Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N kwi 28, 2024 7:34



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 44 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3
 Duchowość singli 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Akacjo, napisałam:

Cytuj:
Jeśli z powodu modlitwy zaniedbujesz bliskich ci ludzi, nie zauważasz potrzeb tych obok siebie, to - moim zdaniem - trzeba się zastanowić nad ograniczeniem czasu poświęcanego na modlitwę.


Jak widać nie powiedziałam, że masz ograniczyć modlitwę.

Jeśli mówimy o 20-minutowej modlitwie porannej to tu niespecjalnie jest coś ograniczać. Ale wobec tego nie rozumiem. Pracujesz 8 godzin dziennie? + dojazd + Msza Św, jeśli bywasz codziennie + 20 minut na modlitwę + normalne życie (zakupy, jedzenie, sprzątanie, pranie, etc.) zjadają Ci cały dzień i wszystkie siły? W takim razie załatwia Cię stres. Nie chcę Cię martwić, ale ma szanse być wyłącznie gorzej...

Szkoda życia.

Cytuj:
Jeśli ktoś zdobywał kwalifikacje do danego zawodu, nie może po paru miesiącach pracy nagle znowu z niej rezygnować, bo doznaje w niej stresu i ponownie się przekwalifikować się. To byłoby nieodpowiedzialne, chyba liczył się z tym, że ta praca będzie wiązać się ze stresem.


Nie wiem, czy się liczył, może nie. Mnie by było szkoda tego życia, które ucieka każdego dnia. Znacznie bardziej niż lat poświęconych na zdobycie zawodu.

Ale rozumiem, że strach przed brakiem pracy jest dla Ciebie wystarczającym motywem, by się jej trzymać za wszelką cenę. Twój wybór. Tylko nie ma sensu usprawiedliwiać własnych obaw i decyzji tym, że "tak robią wszyscy". Bo nie robią.

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Wt lut 17, 2009 9:02
Zobacz profil
Post 
jo_tka, a nie uważasz, że porzucenie pracy byłoby nieodpowiedzialne? Myślisz, że Bóg nad wszystkim wspaniale czuwa i Akacja na pewno znajdzie inną pracę? Ty tak zrobiłaś kiedyś przy takich warunkach?
A masz wystarczającą wiedzę, by mówić, że Akacji całą resztę siły zabiera stres?
Przecież ludzie są strasznie różni. Ja dla przykładu zadania i naukę robię z wielką niechęcią( co mam po mamie), na wstępie jest zmęczony. Na zrobienie wszystkich zadanek domowych poświęcam, powiedzmy, 1,5 h, gdy koledzy robią to samo w 45 minut. To jest kolosalna różnica. Dlatego według mnie czy to jest stres, czy zmęczenie czy też Akacja bywa flegmatyczką nie jest powiedziane.
Akacja, wyluzuj trochę. Teraz będę trochę strzelał, ale przypominasz mi trochę mnie z okresu, gdy robiłem wszystko, by być świętym. Sprowadzało się to głównie do częstej służby przy ołtarzu i odmawiania pięknych modlitw z pięknymi, wspaniałymi, heroicznymi słowami. To wszystko było na nic, to było takie ogłupienie, niewiele to miało wspólnego z rzeczywistością, bo zacząłem żyć we własnej rzeczywistości, gdzie były tylko grzechy, które trzeba uniknąć.Tak nie można. Świętość jest dla życia, nie życie dla świętości. Może ty też trochę przesadzasz w tym całym pragnieniu byciem świętą jak ja niegdyś. Lepiej by było moim zdaniem, jakby tego tak nie nazywać i nie zastanawiać się ciągle nad tym. Bo jeśli człowiek zaczyna ciągle tylko myśleć o tym, że powinien(musi) się pomodlić albo być codziennie w kościele, to jest źle. Przepraszam, że nie wiem, jak ci precyzyjnie pomóc, bo się chyba nie da. Ale posłuchaj. Moim zdaniem twoja postawa wobec życia powiedzie cię w podobnym do mojego kierunku. Stracisz prawdziwy kontakt z rzeczywistością. Powiedz, Ty w ogóle jesteś szczęśliwa? Ja, ciągle zadręczając się o konieczność bycia świętym, szczęśliwym nie byłem,choć oczywiście sobie to wmawiałem i w to wierzyłem. To nie oznacza, że nie chcę się doskonalić. Ale przestałem to nazywać tak pięknymi słówkami, w ogóle nie jeżdżę już na rekolekcję. Dla osób wrażliwych to jest niebezpieczeństwo przeholowania z tą "świętością". Oczywiście, nie ufaj mi do końca, może ja źle postępuję. Ale te rady są od serca, by uchronić człowieka od nieszczęśliwego życia spowodowanego przez religię. Jeśli jest tak jak mówiłem, że masz troszkę "bzika" na punkcie świętości, to nawet możesz nie wiedzieć, co to znaczy być szczęśliwym. I owszem, myślę, że ogólny brak energii może być wywołany ciągłym zamartwianiem się o świętość. Akacja, przejdź się kiedyś do kina, wypij drinka.
I tak pewnie przesadzam w tych radach. Ale taka moja troska, by nikt nie powielał moich błędów i błędów wywołanych przez złe rozumienie Boga, religii etc. Mam nadzieję, że masz wokół rozsądnych znajomych czy bliskich. Szczególnie, że czasami ludzie niewierzący przypominają nam swoim zachowaniem, że życiem należy się cieszyć i umieć się bawić.


Wt lut 17, 2009 10:17
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt sty 04, 2008 22:22
Posty: 5619
Post 
Akacjo, napiszę jeszcze raz (mam nadzieję, że ostatni): Nie masz rezygnować z modlitwy! Ale jeśli nie masz na nią czasu wśród codziennych zajęć, nie czuj się gorsza, bo nie jesteś. Bo Twoja modlitwa ma inną formę - formę pracy, pomocy bliźniemu, etc. Nie musisz klęczeć, by się modlić.
Pamiętaj, że "czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie wszystko na Bożą chwałę czyńcie" (1 Kor 10, 31).

Dlatego Ty nie poświęcasz na modlitwę mniej czasu, ale masz inny rodzaj modlitwy!

A to, że chcesz np. wstać pół godziny wcześniej by się modlić - bardzo godne jest pochwały.
Sam tak czynię i dlatego nie mówię o porzuceniu modlitwy "na kolanach", ale o zmianie spojrzenia. Bo odnoszę cały czas wrażenie jakbyś się nad sobą użalała, bo chcesz spędzić na modlitwie kilka godzin dziennie, ale nie możesz, bo masz za dużo obowiązków i jest Ci z tym źle....

Roztropność moja droga! Roztropność!
Nie możesz trwać na modlitwie tyle co zakonnica, ale masz z goła inne obowiązki wynikające ze stanu w jakim żyjesz - laik ma co innego do zrobienia w świecie niż osoba konsekrowana. Masz inne zadania, masz też inne sposoby ich realizacji.
Jeśli tego nie zrozumiesz, będziesz się zadręczać, a nie o to chodzi.

_________________
Η αληθεια ελευθερωσει υμας...
Veritas liberabit vos...
Prawda was wyzwoli...
(J 8, 32b)


Wt lut 17, 2009 11:28
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17
Posty: 1998
Post 
jo_tka napisał(a):

Jeśli mówimy o 20-minutowej modlitwie porannej to tu niespecjalnie jest coś ograniczać. .

W normalnym życiu świeckim i ciężko jest o te 20 minut modlitwy porannej. Modlitwa poranna jest w pośpiechu lub nie ma jej wcale
jo_tka napisał(a):
Ale wobec tego nie rozumiem. Pracujesz 8 godzin dziennie? + dojazd + Msza Św, jeśli bywasz codziennie + 20 minut na modlitwę + normalne życie (zakupy, jedzenie, sprzątanie, pranie, etc.) zjadają Ci cały dzień i wszystkie siły? W takim razie załatwia Cię stres. Nie chcę Cię martwić, ale ma szanse być wyłącznie gorzej....

Często muszę zostawać na nadgodziny. A wracając do domu o 19,00 pozostaje 2-3 godziny na odpoczynek. I na grzebanie w necie w ramach relaksu.

jo_tka napisał(a):
Nie wiem, czy się liczył, może nie. Mnie by było szkoda tego życia, które ucieka każdego dnia. Znacznie bardziej niż lat poświęconych na zdobycie zawodu...

Przytoczę wypowiedź niżej Koriego
Kori napisał(a):
jo_tka, a nie uważasz, że porzucenie pracy byłoby nieodpowiedzialne? Myślisz, że Bóg nad wszystkim wspaniale czuwa i Akacja na pewno znajdzie inną pracę? Ty tak zrobiłaś kiedyś przy takich warunkach?

To chyba normalne że człowiek trzyma się każdej pracy. Jeśli mam kwalifikacje do pracy w księgowości, to moje źródło utrzymania, muszę z czegoś zarobić na swoje życie, pomyśleć o usamodzielnieniu się, o swojej przyszłości, bo aby była modlitwa i pomaganie ludziom muszę najpierw mieć źródło utrzymania. A taka jest specyfika pracy w księgowości, że trzeba pracować na termin, czasem zostawać dłużej, jest stres. Ale idąc do innej firmy będzie to samo.
Chyba że Ty Jotko, masz o wiele większe możliwości, że stać Cię na wybieranie sobie pracy, ale nie każdy ma taką możliwość.
Kori napisał(a):
I owszem, myślę, że ogólny brak energii może być wywołany ciągłym zamartwianiem się o świętość. Akacja, przejdź się kiedyś do kina, wypij drinka.


Zawsze mi się wydawało, że to oznaka indywidualizmu, gdy singiel przeżywając swoją samotność poświęca więcej czasu na modlitwę, bo nie ma ochoty lub nie ma z kim iść do knajpy i na imprezę.
A modlitwa może być siłą do dźwigania przeciwnosci życiowych.
Szumi napisał(a):
Akacjo, napiszę jeszcze raz (mam nadzieję, że ostatni): Nie masz rezygnować z modlitwy! Ale jeśli nie masz na nią czasu wśród codziennych zajęć, nie czuj się gorsza, bo nie jesteś. Bo Twoja modlitwa ma inną formę - formę pracy, pomocy bliźniemu, etc. Nie musisz klęczeć, by się modlić.
Pamiętaj, że "czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie wszystko na Bożą chwałę czyńcie" (1 Kor 10, 31).

Taki rodzaj modlitwy to trwanie w obecności Boga w ciągu dnia, to modlitwa życiem.
Ale do tego potrzeba, by choć na chwilę odejść od codziennych zajęć i przeznaczyć czas dla Boga.
A cóż, gdy brak często choć tej chwili na modlitwę poranną i wieczorną, na chwilę zatrzymania się przed Bogiem, gdy ta modlitwa jest w pośpiechu.
Szumi napisał(a):
Nie możesz trwać na modlitwie tyle co zakonnica, ale masz z goła inne obowiązki wynikające ze stanu w jakim żyjesz - laik ma co innego do zrobienia w świecie niż osoba konsekrowana. Masz inne zadania, masz też inne sposoby ich realizacji.

Nie chodzi mi o to, że świecki nie może trwać tyle czasu na modlitwie ale o proporcje, o wewnętrzną harmonię. W życiu zakonnym jest więcej harmonii między modlitwą i pracą niż w życiu świeckim. W zakonie wcześnie rano budzi dzwonek na półtarogodzinne modlitwy i praca przeplatana jest modlitwami południowymi. W życiu świeckim człowiek wstaje wcześnie rano i spieszy się by zdążyć do swoich zajęć.
I łatwiej jest im trwać w modlitewnej obecności Boga pośród pracy będąc w zakonie.

A chodzi mi o to, że człowiek świecki może czerpać z duchowości zakonnej do swojego życia modlitwy, by wprowadzić wewnętrzną harmonię i pokój.
Przykładem jest Centrum Formacji Duchowej w Krakowie u Salwatorianów, gdzie zakonnicy ludziom świeckim przekazują jak praktykować codzienną przedłużoną modlitwę Słowem Bożym w codzienności.


So lut 21, 2009 8:57
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Chwileczkę, a gdzie ja powiedziałam, że ma porzucić pracę? 1. można cały czas szukać innej, 2. można pomyśleć nad przekwalifikowaniem/ zdobyciem drugiego zawodu. Etc. Trzeba chcieć.

Owszem, zmieniałam pracę w trybie nagłym. Z powodów etycznych. Zapytałam dwóch osób czy mam szansę na zlecenia, dodałam drugi zakres działalności niemal martwej firmy i w ciągu chyba tygodnia mnie nie było (nota bene nie cierpię księgowości i papierologii stosowanej :/ )

Już nie mówiąc o tym, że nie pracuję w zawodzie wyuczonym, a zawód wykonywany po drodze zmieniłam kilkakrotnie...

I umówmy się: żyję życiem świeckim. Praca potrafi mi zajmować kilkanaście godzin dziennie. Bywało, że wracałam 20-21, po czym siadałam do pracy do północy lub dłużej. Permanentnie przekraczam ustawowo przewidziany czas pracy, choć staram się nie za dużo.

Nie mam 2-3 godzin na relaks. Za to mam czas na rozmowy i spotkania z ludźmi, na rodzinę (nie - własną) i na modlitwę w wymiarze na pewno większym niż 20 minut. Ostatnio także codzienną Mszę Św.

Jestem szczęśliwa. Nawet jeśli padam na nos ze zmęczenia.

Nie wymagam od nikogo takiego trybu. Każdy wie, jakie życie mu pasuje. Ale będę się upierać, że wszystko jest kwestią chęci, a zatem indywidualnej decyzji. Póki człowiek rozkłada bezradnie ręce i zwala na okoliczności, nic się nie zmieni.

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


So lut 21, 2009 9:34
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Dodam jeszcze

Kiedyś miałam tak, że wychodziłam z pracy i miałam ochotę zatrzasnąć za sobą drzwi świata. Zżerało mnie całkowicie. To nie była kwestia braku czasu, ale psychicznego wyczerpania jedną aktywnością. Nie chciałam, nie miałam siły się spotykać nawet z przyjaciółmi, miałam stan "ostrego ludziowstrętu".

W końcu rozejrzałam się i zdecydowałam, że odchodzę gdziekolwiek, byle stąd uciec, bo taka praca zniszczy mi życie, zniszczy we mnie człowieka. Ważne, żeby za nie mniejszą pensję (i tak była na granicy samodzielnego utrzymania) i by było spokojniej. Potem pomyślę, co dalej. Jak będę w stanie myśleć.

Nie wiem, czego chce Akacja. Ja niczego za nią nie chce rozwiązywać, ani podsuwać gotowych pomysłów. Usiłuję tylko powiedzieć jedno: człowiek musi sam wziąć odpowiedzialność za swoje życie i zobaczyć, że ono jest takie, jakie jest, w wyniku jego własnych decyzji.

Jeśli to zobaczy, pozostaje życie zaakceptować (i przestać narzekać na cały świat, nawet jeśli nie jest idealne) - lub zdecydować się na zmianę. Bo nikt tego za nikogo nie zrobi.

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


So lut 21, 2009 9:48
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 16, 2003 21:19
Posty: 5389
Post 
Akacjo czytając Twoje posty mam wrażenie, że chciałabyś "na raz" wbić się w harmonogram gwarantujący odpowiednią proporcję modlitwy i pracy. Ale to niemożliwe, myślę (patrząc głównie po sobie) że w miarę szybkie kilkutygodniowe-półroczne wdrożenie takiego systemu jest niemożliwe. Szukanie odpowiednich dla siebie proporcji modlitwy, uczestnictwa w Mszy św, innych praktyk religijnych zajmuje zdecydowanie więcej czasu - to proces nie dość, że powolny to jeszcze bardzo delikatny i trzeba się uzbroić w cierpliwość. Co więcej cała struktura jest podatna na wszelkie zmiany - zmiana miejsca zamieszkania, pracy... już burzy dany porządek i trzeba zaczynać na nowo go układać. Zaczynać od zera praktycznie i stopniowo dokładać kolejne elementy.

Ty piszesz o swoim ideale, którego pragniesz dla siebie ale wydaje Ci się trudno- a może i nieosiągalny. Ale nie staraj się go wprowadzić w życie w całości. Wybierz jeden element, choćby modlitwę poranną 15min (albo wieczorną 30min - którą uważasz za ważniejszą) i skup się na wprowadzeniu jej w życie. Bądź wierna tej modlitwie w każdej sytuacji choćby się miało walić i palić ;) Jak ona wejdzie Ci w krew (tak naprawdę, kiedy będziesz ją podejmować nie oglądając się na siebie czy Ci się chce czy nie chce) skup się na wprowadzeniu kolejnego elementu.

Przekraczając mury zakonu godzisz się na zupełnie inny styl życia - wtedy łatwo jest uczyć się wszystkich nowych elementów wprowadzając je na raz bo i tak to życie jest całkowicie inne niż to, które prowadziłaś wcześniej. Ale prowadząc swoje normalne życie tak się zrobić nie da i trzeba wykazać się dużą pokorą względem siebie chcąc wprowadzić takie zmiany.

Pozdrawiam :)

_________________
Nie nam, Panie, nie nam, lecz Twemu imieniu daj chwałę za łaskę i wierność Twoją...

Użytkownik rzadko obecny na forum.


So lut 21, 2009 10:22
Zobacz profil
Post 
akacja napisał(a):
Nie można rozdzielać modlitwy od zaangażowania w świecie. Modlitwa nie jest przywilejem duchowości zakonnej!
Przykładem jest obraz ewengelicznej Marii i Marty, gdzie Pan Jezus pochwalił postawę kontemplacyjną.
Człowiek świecki, na miarę swoich możliwości może być człowiekim głębokiej modlitwy - i to potem sprzyja lepszemu wykonywaniu pracy a także otwartości na drugiego człowieka.


Ja moze tylko cos dodam w kwestii owej pochwaly postawy kontemplacyjnej. Otoz kiedy czytasz Ewangelie sw. Lukasza (Lk 10), najpierw jest przypowiesc o milosiernym Samarytaninie, a potem o Marii i Marcie. Obie sa zaraz jedna po drugiej.
Dla mnie swiadczy to o tym, ze nalezy zawsze roztropnie rozeznawac, co i kiedy jest w danym momencie wazniejsze. I nie wolno nam mowic, ze teraz tej chorej sasiadce nie moge pomoc, bo musze jechac na rekolekcje, albo mam sie modlic 2 godziny na dzien i na nic innego mi nie starcza czasu. Przypowiesc o milosiernym Samarytaninie ma jednak ciekawy aspekt: otoz Samarytanin nie odlozyl swoich spraw, dopoki nie wyleczy rannego, ale kiedy to bylo mozliwe "delegowal" zadania temu, kto mogl je przejac i odjechal wypelniac swoje zadania, obiecujac wrocic. O tym rzadko sie mowi, ze nie jestesmy zobowiazani angazowac sie do kompletnego wyczerpania dla innych, ale podejmowac te zadania, ktore napotkamy w codziennym zyciu.
Akacjo, piszesz tez o wolontariacie. Jezeli dobrze rozumiem, masz na mysli zorganizowana, systematyczna pomoc w ramach jakiejs organizacji badz stowarzyszenia. Ja bym ci proponowala po prostu isc przez zycie z otwartymi oczami. Wokol ciebie jst mnostwo ludzi, ktorzy moze po prostu chca z kims 10 minut pogadac na schodach, albo przy herbacie, albo uciesza sie z domowego ciasta, albo potrzebuja dorywczej pomocy, albo... Naprawde, kiedy sie rozejrzysz, mozliwosci "pomocy" bliznim znajdziesz mnostwo.
Jest taka bajka braci Grimm "pani Zima", albo "Dwie Dorotki". (http://www.edukacja.edux.pl/p-1416-scen ... orotki.php) Mysle, ze to dobry przyklad prawidlowego zycia na codzien (oczywiscie o czasie na modlitwe nie ma tam mowy :) ).
Jedna Dorotka brala sie za kazda prace, ktora napotkala i na koncu dostala nagrode od Pani Zimy. Druga myslala tylko o nagrodzie i wszystko po drodze pomijala, bo nic za to nie dostawala od razu. Na koncu nagrody nie bylo.

No i juz taka moja uwaga na koncu (ale to tez moja slabosc, wiec sie nie gniewaj). Jak sama piszesz, masz wieczorem 2-3 godziny na odpoczynek, internet itp. Modlitwa powinna byc dla nas odpoczynkiem i wytchnieniem, a nie kara i obowiazkiem.
Moze najpierw 15 minut na modlitwe (zanim dojdziesz do godziny :) ), a potem internet?


So lut 21, 2009 12:16
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So maja 31, 2008 16:01
Posty: 96
Post 
Całe nasze życie to ciągłe poszukiwanie i znajdowanie Boga. Znalezienie Boga polega na szukaniu Go, stąd tyle niepokojów i ciągły niedosyt. I ja go rozumiem, bo sama się z nim borykam. Myślę, że samozadowolenie z realizacji swojej wiary powinno niepokoić…

Uważam, że niedosyt jest potrzebny, gdyż on właśnie zmusza do poszukiwania Boga.

I nie ma recepty jednej gotowej dla wszystkich: ile kto ma poświęcić na co czasu. To sprawa indywidualna, do rozeznania i omówienia ze spowiednikiem, na pewno nie na forum.

Myślę, (to jest moja dewiza, niekoniecznie musi się sprawdzić u innych) że trzeba nauczyć się żyć, tak, by nie tylko czas modlitwy, ale i mojej aktywności był przeżywany w świadomości obecności Boga. Prosić Boga o taki dar, wtedy i rozeznanie będzie nieco jaśniejsze.


Pozwolę sobie przytoczyć kilka myśli Benedykta XVI z katechez o Grzegorzu z Nyssy:

Cytuj:
Celem człowieka jest kontemplacja Boga. Tylko dzięki niej może zaspokoić swoje pragnienia. By w jakiejś mierze osiągnąć to już w tym życiu, powinien nieustannie dążyć do życia duchowego, do życia w dialogu z Bogiem. Innymi słowy – i to jest najważniejsza lekcja, jakiej nam udziela św. Grzegorz z Nyssy – pełna realizacja człowieka polega na świętości, na przeżywaniu życia jako spotkania z Bogiem, dzięki czemu staje się ono światłem również dla innych, dla świata.


Cytuj:
... doskonałości, o którą zabiegamy, nie osiąga się raz na zawsze. Doskonałość to bycie w drodze; to ciągła gotowość, by iść naprzód, ponieważ nigdy nie dochodzi się do pełnego upodobnienia się do Boga. Jesteśmy zawsze w drodze (por. Homilia in Canticum 12: PG 44, 1025 d).


Cytuj:
Historia każdej duszy jest historią miłości za każdej razem zaspokojonej i jednocześnie otwartej na nowe horyzonty, ponieważ Bóg stale powiększa możliwość duszy, by uczynić ją zdolną do czynienia coraz większego dobra.


Cytuj:
Grzegorz stara się uściślić: ‘Nie jest bowiem naszym dziełem ani też rezultatem ludzkich sił upodobnienie się do Bóstwa, lecz owoc hojności Boga, który od samego początku udzielił naszej naturze łaski podobieństwa do Niego’ (De virginitate 12, 2: S.C. 119, 408-410). Tak więc ‘nie chodzi o to, by dusza dowiedziała się czegoś o Bogu, ale by miała w sobie Boga’ (De beatitudinibus 6: PG 44, 1269 c).


Cytuj:
Jak zatem powinien postępować człowiek, skoro jest uważany za godnego imienia Chrystusowego? Grzegorz odpowiada: ‘[Powinien] zawsze badać w swym sercu myśli, słowa i czyny, czy są zwrócone ku Chrystusowi, czy też oddalają od Niego’ (De perfectione Christiana: PG 46, 284 c)”


Można by jeszcze sporo z tych katechez Benedykta XVI tu przytoczyć, ale są w necie, można samemu doczytać.

To jedynie moje zdanie: Myślę, że forum nie jest miejscem, w którym należy poszukiwać rad w sprawach duchowych (czyli przeżyć relacji z Bogiem). Są one, jak dla mnie, zbyt intymnym przeżyciem, by obnosić się nimi wobec całego świata. A rady tu udzielane są wedle własnych, osobistych przeżyć piszącego i niestety nie zawsze odpowiadają sytuacji i oczekiwaniom drugiej strony.

Owszem, można tu dawać świadectwo swojej wiary, ale nie powinno ono mieć charakteru autoreklamy (czyli podawane w ten sposób, jakby moje patrzenie na sprawę było jedynie słuszne), bo staje się nieautentyczne.

A pewność, że już się jest na właściwej drodze, że się jest już blisko Boga?

Ja jej ciągle nie mam, choć żyję już trochę na tym świecie… i dziękuję za to Bogu, bo dzięki temu mogę GO ciągle szukać i na nowo cieszyć się Jego odnajdywaniem ;)

_________________
"Wszystko jest łaską" św. Tereska


So lut 21, 2009 12:42
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17
Posty: 1998
Post 
Mówiąc o specyfice powołania do świętości singla, gdy żyje w pojedynkę, nie ma drugiej połówki, niech wejdzie do izdebki własnego serca i tam przebywa z Bogiem. Jest to więc powołanie do pogłębionej relacji z Bogiem. Do tego dochodzą samotne wyjazdy o charakterze religijnym i modlitewnym co pozwala na bliską przyjaźń z Bogiem.
Singiel może też otworzyć się na innych ludzi przez uczestnictwo we wspólnocie.
Z tej głębokiej relacji z Bogiem ma wynikać sumienne wypełnianie obowiązków swego stanu oraz pomaganie innym ludziom.
Ale w tej kolejności że najpierw bliska i serdeczna więź z Bogiem, a dopiero potem pomaganie ludziom, singiel bowiem został powołany przede wszystkim do głębokiej relacji z Bogiem.


So cze 20, 2009 10:18
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt mar 17, 2009 18:36
Posty: 2041
Post 
Akacjo ja już kiedyś cytowałam takie zdanie "prawdziwi święci Boży mieszkają w domach obok" :-D to cytat z wiersza, bardzo mi sie spodobał :-)
Powołania do świętości nie da się realizować od 18 do 20 albo tylko w sobote albo jeszcze kiedyś tam :-) Każdy z nas codziennie, tam gdzie jest i robiąc to co robi realizuje powołanie do świętości. Pracując uczciwie, solidnie i z uśmiechem:) powstrzymując się od obgadywania koleżanki z pracy :lol: , pomagając z drobnych i większych sprawach tym których codziennie spotykasz. Dostrzegając potrzeby- może tej osoby która siedzi przy sąsiednim biurku. Przecież czasami wielkim dobrem potrafi być wysłuchanie kogoś, doradzenie, podniesienie na duchu. To sa zwykłe codzienne sprawy a z nich składa się świętość.
Ja tez pracuję w dwóch pracach i jeszcze mam dwójke dzieci. I tez nie mam czasu a wieczorem padam na nos. Zauważyłam kiedyś że często opuszczam modlitwę- i wprowadziłam sobie zwyczaj odmawiania dziesiątka różańca rano kiedy jadę do pracy :-) teraz automatycznie wyjeżdzam z domu i zaczynam modlitwę. A poza tym znajduję (staram się, różnie to wychodzi) takie chwile krótkiej modlitwy. Zawsze przed dyżurem- o dar mądrości i dobrych decyzji, zawsze za duszę pacjenta jesli umrze na moim dyżurze, kiedy coś nie wychodzi, kiedy nie wiem co zrobić, a też kiedy spotka mnie coś dobrego- z podziękowaniem. I tak to jest że nie mam stałych pór modlitwy poza tym porannym różańcem i modlitwa wieczorną odmawianą z dziećmi :-)
To znaczy ja tak tylko napisałam:) nie jestem żadnym przykładem, mnie jeszcze strasznie starsznie dużo brakuje do tego żeby komukolwiek dawac przykład:)

_________________
Ania


So cze 20, 2009 20:15
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt kwi 17, 2009 17:58
Posty: 19
Post 
akacja napisał(a):
A taka jest specyfika pracy w księgowości, że trzeba pracować na termin, czasem zostawać dłużej, jest stres. Ale idąc do innej firmy będzie to samo.



Ja tylko do powyższego, w innej firmie nie musi być tak samo, wierz mi może być inaczej tzn normalnie gdzie po godzinach zostaje się ewentualnie tylko kilka dni w m-cu na CIT i VAT lub w marcu na bilans.
No ale wiem teraz kryzys i o pracę trudno. Chciałam Ci tylko napisać że w tym zawodzie mozna pracować normalnie, miałam przyjemność pracować 3 lata w firmie gdzie dział księgowości pracował od 7 do 15 i ani minuty dłużej przez okrągłe 3 lata :) i prawie zero stresu. Ale to była wyjątkowa firma :) W innych może nie było tak kolorowo ale też nieźle, dużo zależy od organizacji pracy własnej.
PS. Nie jestem ksiegową.
Pozdrawiam i życzę znalezienia pracy w normalnej firmie.


Cz lip 09, 2009 15:34
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17
Posty: 1998
Post 
Rozalianna napisał(a):
Chciałam Ci tylko napisać że w tym zawodzie mozna pracować normalnie, miałam przyjemność pracować 3 lata w firmie gdzie dział księgowości pracował od 7 do 15 i ani minuty dłużej przez okrągłe 3 lata :) i prawie zero stresu.


Obecnie też się wyrabiamy, że pracujemy od 8 do 16 i ani minuty dłużej. Jednak praca ta wymaga wysiłku umysłowego, przez co w czasie wolnym szuka się wypoczynku.
Jestem zmęczona by spotykać się z codziennie z chłopakiem, co wyklucza małżeństwo, jestem zmęczona by codziennie uczestniczyć w Eucharystii co wyklucza konsekrację w świecie.
Pozostaje więc specyficzna singlowska pobożność, religijność kształtowana indywidualnie: powierzanie Bogu każdego dnia życia i życie z Nim w głębokiej więzi pośród trudnej codzienności.


N sie 16, 2009 11:56
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr cze 10, 2009 15:49
Posty: 83
Post 
Akacjo, ale czy przyjmowanie Komunii świętej nie jest najdoskonalszym powierzeniem Bogu swojego życia?

Piszesz, że nie masz z kim wyjść do knajpy bo jesteś singlem... :o Zawsze wydawało mi się, że single właśnie mają więcej czasu dla znajomych, przyjaciół, bo nie mają rodziny, nie mają naturalnych obowiązków wypływających z ich posiadania. Piszesz, że nie jesteś z nikim w związku, między wierszami widać, że nie masz także znajomych z którymi lubiłabyś spędzać czas... Jak tak Cię czytam to mam wrażenie, że Ty po prostu uciekasz od ludzi...

Kończysz pracę o 16, dajmy na to do domu docierasz o 18 + te 2-3 godziny relaksu to 20-21 godzina... A co robisz potem? Jeśli idziesz spać, to jesteś chyba najbardziej wyspaną osobą jaką znam (nie licząc dzieci ;) )


N sie 16, 2009 13:06
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 44 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL