Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz mar 28, 2024 18:09



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 131 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 5, 6, 7, 8, 9
 Czcij ojca swego, a nawet pijącego 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sie 02, 2014 10:19
Posty: 109
Post Re: Czcij ojca swego, a nawet pijącego
Celestyna_Ka napisał(a):
Miłość bezwarunkowa to bzdura. Bóg nie kocha taką miłością.


Dlaczego Bóg nas kocha bezwarunkowo
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/P/PR ... nkowo.html


Wt sie 04, 2015 11:37
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 04, 2015 3:30
Posty: 273
Post Re: Czcij ojca swego, a nawet pijącego
Ludzie słabi popadają w używki. Kwestia siły woli i determinacji. Nie uciekne od rozwiązania problemu, nie wybiorę alternatywy - "zapicia się na umór", czy "naćpnia", czy chociażby "nie zapalę jednego papieroska", aby się odstresować a później palić nałogowo. Trzeba pomagać słabszym ludziom wyjść z nałogu, ale do nich ostatecznie należy decyzja - to ich życie. Tylko przez nich środowisko strasznie cierpi. Przeważnie to są roszczeniowe, egoistyczne osobowości.

_________________
W CZASACH POWSZECHNEGO FAŁSZU, PISANIE PRAWDY JEST CZYNEM REWOLUCYJNYM. G.Orwell.


Wt sie 11, 2015 17:11
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt lip 31, 2015 13:30
Posty: 174
Post Re: Czcij ojca swego, a nawet pijącego
Liza napisał(a):
Dzieci rzadko chwalą się swoimi rodzicami. Uważają, że są normalni. Wciąż mają o coś do nich pretensje. Chwalą zwykle dopiero jako dorośli, wtedy ich zaczynają cenić. Jeśli chwalą dzieci swoich rodziców wobec rówieśników to często rekompensują sobie ukryty żal...Żona alkoholika też ukrywa przed światem nałóg męża. Nie znam problemu alkoholizmu z bliska, ale uczestniczyłam w szkoleniach o programie 12 kroków.


Programy "12 kroków" to pic na wodę.
A ja rodzicami chwaliłam się, myślałam, że jesteśmy lepszą rodziną niż inne. Gdy dorosłam (a dorosnąć musiałam bardzo wcześnie), stwierdziłam, że wołałabym umrzeć niż być taka jak oni.

Moi rodzice to para alkoholików, która przez przypadek dorobiła się dwójki dzieci (mnie wychowała babcia - to ona przekazała mi podstawowe wartości, to ona mnie kochała, to ona nadawała sens memu jałowemu dzieciństwu; ja z kolei zajęłam się kilkanaście lat młodszym bratem). Wychowanie w naszym domu polegało jedynie na trzech zasadach; 1.dać jeść, 2. ubrać i wysłać do szkoły, 3. opieprzyć.
Ojciec ma wyrok w zawieszeniu za znęcanie się nad rodziną. Matka właściwie tez powinna mieć...

Oprócz życia dostałam od nich jedynie nerwicę lękową, nawracającą co kilka miesięcy depresję i szkołę życia, jakiej nie dostałabym nigdzie indziej.

Nie mieszkam w domu rodzinnym; pół roku temu wyprowadziłam się do wynajętego pokoju (paradoksalnie z obcymi ludźmi mieszka mi się lepiej niż z własną rodziną). Moi ukochani rodzice nie zainteresowali się nawet, gdzie się podziewa ich pierworodna córka...


So sie 15, 2015 15:26
Zobacz profil
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 03, 2015 12:30
Posty: 2000
Post Re: Czcij ojca swego, a nawet pijącego
ototoksyczna napisał(a):
Programy "12 kroków" to pic na wodę.

Uzależnienie to choroba, nie każdy z nim wygra, ale każdy ma przed sobą gotowe programy do walki, które opracowano specjalnie z myślą o takich osobach, aby nie były osamotnione z chorobą, która ich przerasta. Są skuteczne, o czym świadczy ich niegasnąca popularność. I wielu chorych dzień w dzień stosuje się do zaleceń, które pomagają im w zmaganiach z chorobą. Twoim rodzicom na razie się nie udaje, najwyraźniej ich zranienia psychiczne są bardzo głębokie i nie wiadomo, czy uda im się wyjść z nałogu, jednak takie przypadki nie przesądzają o skuteczności terapii, o czym zapewne wiesz, ale jesteś zła na swoich rodziców, że są tak słabi, że się im nie udało.


ototoksyczna napisał(a):
A ja rodzicami chwaliłam się, myślałam, że jesteśmy lepszą rodziną niż inne. Gdy dorosłam (a dorosnąć musiałam bardzo wcześnie), stwierdziłam, że wołałabym umrzeć niż być taka jak oni.

To klasyczny mechanizm wyparcia. Częsty w rodzinach, gdzie występują problemy z alkoholem/narkotykami.
Próbowałaś poznać dzieciństwo Twoich rodziców? Jeżeli rodzice alkoholików pili, istnieje duże prawdopodobieństwo, że problem będzie się przenosił z pokolenia na pokolenie.
Z jakimi problemami zmagali się w życiu, że w końcu stali się uzależnieni od alkoholu? Człowiek nie zaczyna nałogowo pić bez powodu, nie niszczy sobie tak życia, bo ma taki kaprys. Coś go przerasta, sprawia że jest tak nieszczęśliwy, że nie widzi innych rozwiązań, choć one zawsze są. Ludzie z słabą psychiką częściej niż inni popadają w uzależnienia. Oni nawet nie zdają sobie sprawy, jak bardzo destrukcyjnie wpływają na swoich najbliższych. Mają przed oczami alkohol i on im przysłania cały świat. Często chcą z tym skończyć, ale to silniejsze od nich.
ototoksyczna napisał(a):
Moi rodzice to para alkoholików, która przez przypadek dorobiła się dwójki dzieci (mnie wychowała babcia - to ona przekazała mi podstawowe wartości, to ona mnie kochała, to ona nadawała sens memu jałowemu dzieciństwu; ja z kolei zajęłam się kilkanaście lat młodszym bratem). Wychowanie w naszym domu polegało jedynie na trzech zasadach; 1.dać jeść, 2. ubrać i wysłać do szkoły, 3. opieprzyć.

Wiele dzieci poczęło się w wyniku wpadki. Rodzice nie zawsze potrafią stanąć na wysokości zadania i podjąć się sztuki, jaką jest wychowanie własnego dziecka. Nie trzeba być alkoholikiem, aby wychować dziecko, które będzie skrzywione psychicznie. Społeczeństwo nie od dziś budują dzieci z rozbitych rodzin, alkoholików, narkomanów, chorych psychicznie, dzieci rodziców, którzy nie potrafili okazywać im miłości, choć nie mieli żadnych nałogów, rodziców, którzy sami doświadczyli na sobie błędów wychowawczych i tak samo krzywdzili psychicznie własne dzieci stosując wobec nich w różnym natężeniu przemoc zarówno psychiczną jak i fizyczną. To zawsze klęska rodzica, skutek ich bezradności w procesie wychowywania. Później w świat wychodzą dorośli z różnymi problemami natury psychicznej, będą się starali je rozwiązać na różne sposoby, nie zawsze dobre, bowiem mają zaburzony obraz własnej osoby i nie zawsze są tego świadomi. Nie możemy zmienić przeszłości, ale mamy wpływ na przyszłość, dlatego od nas zależy jaki kierunek wybierzemy teraz, zatem możemy pracować nas sobą, mimo trudności. To nasz wybór.


ototoksyczna napisał(a):
Oprócz życia dostałam od nich jedynie nerwicę lękową, nawracającą co kilka miesięcy depresję i szkołę życia, jakiej nie dostałabym nigdzie indziej.

Można tkwić w swoim gniewie, nieustannie rozkopywać ogródek krzywd, wracając do tego co było, pielęgnować negatywne emocje i krzywdzić siebie samego, kontynuując spiralę przemocy, którą nakręcili oprawcy, tyle że na własną rękę. Rola oprawcy i ofiary siebie samego to trucizna, która wykańcza człowieka, mimo że oprawcy już dano usunęli się z pola rażenia. Taki psychiczny wirus może uleczyć lekarstwo, które każdy z nas ma w apteczce. Jest gorzkie i powoduje sporo nieprzyjemnych efektów ubocznych, ale jest niezwykle skuteczne. To przebaczenie. Oprawcom w żaden sposób nie pomoże, natomiast osobie skrzywdzonej pomoże wyleczyć wirusa, który sprawia, że wciąż choruje. To długi proces, ale oczyszcza człowieka i prowadzi go ku zdrowiu.

ototoksyczna napisał(a):
Nie mieszkam w domu rodzinnym; pół roku temu wyprowadziłam się do wynajętego pokoju (paradoksalnie z obcymi ludźmi mieszka mi się lepiej niż z własną rodziną). Moi ukochani rodzice nie zainteresowali się nawet, gdzie się podziewa ich pierworodna córka...

Skoro wcześniej się nie interesowali Twoim dobrem, to dlaczego po wyprowadzce miałoby być inaczej? O ile dalej będą tkwić w tym stanie w którym się znajdują, w końcu zaczną Cię szukać, ale nie po to, aby okazać spóźnioną rodzicielską troskę, ale aby wyciągnąć od Ciebie pieniądze na alkohol.
Zatem ciesz się, że masz przemiłych lokatorów i warunki, aby budować swoje życie na nowo. Na przeszłość nie masz wpływu, ale przyszłość możesz zacząć budować już teraz. Taka separacja od rodziców korzystnie wpłynie na Ciebie pod względem terapeutycznym, bowiem odcięcie się od toksycznego środowiska uniezależnia osobę krzywdzoną od jej oprawców, co wpływa nie tylko na jakość jej życia, ale i wolność w podejmowaniu decyzji.

_________________
Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost - Bóg. 1 Kor 3, 7


So sie 15, 2015 20:30
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt lip 31, 2015 13:30
Posty: 174
Post Re: Czcij ojca swego, a nawet pijącego
Mrs_Hadley - wszystko brzmi ładnie, fachowo, ale nijak ma się do prawdziwego życia.
Zbyt dużo razy słyszałam "zdechnij", "powieś się", "zmarnowałaś mi życie", by deliberować teraz nad jakimś przebaczeniem, oczyszczeniem czy czymkolwiek w tej kwestii.
Zbyt dużo razy musiałam uciekać w środku nocy z niemowlęciem na ręku.
Zbyt dużo moje smutne oczy widziały złego.

To oni mają do mnie więcej żalu niż ja do nich. Ani ojciec, ani matka nie zdają sobie sprawy, że to, co teraz się ze mną dzieje w dużej mierze jest ich "zasługą" (po którymś z załamań nerwowych, gdy trafiłam na oddział zamknięty z obsesyjnymi myślami samobójczymi, dostarczyłam im jedynie argumentów, że jestem świrem i nie trzeba się mną przejmować; nie było rodzicielskiej troski, nie było współczucia... to nic, że jako dorosła kobieta ważyłam 38 kg - mówiono do mnie per "szczurze", bo byłam obrzydliwie chuda, ale nikomu nie przyszło do głowy, że przydałoby mi się jakiekolwiek wsparcie).

Zgadzam się z Tobą Mrs_Hadley - w teorii ma to sens; w tym wypadku jednak teoria rozmija się z praktyką i, pomijając kwestię pielęgnowania żalu i urazy, nie potrafię i nie chcę "czcić ojca swego i matki swojej", bo na miano rodziców trzeba sobie zasłużyć czymś więcej niż tylko spłodzeniem potomstwa.


N sie 16, 2015 11:44
Zobacz profil
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 03, 2015 12:30
Posty: 2000
Post Re: Czcij ojca swego, a nawet pijącego
Spodziewałam się takiej reakcji. Dum spiro spero.

ototoksyczna napisał(a):
To oni mają do mnie więcej żalu niż ja do nich.

Umysł alkoholika nie funkcjonuje tak samo, jak umysł osoby bez uzależnień. Alkohol znieczula, pląta myśli, przestawia półki z odpowiedzialnością i bezmyślnością, oni sami tak naprawdę nie są świadomi czego chcą i co czynią innym tak długo, jak długo piją. Dopiero walka z nałogiem pozwala im się zmierzyć z krzywdami, które czynili innym i sobie samym.

ototoksyczna napisał(a):
dostarczyłam im jedynie argumentów, że jestem świrem i nie trzeba się mną przejmować; nie było rodzicielskiej troski, nie było współczucia.

Alkoholicy również stosują mechanizmy wyparcia. Szukają samousprawiedliwienia, bo to im daje pewien komfort psychiczny, bowiem przerzucenie odpowiedzialności sprawia, że czują się lżej, a oni sami mają kolejny powód by pić. Taki też model wychowawczy przekazują swoim dzieciom. One tak samo jak rodzice będą rozwiązywać problemy. To nie musi być alkohol, ale coś równie destrukcyjnego, co sprawi im ogromne cierpienie. Zadają sobie ból by w ten sposób desperacko wołać o pomoc, zwrócić na siebie uwagę, bowiem bolesny głód miłości rodziców jest niezykle doskwierający. Zamiast ukojenia przyjdzie kolejne rozczarowania, bo dziecko nie zdaje sobie sprawy, że nie tu tkwi problem.

ototoksyczna napisał(a):
Zgadzam się z Tobą Mrs_Hadley - w teorii ma to sens; w tym wypadku jednak teoria rozmija się z praktyką

Dopóki nie sprawdzisz teorii w praktyce, nie będziesz tego wiedziała.
Znam kobietę DDA. W młodości normą było to, że chodziła głodna, była wyrzucana z domu, poniewierana przez własnych rodziców, często gościli policję, która nic kompletnie nie robiła w obliczu dramatu, który rozgrywał się w jej domu. W szkole zapisywała się do wszelkich możliwych kółek zainteresowań, byleby jak najpóźniej wracać do domowego piekła. Dość wcześnie zaczęła zarabiać na życie, bowiem miała dosyć głodu, który jej doskwierał, ale to jej nie ułatwiło życia, została wyrzucona ze szkoły średniej i skończyła ją w trybie wieczorowym. Rodzice byli wobec niej takimi potworami, że akceptacji szukała w oczach innych, w pracy i w grupach ludzi, którzy działali np. na rzecz lokalnej społeczności. Czasu dla siebie miała niewiele, ale jak twierdziła- im więcej ma obowiązków, tym mniej czasu na myślenie o swojej przeszłości, a rodziną są dla niej obcy, nie Ci z którymi łączy ją pula genów. Nie uchroniło ją to od popełniania wielu błędów, w końcu bycie DDA nie ułatwia życia, ale wybiła się w życiu, osiągnęła sukces, związała się z cudownym mężczyzną i przebaczyła swoim rodzicom.
Inny przykład DDA, matka wcześnie zmarła, zatem obowiązek wychowawczy spoczywał na ojcu alkoholiku. Dorosłe dzieci szybko uciekły z domu i usamodzielniły się zrywając z ojcem wszelkie kontakty. Nawet wtedy, gdy po latach prosił je o pomoc. Nie chciały go znać. Dopiero gdy zmarł doznały szoku. Coś w nich pękło. Nie potrafiły sobie wyjaśnić dlaczego ta nienawiść do ojca ot tak się ulotniła, a one przeżywają żałobę po jego stracie. Wszystkie poszły na jego pogrzeb. Również mu przebaczyły zło, które im uczynił.
Są również inne przypadki, ale nie o to chodzi, by Ci wyliczać każdego z osobna, ale o ten jeden wspólny element dla każdej historii- każda z tych osób jest przekonana, że dzięki przebaczeniu "coś się w nich uwolniło", poczuły się lżej, spokojniejsze, nie potrafią tego precyzyjnie określić.
Znam sporo ludzi z DDA, Ci którzy są szczęśliwi, wiodą normalne przykładne życie, nie piją i każda z nich wybaczyła swoim rodzicom. Znam również kilka, które tak jak Ty wciąż mają ogromny żal do rodziców i nie potrafią przebaczyć. Żyją przeszłością. Czasem wykazują początki uzależnienia, czasem kompletnie izolują się od całego świata, nie mogąc poradzić sobie z tym co je spotkało. Każdy ma wybór, ale proszę nie mów, że coś jest teorią tylko dlatego, że wolisz cierpieć niż zmierzać w stronę wolności i szczęścia. Możesz być człowiekiem szczęśliwym, jak inne osoby DDA, ale możesz na własne życzenie cierpieć, ale to kontynuacja linii życiowej rodziców. Jeżeli chcesz takiej przyszłości, gdzie będziesz wciąż rozpamiętywała krzywdy jakie Ci poczyniono, wciąż będziesz się sama na własne życzenie krzywdziła, będziesz nieszczęśliwa i zła- droga wolna, nikt nie może Ci zabronić takiej drogi. Ja jednak wciąż wierzę...

ototoksyczna napisał(a):
nie potrafię i nie chcę "czcić ojca swego i matki swojej", bo na miano rodziców trzeba sobie zasłużyć czymś więcej niż tylko spłodzeniem potomstwa.

Są Twoimi rodzicami i z tego względu należy im się szacunek. Nie musisz być im posłuszna, nie musisz wykonywać ich poleceń, odwiedzać ich, zapewniać im komfort picia, ani nawet dbać o dobry kontakt. Teraz nie jesteś w stanie tego zrozumieć, gdyż za bardzo jesteś zraniona. Jesteś na etapie, w którym wciąż skupiasz się na krzywdach, na tym co Cię boli. Zbyt wcześnie na refleksję dotyczącą przebaczenia, nie oczekuję że zrozumiesz sens "teorii", przynajmniej do czasu aż przestaniesz nieustannie rozdrapywać rany i spróbujesz uczynić ten malutki krok w stronę praktyki. Czasem trzeba spróbować zrobić pierwszy krok, aby uruchomić pewien proces. Jednak to jeszcze nie ten czas.

_________________
Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost - Bóg. 1 Kor 3, 7


N sie 16, 2015 14:33
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt lip 31, 2015 13:30
Posty: 174
Post Re: Czcij ojca swego, a nawet pijącego
Masz na pewno dużo racji.
Mnie z kolei byłoby łatwiej się pozbierać, gdyby echa wciąż trwających domowych awantur nie docierały aż tutaj, do mojej ciasnej stancji.
No, i gdybym była choć troszkę "zdrowsza"...


Pn sie 17, 2015 19:48
Zobacz profil
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 03, 2015 12:30
Posty: 2000
Post Re: Czcij ojca swego, a nawet pijącego
ototoksyczna napisał(a):
Mnie z kolei byłoby łatwiej się pozbierać, gdyby echa wciąż trwających domowych awantur nie docierały aż tutaj, do mojej ciasnej stancji. No, i gdybym była choć troszkę "zdrowsza"...

Ludzie nie są idealni i nie będą. Skrzywienia psychiczne można i należy prostować. To czasem długi, żmudny proces, dlatego wymagane są tu spore pokłady cierpliwości i pokory, ale z czasem rany się zabliźniają (co nie znaczy, że znikną bezpowrotnie) i człowiek będzie w stanie sprawnie funkcjonować wśród innych ludzi. Gdy pogodzisz się ze swoją przeszłością(jest jaka jest, nie możesz jej cofnąć, to coś od Ciebie niezależnego) i obierzesz sobie za cel budowanie swojej przyszłości, poprawa zdrowia przyjdzie z czasem. Zatem roztropnie podejmij decyzję w co zamierzasz zainwestować.

_________________
Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost - Bóg. 1 Kor 3, 7


Pn sie 17, 2015 20:53
Zobacz profil

Dołączył(a): So mar 28, 2015 9:12
Posty: 231
Post Re: Czcij ojca swego, a nawet pijącego
'Syty głodnego nie zrozumie'. Taka to już jest prosta prawda.


So sie 22, 2015 22:47
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lut 13, 2015 14:38
Posty: 624
Post Re: Czcij ojca swego, a nawet pijącego
Ciekawe połączenie z tytułowym przykazaniem jest zalecenie Jezusa :
"(6) Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. (7) Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi. (8) Otóż wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście. (9) Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. (10) Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus. (11) Największy z was niech będzie waszym sługą. (12) Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony."
(Ew. Mateusza 23:6-12, Biblia Tysiąclecia)
W kontekście tego, że grzech ciąży aż do 4-tego pokolenia można zrozumieć, że chodzi tu o nauczenie się miłości. Jeżeli rodzicom brak miłości bo jej nie znali to trzeba się nauczyć jak ją mieć. Bardzo dużo może nas nauczyć sam Jezus, który stawia nam wysoka poprzeczkę bo zaleca abyśmy byli tak doskonali jak sam Ojciec Niebieski. Trzeba zrozumieć , że skoro nauczał prostaczków, to to nie może być całkiem trudne. Choć na pewno będzie wymagać pracy i kontroli samego siebie do końca życia. chodzi o wypracowanie automatyzmów myślowych które trzeba na początku wypracować powoli i skrupulatnie. W momencie gdy staja się rutyną nie stwarzają już takiej trudności choć oczywiście wymagają kontroli myśli. A dlatego myśli ponieważ wszystko związane jest z wiarą w to jak postrzegamy "rzeczywistość" i jak chcielibyśmy ją zmienić gdy nie jesteśmy z niej zadowoleni. Cały problem leży w tym, że nie wierzymy iż to co tak traumatyczne i chora może być zmienione.
Przykładowo wierzymy w siłę grzechu ( która to wiara powoduje nasze uwięźnięcie w nim a to uwięzienie związane jest z tym, że uznajemy go za prawdę niewzruszoną i niezmienialną ). Robiąc tak całkowicie nie zdajemy sobie sprawy , że oznacza to iż nie wierzymy w miłość ( czyli w prawdę i Boga) bo grzech jest niczym innym jak brakiem wiary w miłość jej siłę i moc. Przyczyna jest moim zdaniem utożsamienie sie z ciałem , które owszem na płaszczyźnie czasoprzestrzeni ma do spełnienia swoją rolę ale ta rola jeżeli nie jest oparta na prawdzie czyli na tym, że jesteśmy jednym duchem Syna i każdego powinna podnosić do miana brata ( nawet przysłowiowego ojca ziemskiego) w Chrystusie. Bez pomocy jest to jednak bardzo trudne dlatego nie bójcie się prosić o pomoc Ducha św. Chodzi o to ,że zwykle chcemy sobie radzić sami. Co oczywiście daje rezultaty zwykle przeciwne. Gdy mamy już naprawdę dosyć i rozumiemy, że osobiście nasze wysiłki nic nie dają chęć aby było to zmienione na bliższe królestwu niebieskiemu Duch św Pocieszyciel iDuch miłości i Prawdy zacznie pomagać. Poprawa będzie tym szybsza im większa będzie wiara w siłę miłości i możliwość zmiany.

_________________
[color=#BF00FF]Szukaj Prawdy a Prawda cię wyzwoli.[/color]


Wt wrz 15, 2015 20:38
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sty 07, 2014 13:31
Posty: 2790
Post Re: Czcij ojca swego, a nawet pijącego
Czcij ojca nie jest równoważne nakazowi, aby czcić jego pijaństwo. Kochać ojca, to znaczy walczyć z jego pijaństwem, zarówno z przyczynami i skutkami.
Czcij ojca, to znaczy utrzymuj więzi rodzinne. Uzdrawiaj rodziną. Zmieniaj ją na lepsze.
Czasem niewykonalne. A kropla drąży skałę.


Pn wrz 21, 2015 8:33
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 131 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 5, 6, 7, 8, 9

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL