Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Śr paź 01, 2025 5:48



Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 24 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
 Straciłem sens życia... 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Wt maja 10, 2005 10:26
Posty: 52
Post Straciłem sens życia...
Otóż zakładam ten temat, bo już naprawde nie wiem, gdzie szukać pomocy. Mam problem, a mianowicie moje życie zaczyna tracić sens... Kiedyś bardzo ufałem Bogu, modliłem się gorliwie, zawsze starałem się postępować zgodnie z przykazaniami. Wszystko zmieniło się, gdy zmieniłem szkołę (chodzę teraz pierwszy rok do liceum). Nie zostałem tam dobrze przyjęty i nie wiem dlaczego. Może jestem zbyt nieśmiały? Ta sytuacja bardzo mnie przytłoczyła, bo chodzę do szkoły w dużym mieście, a mieszkam w małej wsi, której nawet na mapie nie ma. Nowy świat, nowi ludzie... Od tamtej pory jestem na każdym kroku obrażany i wyśmiewany. Straciłem chęć życia, próbowałem kilka razy się zabić. Na próbach się skończyło, ale ta myśl ciągle chodzi mi po głowie. Zerwałem kontakt z Bogiem. Zapusciłem włosy i zacząłem słuchać punku i death metalu na przekór wszytkim. Najbardziej boli mnie to, że moja mama bardzo to przeżywa. Rozmawiałem z wychowawczynią, ale to nic nie dało. Do psychologa się nie wybiore, bo mieszkam na wsi i to jest dla mnie za duży koszt. Ostatnio sięgnąłem po alkohol. I wtedy właśnie pomyślałem, że to jest ucieczka od moich problemów. Ale nie chcę skończyć tak jak ojciec, który popełnił samobójstwo właśnie przez alkohol. I mi też do tego nie daleko, bo ostatnio jak byłem pijany, to chciałem pociąć się tępym scyzorykiem, co oczywiście mi nie wyszło. Nie wiem co się ze mną dzieje. Czasami siedzę sam w pokoju i płacze godzinami z byle powodu. I nie tylko w pokoju, bo jak spóźnie się na autobus (następny mam za 10min i wcale mi się nie spieszy) to wpadam w taką furię, że rzucam co mam pod ręką a potem siadam na przystanku i płaczę. Może i to co napisałem jest bez sensu, ale czytając tematy stwierdzam, że wiele osób znajduje tutaj pomoc a ja mam już chyba depresje albo nerwice i naprawdę nie wiem, do kogo zwrócić się z pomocą. Najbardziej boli mnie to, że zerwałem kontakt z Bogiem i teraz trudno mi wrócić...

_________________
...Tobie ufam i bać się nie będę...


Wt maja 02, 2006 0:23
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17
Posty: 1998
Post 
Jezus Cię kocha, On zawsze jest przy Tobie i Cię nie opuści nawet gdy odrzucili Cię ludzie, dla Niego jesteś kimś jedynym, umiłowanym, niepowtarzalnym, choć jest Ci trudno On pragnie Ci pomóc, chce wyciągnąć swą przyjacielską dłoń. Jezusowi tak jak Przyjacielowi możesz powiedzieć o wszystkim na modlitwie.

Więc przyczyną tego że utraciłeś sens życia jest to że nie zostałeś zaakceptowany w nowym środowisku, że Ciebie wyśmiewają, obrażają. A jak jest w poprzednim środowisku, w którym chodzileś do szkoły? Masz może kolegów, koleżanki z którymi czuleś się dobrze którzy byliby teraz dla Ciebie wsparciem? Albo ksiądz z parafii czy daloby się z nim szczerze porozmawiać na ten temat? Może dobrze gdybyś znalazl takie środowisko w którym byś został zaakceptowany, gdzie znalazlbyś przyjaciół. Można tego szukać we wspólnocie religijnej np. oaza - Ruch Światło-Życie.

Gdzie szukać pomocy? Nie wiem dokładnie gdzie mieszkasz więc trudno mi podawać konkretne namiary. Może spróbuj poszukać sam w internecie w google wpisując kluczowe hasła np "telefon zaufania" "oaza" + miasto z którego jesteś. Przy parafiach również są psycholodzy, gdzie pomoc udzielana jest bezpłatnie albo można umowić się na rozmowę z księdzem duszpasterzem młodzieżowym i szczerze o wszystkim powiedzieć jak napisales to tutaj. Ja mogę Ci jedynie (ponieważ nie znam innych)podać nr do telefonu zaufania w Katowicach, może podają Ci jakieś namiary 032/253-05-00


Wt maja 02, 2006 12:37
Zobacz profil

Dołączył(a): So kwi 29, 2006 11:50
Posty: 73
Post 
Postaraj sie przede wszystkim z kimś pogadać wiem z własnego doswiadczenia że rozmowa bardzo pomaga. A psycholog napewno by sie jakiś przydał skoro nie masz piniedzy na prywatnego to moze pogadaj z tym szkolnym w koncu jakiegoś musicie w szkole mieć. Może było by dobrze gdybyś znalazł sobie jakieś zajęcie które Cię zainteresuje nie wiem może jakis sport bo alkochol napewno nie załatwi problemu tylko zmarnuje Ci życie. Ważne że sam widzisz że to jest złe i do niczego dobrego nie prowadzi. Zawsze możesz zmienić szkołe skoro i tak musisz dojeżdzać. Na wszystko jest zawsze jakieś wyjscie i nie można sie tak szybko poddawać. Także głowa do góry a napewno dasz rade.


Wt maja 02, 2006 15:20
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17
Posty: 1998
Post 
Jeżeli chodzi o ból z powodu zerwania więzi z Bogiem to drogą do uzdrowienia problemu jest szczera rozmowa z księdzem, powiedzenie o tym w spowiedzi, gdyż to może uwolnić Cię od tego i wskazać drogę jak z tego wyjść, zmienić styl życia i na nowo nawiązać więź z Bogiem.
Jak uczysz się teraz w dużym mieście, może przechodzisz koło jakiegoś kościoła, dobrze jest wejść do niego by w ciszy Jezusowi o wszystkim powiedzieć, także przeczytać ogłoszenia przy tym kościele np kiedy jest spotkanie modlitewne, dyżur duszpasterza czy poradnia psychologiczna.
Jezus moze sprawić ze Twoje życie nabierze sens.
Pamiętam w modlitwie


Wt maja 02, 2006 16:36
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 09, 2006 9:55
Posty: 77
Post 
Uświadom sobie, że na świecie jest 6 miliardów ludzi, i mimo, że wydaje Ci się, że Ty masz najgorzej w życiu, to tak nie jest. Życie każdego człowieka jest jak teatr. Płaczemy, gdy nikt nie widzi, cierpimy w samotności, pragniemy ciepła i miłości potajemnie. Gdy mijasz człowieka, warto się zastanowić co ta osoba właśnie czuje. Romantycy naszych czasów, cierpiący bohaterowie. Jeżeli Twoim problemem jest szkoła i otoczenie, to możesz postarać się zmienić szkołę. Na pierwszym roku liceów to normalna rzecz. Zagubienie psychiczne o jakim mówisz, to rzecz niestety normalna. Każdy takie coś przeżywa. Warto czytać Pismo Święte. Każdy dzień, każda sekunda Twojego życia daje Tobie nowe doświadczenia, przez co stajesz się silniejszy. Pamiętaj o tym. Chciałbym się w tym momencie wyżalić publicznie, ale zachowam swoje osobiste przeżycia dla siebie. :-)

_________________
"A wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy."


Wt maja 02, 2006 16:47
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt maja 02, 2006 7:43
Posty: 82
Post 
cześć michał...
napisz w jakim mieście się uczysz. I klasa to taki przełomowy moment dla każdego, pewnie wielu mogłoby się tu wypowiedzieć na ten temat.
fajnie, że wiara pomagała Ci przetrwac kiedyś cieżkie chwile ale jak widzisz teraz to nie wystarcza już.
cała ta zmiana wynika z kryzysu jaki przechodzisz i wiesz o tym przecież .... bo nie chcesz pic alkoholu ani sie ciąć - wiec nie rób tego bo kiedyś potniesz się za bardzo.
pisałes o ojcu, co na to Twoja mama? widzi problem? reaguje?
napisz jeszcze jak dlugo to trwa, od samego początku - od września? chodzi mi konkretnie o te napady płaczu, cięcie się, nieadekwatne zachowania.
trzymaj się.


Wt maja 02, 2006 18:53
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn mar 27, 2006 9:51
Posty: 119
Post 
„Kiedy wejdziesz między wrony to musisz krakać tak jak one” pewnie znasz te przysłowie. Może warto popatrzeć się na osoby które Cię wyśmiewają, wyciągnąć z tego wnioski, może warto coś w sobie zmienić?


Wt maja 02, 2006 19:09
Zobacz profil

Dołączył(a): So kwi 29, 2006 11:50
Posty: 73
Post 
Myślisz że jak będzie sie do kogoś dostosowywał to się lepiej poczuje. Wydaj mi sie że to nie jest najlepszy pomysł może i powinien pomyśleć nad swoim zachowaniem ale to wcale nie znaczy że ma się dostosowywać do osób żle postępujących. Bo za rok przyjdzie ktoś nowy i to on będzie musiał go traktować tak jak teraz traktują go. Zeby być akceptowanym. Przecież to jest bez sensu.


Wt maja 02, 2006 19:15
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt maja 02, 2006 17:47
Posty: 19
Post 
Chyba dorastasz, doświadczasz kryzysu wartości, w których zostałeś wychowany a teraz musisz je świadomie wybrać lub odrzucić z wszystkimi konsekwencjami. Myślę, że gdyby udało Ci sie znaleźć kogoś godnego zaufania (przyjaciel troche mądrzejszy niż średnia, katecheta, spowiednik, psycholog) wartoby z nim pogadać. Nie ma gwarancji, że w jakis cudowny sposób problemy znikną, ale może uda sie je nazwać i określić. To chyba pozwoli Ci wybrac co dalej. Wybór jest Twój i życie jest Twoje, ale zwróć uwagę na to, ze konsekwencje wyborów dotyczyc będą twojego otoczenia. Nie łam sie ale bierz zycie za bary. Nie zawsze jest to proste ale zawsze ciekawe.

_________________
martin


Wt maja 02, 2006 20:01
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49
Posty: 10063
Lokalizacja: Trójmiasto
Post 
Nie daj się tym, którzy starają się Cię upodlić. Po prostu się nie daj. Nie na tym zycie polega, żeby się każdemu podobać - ale dobrą i przydatną u miejętnością jest umiejętność po prostu olania ludzi, którzy czerpią przyjemność z dowalania innym. Naprawdę, taki osłów wiele spotkasz w życiu - szkoda czasu na przejmowanie się nimi. Można się za nich pomodlić.

Daj spokój swojemu życiu. Jeśli masz umrzeć, jeśli Bóg tego chce - umrzesz. Staraj się dobrze wykorzystać czas, który masz.

Spróbuj rozmawiać z Bogiem. Nie mówię - msza, nabożeństwo itp. Po prostu postaraj się otworzyć przed Nim - ze wszystkimi wątpliwościami, troskami.

_________________
Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)

Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www


Wt maja 02, 2006 22:38
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Wt maja 10, 2005 10:26
Posty: 52
Post 
Droga Strofo, uczę się w Lublinie. Mama widzi problem, reaguje... Płacze, chce mi pomóc. A ja jakbym tą pomoc odrzucał... To trwa od października, kiedy pewne osoby uświadomiły mi, że jestem nic nie wart i jestem nikim. Myślałem, że przetrwam. Kiedyś mi się udawało, ale teraz to po prostu nie mam na to siły.
Akacjo, od szkoły do kościoła mam 500m. Pamiętam jeszcze, jak kiedyś chodziłem codziennie na msze, rozmawiałem z Jezusem, żaliłem się mu, płakałem przy nim. Teraz mi trudno. Wierz mi, powrót nie jest łatwy. Nie łatwo jest wyjść z czegoś, w czym od dawna się siedzi. Chodzi mi o mój styl, wartości, poglądy. To mnie całkowicie pochłonęło. Zapuściłem włosy, ubieram się na czarno, słucham najbardziej obrzydliwej muzyki jaka tylko może być (chociażby Marylin Manson). I tutaj też zawiera się kwestia mojej mamy. Wiem, że źle robię, ale jakoś okropnie ciężko mi z tego wyjść. To co robię jest złe, ale za razem fascynujące.
Leptonie, fakt, że jestem nieśmiały, ale jakoś z osobami, z którymi mieszkam dobrze się dogaduje. Niestety nie dostałem czasu na "zaaklimatyzowanie się" i teraz cierpię.
Akacjo, nie znam księdza, z którym mógłbym porozmawiać, wogóle to chyba nie znam żadnego... Tak więc jedynie Bóg może mnie z tego wyciągnąć bezpośrednio Swoją ręką.
Martin, kiedyś potrafiłem "brać życie za bary". Kompletnie nie obchodziło mnie, co myślą o mnie, czy mnie obgadują... Ale niestety to się skończyło. Chyba najlepszym rozwiązaniem dla mnie będzie "wzmocnienie się" psychicznie. Tylko jak to zrobić? Niedługo wakacje i myślę, że dokonam czegoś takiego.
Wiem, że są ludzie, którzy mają o wiele gorzej ode mnie, ale nie moja wina, że jestem słaby psychicznie i zamiast totalnie to olać przytłacza mnie to okropnie.

_________________
...Tobie ufam i bać się nie będę...


Wt maja 02, 2006 22:45
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): So kwi 29, 2006 11:50
Posty: 73
Post 
Michał skoro piszesz że mama jest dla ciebie wazna i nie chcesz aby przez ciebie cierpiała to moze postaraj jej w tym pomoc. czy to ze zapusciłeś włosy i zaczełes słuchac innej muzyki to dlatego że tego chciales czy zeby odgrodzic sie od otoczenia. Obetnij włosy pujdz do kosciola pomodl sie i przeproś za swoje dotychczasowe zachowanie. Przeciez żałujesz ze odsunełeś sie od Boga. A jak zmienisz swój wygląd to napewno ludzie też zaczną inaczej na ciebie patrzeć. A jak chodzi o wzmocnienie to wiara, czas i rozmowa cie wystarczająco wzmocni abys mogł stanać na ziemie i powrucic do normalnego zycia.


Śr maja 03, 2006 13:13
Zobacz profil
Post 
Zgadzam się z ToMu. Ludzie zwykle są podli, ale dlatego, że też mają swoje kompleksy i niską samoocenę. Przyjrzyj sie im dobrze.
Ja mogę dorzucić od siebie tylko tyle, że w twojej klasie być może jest też ktoś zagubiony, ktoś kto siedzi sam i nie ma przyjaciół. Może warto sobie wtedy nawzajem pomóc? Tylko z wyborem przyjaciół trzeba uważać.
Zamiast użalać się nad sobą może znajdź jakieś hobby (książki, nauka). Osobiście polecam biologię i chemię... Będziesz miał co robić a przy okazji mama się ucieszy. A poza tym nie ma sensu katować się muzyką, która ci się nie podoba. Można się wyróżniać słuchając lepszej muzyki.
Mamę rzeczywiście masz fajną i musisz o nią dbać. Pomyśl co ona może przeżywać. Nie zaszkodzi jak od czasu do czasu ją przytulisz i powiesz że ją kochasz. Mi pomaga :)
Ale jeśli zauważysz, że już zupełnie sobie nie radzisz, to musisz zgłosić się do osoby kompetentnej (psycholog, ksiądz). Czasem w życiu człowiek potrzebuje pomocy innej osoby.
Myślę, że jak pójdziesz do jakiegokolwiek księdza, to on cie już dalej pokieruje. Możesz też zgłosić sie do szkolnego psychologa, w końcu nie zaszkodzi spróbować.
Pozdrawiam


Pt maja 05, 2006 17:39

Dołączył(a): Śr mar 08, 2006 16:42
Posty: 29
Post 
Nie wiem czy będę w stanie pomóc... Powiem Ci jak było kiedyś u mnie.
Przyjęła się do pracy młoda dziewczyna w moim wieku. Dziewczyna z zasadami. Wszyscy uwarzali sie za wierzących, ba nawet praktykujacych i pewno nic by mnie w tej dziewczynie nie ujęło jak wieność swoim zasadom i przekonaniom do takiego stopnia ,że potrafiła głośno się określić. Wyobraź sobie ,że wcale nie zrażało ja szemranie na jej temat. Ja zawsze starałam się być neutralana za co się dziś wstydzę.
Koniec stał się poczatkiem- jesteśmy przyjaciółkami, dzieki niej poznałam Boga, poznałam swoją wartość, a otoczenie musiało ja zaakceptowac taką jaką jest, bo przeciez sami stali by sie hipokrytami. Warto twardo trwać przy swojej wartości i nie zmieniac jej dla czegoś co jej nie ma. Nie masz powodu bać sie samotnosci i braku akceptacji. Ogromny błąd- to oni są samotni. Wspominasz o mamie- to ważne, cieszy mnie ,że Ona ma dla Ciebie znaczenie. Sprawisz jej wielką radość stając się człowiekiem, a Bogu jeszcze wiekszą.
Dopadła Cie depresja. Jeśli nie radzisz sobie z nią radze byś udał sie do osoby duchowej.Pewno z serca Ci pomoże. Mnie pomaga modliwa. ZAUFAJ BOGU BEZGRANICZNIE, ale tez kołacz , pukaj, proś o pomoc bo po to są ludzie. Cieszy mnie ,ze napisałeś tutaj. Pomodle się za Ciebie.
I najważniejsza sprawa- NIE JESTES SAM!:)

_________________
Mirela


Pt maja 05, 2006 23:17
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr kwi 19, 2006 15:37
Posty: 127
Post 
Michał, wydaje mi się, że jesteś na drodze do jakiejś wewnętrznej przemiany i tyle. Być może widzisz coraz bardziej, że cały ten obraz świata, który ci dotychczas wtłaczano okazał się nieprawdziwy. Możliwe, że to cię boli, bo nie chcesz otworzyć się na nowe wartości. Ważną rzeczą jest, żebyś znalazł samego siebie, żebyś nie dał się nikomu sprzedać za żadną cenę. A swoją drogą Marylin Manson to też człowiek :). Nie bój się.

_________________
Wiem, że nic nie wiem


N maja 07, 2006 22:25
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.   [ Posty: 24 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL