Witam was wszystkich bardzo gorąco! Cieszę się niezmiernie, że trafiłem na to forum. Wielką wagę przywiązuję do prawdziwych świadectw z naszego życia, dlatego też postanowiłem podzielić się z wami moj historią.
W tym roku piszę maturę, tuż po tym nastanie moment wyboru drogi życiowej. Odczuwam powołanie do kapłaństwa.
Tak po kolei to...Nigdy nie byłem jakimś szczególnym typem buntownika, który pod wpływem wstrząsu przeszedł nawrócenie i ze skrajności wpadł w skrajność. Wychowuję się w najnormalniejszej na świecie rodzinie, atmosfera jest relifijna, odkąd pamiętam zawsze kładziono nacisk na obecność Boga w naszym życiu. Wszystko zaczęło się jakieś 5 lat temu. Mój wujek miał operację na raka i ja wtedy pojechałem na ferie do cioci, żeby dotrzymywaćjej towarzystwa, gdy wujek będzie w szpitalu. Jadąc tam nic nie zapowiadało tego, cosię we mnie odezwie. Jechałem do cioci jako gimnazjalista, który nie miał żadnych konkretnych planów na przyszłość. Wtedy, podczas tego pobyty, Bóg przemówił do mojego serca, coś się we mnie zmieniło bezpowrotnie. To narastało stoponiowo...z początku myślałem, że to taka chwilowa fascynacja kapłaństwem, ale dziś już jestem prawie pewny, że skoro to się utrzymuje przez tyle lat to musi być coś z czym sobie poradzić nie można. I ja z tym walczyłem. Byłem z dwiema dziewczynami, za każdym razem w tych związkach czułem się tak jakoś nieswojo. Niby była to jakaś młodzieńcza miłość, ale ciągle miałem do czynienia z Miłością o wiele większą. Dziś wiem, że ważny był to okres w moim życiu, będę miał świadomość z czego rezygnuję, gdy podejmę decyzję o wstąpieniu na drogę kapłaństwa. Na początku marzył mi się zakon jezuitów, głownie chyba dlatego, że mój kuzyn jest właśnie w tym zgromadzeniu. Stoponiowo głos Boży w moim sercu był coraz bardziej wyrazisty. Szukałem jak mogłem informacji o różnych zakonach, z prespektywy czasyu mogę stwierdzić, że było to działanie Ducha Świętego, gdyż podświadomie szukałem charyzmatu odpowiedniego dla siebie. Przeszedłem okresy fascynacji jezuitami, franciszkanami, kapucynami, pasjonistami czy karmelitami. Dość długo rozważałem dominikanów. Przypadkowo natrafiłem w jakiejś gazecie na artykuł o o.Marianie Żelazku i w ten sposób dowiedziałem się o werbistach. Rozważałem jedynie zakony, gdyż byłem bardzo zrażony do księży diecezjalnych. Wg. mnie nie ma księży złych, są tylko ci, którzy przegrywają z własnymi słabościami. Niestety w moim ówczesnym życiu spotykałem tych "słabszych. Kilku wspaniałych kapłanów, których dane mi było spotkać później oraz ich życie, całkowicie odmieniło moje na nich spojrzenie. Tak wzrastałem, aż do teraz przechodząc różne przeciwności. Miałem problemy z erotyką i muszę się do tego przyznać, że byłem uzależniony od pornografii i masturbacji. Z Bożą pomocą udało mi się z tego wyleczyć, a jedyną moją motywacją dzięki której tego dokonałem był sam Jezus Pan. Od 9 lat jestem ministrantem i lektorem. W ciągu ostatniego roku ukończyłem kurs ceremoniarzy. Dodatkowo jestem w trakcie dwuletniej szkoły animacji misyjnej dla młodzieży. Wielką łaską jest dla mnie to, że zostałem wybrany do wolontariatu misyjnego i przygotowuję się właśnie na miesięczny wyjazd do Afryki w najbliższe wakacje. Przez minione lata rodziło się we mnie właśnie to misyjne powołanie, stąd właśnie ciągłe zainteresowanie zakonem werbistów. Gdy patrzę na własne życie widzę ewolucję jaka zaszła z moim powołaniem . Przez długi czas był to entuzjazm młodego człowieka, który chciał chwytać się wszystkiego. Dziś mam już prawie uporządkowany charyzmat. Pragnę być kapłanem, który swoją postawą ukazuje ludziom Boga. Moim marzeniem jest praca z młodzieżą. Przede wszystkim chcę być księdzem dla ludzi, oni potrzebują kapłana, który poświęci im każdą chwilę swojego życia. Dzisiejszy świat nie potrzebuje kapłanów wybitnychmówców, dziś trzeba ludzi świadectwa, szaleńców. Bóg powołuje szalenców, synów gromu. Z całych moich sił i całego sercapragnę oszalećdla Boga. Wciąż drzemie we mnie powołanie misyjne, dlatego ciągle jeszcze staram się właściwie rozeznać moją drogę. Na koniec chcę wasprosić o odrobinę modlitwy w intencji właśnie dobrego rozeznania.
Chaotycznie i nudno napisałem, ale mam nadzieję, że to świadectwo choć trochę pomoże wam odpowiedzieć na pytania, pomóc lub po prostu zaciekawi. Gdyby ktoś z was miał jakieś pytania lub chciał porozmawiać, to jestem otwarty.
Pozdrawiam was gorąco