Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N kwi 28, 2024 18:48



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 4 ] 
 być dla innych - historia mojego powołania 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lut 21, 2010 18:03
Posty: 4
Post być dla innych - historia mojego powołania
Gdy tak popatrzę na historię swojego życia, zastanawiam się często czy może być moja droga życia jeszcze bardziej zawiła. Od dzieciństwa moje Życie było związane z Kościołem, gdy przygotowywałem się do I Komunii Św. to postanowiłem zostać ministrantem, i nie żałuje tej decyzji – ponieważ bardzo Mnie to ciekawiło. Przy stole Pańskim służę od 1996 roku do teraz… po paru latach proboszcz mojej parafii w Górnej Grupie mianował Mnie na stopień lektora. Starałem się systematycznie uczestniczyć w liturgii niedzielnej i świątecznej, nie powiem że gdy byłem młodszy to częściej uczestniczyłem na Mszach św.; teraz a raczej wcześniej uczestniczyłem w ostatnich paru latach tylko w niedzielnej Eucharystii i w święta, jak również gdy przypadało jakieś ważne święto czy uroczystość w parafii – to oczywiście byłem. Starałem się jak mogłem angażować się w życie parafii. Jak mi obecny proboszcz naszej werbistowskiej parafii o. Ryszard powiedział, że jestem religijnie aktywną osobą i że podejmuje różne wyzwania. Np. jednym z takich wyzwań to publikowanie gazetki parafialnej, zmienianie gazetek w gablocie przykościelnej, jak również angażowałem się w organizacji festynów parafialnych. Teraz może powiem coś o drugiej parafii która powstała 1,5 roku temu w Grupie. Jest to parafia wojskowa. Nowy proboszcz ks. mjr. Marek mianował Mnie prezesem ministrantów i lektorów w Grupie, wiec nowe obowiązki które podjąłem. Nie było lekko ale dałem rade. Moja współpraca z ks. proboszczem stała się jeszcze bliższa, jak Ja to sobie mówi pół żartem, awansowałem na wikarego. Między innymi miałem zbiórki z ministrantami i lektorami, ćwiczenie z nimi czytań lekcyjnych, jak służyć do Mszy św. w jakiej postawie, robienie grafiku dyżurów na Mszy św. i uroczystości, a gdy zbliżał się grudzień to robiłem rozpiski kolęd, kto i kiedy idzie na kolędę. Nie powiem, że było mi nieraz łatwo, bo były spięcia z ministrantami i lektorami. Cóż zrobić człowiek całe życie się uczy, nawet od małych. Mogę powiedzieć, że moją matczyną parafią jest Górna Grupa, ponieważ to tam Bóg dał mi siłę do działania… miałem większe otwarcie ze strony o. Ryszarda, i pomoc wikariuszów. Bardzo chwale swoja parafię – ponieważ dużo Mnie nauczyła, a przede wszystkim przybliżyła Mnie mocno do Jezusa Chrystusa. Powiem teraz o moim dalszych działaniach: Ja jako miłośnik Sługi Bożego Jana Pawła II zebrałem ogrom materiału i publikacji z bardzo różnych źródeł na Jego temat. I postanowiłem zorganizować wystawę poświęconą Słudze Bożemu Janowi Pawłowi II w Gminnym Ośrodku Kultury, Sportu i Rekreacji w Górnej Grupie – w 2007 roku, a w 2008 roku zostałem poproszony przez wikarego mojej parafii o zrobienie wystawy w kościele Parafialnym, jak również zostałem poproszony o zrobienie wystawy w Kościele Młodzieżowym w Grudziądzu. Jak również od 2006 do 2008 roku organizowałem z Młodzieżą parafialną czuwania poświęcone Rocznicy Śmierci Sługi Bożego Jana Pawła II, czuwania były naprawdę owocne, które dały mi i wiernym dużo do myślenia. Co roku był pełen kościół. Gdy w 2005 roku, dnia 2 kwietnia uczestniczyłem w Nocnym Czuwaniu Młodzieżowym w Pieniężnie, gdy dowiedzieliśmy się, o godzinie 21:37 że „Nasz Lolek” nie żyje, ogarnął Mnie i wszystkich wielki smutek i płacz. Wtedy to coś we mnie pękło. Zacząłem bardzo poważnie myśleć nad swoim powołaniem. Gdy Ojciec Święty zmarł, czułem taki żal do siebie, że nigdy nie uczestniczyłem w pielgrzymkach wtedy, gdy Jan Paweł II przyjeżdżał do Polski. Z jednej strony siebie rozumiem, bo ja pochodzę z wielodzietnej rodziny, gdzie w tym czasie tylko tata pracował.
I po prostu nie stać mnie było na taki wyjazd. Ale z jednego się cieszę, że zawsze mogłem oglądać wizyty Ojca Świętego w TV. Czy to na różnych kasetach DVD. Ja swoją edukację religijną pogłębiałem różnymi wyjazdami na rekolekcje (Kraków – o. Karmelici, Laskowice Pomorskie, Pieniężno – Księża Werbiści SVD, w Pieniężnie uczestniczyłem w Skupieniach powołaniowych i na Czuwaniach Nocnych), jak również uczestniczyłem na Spotkaniu Młodzieży w Toruniu. Raz miałem okazję razem z moją o rok młodszą siostrą i „Ogniskiem Koła Misyjnego” uczestniczyć w Czuwaniu Rodziny Arnoldowej w Częstochowie. Bardzo mi się tam podobało, bo byłem pierwszy raz, i się ucieszyłem bo mogłem zobaczyć przyjaciół i znajomych, których nie widziałem od bardzo dawna. Od paru lat brałem udział w Ogólnopolskich Spotkaniach Młodzieży Lednickiej na Polach Lednickich. Organizowałem wyjazdy z mojej parafii, jak również byłem Ewangelizatorem na Polach Lednickich. W Parafii bardzo dobrze współpracowałem w wikariuszami a szczególnie z o. Sylwestrem, byłym wikariuszem z Górnej Grupy, w tym człowieku nigdy nie brakowało energii do działania, jego zapał głoszenia Słowa Bożego w różnych postaciach, czy to np. przez przedstawienia z Młodzieżą, którą współpracował; jego kazania były rozmaite – a czemu rozmaite, bo On nigdy nie czytał z kartki <chociaż nie powiem, że ja miał> mówił zawsze od serca, jego słowa były takie proste do zrozumienia … miał przeróżne słowo… i to się w Nim ceni. Pomagał mi we wszystkich moich przedsięwzięciach w parafii. Więc bardzo mocno będę wspominał czas z przyjaciółmi, znajomymi i przyjacielem o. Sylwestrem nasze prace i wkład, który włożyliśmy w parafii, aby pokazać wiernym i młodzieży jak może dotrzeć do nas Jezus Chrystus. Ja przez działanie w parafii i na czuwaniach nocnych w Pieniężnie zobaczyłem jak można dotrzeć do człowieka, do młodego pokolenia. I wiem, że nie warto się poddawać tylko iść dalej przez życie, mimo, że często nosisz krzyże… nie poddawaj się… Bardzo mile wspominam rady i pouczenia ze strony o. proboszcza, ponieważ wiem, że w przyszłości mi się przydadzą. Mimo to, że się na niego złościłem, wiedziałem, że mi pomaga. Od ponad 5 lat, prawie co miesiąc uczestniczyłem w czuwaniach nocnych w Pieniężnie, tak jak napisałem wyżej. Gdy uczestniczyłem na rekolekcjach powołaniowych i na skupieniach, które prowadził o.Damian Piątkowiak SVD <powołaniowiec>, zawsze wyjeżdżałem ubogacony wiarą i siłą, że nieraz nie potrafię tego opisać…, dużo temu człowiekowi zawdzięczam – za każde słowo, rady a szczególnie za rozmowy. Staram się być człowiekiem spokojnym i opanowanym, jestem życzliwy i pomocny. Gdy zdarzy się, że ktoś Mnie o cos poprosi – staram się mu / jej pomóc do końca. Moi rodzice i rodzeństwo również wypełniają obowiązki religijne. Bardzo dużo zawdzięczam rodzicom, bo to oni od małego nauczyli i chodzili ze mną do Domu Pańskiego jakim jest Kościół Św. Moja rodzina jest dla mnie skarbem, moi rodzice mimo swoich obowiązków, wspierają mnie i rodzeństwo swoją miłością. Kiedy angażowałem się w przeróżne przedsięwzięcia na rzecz parafii (Np. zorganizowanie wystawy postaci JP II ). Dzięki przyjaciołom bez których nic bym również nie zrobił, i od których dużo się nauczyłem. I że zawsze są zemną. Nie ukrywam, że miałem takie momenty, że oddalałem się od Boga, ale potem sam dokładnie nie wiem jak, powracałem do Niego. Może tutaj wielki wpływ na mojej drodze mieli moi rodzice, przyjaciele… nieraz znajomi, ale dużo zawdzięczam przyjaciołom, bo dzięki Nim odkryłem jaki jestem, odkryłem swoje wnętrze. Gdy upadałem, wspierali Mnie. Bo trudna jest droga odnajdywania siebie… Zawsze sobie mówię, że Jezus ukochał Mnie oddając mi siebie… Dlatego i ja muszę kochać moich rodziców, rodzeństwo, przyjaciół – oddając im siebie i całkowicie otwierać się na innych. Bo otwartość i pokora to jedno, dlatego właśnie Jezus kocha tak wielką miłością, ponieważ uniżył siebie, stając się jednym z nas, abyśmy i my mogli Go kochać, jak On nas ukochał. Musimy pamiętać, że Jezus jest moim i twoim przyjacielem, który nas nie opuści i nie zdradzi. Naśladujmy Go razem, bo wtedy możemy być pewni Jego wierności w stosunku do mnie, do ciebie. Dzisiaj wiem i mocno w to wierze, że On sam Mnie prowadzi i nigdy nie pozwoli zbyt daleko od siebie się oddalić, mimo moich grzechów… Myślałem dużo nad swoim życiem, jakie ono będzie, czy dam sobie rade w przyszłości. Były wzloty i upadki, z których się trzeba było podnieść. Najwięcej trudności odczuwałem, gdy z wieloma sprawami nie mogłem sobie poradzić. Spowodowane to było tym, że zatrudniony byłem zarobkowo, przy tym również uczęszczałem do wieczorowej szkoły. Ale wiem jedno, że mam kochać ludzi, bo wiem że Bóg mnie kocha i chcę abym dzielił się tą miłością. Syn Boży umiłował nas, swoich przyjaciół. Znaleźliśmy się w potoku Bożej miłości. Bo to Bóg wybrał człowieka, a nie człowiek Boga. Jeśli raz odkryliśmy tę miłość Boga, nie jesteśmy w stanie jej odrzucić. Jeżeli ktoś odrzuca Boga, to tylko dlatego, że nie odkrył Jego miłości. Wiec Ja przyjąłem zaproszenie Jezusa, otworzyłem swoje serce na Jego łaskę, Jego miłość. Bo wiem, że „ Bóg jest miłością” i dlatego dla tej miłości warto żyć. Gdy przechodziłem raz koło jednego Kościoła w Grudziądzu postanowiłem wejść do niego i zobaczyłem kapłana siedzącego w konfesjonale, poszedłem do konfesjonału, czułem, że coś mnie tam ciągnie – wiem jedno nie żałuje… Po odbytej spowiedzi, Kiedy się modliłem w ławce, nagle podszedł do Mnie mój spowiednik i zakomunikował mi, że mam powołanie i żebym go nie zmarnował. I to mnie również podbudowało.
„Pójdź za Mną” – 14 sierpnia 2008 roku postanowiłem zaryzykować i pójść za Chrystusem wstępując do Zgromadzenia Słowa Bożego Księży Werbistów SVD. Aby oddać się bezgranicznie Trójjedynemu Bogu i powierzyć mu swoje powołanie i życie. I nie żałuje podjęcia decyzji, jestem bardzo z niej zadowolony. Decyzja, którą podjąłem, była dobrze przemodlona i przemyślana. Wiec proszę jedynie o modlitwę, w której i ja będę pamiętał modlitwie o was. I na koniec posłużę się słowami ks. Mieczysława Malińskiego: <„ Dawaj to, co masz, czym jesteś. Dawaj przedmioty, ale nade wszystko dawaj siebie, swoją opiekę, swoja pomoc, swoje współczucie. Dawaj póki czas, póki masz co dawać, póki masz rzeczy, póki masz siły, póki stać cię na serdeczną troskę, na współczucie, na uśmiech i radość. Dwaj swoją pomoc, dawaj siebie samego póki Cię jeszcze trochę jest”>.



SZCZĘŚĆ BOŻE !!

Z pamięcią w modlitwie


br. Michał SVD

_________________
http://misieksvd.blogspot.com/ - zapraszam ;)


N lut 21, 2010 18:10
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz gru 27, 2007 15:17
Posty: 1233
Lokalizacja: Nowy Sącz
Post Re: być dla innych - historia mojego powołania
Niestety prawda jest taka, że teraz zbyt wielu młodych ludzi bardzo boi się "zaryzykować"...

Życzę obfitości łask Bożych na drodze powołania :)
Serdecznie pozdrawiam

_________________
"Nauka robi 95 kroków. Pozostałe 5 trzeba przejść na klęczkach."
Zenon Ziółkowski

http://blog.wiara.pl/nomines/ zapraszam :)


Śr lut 24, 2010 0:57
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz gru 31, 2009 19:07
Posty: 361
Post Re: być dla innych - historia mojego powołania
Bardzo piękne świadectwo dla młodych i nie tylko dla nich :roll: ;-)

_________________
[KMI ...]
------------.


Śr lut 24, 2010 5:57
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz mar 18, 2010 11:33
Posty: 18
Post Re: być dla innych - historia mojego powołania
http://www.youtube.com/watch?v=_Wrq8YW3vw8 - link o powołaniu

_________________
Deus providebit!
www.siostryzorlika.pl


Cz mar 18, 2010 11:41
Zobacz profil WWW
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 4 ] 

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL