Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz mar 28, 2024 16:15



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 45 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona
 Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): N lut 07, 2016 8:18
Posty: 51
Post Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
Piszę, bo mam problem i może mi ktoś coś poradzi. Rozeznałam u siebie powołanie do życia w samotności, ale jestem niezaradna życiowo, nieśmiała, zamknięta w sobie, wycofana, z trudem nawiązuję relacje z innymi ludźmi. W dodatku mieszkam na wsi, nie mam pracy, żeby znaleźć jakąś pracę muszę wyjechać do większego miasta, wynająć mieszkanie, ale boję się mieszkać sama w obcym mieście. Boję się podjąć jakiejkolwiek pracy, bo się boję, że sobie nie poradzę i że będę wykorzystywana przez innych pracowników. Wiadomo jak to dzisiaj jest. Tylko wyzysk ludzi. Poza tym nie wiem czy będę miała jakąś emeryturę na starość, a na pomoc ze strony swojej rodziny nie będę mogła za bardzo liczyć. Zastanawiam się nad tym, żeby wybrać małżeństwo albo zakon. Tam byłoby mi łatwiej. Czy ktoś był w podobnej sytuacji do mojej? Czy ktoś miał powołanie do życia w samotności, ale wybrał małżeństwo albo zakon, ze strachu, że sobie nie poradzi? Proszę o jakąś radę. :?:


N lut 07, 2016 9:14
Zobacz profil
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
maddie napisał(a):
Zastanawiam się nad tym, żeby wybrać małżeństwo albo zakon. Tam byłoby mi łatwiej.

A skąd wiesz, że łatwiej?
Dlaczego małżeństwo jest wg Ciebie prostsze?
A zakon? Dlaczego uważasz, że byłoby Ci łatwiej w zakonie?

Myślę, że sama o tym dobrze wiesz i czujesz pod skórą. To co może Ci pomóc, to raczej praca nad sobą (może z czyjąś pomocą), a nie uciekanie.

Masz koło siebie kogoś, kto Cię wspiera?


N lut 07, 2016 12:38

Dołączył(a): N lut 07, 2016 8:18
Posty: 51
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
Nie mam nikogo kto by mnie wspierał. Jestem sama ze swoimi problemami.


N lut 07, 2016 13:32
Zobacz profil

Dołączył(a): N lut 07, 2016 8:18
Posty: 51
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
FranF napisał(a):
Dlaczego małżeństwo jest wg Ciebie prostsze?
A zakon? Dlaczego uważasz, że byłoby Ci łatwiej w zakonie?


Bo w małżeństwie ma się wsparcie drugiej osoby i finansowe i emocjonalne, w zakonie tak samo. A w samotności będę sama ze wszystkimi problemami. :cry:


N lut 07, 2016 13:52
Zobacz profil
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 03, 2015 12:30
Posty: 2000
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
maddie napisał(a):
Bo w małżeństwie ma się wsparcie drugiej osoby i finansowe i emocjonalne, w zakonie tak samo. A w samotności będę sama ze wszystkimi problemami.

Zakon jednak jest bardziej pewny niż małżeństwo. Wraz z zawarciem małżeństwa nie dostajemy gwarancji, że ta osoba będzie przy nas trwała do śmierci. Może nas zostawić, gdy pojawią się trudności, może narobić długów bez naszej wiedzy, może wreszcie nas wykorzystywać, bądź wpaść w uzależnienie i znęcać się zarówno psychicznie jak i fizycznie. Może wreszcie zachorować bądź ulec nieszczęśliwemu wypadkowi, a wtedy to na Ciebie spadnie ciężar utrzymania rodziny i opieki.
Jeżeli ktoś motywuje swoją decyzję chęcią ucieczki od życia, nie będzie szczęśliwy, bo jego problemy jak były, tak nadal pozostaną nierozwiązane.

maddie napisał(a):
Wiadomo jak to dzisiaj jest. Tylko wyzysk ludzi.

Jeżeli chcesz sobie pomóc, zacznij od zmiany myślenia, bo nasze myśli wpływają na nasz odbiór rzeczywistości. Jeżeli szukasz w ludziach zła, znajdujesz je i trafiasz na tych, w których dominuje zło. W ten sposób utwierdzasz się w swojej opinii i karmisz swe lęki.
Rozpoczęcie takich zmian to zadanie do wykonania z terapeutą.

maddie napisał(a):
Rozeznałam u siebie powołanie do życia w samotności,

To nie rozeznanie, ale lęk: "boję się życia, więc od niego ucieknę". Zakon jest dla ludzi, których Bóg powołał do takiego życia, ale Bóg nie powołuje przez lęk, przez to, co człowieka zniewala, ale przez miłość.

_________________
Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost - Bóg. 1 Kor 3, 7


N lut 07, 2016 15:36
Zobacz profil
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
maddie napisał(a):
FranF napisał(a):
Dlaczego małżeństwo jest wg Ciebie prostsze?
A zakon? Dlaczego uważasz, że byłoby Ci łatwiej w zakonie?


Bo w małżeństwie ma się wsparcie drugiej osoby i finansowe i emocjonalne, w zakonie tak samo. A w samotności będę sama ze wszystkimi problemami. :cry:


Bardzo teoretycznie.
W praktyce jednak zakony często wymagają od człowieka większej hardości niż życie "cywilne", a zawarcie małżeństwa to nie początek baśni. Związki to ciężka praca i to nawet te super udane. A zobowiązanie działają w dwie strony.

Druga sprawa - skąd wniosek, że nie będąc w zakonie, ani nie wychodząc za mąż jesteś skazana na "bycie samej ze swoimi problemami"? To tak nie działa ;) Na marginesie - moja znajoma z lat młodości użyła dokładnie tych samych słów opisując czas spędzony w nowicjacie, bo jej sie wydawało, że idąc do zakonu włączy się w cudowną i ciepłą wspólnotę, która będzie ją wspierać i będzie jak w wielkiej rodzinie itd. Nie sprawdziło się. Może zły zakon... ;-)


Popieram Mrs_Hadley - terapeuta/tka może pomóc Ci bardziej niż szukanie męża na hura, tudzież przywdziewanie habitu ;)


N lut 07, 2016 15:55

Dołączył(a): N lut 07, 2016 8:18
Posty: 51
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
FranF napisał(a):
Druga sprawa - skąd wniosek, że nie będąc w zakonie, ani nie wychodząc za mąż jesteś skazana na "bycie samej ze swoimi problemami"?


Bo nie mam żadnych przyjaciół ani znajomych. Na własną rodzinę też nie mogę liczyć. Dopóki będzie żyła moja mama będzie mi pomagać, ale jak jej zabraknie, zostanę sama na starość. A nikt mi teraz nie zagwarantuje, że na starość będę mieć dobre zdrowie. Nie mam nawet się komu zwierzyć ze swoich problemów, wtedy byłoby mi lżej, bo bym się chociaż komuś wygadała.
Nie wiem czy terapeuta coś pomoże. On nie znajdzie mi pracy, przyjaciół, nie zapewni mi emerytury na starość.
Nie wiem, dlaczego Bóg dał mi takie powołanie. Zostawił mnie samą w tym świecie.


N lut 07, 2016 17:22
Zobacz profil
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
maddie napisał(a):
Bo nie mam żadnych przyjaciół ani znajomych.

Męża również, ale zastanawiasz się nad nim, by się poczuć lepiej. Dlaczego nie myślisz tak o znajomych?

maddie napisał(a):
Na własną rodzinę też nie mogę liczyć. Dopóki będzie żyła moja mama będzie mi pomagać, ale jak jej zabraknie, zostanę sama na starość.

Hmmm... A co byś zrobiła, jakby Twoja Mama zaniemogła i powiedziała "kochanie, teraz tego co mam nawet dla mnie nie wystarczy, proszę pomóż mi, bo sobie nie poradzę".

maddie napisał(a):
A nikt mi teraz nie zagwarantuje, że na starość będę mieć dobre zdrowie.

Jak nam wszystkim. Niektórzy z nas już w młodości mają złe. Za zdrowe ręce i nogi należy dziękować.

maddie napisał(a):
Nie wiem czy terapeuta coś pomoże. On nie znajdzie mi pracy, przyjaciół, nie zapewni mi emerytury na starość.

Być może pomoże Ci spojrzeć na pewne rzeczy z innej strony. I będziesz się mogła komuś wygadać. I może zauważysz dlaczego Twoja sytuacja nie jest tak tragiczna jak opisujesz.

maddie napisał(a):
Nie wiem, dlaczego Bóg dał mi takie powołanie. Zostawił mnie samą w tym świecie.

Bo każdy z nas dostaje co najmniej trzy osoby na własność, w celu podniesienia komfortu życia, wsparcia finansowego i otarcia łez. Jedną maddle Bóg zostawił samiutką na świecie. Na bezludnej wyspie.
Nie jesteś sama na świecie. Ale usilnie się starasz zaizolować i zabalsamować za życia. Oczywiście, każdy z nas ma wybór.
Pytanie brzmi czy chciałabyś mieć przyjaciół? I co jesteś w stanie zrobić w tym kierunku? Bo oni nie spadają nam z nieba ;)


N lut 07, 2016 19:04
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
Nawet Bóg jest Trójcą Świętą - czyli niejako jest towarzyski. I w samotności nie żyje. To dlaczego miałby kogo powoływać do samotności?
Ktoś powiedział tak: uchowaj Panie Boże od samotności jeżeli ona nie jest z wyboru.


N lut 07, 2016 20:59

Dołączył(a): N lut 07, 2016 8:18
Posty: 51
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
Hominibus napisał(a):
Ktoś powiedział tak: uchowaj Panie Boże od samotności jeżeli ona nie jest z wyboru.


Ja wiem, że mam powołanie do życia w samotności, bo długo się modliłam o rozeznanie swojego powołania i jestem pewna, że to moja droga. Tylko jak Bóg daje jakieś powołanie, to najpierw człowieka przygotowuje i wychowuje do takiego powołania, więc dlaczego mnie nie przygotował do samotnego życia?

FranF napisał(a):
Pytanie brzmi czy chciałabyś mieć przyjaciół? I co jesteś w stanie zrobić w tym kierunku? Bo oni nie spadają nam z nieba ;)


Chciałabym mieć przyjaciół, nawet się modlę codziennie o dobrych i szczerych przyjaciół, tylko gdzie mam ich spotkać, skoro nie mam pracy i nigdzie nie wychodzę? A nawet jeśli znajdę jakąś pracę, to i tak nie wiem czy uda mi się znaleźć tam jakiś przyjaciół.

FranF napisał(a):
Jak nam wszystkim. Niektórzy z nas już w młodości mają złe. Za zdrowe ręce i nogi należy dziękować.


Ale jak się ma własną rodzinę, to ktoś się człowiekiem zajmie na starość, tak samo i w zakonie, a w życiu samotnym?

maddie napisał(a):
Bo każdy z nas dostaje co najmniej trzy osoby na własność, w celu podniesienia komfortu życia, wsparcia finansowego i otarcia łez.


Co masz na myśli, że każdy z nas dostaje co najmniej trzy osoby na własność?

FranF napisał(a):
Nie jesteś sama na świecie. Ale usilnie się starasz zaizolować i zabalsamować za życia.


Może masz rację, że się izoluję od ludzi. Ale jak ktoś jest niezaradny życiowo, nieśmiały, trudno mu nawiązać relację z drugim człowiekiem, i to nie z jego winy, to co ma taki człowiek zrobić. A szczególną niechęć mam do własnej rodziny, nie mogę im wybaczyć pewnej rzeczy, i to sprawia, że i od własnej rodziny się izoluję.


Pn lut 08, 2016 8:55
Zobacz profil
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
maddie napisał(a):
Ja wiem, że mam powołanie do życia w samotności, bo długo się modliłam o rozeznanie swojego powołania i jestem pewna, że to moja droga. Tylko jak Bóg daje jakieś powołanie, to najpierw człowieka przygotowuje i wychowuje do takiego powołania, więc dlaczego mnie nie przygotował do samotnego życia?

A znasz kogoś kogo przygotował?
Bo ja znam ludzi, którzy sami musieli się w życiu uczyć wielu rzeczy. Ci, którzy czekali, aż im los się ładnie ułoży, zwykle na tym czekaniu się zatrzymywali.

maddie napisał(a):
Chciałabym mieć przyjaciół, nawet się modlę codziennie o dobrych i szczerych przyjaciół, tylko gdzie mam ich spotkać, skoro nie mam pracy i nigdzie nie wychodzę? A nawet jeśli znajdę jakąś pracę, to i tak nie wiem czy uda mi się znaleźć tam jakiś przyjaciół.

Skoro nigdzie nie wychodzisz, to jeszcze net zostaje. Chociaż ludzi o podobnych zainteresowaniach poznasz.
To jest jednak Twój wybór. Albo starasz się poznawać ludzi, wychodzisz, może jakiś wolontariat (i tak nie pracujesz, a masz co jeść najwidoczniej), pomoc sąsiadom - tak na rozruszanie, albo siedzisz w domu i biadolisz. To okrutnie brzmi, wiem. Niestety nie ma innej drogi. Znajomi to nie jest coś, co się ma, a innych nie obdarzyło. Znajomi to ludzie z którymi ma się określine relacje. A do relacji trzeba woli drugiej strony. Jak chcesz poznać ludzi, skoro nie wyjdziesz z domu? Mają do Ciebie przyjść? Z jakiej racji, przecież Ty do nich nie przyjdziesz...
Naprawdę, terapia pomogłaby Ci zobaczyć swoje życie z innej strony i być może miałabyś więcej sił, by sięgnąć po życie jakiego byś chciała.


maddie napisał(a):
Ale jak się ma własną rodzinę, to ktoś się człowiekiem zajmie na starość, tak samo i w zakonie, a w życiu samotnym?

Nie. Może się zająć, a się zajmie to dwie różne rzeczy. Plus zwalanie się komuś na głowę, żeby się Tobą zajął bardzo uprzejme nie jest.
Realia są różne, definicja "zajęcia się" też. Nie zawsze odpowiada osobie, którą się ludzie zajmują, wiesz? Na emeryturze siedzę dużo w lokalnym hospicjum na wolontariacie. Dużo słyszę. Może i Tobie by się jakiś wolontariat przydał. Pomaganie innym podobno szalenie pomaga w stanach depresyjnych, lękowych i podobnych.

maddie napisał(a):
Co masz na myśli, że każdy z nas dostaje co najmniej trzy osoby na własność?

Nie dostaje. To ironia była na Twoje słowa, jak To Cię Bóg samiutką zostawił, choć to wierutna bzdura.

maddie napisał(a):
Może masz rację, że się izoluję od ludzi. Ale jak ktoś jest niezaradny życiowo, nieśmiały, trudno mu nawiązać relację z drugim człowiekiem, i to nie z jego winy, to co ma taki człowiek zrobić.

Jest takie brzydkie powiedzenie "nie ma ofiar, są ochotnicy". Brzydkie, bo nie zawsze prawdziwe i czasem krzywdzące. Ale do Ciebie pasuje jak ulał.
Nie jesteś ofiarą niezaradności życiowej i nieśmiałości. Jesteś ochotniczką. I tylko od Ciebie zależy czy to się zmieni. Nie przyjedzie rycerz na białym koniu, nie przybędzie Matka Przełożona. To są rzeczy do przepracowania.
Kolejny raz - kierunek terapia.

Inna sprawa - dlaczego masz taki okropny obraz siebie? Ktoś Ci tak mówił o Tobie, czy sama to wymyśliłaś? Kiedy w to uwierzyłaś? jesteś w stanie myśleć o sobie inaczej? Dlaczego?

maddie napisał(a):
A szczególną niechęć mam do własnej rodziny, nie mogę im wybaczyć pewnej rzeczy, i to sprawia, że i od własnej rodziny się izoluję.

To akurat zdrowe, choć też pewnie zależy od tej "rzeczy". Ale jeśli to są ludzie, przez których jesteś nieszczęśliwa - izolacja jest ok. Nie zakładaj jednak, że reszta ludzkości jest taka sama.

Co Cię interesuje?
Jakbyś miała nielimitowaną ilość pieniędzy, na co byś je przeznaczyła? Co wtedy byś robiła w życiu?
Jakbym Ci dała 50 tys. złotych - co byś z tą kwotą zrobiła? Oddała mamie, zainwestowała, przejadła, trzymała w szufladzie, kupiła sobie wygodne wyjściowe ciuchy na rozmowy kwalifikacyjne, naprawiła dom, wynajęła pokój na stancji na pół roku i przynajmniej spróbowała, nakupiła słodyczy, oddała innym, kupiła meble, a może pojechała na wycieczkę?

Trochę do poczytania:
https://portal.abczdrowie.pl/wyuczona-bezradnosc
http://www.wiecjestem.us.edu.pl/jak-pow ... ezradnosci

Co dalej?
http://zwierciadlo.pl/psychologia/zrozu ... c-co-dalej


Pn lut 08, 2016 9:25

Dołączył(a): N lut 07, 2016 8:18
Posty: 51
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
FranF napisał(a):
Bo ja znam ludzi, którzy sami musieli się w życiu uczyć wielu rzeczy. Ci, którzy czekali, aż im los się ładnie ułoży, zwykle na tym czekaniu się zatrzymywali.


A ja znam sporo ludzi, którzy nic szczególnego nie robili, żeby zmienić swoje życie, a Bóg np. dawał im pracę, chociaż jej specjalnie nie szukali, albo dobrego i bogatego męża i teraz nie muszą się o nic martwić i jeszcze się wynoszą ponad innych jak im się życie dobrze ułożyło. Jednym wszystko spada z nieba, a drudzy się starają i nic nie mają. I gdzie tu sprawiedliwość?

FranF napisał(a):
Albo starasz się poznawać ludzi, wychodzisz, może jakiś wolontariat (i tak nie pracujesz, a masz co jeść najwidoczniej), pomoc sąsiadom - tak na rozruszanie, albo siedzisz w domu i biadolisz.


Nie mam gdzie wyjść ani nie mam możliwości zaangażowania się w wolontariat, bo mieszkam na wsi, a do miasta daleko.

FranF napisał(a):
Inna sprawa - dlaczego masz taki okropny obraz siebie? Ktoś Ci tak mówił o Tobie, czy sama to wymyśliłaś? Kiedy w to uwierzyłaś? jesteś w stanie myśleć o sobie inaczej? Dlaczego?


Taki obraz siebie mam z rodzinnego domu. Wychowywałam się w rodzinie patologicznej. Wiem, że dużo ludzi wychowuje się w rodzinach dysfunkcyjnych, ale jak taki człowiek wchodzi w dorosłe życie z takim bagażem, to jest mu ciężko. W dodatku rodzina uważa mnie za nieśmiałą i mówi mi, że sobie nie poradzę w życiu. Nawet moja mama tak twierdzi. To boli, kiedy własna rodzina w ciebie nie wierzy.

FranF napisał(a):
Ale jeśli to są ludzie, przez których jesteś nieszczęśliwa - izolacja jest ok. Nie zakładaj jednak, że reszta ludzkości jest taka sama.


Nie twierdzę, że reszta ludzi jest taka sama, wręcz przeciwnie. Obcy ludzie bardziej we mnie wierzą niż moja własna rodzina.

Dzięki za linki. Bardzo mi pomogły.


Pn lut 08, 2016 11:28
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So gru 20, 2014 19:04
Posty: 6825
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
maddie napisał(a):
Piszę, bo mam problem i może mi ktoś coś poradzi. Rozeznałam u siebie powołanie do życia w samotności, ale jestem niezaradna życiowo, nieśmiała, zamknięta w sobie, wycofana, z trudem nawiązuję relacje z innymi ludźmi. W dodatku mieszkam na wsi, nie mam pracy, żeby znaleźć jakąś pracę muszę wyjechać do większego miasta, wynająć mieszkanie, ale boję się mieszkać sama w obcym mieście. Boję się podjąć jakiejkolwiek pracy, bo się boję, że sobie nie poradzę i że będę wykorzystywana przez innych pracowników. Wiadomo jak to dzisiaj jest. Tylko wyzysk ludzi. Poza tym nie wiem czy będę miała jakąś emeryturę na starość, a na pomoc ze strony swojej rodziny nie będę mogła za bardzo liczyć. Zastanawiam się nad tym, żeby wybrać małżeństwo albo zakon. Tam byłoby mi łatwiej. Czy ktoś był w podobnej sytuacji do mojej? Czy ktoś miał powołanie do życia w samotności, ale wybrał małżeństwo albo zakon, ze strachu, że sobie nie poradzi? Proszę o jakąś radę. :?:


Ja jestem w podobnej sytuacji jak ty, na wsi żadnych przyjaciół i takie tam :D
W odróżnieniu od ciebie staram sie przewidywać przyszłość :-D i te przewidywania mi mówią że jak bym nic nie zrobił, to na starość zostane bezdomny, więc próbuje temu jakoś zaradzić.
Zbieram kase na starość, dzięki temu nawet jakbym miał problemy ze wstaniem z łóżka, to se skombinuje jaką pielegniarke i będzie ok.

maddie napisał(a):
A ja znam sporo ludzi, którzy nic szczególnego nie robili, żeby zmienić swoje życie, a Bóg np. dawał im pracę, chociaż jej specjalnie nie szukali,


To Bóg znalazł im prace? :-D
To niech i tobie Bóg znajdzie jaką prace.

_________________
Wymyśliłem swoje życie od początku do końca bo to, które dostałem mi się nie podobało.


Pn lut 08, 2016 21:58
Zobacz profil
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
maddie napisał(a):
W dodatku rodzina uważa mnie za nieśmiałą i mówi mi, że sobie nie poradzę w życiu. Nawet moja mama tak twierdzi. To boli, kiedy własna rodzina w ciebie nie wierzy.

Najwyższy czas, żeby przestać im wierzyć ;)
Łatwo nie będzie, bo to zwykle jest tak, że ledwo Ci się noga podwinie i już słyszysz "o widzisz...". Ale to nie jest prawda.
Najpierw Ty musisz w siebie uwierzyć. Nawet na przekór rodzinie. I w sumie wszystkiemu co opisujesz. Czasem nawet trzeba to zrobić na przekór sobie.
Ale się da ;)


Pn lut 08, 2016 23:40

Dołączył(a): N lut 07, 2016 8:18
Posty: 51
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
Robek napisał(a):
Zbieram kase na starość, dzięki temu nawet jakbym miał problemy ze wstaniem z łóżka, to se skombinuje jaką pielegniarke i będzie ok.


Jak bym miała pracę, to też bym zbierała pieniądze na opiekunkę itd.

Robek napisał(a):
To niech i tobie Bóg znajdzie jaką prace.


Jeśli nie chce wysłuchać moich modlitw o znalezienie pracy, to nie będę na Niego naciskać. :-D


Wt lut 09, 2016 11:24
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 45 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL