Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Wt mar 19, 2024 12:32



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 11 ] 
 Moralność chrześcijańska a gry 
Autor Wiadomość
Post Moralność chrześcijańska a gry
Gra w czajnik
W naszym biurze stoi czajnik. Gdy ktoś idzie do kuchni zrobić sobie herbatę, musi nalać wodę do czajnika, co zajmuje mu minutę, następnie 5 minut poczekać na zagotowanie się wody. W ten sposób traci 6 minut na przygotowanie herbaty. Co jednak jeśli ktoś przede mną nalał i zagotował wodę, a ta jest jeszcze gorąca? Wówczas tylko minutę zajmie mi podgrzanie jej do całkowitego wrzątku. Zastanówmy się nad możliwymi strategiami w takiej sytuacji:
Kod:
+===============+=================+                                             
|Ja \ inni      |gotują|nie gotują|                                             
+---------------+------+----------+                                             
|gotuję         |-2 -2 |-7 -1     |                                             
+---------------+-----------------+                                             
|nie gotuję     |-1 -7 |-6 -6     |                                             
+---------------+------+----------+

Należy zwrócić uwagę w powyższe tabeli przede wszystkim na dwa scenariusze. Pierwszy scenariusz, to scenariusz optymalny: wszyscy przygotowują wodę dla osób, które przyjdą po nich. Wówczas każdy traci tylko minutę na przygotowanie herbaty i minutę na nalanie wody dla następnej osoby. Drugi - to scenariusz pesymalny - nikt nie troszczy się o osobę, która przyjdzie po nim. Wszyscy tracą 6 minut. Jest to wariant najgorszy dla wszystkich.

Równowaga Nasha
Nie wdając się w złożone wzory matematyczne podajmy prostą, intuicyjną definicję równowagi Nasha:
Cytuj:
Równowaga Nasha to taka sytuacja w grze, w której żaden z graczy nie może zmieniając strategii poprawić swojej sytuacji.

Taka równowaga nie występuje we wszystkich grach. Najprostszym przykładem gry bez r. N są "nożyce-papier-kamień" - tutaj zawsze gracz może wybrać strategię, która da zwycięstwo przeciwko konkretnej strategii przeciwnika. My jednak zajmijmy się powyższym przykładem. Gdzie leży równowaga Nasha powyżej? Czy jest to wariant optymalny? Nie! W tym wariancie bowiem dowolny gracz może przejść na strategię egoistyczną i tracić tylko minutę, nie przejmując się osobą, która przyjdzie po nim. Ten wariant jednak też nie jest r. N., bo pozostali gracze również mogą przejść na strategię egoistyczną odnosząc własną korzyść. Wariantem, który daje r. N. jest wariant pesymalny. Wszyscy gracze tracą po 6 minut na przygotowanie herbaty.

Gry z pesymalną równowagą
Istnieje wiele gier, w których powyższe zjawisko nie zachodzi. Np. w biznesie gdy dwie osoby współpracują i tworzą razem produkt więcej wart niż suma produktów, które byliby zdolni wyprodukować razem. Wówczas wariant optymalny (obie osoby idą na współpracę) jest również r. N. Czasami r. N. jest suboptymalna, ale nie pesymalna. Np. w grze zwanej MAD (mutual assured destruction) obie strony konfliktu muszą w stanie r. N. tracić zasoby na budowę broni jądrowej (zakładam istnienie trzech strategii: nie budujemy broni jądrowej, budujemy broń, ale jej nie używamy, używamy broni jądrowej). Jednak ten wariant jest lepszy od wariantu pesymalnego (anihilacja jądrowa obu stron).

Gier z pesymalną równowagą mamy jednak również bardzo wiele: znany problem więźnia, problem rozstawienia biznesu (opisany tutaj: https://youtu.be/jILgxeNBK_8) itp. Obserwujemy je też na drodze (można w ten sposób wyjaśnić irytujący zwyczaj blokowania kończącego się pasa). Jak poradzić sobie z tą sytuacją?

Kara i wstyd
Zmieńmy zasady naszej gry. Postawmy w kuchni osiłka. Osiłek ten ma za zadanie zdzielić porządnie przez łeb każdego, kto wychodząc zostawi pusty czajnik w kuchni. Załóżmy, że ocenimy bolesność tego ciosu na tyle, że warto dla jego uniknięcia poświęcić 2 minuty.
Kod:
+===============+=================+                                             
|Ja \ inni      |gotują|nie gotują|                                             
+---------------+------+----------+                                             
|gotuję         |-2 -2 |-7 -3     |                                             
+---------------+-----------------+                                             
|nie gotuję     |-3 -7 |-9 -9     |                                             
+---------------+------+----------+

Zauważmy, że ta zmiana przesuwa równowagę Nasha. W sytuacji optymalnej gracze nie przyjmą bolesnego ciosu w zamian za minutę oszczędności czasu. W sytuacji pesymalnej - gracze również zmienią swoją strategię. Ostatecznie r. N. ustala się w sytuacji optymalnej. Co najciekawsze - w tej sytuacji osiłek nie musi nikogo bić. Sama groźba dostania przez łeb zmienia równowagę.

Rozważmy jeszcze jedną sytuację. Nie stawiamy żadnego osiłka, ale jakoś udaje nam się przekonać społeczność biura do sądu "Kto nie nalewa wody do czajnika, ten jest świnia i powinien się wstydzić". I znowu - załóżmy, że ten wstyd jest tak silny, że dla jego uniknięcia osoby w biurze są gotowe poświęcić więcej niż minutę czasu. Już więc samo stworzenie pewnej zasady współżycia społecznego i irracjonalne w swej istocie poczucie, że pewne zachowanie jest niewłaściwe sprawia, że wszyscy korzystają.

Powyższe więc wyjaśnia ewolucyjne pochodzenie wstydu i moralności charakterystyczne dla społeczeństw ludzkich (choć nie tylko).

Złota zasada
Jak do tego problemu powinien odnieść się chrześcijanin? Tutaj nasza wiara każe nam iść krok dalej. "Jak chcecie, by ludzie wam czynili, i wy im czyńcie". Chrześcijanin zatem winien postępować tak, jakby zawsze obowiązywało prawo nakazujące stosować strategię najlepszą dla wszystkich. I nie oglądać się na innych. Dla chrześcijanina więc niegodną jest postawa typu "nikt nie jeździ na suwak, więc i ja nie będę wpuszczał innych jak frajer", lub "nikt nie sprząta po psie, więc po co mam sprzątać, jak i tak jest nasrane na trawnikach". Zasada ta bywała po Chrystusie różnie formułowana. Kant mówił "Czyń tak, by Twoja postawa mogła się stać prawem powszechnym". Ostatno popularne jest "don't be evil", "don't be a jerk", co w istocie jest wersją negatywną Złotej Zasady "Jak nie chcesz, by inni wam czynili i wy im nie czyńcie".

Czekam na komentarze. Jak uważacie - jak chrześcijanin powinien postrzegać interes swój i innych w świetle teorii gier? Tak przykłady z życia codziennego, jak i rozważania abstrakcyjne mile widziane.


Pt maja 06, 2016 7:33

Dołączył(a): Pt gru 30, 2011 9:17
Posty: 11383
Post Re: Moralność chrześcijańska a gry
Heh, wychodzi na to, że chcąc nie chcąc reprezentuję podejście bliskie chrześcijańskiemu ideałowi :-D

Byłem kiedyś na szkoleniu dotyczącym, ogólnie mówiąc, wyborów (w sensie takiego narzędzia sprawowania demokracji), z naciskiem na sytuacje okołosamorządowe. W ramach szkolenia graliśmy w grę - cztery grupy, sparowane po dwie, nie pamiętam dokładnie zasad, ale ogólnie chodziło o to, że po przedyskutowaniu sprawy we własnej grupie wysyłało się do grupy partnerskiej/przypisanej plus lub minus.

Spotkanie się dwóch plusów, dwóch minusów, lub plusa z minusem skutkowało różnym rozdziałem punktów, zasadniczo +i+ zawsze pozwalał trochę zarobić obu grupom, jednak wysłanie minusa, gdy ktoś wysłał nam plusa, dawało dużo większy zysk, drugiej grupie zaś stratę. Nie pamietam co było, gdy spotkały się dwa minusy, a to być może istotne.

W każdym razie - obecna w naszej grupie matematyczka szybko rozpisała nam jak, zgodnie z teorią gier, powinniśmy działać (aha, punktacja zmieniała się w każdej rundzie, pod koniec można było właściwie wszystko stracić albo wszystko zyskać/odzyskać), ja jednak uparłem się, by każdorazowo wysyłać +, nawet jeśli w pierwszej i drugiej rundzie przez to oberwiemy. Udało mi się jakimś cudem przeforsować moją koncepcję, którą druga grupa na szczęście albo podłapała, albo sama na to samo wpadła. Nasza para grup bezproblemowo dotarła do końca przez cały czas po równo zyskując, podczas gdy w drugiej parze trwała zażarta walka.

Być może przez to lepiej się bawili, z racji większej dawki emocji, niemniej finalnie to my zostaliśmy pochwaleni, okazało się bowiem, że zaprezentowlaiśmy idealny model współpracy między jednostkami samorządowymi :D

Czym się kierowałem? Brakiem ambicji i żyłki hazardowej, nieznajomością teorii gier oraz pewnym takim.. no tak, wstydem przed oszukiwaniem i chęcią poruszania się w klarownym, wolnym od pułapek środowisku.

A poza tym w sumie domyśliłem się, że organizatorom tak naprawdę o to chodzi ;)

_________________
Lubię Starego czasem, to też sprawia
że się wystrzegam otwartej z nim wojny
Przecież to piękne, gdy Pan tak dostojny
Tak z samym diabłem po ludzku rozmawia.


So maja 07, 2016 17:09
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42
Posty: 16060
Post Re: Moralność chrześcijańska a gry
zefciu napisał(a):
Czekam na komentarze. Jak uważacie - jak chrześcijanin powinien postrzegać interes swój i innych w świetle teorii gier? Tak przykłady z życia codziennego, jak i rozważania abstrakcyjne mile widziane.


Szczerze mówiąc, mam wrażenie, że twój post wyczerpał temat :roll: Ale zobaczymy, może ktoś będzie innego zdania :-D

_________________
I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)


Pn maja 09, 2016 13:54
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn sty 08, 2018 21:10
Posty: 384
Post Re: Moralność chrześcijańska a gry
Cytuj:
Czekam na komentarze. Jak uważacie - jak chrześcijanin powinien postrzegać interes swój i innych w świetle teorii gier? Tak przykłady z życia codziennego, jak i rozważania abstrakcyjne mile widziane.

śmiem twierdzić, że w ogólnych i dosyć jasnych sytuacjach, ludzie działają instynktownie dla większego dobra. Mówi się, że to racjonalne postępowanie. Np. wszyscy przestrzegamy prawa i normy zdrowego współżycia społecznego i nieczęsto je kwestionujemy. Korzystamy na tym wszyscy, natomiast byłoby to działanie kompletnie bezcelowe i niekorzystne (a może i nawet niebezpieczne), gdyby podstawowe pawa respektowała na przykład 1 na 1000 osób w danej społeczności.

Myślę, że schody zaczynają się tam, gdzie sprawa się pozornie nawet komplikuje - np: w czyimś przekonaniu pomoc jednej osobie odbędzie się kosztem nawet nie pomagającego, ale jakiejś innej osoby w tej społeczności. Najprostszy przykład - jak zgodzę się na uchodźców w moim państwie, to po jakimś czasie zaczną mi wysadzać rodaków. Albo zadłużą państwo, czy cokolwiek. Nie pomaga to, że nie pojawiają się w bliższej perspektywie jakieś wyraźne pozytywne konsekwencje dla pomagającego i otoczenia. Nie myślę o tym, czy mi ktoś pomoże w podobnej sytuacji, bo taka aktualnie mi nie grozi. Nie uzależniam także takiej ewentualności od tego czy teraz pomogę, czy też nie.

A więc powyższe zdarzenie, to taki altruizm ze spodziewanym skutkiem negatywnym, można powiedzieć. Tu też chyba dochodzi do typowej dla gry kalkulacji zysków i przede wszystkim strat, bo te ostatnie ktoś potrafi jasno zdefiniować (nawet jeśli niesłusznie, to jednak robi to skutecznie).

nie spodziewam się, że takiej odpowidzi oczekiwałeś :P


Pn sty 08, 2018 23:33
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn lis 03, 2014 15:36
Posty: 427
Post Re: Moralność chrześcijańska a gry
Konsekwencjonalizm na pewno jest potępiony przez KK, a jak z prawosławiem?

Potępienie konsekwencjonalizmu jest chyba młotem na stosowaną przez pilastra (i zdaje się, także Zefcia) doktrynę, że moralność chrześcijańska wprost wynika z teorii gier (bo to w NAJLEPSZYM wypadku byłby konsekwencjonalizm)

Co to jest "większe dobro"

Przykładów kilka

Pierwszy tradycyjny: Kopalnia, korytarz, w korytarzu pędzi wózek, zaraz najedzie na 5 ludzi, którzy nie będą mieli jak uciec i zabije ich; ale! Ja mogę wepchnąć na tory grubasa stojącego przede mną, wtedy wózek go zabije i wykolei się i nie zabije tych 5; sam mogę też wskoczyć, ale jestem za szczupły, wózek mnie zabije i i tak pojedzie dalej, zabijając tych 5. Otóż moralność chrześcijańska zakazuje tu wpychania grubasa na tory; zakazuje nawet, jeśli wózek pędzi do przycisku uruchamiającego bomby atomowe, rozpętując apokalipsę; wepchnąć go nie wolno, choć on sam może się poświęcić. Jak taką sytuację zamieścić w naszej teorii gier?

Eutanazja? Eugenika? Znów - zakazana przez KK; ale!; po zignorowaniu aspektów psychologicznych ogół traci na "nierobach", niezależnie, czy nieroby owe są nierobami bo chcą, czy bo muszą

Według pilastra, i chyba nie tylko pilastra, cywilizacja powstała, kiedy koczownicy podbili osadników, czyniąc z siebie elitę nowopowstałego państwa; i znowu: ogół zyskał na przejściu z paleolitu do neolitu, niemniej, w moralności chrześcijańskiej podbój jest niedozwolony

Jak widzimy, nie można twierdzić, że moralność chrześcijańską da się wyprowadzić z rozważania zysków i strat ogółu; a jest to założenie wymagane do wyprowadzania moralności chrześcijańskiej z teorii gier

Mamy też Veritatis Splendor

Cytuj:
74. Od czego jednak zależy jakość moralna wolnego działania człowieka? Co jest kryterium wolnego działania człowieka? Co jest kryterium owego przyporządkowania ludzkich czynów Bogu? Czy jest nim intencja działającego podmiotu, czy okoliczności — zwłaszcza konsekwencje — jego działania, czy też sam przedmiot działania?

Oto problem zwany tradycyjnie problemem „źródeł moralności”. Właśnie wokół niego rozwinęły się w ostatnich dziesięcioleciach nowe — lub przejęte z przeszłości — normy kulturowe i teologiczne, które wymagają wnikliwego rozeznania przez Magisterium Kościoła.

Niektóre teorie etyczne, zwane „teologicznymi ”, wysuwają na czoło zgodność ludzkich czynów z celami, do których zmierza działający podmiot i z wartościami, które on przez swe działanie chce osiągnąć. Kryteria oceny słuszności moralnej działania są formułowane w oparciu o bilans pozamoralnych czy przedmoralnych dóbr, będących następstwem działania i odpowiadających im pozamoralnych czy przedmoralnych wartości. Według niektórych, określone postępowanie miałoby być słuszne lub niesłuszne w zależności od tego, czy jest ono w stanie wytworzyć, jako swój skutek, stan rzeczy lepszy dla wszystkich osób, których dotyka: postępowanie byłoby zatem słuszne w miarę „maksymalizowania” dobra, a „minimalizowania” zła.

Wielu moralistów katolickich, zwolenników tego kierunku, stara się przy tym odciąć od utylitaryzmu i pragmatyzmu, oceniających moralność ludzkich czynów bez odwoływania się do prawdziwego ostatecznego celu człowieka. Słusznie uważają oni, że należy poszukiwać coraz bardziej przekonujących argumentów racjonalnych dla usprawiedliwienia wymogów i uzasadnienia norm życia moralnego. To poszukiwanie jest uprawnione i konieczne, jako że porządek moralny, ustanowiony przez prawo naturalne, jest zasadniczo dostępny dla ludzkiego rozumu. Poszukiwanie to odpowiada też potrzebom dialogu i współpracy z niekatolikami i niewierzącymi, zwłaszcza w społeczeństwach pluralistycznych.

75. Jednakże próby wypracowania tego rodzaju racjonalnej moralności, nazywanej też czasem „moralnością autonomiczną”, prowadzą nieraz do fałszywych rozwiązań, wynikających zwłaszcza z niewłaściwego rozumienia przedmiotu działania moralnego. Niektórzy nie doceniają w sposób dostateczny znaczenia faktu, że wola jest zaangażowana w konkretne wybory, których sama dokonuje: to od nich zależy odtąd jej moralna dobroć i jej przyporządkowanie ostatecznemu celowi osoby. Inni znów czerpią inspirację z koncepcji wolności, która nie bierze pod uwagę rzeczywistych warunków jej funkcjonowania, jej obiektywnego związku z prawdą o dobru, ani też faktu, że określa się ona poprzez decyzje dotyczące konkretnych czynów. Tak więc — według tych teorii — wolna wola ani nie byłaby moralnie podległa określonym powinnościom, ani też nie byłaby kształtowana przez własne akty wyboru, choć zarazem miałaby pozostawać odpowiedzialna za swoje czyny i za ich konsekwencje. „Teologizm” ten, jako metoda odkrywania norm etycznych, bywa — według terminologii zapożyczonych od różnych nurtów myślowych — określany także mianem „konsekwencjonalizmu” lub „proporcjonalizmu”. Pierwszy, usiłuje formułować kryteria słuszności określonego działania analizując przewidywane skutki realizacji konkretnego wyboru. Drugi natomiast, porównując wartości i dobra osiągnięte, koncentruje się raczej na proporcji pomiędzy skutkami dobrymi i złymi, mając na względzie „większe dobro” lub „mniejsze zło”, którego zaistnienie jest możliwe w danej sytuacji.

Chociaż teologiczne teorie etyczne (proporcjonalizm, konsekwencjalizm) przyznają, że wartości moralne wyznaczane są przez rozum i Objawienie, to jednak nie uważają, że istnieją absolutnie zakazane sposoby postępowania, czyli takie; które w każdych okolicznościach i w każdej kulturze sprzeciwiają się tymże wartościom. Podmiot działający byłby, owszem, odpowiedzialny za realizację wartości, do których zmierza, ale byłby nim dwojako: z jednej strony wartości czy dobra wchodzące w skład ludzkiego czynu należałyby mianowicie do porządku moralnego (a to ze względu na swe odniesienie do wartości ściśle moralnych, takich jak miłość Boga, życzliwość względem bliźniego, sprawiedliwość itd.), z drugiej zaś strony należałyby do porządku przedmoralnego, zwanego także pozamoralnym lub fizycznym czy ontycznym (a to ze względu na odniesienie do korzyści i szkód, jakich doznaje zarówno osoba działająca, jak i inne osoby, dotknięte skutkami jej czynu, jak na przykład zdrowie lub okaleczenie, integralnaść fizyczna, życie, śmierć, utrata dóbr materialnych itd.). W świecie, w którym dobro jest jakoby zawsze zmieszane ze złem, a każdemu dobremu skutkowi towarzyszą skutki złe, moralność danego czynu oceniałoby się w sposób zróżnicowany: o jego „dobroci” moralnej decydowałaby intencja podmiotu odnosząca się do dóbr moralnych, o jego „słuszności” natomiast decydowałaby ocena przewidywalnych skutków i konsekwencji oraz ich wzajemna proporcja. W wyniku tego konkretne czyny można by określić jako „słuszne” albo „niesłuszne”, co jednak nie pozwalałoby orzec, że wola osoby, która czyny te spełnia, jest już przez to samo moralnie „dobra” lub „zła”. W ten sposób czyn sprzeczny z powszechną normą negatywną, nawet gdy bezpośrednio narusza dobra uważane za przedmoralne, mógłby być uznany za moralnie dopuszczalny, jeśli intencja podmiotu, ukształtowana w drodze „odpowiedzialnej” refleksji nad dobrami zaangażowanymi w konkretne działanie, odnosiłaby się do wartości moralnej, uznanej w danej okoliczności za decydującą.

Ocena konsekwencji czynu, oparta na proporcjach między czynem a jego skutkami oraz między samymi skutkami, odnosiłaby się wyłącznie do porządku przedmoralnego. O jakości moralnej czynów, czyli o ich dobroci lub złu, miałaby decydować wyłącznie wierność osoby względem najwyższych wartości, takich jak miłość i roztropność, choć wierność ta niekoniecznie musi wykluczać wybory sprzeczne z pewnymi szczegółowo zdeterminowanymi normami moralnymi. Także w poważnej materii te ostatnie należałoby traktować jako zawsze relatywne i dopuszczające wyjątki normy operatywne.

W tej perspektywie świadome przyzwolenie na pewne czyny, według tradycyjnej moralności uznane za niegodziwe, nie musiałoby zakładać obiektywnego zła moralnego.
Przedmiot świadomego aktu

76. Teorie te mogą trafiać do przekonania dzięki swemu pokrewieństwu z naukowym sposobem myślenia, który słusznie dąży do uporządkowania różnych form aktywności technicznej i ekonomicznej na zasadzie rachunku kosztów i zysków, działania i skutków. Pragną one uwolnić człowieka od więzów moralności przymusu, woluntarystycznej i arbitralnej, która może się wydawać nieludzka.

Tego rodzaju teorie sprzeciwiają się jednak nauczaniu Kościoła, kiedy przypisują sobie zdolność usprawiedliwienia — to znaczy uznania za moralnie dobre — świadomych decyzji, które prowadzą do czynów sprzecznych z przykazaniami prawa Bożego i naturalnego.

Teorie te nie mogą powoływać się na tradycję katolickiej moralności: chociaż jest prawdą, że w tej tradycji rozwinęła się kazuistyka analizująca w niektórych konkretnych sytuacjach większe możliwości zaistnienia dobra, to jednak należy podkreślić, że dotyczyło to tylko wypadków, w których prawo było niepewne, i dlatego postępowanie takie nie podawało w wątpliwość absolutnej ważności przykazań moralnych negatywnych, obowiązujących bez wyjątku.

Wierni mają obowiązek uznawać i zachowywać szczegółowe normy moralne, ogłoszone i nauczane przez Kościół w imię Boga, Stwórcy i Pana125. Kiedy apostoł Paweł stwierdza, że przykazanie miłowania bliźniego jak siebie samego, stanowi wypełnienie całego prawa (por. Rz 13, 8-10), nie osłabia znaczenia przykazań, ale raczej je potwierdza, ukazuje bowiem ich wymogi i ich powagę. Miłość Boga i miłość bliźniego jest nieodłączna od zachowywania przykazań Przymierza odnowionego przez krew Chrystusa i przez dar Ducha Świętego. Chrześcijanie szczycą się tym, że słuchają raczej Boga niż ludzi (por. Dz 4, 19; 5, 29), co gotowi są poświadczyć nawet męczeństwem, jak to uczynili święci i święte Starego i Nowego Testamentu, którzy zasłużyli sobie na to miano, ponieważ woleli oddać życie raczej niż dokonać jakiegoś czynu sprzecznego z wiarą lub cnotą.

77. Aby sformułować racjonalne kryteria słusznej decyzji moralnej, omawiane tu teorie biorą pod uwagę intencje i konsekwencje ludzkiego działania. Z pewnością należy przywiązywać wielkie znaczenie zarówno do intencji — czego stanowczo żąda Jezus, przeciwstawiając się otwarcie uczonym w Piśmie i faryzeuszom, którzy tworzyli drobiazgowe przepisy odnośnie do pewnych uczynków zewnętrznych, a nie zważali na to, co dzieje się w sercu człowieka (por. Mk 7, 20-21; Mt 15, 19) — jak i do następstw określonego czynu, czyli do dobra, które spełnił i zła, którego uniknął. Chodzi tu o wymóg odpowiedzialności. Jednakże sama ocena konsekwencji, podobnie jak intencji, to za mało, by orzec o moralnej jakości konkretnego wyboru. Rozważanie dobrych i złych skutków, jakie prawdopodobnie przyniesie dane działanie, nie jest właściwą metodą, która pozwoliłaby orzec, czy wybór określonego postępowania jest „według swego rodzaju” lub „sam w sobie” moralnie dobry czy zły, dozwolony czy niedozwolony. Przewidywalne konsekwencje należą do tych okoliczności czynu, które wprawdzie mogą zmodyfikować powagę złego czynu, ale nie mogą zmienić jego rodzaju moralnego.

Każdy zresztą doświadcza trudności, a właściwie niemożliwości oceny wszystkich konsekwencji własnych czynów oraz wszystkich ich dobrych i złych skutków, zwanych przedmoralnymi: wyczerpująca i racjonalna kalkulacja nie jest tu możliwa. Jak zatem należy określać proporcje, jeśli opierają się one na ocenie, której kryteria pozostają niejasne? Czyż można uzasadnić jakieś absolutne zobowiązanie, powołując się na tak wątpliwe kalkulacje?

78. Moralność ludzkiego czynu zależy przede wszystkim i zasadniczo od przedmiotu rozumnie wybranego przez świadomą wolę, czego dowodzi także wnikliwa i do dziś aktualna analiza św. Tomasza126. Aby określić przedmiot danego czynu, decydujący o jego jakości moralnej, należy przyjąć perspektywę osoby działającej. Przedmiot aktu chcenia stanowi bowiem czyn wybrany w sposób wolny. O ile jest on zgodny z porządkiem rozumu, sprawia, że wola jest dobra, doskonali nas moralnie i uzdalnia do rozpoznania naszego ostatecznego celu w doskonałym dobru, w pierwotnej miłości. Za przedmiot określonego aktu moralnego nie można zatem uznać jakiegoś procesu czy wydarzenia należącego wyłącznie do porządku fizycznego i godnego uwagi tylko dlatego, że wywołuje określony stan rzeczy w świecie zewnętrznym. Przedmiot ten jest wszak bezpośrednim celem świadomego wyboru, który określa akt chcenia osoby działającej. W tym sensie, jak czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego, „istnieją konkretne zachowania, których wybór jest zawsze błędem, ponieważ prowadzi do nieporządku woli, to znaczy do zła moralnego”127. „Zdarza się często — pisze znowu Akwinata — że człowiek działa w dobrej intencji, ale bez duchowego pożytku, ponieważ zabrakło mu prawej woli; dzieje się tak wówczas, gdy na przykład ktoś kradnie, aby nakarmić biednego: w tym przypadku, chociaż intencja jest dobra, brakuje prawości woli. W konsekwencji, nie można usprawiedliwić żadnego złego czynu dokonanego w dobrej intencji: «A czyż mamy (jak nas powtarzają i jak niektórzy powiadają, że mówimy) czynić złe rzeczy, aby z nich wyszły dobre? Potępienie takich jest sprawiedliwe» (por. Rz 3, 8)”128.

Powodem zaś, dla którego nie wystarcza dobra intencja, ale musi za nią iść prawidłowy wybór czynów, jest fakt, że ludzki czyn zależy od swego przedmiotu, to znaczy od tego, czy może on zostać skierowany ku Bogu, ku Temu, „który sam jest dobry”, i czy w ten sposób prowadzi osobę ku doskonałości. Czyn jest zatem dobry, jeśli jego przedmiot odpowiada dobru osoby przez to, że uwzględnia dobra, które są dla niej istotne z punktu widzenia moralnego. Tak więc etyka chrześcijańska, choć zwraca szczególną uwagę na przedmiot moralny, nie lekceważy wewnętrznej „teleologii” działania, to znaczy jego ukierunkowania ku prawdziwemu dobru osoby, ale uznaje, że dążenie do dobra jest prawdziwe tylko pod warunkiem poszanowania istotnych elementów ludzkiej natury. Ludzki czyn, dobry ze względu na swój przedmiot, jest zarazem przyporządkowany ostatecznemu celowi. Ten sam czyn osiąga następnie swą ostateczną i istotną doskonałość, gdy wola rzeczywiście zwraca go ku Bogu poprzez miłość. W tym sensie Patron moralistów i spowiedników naucza: „nie wystarczy spełniać dobre uczynki, trzeba jeszcze spełniać je dobrze. Aby zaś nasze czyny były dobre i doskonałe, musimy je spełniać jedynie z tą myślą, by podobać się Bogu”129.
„Zło wewnętrzne”: nie wolno czynić zła, aby uzyskać dobro (por. Rz 3, 8)

79. Należy zatem odrzucić tezę właściwą dla teorii teologicznych i proporcjonalistycznych, wedle której nie można uznać, jako moralnie złego ze względu na swój rodzaj — swój „przedmiot” — świadomego wyboru pewnych określonych czynów i zachowań nie uwzględniając intencji, która kierowała tym wyborem, lub całokształtu przewidywalnych konsekwencji, jakie akt ten ma dla wszystkich zainteresowanych osób.

Pierwszym i decydującym elementem oceny moralnej jest przedmiot ludzkiego czynu, który decyduje o tym, czy można go przyporządkować ostatecznemu dobru i celowi, którym jest Bóg. To przyporządkowanie rozum dostrzega w samym bycie człowieka, rozpatrywanego w świetle całej prawdy o nim, czyli w jego naturalnych skłonnościach, jego dążeniach i celach, mających zawsze także wymiar duchowy: to właśnie one stanowią treść prawa naturalnego, a więc tego uporządkowanego zespołu „dóbr dla osoby”, które służą „dobru osoby” — dobru, jakim jest ona sama i jej doskonałość. Tych też dóbr strzegą przykazania, w których według św. Tomasza zawarte jest całe prawo naturalne130.

80. Dzięki świadectwu rozumu wiemy jednak, że istnieją przedmioty ludzkich aktów, których nie można przyporządkować Bogu, ponieważ są one radykalnie sprzeczne z dobrem osoby, stworzonej na Jego obraz. Tradycyjna nauka moralna Kościoła mówi o czynach, które są „wewnętrznie złe” (intrinsece malum): są złe zawsze i same z siebie, to znaczy ze względu na swój przedmiot, a niezależnie od ewentualnych intencji osoby działającej i od okoliczności. Dlatego nie umniejszając w niczym wpływu okoliczności, a zwłaszcza intencji na moralną jakość czynu, Kościół naucza, że „istnieją akty, które jako takie, same w sobie, niezależnie od okoliczności, są zawsze wielką niegodziwością ze względu na przedmiot”131. Sam Sobór Watykański II, mówiąc o szacunku należnym ludzkiej osobie, wymienia wiele przykładów takich czynów: „Wszystko, co godzi w samo życie, jak wszelkiego rodzaju zabójstwa, ludobójstwa, spędzanie płodu, eutanazja i dobrowolne samobójstwo; wszystko, cokolwiek narusza całość osoby ludzkiej, jak okaleczenia, tortury zadawane ciału i duszy, wysiłki w kierunku przymusu psychicznego; wszystko, co ubliża godności ludzkiej, jak nieludzkie warunki życia, arbitralne aresztowania, deportacje, niewolnictwo, prostytucja, handel kobietami i młodzieżą, a także nieludzkie warunki pracy, w których traktuje się pracowników jak zwykłe narzędzia zysku, a nie jak wolne, odpowiedzialne osoby; wszystkie te i tym podobne sprawy i praktyki są czymś haniebnym; zakażają cywilizację ludzką, bardziej hańbią tych, którzy się ich dopuszczają, niż tych, którzy doznają krzywdy i są jak najbardziej sprzeczne z czcią należną Stwórcy”132.

Na temat czynów wewnętrznie złych, związanych z praktykami antykoncepcyjnymi, poprzez które akt małżeński zostaje z rozmysłem pozbawiony płodności, Paweł VI naucza: „W rzeczywistości (...) chociaż wolno niekiedy tolerować mniejsze zło moralne dla uniknięcia jakiegoś zła większego lub dla osiągnięcia większego dobra, to jednak nigdy nie wolno, nawet dla najpoważniejszych przyczyn, czynić zła, aby wynikło z niego dobro. Innymi słowy, nie wolno wziąć za przedmiot pozytywnego aktu woli tego, co ze swej istoty narusza ład moralny — a co tym samym należy uznać za niegodne człowieka — nawet w wypadku, jeśli zostaje to dokonane w zamiarze zachowania lub pomnożenia dóbr poszczególnych ludzi, rodzin lub społeczeństwa”133.

81. Nauczając o istnieniu czynów wewnętrznie złych, Kościół opiera się na doktrynie Pisma Świętego. Apostoł Paweł stwierdza stanowczo: „Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego” (1 Kor 6, 9-10).

Jeśli czyny są wewnętrznie złe, dobra intencja lub szczególne okoliczności mogą łagodzić ich zło, ale nie mogą go usunąć: są to czyny „nieodwracalnie” złe, same z siebie i same w sobie niezdatne do tego, by je przyporządkować Bogu i dobru osoby: „Jeśli czyny są same z siebie grzechami. (vum iam opera ipsa peccata sunt) — pisze św. Augustyn — jak na przykład kradzież, cudzołóstwo, bluźnierstwo lab tym podobne, to któż ośmieliłby się twierdzić, że gdy dokonane zostają dla dobrych powodów (causis bonis), nie są już grzechami lub — co jeszcze bardziej nielogiczne — są grzechami usprawiedliwionymi?”134.

Tak więc okoliczności lub intencje nie zdołają nigdy przekształcić czynu ze swej istoty niegodziwego ze względu na przedmiot w czyn „subiektywnie” godziwy lub taki, którego wybór można usprawiedliwić.

82. Intencja zresztą jest dobra, gdy ma na celu prawdziwe dobro człowieka, widziane w perspektywie jego ostatecznego celu. Natomiast czyny, których przedmiot nie może być przyporządkowany Bogu i jest „niegodny ludzkiej osoby”, zawsze i w każdym wypadku sprzeciwiają się temu dobru. W tym sensie przestrzeganie norm, które zakazują tych czynów i obowiązują semper et pro semper, to znaczy nie dopuszczają żadnych wyjątków, nie tylko nie ogranicza dobrej intencji, ale stanowi wręcz jej fundamentalny wyraz.

Doktryna o przedmiocie czynu jako źródle moralności stanowi autentyczny wyraz biblijnej moralności Przymierza i przykazań, miłości i cnót. Moralna jakość ludzkiego działania zależy od tej wierności przykazaniom, wyrażającej posłuszeństwo i miłość. Właśnie dlatego — powtórzmy — należy odrzucić jako błędną opinię, która uważa za niemożliwą ocenę moralną świadomych wyborów pewnych zachowań lub określonych czynów jako moralnie złych ze względu na ich rodzaj, jeśli nie uwzględni się intencji, która kierowała ich wyborem lub całokształtu przewidywalnych konsekwencji, jakie dany akt ma dla wszystkich zainteresowanych osób. Bez tego rodzaju racjonalnego określenia moralności ludzkiego działania niemożliwe byłoby utrzymanie „obiektywnego porządku moralnego”135 i ustalenie jakiejkolwiek treściowo określonej normy moralnej, która obowiązywałaby bez wyjątków; to zaś przynosiłoby szkodę ludzkiemu braterstwu i prawdzie o dobru, a zarazem osłabiało wspólnotę Kościoła.

83. Jak widać, w zagadnieniu moralnej jakości ludzkich czynów, a zwłaszcza w problemie istnienia czynów wewnętrznie złych koncentruje się w pewnym sensie sam problem człowieka, prawdy o nim oraz konsekwencji moralnych, jakie z niej wypływają. Uznając i głosząc istnienie wewnętrznego zła określonych czynów ludzkich, Kościół dochowuje wierności integralnej prawdzie o człowieku, a tym samym okazuje szacunek człowiekowi i pomaga mu wzrastać w jego godności i powołaniu. W konsekwencji Kościół musi odrzucić przedstawione wyżej teorie, które sprzeciwiają się tej prawdzie.

Istnieje jednak potrzeba, Bracia w Biskupstwie, byśmy nie poprzestawali jedynie na przestrzeganiu wiernych przed błędami i niebezpieczeństwami pewnych teorii etycznych. Musimy przede wszystkim ukazywać urzekający blask tej prawdy, którą jest sam Jezus Chrystus. W Nim, który jest Prawdą (por. J 14, 6), człowiek może w pełni zrozumieć i doskonale wypełniać, poprzez dobre czyny, swoje powołanie do wolności w posłuszeństwie prawu Bożemu, zawartemu w przykazaniu miłości Boga i bliźniego. To właśnie sprawia dar Ducha Świętego, Ducha prawdy, wolności i miłości: dzięki Niemu prawo zostaje zapisane w naszym wnętrzu, tak że możemy je postrzegać i przeżywać jako dynamikę prawdziwej osobowej wolności: „doskonałe Prawo, Prawo wolności” (Jk 1, 25).


https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/ja ... _2.html#m2

_________________
Także http://forum.wiara.pl/search.php?author=gaazkam&submit=Szukaj


Wt sty 09, 2018 1:30
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn sty 08, 2018 21:10
Posty: 384
Post Re: Moralność chrześcijańska a gry
Tutaj problem jest z goła inny - czy słusznym jest popełnienie zła (odebranie, czy wystawienie na szwank czyjegoś życia), żeby osiągnąć jakieś dobro. I ten problem został już przez Kościół dawno temu rozwiązany jeśli kiedykolwiek w ogóle istniał - wszak nie potępia on żołnierzy, mało tego, wciela jeszcze w ich szeregi wojskowych kapelanów.


Wt sty 09, 2018 11:58
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn lis 03, 2014 15:36
Posty: 427
Post Re: Moralność chrześcijańska a gry
I co z tego.

Kościół naucza, niezależnie od tego cokolwiek na temat nauczania Kościoła twierdzi Alugard, że nie ma mniejszego zła i że istnieją czyny wewnętrznie złe, których żadne okoliczności nie mogą usprawiedliwić.

Jednocześnie Kościół NIE NAUCZA, że jakikolwiek czyn skutkujący pozbawieniem życia drugiego człowieka jest wewnętrznie zły; tak naucza doktryna radykalnego pacyfizmu. W konsekwencji, walka na wojnie przeciw agresorowi, o ile rozumiem nauczanie Kościoła, nie musi być złem moralnym.

_________________
Także http://forum.wiara.pl/search.php?author=gaazkam&submit=Szukaj


Wt sty 09, 2018 12:28
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn sty 08, 2018 21:10
Posty: 384
Post Re: Moralność chrześcijańska a gry
Przeciw agresorowi... a czy Kościół potępiał na przykład aliantów, którzy połowę wojny przewalczyli w ofensywie? Potępiał misje polskich żołnierzy w Iraku i Afganistanie? To państwa zachodnie wystąpiły w roli agresora przeciw tamtejszym zbrodniczym reżimom i anarchistom.

Cytuj:
Jednocześnie Kościół NIE NAUCZA, że jakikolwiek czyn skutkujący pozbawieniem życia drugiego człowieka jest wewnętrznie zły
dlatego ciężko, żeby poświęcenie życia jakiejś grupy ludzi, w celu "powstrzymania wagonika, który jedzie nacisnąć atomowy guzik" było złe :D Nie wiem niestety na ile często zdarzają się takie sytuacje z atomowymi guzikami, żeby wynalezienie rozwiązania akurat takiej sytuacji było istotne. Z tego co widzę rozumowanie zefcia także jest inne - zakłada, że bezinteresowny altruizm (a nie wpychanie ludzi pod wagoniki) może być także opłacalny z pragmatycznego punktu widzenia


Wt sty 09, 2018 12:56
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn lis 03, 2014 15:36
Posty: 427
Post Re: Moralność chrześcijańska a gry
Cytuj:
a czy Kościół potępiał na przykład aliantów, którzy połowę wojny przewalczyli w ofensywie


Prewencja nie jest potępiona

Cytuj:
Potępiał misje polskich żołnierzy w Iraku i Afganistanie?


Kulą w płot, bo zdanie JP2 na ten temat jest powszechnie znane

Cytuj:
dlatego ciężko, żeby poświęcenie życia jakiejś grupy ludzi, w celu "powstrzymania wagonika, który jedzie nacisnąć atomowy guzik" było złe


Różnica zmieniająca wszystko: Owi ludzie są niewinni i nie stanowią zagrożenia poprzez swe czyny. Zaniechanie heroizmu nie jest czynem agresji.

Tak, też miałem problem z tym paradoksem. Przekonał mnie.. Richard Dawkins. Podał on przykład taki: Do szpitala wchodzi człowiek z obiema zdrowymi nerkami; w szpitalu leży dwóch ludzi, każdy umrze jeśli nie dostanie choć jednej nerki; Czy godzi się zabić tego zdrowego, by uratować obu chorych? Tu już chyba odpowiedź jest jasna, że nie?

Dlatego nie wolno zabijać kilku, by uratować dwa miliony. Takie postępowanie jest morderstwem, a to jest czyn wewn. zły.

Chyba, że tych kilku stanowi zagrożenie dla tych dwóch milionów poprzez swe czyny. (Np. chcą nacisnąć guzik atomowy) Wtedy to już nie jest morderstwo i w konsekwencji nie jest to czyn wewn. zły.

Cytuj:
Nie wiem niestety na ile często zdarzają się takie sytuacje z atomowymi guzikami, żeby wynalezienie rozwiązania akurat takiej sytuacji było istotne.


Nie ma to żadnego znaczenia praktycznego, (chyba, że jest się szefem CIA pewnie), ale IMO pomaga zrozumieć postawę KK względem moralności, by później bzdur nie wygadywać.

Cytuj:
Z tego co widzę rozumowanie zefcia także jest inne - zakłada, że bezinteresowny altruizm (a nie wpychanie ludzi pod wagoniki) może być także opłacalny z pragmatycznego punktu widzenia


Zdanie jest wewnętrznie sprzeczne: jeśli jest opłacalny i z tego powodu się go podejmujemy, to nie jest już bezinteresowny.

Ale ja walczę z czymś trochę innym: z doktryną, wedle której całą moralność chrześcijańską można wyprowadzić z rachunku zysków i strat. Która to doktryna jest potępiona przez Kościół.

_________________
Także http://forum.wiara.pl/search.php?author=gaazkam&submit=Szukaj


Wt sty 09, 2018 13:08
Zobacz profil
Post Re: Moralność chrześcijańska a gry
zefciu napisał(a):
Gra w czajnik
W naszym biurze stoi czajnik. Gdy ktoś idzie do kuchni zrobić sobie herbatę, musi nalać wodę do czajnika, co zajmuje mu minutę, następnie 5 minut poczekać na zagotowanie się wody. W ten sposób traci 6 minut na przygotowanie herbaty. Co jednak jeśli ktoś przede mną nalał i zagotował wodę, a ta jest jeszcze gorąca? Wówczas tylko minutę zajmie mi podgrzanie jej do całkowitego wrzątku.
Postawmy się na chwilę w roli pracodawcy, który obserwuje jak wysiłek umysłowy jego pracowników koncentruje się wokół czajnika z wrzątkiem.

Może brakuje im roboty?


Wt sty 09, 2018 13:19

Dołączył(a): Pn sty 08, 2018 21:10
Posty: 384
Post Re: Moralność chrześcijańska a gry
Tyle, że ratowanie ludzi w szpitalach, poprzez rozkładanie żywych na części kłóci się z opłacalnością. Załóż, że optujesz za uchwaleniem takiej ustawy. Częściej będziesz zastanawiał się nad tym, czy w twoim ciele może jednak coś szwankuje, czy nad tym, że w każdej chwili możesz zostać przerobiony na części zamienne?

Z jednej strony zyskujesz "kojące zapewnienie", że w sytuacji, która być może nigdy w twoim życiu nie nastąpi, znajdą się dla ciebie narządy, a z drugiej ty i całe społeczeństwo resztę życia spędzicie w strachu, że sam możesz zostać przeznaczony na dawstwo. Zysk czy strata?

Biorąc pod uwagę fakt, że przeszczepy nie zawsze przyjmują się pomyślnie, bo 100% skuteczność jest biologicznie niemożliwa, często zdarzałoby się, że do załatania jednego człowieka, zużyto by ludzi trzech czy pięciu. Z kolei jeżeli powstrzymuję wózek apokalipsy wpychając ludzi pod tory - oni i tak są martwi, niezależnie od tego, czy rozjedzie ich wózek, czy odparuje ich bomba atomowa.

Myślę, że sytuacje, które faktycznie mogą mieć miejsce, to na przykład te, gdzie w akcji ratunkowej zespół może albo się zdecydować pomagać wszystkim, ryzykując, że nie uda się uratować nikogo, albo skupi się tylko na części poszkodowanych, spisując resztę na straty. Jednak nie jest to sytuacja bezpośredniego powodowania śmierci, to wciąż rządzi się tu zasada optymalizacji efektów


Wt sty 09, 2018 13:25
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 11 ] 

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL