Duch tchnie, kędy chce – cytował Pismo Święte Franciszek. – Wierzący jednak są stale wystawieni na pokusę, by mu zagradzać drogę – dodał. Jego zdaniem większość wiernych byłaby przeciwna udzieleniu chrztu Marsjaninowi, który przyleciawszy na Ziemię, poprosiłby o sakrament.

Kwestia ta od dawna już nurtuje niektórych duchownych. Jezuita Jose Gabriel Funes, dyrektor watykańskiego obserwatorium astronomicznego, od lat powtarza, że „życie pozaziemskie nie stoi w sprzeczności z wiarą w Boga”. Jego zdaniem kosmici mogliby przyjąć chrzest pod warunkiem, że byliby istotami rozumnymi i obdarzonymi wolną wolą – a tym samym posiadającymi duszę.

A o czym mamy dyskutować?

Może o implikacjach teologicznych ewentualnego spotkania z pozaziemskimi istotami rozumnymi? Trzeba sie przecież będzie jakoś do nich ustosunkować. Cytowany przez Jamesa Blisha Gerald Heard (http://en.wikipedia.org/wiki/Gerald_Heard) wykombinował sobie kiedyś z grubsza coś takiego, trzy możliwe kategorie inteligentnych nieziemców:

1. Istoty rozumne, pozbawione duszy. "Należy okazywać im litość, ale nie poddawać ewangelizacji"
2. Istoty rozumne "o duszach upadłych przez dziedziczny, ale niekoniecznie pierworodny grzech". Nalezy poddać je ewangelizacji.

I chyba najciekawsza opcja:

3. Istoty rozumne obdarzone duszą, które nie upadły

Tu byłby dopiero klops, prawda?

Cóż, sytuacja podobna do "czy powinniśmy chrzcić istoty z hipotetycznego innego kontynentu?". Zwłaszcza, że w świetle ostatnich badań nad biologią ekstremofilów, życia nie należy do wymagających.

"Istoty rozumne obdarzone duszą, które nie upadły" - Anunaki?

W jakim sensie byłby to klops?

No bo - co wtedy robić? Nauczyć ich Kościół nic istotnego nie nauczy. Zerwać kontakt? Ale przecież z kolei od nich nauczyć się można pewnie wiele. Ale wtedy - jak uchronić ich przed demoralizacją?

A skąd założenie, że trzeba będzie ich chronić? Skoro są to istoty "nieupadłe", to automatycznie powinny nie mieć skłonności do grzechu (brak grzechu pierworodnego etc.).

Jeśli poddane były podobnej pokusie jak ludzie i mimo to udało im się nie upaść to najpewniej są daleko przed nami w rozwoju duchowym i nie stanowimy dla nich żadnego zagrożenia. Zresztą takie istoty w zasadzie istnieją, są to anioły które nie upadły (duszy może nie posiadają, bo są hmm jakby tu rzec... innej konstrukcji, ale posiadają wolną wolę).

Teoretycznie możliwe, ale to jednak chyba dość ryzykowne założenie?

Swoją drogą - Blish przytacza tę kategoryzację we wstępie do swojej powieści, w której przedstawia jeszcze inny wariant: istoty rozumne żyjące pod każdym możliwym do zaobserwowania względem moralnie, nie znające jednak żadnej religii czy ideologii.

Termity?
Takim istotom religia i ideologia wydaje się być zbędna - i wątpię, by miała ona dla nich jakikolwiek sens. Zapewne patrzyliby na misjonarzy jak na kosmitów

Tak, o ile się sprowadza religię wyłącznie do moralności. Wydawało mi się jednak, że dawno już zostało rozstrzygnięte, iż religia to o wiele więcej.

Chodzi mi o to, że nasz hipotetyczny lud nie wytworzył ani religii ani ideologii - co wskazuje na inną konstrukcję psychiczną niż ludzka.

viewtopic.php?f=47&t=27781 - Dlaczego nie istnieje życie pozaziemskie ...
viewtopic.php?f=47&t=3512 - Cywilizacja pozaziemska... czy istnieje???
viewtopic.php?f=27&t=1903 - Obce cywilizacje, czy myślicie, że jesteśmy sami ?
viewtopic.php?f=47&t=32044 - Strategie cywilizacji pozaziemskich

U Blisha był to jakiś nieobjaśniony bliżej imperatyw biologiczno-środowiskowy.



Oczywiście. Pod tym kątem patrząc, napotkanie istot niereligijnych a moralnych byłoby niezłym argumentem przeciw tezom, że religia powstała głównie jako uzasadnienie/oparcie dla moralności.

Niekoniecznie. W jednym miejscu mogła powstać jako oparcie dla moralności, a w innym po prostu nie i już. Trudno natomiast wyobrazić sobie istoty świadome i rozumne, które nigdy nie wykształciły żadnej świadomości religijnej. Religia bierze się z doświadczeń zbyt podstawowych i fundamentalnych, takich np. jak doświadczenie własnej "małości" względem świata. W jaki sposób miałoby się ono nie pojawić u istoty rozumnej, nieważne z jakiej planety? Społeczeństwo obcych pozbawione jakichkolwiek elementów "religii" musiałoby być od nas do tego stopnia różne, że prawdopodobnie nie bylibyśmy w stanie się z nim w ogóle porozumieć.