Rok 1981. Polska przedzielona na dwie połowy. Z jednej strony Partia z drugiej Solidarność. Czy wyniknie z tego wojna domowa. Czy będzie apokalipsa, katastrofa narodowa gorsza jeszcze od Powstania Warszawskiego bo obejmująca cały kraj?
Tymczasem 13 grudnia został wprowadzony bardzo sprawnie stan wojenny przy minimalnej ilości ofiar, przeciwników internowano zamiast mordować. Może kiedyś historia doceni to podobnie jak cud 1920 roku?

Jaki to ma związek z działem żyć wiarą i cudem św. Łucji?

Ciekawe podejście. Ale mimo wszystko nie przejdzie. Bo nie opowiada dobrej historii. Dobra opowieść musi mieć bohatera, czarny charakter, konflikt. O Stanie Wojennym możemy opowiedzieć historię, gdzie zły Jaruzelski bije dzielnych chłopców z Solidarności. Albo taką, gdzie wspaniały Jaruzelski pokonuje imperialistycznych agentów. Ale ta historia o "cudzie św. Łucji"? Kto tu jest bohaterem? Jaruzelski? To czemu bije innych bohaterów? Kto jest czarnym charakterem? Sowieci? Ale oni się nie pojawili na scenie. Nikt tego nie kupi.

Straszna uzurpatorka z tej Łucji.
Niech ustawi sie w kolejce za innymi świętymi z 13 grudnia: Antioch, Antoni, Aubert, Auksencjusz, Auksenty, Edburga, Eugeniusz, Jodok, Otylia, Róża, Walenty i Walentyn.