Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz maja 23, 2024 11:38



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 14 ] 
 Chemia mózgu - czym są uczucia? 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pt gru 27, 2013 12:44
Posty: 5
Post Chemia mózgu - czym są uczucia?
Cześć wszystkim :)

Kilka słów o mnie - jestem wierzący, praktykujący (bardzo). A przynajmniej walczę o to żeby takim być. Na chwilę obecną jestem na odwyku. Niestety, nie trafiło mi się "modne" uzależnienie w stylu narkotyki czy alkohol ale porno - jestem seksoholikiem od 10 długich lat - więc nie mogę szukać żadnego wsparcia u bliskich czy kolegów dlatego mam masę wątpliwości, których rozwiania szukam wśród anonimowych ludzi w internecie.

Do rzeczy teraz. Zmagam się z zespołem abstynencyjnym. Jestem na etapie zerowego libido, codziennej migreny i lekkiej depresji. Zmusiło mnie to do dokształcenia się o naturze uzależnień (yourbrainonporn.com - podstawa), liźnięcia zagadnienia chemii mózgu, psychologii, hormonach (przede wszystkim) itd. - bez zrozumienia tego wszystkiego nie byłoby mowy o skutecznej walce bo nie rozumiałbym co się ze mną dzieje a wówczas to dopiero bym był załamany i przerażony. Im więcej rozumiem i się dowiaduję tym spokojniejszy jestem bo patrzę na swój organizm z boku, jak na skomplikowaną maszynerię, w której jednak wszystko podlega zasadom ciągu przyczynowo - skutkowego a nie jak na nieogarniony byt, w którym nie wiadomo co się dzieje.


Niby wszystko pięknie - lęki ustały, tępy ból głowy mnie rujnuje ale po porno nie sięgnę, trzymam się i mimo wszystko jestem dobrej myśli. Ale jak tak się naczytałem to doszedłem do smutnych wniosków:


1) Uczucia są tylko reakcjami chemicznymi. Miłość, tęsknota czy szczęście odarłem z ich wspaniałości - ot, wyrzut dopaminy i tyle. Ba, miłość i przywiązanie do drugiej osoby okazały się tak naprawdę zwykłym uzależnieniem.

2) Jakiś czas temu (ze dwa lata?) podjąłem walkę z masturbacją i porno ale tylko z pobudek religijnych. Wyczuwałem co prawda, że zabija to we mnie uczucia i jest to chyba powodem moich problemów w związkach ale wszystko traktowałem przez pryzmat wiary - jak mnie rozrywało od środka po kilku dniach czystości to sobie tłumaczyłem że to szatan mnie kusi, jak czułem błogi spokój przy modlitwie i lekturze Pisma Świętego to oczywiście Duch Święty na mnie zstępował. Dziś wiem że pokusa to po prostu głód narkotykowy a błogi spokój do haj dopaminowy, który dawała mi modlitwa ale również i orgazm.

Doszedłem wtedy do niezłych efektów - na pierwszym miejscu był Bóg, masturbacja była jedną z wielu słabości, które zwalczałem ale karmiony propagandą, podskórnie uważałem, że to naturalna potrzeba i nigdy jej do końca nie wyelimiuję. Moja osobowość uległa całkowitej i diametralnej przemianie i mimo, że tylko 3 miesiące trwała moja czystość owoce tamtego okresu utrzymują się aż do dziś.

Niemniej jednak - dopiero gdy poczytałem i się douczyłem, podjąłem dojrzałą decyzję, że trzeba z tym skończyć. Pierwszy raz w życiu.

No i pytanie - gdzie w tym wszystkim Bóg? Upadł bowiem największy bastion mojej wiary, czyli duchowość. To był mój największy skarb - możliwość wyciszenia się, olbrzymia pewność siebie, świadomość czuwającego nade mną Boga. Mogłem wówczas góry przenosić, nie bałem się manifestować ani swojej wiary ani swoich potrzeb, wyższy stopień człowieczeństwa. Ten stan ducha utrwalał mnie w przekonaniu, że moja wiara jest prawdziwa bo przynosi dobre owoce.

A teraz? Jak mam wyznawać prawdy wiary, skoro ten stan ducha mogę wywołać poprzez trening na siłowni, przebieżkę po parku, wypicie podwójnej kawy czy zażycie kokainy? Zabrzmię jak standardowy ateista - za co przepraszam - ale gdy walczyłem jedynie z Bogiem u boku walka była z góry skazana na porażkę (bo nie postanowiłem raz na zawsze zerwać z uzależnieniem). Gdy walczę z... nauką (nie mogłem znaleźć innego słowa i wyszło trochę bufonowato bo akurat na tej dziedzinie nauki nie znam się prawie wcale) u boku przechodzę odwyk z prawdziwego zdarzenia i mam nadzieję wyjść na prostą i odzyskać stracone lata. Ale znowu - chcę skończyć z masturbacją i porno przede wszystkim dlatego, że nie mogłem zbudować żadnego związku a o niczym tak w życiu nie marzyłem jak o zbudowaniu rodziny ale teraz i to straciło na wartości (no bo przecież miłość to tylko tabliczka czekolady).

Owszem - stosowanie się do nauki Jezusa, czynienie szeroko pojętego dobra i miłość do bliźniego faktycznie wynoszą człowieka na wyżyny ale jak to wszystko praktykować bez Boga? Sztuka dla sztuki - bez sensu.


Słowem zakończenia - jedyne czego tu oczekuję to utwierdzenia w wierze, bo można powiedzieć, że zaczynam wątpić. Nie wyobrażam sobie życia jako ateista bo jednak natychmiast nachodzą mnie pytania "co ja tu robię? jaki sens ma życie sokoro nic po nim nie ma - co mnie powstrzymuje przed strzeleniem sobie w łeb?". Pragnę znowu prawdziwie wierzyć i odzyskać duchowość.


Pt gru 27, 2013 13:49
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt lis 19, 2013 21:22
Posty: 751
Post Re: Chemia mózgu - czym są uczucia?
Módl się o to i oddaj życie w ręce Boga. Uświadom sobie, że bez Jego pomocy niewiele możesz zdziałać i oddaj się w Jego ramiona. Jak dasz mu całkowite przyzwolenie to On cię poprowadzi. Mów do Niego i proś.
"proście a będzie wam dane"(warunek, że prosicie z ufnością i ze szczerego serca)
Tylko nie myśl, że Bóg działa jak św Mikołaj i od razu dostaniesz to o co prosisz. Czasem trzeba poczekać jakiś czas, ale wszystko ma swój sens.
Najważniejsze to nie odwracaj się od Boga, módl się i ufaj. Reszta przyjdzie sama


Pt gru 27, 2013 15:16
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lip 05, 2013 18:18
Posty: 6
Lokalizacja: Wrocław, Dolnośląskie
Post Re: Chemia mózgu - czym są uczucia?
Polecam Nowennę pompejańską, zabiera dużo czasu i nie ma go już na resztę i myślenie o tym, co oddala od Boga. A owoce na pewno się pojawią. Tylko potrzeba wytrwałości.
A swoją drogą jest to przerażające, że tak łatwo jest poddać się złemu, a tak trudno wytrwać na drodze czystości szeroko rozumianej. Przecież szatan jest dziełem Boga, nie jest od Niego potężniejszy, dlaczego nam jest tak trudno za Bogiem podążać... a tak łatwo poddać się przyjemności...
Nowenna pompejańska koniecznie. polecam blog "dla innych"- owoce tej modlitwy w każdym wpisie.


Pt gru 27, 2013 15:28
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt gru 27, 2013 12:44
Posty: 5
Post Re: Chemia mózgu - czym są uczucia?
no... Dzieki ale wolalbym raczej rzeczowa odpowiedz.


Pt gru 27, 2013 15:30
Zobacz profil
Post Re: Chemia mózgu - czym są uczucia?
szukacz90 napisał(a):
1) Uczucia są tylko reakcjami chemicznymi. Miłość, tęsknota czy szczęście odarłem z ich wspaniałości - ot, wyrzut dopaminy i tyle. Ba, miłość i przywiązanie do drugiej osoby okazały się tak naprawdę zwykłym uzależnieniem.

Owszem. Jednak jest dobrym uzależnieniem pozwalającym budować osobiste szczęście, pod warunkiem umiejętności wyznaczania granic w oparciu o szacunek dla osoby, którą się kocha.
O to uzależnienie trzeba dbać, pielęgnować, żeby nie wygasło ;).

Cytuj:
2) Jakiś czas temu (ze dwa lata?) podjąłem walkę z masturbacją i porno ale tylko z pobudek religijnych. Wyczuwałem co prawda, że zabija to we mnie uczucia i jest to chyba powodem moich problemów w związkach

Jak objawia się to "zabijanie uczuć"?

Cytuj:
Dziś wiem że pokusa to po prostu głód narkotykowy a błogi spokój do haj dopaminowy, który dawała mi modlitwa ale również i orgazm.

Można tak postrzegać człowieka, ale czy nie jest to...depresyjne? Czy człowiek jest wg Ciebie zdeterminowany?

Cytuj:
nie wyelimiuję. Moja osobowość uległa całkowitej i diametralnej przemianie i mimo, że tylko 3 miesiące trwała moja czystość owoce tamtego okresu utrzymują się aż do dziś.

W Twojej ocenie na plus czy minus? Jak zmieniło się postrzeganie rzeczywistości? Innych ludzi?

Cytuj:
No i pytanie - gdzie w tym wszystkim Bóg? Upadł bowiem największy bastion mojej wiary, czyli duchowość.

Skoro takie abstrakcje jak miłość i duchowość sprowadziłeś wyłącznie do biologii, to innej opcji nie ma.


Cytuj:
A teraz? Jak mam wyznawać prawdy wiary, skoro ten stan ducha mogę wywołać poprzez trening na siłowni, przebieżkę po parku, wypicie podwójnej kawy czy zażycie kokainy?

Tak samo z miłością...skoro to tylko reakcje chemiczne w mózgu, po co się wiązać z kimś na stałe? Po co szukać swojej połówki? To zawsze jest wybór. Wiążesz się z kobietą, bo chcesz z kimś iść wspólnie przez życie, chcesz mieć kogoś, kogo będziesz kochał, realizował uczucie w każdym wymiarze itp.. Pogłębiasz duchowość, bo pragniesz wierzyć, że życie ma sens, że żyjesz dla określonej idei, że początek i koniec mają wymiar głębszy niż doczesny itp. To zawsze osobisty wybór, wynik refleksji nad pytaniami: kim jestem, po co żyję(sens życia), dokąd zmierzam.

Cytuj:
mam nadzieję wyjść na prostą i odzyskać stracone lata.

Doświadczenie zawsze jest cenne, bez względu na to, czy dobre czy złe.

Cytuj:
(no bo przecież miłość to tylko tabliczka czekolady)

Gdy jesteś głodny możesz zjeść coś niezdrowego lub przeciwnie.

Cytuj:
Ale znowu - chcę skończyć z masturbacją i porno przede wszystkim dlatego, że nie mogłem zbudować żadnego związku a o niczym tak w życiu nie marzyłem jak o zbudowaniu rodziny ale teraz i to straciło na wartości .

Może miłość to był dla Ciebie seks? Poza wymiarem seksualnym nie widziałeś w kobietach nic więcej i stąd ta pustka?
Co do porównania miłości z czekoladą, tak jak pisałam wyżej. Możesz to uzależnienie pielęgnować w związku lub przez objadanie się czekoladą. Co da Ci więcej szczęścia i radości w dłuższej perspektywie?


Cytuj:
Owszem - stosowanie się do nauki Jezusa, czynienie szeroko pojętego dobra i miłość do bliźniego faktycznie wynoszą człowieka na wyżyny ale jak to wszystko praktykować bez Boga? Sztuka dla sztuki - bez sensu.

Z Bogiem, to i uczynki i wiara, a więc pogłębianie duchowości. Masz znowu odpowiedź: zamiast siłowni czy kawy, poświęcanie czasu dla Boga. Choć reakcje chemiczne te same, to jednak wybór ich wywoływania wynika z konkretnych pobudek.

Cytuj:
Słowem zakończenia - jedyne czego tu oczekuję to utwierdzenia w wierze, bo można powiedzieć, że zaczynam wątpić.

W takich przypadkach dobrym wyjściem jest stały spowiednik, rekolekcje, udzielanie się w grupach modlitewnych (Ruch Światło-Życie itp). Samotnie trudno walczyć o swoją wiarę. W wspólnotach, gdzie poznaje się ludzi, gdzie istnieje wzajemne regularne wsparcie jest łatwiej.


Pt gru 27, 2013 16:26

Dołączył(a): Pt gru 27, 2013 12:44
Posty: 5
Post Re: Chemia mózgu - czym są uczucia?
Cytuj:
Owszem. Jednak jest dobrym uzależnieniem pozwalającym budować osobiste szczęście, pod warunkiem umiejętności wyznaczania granic w oparciu o szacunek dla osoby, którą się kocha.
O to uzależnienie trzeba dbać, pielęgnować, żeby nie wygasło ;).


Naturą każdego uzależnienia jest uodparnianie się. Potrzebujemy coraz większych dawek - dlatego częstym zjawiskiem jest wygasanie miłości po iluś tam latach związku. Efekt Coodlidge'a. Nie żebym uważał to za jakiekolwiek usprawiedliwienie dla rozwiązłości. Człowiek powinien być ponad swoimi zwierzęcymi popędami.

Cytuj:
Jak objawia się to "zabijanie uczuć"?


Wyrabia się egoizm - człowiek robi się samowystarczalny, skoro największe szczęście może dać sobie sam. Nawiązanie relacji opartej na miłości staje się absolutnie niemożliwe, kobiety traktuje się co najwyżej jako zaspokajacze potrzeb.

Cytuj:
Można tak postrzegać człowieka, ale czy nie jest to...depresyjne? Czy człowiek jest wg Ciebie zdeterminowany?


Jest depresyjne bo i depresja mnie własnie dopadła. Jak mam momenty, że mnie puści to zaczynam inaczej patrzeć na świat. Inaczej mówiąc - na Ciebie takie fakty nie działają bo jesteś zdrowa, ja natomiast mam ciągle poczucie lekkiej beznadziei i stąd takie wnioski mi się nasuwają.

No ale ponawiam pytanie - gdzie jest Bóg w takim razie? czy jego obecność jest determinowana przez hormony w mojej mózgownicy?

Cytuj:
W Twojej ocenie na plus czy minus? Jak zmieniło się postrzeganie rzeczywistości? Innych ludzi?


Jak najbardziej na +. Ale takie same przemiany przechodzą ludzie, którzy wyszli z nałogu bez Boga (wręcz zatwardziali ateiści). I nie jest to jakieś stwierdznie od czapy - czytuję blogi, fora i wypowiedzi osób w temacie.

Cytuj:
Skoro takie abstrakcje jak miłość i duchowość sprowadziłeś wyłącznie do biologii, to innej opcji nie ma.


Bo w moim obecnym stanie jawią mi się one jako biologia właśnie.

Cytuj:
Tak samo z miłością...skoro to tylko reakcje chemiczne w mózgu, po co się wiązać z kimś na stałe? Po co szukać swojej połówki? To zawsze jest wybór. Wiążesz się z kobietą, bo chcesz z kimś iść wspólnie przez życie, chcesz mieć kogoś, kogo będziesz kochał, realizował uczucie w każdym wymiarze itp.. Pogłębiasz duchowość, bo pragniesz wierzyć, że życie ma sens, że żyjesz dla określonej idei, że początek i koniec mają wymiar głębszy niż doczesny itp. To zawsze osobisty wybór, wynik refleksji nad pytaniami: kim jestem, po co żyję(sens życia), dokąd zmierzam.



Człowiek dąży do poczucia szczęścia i spełnienia. Takie poczucie zarówno miłość jak i orgazm. Gdyby nie poczucie, że moje życie jest anormalne - pewnie żyłbym tak dalej. Inaczej - gdybym żył na bezludnej wyspie i nie znał innych ludzi masturbacją zaspokajałbym swoje potrzeby emocjonalne.

I tak też zresztą robiłem - orgazm był moim znieczulaczem. Byłem smutny - pocieszałem się, byłem zadowolony - powiększałem to zadowolenie. Po prostu sam regulowałem swoje uczucia.

Cytuj:
Doświadczenie zawsze jest cenne, bez względu na to, czy dobre czy złe.


Staram się o tym pamiętać.

Cytuj:
Gdy jesteś głodny możesz zjeść coś niezdrowego lub przeciwnie.


Bardzo celnie - faktycznie, takie bombardowanie mózgu dopaminą doprowadza do niemal całkowitego zaprzestania jej "produkcji" i ogromną tolerancję na nią. Objawem tego jest depresja, której ja doświadczyłem i która pchnęła mnie do podjęcia odwyku.

Takich problemów nie mają zdrowi, normalni ludzie.

Cytuj:
Może miłość to był dla Ciebie seks? Poza wymiarem seksualnym nie widziałeś w kobietach nic więcej i stąd ta pustka?
Co do porównania miłości z czekoladą, tak jak pisałam wyżej. Możesz to uzależnienie pielęgnować w związku lub przez objadanie się czekoladą. Co da Ci więcej szczęścia i radości w dłuższej perspektywie?


Cytuj:
Z Bogiem, to i uczynki i wiara, a więc pogłębianie duchowości. Masz znowu odpowiedź: zamiast siłowni czy kawy, poświęcanie czasu dla Boga. Choć reakcje chemiczne te same, to jednak wybór ich wywoływania wynika z konkretnych pobudek.


Nie może tylko na pewno. Z tym cytatem w całości się zgadzam. Słowem - nakierowałaś mnie na to, że mimo różnych dróg osiągania uczucia szczęścia, większość jest szkodliwa, a tylko niektóre jedynie słuszne. Dziękuję za to :)


Pt gru 27, 2013 19:10
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt gru 27, 2013 12:44
Posty: 5
Post Re: Chemia mózgu - czym są uczucia?
oj, koncowka ostatniego posta moze miec nieco ironiczny wydzwiek - zapewniam, ze tak nie jest, mowilem powaznie :)


Pt gru 27, 2013 19:43
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn mar 04, 2013 19:57
Posty: 658
Post Re: Chemia mózgu - czym są uczucia?
Brachu słuchaj przecież BÓG stworzył nas na drodze ewolucji ,tylko na pewnym etapie dał nam NIEŚMIERTELNĄ DUSZĘ.Więc jak tu się doszukiwać czegoś nadnaturalnego w tym co się dzieje w naszym mózgu skoro to wszystko co materialne [ciało człowieka a nie DUSZA]istnieje stale przez BOGA ulepszane od milionów lat.To wszystko co związane z materią da się wytłumaczyć naukowo natomiast DUSZA tu nauka gubi trop bo jak wytłumaczyć rzeczy które się wytłumaczyć nie da tu ci dam linka .Pomyśl a UTWIERDZISZ SIĘ W WIEŻE ;]
http://www.youtube.com/watch?v=joJQ_ZnqC2w

_________________
JEZU UFAM TOBIE Święta Faustyna Kowalska


Pt gru 27, 2013 20:32
Zobacz profil
Post Re: Chemia mózgu - czym są uczucia?
szukacz90 napisał(a):
Naturą każdego uzależnienia jest uodparnianie się. Potrzebujemy coraz większych dawek - dlatego częstym zjawiskiem jest wygasanie miłości po iluś tam latach związku.

Pozostaje przyjaźń, wyrobione nawyki i piękne wspomnienia :). Niektórzy jednak nie radzą sobie bez tego uzależnienia i wchodzą w nowe związki, aby przeżyć "drugą młodość".

szukacz90 napisał(a):
Wyrabia się egoizm - człowiek robi się samowystarczalny, skoro największe szczęście może dać sobie sam. Nawiązanie relacji opartej na miłości staje się absolutnie niemożliwe, kobiety traktuje się co najwyżej jako zaspokajacze potrzeb.

Jak sobie z tym poradziłeś?

Cytuj:
No ale ponawiam pytanie - gdzie jest Bóg w takim razie? czy jego obecność jest determinowana przez hormony w mojej mózgownicy?

Człowiek owszem ma rejony w mózgu odpowiedzialne za wiarę, jest istotą wierzącą, która swoją wiedzę opiera na wierze(wszak sama nauka opiera się na założeniach przyjmowanych na wiarę). Może żyjemy w matriksie, może życie jest snem czy też jesteśmy zaprogramowanymi robotami?
W nauce przez wiele lat panowało przekonanie, że człowiek przez większość czasu myśli i działa racjonalnie, a zakłócenia są spowodowane emocjami. Podważono tą koncepcję, udowadniając, że nasz mózg ma taką konstrukcję mechanizmów poznawczych, przez które to co wydaje nam się racjonalne, w rzeczywistości takie nie jest. Zaobserwowano, że ludzie mają skłonność do uznawania za prawdziwe tylko co to widzą. Nie biorą pod uwagę szerszego zagadnienia problemu, nie analizują danych z perspektywy statystycznej. I tak oceniają skalę jakiegoś zjawiska na podstawie swojego podwórka. Uznają również za odpowiedź to, co pierwsze się nasuwa do głowy. Nie badają problemu od wielu stron, bo jest to czasochłonne, żmudne i często trudno poddać prostej analizie.
Czy więc najprostsza odpowiedź na Twoje pytanie będzie najlepsza? Nie sądzę, skoro masz problemy takie jak tu opisałeś.
Obecność Boga to nie uczucie, że jest, ale raczej intelektualna decyzja. Najpierw stawiasz sobie w umyśle tezę: Bóg istnieje. Umysł zaczyna pracować szukając argumentów na poparcie tej tezy. Czytając, czy obserwując rzeczywistość pod tym kątem, będziesz znajdywał coraz więcej argumentów.
I w drugą stronę: Bóg nie istnieje. Umysł wykona tą samą pracę. Zainteresowałeś się procesami chemicznymi w mózgu, Twoja depresyjna natura wybrała wariant pesymistyczne i maszyneria umysłowa pracowicie Ci przedstawiła argumenty, że wszystko jest wytworem chemii mózgu. Może nawet jesteś solipsystą ;).
Twój umysł reaguje na to, co myślisz i się dostraja do wymagań. Która teza o Bogu jest prawdziwa? Nie wiadomo. Nawet jeśli postawisz tezę: "nie wiem", jesteś bardziej za ateizmem lub teizmem, tylko na poziomie świadomym możesz zaprzeczać, podświadomie wybrałeś. Umysł próżni nie lubi i będzie pracował dalej.

Cytuj:
Jak najbardziej na +. Ale takie same przemiany przechodzą ludzie, którzy wyszli z nałogu bez Boga (wręcz zatwardziali ateiści). I nie jest to jakieś stwierdznie od czapy - czytuję blogi, fora i wypowiedzi osób w temacie.

No cóż, gdyby było inaczej, byłby to mocny dowód na istnienie Boga.

Cytuj:
I tak też zresztą robiłem - orgazm był moim znieczulaczem. Byłem smutny - pocieszałem się, byłem zadowolony - powiększałem to zadowolenie. Po prostu sam regulowałem swoje uczucia.

Gaszenie pożaru dolewaniem benzyny do ognia. Dobrze, że się zorientowałeś.

Cytuj:
oj, koncowka ostatniego posta moze miec nieco ironiczny wydzwiek

Nie zauważyłam ;)


Pt gru 27, 2013 21:18

Dołączył(a): Pt gru 27, 2013 12:44
Posty: 5
Post Re: Chemia mózgu - czym są uczucia?
Cytuj:
Pozostaje przyjaźń, wyrobione nawyki i piękne wspomnienia :). Niektórzy jednak nie radzą sobie bez tego uzależnienia i wchodzą w nowe związki, aby przeżyć "drugą młodość".


Racja :)

Cytuj:
Jak sobie z tym poradziłeś?


Do poradzenia sobie droga jeszcze daleka - walkę podjąłem 2 miesiące temu ale dopiero od 3 tygodni zachowuję pełną abstynencję (początki były nieco dziurawe) - ale jest ona taka sama jak do wejścia w uzależnienie. Tylko w przeciwnym kierunku :) Całkowity celibat, zero fapowania, zero porno, zero chociażby zdjęć atrakcyjnych pań. W dodatku każdy erotoman obrasta w różne nawyki myślowe (wspominana niezdolność kochania i przywiązania) i behawioralne (np. uwodzenie, nawet bez żadnego finału; sama walka spojrzeń, flirt przy rozmowach, "oczarowywanie" kobiet daje poczucie haju) - tu też musiałem sporo sie nad sobą zastanawiać i poucinać nienormalne zachowania.

Czyli trzeba po prostu nie robić tego co się do tej pory robiło. Nie ma tu żadnej filozofii, tak samo jak przy rzucaniu palenia. Nawyki ulegną korekcie, dotychczasowe szlaki myślowe ulegną zatarciu i wyrobią się nowe, zdrowe. Trwa to od 2-3 miesięcy do 9 (najdłuższe przypadki).

Paradoksalnie - to nie masturbacja sama w sobie jest najbardziej szkodliwa, ale właśnie porno bo daje ono nienaturalnie silne bodźce. Masturbujący się człowiek, który w życiu nie oglądał świerszczyków, filmów czy fotek nie stoczy się tak jak stały "widz". Przed erą pornografii problem erotomanii na dobrą sprawę nie istniał. Dziś stanowi plagę.

Cytuj:
Nawet jeśli postawisz tezę: "nie wiem", jesteś bardziej za ateizmem lub teizmem, tylko na poziomie świadomym możesz zaprzeczać, podświadomie wybrałeś. Umysł próżni nie lubi i będzie pracował dalej.


I owszem - wybrałem Boga. Niezależnie od ilości wątpliwości czy faktów zaprzeczających - nigdy szczerze nie przyznam, że jestem ateistą.


Pt gru 27, 2013 22:43
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt gru 27, 2013 23:32
Posty: 1
Post Re: Chemia mózgu - czym są uczucia?
Same uczucia to nie wszystko, podobnie jak wpływ neuroprzekaźników. Człowiek jest bardziej skomplikowany. Sferę biologiczną, instynkty, popędy, wynikające z nich potrzeby oraz inne potrzeby np. psychologiczne czy społeczne trzeba uzupełnić o sferę duchową która posługuje się rozumem i wolą. Emocje mogą być w dużym stopniu zależne od rozumu i woli. Np. z jednej strony złość, czy zazdrość lub lęk mogą być redukowane i kontrolowane przez intelektualne rozważenie i odniesienie do systemu wartości, z drugiej strony radość czy zadowolenie może wynikać z innych źródeł niż zaspokojenie popędów czy potrzeb poprzez przedefiniowanie celów (znowu w wyniku pracy intelektu wspartego wartościami i utrwalonego wyborami i decyzjami woli).

Wiara to nie technika i nie praktyki religijne. Również tutaj potrzebne jest rozważenie Bożego Słowa, refleksja i decyzje woli, często wbrew uczuciom czy pomimo uczuć. Wówczas może nabrać charakteru relacji i procesu, bardzo specyficznego ale jednak dialogu, tyle że jego miejscem jest doświadczenie osobiste, życie wewnętrzne. Informacji na temat wiary jako relacji czy nawet dialogu trzeba by szukać w książkach mistyków.


So gru 28, 2013 0:03
Zobacz profil

Dołączył(a): N sty 05, 2014 16:12
Posty: 7
Post Re: Chemia mózgu - czym są uczucia?
Drogi Szukaczu90! W swoich poszukiwaniach dotyczących natury zjawisk afektywnych - uczuć i emocji - przyjąłeś rozpowszechnione, choć nieprawdziwe założenia. Postaram się krótko wyjaśnić, na czym polega twój błąd i dlaczego pewne twoje obawy są bezpodstawne.

szukacz90 napisał(a):
Uczucia są tylko reakcjami chemicznymi. Miłość, tęsknota czy szczęście odarłem z ich wspaniałości - ot, wyrzut dopaminy i tyle. Ba, miłość i przywiązanie do drugiej osoby okazały się tak naprawdę zwykłym uzależnieniem.

Otóż nie jest to do końca prawda. Emocją (czy też uczuciem, gdy w grę wchodzą zjawiska bardziej złożone, niż radość, smutek czy strach) nazywamy subiektywne przeżycie psychiczne, z którym zmiany somatyczne rzeczywiście współwystępują, ale same w sobie go nie określają. Ta sama zmiana biochemiczna w organizmie - np. pewne niespecyficzne pobudzenie - może być na różne sposoby interpretowana na poziomie subiektywnym, np. jako lęk lub zakochanie.

Człowiek odkrywający mechanizmy funkcjonowania naszego układu nerwowego i dokrewnego ma tendencję do deterministycznego myślenia o tych mechanizmach, stawiając się w roli marionetki sterowanej wewnętrznymi procesami biochemicznymi. Zapomina się jednak o tym, że oddziaływania są wzajemne, a człowiek dysponuje całym wachlarzem rozmaitych technik i strategii regulacji i kontroli emocji. Wbrew temu, co się dość powszechnie sądzi, współczesne nurty psychologii proponują naprawdę optymistyczną wizję człowieka, człowieka będącego aktywnym podmiotem, dzięki swojej zdolności samoregulacji dokonującego wyborów i skutecznie przeciwstawiającego się tak wewnętrznym impulsom, jak i czynnikom sytuacyjnym. Biologiczny redukcjonizm odszedł już dawno do lamusa.

To, że coraz więcej wiemy o sobie, nie odbiera nam godności człowieka ani tajemniczości czy cudowności naszym przeżyciom. Czy powinienem się martwić, słysząc, że kopnięcie przeze mnie piłki to tylko skurcze określonych grup mięśni? Że wygłaszane przeze mnie przemówienie to tylko drgania, dźwięki o określonej częstotliwości, emitowane przez mój aparat artykulacyjny? Nie. Tym drganiom rozchodzącym się w przestrzeni nadajemy przecież znaczenie.

Podział na psychikę (duszę) i somę (ciało) jest sztuczny. Człowiek jest psychosomatyczną całością. Nie ma dwóch "części", z przewagą jednej nad drugą. Gdy choruje ciało, choruje i duch, gdy choruje duch - choruje cały organizm. Uzależnienie, o którym piszesz i z którym walczysz, jest chorobą. Nie ma nic złego w przyznaniu, że jesteśmy chorzy i potrzebujemy pomocy.

Ze swej strony zalecam ścisłą współpracę z twoim psychiatrą, a w perspektywie równoległą terapię psychologiczną. Jako lekturę - dla "odtrucia" z redukcjonizmu - coś z nurtu poznawczego, humanistycznego lub egzystencjalnego. E. Fromm, I. Yalom, C. Rogers, V. Frankl - to tylko kilka nazwisk, które przychodzą mi do głowy, gdy poruszamy problematykę miłości i duchowości.

Życzę dużo szczęścia i wytrwałości w procesie zmagania się z problemem uzależnienia...


Pn sty 06, 2014 14:16
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn gru 16, 2013 14:46
Posty: 42
Post Re: Chemia mózgu - czym są uczucia?
olijula napisał(a):
Módl się o to i oddaj życie w ręce Boga. Uświadom sobie, że bez Jego pomocy niewiele możesz zdziałać i oddaj się w Jego ramiona. Jak dasz mu całkowite przyzwolenie to On cię poprowadzi. Mów do Niego i proś.
"proście a będzie wam dane"(warunek, że prosicie z ufnością i ze szczerego serca)
Tylko nie myśl, że Bóg działa jak św Mikołaj i od razu dostaniesz to o co prosisz. Czasem trzeba poczekać jakiś czas, ale wszystko ma swój sens.
Najważniejsze to nie odwracaj się od Boga, módl się i ufaj. Reszta przyjdzie sama


Ja bym raczej powiedział, że Bóg obdarzył nas wiarą także we własne siły - nie ma się co usprawiedliwiać, że bez Boga nic się nie zdziała, bo siła jest w nas cały czas tylko wielu szuka jej poza sobą co jest błądzeniem w ciemności.

szukacz90 Z tobą sprawa jest poważna - najważniejsze jest abyś uświadomił sobie, że masz poważny problem, z narkotyków sam się nie uwolnisz - zgłoś się do lekarza i poproś o informacje jak podjąć leczenie odwykowe, z masturbacją pomoże Ci seksuolog, a jeżeli niema możliwości konsultacji z nim pozostaje psycholog.(na pewno nic na tym nie stracisz i nikomu z rodziny albo znajomych nie musisz o tym mówić)

Jedno pytanie - jakie jest twoje najgorsze wspomnienie z dzieciństwa? Odpowiedz bez zastanowienia


Śr lut 12, 2014 20:29
Zobacz profil
Post Re: Chemia mózgu - czym są uczucia?
szukacz90 napisał(a):
Im więcej rozumiem i się dowiaduję tym spokojniejszy jestem bo patrzę na swój organizm z boku, jak na skomplikowaną maszynerię, w której jednak wszystko podlega zasadom ciągu przyczynowo - skutkowego a nie jak na nieogarniony byt, w którym nie wiadomo co się dzieje.
No to jest bardzo dobra postawa. Ojcowie Kościoła co prawda nie wiedzieli o hormonach, ale też starali się rozumieć prawa rządzące istotą ludzką. W ten sposób powstała chrześcijańska tradycja ascetyczna.
Cytuj:
tępy ból głowy mnie rujnuje
Może lekarz tu pomoże. Może to akurat nie ma związku z "odstawieniem". Moim zdaniem nie powinieneś się tak ot z tym bólem godzić.
Cytuj:
1) Uczucia są tylko reakcjami chemicznymi.
"Tylko" - co to właściwie znaczy. A w sumie czym powinny być, abyś nie mówił o nich "tylko.
Cytuj:
Miłość
To nie jest uczucie.
Cytuj:
tęsknota czy szczęście odarłem z ich wspaniałości - ot, wyrzut dopaminy i tyle. Ba, miłość i przywiązanie do drugiej osoby okazały się tak naprawdę zwykłym uzależnieniem.
Spójrz na to z innej strony - Bóg stworzył człowieka i dał mu różne "mechanizmy". Gniew, by mógł walczyć z pokusami. Przywiązanie, by mógł je kierować ku Bogu. Szczęście - by mu wskazywało drogę itp. Grzech pierworodny to wszystko poprzestawiał. Gniew kierujemy ku bliźniemu, przywiązujemy się do nałogów, szczęście czerpiemy z grzechów. Ale nadal dopaminę też stworzył Bóg. I stworzył ją w konkretnym celu. Więc:
  • Nie neguj uczuć i nie deprecjonuj ich.
  • Nie przywiązuj do nich zbyt dużej wagi i nie uważaj ich za istotę jedności z Bogiem.
Cytuj:
2) Jakiś czas temu (ze dwa lata?) podjąłem walkę z masturbacją i porno ale tylko z pobudek religijnych. Wyczuwałem co prawda, że zabija to we mnie uczucia i jest to chyba powodem moich problemów w związkach ale wszystko traktowałem przez pryzmat wiary - jak mnie rozrywało od środka po kilku dniach czystości to sobie tłumaczyłem że to szatan mnie kusi, jak czułem błogi spokój przy modlitwie i lekturze Pisma Świętego to oczywiście Duch Święty na mnie zstępował. Dziś wiem że pokusa to po prostu głód narkotykowy a błogi spokój do haj dopaminowy, który dawała mi modlitwa ale również i orgazm.
Ojcowie również tego nauczali, aby nie przypisywać Bogu wszystkich uczuć, których się doznaje. Bądź wdzięczny Bogu za "błogi spokój", ale nie uważaj, że doświadczasz bezpośredniej obecności Ducha Świętego. Jeśli takiej doświadczysz, to jak mówi Tradycja, będziesz pewien, że to obecność Stwórcy. Poza tym lepiej odrzucić taką myśli.
Cytuj:
No i pytanie - gdzie w tym wszystkim Bóg? Upadł bowiem największy bastion mojej wiary, czyli duchowość.
Ergo była to fałszywa duchowość.
Cytuj:
To był mój największy skarb - możliwość wyciszenia się, olbrzymia pewność siebie, świadomość czuwającego nade mną Boga. Mogłem wówczas góry przenosić, nie bałem się manifestować ani swojej wiary ani swoich potrzeb, wyższy stopień człowieczeństwa. Ten stan ducha utrwalał mnie w przekonaniu, że moja wiara jest prawdziwa bo przynosi dobre owoce.
Błogosławieni, którzy nie widzieli a uwierzyli. Nadal przecież możesz się wyciszyć. I z tego wyciszenia kierować do Boga modlitwę. Po prostu nie wmawiaj już sobie, że coś osiągnąłeś.
Cytuj:
A teraz? Jak mam wyznawać prawdy wiary, skoro ten stan ducha mogę wywołać poprzez trening na siłowni, przebieżkę po parku, wypicie podwójnej kawy czy zażycie kokainy?
Sorry - znam Wyznanie Wiary Konstantynopolsko-Nicejskie i tam nie ma nic na temat "stanu ducha".
Cytuj:
Zabrzmię jak standardowy ateista - za co przepraszam - ale gdy walczyłem jedynie z Bogiem u boku walka była z góry skazana na porażkę (bo nie postanowiłem raz na zawsze zerwać z uzależnieniem). Gdy walczę z... nauką (nie mogłem znaleźć innego słowa i wyszło trochę bufonowato bo akurat na tej dziedzinie nauki nie znam się prawie wcale) u boku przechodzę odwyk z prawdziwego zdarzenia i mam nadzieję wyjść na prostą i odzyskać stracone lata.
A kto Ci broni zaprząc do walki zarówno fides, jak i ratio. Twoje ciało stworzył Bóg, więc poznając jego mechanizmy poznajesz zamysł Boga. Sama idea sprzeczności wiara vs. nauka jest wymysłem krajów anglosaskich, gdzie do głosu doszli skrajnie reformowani protestanci. W tradycyjnym chrześcijaństwie tej sprzeczności nie ma. Wielu świętych katolicyzmu i prawosławia było również uczonymi.

Trzymaj się chłopie. I dobrze by było, jakbyś poszukał sobie ojca duchowego z prawdziwego zdarzenia.


Cz lut 13, 2014 7:52
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 14 ] 

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL