Cytuj:
Cytuj:
po co zatem ja mam chodzić do kościoła, spowiadać się, uczestniczyć w Najświętszej Ofierze i przyjmować komunię
Otóż - jeżeli myślisz - że to wykonywanie tych praktyk Cię zbawi, to żyjesz złudzeniem Bo żadne praktyki i czynności nie prowadzą do zbawienia - tylko wiara. Jeśli nie zdajesz sobie sprawy, że to nie obowiązek, tylko łaska...
Co nie znaczy, że jest słuszne zaniechanie - wiara bez uczynków w końcu jest martwa Ale to nie uczynki wyprzedzają wiarę, ale z niej właśnie płyną.
Więc wyjasniam - dla wierzącego katolika Sakramenty są koniecznością - jako źródło Łaski - i nie wolno ich odrzucać. Tym niemniej - jeśli ktoś potraktuje Sakrament jako czysto rutynową praktykę do wykonywania (a taką postawę zasugerowało dla mnie zdanie Łacinnika) - jesli będzie je przyjmował mechanicznie i bez wiary <nie ja to oceniam, tylko Bóg> - jeśli sprowadzi je do wyłacznie do praktyk i czynności, tak że w ogóle może powiedzieć "po co mi to? to tylko uciążliwy obowiązek bez znaczenia" - to czy może uważać, że takie ich traktowanie doprowadzi go do zbawienia?
- Jeśli Sakrament Pokuty nie bedzie zawierał chęci poprawy i nawrócenia, tylko techniczne odbębnienie czynności, na zasadzie <mama wymaga>
- Jeśli Eucharystię będzie przyjmował jak "ciastko", nie wierząc w realną obecność Chrystusa <świadomie nie wierząc, na zasadzie "to bujda, ale raz do roku trzeba">
- Jeśli Msza Św będzie czymś "do odstania", bo nie wiem, co się tam dzieje i nie chcę tam być, ale wypada
Jeśli sprowadzi Sakramenty WYŁĄCZNIE do mechanicznych czynności do wykonania, żeby sobie za te czynności "kupić" życie wieczne <na wszelki wypadek, gdyby Bóg jednak istniał, bo wprawdzie nie wierzę, ale...> - taki rodzaj polisy ubezpieczeniowej na ewentualność życia wiecznego - to uważasz że będą one dla niego drogą do zbawienia?
Czy jeśli nie uwierzy, bo nie zechce uwierzyć, bo to niewygodne - i będzie żył po swojemu, bez żalu - a zachowa puste praktyki bez treści, choćby chęci nawrócenia - będzie ok?