Hm...nie będę bardziej oryginalna niż reszta, która zadaje pytania w tym temacie-nie wiem jak rozpoznać powołanie do zakonnego życia.. Skad takie mysli? Jakis czas temu zaprzyjaźniony ksiądz w czasie wycieczki wskazał mi żartobliwie na pewien zakon i powiedzial, że jakbym sie kiedys zdecydowała to to jest fajne miejsce..Ta myśl nie daje mi spokoju...
Nie pragnęłam nigdy życia zakonnego, Pana Boga kocham i cenię sobie rozmowę z Nim, tę niewytłumaczalną radość serca,że On jest blisko,że działa w moim życiu.. Ale na samą myśl o zakonie przeszywa mnie dreszcz i niechęć...Nie udają mi sie związki z mężczyznami, żaden z nich nie ma tak bogatego wnętrza jakiego szukam..A i nie odnajduje się w zawodzie wyuczonym-jestem prawnikiem..Dlatego myśli o zakonie, czy to ta droga..Choc jestem jej niechętna
Pytam bo nie chce zmarnować swojego życia, dłużej tkwić w marazmie i apatii..Jak więc rozpoznać powołanie?
Dlaczego Pan chciałby od Ciebie czegoś, co rodzi w Tobie dreszcze?
Coraz bardziej przekonuję się, jaką krzywdę można zrobić drugiej osobie, nawet żartując w kwestii jej powołania. Mam tu na myśli duchownych albo inne osoby znaczące (rodzice, dziadkowie itp.). Myślę, że to dobre kryterium: owa myśl o powołaniu nie wyszła z twojego serca, ale przyszła z zewnątrz. Jej przyczyna (sugestia księdza) nie wniosła pokoju i radości. Stąd wniosek, stosując reguły rozeznawania duchów św. Ignacego Loyoli, że raczej nie pochodzi od ducha dobrego. Duch dobry zawsze rodzi pokój.
Jest dziś tyle sposobów, aby być blisko Boga i służyć Mu także w innych - które nie oznaczają od razu pójścia do zakonu...
Zachęcam zarazem do udziału w rekolekcjach ignacjańskich, które są doskonałą drogą rozeznawania.
Pozdrawiam, z modlitwą
Sławomir Patalan SJ
za:
http://www.jezuici.pl/rozmawiamy/forum/74/n/154