam uporządkowany świat jest przesłanką (przesłanką a nie dowodem) za istnieniem Boga.
Również np. to, że posiadamy informacje o istnieniu po śmierci jest przesłanką (a nie dowodem) za istnieniem Boga. Doprawdy z ewolucyjnego punktu widzenia, przy ograniczeniu ateizmem, niekoniecznie byłoby zasadne byśmy trwonili czas na religijność.

To, że przeczą sobie religie nawzajem może być po prostu efektem, że ludzie poszukiwali Boga zaczynając z różnych punktów. Wszak dziś jeszcze świat się nie kończy i religie również.

Z tym lękiem przed śmiercią to argument fatalny. Co więcej nie uczciwy.
Otóż za rozsądne (albo racjonalne) wydaje mi się coś, czemu nie można postawić kontrtezy przeciwnej, równoprawdopodobnej. Jeśli można postawić dla p, jakieś równieprawdopodobne ~p, to trudno utrzymywać by p było dobrym argumentem.
Otóż istnieje taka możliwość, że istnieje Bóg. Taką hipotetyczną możliwość uwzględnił w jakimś okresie każdy człowiek. Otóż można powiedzieć, że ateizm jest wywołany lękiem przed nieznanym, że jest ucieczką przed Bogiem w świat prostego racjonalizmu oświeceniowego.
I co więcej ten zarzut z pewnością opisuje poprawnie jakąś część ateistów (choćby wąską część).
Podobnie jest z Twoim zarzutem. No i oczywiście one się znoszą.

Piszesz też coś takiego:
Cytuj:
Co jest po śmierci? Najbardziej NATURALNA odpowiedz na to pytanie brzmi: "to samo co przed urodzeniem".

Wiesz co? Ateizm tworzył się w oświeceniu. Dla umysłu oświeceniowego dzisiejsza wizja Wszechświata byłaby większym cudem, aniżeli zmarstwychwstanie Jezusa czy dożywotnie dziewictwo Maryi.
A jakbyś nie chodził do szkoły, to jaka byłaby naturalna odpowiedź na pytanie czy Ziemia jest kulą? Pobieżny rzut wzrokiem co pokazuje? Płaska, czyż nie?
Otóż comrade robisz kolejny nieuprawniony błąd. Wykorzystujesz zwyczajnie to, że trochę więcej wiemy o świecie niż nasi przodkowie. Całkowicie jednak ignorujesz fakt, że gdyby zrobić skalę na której maksymalna możliwa do zdobycia wiedza wynosiłaby 10 000, to ludzkość stoi na etapie 5. Naprawdę nie ma podstaw do stwierdzenia, że po śmierci nie ma nic.
Oczywiście jest prawdą, że udowodnić, że po śmierci jest coś musi ten, który twierdzi, że po śmierci jest coś. Problem w tym, że żyjąc w tak niezwykłym miejscu jakim jest nasz Wszechświat nie doszliśmy do tego wniosku na drodze empirycznej. Wierzymy w Objawienie comrade. Wiem, że Cię to nie usatysfakcjonuje. Jednakże jeśli jest Bóg, który nam to objawił, to jest to prawda. Jeśli nie ma Boga, to prawdą to nie jest.
Ty zaś twierdzisz, że nie ma Boga.

Może nie w tej kolejności powinienem pisać, ale rozważmy jeden aspekt postaci Jezusa.
Pomyśl nad czymś takim. Co znaczyłoby być Synem Bożym.
Otóż - ale to moim zdaniem - skoro każdy z nas jest częścią Wszechświata, i skoro/jeśli istnieje Architekt/Bóg, to każdy z nas jest synem/córką owego Architekta/Boga.
Jeśli jest Bóg, jesteś synem bożym.
Problem w tym, że - posługując się tym nazewnictwem - synowi i córki boże nie szukają Jego woli. Co więcej! Jakiż człowiek żyje całe swoje życie wybierając to, co jego najgłębsze uczucia interpretują jako dobro /choćby subiektywne/. Jakiż człowiek żyje zawsze w zgodzie z tym co w głębi siebie uważa za dobro?
Otóż uważam, że jeśli byłby ktoś taki kto żyje tak, że w każdej chwili wybiera to co uważa za dobro /ale w zgodzie z naprawdę wszystkimi wewnętrznymi przeczuciami/ mógłby być Synem Bożym z dużych liter. Ktoś tak wyczulony na wolę Boga, byłby Synem Bożym.

Zostawmy na razie Drugą Osobę.
Dlaczego więc w ogóle Bóg? Czy w ogóle jest taka możliwość? Czy może być uznanie teizmu zdrowo - rozsądkowe?
Otóż dam Ci link do pewnego niezłego artykułu
http://150.254.193.77/thfac/p/pr/ak2/sw.html
Zanim zaczniesz polemizować z tym przeczytaj to ze dwa razy. Rozmowa o tym odbyła się z resztą tu: http://www.forum.wiara.pl/viewtopic.php?t=592
Jak widzisz daliśmy sobie tam już na spokój.
Nie mam siły ani ochoty kolejny raz rozpisywać się, że istnieją pytania, których nie znamy; istnieją niektóre, które znamy, a na niektóre z nich tylko poznaliśmy odpowiedzi. My to comrade wiemy doskonale. Nasza wiara nie jest naiwna.

Otóż comrade nikt nie twierdzi, że posiadamy dowód w sensie empirycznym o istnieniu Boga.
Ja jednak uważam teizm za najbardziej prawdopodobny i co więcej jestem zadowolony z wyobrażeń katolicyzmu.

Teraz tak wkleję to co napisałem na tym Forum dawniej.
To również Ci pokaże być może, że teizm może być wynikiem intelektualnej refleksji.
Cytuj:
Problem który rysuje się z Twoich poglądów sprowadzić można do kwestii skąd to człowiek wie niby, że istnieje Bóg, a konkretniej Bóg chrześcijański, skoro pobieżny rzut oka na rozwój religii wskazuje na to, że wizje religijne pojawiały się, trwały tysiące lat i upadały. Pojawiały się kolejne - bardziej rozwinięte i upadały. Kolejne powstawały jako rozwinięcie poprzednich. Kolejne zawierały mniej 'bogów' w swym wyobrażeniu.

Z tego wszystkiego bardzo wielu ludzi wyciąga wniosek 'Bóg jest tylko wytworem prymitywnych wyobrażeń ludzi - zapchajdziurą ich niewiedzy'.
Ale tak odpowiadają Ci, którzy przestają oczekiwać aby Wszechświat miał jakikolwiek cel i sens.
A założenie, że nieistnieje takowy sens i cel wyprowadzają dzięki temu, że aktualnie ludzkość posiada zarówno skromną wiedzę o otoczeniu, jak i ogromną w porównaniu do wiedzy naszych przodków. Tymczasem wciąż nie wiemy o przyczynach naszego istnienia. Ateizm traktuje ludzkość jako swego rodzaju 'nalot' na planecie którą mamy pod stopami. Z nie-istnienia Boga wynika z pewnością nasza przypadkowość. A wszechświat sam w sobie na obecnym stanie wiedzy nie jest z pewnością przesłanką przemawiającą za Bogiem - gdyż to że widzimy uporządkowany Wszechświat jest przyczyną tego, że tylko taki możemy widzieć, gdyż w innym nie moglibyśmy zaistnieć.

Problem ateizmu (a raczej ateistów) jest taki, że jest on jednak końcem poszukiwania celu. Godność człowieka w ateizmie jest z pewnością pomniejszona. Jesteśmy dziećmi gwiazd. Jesteśmy dziećmi Wszechświata. Ale na pewno nie wynikiem założonego z góry celu. Jesteśmy na przeciętnej planetce w przeciętnej galaktyce. Jesteśmy w połowie czasu istnienia Wszechświata (choć podobno wielki kolaps ma jednak nie nastąpić, a Wszechświat będzie się stale rozszerzał). I być może żyjemy w jednym z wielu Wszechświatów. Jesteśmy zatem probabilistyczną fluktuacją.

Ponadto wyobrażenia współcześnie wierzących są często jakże żałosne. Doprawdy ma rację Pug gdy twierdzi, że dla wielu wystarczyłoby się urodzić gdzie indziej by wierzyli w co innego. Więcej! Dla niektórych księży wystarczyłoby urodzić się gdzie indziej, aby byli kapłanami czego innego.
Co więcej ja osobiście wcale nie jestem tak 'religijny' i chętny do mówienia o swej (małej) wierze wszem i wobec - gdyż rozumiem z czym bym się musiał zmierzyć. Pug'u Twój ateizm jest jeszcze akceptowalny, bo logiczny, gdyż masz czas na przemyślenie swoich wypowiedzi zanim klikniesz 'Wyślij' - tak jak ja. Dyskusja o Bogu w świecie rzeczywistym byłaby czymś niezwykle trudnym i przykrym.
W realu nie byłbym skłonny, aby mówić tak otwarcie.
A więc mimo że wierzę, nie byłbym dla Ciebie żadnym świadkiem wiary.
A więc doprawdy rozumiem ludzi którzy w świecie gdzie jedynym wyraźnym celem jest bardziej płatna praca - nie zadają sobie pytania o Cel istnienia.
Zadają sobie pytanie o istnienie Boga, ale nie o Cel ich Życia i istnienia ludzkości czy świara.

Zechciej zauważyć Pug'u że jak na razie jednak jesteśmy najbardziej skomplikowanym tworem we Wszechświecie. Jeśli nawet istnieją Wszechświaty tak nieudane z naszego punktu widzenia, że życie niemiałoby tam szans, to wciąż jesteśmy najbardziej skomplikowanym tworem.
Jesteśmy czymś najciekawszym we Wszechświecie. Przewyższamy wielokrotnie stopień złożoności jakichś tam może i majestatycznych gwiazd. Łatwo każdego z nas zniszczyć, ale jesteśmy jedynym tworem który tak wyraźnie wie, gdy jest niszczony.
Bez względu na to jaka będzie przyszłość, mamy duże szanse na przetrwanie. Jeśli tylko potrwamy jeszcze ze 100-200 lat zdołamy się obronić przed upadkiem jakiegoś wielkiego meteorytu - a to oznaczać będzie, że nasze istnienie stanie się wręcz trudne do wyeliminowania - gdyż równocześnie opuścimy Ziemię.
Człowiek dalej będzie się zmieniać a w raz z nami będzie wzrastać nasza świadomość - a więc stale niejako materia będzie zmierzać jednak w dość ciekawym kierunku.
Ludzkość dalej będzie jednoczyć się ze sobą na płaszczyźnie ducha - będziemy sobie coraz bliżsi.
I najprawdopodobniej ewolucja nie powiedziała ostatniego słowa.
Trzy powżysze zdania traktuję w kategoriach setek tysięcy lat a nie w kategoriach 'jutro'. Brzmią zupełnie poważnie w perspektywkie bardzo odległej rozumiane jako naturalny proces.

Spójrz na rozwój. Wariant pesymistyczny w punktu widzenia współczesnych ludzi wiary jest taki, że istnieje wiele losowo powstających Wszechświatów. Nawet w takiej sytuacji występuje szalenie długi ciąg procesów, które doprowadziły ostatecznie do powstania człowieka. To prawda, że takie pytanie może zadać tylko coś co jest człowiekiem, ale mogłoby też tak być, że pytania nic by nie postawiło.
Od jakiejś dziwnej przestrzeni, przez całkowicie martwą materię, przez pojawianie się złożonych tworów, przez pojawienie się jeszcze bardziej złożonych tworów - wciąż nie będących życiem, przez pierwsze elementy które dziś określamy 'życiem', przez jeszcze bardziej złożone formy życia, przez różne rodzaje organizmów, przez rośliny, przez zwierzęta, w tym naczelne, do ludzi.

I w tym momencie powinno - po prostu powinno - pojawić się pytanie: 'Czy może jednak istnieje Cel?'. W oparciu o wiedzę empiryczną: 'Nie wiemy. Uwzględniając naszą niewiedzę lepiej opisuje to przypadek'. Ale burzy się coś we mnie gdy ktoś odpowiada: 'Wiemy. Cel nie istnieje. Jest to Przypadek'.
Pug'u to nie jest uprawniona odpowiedź. W naszych dyskusjach w zależności od sytuacji i tematu dyskusji, albo byłeś całkowitym ateistą i mówiłeś: 'Wiem, że Bóg nie istnieje' albo nagle stawałeś się agnostykiem i mówiłeś: 'Nie jesteśmy w stanie stwierdzić czy Bóg istnieje'. Ja podejrzewam, że bezpośrednio w Tobie występuje jakiś proces psychologiczny, który mimo wszystko uniemożliwia Ci swobodną analizę. Ty zachowujesz się jakbyś miał w sobie zaprogramowaną funkcję celu: 'Dążyć maksymalnie do nieistnienia Boga'.
W tej sytuacji ja po prostu wiem, że Tobie nie tylko jest potrzebna zdolność - którą jak najbardziej posiadasz - do kierowania się rozumem, ale również wolność wewnętrzna. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że masz jakieś zranienia w sobie, być może spowodowane przez 'wierzących'.
Myślę, że również aktualnie jedynym Twym celem życiowym jest właśnie posiadanie jak największej ilości pieniędzy (co również dla mnie jest bardzo ważne) i że to w jakiś sposób Cię warunkuje.

Powyższą wstawkę piszę z niechęcią, bo to jest bardzo personalne, ale uważam że jednak ważne, gdyż możliwe że Ty nie tylko próbujesz zrozumieć wiarę, ale też dyskutujesz ze mną, czy z kimkolwiek innym, w istocie udowadniasz swej Matce że się myli, albo jakiemuś wrednemu katechecie, że się myli, a który Cię kiedyś zbeształ, albo z jakąś osobą, która Cię skrytykowała, że 'Bozia coś tam'. Jeśli tak jest, to mamy autentyczny problem. A jak sam wiesz najlepiej, nic nie jest bez przyczyny.
Ponadto jeśli wierzący których masz w swym otoczeniu nie 'sięgają szczytów intelektu' - może zacznij czytać coś z tych wierzących, którzy są w stanie uczciwie potraktować problem choć tu raczej Ci wiele nie pomogę, bo teologiem nie jestem. Aczkolwiek ostatnio wpadła mi w ręce 'Wiara i Nauka' T. Talika - nic specjalnego ale doszedłem do wniosku, że mimo wszystko nie często ktoś, kto ma za nazwiskiem SChr traktuje do tego stopnia Boga w sposób probabilistyczny. A właśnie (w mojej ocenie) brak uczciwego potraktowania zagadnienia na lekcjach religii jest aktualnie podstawowym problemem wychowania religijnego - gdyż mnoży 'ateistów'.

Kontynuując zagadnienie.
Mamy przed oczami wyraźną historię zmieniania się świata do ludzi - bez względu na wielość Wszechświatów nienadających się do życia - jesteśmy tworem najbardziej złożonym.
Zadziwia mnie to, że mając przed sobą taki proces wielu mych znajomych odpowie: 'Nie jest możliwe aby istniał Cel'.

Niekoniecznie my bylibyśmy owym celem, bo na nas historia się nie kończy, ale wyraźnie następował rozwój do [samo]świadomości materii. Ludzie którzy twierdzą, że wiedzą, że nie istnieje Cel, wykorzystują to, że akurat dziś ludzkość jest na tym etapie rozwoju, że w stosunku do przodków możemy przyjąć postawę wyniosłą - bo przecież tak wiele nie wiedzieli, ale równocześnie patrząc na ogrom naszej niewiedzy odczuwamy pokorę wobec nieznanego. A ludzie mimo owej pokory, odczuwają wyniosłość w stosunku do dawnych pokoleń.
A przecież również owe dawne pokolenia byłyby skutkiem owego Celu. Również w nich odbywałby się bardzo długi proces rozwoju świadomości. A jeśli istnieje Cel, jednostkowy człowiek byłby skonstruowany z przeznaczeniem i w kierunku do tego Celu - w jakimś tam sensie byłby przez Niego 'przyciągany'. I jego stawianie pytań wertykalnych byłoby spowodowane właśnie tym, że jest tym który ma prawo te pytania stawiać. A człowiek te pytania stawiał, stawia i stawiać będzie.

W takim ujęciu przestaje nawet być takim zgorszeniem boskość Jezusa, gdyż niby jak miałby objawić się Bóg, takim istotkom jak my? Przez jakiś żałosny cud? Jakąś sztuczkę-magiczkę A może wraz z rozwojem pojawiłby się Ktoś kto wiedziałby więcej, kto faktycznie byłby związany tak silnie z Bogiem, że wręcz byłby Bogiem. Pug'u to, że chrześcijaństwo głosi, że Jezus był Bogiem, bardziej przemawia do mojego rozumu, niż odległy Bóg islamu, czy po prostu czystego teizmu. Bo islam się stworzył i trwa niezmienny - Bóg w Nim jakby nie ingeruje, Bóg nie odpowiada na coraz większą dojrzałość ludzi, Bóg w pewnym momencie przemówił przez Mahometa i zamilkł. Pug'u zatem spośród aktualnych religii to bardziej chrześcijaństwo jest Prawdą, aniżeli nie-chrześcijaństwo, gdyż świat w którym żyjemy jest bardzo racjonalny, zatem nie ma nic dziwnego, że Bóg pojawiłby się jako jeden z nas - gdyż jest to bardzo naturalne, bardzo logiczne.
Aczkolwiek dla ludzkości, która wszędzie chce widzieć znaki i cuda - bardzo ulotne.
No i oczywiście nieweryfikowalne, ale weryfikowalne być nie musi, gdyż:
Jesteśmy owocem bardzo długiego procesu. Poznanie Boga odbywa się zatem gdzieś w nas samych - może na poziomie psychiki, może na poziomie jakiegoś ducha, ale w nas. O ile tylko istnieje Cel, jesteśmy skutkiem długiego procesu, który dąży do jakiegoś Celu, i w związku z tym jesteśmy na Niego nakierowani. Poznanie odbywa się w nas, a nie tylko przez Rozum. Jeśli istnieje Cel, to faktycznie tylko ten poznaje Boga, kto ma psychikę zdrową, otwartą na owe poznanie.
Równocześnie jesteśmy Pug'u obdarzeni wolnym wyborem - ale nie wolnym w tym sensie w jakim postulowałeś na Katolik'u i wyciągałeś z tego wniosek że wolny wybór nie istnieje. Wolny wybór = wolny od wpływu Boga - a więc w tym sensie, że możemy podeptać ów długi proces i pójść własnym kursem, aczkolwiek bylibyśmy nakierowywani - na ów Cel. Interakcje środowiskowe o których tam pisywałeś oczywiście istnieją i pozostają, ale wyborów dokonujemy. Dlatego poznanie które się w Tobie odbywa zostało w jakiś sposób zakłócone. Nie tak ważne jaka jest tego przyczyna, ważne że możesz powrócić.
Co prawda pisałem tu, że i ateista może być zbawiony, ale nie jest to postulat w stylu: 'Ateista zbawiony będzie'. Jest to wynik refleksji, że człowiek może odrzucić Boga w świecie pojęć, ale sercem (wnętrzem; psychiką; duchem) być blisko Niego - mimo że tego by sobie nie uświadamiał.
Dlatego też bardzo ważna jest osobista decyzja - decyzja którą można podjąć w każdej chwili, aby (również na poziomie uczuć) do Boga powrócić.


Ten popularny argument z list dyskusyjnych o 'krasnoludkach' jest po prostu bzdurny, gdyż byłyby one bytami materialnymi. Na dobrą sprawę jak widzę w ustach ateisty ten argument to nie wiem czy jest sens dalej rozmawiać, bo wyraźny jest tu brak rozumienia poruszanego problemu.

Dodatkowo jeśli Twoja niechęć do katolicyzmu jest uwarunkowana np. tym, że dzisiejsze podejście do jednostkowych wierzących przez kapłanów w czasie spowiedzi bywa odbierane jako jakby podeptanie ich osobistej godności, to zapraszam do poniższych linków. Ta religia naprawdę się potrafi zmieniać i się naprawiać comrade :-)
http://serwisy.gazeta.pl/wyborcza/1,42786,1776311.html
http://serwisy.gazeta.pl/wyborcza/1,42786,1823193.html
http://serwisy.gazeta.pl/wyborcza/1,42786,1835189.html


No i to tyle co mam Ci do powiedzenia.
Za 1,5 tygodnia mam poważny egzamin więc nie dziw się jeśli na jakieś Twoje zarzuty odpowiem dopiero za 48-72 godziny.

A jeśli chcesz poczytać jeszcze coś odnośnie religii to podaję linka do e-książki 'Pytania o chrześcijaństo' w której jest wiele wywiadów z aktualnie żyjącymi intelektualistami (od ateistów, przed agnostyków, po teistów).
http://www.mateusz.pl/ksiazki/vm-poch/

Pozdrawiam
PS. Wiesz comrade... chciałeś linka to masz, ale nie polemizuj z nami tak jak to robisz teraz z jo_tką w wątku o Ewangelii.
Piszesz, że wierzący musi mieć problemy ze sobą skoro wierzy, a tę kwestię przeanlizowałem już wcześniej i wykazałem jej słabość.


Wt lut 17, 2004 12:31
Post 
:-D :-D
Straszny! Okropny błąd! :D
Cytuj:
Nawiasem mówiąc to co napisałem nie jest zbyt 'silne'.


A miało być:
Nawiasem mówiąc to co napisałeś nie jest zbyt 'silne'.

;-)


Wt lut 17, 2004 12:36

Dołączył(a): Pn lut 16, 2004 23:02
Posty: 23
Post 
PTRqwerty napisał(a):
Witaj comrade,

Przyznam od razu mężnie, że sama religia, katolicyzm, który ostatecznie zaakceptowałem, był już o wiele bardziej konsekwencją tego, że urodziłem się w rodzinie katolickiej.


Tu stop! To bardzo dobrze ze stać cię na mężne przyznaie się do tego, ale z dalszej tresci posta widzę że nie wyciągasz z tego faktu absolutnie żadnych wniosków. A wniosek jest taki: Skoro o przynależności do religii decyduje w 99,99% przypadków długosc i szerokosc geograficzna miejsca urodzenia, no to oznacza to że głównym powodem wyboru religii jest otoczenie i wychowanie, a nie przekonanie o słuszności, prawdziwosci czy wiekszej wartosci danej religii. Ty gdzies tam dalej tłumaczysz dlaczego chrzescijanstwo jest lepsze niz islam jest tak jakbys w ogole nie pamietal ze w tym momencie sie mężnie przyznałeś do faktu ze o religii decyduje otoczenie i wychowanie.

Cytuj:
Do teizmu doszedłem jednak drogą rozumową, mimo że jak wiemy dowodów empirycznych nie ma (i być nie może).


Nie chodzi o dowody, bo to jalowa dyskusja. Chodzi raczej o zrozumienie mechanizmu wiary. Moim zdaniem wiara to jest trade-off czyli coś za coś. Po jednej stronie (plusy): nadzieja, znalezienie Celu, sensu zycia, komfort psychiczny, spokój ducha itd. Po drugiej: konieczność lekkiego przytępienia w sobie myslenia opartego na zdrowym rozsądku, i nieuchronnego uzywania słów "to jest dla mnie niepojęte"

Dlatego wiara jest korzystna. Większosc ludzi na tym swiecie bez wahania powie "to jest dla mnie niepojęte/nie umiem tego ogarnąć moją ludzką, żalosną logiką" bo to dla nich niska cena za te wartosci dodatnie wiary (nadzieje, komfort psych. itd). Ale ja nie potrafie, takie słowa po prostu mi przez gardło nie chcą przejść, gdyz uważam ze to byloby dla mnie... nie chce powiezdiec "ponizajace" ale wiesz mniej wiecej o co chodzi. Wypowiedzenie takich slow jest dla mnie osobiscie swego rodzaju klęską, przyznaniem się do jakiejs niemocy. Ale wiekszosci ludzi (w tym i tobie) slowa takie po prostu nie przeszkadzaja, albo nie zastanawiacie sie co one naprawde znacza, albo po prostu pokornie sami uznajecie sie za istoty nizsze wobec jakiegos bostwa, ktore w przeciwienstwie do was - moze wszystko. I dobrze wam z tym.

Cytuj:
Otóż podstawową kwestią, którą zarzucał religiom kilkunastoletni PTR było to, że mógłbym urodzić się w dowolnej innej. I gdyby się tak stało nie byłbym katolikiem i wierzyłbym w coś całkowicie innego. Otóż mógłbym urodzić się w islamie i żyłbym sobie jako muzułmanin. Dowiedziałbym się też, że chrześcijanie są przez Allacha potępiani, albowiem ich święta księga - Koran, określa chrześcijan jako ludzi wierzących w wielu bogów.
Nie wiedziałem wtedy jeszcze, że Kościół Rzymski w swym nauczaniu powiada, że owe Mistyczne Ciało Chrystusa to nie tylko KRzK. Stąd też każdy może być zbawiony -- na dobrą sprawę również ateista. Zauważ więc, że moja katolickość nie oznacza abym przekreślał jakiegokolwiek człowieka ze względu na jego światopogląd.


Nie przesadzaj, co bardziej oswieceni duchowni muzulmanscy tez wierzą ze wyznawcy innych religii nie maja wcale zamknietej drogi do zbawienia. Duch ekumenizmu jednak bierze gore w ostatnich latach, ale nikomu nie przeszkadza juz taki drobiazg ze matka jezusa albo byla dziewicą albo nie była, ze zaden ekumenizm nie poradzi na ten fakt, ze nie mozna wierzyc w obie rzeczy naraz. Podobnie z milionem innych dogmatow. Jak pisalem wyzej - to ze istnieje wspolny mianownik religii (Bog) nie oznacza jeszcze NIC! Bo religia to nie tylko wiara w tenze wspolny mianownik ale rownie mocna wiara w dziesiatki innych dogmatów. I to jest wlasnie najbardziej groteskowe w religiach, dla czlowieka ktory patrzy z boku na cala sprawe chlodnym okiem jest jasne - najprawdopodobniej zadna religia nie ma slusznosci. Rozumialbym jeszce deizm. Jest Bog i tyle. Nie ingeruje w swiat, nie zapladnia dziewic, nie podpala krzaczkow itd. To by jeszcze bylo dla mnie w miare do zaakceptowania i nie dziwilbym sie temu bo bardzo trudno byloby sie jakkolwiek do tego doczepic.

Cytuj:
A więc w tym miejscu dosyć wyraźnie odpada zarzut, że katolicyzm odrzuca inne drogi do Boga.
(Tego muzułmanin Ci nie powie)


No wlasnie mowie, ze wszystko zalezy... Co bardziej oswiecony i inteligentny mułła na pewno sie z tobą nie zgodzi. Nie jestem religioznawcą, nie wiem jaką oni mają oficjalną doktrynę. Ale nie jest to dla mnie absolutnie zadnym argumentem, ze jesli jakas religia nie odrzuca innych dróg do Boga, to znaczy ze jej Bóg obiektywnie zaplodnil kobiete, zeslal syna ktory zamienial wode w wino i dal sie ukrzyzowac bo cos poszlo nie tak na początku wszechswiata, a uzywanie prezerwatyw powinno wzbudzac poczucie winy. Dla mnie religia to calosc dogmatow, wlacznie z takimi drobnymi zakazami i nakazami i patrzac z tej perspektywy widzę totalny misz-masz, gąszcz sprzecznosci i zacietej walki o doktryny, miedzy frakcjami tej samej religii, jakies totalne drobiazgi, ktore jednak są badz co bądź ISTOTNE jesli chce sie byc prawdziwym i szczerym wyznawcą. Dopiero patrzac z boku widac jakie to bezsensowne - NIEZALEZNIE od tego czy jakis Bog w ogole jest czy nie.

Cytuj:
Ponadto to co napisałeś jest poszukiwaniem cudu w sensie ludowym jako dowodu na istnienie Boga. Przecież nie trudno zauważyć, że Bóg nie jest Twórcą tylko tego co nieznane. On jest Twórcą również tego co znane bardzo dobrze. Sam uporządkowany świat jest przesłanką (przesłanką a nie dowodem) za istnieniem Boga.


Jak dla kogo. Dla mnie uporządkowany swiat to jest jeszcze nic! Dlaczego mialby byc czyms wyjątkowym?

Cytuj:
Również np. to, że posiadamy informacje o istnieniu po śmierci jest przesłanką (a nie dowodem) za istnieniem Boga.


Zadnych takich informacji nie posiadamy!

Cytuj:
Doprawdy z ewolucyjnego punktu widzenia, przy ograniczeniu ateizmem, niekoniecznie byłoby zasadne byśmy trwonili czas na religijność.


Nie rozumiem.

Cytuj:
To, że przeczą sobie religie nawzajem może być po prostu efektem, że ludzie poszukiwali Boga zaczynając z różnych punktów. Wszak dziś jeszcze świat się nie kończy i religie również.


Oczywiscie. Rozsadnie mowisz, ale wnioskow nie wyciagasz z tego co mowisz.

Cytuj:
Z tym lękiem przed śmiercią to argument fatalny. Co więcej nie uczciwy.
Otóż za rozsądne (albo racjonalne) wydaje mi się coś, czemu nie można postawić kontrtezy przeciwnej, równoprawdopodobnej. Jeśli można postawić dla p, jakieś równieprawdopodobne ~p, to trudno utrzymywać by p było dobrym argumentem.
Otóż istnieje taka możliwość, że istnieje Bóg. Taką hipotetyczną możliwość uwzględnił w jakimś okresie każdy człowiek. Otóż można powiedzieć, że ateizm jest wywołany lękiem przed nieznanym, że jest ucieczką przed Bogiem w świat prostego racjonalizmu oświeceniowego.
I co więcej ten zarzut z pewnością opisuje poprawnie jakąś część ateistów (choćby wąską część).
Podobnie jest z Twoim zarzutem. No i oczywiście one się znoszą.


Ateizm ucieczka w swiat racjonalizmu oswieceniowego? Przeciez to jakies totalne maslo maslane! To religia jest ucieczką ateizm jest BRAKIEM tej ucieczki w swiat nadziei na lepsze zycie po smierci.

Cytuj:
Wiesz co? Ateizm tworzył się w oświeceniu. Dla umysłu oświeceniowego dzisiejsza wizja Wszechświata byłaby większym cudem, aniżeli zmarstwychwstanie Jezusa czy dożywotnie dziewictwo Maryi.


Ooo! Mocno w to wątpię. Mysle ze ludzie z oswiecenie doskonale znalezliby sie we wspolczesnej epoce. No ale o tym dyskutowac mozemy tylko na zasadzie spekulacji.

Cytuj:
A jakbyś nie chodził do szkoły, to jaka byłaby naturalna odpowiedź na pytanie czy Ziemia jest kulą? Pobieżny rzut wzrokiem co pokazuje? Płaska, czyż nie?


Co to ma do rzeczy? Podkopujesz dolek pod religię wlasnie, jak sie przyjrzysz historii to preciez religia zawsze byla w defensywie w sporach z naukowcami.

Cytuj:
Otóż comrade robisz kolejny nieuprawniony błąd. Wykorzystujesz zwyczajnie to, że trochę więcej wiemy o świecie niż nasi przodkowie. Całkowicie jednak ignorujesz fakt, że gdyby zrobić skalę na której maksymalna możliwa do zdobycia wiedza wynosiłaby 10 000, to ludzkość stoi na etapie 5. Naprawdę nie ma podstaw do stwierdzenia, że po śmierci nie ma nic.


Akurat przeciez pytanie o to co jest po smierci jest nieweryfikowalne podobnie ja sam bog. Ja sie nie podejmuje tu nic dowodzic, mowie tylko ze jak spojrzymy bez uprzedzen to jako najbardziej prawdopodobna powininsmy uznac odpowiedz najprostszą, ktora nie wymaga wygibasow intelektualnych, kombinowania i uzywania slow "to jest poza naszym zrozumieniem/percepcją/logiką". Taka odpowiedzia jest: "po smierci jest to co przed urodzeniem, czyli nic. Zanim sie urodzilismy - nie bylo nas. Umrzemy - nie będzie nas. Nie ma przeslanek by nie-bycie przed urodzeniem mialoby sie w czyms roznic od nie-bycia po smierci."

Cytuj:
Oczywiście jest prawdą, że udowodnić, że po śmierci jest coś musi ten, który twierdzi, że po śmierci jest coś.


Jak mowie, dowodzic nic mi nie trzeba, ani ja nie zamierzam dowodzic, ja mowie tylko, ze patrze na wszysktie te zagadnienia w sposob maksymalnie prosty. Prostota i jeszcze raz prostota, nie szukam komplikacji gdzie sie da. Jak nie-bycie to nie-bycie. Oba takie same, czy przed urodzeniem czy po smierci.

Cytuj:
Może nie w tej kolejności powinienem pisać, ale rozważmy jeden aspekt postaci Jezusa.
Pomyśl nad czymś takim. Co znaczyłoby być Synem Bożym.
Otóż - ale to moim zdaniem - skoro każdy z nas jest częścią Wszechświata, i skoro/jeśli istnieje Architekt/Bóg, to każdy z nas jest synem/córką owego Architekta/Boga.
Jeśli jest Bóg, jesteś synem bożym.
Problem w tym, że - posługując się tym nazewnictwem - synowi i córki boże nie szukają Jego woli. Co więcej! Jakiż człowiek żyje całe swoje życie wybierając to, co jego najgłębsze uczucia interpretują jako dobro /choćby subiektywne/. Jakiż człowiek żyje zawsze w zgodzie z tym co w głębi siebie uważa za dobro?
Otóż uważam, że jeśli byłby ktoś taki kto żyje tak, że w każdej chwili wybiera to co uważa za dobro /ale w zgodzie z naprawdę wszystkimi wewnętrznymi przeczuciami/ mógłby być Synem Bożym z dużych liter. Ktoś tak wyczulony na wolę Boga, byłby Synem Bożym.


?? Wybacz, ale autentycznie nic z tego nie zrozumialem.

Cytuj:
Zostawmy na razie Drugą Osobę.
Dlaczego więc w ogóle Bóg? Czy w ogóle jest taka możliwość? Czy może być uznanie teizmu zdrowo - rozsądkowe?
Otóż dam Ci link do pewnego niezłego artykułu
http://150.254.193.77/thfac/p/pr/ak2/sw.html
Zanim zaczniesz polemizować z tym przeczytaj to ze dwa razy. Rozmowa o tym odbyła się z resztą tu: http://www.forum.wiara.pl/viewtopic.php?t=592


Podstawowym zarzutem, ktory bym wytknal autorowi tego artykulu jest to ze dziwi go istnienie i uporządkowanie wszechswiata. Przepraszam, co w tym jest dziwnego? Dlaczego nie dopuszcza mysli ze nasz wszechswiat NIE jest jedyny? Moze są inne, z innymi prawami, takie w ktorych zycie nie jest mozliwe, odrobine inna stała Plancka, stała grawitacji i do widzenia - zadne formy białkowe nie powstaną. Moze wszechswiat z prawami podobnymi do naszego zdarza sie statystycznie raz na ileś tam przypadków stąd wcale nie powinnismy sie dziwić ze w nim zyjemy, wszak zyc mozna TYLKO we wszechswiecie o takich a nie innych warunkach. Moze wszechswiaty powstają i rodzą się w nieskonczonosc same z siebie, bez zadnej woli istoty najwyzszej. To wytlumaczenie jest o wiele prostsze niz wytłumaczenie uwzgledniajace istotę boską, ale autor, tak lubiący (i bardzo słusznie) zasade brzytwy Ockhama w ogole nie wzial go pod uwagę. Poza tym - smiem twierdzic ze my mamy pecha. Tak, pecha, albowiem zyjemy w czasach w ktorych kosmologia tak naprawde jest jeszcze w powijakach i tak naprawde nie wiadomo wiele. Stwierdzenie o Bogu to hipoteza naprawde ostateczna, a kto wie co nauka jeszcze odkryje.

Cytuj:
Otóż comrade nikt nie twierdzi, że posiadamy dowód w sensie empirycznym o istnieniu Boga.
Ja jednak uważam teizm za najbardziej prawdopodobny i co więcej jestem zadowolony z wyobrażeń katolicyzmu.


Zostawmy teizm (ow wspolny mianownik wszystkich religii) i skupmy sie na tym co religie dzieli a nie łączy! To jest bowiem tak narpawde interesujące.


Cytuj:
Problem który rysuje się z Twoich poglądów sprowadzić można do kwestii skąd to człowiek wie niby, że istnieje Bóg, a konkretniej Bóg chrześcijański, skoro pobieżny rzut oka na rozwój religii wskazuje na to, że wizje religijne pojawiały się, trwały tysiące lat i upadały. Pojawiały się kolejne - bardziej rozwinięte i upadały. Kolejne powstawały jako rozwinięcie poprzednich. Kolejne zawierały mniej 'bogów' w swym wyobrażeniu.

Z tego wszystkiego bardzo wielu ludzi wyciąga wniosek 'Bóg jest tylko wytworem prymitywnych wyobrażeń ludzi - zapchajdziurą ich niewiedzy'.
Ale tak odpowiadają Ci, którzy przestają oczekiwać aby Wszechświat miał jakikolwiek cel i sens.
A założenie, że nieistnieje takowy sens i cel wyprowadzają dzięki temu, że aktualnie ludzkość posiada zarówno skromną wiedzę o otoczeniu, jak i ogromną w porównaniu do wiedzy naszych przodków. Tymczasem wciąż nie wiemy o przyczynach naszego istnienia. Ateizm traktuje ludzkość jako swego rodzaju 'nalot' na planecie którą mamy pod stopami. Z nie-istnienia Boga wynika z pewnością nasza przypadkowość. A wszechświat sam w sobie na obecnym stanie wiedzy nie jest z pewnością przesłanką przemawiającą za Bogiem - gdyż to że widzimy uporządkowany Wszechświat jest przyczyną tego, że tylko taki możemy widzieć, gdyż w innym nie moglibyśmy zaistnieć.


No i bardzo sluszne podejscie. Najprostsze, ten pan od artykułu ktory mi cytowałeś powinien to uznac za rozwiazanie najbardziej prawdodpobone!

Cytuj:
Problem ateizmu (a raczej ateistów) jest taki, że jest on jednak końcem poszukiwania celu. Godność człowieka w ateizmie jest z pewnością pomniejszona.


A z tym to sie nie moge zgodzic, godnosc czlowieka jset pomniejszona jesli mowi "to jest poza moja logiką". Jak wspomnialem - na tych slowach opiera sie wiara, a mi takie slowa przez gardło nie chcą przejść, bo niby dlaczego? Pokaz mi cos realnie istniejącego, namacalnego, co jest poza moja logiką, poza moim rozumieniem. Nie ma takich rzeczy, poza logiką to mogą byc tylko rzeczy, ktore sobie stworze w główce, wykwity mojej wyobrazni!

Cytuj:
Jesteśmy dziećmi gwiazd. Jesteśmy dziećmi Wszechświata. Ale na pewno nie wynikiem założonego z góry celu. Jesteśmy na przeciętnej planetce w przeciętnej galaktyce.


Dodałbym: "a kto wie jeszcze czy nie w przeciętnym wszechswiecie"

Cytuj:
Jesteśmy w połowie czasu istnienia Wszechświata (choć podobno wielki kolaps ma jednak nie nastąpić, a Wszechświat będzie się stale rozszerzał). I być może żyjemy w jednym z wielu Wszechświatów.


O to to wlasnie! :D

Cytuj:
Jesteśmy zatem probabilistyczną fluktuacją.

Ponadto wyobrażenia współcześnie wierzących są często jakże żałosne. Doprawdy ma rację Pug gdy twierdzi, że dla wielu wystarczyłoby się urodzić gdzie indziej by wierzyli w co innego. Więcej! Dla niektórych księży wystarczyłoby urodzić się gdzie indziej, aby byli kapłanami czego innego.
Co więcej ja osobiście wcale nie jestem tak 'religijny' i chętny do mówienia o swej (małej) wierze wszem i wobec - gdyż rozumiem z czym bym się musiał zmierzyć. Pug'u Twój ateizm jest jeszcze akceptowalny, bo logiczny, gdyż masz czas na przemyślenie swoich wypowiedzi zanim klikniesz 'Wyślij' - tak jak ja. Dyskusja o Bogu w świecie rzeczywistym byłaby czymś niezwykle trudnym i przykrym.
W realu nie byłbym skłonny, aby mówić tak otwarcie.


Dlaczego?

Cytuj:
A więc mimo że wierzę, nie byłbym dla Ciebie żadnym świadkiem wiary.
A więc doprawdy rozumiem ludzi którzy w świecie gdzie jedynym wyraźnym celem jest bardziej płatna praca - nie zadają sobie pytania o Cel istnienia.
Zadają sobie pytanie o istnienie Boga, ale nie o Cel ich Życia i istnienia ludzkości czy świara.

Zechciej zauważyć Pug'u że jak na razie jednak jesteśmy najbardziej skomplikowanym tworem we Wszechświecie. Jeśli nawet istnieją Wszechświaty tak nieudane z naszego punktu widzenia, że życie niemiałoby tam szans, to wciąż jesteśmy najbardziej skomplikowanym tworem.
Jesteśmy czymś najciekawszym we Wszechświecie. Przewyższamy wielokrotnie stopień złożoności jakichś tam może i majestatycznych gwiazd. Łatwo każdego z nas zniszczyć, ale jesteśmy jedynym tworem który tak wyraźnie wie, gdy jest niszczony.


Jesli jest wiele wszechswiatow to fakt ze niektore są
złożone i skomplikowane i żyjące jak nasz a inne chaotyczne, zimne i puste - jest NATURALNY a nie ZADZIWIAJĄCY.

Cytuj:

Spójrz na rozwój. Wariant pesymistyczny w punktu widzenia współczesnych ludzi wiary jest taki, że istnieje wiele losowo powstających Wszechświatów. Nawet w takiej sytuacji występuje szalenie długi ciąg procesów, które doprowadziły ostatecznie do powstania człowieka. To prawda, że takie pytanie może zadać tylko coś co jest człowiekiem, ale mogłoby też tak być, że pytania nic by nie postawiło.
Od jakiejś dziwnej przestrzeni, przez całkowicie martwą materię, przez pojawianie się złożonych tworów, przez pojawienie się jeszcze bardziej złożonych tworów - wciąż nie będących życiem, przez pierwsze elementy które dziś określamy 'życiem', przez jeszcze bardziej złożone formy życia, przez różne rodzaje organizmów, przez rośliny, przez zwierzęta, w tym naczelne, do ludzi.

I w tym momencie powinno - po prostu powinno - pojawić się pytanie: 'Czy może jednak istnieje Cel?'.


Po raz n-ty mowie: jesli cos jest zmienne i zachodzi w bardzo dlugim czasie, jesli wszechswiatow jest wiele, sa zroznicowane, tworza sie i umieraja, to NATURALNE jest ze predzej czy pozniej wyjdzie z tego homo sapiens i nie nalezy sie temu dziwić. A moze gdzies zyja jakies inteligentne galaretowate gluty! Jakby sie to okazalo prawdą to ja bym sie wcale a wcale nie zdziwił.

Cytuj:
'Nie wiemy. Uwzględniając naszą niewiedzę lepiej opisuje to przypadek'. Ale burzy się coś we mnie gdy ktoś odpowiada: 'Wiemy. Cel nie istnieje. Jest to Przypadek'.


Skreca cie w podobny sposob jak slyszysz ze ktos wygral w totolotka? Przypadek to przypadek, fart, traf i tyle. Co w tym szokującego ze ktos wygral w totolotka albo ze statystycznie homo sapiens sie pojawia w co 245612245245-ym wszechswiecie. Wszystko jest mozliwe.

Cytuj:
No i to tyle co mam Ci do powiedzenia.
Za 1,5 tygodnia mam poważny egzamin więc nie dziw się jeśli na jakieś Twoje zarzuty odpowiem dopiero za 48-72 godziny.


Spoko.

Pozdrawiam


Wt lut 17, 2004 14:31
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lis 29, 2003 12:52
Posty: 1364
Post 
Chłe, chłe doczekałem się ... mamy kolejnego sceptyka na forum. Witaj Comrade, nie wiesz ile twoja obecność sprawia mi przyjemności. Zaczynałem się już tu powoli zastanawiać czy żyję na tym samym świecie co moi współdyskutanci ... :D Zgadzam się z twoją argumentacją całkowicie, sam stosowałem takż samą (wątek "Jak uzasadniam moją wiarę, moją niewiarę?").
Niestety moja ostatnia dyskusja na ten temat skończyła się tutaj wyzwaniem mnie przez jakiegoś babsztyla od troglodytów, którzy nie wiedzą nawet co to jest "transcendencja" i nie mają pojęcia o "oczywistych" zagadnieniach metafizyki ... po czym wykrzyczawszy się powyższa "filozofka" więcej się nie odezwała ... Może teraz będzie lepiej ...

PTR ... :D


Wt lut 17, 2004 15:36
Zobacz profil
Post 
Ty się tak nie ciesz Pug, bo tak jak Ty tu jesteś z mojej woli, tak comrade jest z mego przyzwolenia :P Lepiej się zastanów czy ja (jakby nie było dziecko Diuny;-) ) nie mam jakiegoś ukrytego celu w swych posunięciach i czy nie jesteś wykorzystywanym pionkiem w rozgrywce, której nie rozumiesz, a która Cię przerasta.


Ja się urodziłem w tej religii – to prawda. Zwróć jednak uwagę, że to iż ja wierzę to w czym się urodziłem nie znaczy, że wierzę naiwnie. Zapewniam Cię, że rozumiem w co wierzę.
Chodzi po prostu o to, że wiem iż jest to jeden z ulubionych argumentów ateistów z list dyskusyjnych – owe krytykowanie urodzenia.
Nie jestem tak naiwny by sądzić, że któryś z Was silił się kiedykolwiek na próbę wytrwalszej rozmowy z Bogiem. Jeśli jednak próbowaliście jako agnostycy prosić Go o przesłankę do wiary, to Wasze uczucia są dobrze znane... Niebo milczało, Wszechświat był ciemnym i niezrozumiałym miejscem :D
Wielu dochodzi z tego faktu do wniosku, że Bóg nie istnieje – no bo Wszechświat milczy.
Ino nie dociera do Nich, że oczekują przecież słów czyż nie? Chcą rozmowy! Innymi słowy zamknięci w kulturze (w sensie: sposobie się porozumiewania homo s.) w której się wychowali oczekują takiej rozmowy i jej nie dostają.
Żeby odpowiedź na wołanie takich ludzi, Bóg musiałby dostosować swój sposób formułowania przekazu do ich oczekiwań. Musiałby przemówić więc z poziomu owej kultury, którą stworzył homo s. Musiałby być człowiekiem.
No i proszę. Już wiesz czemu cenię tę religię?
Myślisz że pozostałbym tak łatwo przy islamie?
Intelektualna forma islamu? Nie dorabiaj faktów tam gdzie ich nie ma. Idź na polskojęzyczne forum islamskie i tam sobie pogadaj z teistami.

Pyta się ktoś na Forum Pomocy tak: ‘Dlaczego Bóg nie objawia sie w sposób bardziej widzialny ?’
Moja odpowiedź:
Cytuj:
A kim jest według Ciebie Bóg?
To Byt, który stworzył ów wielki, precyzyjny i majestatyczny Wszechświat.
To nie mały bożek, który czyni to tu, to tam znaki i cuda.

On nie stworzył tylko tego co nam nieznane, ale również to co znamy bardzo dobrze. Nie jest tylko w nieznanym, ale również w dobrze znanym.
Sam fakt, że istnieje świat jest przesłanką za istnieniem Boga, gdyż dlaczego istnieje raczej coś niż nic?

Naprawdę uważasz, że umysł byłby zdolny do zrozumienia Boga?
'Nice' pomyśl jak byś się czuła na wykładzie z fizyki, gdybyś była tam bez przygotowania. Czy prostrzy byłby dowód na istnienie Boga?
Wszak każdy fenomen przyrodniczy zawsze można tłumaczyć tym, że jest to tylko kolejna rzecz, której jeszcze nie znamy.

Bez wiary - nie zdołamy poznać Boga.
Aby uwierzyć, trzeba mu zaufać.
Oko widzi tylko to, co umysł jest gotowy przyjąć.



To tyle sielanki, a teraz konkretnie comrade.
Nie wciskaj mi czasem kitu, że twój światopogląd jest merytoryczny i że jest wynikiem konstruktywnego podejścia do problemu.

Ty odpisywałeś mi tak jakbyś przejrzał pobieżnie moją wypowiedź a następnie (tak jakby to był dedukcyjny wywód) linia po linii szukałeś błędów.

Cytuj:
Moim zdaniem wiara to jest trade-off czyli coś za coś. Po jednej stronie (plusy): nadzieja, znalezienie Celu, sensu zycia, komfort psychiczny, spokój ducha itd. Po drugiej: konieczność lekkiego przytępienia w sobie myslenia opartego na zdrowym rozsądku, i nieuchronnego uzywania słów "to jest dla mnie niepojęte"

No nie no to jest bzdura.
Zbija się to łatwo w ten sposób, że jeśli twym głównym zarzutem dla wiary jest to, że się używa słów ‘to jest dla mnie niepojęte’ to zauważ, że po odrzuceniu wizji religijnej jeszcze częściej człowiek mówi ‘to jest dla mnie niepojęte’.

Cytuj:
Dlatego wiara jest korzystna. Większosc ludzi na tym swiecie bez wahania powie "to jest dla mnie niepojęte/nie umiem tego ogarnąć moją ludzką, żalosną logiką" bo to dla nich niska cena za te wartosci dodatnie wiary (nadzieje, komfort psych. itd). Ale ja nie potrafie, takie słowa po prostu mi przez gardło nie chcą przejść, gdyz uważam ze to byloby dla mnie...

To ja nie rozumiem. Pug się podpisał pod tym więc i jego nie rozumiem.
Uważacie, że jak ktoś mówi, że czegoś nie rozumie, to jest to złe? Tobie by przez gardło nie przeszło? Ja bardzo wielu rzeczy nie rozumiem!!

Cytuj:
nie chce powiezdiec "ponizajace" ale wiesz mniej wiecej o co chodzi

Kompletnie nie rozumiem.

Cytuj:
Wypowiedzenie takich slow jest dla mnie osobiscie swego rodzaju klęską, przyznaniem się do jakiejs niemocy

Stwierdzenie, że czegoś nie jest Twój rozum w stanie pojąć jest dla Ciebie klęską?
Wiesz comrade... ja mógłbym mieć więcej dobrej woli i silić się na rozumienie, ale po co? Wszak zaraz zobaczysz, że cała Twoja wypowiedź jest jednym wielkim niedookreśleniem.

Cytuj:
Ale wiekszosci ludzi (w tym i tobie) slowa takie po prostu nie przeszkadzaja, albo nie zastanawiacie sie co one naprawde znacza, albo po prostu pokornie sami uznajecie sie za istoty nizsze wobec jakiegos bostwa, ktore w przeciwienstwie do was - moze wszystko. I dobrze wam z tym.

Mnie?
Niniejszym oświadczam, że istnieje probabilistyczna możliwość, iż Bóg nie istnieje.

Cytuj:
Nie przesadzaj, co bardziej oswieceni duchowni muzulmanscy tez wierzą ze wyznawcy innych religii nie maja wcale zamknietej drogi do zbawienia. Duch ekumenizmu jednak bierze gore w ostatnich latach, ale nikomu nie przeszkadza juz taki drobiazg ze matka jezusa albo byla dziewicą albo nie była, ze zaden ekumenizm nie poradzi na ten fakt, ze nie mozna wierzyc w obie rzeczy naraz.

No cóż... czas doczytać comrade. Zapoznaj się z refleksją kardynała Ratzingera.

Cytuj:
I to jest wlasnie najbardziej groteskowe w religiach, dla czlowieka ktory patrzy z boku na cala sprawe chlodnym okiem jest jasne - najprawdopodobniej zadna religia nie ma slusznosci.

Co za emocjonalny argument !
Dla człowieka stojącego z boku religie są groteską. I co w tym nowego?
Dla człowieka wierzącego, ty liczący na empiryczny dowód istnienia Boga jesteś groteską.

Cytuj:
Rozumialbym jeszce deizm. Jest Bog i tyle. Nie ingeruje w swiat, nie zapladnia dziewic, nie podpala krzaczkow itd. To by jeszcze bylo dla mnie w miare do zaakceptowania i nie dziwilbym sie temu bo bardzo trudno byloby sie jakkolwiek do tego doczepic.

Tyle, że jeśli do deizmu się nie można przyczepić, to nie idzie się też przyczepić do tego, że jest Bóg, który ingeruje STALE, STALE podtrzymując świat przy istnieniu.

Cytuj:
Co bardziej oswiecony i inteligentny mułła na pewno sie z tobą nie zgodzi.

Proszę Cię daruj sobie. Oświecony czyli jaki, co? :D Zgodny z właśnie Twoim poglądem?

Cytuj:
Nie jestem religioznawcą, nie wiem jaką oni mają oficjalną doktrynę

To widać. Natomiast w przypadku islamu nie ma czegoś takiego jak ‘oni’.

Cytuj:
Ale nie jest to dla mnie absolutnie zadnym argumentem, ze jesli jakas religia nie odrzuca innych dróg do Boga, to znaczy ze jej Bóg obiektywnie zaplodnil kobiete, zeslal syna ktory zamienial wode w wino i dal sie ukrzyzowac bo cos poszlo nie tak na początku wszechswiata, a uzywanie prezerwatyw powinno wzbudzac poczucie winy

Liczyłem, że poważnie potraktujesz to co napisałem. Gdyby tak było przeczytałbyś owe trzy linki.
Zauważyłbyś wtedy interesującą polemikę o niewłaściwej metodzie kształtowania sumienia u młodych ludzi przez starsze, religijne pokolenie w Polsce – również odnośnie prezerwatyw i że właśnie te zagadnienie jest aktualnie analizowane.

Cytuj:
. Dopiero patrzac z boku widac jakie to bezsensowne - NIEZALEZNIE od tego czy jakis Bog w ogole jest czy nie.

Będąc wewnątrz też można patrzeć z boku.

Cytuj:
Jak dla kogo. Dla mnie uporządkowany swiat to jest jeszcze nic! Dlaczego mialby byc czyms wyjątkowym?

Dlatego, że świat mógłby w ogóle nie istnieć.

Cytuj:
Zadnych takich informacji nie posiadamy!

Chodzi o Objawienie.

Cytuj:
Nie rozumiem.
(w kontekście ewolucji)
A nie prościej zapewnić większą ilość jakiejś substrancji w organizmie by się jednostka nie bała śmierci, aniżeli utrzymywać stan wiary?
Ech ten Twój ateizm.
Widziałem silniejsze.

Cytuj:
Oczywiscie. Rozsadnie mowisz, ale wnioskow nie wyciagasz z tego co mowisz.

Wyciągam, ale nie radykalne.

Cytuj:
Ateizm ucieczka w swiat racjonalizmu oswieceniowego? Przeciez to jakies totalne maslo maslane! To religia jest ucieczką ateizm jest BRAKIEM tej ucieczki w swiat nadziei na lepsze zycie po smierci.

Jeśli tego nie zrozumiałeś nie potrafisz myśleć abstrakcyjnie. Wątpię by tak było, a więc po prostu nie zastanowiłeś się nad tym co napisałem.
Mam powtarzać? Chodzi o to, że i ateizmowi można zarzucić, że przyczyną jego jest lęk.

Cytuj:
religia zawsze byla w defensywie w sporach z naukowcami.

Nie bardziej niż przedstawiciele starszych koncepcji naukowych w stosunku do młodszych.

Cytuj:
Ja sie nie podejmuje tu nic dowodzic, mowie tylko ze jak spojrzymy bez uprzedzen to jako najbardziej prawdopodobna powininsmy uznac odpowiedz najprostszą, ktora nie wymaga wygibasow intelektualnych, kombinowania i uzywania slow "to jest poza naszym zrozumieniem/percepcją/logiką

W sensie logicznym to jest powodem tego czy potraktujemy Boga jako byt niezwykle złożony czy niezwykle prosty.
Ja optuję za drugim.

Cytuj:
Wybacz, ale autentycznie nic z tego nie zrozumialem.

Chodziło mi o bardziej naturalistyczne spojrzenie na przyjście Boga na Ziemię.

Cytuj:
Podstawowym zarzutem, ktory bym wytknal autorowi tego artykulu jest to ze dziwi go istnienie i uporządkowanie wszechswiata. Przepraszam, co w tym jest dziwnego?

To, że mógłby nie istnieć (ale nie tylko nasz Wszechświat, ale w ogóle świat).

Cytuj:
Dlaczego nie dopuszcza mysli ze nasz wszechswiat NIE jest jedyny?

A co za różnica? Wciąż będzie aktualne pytanie ‘Dlaczego raczej coś niż nic?’

Cytuj:
Moze są inne, z innymi prawami, takie w ktorych zycie nie jest mozliwe, odrobine inna stała Plancka, stała grawitacji i do widzenia - zadne formy białkowe nie powstaną. Moze wszechswiat z prawami podobnymi do naszego zdarza sie statystycznie raz na ileś tam przypadków stąd wcale nie powinnismy sie dziwić ze w nim zyjemy, wszak zyc mozna TYLKO we wszechswiecie o takich a nie innych warunkach. Moze wszechswiaty powstają i rodzą się w nieskonczonosc same z siebie, bez zadnej woli istoty najwyzszej.

No właśnie o to mi chodziło gdy pisałem na początku, że Twoje poglądy nie są systematycznie tworzone tylko dorabiane.
To ja Ci pół roku temu na GG napisałem o tych wszechświatach, o artykule ze ‘Świata Nauki’ :D:D
Jak znajdę jeszcze w Historii to wkleję jak bardzo zachwycony byłeś ową teorią jakby nie było nieweryfikowalną, ale pasującą do Twego problemu ze spowiednikiem (który opisałeś na Katoliku :D – a co do tego to pamiętaj o tym i o tym, że jesteś bardziej uwarunkowany przez to, niż ja osoba mająca dopiero 23 lata przed lękiem przed śmiercią).
Cóż tam lęk przed śmiercią! Twój lęk przed spowiednikiem to dopiero uwarunkowanie :D:D

Cytuj:
To wytlumaczenie jest o wiele prostsze niz wytłumaczenie uwzgledniajace istotę boską, ale autor, tak lubiący (i bardzo słusznie) zasade brzytwy Ockhama w ogole nie wzial go pod uwagę

Bo widzisz te dwa opisy sobie wcale się nie przeciwstawiają.
Bóg jest transcendentalny i nie występuje w naturalnych ciągach przyczynowo-skutkowych.
Dlatego nie ma cudów w sensie ludowym – co najwyżej zbiegi okoliczności.
Wyobraź sobie teoretycznie, że istnieje Bóg. Brzytwa Ockhama nigdy nie zaakceptuje Jego działania, czyż nie? Już szybciej rozmnoży wymiary dopatrując się w nich działania bytów z innych wymiarów niż działania Boga. I bardzo słusznie. Dzięki temu ta metoda daje spektakularna możliwości poznawcze – ale w wymiarze horyzontalnym jedynie.

Cytuj:
zyjemy w czasach w ktorych kosmologia tak naprawde jest jeszcze w powijakach i tak naprawde nie wiadomo wiele. Stwierdzenie o Bogu to hipoteza naprawde ostateczna, a kto wie co nauka jeszcze odkryje

Tego właśnie Wy ateiści nie rozumiecie.
Bóg nie jest zwykłym materialnym bytem (tymi pugowskimi krasnoludkami).
Jeśli istnieje nauki empiryczne Go nie odkryją NIGDY, gdyż wyklucza to metoda tych nauk.
Nie jest to przedmiotem ich poznania.

Cytuj:
No i bardzo sluszne podejscie. Najprostsze, ten pan od artykułu ktory mi cytowałeś powinien to uznac za rozwiazanie najbardziej prawdodpobone!

Ten ‘pan od artykułu’ (ów profesor z Oxfordu) rozważał bardziej świat w sensie ogólnym niż nasz konkretnych wszechświat.
Nawiasem mówiąc zechciej zauważyć, że Twój opis świata z wieloma wszechświatami też jest uporządkowany :D i też nie wiadomo czemu istnieje. :D

Cytuj:
Dlaczego?

Przeczytaj swego post’a i zauważ swoją pewność. Owa pewność wykluczyłaby przyjazną rozmowę, co najwyżej pozostałaby wzniosła tolerancja.

Cytuj:
Jesli jest wiele wszechswiatow to fakt ze niektore są
złożone i skomplikowane i żyjące jak nasz a inne chaotyczne, zimne i puste - jest NATURALNY a nie ZADZIWIAJĄCY.

Ale wciąż nie wiadomo dlaczego w ogóle coś jest.
Comrade Ty w ciągu tego pół roku w ogóle sam nic nie wymyśliłeś! :D Przyjąłeś moją refleksję nad artykułem za pewnik? Autorytetem jestem. :D Twym mentorem? :D


Śr lut 18, 2004 7:51
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58
Posty: 3890
Post 
Cytuj:
Ale wiekszosci ludzi (w tym i tobie) slowa takie po prostu nie przeszkadzaja, albo nie zastanawiacie sie co one naprawde znacza, albo po prostu pokornie sami uznajecie sie za istoty nizsze wobec jakiegos bostwa, ktore w przeciwienstwie do was - moze wszystko. I dobrze wam z tym.


podkreślenie moje ;)

czyz własnie to nie na tym polega? na braku pokory, ze za wszelką cene odrzuca sie Boga, bo On może wszystko ?

tylko czy odrzucenie Boga sprawi ze czlowiek odrzucający może więcej?


Śr lut 18, 2004 8:00
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lis 29, 2003 12:52
Posty: 1364
Post 
Nie pochlebiaj sobie PTR :D ... wielki manipulator się znalazł ...

Podstawowe pytanie dotyczące Boga brzmi : po co ? Dlaczego tak bardzo zależy ci na jego istnieniu. Nie masz żadnych dowodów, żadnych racjonalnych przesłanek, w rzeczywostości jedyne na czym możesz się oprzeć to brak wiedzy i własna wyobraźnia, a jednak tak bardzo zależy ci na tym by taka istota istniała ...

Pragniesz porządku ... sensu ... istnienia wyższego celu ... pewności kontynuacji własnej egzystencji ... sprawiedliwości ... opieki ... usprawiedliwienia dla swoich cierpień i frustracji ... prostego wyjśnienia funkcjonowania wszechświata ... oparcia i punktu zaczepienia ... tarczy dla własnej tożsamości ... mogę tak bez końca ... w jedym trafiam w drugim nie ... ale nie w tym rzecz. Każda z tych "potrzeb" jest tylko pozornie zaposkajana wiarą w Boga. To iluzja o której mówię ci od bardzo dawna. Taki jest właśnie cel wiary. Zaprzeczanie rzeczywistości dla własnego komfortu ...
Nie nie spędzam godzin na "rozmowach z Bogiem" tak jak ty nie spędzasz ich na próbie komunikacji z krasnoludkami ... dziwi cię to ?

Elko,
człowiek jak każde stworzenie ma swoje ograniczenia i jak każdy śni o tym by ich nie mieć. Śni o istotach które nie mają ograniczeń ... tak powstają Bogowie, prosto z wyobraźni. Potem człowiek wyobraża sobie co może myśleć istota która nie ma ograniczeń i czego może pragnąć (czego człowiek by pragnął gdyby nie miał ograniczeń) i tak powstają religie. Ludzie próbują dawać swoim "Bogom" to czego wydaje im się, że oni pragną. Posłuszeństwo ... ofiary (także z dziewic :D) ... modły, uwielbienie. W zamian oczekują raju po śmierci, pomocy na ziemi. Z czasem coraz bardzie komplikują sobie religie i wraz z własnym rozwojem rozwijają się także pragnienia ich Bogów ...

Tyle, że to wszystko to jedno wielkie wyobrażenie ... naprawdę tak trudno to zrozumieć ?


Śr lut 18, 2004 20:25
Zobacz profil
Post 
Cytuj:
w jedym trafiam w drugim nie ... ale nie w tym rzecz.

I w tym Twój problem leży.
Przerabialiśmy to.
Twoja niewiara jest też (albo i bardziej) dyktowana tym, że Ci się wydaje, że tak wygodniej.


Cytuj:
Pragniesz porządku ... sensu ...

No właśnie on istnieje i jest obserwowany.
I jest to przesłanka (nie dowód) za tym, że istnieje Bóg.
Co więcej, nawet jeśli jest nieskończenie wszechświatów to i tak występuje porządek.


Śr lut 18, 2004 20:56
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lis 29, 2003 12:52
Posty: 1364
Post 
Nie PTR, raz trafiam raz nie bo różni ludzie wierzą z różnych powodów. Rzadko zdaża się, by wszystkie wymienione przeze mnie potrzeby pozostawały niezapokojone u jednej osoby ...

Moja niewiara wynika z tego, że nie mam żadnych podstaw by wierzyć ... ty naprawdę nie potrafisz tego pojąć co ? ;]

Porzadek który obserwujemy jest wynikiem funkcjonowania systemu którego pochodzenie potrafimy wytłumaczyć, nie ma w tym mistyki ani "transcendencji". Ewolucja, długi czas, dużo przemian, presje środowiska. Nie ma podstaw do tego by twierdzić, że obecny stan względnej równowagi jest wynikiem działania nieznanych nam sił ...

PTR, twoja argumentacja jest wymuszona ... brakuje jej odniesienia do rzeczywistości, powinieneś to dostrzec ... próbujesz usankcjonować wiarę katolicką, uprawdopodobnić ją, ale choć podejmujesz duży wysiłek efekty są mizerne ... coś opartego tylko na wyobraźni nie ma szans w starciu z rzeczywistością ...


Śr lut 18, 2004 23:13
Zobacz profil
Post 
Otóż... zacznijmy od tego, że ja co najwyżej mogę Ci pokazywać jakieś przesłanki za istnieniem Boga.
Ów porządek też jest przesłanką.

Ty nie starasz się zrozumieć co Ci pokazuję choćby przez owe podejście indukcyjne. Trudno.


Słuchaj Pug... ile to polemizujemy? 6 miesięcy?
Myślisz, że warto to kontynuować?

Proponuję może jakąś co jakiś czas wymianę myśli, gdy wymyślisz coś nowego, ale uważam że ta dyskusja już do niczego więcej nas nie doprowadzi. Znowu jesteśmy w tym samym miejscu zauważ.

Pozdrawiam
I Ciebie i comrade również.


Cz lut 19, 2004 0:02

Dołączył(a): Pn lut 16, 2004 23:02
Posty: 23
Post 
PTRqwerty napisał(a):
Ja się urodziłem w tej religii – to prawda. Zwróć jednak uwagę, że to iż ja wierzę to w czym się urodziłem nie znaczy, że wierzę naiwnie. Zapewniam Cię, że rozumiem w co wierzę.
Chodzi po prostu o to, że wiem iż jest to jeden z ulubionych argumentów ateistów z list dyskusyjnych – owe krytykowanie urodzenia.
Nie jestem tak naiwny by sądzić, że któryś z Was silił się kiedykolwiek na próbę wytrwalszej rozmowy z Bogiem. Jeśli jednak próbowaliście jako agnostycy prosić Go o przesłankę do wiary, to Wasze uczucia są dobrze znane... Niebo milczało, Wszechświat był ciemnym i niezrozumiałym miejscem :D


Jesli tobie trzeba PRZESLANKI zeby w cos uwierzyc no to gratuluje podejscia do zycia. Dac ci przeslanki na niematerialne krasnale sikajace do mleka?

Cytuj:
Wielu dochodzi z tego faktu do wniosku, że Bóg nie istnieje – no bo Wszechświat milczy.
Ino nie dociera do Nich, że oczekują przecież słów czyż nie? Chcą rozmowy! Innymi słowy zamknięci w kulturze (w sensie: sposobie się porozumiewania homo s.) w której się wychowali oczekują takiej rozmowy i jej nie dostają.
Żeby odpowiedź na wołanie takich ludzi, Bóg musiałby dostosować swój sposób formułowania przekazu do ich oczekiwań. Musiałby przemówić więc z poziomu owej kultury, którą stworzył homo s. Musiałby być człowiekiem.
No i proszę. Już wiesz czemu cenię tę religię?
Cytuj:

Phi, kiepsko przemawial skoro do mnie czy do Puga nie trafil ten jego przekaz. Nie rozumiesz ze tak narpawde nie wiadomo czy Jezus byl bogiem, czy zmartwychwstał itd... To jest przedmiot wiary, sa jakies relacje swiadkow, ale ja tez rozne inne relacje slyszalem. Relacje o Jezusie i inne tego typu w innych religiach maja ceche wspolna: niosą NADZIEJE, uwierzenie w nie daje komfort, i wszystkie te cechy dodatnie ktore wymienialem pare razy. I DLATEGO ty w te relacje wierzysz a nie dlatego, ze są jakos obiektywnie wiarygodne. I tylko o to mi chodzi, ja nie dociekam zadnych dowodow na nic, chce tylko wskazac jak dziala mechanizm wiary.

Cytuj:
A kim jest według Ciebie Bóg?
To Byt, który stworzył ów wielki, precyzyjny i majestatyczny Wszechświat.
To nie mały bożek, który czyni to tu, to tam znaki i cuda.

On nie stworzył tylko tego co nam nieznane, ale również to co znamy bardzo dobrze. Nie jest tylko w nieznanym, ale również w dobrze znanym.
Sam fakt, że istnieje świat jest przesłanką za istnieniem Boga, gdyż dlaczego istnieje raczej coś niż nic?


Przeciez to juz przerabialismy: dla nas po prostu NIE MOZE istniec NIC, wiec pytanie "dlaczego istnieje raczej cos niz nic" jest intelektualnie na tym samym poziomie co "a czy bog moglby stworzyc taki kamien ...itd"

Cytuj:
Naprawdę uważasz, że umysł byłby zdolny do zrozumienia Boga?
'Nice' pomyśl jak byś się czuła na wykładzie z fizyki, gdybyś była tam bez przygotowania. Czy prostrzy byłby dowód na istnienie Boga?
Wszak każdy fenomen przyrodniczy zawsze można tłumaczyć tym, że jest to tylko kolejna rzecz, której jeszcze nie znamy.
Bez wiary - nie zdołamy poznać Boga.
Aby uwierzyć, trzeba mu zaufać.
Oko widzi tylko to, co umysł jest gotowy przyjąć.


Alez ja temu nie przeczę :) Wszystko sie zgadza.

Cytuj:
To tyle sielanki, a teraz konkretnie comrade.
Nie wciskaj mi czasem kitu, że twój światopogląd jest merytoryczny i że jest wynikiem konstruktywnego podejścia do problemu.

Ty odpisywałeś mi tak jakbyś przejrzał pobieżnie moją wypowiedź a następnie (tak jakby to był dedukcyjny wywód) linia po linii szukałeś błędów.


No bo tak trzeba, nie lubie odpowiadac mega-postem na mega-posta. Trzeba przyszpilic te szczegoly w ktorych tkwi sam szatan. :D

Cytuj:
No nie no to jest bzdura.
Zbija się to łatwo w ten sposób, że jeśli twym głównym zarzutem dla wiary jest to, że się używa słów ‘to jest dla mnie niepojęte’ to zauważ, że po odrzuceniu wizji religijnej jeszcze częściej człowiek mówi ‘to jest dla mnie niepojęte’.


Bzdura, czy ja cos uwazam za niepojęte? Gdybym zaczął uwazac cos za niepojęte to zaraz bym do jakiejs religii wstapil, zeby to sobie jakos wytlumaczyc. Nie sądź że pycha przeze mnie przemawia, zrozum głębiej to co pisze w tej chwili. Jesli spotyka sie dwoch gosci i jeden twierdzi ze nie istnieje rzecz, ktora jest niepojęta to drugi musi mu taką rzecz pokazać. Jak na razie nie pokazałeś mi nic takiego, zdanie "dlaczego istnieje raczej cos niz nic" nie jest dla mnie wcale niepojęte, skomentowałem to pare linijek wcześniej.


Cytuj:
To ja nie rozumiem. Pug się podpisał pod tym więc i jego nie rozumiem.
Uważacie, że jak ktoś mówi, że czegoś nie rozumie, to jest to złe? Tobie by przez gardło nie przeszło? Ja bardzo wielu rzeczy nie rozumiem!!


Są rzeczy ktorych nie wiemy do konca, np teorie powstania wszechswiata, ale dlaczego od razu tłumaczyć je istnieniem Boga? Bogiem to mozna tlumaczyc wszystko, ale nie zdziw sie jak ktoregos dnia nauka znajdzie odpowiedz na pytanie ktore ty tlumaczysz sobie Bogiem.


Cytuj:

Stwierdzenie, że czegoś nie jest Twój rozum w stanie pojąć jest dla Ciebie klęską?
Wiesz comrade... ja mógłbym mieć więcej dobrej woli i silić się na rozumienie, ale po co? Wszak zaraz zobaczysz, że cała Twoja wypowiedź jest jednym wielkim niedookreśleniem.


Podaj konkretna rzecz na tym swiecie, ktorej nie jestes w stanie pojąć - to jest kluczowe pytanie w tej dyskusji.

Cytuj:
Mnie?
Niniejszym oświadczam, że istnieje probabilistyczna możliwość, iż Bóg nie istnieje.


Jesli to piszesz to logiczne jest ze nie istnieja dla ciebie rzeczy, ktore na 100% musisz objasniac istnieniem Boga. Bo gdyby takie niewytlumaczalne rzeczy istnialy no to bys napisal ze Bog na pewno istnieje. Skoro wiec ustalilismy ze to nie jakies niewytlumaczalne zjawiska na tym swiecie powodują ze wierzysz, to... dlaczego wierzysz? Ja stawiam na komfort psychiczny, bezpieczenstwo, nadzieje itd, caly ten zestaw korzysci, ktore plyna z wiary, a ktore juz omawialem.

Cytuj:
Dla człowieka stojącego z boku religie są groteską. I co w tym nowego?
Dla człowieka wierzącego, ty liczący na empiryczny dowód istnienia Boga jesteś groteską.


Nie czytales uwaznie, pisalem literalnie ze NIE licze na zaden dowod bo w tych sprawach gadanie o dowodach jest jałowe. Mozna rozmawiac tylko o mechanizmach wiary, tj dlaczego ludzie wierzą, skąd to sie bierze ze bez dowodów wierzą w coś. Ja stawiam na komfort psych., nadzieje itd. jako wlasciwe przyczyny wiary.

Cytuj:
Tyle, że jeśli do deizmu się nie można przyczepić, to nie idzie się też przyczepić do tego, że jest Bóg, który ingeruje STALE, STALE podtrzymując świat przy istnieniu.


Do deizmu tez sie mozna przyczepic, ale o wiele trudniej niz do jakiejs konkretnej religii. Jesli bog ingeruje w swiat materialny no to znaczy ze zostawia jakies namacalne dowody swojego istnienia, czyz nie? Czyli powinnismy (przynajmniej teoretycznie) miec 100% pewnosc ze bog istnieje, wystarczy znalezc taki namacalny dowód.

Cytuj:
Proszę Cię daruj sobie. Oświecony czyli jaki, co? :D Zgodny z właśnie Twoim poglądem?


Mialem na mysli ludzi rozasnych, nie-fanatykow. Tacy tez sa w islamie zapewne i nie sadze by w ich pogladach "niewierni" byli "skreśleni".

Cytuj:
To widać. Natomiast w przypadku islamu nie ma czegoś takiego jak ‘oni’.


Proszę pokornie o iluminację :D jak to jest naprawde z tym islamem. Bo z tego co wiem to na pewno nie jest to monolit (zreszta tak samo jak chrzescijanstwo).

Cytuj:
Liczyłem, że poważnie potraktujesz to co napisałem. Gdyby tak było przeczytałbyś owe trzy linki.


Przeczytalem ow dosc dlugi artykuł tego profesora. Myslalem ze to starczy, gdyz w sumie to jest glownym tematem naszej rozmowy... Jak znajde czas to ziorne i w tamte artykuły.

Cytuj:
Cytuj:
. Dopiero patrzac z boku widac jakie to bezsensowne - NIEZALEZNIE od tego czy jakis Bog w ogole jest czy nie.

Będąc wewnątrz też można patrzeć z boku.


Owszem, ale wtedy sie zazwyczaj dochodzi do wnioskow, takich jak napisalem i przestaje sie być wewnątrz. Chyba ze patrzy się z boku dla samego patrzenia z boku, bez wyciagania oczywistych wnioskow.

Cytuj:
Cytuj:
Jak dla kogo. Dla mnie uporządkowany swiat to jest jeszcze nic! Dlaczego mialby byc czyms wyjątkowym?

Dlatego, że świat mógłby w ogóle nie istnieć.


A moze nie moglby nie istnieć? Moze sam z siebie jest wieczny bo taka jego natura jest? Moze wiec to jakis wieczny uber-wszechswiat jest "Bogiem", ktory istnieje od zawsze i w nim tworza sie wielowymiarowe inne wszechswiaty a nasz jest tylko ktoryms tam z kolei... itd. Tyle ze w tym przypadku ten "bog" jest ani rozumny, ani swiadomy, ani wszechmocny ani wszechwiedzacy. Wystarczy ze jest wieczny bo taka jest jego "boska" natura. To o wiele protsza wizja, nie?

Cytuj:
A nie prościej zapewnić większą ilość jakiejś substrancji w organizmie by się jednostka nie bała śmierci, aniżeli utrzymywać stan wiary?


Tu nie chodzi o lęk przed smiercia w sensie ze ktos ci przyklada pistolet do glowy i mowi ze zabije cie za 10 sekund po czym zaczyna odliczac. Chodzi ogolnie o obawe ze po smierci nie ma nic. Normalnie na co dzien nie boisz sie smierci wiec nie musisz nic ćpać - nie wiem więc po co ten pomysl o zapewnianiu jakichs poziomow substancji. Bac to sie zaczynasz jak ci ktos guna do glowy przystawi.

Cytuj:
Jeśli tego nie zrozumiałeś nie potrafisz myśleć abstrakcyjnie. Wątpię by tak było, a więc po prostu nie zastanowiłeś się nad tym co napisałem.
Mam powtarzać? Chodzi o to, że i ateizmowi można zarzucić, że przyczyną jego jest lęk.


Ale lęk przed czym? Czego boi sie ateista?


Cytuj:

W sensie logicznym to jest powodem tego czy potraktujemy Boga jako byt niezwykle złożony czy niezwykle prosty.
Ja optuję za drugim.


Wyobraz sobie ze Bog i ty zamieniacie sie miejscami. No wiec jeste Bogiem. Masz wszechmoc i wszechwiedze. Co robisz? Tylko mi nie odpowiadaj ze "nie jestem w stanie postawic sie w miejscu Boga bo on jest nieodgadniony i niezrozumialy dla mej logiki/percepcji itd" bo przeciez stwierdziles ze Bog jet bytem niezwykle prostym.

(wycialem tutaj rzeczy ktore sie powtarzaja a dotycza zdziwienia ze preciez wszechswiat moglby nie istniec - odnioslem sie do tego wczesniej)

Cytuj:
No właśnie o to mi chodziło gdy pisałem na początku, że Twoje poglądy nie są systematycznie tworzone tylko dorabiane.
To ja Ci pół roku temu na GG napisałem o tych wszechświatach, o artykule ze ‘Świata Nauki’ :D:D
Jak znajdę jeszcze w Historii to wkleję jak bardzo zachwycony byłeś ową teorią jakby nie było nieweryfikowalną, ale pasującą do Twego problemu ze spowiednikiem (który opisałeś na Katoliku :D – a co do tego to pamiętaj o tym i o tym, że jesteś bardziej uwarunkowany przez to, niż ja osoba mająca dopiero 23 lata przed lękiem przed śmiercią).
Cóż tam lęk przed śmiercią! Twój lęk przed spowiednikiem to dopiero uwarunkowanie :D:D


Pamietam ze podeslales ten artykul, owszem podobal mi sie, choc dosc hardkorowy i tez nie do konca chyba zweryfikowane te tezy poki co, jak to w kosmologi wspolczesnej bywa. Natomiast nie powiedzialbym ze moje poglady sa dorabiane (bo jesli chodzi o gadanie "dlaczego jest raczej cos niz nic" to jest to filozofia juz dosc abstrakcyjna i mozna gadac w sumie co slina na jezyk przyniesie - i tak nikt nie sprawdzi :) ), oraz nie pamietam zadnego mojego problemu (ni tym bardziej LĘKU) ze spowiednikiem.

Cytuj:
Bo widzisz te dwa opisy sobie wcale się nie przeciwstawiają.
Bóg jest transcendentalny i nie występuje w naturalnych ciągach przyczynowo-skutkowych.
Dlatego nie ma cudów w sensie ludowym – co najwyżej zbiegi okoliczności.
Wyobraź sobie teoretycznie, że istnieje Bóg. Brzytwa Ockhama nigdy nie zaakceptuje Jego działania, czyż nie? Już szybciej rozmnoży wymiary dopatrując się w nich działania bytów z innych wymiarów niż działania Boga. I bardzo słusznie. Dzięki temu ta metoda daje spektakularna możliwości poznawcze – ale w wymiarze horyzontalnym jedynie.


Przepraszam, ale czy wlasnie przyznales mi rację? Nie rozumiem natomiast jakie sa inne wymiary poznawcze niz "horyzontalny" i co to w ogole jest ten wymiar horyzontalny. Poznanie tak naprawde jest jedno - empiryczne. Kadzego innego nie sposob uznać, jesli nie chce sie zostać przez kogos celowo lub niecelowo oszukanym.

Cytuj:
Tego właśnie Wy ateiści nie rozumiecie.
Bóg nie jest zwykłym materialnym bytem (tymi pugowskimi krasnoludkami).
Jeśli istnieje nauki empiryczne Go nie odkryją NIGDY, gdyż wyklucza to metoda tych nauk.
Nie jest to przedmiotem ich poznania.


No ale zauwaz, rola Boga okrutnie mocno sie zawężała wraz z rozwojem nauki. Kiedys bog odpowaidal za wszystko - ruchy planet itede, za pioruny itede... potem to mu odbierano w miare jak nauka sie rozwijała. Teraz niby bog odpowiada za stworzenie wszechswiata i ustawienie takich wartosci pewnych stałych fizycznych ze mozliwe jest zycie. Poczekamy, zobaczymy, moze nauka i to mu odbierze, skąd wiesz ze tak nie bedzie?

Cytuj:
Ten ‘pan od artykułu’ (ów profesor z Oxfordu) rozważał bardziej świat w sensie ogólnym niż nasz konkretnych wszechświat.
Nawiasem mówiąc zechciej zauważyć, że Twój opis świata z wieloma wszechświatami też jest uporządkowany :D i też nie wiadomo czemu istnieje. :D


Mam nadzieje ze w tym poscie bardziej to rozjasnilem. Wystarczy przyjąć ze istnieje coś co jest wieczne ze swej natury. Nie musi byc natomiast swiadome, celowe, wszechmogące, wszechwiedzące, nie musi zakladac religii, zsylac objawien, wizji itede. Zwij to jak chcesz, mozesz powiedziec ze to cos to Bóg i ze wierzę w niego a ja przyznam ci rację :D

(wyciete powtorzenia)

Pozdrawiam


Cz lut 19, 2004 0:31
Zobacz profil
Post 
Otóż... mam się powtórzyć?
Ty twierdzisz, że Go nie ma. Rozumiem.

Nie rozumiesz jednak tego co już napisałem.
Gdyby było inaczej tego byś nie napisał:
Cytuj:
Teraz niby bog odpowiada za stworzenie wszechswiata i ustawienie takich wartosci pewnych stałych fizycznych ze mozliwe jest zycie. Poczekamy, zobaczymy, moze nauka i to mu odbierze, skąd wiesz ze tak nie bedzie?

Ja wcale nie uważam, że Bóg koniecznie ustawił stałe fizyczne.

Comrade... jakby to ująć... na większość zarzutów odpowiedziałem już wyżej.
Podstawowy problem to jest właśnie ten, że ja nie uważam by Bóg koniecznie musiał występować w zwykłych związkach przyczynowo-skutkowych.
Resztę opisałem wyżej... i w sąsiednich wątkach z Pug'iem, którego nie przekonałem nawet do tego, że teizm może być zdrowo-rozsądkowy.
A może!

Ty się pojawiłeś i zacząłeś jo_tce sugerować, że aby wierzyć trzeba być chorym.

Powiem na koniec tak...
Ty masz - tak sądzę - taką... prometejską formę ateizmu. To w realu jest naprawdę irytujące.
Nie przekonam Cię. Pamiętaj tylko jedną kwestię -
Jeśli chcesz odrzucać tezę teizmu, proszę bardzo. Każdy sam, na własną rękę próbuje zrozumieć świat. Nigdy jednak nie patrz z góry na ludzi, którzy wierzą, gdyż tezę którą odrzucasz akceptował zarówno pogląd na świat Newtona jak i Einsteina.
Nie znaczy to, że potrafili istnienie Boga udowodnić, ale też oboje byli teistami, czyli postawa wzgardliwa, czy wyniośle obojętno-tolerancyjna względem wierzącego nie ma sensu. Teista nie jest głupszy od Ciebie i nie mniej potrafi analizować otaczający nas świat.


Cz lut 19, 2004 0:58

Dołączył(a): Pn lut 16, 2004 23:02
Posty: 23
Post 
elka napisał(a):
czyz własnie to nie na tym polega? na braku pokory, ze za wszelką cene odrzuca sie Boga, bo On może wszystko ?

tylko czy odrzucenie Boga sprawi ze czlowiek odrzucający może więcej?


A co znaczy "odrzucac Boga"? Ty odrzucasz np. wierzenia hinduizmu, buddyzmu islamu itd., czyz nie?


Cz lut 19, 2004 15:40
Zobacz profil

Dołączył(a): So lut 14, 2004 11:55
Posty: 7
Post 
Cytuj:
że teizm może być zdrowo-rozsądkowy.


Oczywiście, że może. Wbrew temu zresztą co mowi wielu ateistow jest w znacznie większym stopniu niż niewiara w boga czy agnostycyzm. Zdrowy rozsądek podpowiada czlowiekowi aby ten żył w jak najprostrzy i szcześliwy sposób nawet kosztem czego innego. to między innymi daje teizm. Zaprzeczenie Boga prowadzi do wielu znacznie strudniejszych zagadnień niż te związane z religią.

Cytuj:
Ty się pojawiłeś i zacząłeś jo_tce sugerować, że aby wierzyć trzeba być chorym.


A nie ? Wiara jest wynaturzeniem. Jest nagecją i zaprzeczeniem życia oraz mocy.

Cytuj:
Nigdy jednak nie patrz z góry na ludzi, którzy wierzą, gdyż tezę którą odrzucasz akceptował zarówno pogląd na świat Newtona jak i Einsteina.


Cóż. . .Twoje przykąłdy nie sa zbyt trafne, ponieważ jak wiadomo obaj byli chorzy na autyzm i oprocz pewnych uzdolnień z fizyki i matematyki to raczej by dość biednymi umyslowo ludźmi. Jezeli chcesz jednak powoływać się na przykłady to prosze rozejrzyj się dookoła. nie wiem w jakim jesteś wieku, ale sprobuj pomysleć o inteligentych niezwykle wykrztalconych ludziach jakich znasz (chodzi mi o dogłębną znajomość filozofii, sztuki i literatury) Zobacz ilu z nich to ludzie wierzący. . . Dla przykładu: Mam 17 lat. nie bede się rozpisywał co do mojego wykrztałcenia kulturowe oprocz jednego faktu - w rozmowie z księżmi, a dyskutuje dość często w związku ze swoimi zainteresowaniami i poszukiwaniami, zawsze dochodzi do momentu gdy dyskusja staje się trudna, poniewważ okazuje się, że nie rozmawiam z ludźmi o podobnie wysokim stopniu erudycji co mój. Gdy mowimy o filozofii i literaturze ogólnieto jeszcz nie jest źle. Jednak gdy zaczynam wchodzić w szczegóły, albo troche mniej szablonowych autorów niż Dostoyewski czy św. Tomasz to pojawiają sie pewne problemy z ich wiedzą. Wracając jednak do meritum sprawy: W mojej klasie - a warto wiedzieć, że jest to od lat jedna z najleprzych szkół w Warszawie - mam prawie 30 osób. Ztego 20 to typowe kujoństwo; mnostwo nauki, niewiele do powiedzenia, wiedza ogolna na przeciętnym poziomie, czyli szkolnym. Są to prawie bez wyjątku ludzie wierzący. inni mniej, drudzy bardziej ale jednak. Do tego mam reszte klasy - ok 8 osób, która poziomem intelektualnym oraz erudycją i zainteresowaniami zdecydowanie odstaje od tamtych. Wiesz ilu z tego ludzi wierzy w Boga ? Dwie mój drogi jedynie dwie. . .

Naprawde dziwicie mnie keidy chcecie rozmawiać o bogu znając jedynie Biblie i tradycje. . . Wie ktoś chociaż skąd sie wzieło moje imie ?

Maldoror

P/S - post pisany w pośpiechu

_________________
"Jeżeli Bóg jest to jak mógłbym zcierpieć, że to nie ja nim jestem ?"

Nietzsche


Cz lut 19, 2004 19:14
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 144 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5 ... 10  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL