Robek z jakichś powodów nie chce przeczytać dwóch postów. Chodzi w nich skrócie o to:
Isoner zarzuca Bogu niesprawiedliwość, a mnie się wydaje, że w kontekście życia wiecznego, parę lat nie robi różnicy jako wartość sama w sobie.

Skoro nie ma nic poza tym co za oknem, to na kogo sie wkurzasz mówiąc np. "...W tym musi się lubować, sądząc po mieszkańcach szpitali". ?

A więc potwierdzasz to co wcześniej mówiłem
Bo jeśli w kontekście życia wiecznego pare lat nie robi różnicy, to nie ma znaczenia czy ktoś dożyje 7 lat czy też 70, bo przecież to i tak nie zrobi różnicy, i w tej sytuacji jesteś kimś kto promuje eutanazje, bo przecież jeżeli sie spowoduje że jakiś starzec będzie żył kilka lat krócej, to nie ma problemu, bo co tam kilka lat życia mniej.

Hm, hm, widziec za mało to źle, ale i widzieć za dużo- drugie źle.

Robek mieszasz morderstwo z naturalna smiercia czy wypadkiem.

Robek chyba celowo chce cos zamieszać.
O jakiej eutanazji mówisz Robek, kiedy mamy Nie będziesz zabijał?

Czyli pytamy, gdzie jest granica?
Albo mamy to co za oknem, albo absolut. Wersja pośrednia była by uznaniem, że wszystko nie jest wszystkim.

To był taki trochę filozoficzny żart. Na pewno widzieć to czego nie ma, nie jest dobrze. Z drugiej strony- warto interesować się czymś wiecej niz widać na pierwszy rzut oka.

Już nie ma siły kolejny raz w kółko tego samego pisać, no jeszcze ostatni raz spróbuje.
Napisałeś chwat wcześniej tak:

"Czy to taka duża różnica, parędziesiąt lat później umrzeć na uwiąd starczy, zamiast wcześniej na raka?"

No to jak tobie bez różnicy czy umrzeć za młodu na raka, czy też dożyć późnej starości, to gadasz jak ci co promują eutanazje, bo co tam te kilka lat życia, w końcu po co sie męczyć, ktoś chce eutanazje to powinien mieć do tego prawo, w końcu jak sam "chwat" mówiłeś że to nie taka duża różnica umrzeć kilka lat później czy wcześniej.

Nie wkurzam się.
Pomogłem robaczkowi w uzupełnieniu CV jego wymyślonego producenta wiewiórek.

Wracając do meritum: czy ktoś zauważył, że uznanie prawdziwości tezy zawartej w temacie wyklucza wiarę osoby stawiającej tezę? Użycie rozumu dla wnioskowania o istnieniu Boga znaczyłoby, że jest On poznawalny naukowo. A gdzie jest wiedza tam nie ma racji bytu wiara i wiara tam nie istnieje. Tym sposobem p. Wanda Połtawska, profesor KUL, przyjaciółka papieża itd. staje się osobą niewierzącą. Co wy na to?

Ja na to, ze tak wlasciwie to wiedza nie istnieje i wszystko opiera sie na wierze. Rozum tylko pomaga wyjasniac takie czy inne zjawiska ale nigdy ze 100 procentowa pewnoscia.

Bardzo interesująca konstatacja. Wobec tego Arystoteles, Kopernik, Einstein - do kosza? I zreformowana podstawówka, liceum i cała gromada uniwersytetów? Wystarczą tylko lekcje religii? Tak właśnie zrobili przed wiekami Arabowie, skutki obserwujemy dzisiaj.

Mysle, ze kazdy z nas wierzy w istnienie postaci, ktore wymieniles.

W takiej sytuacji religia opierałaby sie na wiedzy a nie na wierze. Dlaczego to miałoby być gorzej? Chyba nawet byłoby lepiej. Oddawałoby się uzasadnioną cześć rozpoznanemu Bogu i kierowało jego wskazaniami. ustaliłoby się sposoby komunikowania, dni przyjeć;-) itd. Sam stałbym sie wedy osoba religijną, wszyscy byliby wyznawcami.


Wiadomo- gdy na przykłąd upuścisz cieżarek, to od czasu do czasu leci w górę.