Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz mar 28, 2024 21:11



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 45 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3  Następna strona
 Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa 
Autor Wiadomość
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
maddie napisał(a):
Robek napisał(a):
Zbieram kase na starość, dzięki temu nawet jakbym miał problemy ze wstaniem z łóżka, to se skombinuje jaką pielegniarke i będzie ok.


Jak bym miała pracę, to też bym zbierała pieniądze na opiekunkę itd.

Robek napisał(a):
To niech i tobie Bóg znajdzie jaką prace.


Jeśli nie chce wysłuchać moich modlitw o znalezienie pracy, to nie będę na Niego naciskać. :-D


To brzmi jak humor o gosciu co modlil sie proszac o wygrana w totka.
Po wielu latach modli sie kolejny raz i narzeka ze Bog mu nie daje wygrac w totka, wtem Bog sie odzywa i mowi " to wyslij wreszcie ten kupon".

:-)


Wt lut 09, 2016 11:49

Dołączył(a): N lut 07, 2016 8:18
Posty: 51
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
sapper napisał(a):
To brzmi jak humor o gosciu co modlil sie proszac o wygrana w totka.
Po wielu latach modli sie kolejny raz i narzeka ze Bog mu nie daje wygrac w totka, wtem Bog sie odzywa i mowi " to wyslij wreszcie ten kupon".


Myślisz, że ja nie szukam pracy, tylko siedzę i się modlę i czekam aż Bóg wszystko za mnie załatwi. To nie tak. Szukam pracy cały czas, tylko, ze dzisiaj jest ciężko znaleźć pracę, zwłaszcza kobiecie, która mieszka na wsi.


Wt lut 09, 2016 13:24
Zobacz profil
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
maddie napisał(a):
A ja znam sporo ludzi, którzy nic szczególnego nie robili, żeby zmienić swoje życie, a Bóg np. dawał im pracę, chociaż jej specjalnie nie szukali, albo dobrego i bogatego męża i teraz nie muszą się o nic martwić i jeszcze się wynoszą ponad innych jak im się życie dobrze ułożyło.

Tego nie będę komentować, bo musiałabym być złośliwa. Mam jednakże wrażenie, że masz swoją wizję rzeczywistości i ciężko Ci zauważyć rzeczy, jakie do niej nie pasują. "Mieć dobrego i bogatego męża i nie musieć się o nic martwić" - serio wierzysz w takie rzeczy? Że wystarczy nieźle wyjść za mąż? :roll: O tym jak w takim układzie traktuje się mężczyznę to już nie wspomnę.
Przypadek w którym siedzisz w domu, nie kontaktujesz się z ludźmi, a ktoś do Ciebie puka i proponuje Ci lekką i przyjemną pracę to byłby cud, a nie życiowa praktyka.
Zamykasz oczy na wszystko, co Ci nie pasuje, żeby tylko widzieć innych tak, jak sobie to naszkicowałaś.

Też mi kiedyś praca "spadła z nieba". Tak mi się wydawało, bo zapomniałam o szalonym wysiłku, jaki włożyłam w jej szukanie, dawanie znać po ludziach, że jej szukam itd. Koleżanka do mnie zadzwoniła i okazało się, że szukają u niej kogoś z moimi kwalifikacjami. A ona mogła za mnie poręczyć. To było miłe. Ale gdybym wcześniej nie wykonała dużego wysiłku zdobywając te kwalifikacje, szukając pracy, pracując w miejscach paskudnych, oddalonych o 2h drogi pociągiem (dzień w dzień), żeby mieć na życie - wcale bym tej pracy nie dostała.

Są ludzie, którzy mają naprawdę fajnie w życiu, a dzięki rodzicom mają np. mieszkanie, pracę i świetne wykształcenie. Ale to nie znaczy, że nie mają problemów.

Tak jak Twoje problemy by nie zniknęły, gdybyś wygrała w totka.



maddie napisał(a):
Nie mam gdzie wyjść ani nie mam możliwości zaangażowania się w wolontariat, bo mieszkam na wsi, a do miasta daleko.

Wolontariat nie zawsze polega na tym, że ma się umowę wolontaryjną. Czasem polega na tym, że się szuka w swoim otoczeniu osób potrzebujących i ofiaruje się im swój czas i energię. A czasem te osoby bardzo chcą się odwidzięczać i masz już minipracę. Ja nie siedzę w hospicjum jako formalna wolontariuszka. Przychodzę i pytam gdzie mogę pomóc. Czasem tylko mogę potrzymać za rękę, a to i tak dużo.
Nie wierzę, że mieszkasz w studni i nie możesz wyjść. Wyjść można zawsze. Jesteś wierząca, więc pewnie bywasz w kościele. Dlaczego nie dasz znać tam, że mogłabyś komuś pomóc za dobre słowo, albo symboliczną opłatę? Zawsze to krok w stronę ludzi.
Są też drobne zlecenia przez internet. Jak się ma więcej czasu, a nie ma pracy, można się uczyć przez net kolejnego języka obcego.
Można zacząć uprawiać sport (endorfiny w górę, smutki w dół). Można starsze osoby uczyć obsługi internetu. Można zahaczyć się w najbliższej bibliotece i pogadać z pracownikami (zwykle w liczbie 1), czy da się coś zrobić tam. Można na ferie coś dziekaciom robić.
Wszystko, byle nie popadać w stagnację i czekać, że coś się zrobi.

Inna sprawa, że jest takie powiedzenie, że "samo się nie zrobi". Jak słyszę ludzi, którzy narzekają, że na wsi nic się nie dzieje i nie ma gdzie wyjść, to zastanawiam się co to oznacza. W jaskiniach was poprzywiązywali? Najlepiej niech ktoś coś zrobi, a ludzie łaskawie może przyjdą. Na gotowe :roll:
Oni np. jeżdżą po wiochach z krzesłami i ekranem i w zabitej dechami dziurze jest kino http://www.kinozarogiem.pl/o-nas .
Moja koleżanka we wsi, gdzie faktycznych (nie zameldowanych) mieszkańców jest kilkadziesiąt, rozkręciła wspólne spacery i biegi (ze zwierzakami też). Są tematyczne. Np. czytelnicze - spacery i rozmawia się o książkach (bibliotekarka z sąsiedniej wsi ją błogosławi), śpiewane, modlitewne, z dziećmi itd. Kobieta jest po siedemdziesiątce, zawstydziła wszystkie młode dziewuszki w okolicy :mrgreen: Osobiście marzy, żeby ludziom powywalać telewizory z domów :lol:

To wszystko ma wspólny łącznik.
1) Wiara w siebie
2) Próbowanie i akceptowanie, że nie zawsze wyjdzie
3) Testowanie nowych możliwości
4) Przerwanie stagnacji


Wt lut 09, 2016 13:28
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
maddie napisał(a):
sapper napisał(a):
To brzmi jak humor o gosciu co modlil sie proszac o wygrana w totka.
Po wielu latach modli sie kolejny raz i narzeka ze Bog mu nie daje wygrac w totka, wtem Bog sie odzywa i mowi " to wyslij wreszcie ten kupon".


Myślisz, że ja nie szukam pracy, tylko siedzę i się modlę i czekam aż Bóg wszystko za mnie załatwi. To nie tak. Szukam pracy cały czas, tylko, ze dzisiaj jest ciężko znaleźć pracę, zwłaszcza kobiecie, która mieszka na wsi.


Mialem szerzej odpowiedziec, ale FranF mnie uprzedzil-a. :-)


Wt lut 09, 2016 13:35
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So gru 20, 2014 19:04
Posty: 6825
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
maddie napisał(a):
sapper napisał(a):
To brzmi jak humor o gosciu co modlil sie proszac o wygrana w totka.
Po wielu latach modli sie kolejny raz i narzeka ze Bog mu nie daje wygrac w totka, wtem Bog sie odzywa i mowi " to wyslij wreszcie ten kupon".


Myślisz, że ja nie szukam pracy, tylko siedzę i się modlę i czekam aż Bóg wszystko za mnie załatwi. To nie tak. Szukam pracy cały czas, tylko, ze dzisiaj jest ciężko znaleźć pracę, zwłaszcza kobiecie, która mieszka na wsi.


Skoro innym osobom Bóg znalazł prace, to skoro ty sie modlisz, to tobie też znajdzie, jakże by inaczej :D

FranF napisał(a):
Inna sprawa, że jest takie powiedzenie, że "samo się nie zrobi". Jak słyszę ludzi, którzy narzekają, że na wsi nic się nie dzieje i nie ma gdzie wyjść, to zastanawiam się co to oznacza. W jaskiniach was poprzywiązywali?

A gdzie ja niby mam wyjść? jak do najbliższego kina mam 30km, do dyskoteki 70km, na pieszo to cały dzień bym tam lazł!!

_________________
Wymyśliłem swoje życie od początku do końca bo to, które dostałem mi się nie podobało.


Wt lut 09, 2016 15:08
Zobacz profil

Dołączył(a): N lut 07, 2016 8:18
Posty: 51
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
Robek napisał(a):
A gdzie ja niby mam wyjść? jak do najbliższego kina mam 30km, do dyskoteki 70km, na pieszo to cały dzień bym tam lazł!!


Zgadzam się z Robkiem. Taka sama sytuacja u mnie.

FranF napisał(a):
"Mieć dobrego i bogatego męża i nie musieć się o nic martwić" - serio wierzysz w takie rzeczy? Że wystarczy nieźle wyjść za mąż?


Mam taki przypadek w rodzinie i naprawdę tak jest. Wśród znajomych też by się znalazło kilka takich przypadków.

FranF napisał(a):
Koleżanka do mnie zadzwoniła i okazało się, że szukają u niej kogoś z moimi kwalifikacjami. A ona mogła za mnie poręczyć.


No właśnie. Wszędzie trzeba mieć znajomości. Już się o tym przekonałam. Nawet do zamiatania ulic mnie nie chcą przyjąć, bo do takiej pracy przyjmują w pierwszej kolejności ludzi, którzy mają własne rodziny. A co ma zrobić człowiek, który jest sam? Zdechnąć z głodu, za przeproszeniem.

FranF napisał(a):
A czasem te osoby bardzo chcą się odwidzięczać i masz już minipracę.


Tylko, że ja muszę z czegoś żyć i odłożyć na emeryturę, bo na swoją rodzinę nie będę mogła liczyć. A za uśmiech i dobre słowo to się raczej nie da wyżyć.

FranF napisał(a):
Czasem tylko mogę potrzymać za rękę, a to i tak dużo.


A jeśli ktoś nie umie i nie lubi okazywać uczuć, trzymać za rękę też, to ma się do tego zmuszać? Czy to nie będzie wtedy sztuczne?

FranF napisał(a):
Można zahaczyć się w najbliższej bibliotece i pogadać z pracownikami (zwykle w liczbie 1), czy da się coś zrobić tam.


Byłam na stażu w bibliotece. Z wykształcenia jestem bibliotekarzem. I co z tego. Jak się starałam o przyjęcie na ten staż, to w ogóle mnie nie chcieli przyjąć. Dopiero, kiedy mój wujek został radnym, załatwił mi ten staż po znajomości. A jak już byłam na tym stażu, to bibliotekarka, która tam pracuje, w ogóle nie dopuszczała mnie do wypożyczania książek, bo się bała, że jej pracę zabiorę. I jak ja mam się czegoś nauczyć?


Wt lut 09, 2016 16:54
Zobacz profil
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 03, 2015 12:30
Posty: 2000
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
maddie napisał(a):
No właśnie. Wszędzie trzeba mieć znajomości. Już się o tym przekonałam

Wszędzie jest wyzysk, wszędzie trzeba mieć znajomości... dlaczego karmisz się takimi myślami? Pracowałam w miejscu, gdzie był wyzysk i tam gdzie go nie było, aplikowałam na oferty pracy tam, gdzie panowała opinia, że trzeba mieć plecy, aby się tam dostać i mnie przyjęto, pomimo braku znajomości. Trzeba wyzbyć się uprzedzeń i uwierzyć w dobro w ludziach, w to że Bóg zadba o Ciebie nawet wtedy, gdy wszędzie trzeba mieć znajomości, a Ty ich nie masz, o ile Mu uwierzysz, bo na razie wygląda na to, że masz pewne oczekiwania wobec świata i oczekujesz, że to do Ciebie inni się dostosują, nie Ty do nich, bo przecież jesteś kim jesteś, potrzebujesz tego i owego, a Bóg z tajemniczych powodów, nie chce Ci tego dać.

Cytuj:
A za uśmiech i dobre słowo to się raczej nie da wyżyć.

Masz do wyboru: siedzieć w domu i zmagać się z brakiem wsparcia lub wyjść z niego, pomóc innym i zyskać ich pomoc. W pierwszym przypadku zyskasz niewiele, w drugim może to być Twoja życiowa szansa i o tym Ci Pisze @FranF. Pomagając innym, pomagasz sobie, natomiast inni docenią Twój wkład i mogą Ci w podzięce pomóc w znalezieniu pracy. Zyskujesz znajomych(może nawet przyjaciół) i stwarzasz sobie okazję do znalezienia pracy. Mogłabyś rozejrzeć się, czy ktoś potrzebuje niani do dziecka bądź kogoś do opieki nad chorym i w ten sposób dorobić sobie, póki nie znajdziesz pracy.
Zawsze to lepsze niż Twoja obecna sytuacja. Za dużo kalkulujesz, a za mało poświęcasz się takiej ludzkiej empatii wobec innych, a dzięki niej możesz zyskać dużo więcej niż Ci się wydaje.

Cytuj:
A jeśli ktoś nie umie i nie lubi okazywać uczuć, trzymać za rękę też, to ma się do tego zmuszać? Czy to nie będzie wtedy sztuczne?

Kto chce być przyjacielem Boga, kto chce doświadczać obfitości łask i cudów, musi podjąć wysiłek jakim jest nauka kochania siebie i innych. Bóg interweniuje tam, gdzie jest wola człowieka, by jego czyny wynikały z miłości do innych. Może to być dla Ciebie trudne na początek, ale ważna jest intencja czy chcesz okazywać uczucia przez wzgląd na Boga, czy siebie. Jeżeli przez wzgląd na Boga, trzeba sobie uświadomić co to oznacza, wyjaśnienie znajdziesz w Ewangeliach. To Twój wybór, czy pragniesz iść drogą wyznaczoną przez Jezusa czy swoją własną.

_________________
Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost - Bóg. 1 Kor 3, 7


Wt lut 09, 2016 18:34
Zobacz profil
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
maddie napisał(a):
FranF napisał(a):
"Mieć dobrego i bogatego męża i nie musieć się o nic martwić" - serio wierzysz w takie rzeczy? Że wystarczy nieźle wyjść za mąż?

Mam taki przypadek w rodzinie i naprawdę tak jest. Wśród znajomych też by się znalazło kilka takich przypadków.

Nie pytam kto z Twoich znajomych wyszedł za mąż, tylko czy serio wierzysz w to, że takie działania rozwiązują problemy i rozwiązałyby Twoje?

maddie napisał(a):
FranF napisał(a):
Koleżanka do mnie zadzwoniła i okazało się, że szukają u niej kogoś z moimi kwalifikacjami. A ona mogła za mnie poręczyć.


No właśnie. Wszędzie trzeba mieć znajomości. Już się o tym przekonałam. Nawet do zamiatania ulic mnie nie chcą przyjąć, bo do takiej pracy przyjmują w pierwszej kolejności ludzi, którzy mają własne rodziny. A co ma zrobić człowiek, który jest sam? Zdechnąć z głodu, za przeproszeniem.


Znów widzisz, co chcesz widzieć :roll: Ja przystąpiłam do zwykłej procedury kwalifikacji. Plus miałam taki, że moja koleżanka tam pracowała i mogła wi wystawić referencje. To się list polecający nazywa. Mam kopię do dziś, przydał się i w innej pracy. Po znajomości to mówię ludziom, co można robić po bibliotekoznawstwie poza pracą w bibliotece w tej samej wsi:)


maddie napisał(a):
FranF napisał(a):
A czasem te osoby bardzo chcą się odwidzięczać i masz już minipracę.


Tylko, że ja muszę z czegoś żyć i odłożyć na emeryturę, bo na swoją rodzinę nie będę mogła liczyć. A za uśmiech i dobre słowo to się raczej nie da wyżyć.


I tak nie masz pracy - co tracisz? Nieistniejące zarobki, czy nieistniejące składki?. Zdobędziesz jakąś, powiesz "przepraszam, teraz mam pełnowymiarową pracę, ale będę pamiętać o tych doświadczeniach i cieszę się, że mogłam pomóc".

maddie napisał(a):
FranF napisał(a):
Czasem tylko mogę potrzymać za rękę, a to i tak dużo.


A jeśli ktoś nie umie i nie lubi okazywać uczuć, trzymać za rękę też, to ma się do tego zmuszać? Czy to nie będzie wtedy sztuczne?

Nie. Jest wiele innych rzeczy jakie można robić dla ludzi. Czepiasz się szczegółów, żeby tylko pasowało do Twojej wizji. Zobacz jak śmiesznie to wygląda.

maddie napisał(a):
FranF napisał(a):
Można zahaczyć się w najbliższej bibliotece i pogadać z pracownikami (zwykle w liczbie 1), czy da się coś zrobić tam.


Byłam na stażu w bibliotece. Z wykształcenia jestem bibliotekarzem. I co z tego. Jak się starałam o przyjęcie na ten staż, to w ogóle mnie nie chcieli przyjąć. Dopiero, kiedy mój wujek został radnym, załatwił mi ten staż po znajomości. A jak już byłam na tym stażu, to bibliotekarka, która tam pracuje, w ogóle nie dopuszczała mnie do wypożyczania książek, bo się bała, że jej pracę zabiorę. I jak ja mam się czegoś nauczyć?


Myślalam raczej o tym, żeby się zaoferować, że się poprowadzi jakieś zajęcia dla dzieciaków.Za darmo. Za uśmiech. Jeden dzień, może dwa weekendy. Możesz w szkole, albo w parafii, jak bibliotekarka ma paranoję. Nie musisz dużo się kontaktować z tymi dzieciakami. Możesz zaproponować, że przyjdziesz np. na wychowawczą i opowiesz o tym skąd brać informacje poza wklepaniem w google. Dlaczego fajnie jest kożystać z biblioteki.
Na to można brać mikrogranty na rozwój regionu, często też większe firmy mają takie granty projektowe na max 5tys.

Ale Ty masz problem, bo zbierasz nieistniejące składki na emeryturę ;)

Zabawne. Kończyłam informację naukową i bibliotekoznawstwo przed czterdziestką, kiedy nabywałam nowych umiejętności. Moja córka niedawno, jako równoległy kierunek, obie uważamy, że bardzo rozwijający, zwłaszcza w kontekście informacyjnym. Mi otworzyło to oczy na masę rzeczy o jakich nie miałam pojęcia. Jak byłam młoda to nawet nie marzyłam, że biblioteki będą miały zasoby w sieci, że pełnotekstowe bazy danych zastąpią żmudne rycie w bibliografiach (jak to drzewiej bywało). Bibliotekarze to fantastyczne kreatury, które potrafią się przebijać w gąszczu informacji i znają triki jakich śmiertelnicy nie znają. I dlatego powinni mierzyć wysoko :)

Znam realia i jak szukasz pracy "w zawodzie bibliotekarza" na wsi to sobie poszukasz. W mieście to już taki szał, że masz może z 2% szans więcej. Ale to nie znaczy, że to jedyna droga kariery z wykształceniem kierunkowym (czy policealne, czy studia).

Dobra wiadomość jest taka, że zawód nie wyrok. Można zmienić, można się uczyć samemu, można się wyspecjalizować (animacja kultury, informatologia, informacja a nowe technologie, archiwistyka, wyszukiwanie informacji, konsultacje w zakresie architektury informacji stron internetowych). Jesteś bibliotekarką, wiesz jak i gdzie szukać informacji. Bo bibliotekarka to nie tylko pani, co podaje książki, prawda ? ;)
Ustawa o bibliotekach wyraźnie wskazuje, że tych ról jest trochę więcej ;)


Piszę to ostatni raz. Maddie, jesteś młodą, obiecującą osobą, którą być może przygniatają problemy. Może żyjesz codziennie słysząc, że jesteś niezaradna i sobie nie poradzisz i w którymś momencie zaczęłaś w to wierzyć. Może nawet nie wyobrażasz sobie, że mogłabyś żyć inaczej. Może miałaś marzenia, które się w proch rozsypaly. Może Twoje traumatyczne przeżycia sprawiają, że jesteś szalenie zablokowana życiowo.
I w związku z tym:
a) mąż i/lub praca nie sprawią, że Twoje problemy znikną - mogą wręcz sprawić, że będą jeszcze większe :!:
b) największe więzienie budujesz we własnej głowie
c) próbujesz nas przekonać, że świat jest taki, jak z Twoich złych snów
d) nie przyjmujesz do wiadomości, że rzeczywistość może być inna, jeśli się popatrzy pod innym kątem
e) terapia pomogłaby Ci bardzo - uporać się ze swoim bagażem emocjonalnym i psychicznym, uwierzyć w siebie, zobaczyć świat trochę inaczej, skorzystać z rad profesjonalistów, nauczyć się wielu przydatnych w życiu rzeczy, nauczyć się radzic sobie z tym co Cię przygniata, nauczyć się żyć ze swoją nieśmiałością, nie tracąc życia społecznego, poszukać odpowiedniej drogi zawodowej lub ukierunkować obecną, nawet moglabyś się nauczyć, że codzienne rzeczy, jakie się wykonuje między świtem a nocą, mogą wpłynąć na nasze samopoczucie, wiarę w siebie, dyscyplinę itd.
No tak, pracy Ci nie znajdą. Bo sama ją znajdziesz i będziesz z siebie dumna.
f) zupełnie nie doceniasz tego co masz, skupiając się na tym co wg Ciebie mogłby Ci się przydarzyć.
g) powoli się zasklepiasz, a Twój świat się zmniejsza i zmniejsza. Jeszcze trochę, a zmniejszy się do powierzchni budynku w którym mieszkasz.
h) strach przesłania Ci wiele wspaniałych rzeczy, a co gorsza możliwość zaznania szczęścia. Nie masz pracy, ale jednocześnie boisz się trochę jej mieć, bo możesz sobie nie poradzić z ludźmi i może być źle. Strach jest potwornym doradcą. Strach można obłaskawić. Strach można wykorzystać.
i) przywiązanie do Twojej rodziny, a zwłaszcza Twojej mamy, może być silne i to fajnie, że możecie na siebie liczyć. Ale masz też własne źycie. I zarówno Ty jak i Twoja mama powinnyście o tym pamiętać.

Tu siedzą naprawdę ludzie z róznych miejsc i róznych środowisk. I każdy może Ci opisać jak im jest i było ciężko. Ja też mam swoją historię i wiele momentów w życiu, gdzie myślałam, że gorszego dołu być nie może. Ważne jest jednak to, co z tym robimy. Od narzekania to i gorzej psychicznie jest człowiekowi.
Nikomu nie próbujemy udowodnić, że "głupoty mówi, wystarczy się rozejrzeć za pracą". Próbujemy Ci pokazać, że czasem nasze własne zmysły nas mamią i warto to sprawdzić. I nie o rynek pracy tu chodzi.
Wiesz co czasem pomaga w takiej sytuacji? Zaczęcie od spraw małych. Np. 10 minut dziennie nauki hiszpańskiego z YT. 15 minut dziennie ćwiczeń. Nawet nauka chodzenia na linie :twisted: , albo choćby bellydance (z YT). Nieistotne? Może. Ale: pomaga zachować rytm dnia i się nie "rozłazić", pobudza mózg do innych, nowych aktywności, wyciągając go ze stagnacji, Dać nadzieję i energię. Pokazać, że może jak człowiek po ciężkich bojach umie już kręcić biodrami ósemki, to może umie coś jeszcze, da radę pokonać nieśmiałość i może jednak da radę zdobyć jakiś przyjaciół.
Ludzie po ciężkich urazach mózgu po wypadkach są zachęcani do najmniejszych czynności. Pomachać ręką. Zgiąć palec, liczyć co 7 do stu. Nie dlatego, że rany się szybciej goją. Dlatego, że mózg w stagnacji zaczyna być naszym wrogiem. Zaczyna działać przeciw nam. I nawet wyleczeni ludzie nie mogą wrócić do dobrej formy. To dotyczy wszystkich nas. I wyjątkowo wyraźnie wychodzi podczas badań na bezrobotnych, bo oni najszybciej popadają w takie stany.

Mów sobie dalej, że jesteś taka i siaka, że świat zły, że się chce żygać, ze jesteś niezaradna. Okazje będą Ci przechodzić koło nosa, a Ty nawet nie zauważysz, bo będziesz zajęta międleniem, jak to ktoś z rodziny dobrze wyszedł za mąż.

Możesz spróbować też z tym walczyć. Możeesz sobie powiedzieć "może mój mózg mnie trochę zwodzi, może wcale nie jestem taka niezaradna, tylko po prostu przestałam wierzyć, że może być inaczej". I postarasz sama siebie przekonać, że jesteś ok ;-) Małymi kroczkami. Każdego dnia. To żmudna praca. Ale się opłaca. A terapeuci odpowiedzą profesjonalnie na Twoje rozterki.
Nie zmieni to rynku pracy. Ale Ty będziesz o wiele silniejszą kobietą i będziesz wiedziała, że choćby nie wiem co - dasz sobie radę i jeszcze pomożesz innym.


Wt lut 09, 2016 21:07

Dołączył(a): N lut 07, 2016 8:18
Posty: 51
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
FranF napisał(a):
Nie pytam kto z Twoich znajomych wyszedł za mąż, tylko czy serio wierzysz w to, że takie działania rozwiązują problemy i rozwiązałyby Twoje?


Tak, rozwiązałyby.

FranF napisał(a):
Dobra wiadomość jest taka, że zawód nie wyrok. Można zmienić, można się uczyć samemu, można się wyspecjalizować (animacja kultury, informatologia, informacja a nowe technologie, archiwistyka, wyszukiwanie informacji, konsultacje w zakresie architektury informacji stron internetowych).


Wiem, że zawód to nie wyrok i chcę go zmienić, ale najpierw muszę mieć pracę, bo studia są drogie i koło się zamyka.

FranF napisał(a):
strach przesłania Ci wiele wspaniałych rzeczy, a co gorsza możliwość zaznania szczęścia. Nie masz pracy, ale jednocześnie boisz się trochę jej mieć, bo możesz sobie nie poradzić z ludźmi i może być źle.


Tu trafiłaś w sedno.


Śr lut 10, 2016 10:28
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So gru 20, 2014 19:04
Posty: 6825
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
maddie napisał(a):
FranF napisał(a):
Nie pytam kto z Twoich znajomych wyszedł za mąż, tylko czy serio wierzysz w to, że takie działania rozwiązują problemy i rozwiązałyby Twoje?


Tak, rozwiązałyby.


"maddie" w jakim ty jesteś wieku?

FranF napisał(a):
Też mi kiedyś praca "spadła z nieba". Tak mi się wydawało, bo zapomniałam o szalonym wysiłku, jaki włożyłam w jej szukanie, dawanie znać po ludziach, że jej szukam itd. Koleżanka do mnie zadzwoniła i okazało się, że szukają u niej kogoś z moimi kwalifikacjami. A ona mogła za mnie poręczyć. To było miłe. Ale gdybym wcześniej nie wykonała dużego wysiłku zdobywając te kwalifikacje, szukając pracy, pracując w miejscach paskudnych, oddalonych o 2h drogi pociągiem (dzień w dzień), żeby mieć na życie - wcale bym tej pracy nie dostała.


Widze że tak to sobie w głowie poukładałaś, żeby ci najlepiej pasowało. :-D
Albo praca spadła tobie z nieba, albo ta praca to zasługa koleżanki, nie ma czegoś takiego że to sie łączy, albo jedno albo drugie.

_________________
Wymyśliłem swoje życie od początku do końca bo to, które dostałem mi się nie podobało.


Śr lut 10, 2016 21:35
Zobacz profil
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
Robek napisał(a):
FranF napisał(a):
Też mi kiedyś praca "spadła z nieba". Tak mi się wydawało, bo zapomniałam o szalonym wysiłku, jaki włożyłam w jej szukanie, dawanie znać po ludziach, że jej szukam itd. Koleżanka do mnie zadzwoniła i okazało się, że szukają u niej kogoś z moimi kwalifikacjami. A ona mogła za mnie poręczyć. To było miłe. Ale gdybym wcześniej nie wykonała dużego wysiłku zdobywając te kwalifikacje, szukając pracy, pracując w miejscach paskudnych, oddalonych o 2h drogi pociągiem (dzień w dzień), żeby mieć na życie - wcale bym tej pracy nie dostała.

Widze że tak to sobie w głowie poukładałaś, żeby ci najlepiej pasowało. :-D
Albo praca spadła tobie z nieba, albo ta praca to zasługa koleżanki, nie ma czegoś takiego że to sie łączy, albo jedno albo drugie.


Warto czytać z uwagą 8) Cudzysłów nie jest tam przez przypadek, jak również zdanie zaczynające się od "tak mi się wydawało". Zasługą koleżanki było to, że dała mi znać (mogłam nie dotrzeć do informacji o wakacie) oraz to, że znając mnie i moje poważne podejście do pracy mogła za mnie poręczyć, pisząc list polecający.
To było w nawiązaniu do utyskiwań Maddie, że jedym to tak się szczęści w tym zakresie, a innym nie. Bywa jednak tak, że jednym się szczęści, ale jest to po części wynikiem wcześniejszych działań. Gdybym nie podejmowała dużych wysiłków przy podnoszeniu kwalifikacji i nie pielęgnowała relacji z ludźmi, pewnie nikt by nawet o mnie nie pomyślał. A ja być może składałabym cv do innych instytucji, licząc, że w razie poszukiwania pracowników dadzą mi znać.
I tak się dowiedziałam, że wszędzie te znajomości i żygać się chce :) Problem w tym, że "znajomości" i "kontakty" to nie do końca to samo i to starałam się Maddie przekazać.


Cz lut 11, 2016 0:13
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So gru 20, 2014 19:04
Posty: 6825
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
FranF napisał(a):
Warto czytać z uwagą 8) Cudzysłów nie jest tam przez przypadek, jak również zdanie zaczynające się od "tak mi się wydawało". Zasługą koleżanki było to, że dała mi znać (mogłam nie dotrzeć do informacji o wakacie) oraz to, że znając mnie i moje poważne podejście do pracy mogła za mnie poręczyć, pisząc list polecający.
To było w nawiązaniu do utyskiwań Maddie, że jedym to tak się szczęści w tym zakresie, a innym nie. Bywa jednak tak, że jednym się szczęści, ale jest to po części wynikiem wcześniejszych działań. Gdybym nie podejmowała dużych wysiłków przy podnoszeniu kwalifikacji i nie pielęgnowała relacji z ludźmi, pewnie nikt by nawet o mnie nie pomyślał. A ja być może składałabym cv do innych instytucji, licząc, że w razie poszukiwania pracowników dadzą mi znać.
I tak się dowiedziałam, że wszędzie te znajomości i żygać się chce :) Problem w tym, że "znajomości" i "kontakty" to nie do końca to samo i to starałam się Maddie przekazać.



Jak już wcześniej mówiłem, to że zdobyłaś tą prace, jest w 100% zasługą twojej koleżanki, te twoje nic nie warte kwalifikacje, kuły by cie w oczy :D dlatego tłumaczysz sobie to tak żeby pasowało ci jak najlepiej.

A nawet jak by przyjąć twoją wersje wydarzeń :D bo koleżanka dała ci znać, i ty jako jedna jedyna miałaś kwalifikacje, i sie udało :-D to przecież i tak ta cała "maddie" której tutaj doradzasz, nie ma żadnych koleżanek, więc to i tak nic nie pomoże.

_________________
Wymyśliłem swoje życie od początku do końca bo to, które dostałem mi się nie podobało.


Cz lut 11, 2016 8:25
Zobacz profil
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
Robek napisał(a):
Jak już wcześniej mówiłem, to że zdobyłaś tą prace, jest w 100% zasługą twojej koleżanki, te twoje nic nie warte kwalifikacje, kuły by cie w oczy :D dlatego tłumaczysz sobie to tak żeby pasowało ci jak najlepiej.

Skoro wiesz lepiej ode mnie jakie mam kwalifikacje to ok :D
Pisałeś, nie mówiłeś ;)

Robek napisał(a):
A nawet jak by przyjąć twoją wersje wydarzeń :D bo koleżanka dała ci znać, i ty jako jedna jedyna miałaś kwalifikacje, i sie udało :-D to przecież i tak ta cała "maddie" której tutaj doradzasz, nie ma żadnych koleżanek, więc to i tak nic nie pomoże.

Maddie może postarać się znaleźć jakąś okoliczność, w której pozna więcej ludzi. Nie w celu wpychania im cv, ale osobistego rozwoju. Pewnie wyjdzie jej taniej niż Twoje używki ;)


Cz lut 11, 2016 9:17

Dołączył(a): N lut 07, 2016 8:18
Posty: 51
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
Robek napisał(a):
maddie napisał(a):
FranF napisał(a):
Nie pytam kto z Twoich znajomych wyszedł za mąż, tylko czy serio wierzysz w to, że takie działania rozwiązują problemy i rozwiązałyby Twoje?


Tak, rozwiązałyby.


"maddie" w jakim ty jesteś wieku?


Nie ważne w jakim wieku, tylko przydarzyła mi się niedawno taka sytuacja. Modliłam się o rozeznanie powołania i doszłam do przekonania, że mam powołanie od życia w pojedynkę. Później poznałam pewnego chłopaka, dobrego, zamożnego, na stanowisku. gdybym za niego wyszła, załatwił by mi dobrą pracę, bo ma znajomości. Ale ja zrezygnowałam z tej znajomości z nim, bo chciałam wypełnić Wolę Bożą w swoim życiu. I zostałam z niczym, bez pracy, znajomych, itd. Cały czas się zastanawiam jaki jest sens pełnienia Woli Bożej w naszym życiu? :?:


Cz lut 11, 2016 11:23
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So gru 20, 2014 19:04
Posty: 6825
Post Re: Powołanie do życia w samotności a niezaradność życiowa
FranF napisał(a):
Maddie może postarać się znaleźć jakąś okoliczność, w której pozna więcej ludzi. Nie w celu wpychania im cv, ale osobistego rozwoju. Pewnie wyjdzie jej taniej niż Twoje używki ;)


Taniej to może i wyjdzie, natomiast nie zmienia to faktu, że na wsi jest o wiele ciężej cokolwiek zrobić, niż w mieście.
Do wszystkiego jest daleko, tych potrzebujących, którym "madine" miała by pomagać też jest dużo mniej niż w mieście.

maddie napisał(a):
Nie ważne w jakim wieku,


Jak niby ma być coś takiego nieważne?
Skoro pisałaś kiedyś tak

maddie napisał(a):
Bo w małżeństwie ma się wsparcie drugiej osoby i finansowe i emocjonalne, w zakonie tak samo. A w samotności będę sama ze wszystkimi problemami. :cry:


To wywnioskowałem z tego, że po głowie ci chodzi pomysł, żeby znaleźć sobie męża.
Więc pytanie o wiek jest dosyć zasadne, bo jak byś powiedziała że masz powyżej 30 lat, to ja ci bym powiedział że jesteś już starym dziadem, i za późno żeby szukać na męża jakiego młodego, fajnego faceta, a jak ty na żadne pytania nie odpowiadasz, to jak jak mam ci niby doradzać :-D

maddie napisał(a):
Później poznałam pewnego chłopaka, dobrego, zamożnego, na stanowisku. gdybym za niego wyszła, załatwił by mi dobrą pracę, bo ma znajomości. Ale ja zrezygnowałam z tej znajomości z nim, bo chciałam wypełnić Wolę Bożą w swoim życiu. I zostałam z niczym, bez pracy, znajomych, itd. Cały czas się zastanawiam jaki jest sens pełnienia Woli Bożej w naszym życiu? :?:


Gadasz zupełnie jak moja ciotka :-D która też sie bała ślubu, tyle że w porównaniu do ciebie, hopla na punkcie religii, miała gdzieś dopiero od 40 roku życia, normalnie Radio Maryja 5 godzin dziennie, różanie, i inne takie klimaty :biggrin:
Moja ciotka zmieniła zdanie dopiero w wieku 33 lat, i sie ożenił, co prawda na wsi, będąc w tym wieku, można było wybierać jedynie wśród alkoholików, no ale dobre i to, niestety mąż już nie żyje, w sumie teraz ciotka to wdowa z 2 dzieci, no i ci powiem że te kilkanaście lat małżeństwa mojej ciotki, to nie było tak najgorzej, w sumie to nawet nie wiem czy lepiej sie żenić później czy wcześniej, z tym wszystkim różnie może być.

_________________
Wymyśliłem swoje życie od początku do końca bo to, które dostałem mi się nie podobało.


Cz lut 11, 2016 12:11
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 45 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL