Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz mar 28, 2024 11:05



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 99 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5 ... 7  Następna strona
 Życie w samotności? jak się z tego wyrwać? 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lip 13, 2015 23:24
Posty: 30
Post Życie w samotności? jak się z tego wyrwać?
Cześć!

Na wstępie chciałbym się przywitać - to mój pierwszy post,a jednocześnie przeprosić za przydługawego posta.

Przeglądałem kilka tematów na tym forum jak i na innych w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, jak skuteczne są modlitwy o znalezienie dziewczyny/żony. W wielu przypadkach padało często mocno irytujące stwierdzenie: samo się nie robi, wyjdź do ludzi itp. itd.
Problem jest taki, że modlę się od kilku lat do św. Józefa o to, bym znalazł ukochaną, jednak od zawsze jestem sam, nigdy nawet się nie całowałem czy przytulałem z dziewczyną itp. itd. Miałem ze 3-4 lepsze koleżanki, ale nie były to osoby, z którymi chciałbym stworzyć coś poważniejszego. Mam ciekawe życie, staram się brać z życia znacznie więcej niż typowy rówiesnik, ale życie samemu pomimo swoich zalet, strasznie mnie dręczy i smuci. Znajomi cieszą się ślubami, dziećmi, spędzaniem razem czasu itp. a ja zawsze sam jak ten palec, czasami w gronie znajomych czuję się jak piąte koło u wozu.

Niedawno uznałem, że dalsze modlitwy w tej intencji są bezcelowe, aczkolwiek dobrze wiem, że w wielu sprawach - z pozoru beznadziejnych - byłem wysłuchiwany za co wszystkim kochanym świętym, którzy wybłagali u Boga pomyślny obrót spraw jestem niezmiernie wdzięczny, ale ta jedna jedyna prośba nie została nigdy wysłuchana. Gdy poznałem jedną dziewczynę, która mocno mnie irytowała, a z którą musiałem załatwić kilka spraw a wobec której nawet na początku miałem pewne nadzieje, że coś z tego wyjdzie poważniejszego, modliłem się - do kogo o pomoc? Ano do św. Józefa by zakończył naszą znajomość i w błyskawicznym tempie pomógł i znajomość urwała się w przeciągu kilku dni, chociaż wszystko wskazywało, że potrwa to jeszcze jakiś czas, więc modlitwa jednak działa.

Bodajże na tym forum widziałem też, że kilka dziewczyn pisało, że miało wielu chłopaków ale dalej to nie to: moje pytanie brzmi, czy Wy bierzecie partnerów z łapanki koło dworca centralnego czy każdego osobnika płci przeciwnej nazywacie swoją dziewczyną/chłopakiem? Dla mnie to nie mieści się w głowie jak można mieć po kilka dziewczyn/chłopaków i tak beztrosko do tego podchodzić.

Chciałbym też zapytać: czy ktoś w równie beznadziejnej sytuacji faktycznie wymodlił sobie współmałżonka? Ja wiem, że w mojej sprawie może pomóc tylko cud, tylko boska interwencja coś tu zadziała. Nie mam problemów zdrowotnych, jestem pozytywnie nastawiony do świata, czasami słyszę komplementy pod moim adresem, ale do jasnej cholery, ile można być samemu a wiem, że samemu niczego nie zdziałam.

Czy ktoś, kto był wiecznym samotnikiem, albo zna kogoś takiego, wie, jak poradzić sobie ze świadomością, że ta jedyna (jeżeli już się znajdzie) miała kogoś wcześniej, kogo kochała itp? Dla mnie to będzie na pewno smutne i będę zazdrosny, że ja spędziłem tyle lat samemu a druga połówka ma jakieś doświadczenie. Będzie mi smutno gdy wspomni o całowaniu czy seksie - ciężko będzie mi zaakceptować nierówną liczbę partnerów seksualnych a że trafię na dziewicę nie liczę, prędzej wygram w totka 2 razy pod rząd. Pewnie pojawią się głosy: -miłość nie toleruje zazdrości, dorośnij - albo inne bzdury, ale popatrzcie na siebie, sami doskonali nie jesteście a jednak jesteście w związkach. Gdyby każdy miał być takim doskonałym partnerem, większość naszych przodków nigdy nie byłaby razem. Inne rzeczy nie mają dla mnie znaczenia, to czy ktoś jest biedny, czy z patologii itp. nie ma dla mnie znaczenia, z całego serca pokochałbym i taką dziewczynę, jeżeli miałaby dobre serce i chciała budować razem przyszłość ze mną, ale z tych względów, o których wspomniałem wyżej jest mi strasznie smutno na samą myśl o tym. Wielu z Was, którzy zaznali miłości, pocałunków, seksu w wieku np. 18, 20, 22 lat (czyli wtedy, kiedy na to odpowiedni czas) moje rozterki wydają się czymś idiotycznym, ale dla kogoś, kto tkwi w znienawidzonej samotności wbrew własnej woli i bez braku szans na zmianę, to urasta do rangi czegoś wielkiego. W moim przypadku ale pewnie nie tylko moim, świadomość, że osiąga się wiele, ma się sukcesy, człowiek wkłada serce we wszystko co robi a jednocześnie jest się tak "pustym"poraża, bo jaki to ma wszystko sens będąc samemu. Ja to obrazuję tak: sylwetka człowieka podzielona na pół, w jednej częsci sukcesy prywatne, zawodowe wlewają krew osiągając coraz wyższy poziom a z drugiej sfera uczuć, miłości. Gdy jedno i drugie wlewa się w jednakowym tempie i na jednakowym poziomie, wszystko gra, a w moim przypadku jedna część, ta dotycząca rozwoju własnego jest już na jakimś poziomie, gdy ta druga strona została na poziomie zerowym i jak teraz nadgonić tyle straconych lat i jak zrekompensować te braki? Jak ukoić ból myśląc o tych wszystkich latach samemu? No i czy jakiś wieczny samotnik w końcu poznając tę jedyną, przestał myśleć o przeszłości i zaczął od jakby "punktu zerowego" czy jednak to ciąży na człowieku? I czy poznanie tej jedynej to było coś w stylu "WOW, to na pewno to!" i od razu zaiskrzyło po obu stronach, czy było to mozolne, nudne budowanie relacji i w końcu dojście do wniosku, że to chyba już miłość? Mam nadzieję, że jak spotkam dziewczynę, która może zostać ze mną na dłużej, to będzie to z efektem "pie***nięcia", że będzie od razu wiadomo że się zgraliśmy, bo takie żmudne "wychodzenie" miłości napawa mnie wielkim smutkiem, chociaż czasami można się zaskoczyć, bo mam kilku znajomych, z którymi spotykałem się z konieczności zawodowej i miałem ich dosyć po pięciu minutach a obecnie są moimi świetnymi przyjaciółmi i wiele razem zdziałaliśmy.

Jak sobie z tym wszystkim poradzić? czy ktoś z Was będąc w takiej sytuacji ma jakieś rady? Boję się, że moja wieczna samotność i może pewne nawyki, mogą bardzo utrudnić powstanie zdrowego związku, gdy takowy daj Boże w końcu się trafi. Nie mam żadnych nałogów, nigdy nie byłem pijany, nie paliłem papierosów a narkotyków na oczy nie widziałem, staram się żyć zgodnie z włąsnymi przekonaniami kierując się zasadą: nic przeciwko własnemu zdrowiu i wygodzie, ale dlaczego Bóg mnie tak boleśnie doświadcza? Co ja złego bliźniemu zrobiłem, że jestem skazany na samotność? Od małego zawsze chciałem poważnych i odpowiedzialnych relacji z płcią przeciwną, a jedyne co widzę, to często infantylne podejście kolegów wobec dziewczyn, którzy jednak w związkach są a ja co? Ano nic, zawsze sam.

Na koniec chciałbym prosić o modlitwę, by w końcu udało się zmienić ten paskudny los. Nie chcę być księdzem, nie chcę być zakonnikiem, nie muszę mieć dzieci, ale brakuje mi po prostu tej najkochańszej drugiej połówki a sam już nie wiem co to za klątwa, która nade mną ciąży, to jakieś fatum czy co? Moja siostra również od zawsze sama, ale jej to akurat nie przeszkadza i ceni sobie taki stan a moje serce aż wyje ze smutku z powodu samotności. Nie wiem co będę robić (i czy w ogóle dożyję) w wieku np. 40, 45 lat, ale zastanawiam się, czy nie złożyć wtedy jakiś ślubów czystości - przynajmniej mógłbym jakoś usprawiedliwić przeszłość wiedząc, że reszta życia będzie taka sama i że mogę w końcu przestać żyć w niepewności i z nadzieją, że coś się zmieni. Po takim ślubie w sumie z samym sobą może nastąpiłby taki "reset" i w końcu ukojenie, że koniec gonitwy, koniec złudnych nadziei i że samotna młodość miała jakiś sens?

Wszystkich samotnych zachęcam do modlitwy "Jezu, Ty się tym zajmij" - tylko tyle a wiem, że Jezus pomaga mi ukoić ból i po tak krótkiej modlitwie nie przejmuję się samotnością przez kilka dni i mogę cieszyć się życiem, chociaż wystarczy, że zobaczę w mieście jakąś parę trzymającą się za ręce, by w gardle ściskało z żalu, zazdrości i smutku, że tyle lat zostało zmarnowanych i że prawdopodobnie nigdy nie będę trzymać dziewczyny za rękę ;( Niedawno przeglądałem album z rodzinnymi zdjęciami i widząc ślubne fotografie rodziców i dziadków aż mi łzy do oczu naszły, że mnie to chyba nigdy nie spotka ;(

Przepraszam za przydługiego posta i multum pytań, ale chciałbym poznać opinie innych, którzy może są/byli, albo znają kogoś w podobnej sytuacji.

Pozdrawiam i życzę udanego tygodnia ;)


N lip 19, 2015 20:25
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post Re: Życie w samotności? jak się z tego wyrwać?
A może trzeba się wybrać do psychologa? I pogadać o swoich przekonaniach na temat związków? Bo Bóg za Ciebie związku nie zbuduje.

A najwyraźniej jest tu jakiś problem, skoro zakończyć relacji z dziewczyną też sam nie możesz, tylko Boga do tego potrzeba. Nawiasem mówiąc: miałeś co do niej nadzieje, irytowała cię i prosiłeś Boga by to się skończyło? Na raz?

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Pn lip 20, 2015 11:15
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lip 13, 2015 23:24
Posty: 30
Post Re: Życie w samotności? jak się z tego wyrwać?
Dziękuję za odpowiedź, ale jednocześnie chcę zapytać: w jaki sposób psycholog miałby w czymkolwiek pomóc? Nagle dać receptę jak wypatrywać osoby chcące być w związku? Proszę wybaczyć, ale od psychologów wolę trzymać się jak najdalej, bo z własnych obserwacji stwierdzam, że właśnie to psychologowie często mają największe problemy, których w dodatku nie potrafią dobrze ani rozwiązywać ani maskować więc jakim cudem mają doradzać innym.

"A najwyraźniej jest tu jakiś problem, skoro zakończyć relacji z dziewczyną też sam nie możesz, tylko Boga do tego potrzeba. Nawiasem mówiąc: miałeś co do niej nadzieje, irytowała cię i prosiłeś Boga by to się skończyło? Na raz?" Źle mnie Pani zrozumiała, ale może napisałem w sposób niewyjaśniający tego dokładnie. Otóż, było tak: poznałem dziewczynę z którą musiałem załatwić kilka spraw, na początku dobrze się dogadywaliśmy i może nawet coś mogłoby ruszyć do przodu, bo mówiła, że jest samotna i czasami sama naciskała na rozmowy niezwiązane z tematem pracy czy projektu, które kończyły się często w środku nocy, bo po prostu mogliśmy gadać o wszystkim. No to OK, trwało to jakiś czas, wszystko szło w całkiem dobrym kierunku, ale potem zaczęła chyba celowo wspominać o jakimś swoim przyjacielu i robiła to coraz częściej w taki sposób, abym poczuł się kimś gorszym, uległym itp. i odnosiłem wrażenie, że tamta osoba wcale nie jest kimś dla niej nadzwyczajnym, ale chciała może wzbudzić we mnie zazdrość albo chciała, żebym o nią powalczył - tak to odczytywałem. Uznałem, że nie będę się bawić w taką dziecinadę i wolałem się skoncentrować na wspólnym przedsięwzięciu a że nic nie wskazywało na to, że projekt zostanie szybko ukończony, to bałem się, że dziewczyna szybko zacznie tworzyć jakieś swoje dziwne rozgrywki na linii ja-ona-jej przyjaciel. I jak wspomniałem, wystarczyła modlitwa by tą w sumie toksyczną znajomość niespodziewanie a skutecznie urwać i jeszcze na dodatek z sukcesem zakończyć owy projekt znacznie szybciej niż zakładał grafik. Nie ukrywam, ale na początku faktycznie myślałem, że może w końcu uda się przełamać impas i że coś w końcu ruszyło a gdy ta zaczęła wyskakiwać z tym swoim przyjacielem, poczułem ogromny smutek, że znowu nic a w dodatku, że stałem się obiektem jakiś zagrywek mających zniszczyć poczucie własnej godności czy własnej wartości, ale doświadczyłem w życiu sporo zła nie ze swojej winy, więc jestem w jakiś sposób uodporniony na różne zagrywki.
Taki był sens mojej wzmianki o tamtej dziewczynie, która de facto była chyba pierwszą i jak dotąd ostatnią osobą, o której myślałem, że wyniknie z naszej znajomości coś więcej.


Pn lip 20, 2015 12:06
Zobacz profil
Post Re: Życie w samotności? jak się z tego wyrwać?
Mowisz, ze dziewczyna jakies gierki prowadzila? A moze chciala sie przekonac, y tobie na niej zalezy? Ty chcesz miec dziewczyne/zone podana na tacy, zeby nic nie musiec robic, tylko zeby ona dla ciebie byla?
A samemu sie postarac, powalczyc to juz nie? Za duzy wysilek?

Jesli tak, to moim zdaniem, szkoda kazdej dziewczyny dla tak wygodnego mezczyzny.


Pn lip 20, 2015 14:40
Post Re: Życie w samotności? jak się z tego wyrwać?
jo_tka napisał(a):
A może trzeba się wybrać do psychologa? I pogadać o swoich przekonaniach na temat związków? Bo Bóg za Ciebie związku nie zbuduje.

A najwyraźniej jest tu jakiś problem, skoro zakończyć relacji z dziewczyną też sam nie możesz, tylko Boga do tego potrzeba. Nawiasem mówiąc: miałeś co do niej nadzieje, irytowała cię i prosiłeś Boga by to się skończyło? Na raz?

A to,że chce robić wszystko po Bożemu i zgodnie z wolą Bożą to źle?A w stopce masz napis:"Aby Bóg był we wszystkim uwielbiony".Czy to coś dla Ciebie znaczy czy tylko tak sobie to umieściłaś?
Jeśli Czaders chce budować swoje życie zgodnie z wolą Bożą i tak aby w tym życiu np.nie wikłać się w związek,który nie przyniesie owoców i prosi w tym wszystkim o pomoc Boga to według Ciebie zasługuje na to aby odsyłać go do psychologa?Czy w taki sposób powinien doradzać uczeń Jezusa?
Myślę,że forum co się zowie ``Wiara`` do czegoś zobowiązuje.Zwłaszcza moderatorów.


Pn lip 20, 2015 16:04
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lip 13, 2015 23:24
Posty: 30
Post Re: Życie w samotności? jak się z tego wyrwać?
Nie, nie i jeszcze raz nie - drogi/droga Kaelu, chyba sam/sama wiesz, że można się czasami podroczyć z kimś a można też złośliwie zacząć atakować drugą osobę bez żadnego powodu. Ja odbierałem zagrywki tamtej dziewczyny właśnie jako zachowanie nacechowane negatywnymi emocjami. Gdybym brnął w to dalej (a i tak by się to urwało z racji zakończenia projektu, ale na potrzeby tego wątku przypuśćmy, że trwałoby to dalej) to pewnie dalej byłbym atakowany i pewnie chodziłoby o to, aby mnie podporządkować i poniżyć a potem napisałbym gdzieś w internecie o tym do jakiego stanu zostałem doprowadzony, to mądrzy inaczej psychologowie albo internauci pisaliby: doprowadziłeś się do takiego stanu, bo ta osoba była toksyczna, nie odpuściłeś zawczasu itp. itd. Sami pewnie surfując po necie natrafiacie na różne historie i w dzisiejszym świecie raczej spotyka się dwie skrajności, które wykluczają się wzajemnie: jedna skrajność mówi: walcz i nie zrażaj się zachowaniem drugiego a druga teza mówi, żeby potrafić zawczasu się wycofać żeby nie zrobić sobie krzywdy daną znajomością. To co, miałem dawać się sobą pomiatać, skoro zdążyłem się w porę zorientować, że nic dobrego z tego nie będzie?
Powalczyć, postarać się jak najbardziej, jeżeli trafi się taka dziewczyna to jak najbardziej, ale też czy to nie jest tak, że jak to będzie ta jedyna, to nie trzeba będzie o nic walczyć jak zwierze, bo po prostu polubimy/pokochamy się od razu? Walczyć mogą zwierzęta o samicę, ale walka na siłę o serce kobiety wydaje mi się bezcelowa, albo się kogoś lubi albo nie a może właśnie tyle rozwodów mamy obecnie, bo o kobiece serce "walczą" typowe samce, które zdobędą "samicę" a potem czują znowu chęć bycia zdobywcą? No ale mniejsza z tym, nie jest to kluczowe dla głównego tematu.
Niepotrzebnie pisalem o tym w pierwszym poście co zresztą jest zupełnie nieistotne dla całego sedna sprawy, a widzę, że kazdy interpretuje to na swój sposób a nie odnosi się do reszty całego postu.


Pn lip 20, 2015 16:12
Zobacz profil
Post Re: Życie w samotności? jak się z tego wyrwać?
Oj tam, oj tam, specyficzny_czlowieku.
Jezeli ktos ma problemy duchowe i idzie do egzorcysty, to z tego co wiem, ten zawsze odesle go do psychologa/psychiatry(?) zeby sprawdzic i od tej strony.

Nie chodzisz do lekarza z grypa czy zapaleniem pluc?

Rozmowy z psychologiem (jak znajdzie madrego ksiedza to tez moze mu pomoc) moga poznac schematy myslenia i dzialania, ktore to schematy moga byc bledne. A to bylby pierwszy krok do poprawy jakosci wlasnego zycia.
Niepewnego, niezdecydowanego czlowieka, nikt nie chce, chyba ze szuka sobie kogos do podporzadkowania. a o to chyba Czadersowi nie chodzi?

Zauwaz, kto jest dla ciebie interesujacy? Zahukana szara myszka, czy osoba o jasnych przekonaniach, zainteresowaniach, bez specjalnych kompleksow?


Pn lip 20, 2015 16:16
Post Re: Życie w samotności? jak się z tego wyrwać?
Interesujący?Chyba jednak inne priorytety,inne myślenie itd.itp.
Z Bogiem!


Pn lip 20, 2015 16:24
Post Re: Życie w samotności? jak się z tego wyrwać?
Nie interesujacy? To jak wedlug ciebie nalezy odnalezc te "druga polowke"? Sama ma sie nam pod nogi rzucic?
A moze ... to ty jej?

Naprawde, nie wiem jak ty i Czaders sobie to wyobrazacie?
Moze swatow wam potrzeba?


Czaders chcial wiedziec, czy ktoś w równie beznadziejnej sytuacji faktycznie wymodlił sobie współmałżonka? Owszem: ja.

4 lata moich modlitw i maz mnie znalazl. Fakt, ze Pan Bog postawil mnie jemu przed nosem, ale w koncu mu sie oczy otworzyly. :D

Tyle, ze ja specjalnego detalicznego zamowienia Panu Bogu nie robilam. Nie wiem, czy to blad..


Pn lip 20, 2015 16:39
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lip 13, 2015 23:24
Posty: 30
Post Re: Życie w samotności? jak się z tego wyrwać?
Kael, wydaje mi się, że masz strasznie zawężone pole widzenia.
Gdzie tu ktoś pisał o "niepewnym, niezdecydowanym człowieku" albo "zahukanej szarej myszce"?
Tak jak pisałem w pierwszym poście, dla mnie idealną dziewczyną/żoną może być właśnie taka szara myszka (a tak jak pisałem, może być dziewczyna z patologii czy innych odstępstw społecznych, bo dla mnie cała niezależna od niej otoczka nie gra większej roli, to ja mam być głową rodziny i twardo trzymać się swojej drogi a nie mniej lub bardziej dziwni krewni drugiej połówki, ale to znowu dywagacja i tworzenie różnych hipotez) a może też być osoba o "jasnych przekonaniach, zainteresowaniach i bez specjalnych kompleksów" - dla mnie nie ma to znaczenia.
Z Twojego, Kael, postu wnioskuję, że masz mnie właśnie za taką szarą, zahukaną myszkę bez jasnych przekonań, zainteresowań i z poważnymi kompleksami, ale zacytuję siebie samego z pierwszego postu: "Mam ciekawe życie, staram się brać z życia znacznie więcej niż typowy rówiesnik". Nie znamy się Kael i ja Ciebie nie oceniam i Twoich zalet i wad, tak Ty zupełnie nie znasz mnie a myślę, że byłbyś zdziwiony bo rysujesz mój wizerunek jako taki rozchwiany emocjonalnie gimbus, który nie wie nic o świecie, życiu itp. ale może po prostu błędnie odczytałem Twoje posty? ;)
Jeszcze raz napiszę: mam wspaniałe hobby, pasje, zainteresowania, dobry zawód zdobyty poświęceniem i wytrwałością i uzyskany wieloma kursami, a w planach za kilka lat realizacja głównego celu życia zawodowego, jakim będzie przebranżowienie się by połączyć pasję z pracą, a w międzyczasie chcę wykonywać wiele innych wspaniałych, a wymagających wiele poświęcenia, czynności, mam twarde poglądy na wiele spraw, które potrafię uzasadnić i uważam, że osiągnąłem więcej niż typowy rówieśnik (ten fragment miał za zadanie zbić Twój, Kaelu, argument o tym, jakobym był jakąś szarą myszką bez poglądów) i uważam, że mógłbym być dobrą głową rodziny budując ją na silnym fundamencie, ale wracając do głównego tematu, jestem od zawsze sam, nie wiem jak mam się modlić, by coś się zmieniło a chyba tylko Bóg może tu zdziałać cuda a tak jak pisałem i pytałem - jak sobie radzić z wieczną samotnością, i czy ktoś wiecznie samotny gdy mając na przykład 35 lat znalazł drugą połówkę, umiał się odnaleźć w nowej rzeczywistości, czy przeszłość mu przesadnie ciążyła - m.in. te pytania zadałem w pierwszym poście licząc, że może ktoś zna, wie o kimś kto borykał się z takimi problemami a tymczasem wszyscy przysrali się (za przeproszeniem) do jednego akapitu, który dodałem jako w zasadzie potwierdzenie skuteczności modlitw i pytanie, dlaczego większość modlitw się spełnia a ta jedna największa prośba o miłość nie została i pewnie nie zostanie nigdy wysłuchana.
Nie da się wyedytować pierwszego tematu, bo usunąłbym ten fragment dodając odpowiednią adnotację dlaczego coś zostało wywalone, ale trudno, niech będzie.


Pn lip 20, 2015 16:45
Zobacz profil
Post Re: Życie w samotności? jak się z tego wyrwać?
Pewnie oboje blednie odczytujemy swoje posty, bo niby skad mamy wiedziec z kim piszemy?

A przeczytales moja odpowiedz?


Pn lip 20, 2015 17:02
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47
Posty: 12979
Post Re: Życie w samotności? jak się z tego wyrwać?
Czytałem nieco na wyrywki. Irytacja jest tu zrozumiała. Twoje pragnienie jest oczywiście naturalne i trudno się dziwić że patrzysz na sprawę już jako cud do wymodlenia. Z drugiej strony myślę że nie o modlitwę i cud tu chodzi. Owo irytujące "wyjście do ludzi" i wszelkie tego typu rady w gruncie rzeczy to najlepsze rady. Myślę że cała ekscytacja, radość, czy przygoda ze związkiem polega właśnie na tym że nawiązujemy sami ten kontakt. Nie umiem powiedzieć w jakim zakresie Bóg działa w takich sprawach. Wiele napisałeś, ale wyczuwam, być może błędnie, że gdzieś jest jednak jakiś problem, o którym nie napisałeś, lub sobie go nie uświadamiasz. Tego jednak nikt z nas tu nie zbada, bo nie wiemy nawet tego co wiesz Ty. Żadne rady też nie odniosą skutku. Wątpię aby sama modlitwa zastąpiła Ciebie i Twoją aktywność. Twoja samotność zdaje się wykraczać poza sferę bycia z kimś, bo musi to być bardzo skonkretyzowana osoba - taka która od pierwszego wejrzenia spodoba Ci się, będzie miała podobne doświadczenia i będzie wszystko z Tobą przeżywała. To nic złego, ale nie wiem na ile realnego w Twojej sytuacji. Na koniec tego postu chciałbym napisać że trochę źle patrzysz na siebie, jako jedynego samotnego w gronie znajomych. Może Twoi znajomi są wszyscy szczęśliwi w swoich związkach, ale to nie jest tak że oni złapali Pana Boga za nogi, a Ty tylko biedujesz. Wszystko się może zmienić, a tak naprawdę co się dzieje w ich relacjach i głowach nie wiesz. Być może wielu z nich jest równie nieszczęśliwszymi jak Ty. Oczekiwanie ideału, tak aby pozbyć się totalnie zazdrości, tęsknoty itp to może być powód dla którego patrzysz tam gdzie nie ma żadnej kandydatki.

_________________
Pozdrawiam
WIST


Pn lip 20, 2015 17:16
Zobacz profil
Post Re: Życie w samotności? jak się z tego wyrwać?
Dodam jeszcze, ze nie uwazam ciebie za szara myszke, ale mam wrazenie, ze szukasz dziewczyny jakos tak chaotycznie? Przeciez nie z kazda dobra znajoma musisz sie zenic?

No i czy zapytales Pana Boga o Jego plany co do twojej osoby? Czy tak sie uparles na malzenstwo, ze wolisz nie wiedziec, co Pan Bog o tym mysli? Jakby co, to polecam rekolekcje ignacjanskie.

A skuteczna modlitwa? To chyba tylko ta, ktora polecal sw Pawel
Cytuj:
Zawsze się radujcie, 17 nieustannie się módlcie! 18 W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was 1 Tes 5,16-18


Jesli rozpoznadz, ze malzenstwo to twoje powolanie, to zaubern j Bogu dziekowac za twoja zone.


Aha: w zony bez przeszlosci, przypomniala mi sie ksiazka Waltera Trobisza
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/53892/ko ... dziewczyne


Pn lip 20, 2015 17:26
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post Re: Życie w samotności? jak się z tego wyrwać?
O ile mi wiadomo psychologia i wiara sobie nie przeszkadzają. Łaska buduje na naturze. A problem wydaje mi się być z tej dziedziny.

Bóg dał nam rozum. Nie dla ozdoby, tylko dla używania. Jeśli ktoś uważa, że związek nie jest dobry /zgodny z Bożą wolą niech go zakończy. A nie zwala decyzję na Boga lub dowolne inne czynniki zewnętrzne (skąd wiesz, że to Bóg ten związek zakończył? bo stało się to po modlitwie, w bliskim związku czasowym? a jakby się nie skończył to co, trwałby w nim? może ożenił się bo Bóg tego nie przerwał, wbrew własnym odczuciom?)

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Pn lip 20, 2015 19:45
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz maja 12, 2011 15:12
Posty: 322
Post Re: Życie w samotności? jak się z tego wyrwać?
Przeczytałem wszystko i muszę przyznać, że podniosłeś mi ciśnienie tą całą narzekającą tyradą.
Strasznie dużo okrągłych zdań piszesz, ale mało w tym konkretów.

Co przykuło moje oko to najbardziej :

Cytuj:
Bodajże na tym forum widziałem też, że kilka dziewczyn pisało, że miało wielu chłopaków ale dalej to nie to: moje pytanie brzmi, czy Wy bierzecie partnerów z łapanki koło dworca centralnego czy każdego osobnika płci przeciwnej nazywacie swoją dziewczyną/chłopakiem? Dla mnie to nie mieści się w głowie jak można mieć po kilka dziewczyn/chłopaków i tak beztrosko do tego podchodzić.


Wyobraź sobie tak, to normalne! To normalne, że chłopacy/dziewczyny, mężczyźni/kobiety, którzy się lubią często zaczynają się mniej lub bardziej angażująco spotykać. I chodzą za rączkę, a nawet całują się! Takie zachowania wykazują już nawet co mniej nieśmiałe 11 latki. I to normalne, że w wielu przypadkach, po tygodniu, miesiącu, pół roku, euforia opada, czegoś brak, coś denerwuje i spotyka się kogoś następnego kogo lubimy bardziej. Tak, to normalne, można 'mieć' 10 takich osób zanim spotkasz Tę Właściwą. Dopóki Trzymanie Się Za Rękę to będzie dla Ciebie jakieś nabożne misterium no to nie wróżę znalezienia żony. Mimo 'dzisiejszych czasów' kobiety nadal jednak trochę oczekują, że je zdobędziesz. A w drugą stronę - jak kobieta Cie chwyci za rękę to też nie myl tego z oświadczynami i planami budowy domu jednorodzinnego..

Widzę, że ciągle modlić się jest Tobie bardzo łatwo, a jak wychodzisz ze swojej strefy komfortu odnośnie relacji z płcią przeciwną?

To mam kilka pytań:
- w jaki sposób próbowałeś się zbliżać to dziewczyn które choćby zaczynałeś lubić?
- naprawdę nie miałeś nigdy ochoty złapać za rękę, przytulić, pogładzić po włosach żadnej kobiety którą lubiłeś?

Cytuj:
Czy ktoś, kto był wiecznym samotnikiem, albo zna kogoś takiego, wie, jak poradzić sobie ze świadomością, że ta jedyna (jeżeli już się znajdzie) miała kogoś wcześniej, kogo kochała itp? Dla mnie to będzie na pewno smutne i będę zazdrosny, że ja spędziłem tyle lat samemu a druga połówka ma jakieś doświadczenie. Będzie mi smutno gdy wspomni o całowaniu czy seksie - ciężko będzie mi zaakceptować nierówną liczbę partnerów seksualnych a że trafię na dziewicę nie liczę, prędzej wygram w totka 2 razy pod rząd. Pewnie pojawią się głosy: -miłość nie toleruje zazdrości, dorośnij - albo inne bzdury, ale popatrzcie na siebie, sami doskonali nie jesteście a jednak jesteście w związkach.


Bzdurne to jest ostatnie zdanie które napisałeś, bo nie ma sensu w relacji do reszty.
Będziesz przelewał frustracje z powodu swojej swego rodzaju nieudolności w relacjach z płcią przeciwną dusząc w sobie zazdrość o coś czego już dawno nie ma?
Otóż wiedz np. ze ja jestem świadom, że moja żona miała więcej doświadczeń różnego rodzaju niż ja? Znam to wszystko ze szczegółami i co? I NIC.
Mam też dobrą znajomą, która zachowała dziewictwo do ślubu, ale miała kilku chłopaków, którzy mieli kiedyś inne partnerki seksualne. I co? I też - NIC. Nie miało to dla niej znaczenia.
Gdyby moja dziewczyna robiła mi wyrzuty o jakieś byłe doświadczenia to rozstałbym się z nią, bo to niezrównoważone.
Powiem Ci jeszce więcej : ja się nadal spotykam czasem na kawę/piwo z byłymi dziewczynami, a moja żona o tym wie. A ona miewa kontakt ze swoimi byłymi miłościami. I co? I NIC. SZOK, co?


Piszesz też o tym jaki to jesteś nieprzeciętny, jaką robisz karierę itp, dobra, konkrety? Jakie to super hobby, na które dziewczyny lecą jak muchy, ale Tobie, oh, żadna nie podoba się i nawet nie chcesz chwycić za rękę, dać kwiatka?:)


Pn lip 20, 2015 19:46
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 99 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5 ... 7  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL