Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N kwi 28, 2024 8:48



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 114 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następna strona
 Jedyne dziecko księdzem? 
Autor Wiadomość
Post 
Najpierw odpowiem na to:
Cytuj:
Myślcie sobie co chcecie - ale czy któreś z Was porzuciłoby swoje plany i marzenia tylko dlatego, że nie odpowiadają one innym ludziom? Wątpię.

Tak, właśnie ze względu na miłość do rodzica (już mi tylko jeden został...) I nie czuję się przez to ani lepsza, ani gorsza. Może trochę przytłoczona, ale wiem, że inaczej postąpić nie mogłam. Po prostu w życiu czasem tak trzeba. Ale jak mówiłam, jestem trochę starsza od Ciebie i trochę pewnie więcej przeszłam, dlatego na niektóre sprawy patrzę inaczej. Bo ja już straciłam kochaną osobę i wiem, że nic nie zwróci czasu, którego nie daliśmy. Jak słusznie zauważyłeś żyje się tylko raz.

Nie dziw się, że Cię oceniamy, po to tu napisałeś prawda? Liczyłeś na to, że będziemy Cię głaskać po główce i popierać bezwarunkowo?

Z tego co piszesz wynika że masz dużo obowiązków. Więc może twoja decyzja wiąże się z tym, że wyjazd do seminarium, to będzie dla ciebie odpoczynek, oderwanie się od wszystkiego. Może dlatego tak bardzo tego chcesz? Skoro jednak tak dużo masz obowiązków, to czy twoi rodzice poradzą sobie bez ciebie? Czy nie będzie im za ciężko?

I tak zrobisz jak zechcesz, ale wydaje mi się, że motywy masz co najmniej niedojrzałe, a może i trochę egoistyczne. Opieram się na tym co piszesz. Ale wcale nie oceniam źle Ciebie. To jest bardzo ludzkie i niewiele osób jest w stanie zrezygnować z choć części swojego szczęścia. Bardzo rzadko zdarzają się ludzie, którzy naprawdę zdolni są poświęcić część siebie, czy swoich planów dla bliskich. Mam wrażenie, że chcesz sam siebie oszukać. Że chcesz sobie wmówić, że robisz dobrze i szlachetnie, a tak naprawdę czujesz że coś jest nie tak, dlatego szukasz wsparcia.

Ja pewnie drugi raz bym się nie zdobyła na poświęcenie, bo to jest zbyt bolesne i człowiek potem jest już okaleczony do końca życia. Dlatego mogę zrozumieć, że inni nie chcą się poświęcać. Bądź tylko ze sobą szczery.


Wt sty 22, 2008 22:36
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz gru 27, 2007 15:17
Posty: 1233
Lokalizacja: Nowy Sącz
Post 
Rita napisał(a):
Nie dziw się, że Cię oceniamy, po to tu napisałeś prawda? Liczyłeś na to, że będziemy Cię głaskać po główce i popierać bezwarunkowo?

tak się składa że wcale tak nie pomyślałem. Po prostu dziwi mnie podejście niektórych z Was że jako jedynak nie mogę się poświęcić powołaniu. Uwierz mi, że wszystko da się połączyć jeśli działa się rozsądnie (no może poza wnukami :) ) a gdybym działał egoistycznie to zapewne nawet bym się nie pytał nikogo o zdanie tylko działał po swojemu. Zakładając ten temat miałem pełną świadomość krytyki pod moim adresem ale uwierzcie że mimo wszystko wiele daliście mi do myślenia (które jednak powołania nie zmieniło). Zależy mi na rodzicach ale równocześnie myślę także o sobie i swojej przyszłości.

Rito! Szczerze współczuję Ci z powodu straty rodzica i nie dziwię Ci się że zrezygnowałaś ze swoich planów choć (jak piszesz)
Cytuj:
Ja pewnie drugi raz bym się nie zdobyła na poświęcenie, bo to jest zbyt bolesne i człowiek potem jest już okaleczony do końca życia.
. Z drugiej strony masz rację
Cytuj:
mogę zrozumieć, że inni nie chcą się poświęcać
. I uwierz mi że nie mam podejścia że chcę
Cytuj:
sam siebie oszukać
. Nie chcę. Chcę po prostu iść za głosem serca które prowadzi mnie na drogę kapłaństwa.

A tak całkiem na marginesie to jestem ze sobą szczery od A do Z.

Pozdrawiam

P.S.
Cytuj:
mam znajomego księdza, który jest jedynakiem ... w niczym mu to nie przeszkadza

Elka, mogłabyś jakoś sprowadzić tego księdza na to forum? Byłbym wdzięczny

_________________
"Nauka robi 95 kroków. Pozostałe 5 trzeba przejść na klęczkach."
Zenon Ziółkowski

http://blog.wiara.pl/nomines/ zapraszam :)


Śr sty 23, 2008 8:14
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23
Posty: 1814
Post 
To, co napiszę, będzie trochę na uboczu wątku (i może sobie sama to potem "wymoderuję" ;) ale w związku z tą dyskusją mam pewne przemyślenia:

Relacja: dziecko- rodzic nie jest symetryczna i o tym już było. Główny kierunek przepływu jest w jedną stronę - od rodziców do dzieci. Rodzice dają, dzieci biorą - i "oddają" własnym dzieciom. Oczywiście, należy objąć opieką niesamodzielnych rodziców, nikt nie twierdzi, że nie...
ale nie wiem, czy wolno budować swoje życie na cudzych potrzebach, nawet, gdy są to nasi rodzice.
Zastanawiam się, z czego wynika tak silne poczucie odpowiedzialności za rodziców, że może prowadzić nawet do rezygnacji z własnego życia, z własnych planów...

Może to rodzice sami uczą dzieci takiej postawy: zależności i nadmiernej odpowiedzialnosci za siebie?

Wiem, że z tematem poruszonym przez Opata łączy się to bardzo luźno, ale moim zdaniem widać to wyjątkowo wyraźnie w problemie: "toksyczna teściowa rozbija mi małżeństwo"
Ten mężczyzna naprawdę wierzy, że jego pierwszym obowiązkiem jest zajęcie się mamą; i w swoim pojęciu, stawiając mamę na pierwszym miejscu - działa słusznie. Tymczasem to jest po prostu uzależnienie...


Śr sty 23, 2008 10:34
Zobacz profil
Post 
Cytuj:
Po prostu dziwi mnie podejście niektórych z Was że jako jedynak nie mogę się poświęcić powołaniu. Uwierz mi, że wszystko da się połączyć jeśli działa się rozsądnie (no może poza wnukami Uśmiech... ) a gdybym działał egoistycznie to zapewne nawet bym się nie pytał nikogo o zdanie tylko działał po swojemu. Zakładając ten temat miałem pełną świadomość krytyki pod moim adresem ale uwierzcie że mimo wszystko wiele daliście mi do myślenia (które jednak powołania nie zmieniło). Zależy mi na rodzicach ale równocześnie myślę także o sobie i swojej przyszłości.


A wcześniej napisałeś:
Cytuj:
ja prócz nauki mam szereg innych obowiązków i dlatego właśnie nie mogę sobie pozwolić na kolejny bo czasem już przy tych brakuje mi sił.

Niby wszystko da się pogodzić, ale będąc młodym już szkoda Ci czasu na bezinteresowną pomoc innym. Bycie księdzem polega właśnie na pomaganiu innym, na wspieraniu, na byciu z drugim człowiekiem. To jest właśnie to czego pragniesz, czyż nie? No chyba że powołanie w twoim przypadku ogranicza się do chęci chodzenia w sutannie i odprawiania mszy. Ale jeżeli twoje powołanie tak wygląda, to myślę, że nie jest to prawdziwe powołanie, a ty nie będziesz dobrym księdzem. Bóg nie potrzebuje kapłanów by byli zadowoleni z tego że są kapłanami. Zastanawiałeś się po co Bóg powołuje ludzi? Myślisz że po ty by siedzieli i udzielali komunii owieczkom? Myślę że w swoich życiowych planach uwzględniłeś tylko dwie osoby: siebie i Boga, a ludzi... cóż... nie masz czasu, jesteś przecież tak bardzo zajęty...

Meteola:
Cytuj:
Zastanawiam się, z czego wynika tak silne poczucie odpowiedzialności za rodziców, że może prowadzić nawet do rezygnacji z własnego życia, z własnych planów.

Rezygnacja z własnych planów to jedno, a z własnego życia, to zupełnie co innego. Jeżeli ktoś bliski jest chory, to obojętnie czy to jest rodzic czy dziecko, druga osoba ma obowiązek moralny by przy chorym zostać. Nie mówimy tu o tym, żeby dawać się wykorzystywać, ale o tym, żeby nie opuszczać bliskich w potrzebie. Nawet jeżeli to oznacza, że musimy zrezygnować z wyjazdu, czy przeprowadzki. Inaczej waszych najbliższych czeka przytułek albo hospicjum. Uważasz meteola, że to jest właściwe miejsce dla twoich rodziców, bo nic im nie jesteś winna?


Śr sty 23, 2008 17:29

Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23
Posty: 1814
Post 
Rita napisał(a):
Rezygnacja z własnych planów to jedno, a z własnego życia, to zupełnie co innego. Jeżeli ktoś bliski jest chory, to obojętnie czy to jest rodzic czy dziecko, druga osoba ma obowiązek moralny by przy chorym zostać.
Rito droga, ale rodzice Opata nie są przecież chorzy... matka tego mężczyzny z LMM też nie (o ile odnosisz się do tego przykładu).


Śr sty 23, 2008 17:36
Zobacz profil
Post 
Cytuj:
Rito droga, ale rodzice Opata nie są przecież chorzy... matka tego mężczyzny z LMM też nie (o ile odnosisz się do tego przykładu).

Nie odnosiłam się, mówiłam ogólniej. A co do Opata, to już powiedziałam, że w tym przypadku to nie jest kwestia bycia jedynakiem, co tu nie ma nic do rzeczy, tylko jego bierności w stosunku do potrzebujących i motywacji.


Śr sty 23, 2008 17:53
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz gru 27, 2007 15:17
Posty: 1233
Lokalizacja: Nowy Sącz
Post 
Droga Rito! Zencognito się już przestał pokazywać ze swoim pisaniem w kółko o tym samym - nie musisz go zastępować. A i o moje motywacje się nie bój bo akurat chodzenie w sutannie to ostatnia rzecz o której w tym momencie chodzi. Poza tym sądząc po zaufaniu jakim mnie darzą ludzie i po liczbie ludzi dookoła mnie nie uważam się za człowieka, który byłby księdzem żyjącym w sterylnym świecie. Umiem z ludźmi współpracować a ich problemy nie są mi obce. Nie bój się- dam sobie radę a i ludzie przy mnie nie zginą. Poza tym jeśli chodzi o realizację swojego powołania... Każdy z nas ma inne zadania na świecie i każdego ciągnie w inną stronę (z różnych pobudek). I mogę Ci z ręką na sercu powiedzieć że nie chodzi mi o pieniądze ani o jakieś szczególne miejsce w hierarchii (bo tak też możecie sobie pomyśleć - znam ludzi i wiem co im chodzi po głowach) chodzi o realizację swojego POWOŁANIA.
Pozdrawiam

_________________
"Nauka robi 95 kroków. Pozostałe 5 trzeba przejść na klęczkach."
Zenon Ziółkowski

http://blog.wiara.pl/nomines/ zapraszam :)


Śr sty 23, 2008 20:34
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23
Posty: 1814
Post 
Rita napisał(a):
jego bierności w stosunku do potrzebujących
A kto jest tymi potrzebującymi w stosunku do Opata?


Cz sty 24, 2008 7:51
Zobacz profil
Post 
Miałam na myśli to, że nie chce popracować wolontaryjnie, co moim zdaniem byłoby w jego przypadku nadzwyczaj cennym doświadczeniem, ale tą sprawę już wyjaśniliśmy.


So sty 26, 2008 21:33
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sty 28, 2008 19:25
Posty: 731
Post 
opat_90,
Gdybym była w sytuacji Twoich rodziców, pewnie bym się Twoim wyborem bardzo zmartwiła, gdyby to zależało od mojego wyboru, nie chciałabym żeby moje dziecko (tym bardziej jedyne) zostało księdzem. Ale po jakimś czasie pewnie bym Twoją decyzję zaakceptowała, zajęła wobec niej stanowisko neutralne, bo ostatecznie to co robisz, nawet jeśli niezgodne z moją wizją to zgodne z Twoją (i Twoją wolną wolą). Nie na wszystko mamy wpływ, a jeśli dziecko (choćby i jedyne) wybiera swoją drogę, to nie powinno się tego blokować, nawet jesli się nie popiera (wyjątek stanowią może skrajnie złe i nielogiczne pomysły, ale i w tym względzie w pewnym wieku i tak zrobisz po swojemu)...
Tak więc życzę Ci powodzenia w poszukiwaniu szczęścia.
Ale wierz mi, warto się nad tym wyborem i ze 100 razy zastanowić, i to nie tylko ze względu na wolę rodziców, ale też na własną przyszłość.

_________________
Prof. dr hab. Joanna Senyszyn:
"Gdyby głupota miała skrzydła, minister Kopacz fruwałaby niczym gołębica."
http://powiedz-nie.c0.pl/


Wt sty 29, 2008 15:50
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz gru 27, 2007 15:17
Posty: 1233
Lokalizacja: Nowy Sącz
Post 
czeresniowa napisał(a):
Ale wierz mi, warto się nad tym wyborem i ze 100 razy zastanowić, i to nie tylko ze względu na wolę rodziców, ale też na własną przyszłość.

Mam jeszcze czas jednak ten wątek założyłem właśnie jako podparcie dla moich przemyśleń. Decyzja taka byłaby bardzo ważna dlatego nie chciałbym jej podjąć ot tak pochopnie. Jak zresztą widać zastanawiam się nad takim krokiem dość wcześnie bo to wymaga przemyślenia - i nawet więcej niż
Cytuj:
ze 100 razy

Pozdrawiam

_________________
"Nauka robi 95 kroków. Pozostałe 5 trzeba przejść na klęczkach."
Zenon Ziółkowski

http://blog.wiara.pl/nomines/ zapraszam :)


N lut 03, 2008 18:19
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr maja 17, 2006 19:45
Posty: 77
Post 
Wczoraj na rekolekcjach usłyszałam słowa, które pewien człowiek usłyszał od Boga w momencie, gdy wahał się co wybrać: służbę Bogu czy rodzinie.
"Ty się zajmij moimi sprawami, a ja zajmę się twoją rodziną". I jak wspominał ten człowiek, tak się właśnie stało.


Pn lut 18, 2008 8:12
Zobacz profil
Post 
Odpowiedź dla Opat_90.
Dziecko ma zawsze prawo do swoich rodziców.
Rodzice do dziecka - NIE. Nie można kochać swojego dziecka miłością zniewalającą, egoistyczną.
Z góry zakładasz, że rodzice będą niedołężni, zależni od Ciebie. Stawiasz się ponad Boga. Ty lepiej to wiesz na wyrost?

Skąd wiesz, czy Twoja przyszła małżonka nie postawi Ci alternatywy: albo ja i dzieci... albo Twoi rodzice... I co wtedy?
Nie wolno Ci licytować wartości powołania i Chrystusa.
Albo idziesz - albo nie. Prawdziwe powołanie nie ma nic z pewnika.
Piszę to jako matka synów, której kiedyś nie pozwolono iść do zakonu właśnie w imię tej miłości i powinności wobec rodziców...
Szczęścia to nikomu nie dało. Ani mnie, ani moim rodzicom. A "kac moralny" zostanie do śmierci.


Pt mar 21, 2008 8:47

Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24
Posty: 4028
Post 
Joda napisał(a):
Z góry zakładasz, że rodzice będą niedołężni, zależni od Ciebie. Stawiasz się ponad Boga.

Co Ty wygadujesz? Robienie założeń na temat przyszłości to stawianie się ponad Boga? To jakaś paranoja. Jak Opat zacznie sobie odkładać pieniądze na czarną godzinę to też mu napiszesz, że się ponad Boga stawia, bo zakłada że coś złego go spotka?


Pt mar 21, 2008 9:58
Zobacz profil
Post 
Wystarczy chwila by nie dożyć starości, niedołężności... A czasem spokojnie na śnie... I na cóż zda się "przewidywanie", planowanie i rozważanie za i przeciw?


Pt mar 21, 2008 13:50
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 114 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL