Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz mar 28, 2024 15:32



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 10 ] 
 Poszukiwanie woli Bożej - a wolna wola 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Cz paź 22, 2015 7:02
Posty: 2
Post Poszukiwanie woli Bożej - a wolna wola
Witam,

Dobry artykuł o szukaniu woli Bożej:
http://www.nonpossumus.pl/biblioteka/ja … na/102.php

tendencja w naszym umyśle jest taka - fatum - wola Boża jest raz dana i musimy ją wybrać
wola Boża jest niepoznana nie da jej się znaleźć

Są to dwa greckie podejścia, które funkcjonują w naszym społeczeństwie. Są to negatywne podejścia, nieprawdziwe.

Wola Boża - to co jest miłe Bogu, to jest to czego pragniemy a co jest miłe Bogu, np. wypełnianie jego przykazań, czynienie czegoś dobrego w życiu.

Bóg zostawia nam wolność wyboru drogi życia. Cieszy się z naszych wyborów. Pragnie naszego szczęścia w każdym momencie naszego życia. Nigdy nie można wątpić że decyzje które się podjęło są słuszne. Zawsze trzeba ufać Jezusowi że dobrze się wybrało. Trzeba jednak zawsze sprawdzić dane seminarium i zakon czy ma się wystarczająco dużo sił psychicznych i fizycznych i intelektualnych żeby podołać wyzwaniu.

Moje krótkie świadectwo:
Jak byłem w szkole średniej myślałem o kapłaństwie. Zdecydowałem się na zakon. Przed wstąpieniem trzymały mnie mocne wątpliwości czy mam powołanie czy nie. Przy tym mocno się bałem. Te myśli krążyły we mnie jak bumerang przez te lata. Straszne uczucie psychiczne. Zakręciłem się. Przełożeni patrzyli na mnie dosyć krzywo. Nie robiłem dobrego wrażenia na nich. Koledzy też na mnie patrzyli krzywo. Dużo się modliłem, pytałem co Jezus chce ode mnie. Zaczęły się trudności w zakonie. Po jakimś czasie odszedłem. Moim problem był fakt że nie umiałem zaufać Bogu i oddać Mu całkowicie swojego życia. Później żyłem trochę po swojemu, omijając po części charyzmat zakonu. Jak przełożeni zauważyli moje niedociągnięcia, to szybko je pozbierali i mieli powody dla których mnie wyrzucono. Nie były to jakieś wielkie przewinienia. Szczególnie śluby ubóstwa i posłuszeństwa były dla mnie trudne. Nie dobrałem dobrze zakonu do swojego charakteru.

To że się pojedzie na rekolekcje do zakonników i mając 16 lat powie się - ale fajnie, zostaje, i idziesz przez życie później z taką myślą, wstępujesz do zakonu i okazuje się, że dużo osób kombinuje jak obejść śluby posłuszeństwa i ubóstwa. Też próbujesz ale cię łapią że dostałeś laptop, komórkę, masz swoje pieniądze, czy konto bankowe i się zaczyna. Dużo osób przez to musiało odejść z zakonu. Z czystością raczej jest ok. W seminarium nie ma z tym problemu - po prostu masz swoją własność ale z umiarem. Nie jeździsz mercedesem tylko 10 letnim fordem. Wszystko gra.

Chciałem uwrażliwić wszystkich poszukujących swojej drogi w życiu że jak ma się 16, 17 lat to zbyt dużo nie wie się o życiu. Lepiej życiowe decyzje podejmować po 24 czy 25 roku życia.

Zawsze trzeba pamiętać że to kościół powszechny - przełożeni decydują czy kogoś dopuścić do święceń kapłańskich. Człowiek tylko może chcieć a tak na prawdę droga do życia zakonnego czy kapłańskiego to w jakimś sensie wielkie życiowe ryzyko - może się udać może się nie udać. Jest dużo kandydatów, wielu opada, niektórzy się podnoszą do życia po odejściu, niektórzy nie. Trzeba mocno się znać czy da się radę w życiu.

Jednak zawsze trzeba pamiętać że samotność jest najtrudniejsza. Niemożność odezwania się do kogoś, wikarówka gdzieś na wsi z dala od rodziny, to zawsze jest trud. Człowiek jest powołany do relacji z innym człowiekiem. Trzeba pamiętać o tych chwilach trudnych, kiedy przyjdą, czy jest się wystarczająco silnym żeby im podołać.

Nie można szukać dziewczyny na boku bo wtedy cały sens kapłaństwa mija w naszym Kościele Katolickim. Jest celibat. Wystąpienie przeciwko niemu jest ciężkim grzechem. Grzechy nieczystości powodują piekielne skutki w życiu człowieka. Owszem jest dyspensa po suspensie jednak po co iść do seminarium żeby z niego odchodzić dla kobiety?

Wielu księży ma kobiety na boku ale czy myślą co będzie po śmierci? Tyle kar i win nazbierali poprzednicy ich i teraz siedzą w czyśćcu lub w piekle. Warto?

Lepiej założyć rodzinę i być ojcem i mężem a nie byłym księdzem z sakramentem święceń kapłańskich. Później całe życie ma się zranienie w sercu i w duszy.

Najprostszą drogą do kapłaństwa jest seminarium, zakon jest sam sobie bardzo trudny. Seminarium daje jeszcze oparcie w rodzinie, jest się blisko niej a zakon wysyła człowieka na koniec Polski i tak przerzuca go z miejsca na miejsce. Nie ma nic - ani pieniędzy ani samochodu. Wszystko musi oddać zakonowi nawet mieszkanie jak zostanie jedynym właściciel po śmierci wszystkich członków rodziny. Jak już się jest księdzem, zawsze można wsiąść w samochód i pojechać do rodziny, takiej jaka ona jest, idealnej lub mniej idealnej. Ale to jest zawsze rodzina.

Zakon - od samego początku chcą zmienić człowieka wewnętrznie, jest niby dobrowolna ale przymuszona terapia psychologiczna - co dwa, trzy tygodnie spotykasz się z kierownikiem, przełożonym i oczekuje że wszystko mu powiesz co czujesz, co myślisz w życiu. Jest narzucanie własnego zdania, niedopasowanie formacji do danej osoby. Nie każdy nadaje się na tego typu rozmowy. Seminarium daje możliwość rozładowania napięcia -wychodzisz do rodziców, rozmawiasz z nimi. W zakonie cały czas jesteś w murach. Często kawał Polski od domu i nie masz komu powiedzieć co czujesz. Nie ma kogoś kto by cię wsparł.

Warto się zastanowić mocno czy dany charyzmat zakonu czy seminarium jest tym jedynym w życiu, na który całkowicie się człowiek decyduje. Wiele odejść z zakonu czy seminarium, czy z życia kapłańskiego wynika właśnie z niedobrania charyzmatu zgromadzenia do charakteru człowieka.

Czasu nie cofnę, przeżywam teraz trudny okres w życiu choć parę lat nie jestem już w zakonie. Mogę jedynie ostrzec.

Jak idziesz do zakonu czy seminarium to idź z myślą, że na całe życie i nie chciej nigdy wrócić. Rób tak jak każą i bądź zawsze posłuszny. Później jak się wraca do normalnego życia to już te życie nigdy nie będzie normalne. Zawsze jest się byłym klerykiem, zakonnikiem czy księdzem.

Lepiej wstąpić do własnej diecezji od razu - po odejściu z innego zakonu czy seminarium, nie przyjmują do macierzystych diecezji.

Druga kwestia to nie można wątpić że się nie ma powołania do kapłaństwa. Trzeba założyć że jeśli w szkole średniej człowiek czuł chęć bycia księdzem to trzeba to przyjąć jako zaproszenie od Jezusa. Jest to wiara i ufność że wszystko będzie dobrze. Nie można się zastanawiać czy wybrało się dobry czy zły zakon, czy seminarium, trzeba być wiernym do końca. Nie można wątpić bo przełożeni chcą mieć kandydatów pewnych, o dobrej opinii, stabilnych psychicznie. Polecam link.

http://nowezycie.archidiecezja.wroc.pl/ … 05/11.html

Dzisiaj wiadomo jak wygląda życie - jest mocno niestabilne i bardzo zmienne. Rodziny są niestabilne, praca jest dorywcza, jest dużo nerwów, to wszystko wpływa na młodego człowieka. Brak tej stabilności w życiu powoduje że ludzie się wahają, że nie wiedzą czy dobrze wybrali, później to mówią przełożonym i wtedy jest już klops.

Nigdy nie można okazać słabości w seminarium czy w zakonie. Trzeba iść przez życie z ufnością. Wiele rzeczy dopiero z czasem się rozwiązuje. Jeśli udało się zdać maturę, uda się zdać egzaminy, jeśli udało się wytrwać 2,3 lata w seminarium, nie można bać się przyjąć święceń.

Jednak zawsze są te niepewność, lęk, strach. To jest normalna reakcja u 20 latka. Stabilność psychiczną osiąga się w wieku około 26 lat lub wzwyż. Wtedy w życiu wiadomo bardzo dużo.

Nie można patrzeć na innych, co inni robią w życiu w tym momencie, patrzeć na kolegów czy koleżanki czy mają rodziny czy dom, czy dzieci. Nie ma to znaczenia. Masz swoje życie, skup się na nim, na Jezusie. Chciej zawsze pomagać innym ludziom, nie patrz na swoje słabości. Nie koncentruj się na swoim ego, patrz na Jezusa.

Wybory kosztują w życiu bardzo dużo. Niemożność posiadania rodziny i dzieci zawsze będzie boleć. Jednak lepiej być bliżej rodziny niż jej dalej. Zakon sam często mówi że trzeba ograniczać kontakty z rodziną. Przeżywałem to, brałem na klatę, jednak jak odszedłem z zakonu, niektórzy członkowie mojej rodziny już nie żyli, straciłem po ludzku czas możności spotkania się z nimi. Był to wielki ból. Do momentu jak żyli, wspierali mnie w powołaniu, w momencie gdy ich zabrakło, zabrakło i mi chęci starania się dalej, pójścia do innego seminarium bo myślałem że już nie dam rady. Że jak raz mi podziękowali to następnym razem mi również podziękują.

Skończyłem studia. Zacząłem pracę. Siedzenie przed komputerem 12 godzin, nerwica, codzienne gonienie do korporacji, klimatyzacja, brak świeżego powietrza, później dom, brakuje sił na życie. Człowiek jest młody a czuje się jakby już kładł się do grobu.

Jednak zranienia zostały. Modlę się o uzdrowienie, jednak jest bardzo trudno. Nie mówię że trzeba uciekać od życia, od normalności w seminarium, tylko człowiek po tych 4,6 latach w zakonie jest już inną osobą. Jest to piętno na całe życie.

Życzę wszystkim dobrych wyborów w życiu, pamiętajcie, Jezus zawsze jest z Wami żeby Wam pomagać, polecam się modlitwie.

Polecam również świadectwo chłopaka w podobnej sytuacji:
http://powolaniowapomoc.p2a.pl/viewtopic.php?id=5240


Cz paź 22, 2015 7:04
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz paź 22, 2015 7:02
Posty: 2
Post Re: Poszukiwanie woli Bożej - a wolna wola
Odnośnie mojego życia z jezuitami jest taki problem że formacja trwa aż do 12 lat. Jest to ogromny szmat czasu.

19 latkowi z wielkimi radościami na samym początku drogi duchowej trudno sobie wyobrazić ten szmat czasu przed sobą.

Zakon jest bardzo trudny. Bardziej polecam po prostu seminarium. Jest o wiele bardziej mniej stresujące - można wyjść co tydzień do domu, wakacje spędza się poza seminarium a po święceniach kapłańskich masz własne życie.

Moje życie generalnie jest już do niczego. Nabawiłem się silnej nerwicy w zakonie. Straciłem wiarę w siebie. Przeleciały mi najpiękniejsze momenty mojego życia. Myślałem że będę zakonnikiem, powiedziano mi że się nie nadaję. Niby jestem już tak długo poza zakonem, ciągle nim żyję. Jak mam więcej czasu to strasznie to przeżywam. Myśli wracają. Chciałbym już o tym nie myśleć a one ciągle wracają.

Problem zakonu polega na zamknięciu ludzi na świat. Szczególnie na rodzinę. Rodziny bardzo to przeżywają że nie mogą się spotkać z synami. Jak człowiek się spotyka za dużo z rodziną to wtedy się słyszy że za dużo się czasu spędziło z rodziną. Koszmar.

Moje refleksje. Ktoś kto ma 19 lat i wstępuje do zakonu to musi sobie zdawać z wielu rzeczy:
1. Pierwsze 2 lata to jest ciągłe opowiadanie o osobie, o swojej rodzinie, pisanie życiorysów, rekolekcje miesięczne w milczeniu, rygor dnia od 6 do 22 godziny, nie możność spotkania się z rodziną co tydzień lub dłużej. Można zaprosić rodzinę jedynie co pół roku.
Formacja bardziej jest skierowana na zmianę człowieka, na sam zakon, niż na kapłaństwo. Kapłaństwo jest tematem bardzo odległym. Praktycznie się o nim nie mówiło w nowicjacie.

Zakon izoluje ludzi od rodziny, mówi że nie trzeba się uczyć odchodzić od rodziny do życia zakonnego.

2. 3 lata filozofii - Kraków, normalne studia ze świeckimi, słaba formacja duchowa - rano msza św, co 2 dni punkta wieczorem. Praktycznie na filozofii jak się samemu człowiek nie modli to można stracić wiarę. Studia są bardzo słabe, na niskim poziomie.

3. 2 lata praktyki - generalnie jest problem ze wspólnotami jezuitów w Polsce, są bardzo wyalienowane. Ojcowie siedzą po swoich pokojach, rozmawiają ze sobą głównie na posiłkach, rzadko spotykają się na rekreacjach wieczorem. Raczej duch wspólnoty obumiera w tym zgromadzeniu w Polsce.

4. Teologia - jak ktoś już doszedł do tego miejsca to nauczył się "kombinować". Niektórzy tak robią - własne pieniądzem własny świat, umiejętność lawirowania między przełożonymi a obowiązkami. Co innego się mówi przełożonym a co innego się robi w realu.

Zakon ma podejście bardzo wybiórcze do ludzi - zostają tylko najsilniejsi, najbardziej zmotywowani, ci słabsi prędzej czy później odpadną na drodze zakonnej. Albo zgubi ich samotność, nuda, wyśmiewanie innych współbraci, obgadywanie, donoszenie do przełożonych.

Wiele osób sobie nie poradziło po wystąpieniu z zakonu. Jeden współbrat popełnił samobójstwo - brat zakonny. Inny kleryk też się zabił. Wiele osób nie może się odnaleźć po odejściu z zakonu w normalnym świecie.

Najtrudniejsze są modlitwy myślne - codziennie 1 godzina rozmyślania. Jak rozróżnić na modlitwie zaproszenie Boga od zmysłów, marzeń, pragnień, własnych myśli? Jest to wielki problem. Jest wielką sztuką umieć się modlić.


Pt paź 23, 2015 6:34
Zobacz profil
Post Re: Poszukiwanie woli Bożej - a wolna wola
Czyli byles u jezuitow?
Dziwi mnie nieco, ze nie bylo formacji duchowej, bo akurat jezuici z ich Cwiczeniami duchowymi sw Ignacego maja dobre narzedzie formacji. Sw Teresa (i jej problemy z modlitwa myslna) tez nie powinna byc obca.

Moge co najwyzej przypuszczac, ze poniewaz jezuici, to w praktyce troche "wolni strzelcy" i nie zycie wspolnotowe jest tam najwazniejsze, ale wlasnie solidna i indywidualna formacja intelektualna, mogli w Polsce nieco zagubic ten wspolnotowy wymiar zakonu. Albo potraktowali swoich adeptow jak ludzi dojrzalych i nie zauwazyli, ze obecne mlode pokolenia ma duze problemy z dojrzaloscia, wyborami, a nauka religii w szkole nie daje zadnej formacji duchowej.

Dobrze, ze wymieniasz to wszystko, co przy wyborze zycia zakonnego jest istotne.
Smutne, ze dowiedziales sie o tym dopiero dlugo po wstapieniu do zakonu. Podstawy powinny byc znane zanim do zakonu ktos wstapi.


Pt paź 23, 2015 7:01
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 03, 2015 12:30
Posty: 2000
Post Re: Poszukiwanie woli Bożej - a wolna wola
Cytuj:
Jak byłem w szkole średniej myślałem o kapłaństwie. Zdecydowałem się na zakon

Dlaczego zakon a nie seminarium? Co było motywacją do wyboru takiego, a nie innego zakonu?

Cytuj:
To że się pojedzie na rekolekcje do zakonników i mając 16 lat powie się - ale fajnie, zostaje, i idziesz przez życie później z taką myślą,

Sporo ludzi jeździ na rekolekcje. Kryterium "fajności" świadczy o pewnej niedojrzałości, jeżeli człowiek nie robi nic w kierunku dogłębnego poznania obiektu swojej fascynacji.

Cytuj:
okazuje się, że dużo osób kombinuje jak obejść śluby posłuszeństwa i ubóstwa. Też próbujesz

Wszędzie gdzie pójdziemy, zetkniemy się z różnymi ludźmi. Ważne jest by określić, po co gdzieś jesteśmy, czego oczekujemy i czego szukamy. Pokusy zawsze będą się pojawiały, a wybieranie na autorytety życiowe ludzi, którzy oszukują by osiągnąć swoje cele, świadczy o zgubieniu własnej tożsamości, bowiem idąc za swoim powołaniem, człowiek chce się uczyć od najlepszych, aby jak najlepiej wykorzystać swój potencjał. Łatwo ten skarb zaprzepaścić stawiając własne słabości ponad pracę nad sobą.

Cytuj:
Chciałem uwrażliwić wszystkich poszukujących swojej drogi w życiu że jak ma się 16, 17 lat to zbyt dużo nie wie się o życiu. Lepiej życiowe decyzje podejmować po 24 czy 25 roku życia.

Życia uczymy się nieustannie, gdy wyciągamy wnioski na podstawie własnych porażek i sukcesów. I tak, mamy odpowiedzialnych 15-latków i nierozgarniętych 50-latków, którzy pomimo piątego krzyżyka na karku, nie wiedzą czego chcą od życia, popełniający błąd za błędem. Dojrzałość to nie wiek, to stan umysłu.

Cytuj:
Człowiek tylko może chcieć a tak na prawdę droga do życia zakonnego czy kapłańskiego to w jakimś sensie wielkie życiowe ryzyko - może się udać może się nie udać. Jest dużo kandydatów, wielu opada, niektórzy się podnoszą do życia po odejściu, niektórzy nie. Trzeba mocno się znać czy da się radę w życiu.

Każdy wybór ścieżki zawodowej, jak i założenie biznesu wiąże się z wielkim ryzykiem. Zawsze ktoś odnosi porażkę, a ktoś inny sukces. Jedni się załamują, inni uczą się na błędach. Takie jest życie.

Cytuj:
Jednak zawsze trzeba pamiętać że samotność jest najtrudniejsza. Niemożność odezwania się do kogoś, wikarówka gdzieś na wsi z dala od rodziny, to zawsze jest trud. Człowiek jest powołany do relacji z innym człowiekiem. Trzeba pamiętać o tych chwilach trudnych, kiedy przyjdą, czy jest się wystarczająco silnym żeby im podołać.

Na wsi też są ludzie. Kościół się tam sam nie postawił ;). W maleńkiej wsi posługiwał Ojciec Pio i J.M. Vianney.

Cytuj:
Zakon - od samego początku chcą zmienić człowieka wewnętrznie, jest niby dobrowolna ale przymuszona terapia psychologiczna co dwa, trzy tygodnie spotykasz się z kierownikiem, przełożonym i oczekuje że wszystko mu powiesz co czujesz, co myślisz w życiu(...)Nie każdy nadaje się na tego typu rozmowy. (...) Często kawał Polski od domu i nie masz komu powiedzieć co czujesz. Nie ma kogoś kto by cię wsparł.

W pewnym momencie trzeba odciąć pępowinę i zacząć żyć wśród innych ludzi. Taka terapia przygotowuje człowieka właściwej postawy w przyszłej pracy zakonnej, gdzie trzeba wyrobić w sobie pewną odporność psychiczną, aby w zetknięciu z różnymi problemami ludzi być w stanie im pomóc. Jeżeli sam zakonnik nie radzi sobie z własną psychiką, to jak ma pomagać innym, wskazując im na złe postawy wyniesione z domu, złe relacje z rodzicami itp. ?

Cytuj:
Myślałem że będę zakonnikiem, powiedziano mi że się nie nadaję.

Wymieniłeś swoje problemy, które były przeszkodą w tym kierunku. Może na początku oszukiwałeś sam siebie, że "jakoś to będzie", ale koniec końców, naprawianie świata zaczyna się od siebie.

Cytuj:
Zakon ma podejście bardzo wybiórcze do ludzi - zostają tylko najsilniejsi, najbardziej zmotywowani, ci słabsi prędzej czy później odpadną na drodze zakonnej. Albo zgubi ich samotność, nuda, wyśmiewanie innych współbraci, obgadywanie, donoszenie do przełożonych.

Tak jest wszędzie, nie tylko w zakonie. Jeśli ktoś ma powołanie i zamierza realizować się na tym polu, znajdzie w sobie taką siłę, aby pomimo słabości, licznych przeszkód i trudności osiągnąć swój cel. Faustyna jest najlepszym dowodem na to, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.

Cytuj:
Jeden współbrat popełnił samobójstwo - brat zakonny. Inny kleryk też się zabił. Wiele osób nie może się odnaleźć po odejściu z zakonu w normalnym świecie.

Myśli samobójcze pojawiają się na długo przed podjęciem decyzji o szarpnięciu się na własne życie. To byli ludzie z głębokimi problemami. Może zamiast zmierzyć się z problemami idąc do psychiatry, chcieli od nich uciec do zakonu? Przewodnictwo duchowe to wielka odpowiedzialność nad setkami ludzi, wśród których wielu ma problemy psychiczne, różne choroby, a także słabości. Czy ktoś chwiejny emocjonalnie, kto sam ma w sobie wiele blokad, które próbuje zepchnąć głęboko do podświadomości, kto miewa myśli samobójcze...byłby dobrym przewodnikiem?

_________________
Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost - Bóg. 1 Kor 3, 7


Pt paź 23, 2015 17:39
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N wrz 06, 2015 10:22
Posty: 630
Post Re: Poszukiwanie woli Bożej - a wolna wola
Modlitwa różańcowa jest ratunkiem dla wielu osób, które nie potrafią się modlić i mają różne problemy, włącznie z myślami samobójczymi, które pochodzą od złego. Pan Bóg kocha człowieka zawsze, trzeba o tym pamiętać.
Jeśli ktoś czasami ma takie myśli to może mieć też większe problemy natury duchowej, które powinien poruszyć z kapłanem egzorcystą.

_________________
Warto zerknąć: Egzorcyzmy | Mamre | Różaniec | Modlitwy i życiorysy świętych | Życie wieczne


So paź 24, 2015 20:09
Zobacz profil
Post Re: Poszukiwanie woli Bożej - a wolna wola
stefaniobatory napisał(a):

Najtrudniejsze są modlitwy myślne - codziennie 1 godzina rozmyślania. Jak rozróżnić na modlitwie zaproszenie Boga od zmysłów, marzeń, pragnień, własnych myśli? Jest to wielki problem. Jest wielką sztuką umieć się modlić.


Ja również próbuję i pragnę posiąść tę sztukę, czy odkryć jej tajemnice. :)

Zauważam na przykład, że intensywne emocjonalne odczuwanie wiary powoduje wręcz automatycznie, że zaczynam mówić do Boga, tak jakby stanął przede mną i spojrzał mi w oczy .. Ale istnieje też odwrotna zależność - gdy rozmyślam o różnych sprawach, które mnie obciążaja lub po prostu zajmują i wyobrażę sobie, że Bog jest przy tym moim słuchaczem, zaczynam kierować je do Niego i słyszeć Jego odpowiedzi, przez co zamieniają się one coraz bardziej w modlitwę.

Dlatego powiedziałabym tak ogólnie, że modlitwą jest wszystko so robimy, myślimy, czujemy, jeżeli bierze w tym udział Bóg, jeżeli pozwalamy mu na to.

Może tego rodzaju świadoma, we wszystkim obecna modlitwa mogłaby ci nieco zrównoważyć lub zastapić to, co staciłeś po opuszczeniu zakonu i czego ci w obecnym, "jalowym" codziennym życiu tak boleśnie brakuje? Może stałaby sie mostem miedzy tym co było i jest? Może właśnie budowanie takiego mostu jest nie tylko koniecznością, ale i twoim powołaniem ..?


N paź 25, 2015 13:18
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lut 13, 2015 14:38
Posty: 624
Post Re: Poszukiwanie woli Bożej - a wolna wola
Według mnie wszyscy mamy tylko jedno powołanie. Tym powołaniem jest zbawić się od szatana i być w jedności z Bogiem. W praktyce polega to na całkowitym przyjęciu daru i laski pojednania. A w następnej kolejności dawania go innym. Nie jest to łatwe. Zwykle mamy ukryte przed świadomym umysłem nasze bariery w postaci chęci obwiniania braci. Jeżeli słowa : "odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom" sprawiają nam problem to potrzebujemy pomocy Ducha św. Wprawdzie nawet modląc się o pomoc do świętych Duch św ich wspomaga i nie ma znaczenia jaka wyższą siłę prosimy o pomoc jednak to właśnie nasza bezsilność jest tym punktem, który mówi, że chce pomocy i rozumiem swoją bezradność wypływającą z tych barier postawionych Bogu. W tym sensie to właśnie bliźni jest naszym barometrem a nawet więcej lustrem w którym widzę swoje odbicie kim jestem. Tą jedność , która ma być w Chrystusie. Tą prawdą o mnie tu na ziemi , która jest ukryta przed moim świadomym umysłem. To przeglądanie się w takim lustrze w tak bardzo zagonionym świecie chce pokazywać moje odbicie jako nieustannie wymagające naprawy. Ten wizerunek zniechęca i domaga sie aby zaprzestać syzyfowej pracy. Jednak nic bardziej mylnego Duch św bardzo się raduje gdy chcemy zmieniać i pomagac w zmianie tego wizerunku na lepszy. bo potrzebuje tylko naszej małej chęci aby prosić za tych , którzy już nawet nie wierzą w swój lepszy wizerunek. A on jest na wyciągnięcie ręki o ile ktoś w jego imieniu poprosi o pomoc. Bo Bog, który wszystkich uczynił jednym duchem, dał każdemu z nas moc modlitwy i zmiany decyzji względem swojego i brata wizerunku. Co potwierdza ewangelia
Wiara kobiety kananejskiej8


21 Potem Jezus odszedł stamtąd i podążył w stronę Tyru i Sydonu. 22 A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych okolic, wołała: «Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha». 23 Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem. Na to podeszli Jego uczniowie i prosili Go: «Odpraw ją, bo krzyczy za nami!» 24 Lecz On odpowiedział: «Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela»9. 25 A ona przyszła, upadła przed Nim i prosiła: «Panie, dopomóż mi!» 26 On jednak odparł: «Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom». 27 A ona odrzekła: «Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołów ich panów». 28 Wtedy Jezus jej odpowiedział: «O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» Od tej chwili jej córka była zdrowa.
(Ew. Mateusza 15:21-28, Biblia Tysiąclecia)
Mało piszesz o pragnieniach swojego serca a to właśnie one są odczytywane przez Ducha św. No a przeciwności są zawsze i jeżeli ich ni pomijamy rezygnując z tego co jest naszym powołaniem stajemy się nieszczęśliwi. Bo tylko wypełnienie Bożej woli daje nam szczęście. Bo to nie jest tak iż jesteśmy do niej zmuszani. Ponieważ w prawdzie wola dzieci Boga i Ojca jest taka sama. Tylko przeciwstawienie sie światu powoduje , że możemy przybliżyć się do Jego woli.

_________________
[color=#BF00FF]Szukaj Prawdy a Prawda cię wyzwoli.[/color]


Cz paź 29, 2015 21:33
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lut 04, 2014 17:11
Posty: 3
Post Re: Poszukiwanie woli Bożej - a wolna wola
A ludzie świeccy - jak mają rozpoznać wolę Bożą?


Śr sty 24, 2018 18:57
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lut 13, 2015 14:38
Posty: 624
Post Re: Poszukiwanie woli Bożej - a wolna wola
Wola Boża dla wszystkich jest taka sama! Kochaj Boga Ojca za to ,że jest twoim Ojcem. A każdego brata, bo jest tym samym co ty dosłownie kochaj bliźniego swego jak siebie samego. Z powodu utożsamienia się z odrębnym ciałem inne ciało uznaję za kogoś drugiego. A przez to pozwalam sobie wierzyć, że może byś kimś innym rozumować inaczej oraz nie móc się porozumieć co jest podstawą komunii czyli jedności umysłu.
Reasumując to co obserwujemy w innych jest nieprawdziwym obrazem Syna Boga. A gdy nieprawdziwym to nasze z nim relacje podlegają błędnym decyzjom. Z tego powodu pomoc Ducha św jest całkowicie niezbędna. Jednak ta pomoc nie będzie możliwa gdy uznam ,że widzę prawdę i Duch św nic minie musi pokazywać lub gdy będę się lękać Jego odpowiedzi.

_________________
[color=#BF00FF]Szukaj Prawdy a Prawda cię wyzwoli.[/color]


Pt paź 12, 2018 22:13
Zobacz profil
Post Re: Poszukiwanie woli Bożej - a wolna wola
@ stefaniabatory

A Coś ty myślał? Synek Mamusi? Facet? Zastanów się czy to powołanie? Czy bezpieczna przystań?
Jeśli chodzi o modlitwę myślną to też uważam, że Jezuici polegli. Chyba, że nie wiedzą już o co CHODZIŁO Ignace my I nie potrafią tego przekazać. Mam złe doświadczenie z rekolekcji Ignacjańskich. Myślałam, że pokażą techniki medytacji a było wielkie nic. Porażka. Zmarnowany czas I pieniądze.
W życiu I modlitwie zasada jest jedna. Wyluzuj.
Wola Boga zgadza się najczęściej z twoimi zaintetesoeanuami I tym do czego cię ciągnie. Jam nie w zkonie to gdzie indziej. Nie marnuj czasu na analizy. Marnuj Czas na zainteresowania.
Nie ma wspólnoty we wspólnocie? Zakłamanie I kombinowanie w zakonie? Witaj w życiu. Tylko, Że jako cywil musisz myśleć o kasie a w zakonie masz wszystko. Podane. Grunt to motywacja życia tu albo tu.

Jeśli chcesz się bawić z chłoakami po zajęciach a oni się zamykają w pokojach to ty też się zamknij. Masz okazję poćwuczyć rozmowę z tym który cię zatrudnia. I o ile się nie mylę to dla niego tam. Jesteś. Jak nie potrafisz spędzać Czas na formacji z szefem I nie wiesz jak z Jim gadać to jak chcesz dla niego pracować?

Trochę wyglądasz na maminsynka, którego trza czymać za rączkę I chusiać na kolankach.


Śr paź 21, 2020 20:36
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 10 ] 

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL