Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So maja 11, 2024 11:06



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 74 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5  Następna strona
 Bezżenność dla Królestwa a niezdolność do małżeństwa 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17
Posty: 1998
Post Bezżenność dla Królestwa a niezdolność do małżeństwa
Wątek wydzielony z tematu o homoseksualizmie

baranek napisał(a):
A czy Ty nie potrafisz zaakceptować, że podstawą rodziny CHRZEŚCIJAŃSKIEJ są mężczyzna i kobieta ?


Ja też nie potrafię zaakceptować, że podstawą rodziny jest mężczyzna i kobieta, nie odczuwam skłonności homoseksualnych.
Preferowane życie przeze mnie zgodne z moimi pragnieniami i oczekiwaniami to życie we wspólnocie chrześcijańskiej pod jednym dachem z Jezusem lub w samotności z bliskiej więzi z Bogiem.
A trudno pogodzić mi się z faktem, że musiałabym żyć w związku mężczyzny i kobiety.
A to może oznaczać powołanie do jakieś formy życia konsekrowanego, także świeckiej konsekracji.


Pt lis 21, 2008 18:39
Zobacz profil
Post Re: homoseksualizm
akacja napisał(a):
Ja też nie potrafię zaakceptować, że podstawą rodziny jest mężczyzna i kobieta, pomimo że nie jestem homoseksualistą.
(...)
A trudno pogodzić mi się z faktem, że musiałabym żyć w związku mężczyzny i kobiety.
A to może oznaczać powołanie do jakieś formy życia konsekrowanego, także świeckiej konsekracji.


akacja, proszę rozróżniaj- czy nie akceptujesz związku mężczyzny z kobietą w ogóle (i tutaj trudno mówić o powołaniu do konsekracji), czy tylko siebie w takim nie widzisz ? :) To jest ogromna różnica, a Twoja wypowiedź nie jest jednoznaczna.

Przypomina mi się cytowany już na Forum fragment Niecodziennika ks. Twardowskiego:

Cytuj:
Kandydat na mnicha napisał prosząc o przyjęcie: "Zawsze byłem bardzo ostrożny, pamiętałem, że lew krąży rozglądając się, kogo by pożarł - i unikałem przyjaźni z kobietą". Dostał odpowiedź: "Nie nadajesz się do nas".


So lis 22, 2008 18:19

Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17
Posty: 1998
Post 
baranek napisał(a):
akacja, proszę rozróżniaj- czy nie akceptujesz związku mężczyzny z kobietą w ogóle (i tutaj trudno mówić o powołaniu do konsekracji), czy tylko siebie w takim nie widzisz ? :) To jest ogromna różnica, a Twoja wypowiedź nie jest jednoznaczna.


Nie widzę siebie w takim związku mężczyzny z kobietą - uważam, że to strata czasu próba nawiązania takiego związku z chłopakiem - bo będę czuła, że to "nie to", że to ze swej natury nie wypełnia mej potrzeby głębokiej więzi z Bogiem.

A co za tym idzie nie akceptuję związku mężczyzny z kobietą jako takiego - jako że wywołuje we mnie zbyt duże napięcie inter-płciowe, a co za tym idzie poczucie że będzie się męczyć całe życie w takim związku, że będzie czuło się poranionym, i tego że nie wypełnia to duchowych tęsknot za Bogiem.

Podjęłam więc decyzję, że nie będę tracić czasu by na siłę próbować poznać chłopaka, a raczej pójść za pragnienieniami swego serca ku życiu konsekrowanego.
A jeśli powiedzą mi w jakimś instytucie życia konsekrowanego, że nie nadaję się tam, to jeszcze jedną możliwą formą życia jest życie w pojedynkę - bycie singlem - też można żyć w tym stanie w bliskiej więzi z Bogiem.


N lis 23, 2008 17:52
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz gru 27, 2007 15:17
Posty: 1233
Lokalizacja: Nowy Sącz
Post 
Powołaniem każdego człowieka jest miłość i od tego zacznijmy. Dalej dopiero nadchodzi rozdział owej miłości na miłość braterską i płciową. Pierwsza jest obowiązkiem każdego człowieka a najbardziej winna objawiać się właśnie w osobach konsekrowanych. Druga zaś jest charakterystyczna dla miłości zdolnej przekazywać życie.

Pomijam w tym momencie wszystkie inne rodzaje miłości (platoniczne i całą resztę), gdyż nie jest mi to potrzebne do sformułowania ostatecznego sensu wypowiedzi, że każda osoba konsekrowana, która unikała jak ognia miłości płciowej (z lub ,najlepiej, bez aktów seksualnych) nigdy nie będzie w pełni człowiekiem. Jakoś nie wyobrażam sobie, żeby kazanie o miłości mówił mi ksiądz, który nigdy się nie zakochał.:shock:

Nie tędy droga, aby robiąc z siebie ascetę odcinać się od ludzi i od człowieczeństwa, bo właśnie w człowieczeństwie ukryte jest piękno i potęga Boga. A kapłan/zakonnik/zakonnica powinni być właśnie bardziej bliscy Bogu im bliżsi będą ludziom.

_________________
"Nauka robi 95 kroków. Pozostałe 5 trzeba przejść na klęczkach."
Zenon Ziółkowski

http://blog.wiara.pl/nomines/ zapraszam :)


N lis 23, 2008 17:55
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17
Posty: 1998
Post 
opat_90 napisał(a):
że każda osoba konsekrowana, która unikała jak ognia miłości płciowej (z lub ,najlepiej, bez aktów seksualnych) nigdy nie będzie w pełni człowiekiem.

Ale szukanie przez osobę konsekrowanę oraz osobę stanu wolnego miłości płciowej (aktów seksualnych)w ich stanie życia jest grzechem ciężkim
opat_90 napisał(a):
Nie tędy droga, aby robiąc z siebie ascetę odcinać się od ludzi i od człowieczeństwa, bo właśnie w człowieczeństwie ukryte jest piękno i potęga Boga. A kapłan/zakonnik/zakonnica powinni być właśnie bardziej bliscy Bogu im bliscy będą ludziom.

A o to mi chodzi, że istotą człowieczeństwa jest przekraczenie siebie z niższych potrzeb poszukiwania przyjemności hedonistycznych (pożądliwości seksualnej) ku wyższym potrzebom - poświęcenia swego życia Bogu, pomagania ludziom, wierności powołaniu, pracowitości, wrażliwości na potrzeby cierpiących, otwartości na drugiego człowieka, piękna, zachwytu na dziełami kultury itd.


N lis 23, 2008 18:03
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz gru 27, 2007 15:17
Posty: 1233
Lokalizacja: Nowy Sącz
Post 
akacja napisał(a):
opat_90 napisał(a):
że każda osoba konsekrowana, która unikała jak ognia miłości płciowej (z lub ,najlepiej, bez aktów seksualnych) nigdy nie będzie w pełni człowiekiem.

Ale szukanie przez osobę konsekrowanę oraz osobę stanu wolnego miłości płciowej (aktów seksualnych)w ich stanie życia jest grzechem ciężkim

Tak- masz rację. Ale mi chodziło bardziej o zakochanie niż o seks :D Wiesz- spacerki, buzi-buzi, wspólne kino i te sprawy :D A zakochanie, pomimo, iż jest stanem ducha, jest przekierowane na pewną konkretną osobę i ma inny charakter niż miłość braterska :)

_________________
"Nauka robi 95 kroków. Pozostałe 5 trzeba przejść na klęczkach."
Zenon Ziółkowski

http://blog.wiara.pl/nomines/ zapraszam :)


N lis 23, 2008 18:10
Zobacz profil
Post 
akacja- chyba najlepszym dowodem na to, że osoba konsekrowana musi mieć zdrową seksualność, jest fakt, że przeszkodą do kapłaństwa jest impotencja ... a przecież księży obowiązuje celibat ... ;-)

Cytuj:
A co za tym idzie nie akceptuję związku mężczyzny z kobietą jako takiego


Muszę Cię zmartwić- to Bóg ustanowił związek mężczyzny z kobietą :) - skoro go nie akceptujesz, nie akceptujesz jakiejś części Bożego planu :)

A jeśli chodzi o duchowe tęsknoty za Bogiem- dowodem na to, że małżeństwo ich nie wyklucza, są błogosławieni małżonkowie oraz ... wszyscy święci i błogosławieni, którzy też mieli rodziny - mamę, tatę ... a ich świętość nie wzięła się znikąd.

Cytuj:
Podjęłam więc decyzję, że nie będę tracić czasu by na siłę próbować poznać chłopaka, a raczej pójść za pragnienieniami swego serca ku życiu konsekrowanego.


Na siłę nie. I nie o to chodzi. Ale nie można odrzucać małżeństwa i seksu małżeńskiego jako takiego.
Konsekracja nie może być ucieczką przed własną płciowością, ani przed kontaktem z płcią przeciwną - co zrobisz, jak koło Ciebie w autobusie siądzie chłopak dość tęgiej postury, tak, że jego uda będą dotykały Twoich ? ;) (oczywiście z jego strony nie będzie to żaden podtekst ani świadome działanie... zwyczajnie się nie mieści na własnym siedzeniu :D)

Albo trafisz do schroniska, gdzie są tylko podwójne łóżka i nigdy nie wiesz, kto będzie leżał obok Ciebie :D (są takie - ja miałam szczęście być w nim z moim chłopakiem, więc problem odpadł :D)


N lis 23, 2008 18:26

Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17
Posty: 1998
Post 
opat_90 napisał(a):
Wiesz- spacerki, buzi-buzi, wspólne kino i te sprawy :D :)

Ale ja już nie jestem nastolatką, której pstro w głowie, bujającą w obłokach w uczuciach zauroczenia, tylko mam swój wiek, gdzie do życia trzeba podchodzić trochę poważniej
opat_90 napisał(a):
A zakochanie, pomimo, iż jest stanem ducha, jest przekierowane na pewną konkretną osobę i ma inny charakter niż miłość braterska :)

Ale miłość siostrzana i braterska we wspólnocie ukierunkowanej na Boga wypełnia moje najgłębsze pragnienia i tęsknoty serca, natomiast po tym stanie ducha nazywanym zakochaniem czuję że to tych pragnień nie wypełnia, pozostanie uczucie pustki i niedosytu.


N lis 23, 2008 18:33
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17
Posty: 1998
Post 
baranek napisał(a):
akacja- chyba najlepszym dowodem na to, że osoba konsekrowana musi mieć zdrową seksualność, jest fakt, że przeszkodą do kapłaństwa jest impotencja ... a przecież księży obowiązuje celibat ... ;-)

A mi się zawsze wydawało, że wiele osób konsekrowanych i księży jest aseksualna.
baranek napisał(a):
Muszę Cię zmartwić- to Bóg ustanowił związek mężczyzny z kobietą :) - skoro go nie akceptujesz, nie akceptujesz jakiejś części Bożego planu :)

Ale moja religijność, osobista więź z Bogiem kształtowana jest indywidualnie według moich potrzeb. Nie będąc w związku, żyjąc sama tak czuję się najbliżej Boga.
A wiele związków jakie znam, to właśnie odrzucają wiarę, praktyki religijne i Kościół i żyją według własnego widzimisię
baranek napisał(a):
A jeśli chodzi o duchowe tęsknoty za Bogiem- dowodem na to, że małżeństwo ich nie wyklucza, są błogosławieni małżonkowie oraz ... wszyscy święci i błogosławieni, którzy też mieli rodziny - mamę, tatę ... a ich świętość nie wzięła się znikąd.

Ale praktycznie jest to niemożliwe by stworzyć taki związek, by oboje wspólnie dążyli do Boga.
Jest bardzo małe prawdopodobieństwo wyłowić perłę spośród mnóstwa chłopaków, których to nie wpólne dążenie do świętości interesuje.
Na tym punkcie poznając chłopaka powstanie zgrzyt.
baranek napisał(a):
Na siłę nie. I nie o to chodzi. Ale nie można odrzucać małżeństwa i seksu małżeńskiego jako takiego.
Konsekracja nie może być ucieczką przed własną płciowością, ani przed kontaktem z płcią przeciwną

Malżeństwo i seks małżeński odrzucam jako swoją drogę życia bo czuję że będę się w tym męczyć.
Jakiś kontakt z chłopakami mogą mieć, ale mogę czuć, że to nie jest to, że moje pragnienia zmierzają ku życiu konsekrowanego, dlatego nie ma sensu tworzyć związku, gdy będę się w nim męczyć.
baranek napisał(a):
co zrobisz, jak koło Ciebie w autobusie siądzie chłopak dość tęgiej postury, tak, że jego uda będą dotykały Twoich ? ;)

Poprostu będę siedziała w autobusie i sobie w nim jechała. Różni zdarzają się współpasażerowie.
baranek napisał(a):
Albo trafisz do schroniska, gdzie są tylko podwójne łóżka i nigdy nie wiesz, kto będzie leżał obok Ciebie :D)

W takich schroniskach kooedukacyjnych nie będę szukała noclegu. Dla mnie to na granicy grzechu.
Zazwyczaj wynajmuję pokoj jednosobowy, gdy gdzieś szukam noclegu, albo gdy są to jakieś domy rekolekcyjne to do tego nie dopuszczają i do pokoju dostaje się współlokatorkę.


N lis 23, 2008 18:52
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz gru 27, 2007 15:17
Posty: 1233
Lokalizacja: Nowy Sącz
Post 
akacja napisał(a):
A mi się zawsze wydawało, że wiele osób konsekrowanych i księży jest aseksualna.

O ile się im ucina to i owo w seminariach to owszem jest aseksualna.

akacja napisał(a):
Ale moja religijność, osobista więź z Bogiem kształtowana jest indywidualnie według moich potrzeb. Nie będąc w związku, żyjąc sama tak czuję się najbliżej Boga.
A wiele związków jakie znam, to właśnie odrzucają wiarę, praktyki religijne i Kościół i żyją według własnego widzimisię

ad1: Czyli Bóg jest OK ale tylko w dawkach, które sobie sama przepisujesz? Ja też się do związku nie pcham na siłę ale raczej staram się być pośród płci pięknej i mam pośród niej wiele przyjaciółek - a moja religijność wcale na tym nie cierpi a wręcz przeciwnie.
ad2: Niestety związki takowe są coraz popularniejsze. Swoją drogą dziś odbyło się liczenie wiernych, więc za niedługo poznamy statystyki religijności w "katolickiej Polsce".

akacja napisał(a):
Ale praktycznie jest to niemożliwe by stworzyć taki związek, by oboje wspólnie dążyli do Boga.
Jest bardzo małe prawdopodobieństwo wyłowić perłę spośród mnóstwa chłopaków, których to nie wpólne dążenie do świętości interesuje.
Na tym punkcie poznając chłopaka powstanie zgrzyt.

ad1: da się, tylko trzeba wiedzieć gdzie szukać :8
ad2: no pereł takich pereł Ci u nas niedostatek i z tym się zgodzę
ad3: zgrzyty są naturalną częścią związków, więc nie widzę potrzeby wyróżniania tej przyczyny jako najważniejszej z powodujących zgrzyty.

akacja napisał(a):
Malżeństwo i seks małżeński odrzucam jako swoją drogę życia bo czuję że będę się w tym męczyć.
Jakiś kontakt z chłopakami mogą mieć, ale mogę czuć, że to nie jest to, że moje pragnienia zmierzają ku życiu konsekrowanego, dlatego nie ma sensu tworzyć związku, gdy będę się w nim męczyć.

ad1: brzmi, jakbyś była całkowitą przeciwniczką małżeństwa i prokreacji nawet, gdy nie dotyczy to Ciebie.
ad2: zalecam jednak normalne stosunki przyjacielskie (od których jeszcze nikomu korona z głowy nie spadła) a nie "jakiś kontakt". Jakiś kontakt to ja mam w ścianie i mam do niego kompa podpiętego.

akacja napisał(a):
Poprostu będę siedziała w autobusie i sobie w nim jechała. Różni zdarzają się współpasażerowie.

Zalecam jednak jazdę na rowerze. Nie będziesz mieć współpasażerów (no chyba, że jeździsz na tandemie)

akacja napisał(a):
W takich schroniskach kooedukacyjnych nie będę szukała noclegu. Dla mnie to na granicy grzechu.
Zazwyczaj wynajmuję pokoj jednosobowy, gdy gdzieś szukam noclegu, albo gdy są to jakieś domy rekolekcyjne to do tego nie dopuszczają i do pokoju dostaje się współlokatorkę.

Granica grzechu jest cienka, ale czasem nie ma wyjścia i trzeba się ulokować w owym "grzesznym przybytku" jakim jest np małe schronisko górskie. A ja byłem niedawno na rekolekcjach ze znajomymi i w naszym pokoju spała koleżanka i wiesz co? Jakoś do niczego nie doszło z żadnym z nas (a było nas w pokoju 3). A wiesz czemu nie doszło? Bo jest takie coś jak rozum.
akacja napisał(a):
Ale ja już nie jestem nastolatką, której pstro w głowie, bujającą w obłokach w uczuciach zauroczenia, tylko mam swój wiek, gdzie do życia trzeba podchodzić trochę poważniej

Jak się człowiek zakocha to nie pamięta ile ma lat. Swoją drogą nie wiedziałem, że wspólny spacer i odrobina czułości jest zarezerwowana tylko dla nastolatków... No cóż- aktualizuję wiadomości i powiem rodzicom, że od dziś mają zakaz wspólnego wychodzenia na niedzielne spacery.
akacja napisał(a):
Ale miłość siostrzana i braterska we wspólnocie ukierunkowanej na Boga wypełnia moje najgłębsze pragnienia i tęsknoty serca, natomiast po tym stanie ducha nazywanym zakochaniem czuję że to tych pragnień nie wypełnia, pozostanie uczucie pustki i niedosytu

No - nareszcie mogę się z Tobą zgodzić :) Tak się fajnie na koniec złożyło :)

_________________
"Nauka robi 95 kroków. Pozostałe 5 trzeba przejść na klęczkach."
Zenon Ziółkowski

http://blog.wiara.pl/nomines/ zapraszam :)


N lis 23, 2008 21:48
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17
Posty: 1998
Post 
opat_90 napisał(a):
akacja napisał(a):
A mi się zawsze wydawało, że wiele osób konsekrowanych i księży jest aseksualna.

O ile się im ucina to i owo w seminariach to owszem jest aseksualna.

Uważam że zdecydowana większość osób konsekrowanych i duchownych cechuje aseksualność wrodzona lub nabyta. Rozumiem ją jako jako zdolność do funkcjonowania bez zaspakajania potrzeb seksualnych przez to, że zostały one postawione na dalszym planie, podczas gdy najważniejszą formą zaangażowania stało się oddanie się na służbę Bogu, pomaganie ludziom w Jezusie oraz posłanie na służbę Ludowi Bożemu.
O wiele łatwiej jest w tym kobietom niż mężczyznom, które naturalnie mają mniejsze potrzeby seksualnie.
Wręcz uważam że wiele kobiet konsekrowanych, dlatego wybrało życie w dozgonnym dziewictwie poswięcając się Jezusowi, bo podświadomą lub drugorzędną motywacją było to, że z jakiś powodów nie chciały związku z mężczyzną i uprawiania seksu.
Natomiast w seminariach, wobec młodzieńców, którym będzie z tym trudniej niż kobietom prowadzone jest wychowanie przyszłych kapłanów do czystości, polegające na sublimacji popędu seksualnego, na rzecz zaangażowania w służbę Ludu Bożego, studia teologiczne i dzialalność duszpasterską.

opat_90 napisał(a):
akacja napisał(a):
Ale moja religijność, osobista więź z Bogiem kształtowana jest indywidualnie według moich potrzeb. Nie będąc w związku, żyjąc sama tak czuję się najbliżej Boga.
A wiele związków jakie znam, to właśnie odrzucają wiarę, praktyki religijne i Kościół i żyją według własnego widzimisię

ad1: Czyli Bóg jest OK ale tylko w dawkach, które sobie sama przepisujesz? Ja też się do związku nie pcham na siłę ale raczej staram się być pośród płci pięknej i mam pośród niej wiele przyjaciółek - a moja religijność wcale na tym nie cierpi a wręcz przeciwnie.


Bóg jest pragnieniem mego serca, a moja nieakceptacja związku mężczyzny z kobietą wcale nie zrywa mojej relacji z Bogiem, a wręcz przeciwnie mogę przeżywać każdy dzień jako dar miłości Bożej, przyjmować z wdzięcznością Boży plan względem swego życia i żyć w głębokiej więzi z Bogiem.

A zwykłe spotykanie się z chłopakami przy kawie, rozmowy, gdy ktoś zagada, czy zażartuje nie burzą mojej religijności. Dopiero zacznie moja religijność pękać, gdy on będzie chciał ode mnie czegoś więcej.
A indywidualistyczne przeżywanie religijności na pewno stoi w sprzeczności z tym jego oczekiwaniem związku z dziewczyną.
Nawet indywidualistyczna religijność może burzyć wejście do wspólnoty zakonnej, w której wymagane jest dostosowanie się do zinstytucjonowanej formy.

Ale o wiele łatwiej będzie znaleźć mi wspólnotę życia chrześcijańskiego, która wyjdzie na przeciwko moim potrzebom indywidualnej więzi z Bogiem, niż poznać chłopaka, z którym możliwe byłoby zrealizowanie tego pragnienia we dwoje. To wręcz jest niemożliwe.
opat_90 napisał(a):
Niestety związki takowe są coraz popularniejsze. Swoją drogą dziś odbyło się liczenie wiernych, więc za niedługo poznamy statystyki religijności w "katolickiej Polsce".

Jak sam przyznajesz takie związki, gdzie odrzuca się wiarę, praktyki religijne są popularne, jest ich coraz więcej więcej i są takim stylem życia współczesnego świat
A stan religijności taki jest obecny jest w polskich rodzinach, gdy uwidacznia się powierzchowny katolicyzm, jako "szopki od święta" i przychodzenie do Kościoła tylko parę razy w życiu z okazji uroczystości, gdy wiara na codzień ich nie obchodzi.
Więc wchodząc w taki związek, w sposób naturalny oddaliłoby się od Boga a tego nie chcę.
opat_90 napisał(a):

akacja napisał(a):
Ale praktycznie jest to niemożliwe by stworzyć taki związek, by oboje wspólnie dążyli do Boga.
Jest bardzo małe prawdopodobieństwo wyłowić perłę spośród mnóstwa chłopaków, których to nie wpólne dążenie do świętości interesuje.
Na tym punkcie poznając chłopaka powstanie zgrzyt.

ad1: da się, tylko trzeba wiedzieć gdzie szukać :8
ad2: no pereł takich pereł Ci u nas niedostatek i z tym się zgodzę
ad3: zgrzyty są naturalną częścią związków, więc nie widzę potrzeby wyróżniania tej przyczyny jako najważniejszej z powodujących zgrzyty.

Niedostatek pereł, bo we wspólnotach religijnych jest przewaga dziewcząt.
Nie ma sensu tracić niepotrzebnie czas na wyławianie takiej perły, to szkoda czasu narażać się na kolejne rozczarowania
Po co pakować się do związku, skoro wiadomo z góry, że z racji różnic między płciami, powstawać będą zgrzyty.
Gdy on nastawi się"o jak fajnie będzie z tą dziewczyną, ją przytulić czekam tylko na buzi-buzi, by ją cmoknąć w policzek" a ona pragnie porozmawiac z kimś o swoich uczuciach i przeżyciach - i już powstaje w związku nieporozumienie i zgrzyt z powodu różnych oczekiwań i pragnien

opat_90 napisał(a):

ad1: brzmi, jakbyś była całkowitą przeciwniczką małżeństwa i prokreacji nawet, gdy nie dotyczy to Ciebie.

Przyznaję się do awersji do małżeństwa i seksu, ale to jest stan emocji. Uczucia nie są ani dobre ani złe, więc nic nie zmienicie przez polemikę z tymi odczuciami i ich krytykę.

opat_90 napisał(a):

akacja napisał(a):
Poprostu będę siedziała w autobusie i sobie w nim jechała. Różni zdarzają się współpasażerowie.

Zalecam jednak jazdę na rowerze. Nie będziesz mieć współpasażerów (no chyba, że jeździsz na tandemie)

Ależ ja całkowicie toleruję jazdę środkami komunikacji i nic takowego się nie dzieje.
To baranek przesadziła wymyślając wyimaginowanie problemy jakich w rzeczywistości nie ma.

opat_90 napisał(a):

Granica grzechu jest cienka, ale czasem nie ma wyjścia i trzeba się ulokować w owym "grzesznym przybytku" jakim jest np małe schronisko górskie.

Samotnie wybierając się w gory trzeba mieć trochę rozsądku. Nierozsądne jest wybieranie się samotne w wysoko w góry, gdy nie ma się lokum i zaczyna zapadać zmierzch.

opat_90 napisał(a):
Jak się człowiek zakocha to nie pamięta ile ma lat.

Moja praca wymaga koncentracji uwagi, skupienia i natężonego wysiłku intelektualnego, dlatego nie mogę pozwolić sobie na takie zaangażowanie emocjonalne - zauroczenie i bujanie w obłokach.
opat_90 napisał(a):
Swoją drogą nie wiedziałem, że wspólny spacer i odrobina czułości jest zarezerwowana tylko dla nastolatków... No cóż- aktualizuję wiadomości i powiem rodzicom, że od dziś mają zakaz wspólnego wychodzenia na niedzielne spacery.

Napisałam że w moim wieku trochę poważniej podchodzi się do tego niż będąc nastolatkiem.
Jeśli już to interesuje mnie stworzenie trwałego związku ukierunkowanego w przyszłości na założenie rodziny. Nie mam nic przeciwko temu by się spotykać, a nawet jestem za.
Ale jest to spotkanie przy kawie, gdzie prowadzona jest poważna rozmowa mająca na celu wzajemne poznanie siebie, swych oczekiwan, systemu wartości i zapatrywań na przyszlość.
Dlatego nie interesuje mnie podejście zabawowe i lekkie, a tak rozumiem podejście "spacerki, buzi-buzi, wspólne kino i te sprawy"
opat_90 napisał(a):
akacja napisał(a):
Ale miłość siostrzana i braterska we wspólnocie ukierunkowanej na Boga wypełnia moje najgłębsze pragnienia i tęsknoty serca, natomiast po tym stanie ducha nazywanym zakochaniem czuję że to tych pragnień nie wypełnia, pozostanie uczucie pustki i niedosytu

No - nareszcie mogę się z Tobą zgodzić :) Tak się fajnie na koniec złożyło :)

Zgadzasz się z tym, że po uczuciu zakochania i bycia w związku może powstać uczucie pustki i niedosytu, a najgłębsze pragnienia i tęsknoty serca można znaleźć we wspólnocie siostrzanej i braterskiej ukierunkowanej na Boga?
W takim razie to raczej jest znak by pójść za pragnieniami swego serca.
I modlić się tymi słowami Psalmu:
Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu On sam będzie działał w twoim życiu Miej ufność w Panu i raduj się On spełni pragnienia twego serca (Ps 37.3-5)


Pn lis 24, 2008 21:02
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 16, 2003 21:19
Posty: 5389
Post 
Akacjo po przeczytaniu Twojego postu nasuwają mi się dwie sprawy.

Jedno to mam wrażenie, że z powodu niemal niemożliwości znalezienia "perły" czyli mężczyzny z którym będziesz mogła założyć prawdziwie Bożą rodzinę postanowiłaś z poszukiwań w ogóle zrezygnować, bo wspólnota życia chrześcijańskiego jest łatwiejsza do znalezienia. To sformułowanie, że tak jest prościej pada kilka razy w Twoim poście. I powiem szczerze, że aż mnie zaniepokoiło. Bo my w swoich wyborach mamy dążyć do Prawdy a nie do tego co nam łatwiej, wygodniej, szybciej. Innymi słowy nie mamy wybierać dróg na łatwiznę.

Druga sprawa to Twoje negowanie możliwości współżycia. Na początku tego wątku wydawało mi się, że tak wyrażasz po prostu swoje stwierdzenie, że wybierasz drogę czystości. Że negujesz seks, z powodu uczynionego wyboru, ale teraz coraz bardziej mam wrażenie, że negujesz go z powodu hmm... czucia do niego jakiejś odrazy. Inaczej - nie akceptujesz go z zupełnie innych przyczyn niż swój wybór. Nawet jeżeli byś miała teraz już męża (chodzi mi o prawo do współżycia), to i tak byś unikała seksu. Proszę jeżeli się mylę to mnie popraw bo to ważne w tej dyskusji.

Każdy wybór drogi konsekrowanej powinien być podjęty w wolności i musi (no powinien) być świadomym wyborem, a nie ucieczką. Idę do zakonu (czy seminarium) nie dlatego, że jestem bezpłodna, czy tak poraniona doświadczeniami, że nie wyobrażam mieć przy sobie mężczyznę ale dlatego, że dostrzegam w rodzinie, w mężu, w dzieciach ogromne dobro, z którego świadomie rezygnuję na rzecz życia konsekrowanego (najogólniej mówiąc).

Formacja początkowa w zorganizowanych formach życia konsekrowanego właśnie to ma na celu - oczyszczenie intencji z którymi przychodzisz, wyłuskanie na światło dzienne rzeczywistych intencji jakie Tobą kierowały/kierują i konfrontacja tego wszystkiego z dobrymi ramami. Jeżeli miałabyś tam wejść bez takiego oczyszczenia to zamęczyłabyś się. Bo jeżeli człowiek ucieka to w trudnej sytuacji też będzie chciał stamtąd uciec - i albo wyjdzie (dla swojego dobra), albo zabraknie mu odwagi i pozostanie tam męcząc się do końca życia (notabene męcząc niezmiernie pewnie i pozostałych).

Nieco inaczej wygląda to w indywidualnych formach życia konsekrowanego, co prawda formacje również się jakąś przechodzi, ale tutaj ośmielę się napisać potrzeba więcej krytycznego spojrzenia na siebie ponieważ nie ma wspólnoty, w której się żyje, która pomaga weryfikować pragnienia, odczucia, intencje. Hmm jest jedna furtka więcej przez którą można przekłamać swoje powołanie.

Ech, dobra rozpisałam się, więc może już skończę ;)

_________________
Nie nam, Panie, nie nam, lecz Twemu imieniu daj chwałę za łaskę i wierność Twoją...

Użytkownik rzadko obecny na forum.


Wt lis 25, 2008 10:45
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
akacja napisał(a):
Ale praktycznie jest to niemożliwe by stworzyć taki związek, by oboje wspólnie dążyli do Boga.
Jest bardzo małe prawdopodobieństwo wyłowić perłę spośród mnóstwa chłopaków, których to nie wpólne dążenie do świętości interesuje.
Na tym punkcie poznając chłopaka powstanie zgrzyt.


Nie to, żebym chciał Cię namawiać nad odejściem od swojego zamiaru, ale akurat z tą sprawą to raczej nie ma aż takiego problemu jak by się wydawało - jest wiele miejsc, w których można znaleźć bardzo wierzące osoby płci przeciwnej: wspólnota, www.przeznaczeni.pl , itd.

_________________
Piotr Milewski


Wt lis 25, 2008 11:04
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Akacjo, przeczytaj sobie ten tekst, a zwłaszcza jego początek. I zauważ, że jeśli emocją awersji do małżeństwa i współżycia się kierujesz w swoim życiu, to to już nie jest emocja, ale Twój wybór. Może nie wolny, ale jednak wybór...

Pozwolę sobie zauważyć, że zakon to nie jest indywidualistyczna droga do Boga, ale wspólnota. A w Twoim nastawieniu pobrzmiewa (mogę się mylić): przyjmijcie mnie, zapewnijcie byt i opiekę, a ja będę sobie żyła z Bogiem w ciepełku, po swojemu. Przecież ja chcę być z Bogiem.

Powiedz, co Ty chcesz właściwie w tym zakonie robić? Jak odczytujesz swoje powołanie, charyzmat? Nie ma czegoś takiego jak powołanie do zakonu bylejakiego, jaki się trafi...

W relację z Panem Bogiem można uciec od życia. W końcu takiej perły, jak On nie znajdziesz. Miłuje zawsze, nie ma humorów, nie bywa zmęczony, nie potrzebuje opieki, wysiłku... Po prostu ideał. Od marzenia różni go wyłącznie to, że Jest. Wprawdzie nie da się dotknąć, ale...

I tak na marginesie: nie grzech jest zwycięzcą, ale Bóg. A to, co czasem piszesz, sprawia wrażenie, jakbyś nie wierzyła, że Jezus Chrystus zwyciężył śmierć i grzech...

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Wt lis 25, 2008 15:55
Zobacz profil
Post 
jo_tka- akacja nie pisze o zakonie :)

akacja napisał(a):
A jeśli powiedzą mi w jakimś instytucie życia konsekrowanego


mrówka - napisałaś:

zielona_mrówka napisał(a):
Nieco inaczej wygląda to w indywidualnych formach życia konsekrowanego, co prawda formacje również się jakąś przechodzi, ale tutaj ośmielę się napisać potrzeba więcej krytycznego spojrzenia na siebie ponieważ nie ma wspólnoty, w której się żyje, która pomaga weryfikować pragnienia, odczucia, intencje. Hmm jest jedna furtka więcej przez którą można przekłamać swoje powołanie.


a ja pytam, ile jest takich form ? mi przychodzą na myśl dwie: konsekrowane dziewice i wdowy. Nawet w instytutach świeckich jest wspólnota- jest formacja i są wspólne spotkania, można liczyć w ciężkim czasie na kogoś ze wspólnoty.

Poza tym wszędzie- nawet tam, gdzie później wspólnoty nie ma- jest weryfikacja powołania przez przełożoną instytutu, księdza d/s powołań, czy biskupa. I wreszcie jest weryfikacja przez Kościoł w sensie wspólnoty ludzi, wśród której się żyje.

Tyle tylko, że nie wszędzie są śluby czasowe.


Wt lis 25, 2008 19:08
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 74 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL